fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
022.
euphoria
a feeling or state of intense happiness
{outfit}
Prywatność to coś, czego brakowało jej od lat. Od kiedy wróciła na stałe do Lorne, rezygnując z dłuższych podróży służbowych, zamieszkiwała swój stary pokój na rodzinnej farmie. Stamtąd miała blisko do stadniny, mogła pomagać mamie przy ojcu, kiedy kobieta tego potrzebowała i generalnie czuwać nad wszystkim, co spadło na jej barki. Powrót z San Francisco uświadomił jej, że już tak dłużej nie może. Spędziła z Hunterem cudowne chwile w jego domu i zdała sobie sprawę, że gdyby chciała się zrewanżować, nie mogłaby tego zrobić. Nie miała własnego kąta, nie chciała obarczać go poznawaniem jej rodziny, skoro ich relacja była na dość raczkującym etapie. Chciała czuć się swobodnie i robić to, na co miała ochotę. Wierzyła, że da radę pogodzić swoje nowe życie z pracą w stadninie, pomagać rodzinie i dalej rozwijać swoje pasje.
Długo zastanawiała się, co wybrać – dom, mieszkanie czy wyremontować część stadniny. Wynająć czy wziąć kredyt. Na start odrzuciła opcję mieszkania w budynku wielorodzinnym, bo po tylu latach życia na farmie, gdzie królowała przestrzeń, dusiłaby się, mając dookoła tylko cztery ściany. Wybrała Pearl Lagune ze względu na plażę. Jeśli decydowała się na przeprowadzkę, wiedziała, że to będzie decyzja na kilkanaście długich lat. Przywiązywała się do miejsc, do ludzi i nawet jeśli kochała podróżować i odwiedzać nowe destynacje, spotykać nowe osoby, to z przyjemnością wracała do tych, którzy zagrzali w jej życiu miejsce. Była niemalże przekonana, że szeregowiec będzie spełniał wszystkie jej oczekiwania.
Ostatnie kilka dni zajęło jej dopełnianie wszystkich formalności. Dogadała się z biurem nieruchomości, że kupi ten dom, kiedy tylko otrzyma kredyt, podpisała nawet umowę przedwstępną, póki co decydując się na wynajem. Wiedziała, że sprawy w banku potrwają znacznie dłużej, a ona chciała już zacząć działać. Była tak podekscytowana, że kiedy agentka opuściła dom, Melis zadzwoniła do Gayli. Podała jej adres, a sama otworzyła szampana, którego kupiła tuż przed spotkaniem z agentką. Kiedy kuzynka dotarła, Melis wyszła jej naprzeciw z kieliszkiem. – Już nie będziemy miały do siebie tak blisko, ale liczę na to, że i tak będziesz mnie często odwiedzać – powiedziała, nie potrafiąc przestać cieszyć się, ale w końcu stało się to, o czym marzyła od dawna.
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.

[akapit]

DWA

Gayla nie planowała przeprowadzki, przynajmniej nie przed tym, jak dowiedziała się, że dziadek, którego nawet nie znała, przepisał na nią swoją farmę. Od długiego czasu zdawała sobie sprawę z tego, że jej życie rodzinne było bardziej pogmatwane, niż sama mogłaby sobie tego życzyć, a chociaż lata temu dzielnie walczyła o to, aby poznać na jego temat prawdę, w końcu się poddała. To akurat miało związek z chorobą jej matki, dla której Gayla chciała dotrzymać jej postanowień. Przynajmniej w pewnym sensie, ponieważ kontakt, który wówczas zaczęła utrzymywać z Melis, nie miał zostać zerwany. Farnham trzymała się jednak z dala od rodzinnej miejscowości, nie podejmując decyzji o tym, aby skonfrontować się z kimś poza kuzynką. Bała się, ponieważ takim działaniem mogła samą siebie narazić na zawód. Mogła wystawić się na zranienie, jeśli jej bliscy postanowowiliby podejść do niej tak, jak podeszli do jej rodziców. Zapisy, które znalazły się w testamencie jej dziadka, naprawdę ją zaskoczyły.
Przeniosła się tu zaledwie przed kilkoma dniami, ale i tak zdołała już przekonać się do uroku tego miejsca. Miała też okazję więcej czasu poświęcić Melis, z którą przecież jak dotąd nie widywała się szalenie często. To dopiero uległo zmianie, a teraz znowu miało się zmienić. Na chwilę po tym, jak zdołała przyzwyczaić się do myśli, że miały się naprawdę blisko, Huntington przeniosła się w inne miejsce. Trochę tego żałowała, a jednocześnie nie potrafiła nie cieszyć się jej szczęściem. Wystarczyło przecież spojrzeć jej w twarz, aby dostrzec, że cała promieniała na myśl o tej przeprowadzce. - Oczywiście, że będę. Dopóki na dobre się tu nie zadomowię, możesz być pewna, że będę u ciebie codziennie - obiecała, choć nie ulegało wątpliwości, że jedynie sobie żartowała. Wiedziała jak ważny był czas dla siebie, a poza tym sama miała naprawdę dużo roboty na odziedziczonej farmie. Kiedy tam przyjechała, okazało się, że jej dziadek nie był zbyt dużym fanem porządków, przez co Gayla miała naprawdę dużo sprzątania. Przy okazji udało jej się znaleźć też kilka ciekawych pamiątek. - Więc z czym mam ci tu pomóc? Odkąd przyjechałam, naprawdę podszkoliłam się w sprzątaniu - zażartowała, a później upiła łyk szampana. - Pokaż mi to swoje królestwo - poprosiła, wyraźnie ciekawa miejsca, które było źródłem radości jej kuzynki. Nie mogła się doczekać również tego, aż Melis zdradzi jej, jak zamierzała zaaranżować to miejsce. Na pewno miała przecież jakiś plan.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Sprawy rodzinnie dziewczyn były mocno pogmatwane. Dopóki Gayla nie odezwała się do Melis, Huntington nie miała pojęcia, że istnieje jakieś rodzeństwo jej mamy. Ich kontakty musiały być bardzo napięte, skoro w domu rodzinnym nigdy nie wspominało się o jakiejś drugiej córce ojca mamy. Zaskoczenie to mało powiedziane, co poczuła na wieść, że ma w swoim wieku kogoś bliskiego, kogo może nazwać rodziną. Jakby nie było, Melis ze swoim rodzeństwem też utrzymywała raczej marne stosunki. Nie spotykała się z nimi, ale nie dziwiła się temu, bo skoro nie przyszło im do głowy, żeby odwiedzić rodziców? Melis, która dotychczas z nimi mieszkała, nie zauważyła niczyjej obecności jakby staruszkowie przestali mieć jakiekolwiek znaczenie. Wiedziała, że wina leży też po jej stronie, bo w żaden sposób nie próbowała szukać tego kontaktu, ale czuła się pozostawiona w stadninie sama sobie, bez niczyjej pomocy. Miała do nich żal, że do tego dopuścili, dlatego łatwiej było jej traktować Gaylę jak siostrę, bo nie miały ze sobą żadnych najmniejszych problemów. Mama chyba trochę się ucieszyła, że mogła w końcu spotkać się z siostrzenicą. Melis nie dociekała, dlaczego jej kontakty z siostrą były tak złe, że nie mogła nawet poznać kogoś tak bliskiego, ale musiała przyznać, że trawiła ją ciekawość. Dobrze było mieć Gaylę obok. Przynajmniej teraz nie miała wyrzutów sumienia, że zawraca głowę głównie Harriet, która przecież miała swoje pilne sprawy. – To dobrze – odpowiedziała. Mogła gościć ją tu nawet codziennie, musiała tylko zaopatrzyć swój barek w duże ilości szampana. – Nie przyzwyczaję się do tej przestrzeni. Na farmie miałam tylko jeden pokój, gdzieś tam zawsze kręcili się rodzice albo pracownicy, a teraz mogę chodzić w majtkach. Ba, mogę chodzić bez majtek – wyszczerzyła się od ucha do ucha, naprawdę szczęśliwa, że to wszystko się tak potoczyło. – Mogę w końcu zaprosić… kogoś – powiedziała tajemniczo. Nie mówiła jeszcze o Hunterze nikomu, a przynajmniej nie zdradzała jego danych osobowych, choć przecież wiedziała, że jej przyjaźnie były trwałe, a przyjaciółki fantastyczne i lojalne. Po prostu chyba nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę, że była na randce z gwiazdą rocka. Nadal, kiedy mówiła to do siebie stojąc przed lustrem, wkradało się tam niedowierzające spojrzenie. – Chodź, właściwie wszystko jest umeblowane, ale poprosiłam właścicieli, żeby szybko zabrali to, co im potrzebne, bo chcę docelowo ten dom kupić – odpowiedziała. – Ale większość zostaje tak jak jest, odświeżę tylko pomieszczenia, na razie nie mam planu, więc dziś będziemy tylko zwiedzać albo… kąpać się w basenie, uwierzysz? – znów cieszyła się jak wariatka, ale liczyła, że Gayla nie będzie miała jej tego za złe.
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Zanim przyjechała do Lorne Bay, przeogromnie bała się tej konfrontacji. Początkowo niewiele wiedziała na temat swojej rodziny, a kiedy zaczęła odkrywać kolejne karty, wzbierająca w niej ekscytacja sprawiła w końcu, że pojawiło się także przerażenie. Wielokrotnie wyobrażała sobie dalszą rodzinę oraz to, jak ciepło ją przyjmowali, ale miała świadomość tego, że realia mogły być zupełnie inne. Miała świadomość tego, że matka Melis mogła okazać się tak samo pamiętliwa, jak jej rodzice. Młodsza Huntington też wcale nie musiała chcieć utrzymywać z nią kontaktu, a jednak po podjętej przez Gayli próbie okazało się, że jej kuzynka była znacznie lepsza, niż w ogóle mogła to sobie wyobrazić. Początkowo jednak ograniczała się głównie do internetowego kontaktu, a resztę rodziny osobiście miała okazję poznać dopiero niedawno. Cholernie stresowała się przed tym wydarzeniem, ale wsparcie Melis pomogło jej przez to przebrnąć. Nic więc dziwnego, że prędko stała się jej naprawdę bliska, a teraz Gayla próbowała choć trochę wynagrodzić jej to, jak ciepło kobieta przywitała ją w swojej rodzinie. Dzisiejsza wizyta była jednak nie tylko próbą okazania wsparcia; była raczej podyktowana faktyczną chęcią spędzenia czasu z bliską osobą. Zresztą, Gayla naprawdę była ciekawa tego, jak Melis będzie teraz mieszkać!
Roześmiała się, słysząc słowa kuzynki. - Tylko musisz pamiętać, że tutaj masz dużo sąsiadów, a oni z łatwością będą mogli zaglądać ci w okna, więc to chodzenie bez majtek może być jednak trochę ryzykowne - nie to, co w jej przypadku. Mieszkała na wielkiej farmie, sama, z dala od cywilizacji. Czy to jednak nie było odrobinę dołujące? - Czekaj, czekaj - poprosiła i wycelowała w nią dłoń, w której trzymała lampkę z szampanem. Zanim cokolwiek powiedziała, zmrużyła lekko oczy, jakby o coś ją podejrzewała. - Chcesz mi przez to powiedzieć, że jest ktoś, kogo faktycznie mogłabyś zaprosić? Koniecznie chcę usłyszeć o tym więcej - stwierdziła i zerknęła na nią wyczekująco. Była ciekawa, ale głównie dlatego, że życzyła Melis jak najlepiej, a jeśli ona zdawała się stracić dla kogoś głowę, Gayla pragnęła dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego mężczyzny. Chciała też mieć pewność, że był brunetki wart, ale na ocenienie tego przyjdzie jeszcze pora. - Nie masz wrażenia, że to trochę tak, jakby twoje życie wywróciło się do góry nogami? - zapytała, po czym podreptała za Melis, chcąc czym prędzej obejrzeć mieszkanie. - No wiesz, nagle przenosisz się z farmy do mieszkania z basenem. To jak życie w zupełnie innym świecie - zauważyła, a dzieliła się z nią tymi spostrzeżeniami głównie dlatego, że sama doświadczyła czegoś podobnego. Jej mieszkanie w Brisbane nie miało co prawda basenu, ale przenosiny na farmę były naprawdę sporym szokiem. - Masz tu sąsiadów? - zapytała, nagle przypominając sobie o własnym. Widziała go dopiero raz, a i tak wiedziała, że będzie prawdziwym wrzodem na tyłku. Czy to było charakterystyczne dla wszystkich farmerów?

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Tak po prawdzie, widząc reakcję matki na to wszystko, Melis zastanawiała się czy to nie jest taka sama sytuacja jak w przypadku Montekich i Kapuletów. Kiedy rzeczywiście mają do siebie jakiś żal, ale żadna z rodzin nie wie z jakiej przyczyny. Gayla przełamała jakiś opór. Melis, która nie wiedziała, co się tak naprawdę działo, zobaczyła u swojej mamy ogromną ulgę i to przynosiło jej jeszcze większą radość. Owszem, pojawienie się kuzynki cieszyło ją, ale kiedy widziała jak mama również przyjmuje Gaylę z otwartymi ramionami, pomimo wszystkiego, było jej jeszcze cieplej na sercu. Melis nie miała powodu, żeby traktować swoją kuzynkę wrogo, bo nigdy nie zagłębiała się w rodzinne dramaty. Wystarczało jej to, co działo się u niej w rodzinnym domu, gdzie też nie było zbyt wesoło. Dlatego świadomość, że może mieć kogoś bliskiego, z kim wiążą ją więzy krwi, ale relacje są proste i pozbawione problemów bardzo ją cieszyła.
- Myślę, że nie. Okna wychodzą tylko na przód i tył domu. Mam wysokie ogrodzenie i świetny system, żaluzje zasłaniają niemal tak, że może być całkowicie ciemno w pokoju – odpowiedziała Była szczęśliwa, że wszystko było tu tak przemyślane i zaspokajało jej wszystkie potrzeby. Melis pewnie nie wpadłaby na połowę rozwiązań, które poprzedni właściciele tutaj zastosowali. – Jest. Poznałam tu kogoś, kto na co dzień mieszka w San Francisco. Gdyby chciał przyjeżdżać tutaj… do mnie, to nie chciałabym, żeby czuł się niekomfortowo. Był trochę zapalnikiem, bo dość długo już zwlekałam z przeprowadzką – odpowiedziała, nie wyjawiając zbyt wielu szczegółów, ale nadal zastanawiała się czy powinna. Ale przecież miała przed sobą Gaylę. Osobę, której ufała w stu procentach. – Hunter jest gwiazdą rocka, pewnie słyszałaś jego piosenki – wyjaśniła, uśmiechając się od ucha do ucha. Była naprawdę szczęśliwa, że poznała akurat jego. Kogoś, po kim nie spodziewałaby się takiej pokory, dobroci, świetnego poczucia humoru. Kogoś, kto traktował ją jak kobietę. – Mam takie wrażenie, ale to dopiero pierwszy dzień. Jeszcze tu nie spałam i nie korzystałam z tego wszystkiego. Ale szczerze? Jestem podekscytowana i absolutnie się tego nie boję – odpowiedziała. Jej uśmiech był dowodem na to wszystko. – Będę ciężej pracować, jeśli będzie trzeba, ale właśnie tego chcę – wzruszyła ramionami. Może to było głupie, porywać się na coś podobnego, skoro nie miała poduszki finansowej i dopiero co wyszła z kłopotów, ale zasłużyła na to wszystko. Jeśli będzie trzeba, będzie częściej wyjeżdżać, znów poszuka czegoś w gazecie na stałe. Obojętnie, po tak długim czasie, kiedy walczyła o stadninę chciała zażyć odrobinę luksusu. – Mam, ale jeszcze nikogo nie poznałam. A ty zadomowiłaś się już? – zapytała, bo dotychczas gadała tylko o sobie, a przecież Gayla też próbowała się tutaj odnaleźć.
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
No właśnie – czy to przypadkiem nie tak, że życie samo w sobie jest skomplikowane, zatem utrudnianie go sobie wzajemnie dodatkowo sprowadza na nas tylko udrękę. Gayla przekonała się o tym, że los lubił rzucać pod nogi kłody, zatem sama nie czuła potrzeby generowania konfliktów, które jeszcze bardziej uprzykrzyłyby jej codzienność. Wręcz przeciwnie, wolała iść przez życie i mieć obok kogoś, kto był w stanie chwycić ją za rękę i okazać słowa otuchy, gdy działo się coś niedobrego. Od tego zawsze miała znajomych, ale też zawsze czuła pewnego rodzaju niedosyt, który wynikał z tego, że nie znała własnej rodziny. Poza rodzicami nie było nikogo więcej, a przynajmniej nie było nikogo, o kim jej matka pragnęłaby mówić. Kiedy więc coś się zmieniło – kiedy jej mama odeszła, a Farnham zebrała się na odwagę, aby wkroczyć w życie reszty swojej rodziny, nie mogła być szczęśliwsza. Żałowała tylko, że nie zdecydowała się na to wcześniej – kiedy jeszcze żyli jej dziadkowie, bo może i oni okazaliby się świetnymi ludźmi? Rzecz w tym, że tych kilka lat temu kierował nią jeszcze strach.
Pokiwała głową z uznaniem, a jednocześnie nie była w stanie powstrzymać się przed cichym śmiechem, ponieważ nadal wiązała to z jej poprzednimi słowami. Jak dla kogoś, kto lubił paradować nago po mieszkaniu, zabezpieczenia gwarantujące prywatność, które posiadała Melis, były idealne. - Gwiazda rocka, huh? Cholera, to brzmi trochę jak z bajki - przyznała, po czym lekko zmarszczyła brwi. Każda kobieta marzyła przecież o wielkiej miłości z prawdziwym księciem, a popularny muzyk brzmiał jak ktoś, kto był jego współczesnym odpowiednikiem. Czy jednak jej zazdrościła? Nie, cieszyła się jej szczęściem. - Czyli to coś poważnego? Jak się poznaliście? - dopytała o szczegóły, ponieważ chciała wiedzieć jak najwięcej. Chodziło o jej kuzynkę – pragnęła wiedzieć, co dawało jej szczęście. A widząc to, jak szczęśliwa była na myśl o swoim nowym domu, Gayla nie umiała się nie uśmiechnąć. - Gdyby czegoś było ci potrzeba, zawsze możesz zwrócić się do mnie. Ale wierzę, że sama też dobrze sobie poradzisz - przyznała, po czym po raz kolejny obróciła w dłoniach szkłem z szampanem. Upiła niewielki łyk alkoholu, a później zrobiła głupią minę, która była wywołana jej pytaniem. - Powiedzmy. To znaczy… Straszny tam bałagan, wiesz? Mam wrażenie, że przez najbliższy rok nie skończę tego sprzątać, a przecież miałam mieć tyle czasu dla siebie i miałam poświęcić się pracy. Nic z tego - przyznała, lekko kręcąc przy tym głową. Zdecydowanie nie na to się przygotowywała. - I te cholerne kozy. Cały czas uciekają na sąsiednią farmę. Nie mam pojęcia, co zrobić, żeby je przed tym powstrzymać - poskarżyła się. Warto wspomnieć, że z chęcią znalazłaby jakieś cudowne rozwiązanie, bo to oznaczałoby, że nie musiałaby już mierzyć się z sąsiadem, który ostatnio przywitał ją niezbyt ciepło. On też był powodem, dla którego jeszcze się nie zadomowiła.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
To po prostu ludzie utrudniali sobie życie, a bardziej – relacje z innymi ludźmi. Czasami zazdrość, upór, mściwość były silniejsze niż wyciągnięcie ręki na zgodę. To było w pełni zrozumiałe, jeśli żal, który czujemy ma jakieś podstawy. Ale jeśli konflikt trwa od lat i nikt nie wie, dlaczego w ogóle tak się stało, to właśnie wtedy pojawiał się problem. Melis też starała się unikać wszystkiego, co mogłoby nadwątlić jej stan psychiczny. A teraz, kiedy wszystko było tak fantastycznie poukładane, nie poradziłaby sobie, gdyby miało się to teraz rozsypać. Każda z osób, będących w jej życiu była ważna i nie potrafiłaby z kogoś zrezygnować z powodu jakiegoś niedopowiedzenia czy kłótni.
- To trochę jest jak z bajki – westchnęła. – Spotkaliśmy się w dość słabym momencie chyba dla obojga, w totalnie dziwnym miejscu – na opuszczonej farmie – i gadaliśmy tak długo jakbyśmy znali się od zawsze, o sprawach, o których pewnie powiedziałabym niewielu ludziom albo nikomu – wyjaśniła. To była dla niej abstrakcja, że akurat na opuszczonej farmie wpadła na kogoś popularnego, kogoś, kto powinien bać się zaufać, a jednak zrobił to. W dodatku wyjazd do San Francisco, tak spontaniczny, ale cholernie udany. Choć wtedy wydawało jej się to szaleństwem, to fakt, że Hunter tak szybko zadziałał, żeby mieć ją u siebie był… pokrzepiający. Już dawno nikt nie okazał jej aż takiego zainteresowania. – Pewnie, tym bardziej, że nie chciałabym tu zbyt wiele zmieniać – odpowiedziała. Dom spełniał wiele jej oczekiwań i pewnie wymagał odświeżenia, ale jeszcze się nad tym nie zastanawiała. Prawdopodobnie dopiero jutro weźmie swój notes i zapisze wszystko, co chciałaby zmienić lub dodać. Dzisiaj zamierzała się tylko cieszyć i raczyć szampanem. – Hm, wiesz, że mogę ci pomóc, prawda? Mam w tym super wprawę, no wiesz, w ogarnianiu życia na nowo – zaśmiała się, ale właśnie tak czuła. Wielokrotnie zaczynała od początku, uczyła się i w końcu przyzwyczaiła do tego. – Wpadnę, kiedy będziesz chciała z porządnym mopem i doprowadzimy wszystko do ładu. A kozy? Hm… mogłabym poprosić mojego pracownika ze stadniny, żeby zorganizował jakieś lepsze ogrodzenie? – zaproponowała. To mogło być jakieś rozwiązanie jej problemu. Najważniejsze było jednak to, że Gayla zawsze mogła liczyć na swoich bliskich w Lorne Bay.
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Gayla oczekiwała od życia czegoś innego. Nie chciała zatracać się w bezsensownych konfliktach, zamiast tego szukając kontaktu z osobami, od których była odcięta właśnie przez rodzinną historię, której sama nie znała. Chciała być ponad to, ale przez długi czas obawiała się, że dalsza rodzina nie będzie chciała mieć z nią nic wspólnego. Zaryzykowała jednak, znalazła z nimi kontakt, a dzięki temu obecnie nie była tutaj sama. Była zadowolona z tego, jak toczyło się jej życie tutaj, choć minęło na razie niewiele czasu. Wierzyła jednak, że cały czas posuwać się będzie naprzód i będzie jeszcze lepiej.
Wysłuchała kuzynki, a na jej usta wkradł się uśmiech. Historia, którą jej opowiadała, brzmiała, jak coś niesamowitego. Podobne rzeczy spotykało się głównie w filmach, dlatego była tym szczerze zaskoczona. - Wiesz, że to brzmi jak początek jakiejś komedii romantycznej? - zapytała, po czym uważnie omiotła Huntington spojrzeniem. Po samym wyrazie twarzy kobiety wnosiła, że ta rzeczywiście była tym mężczyzną oczarowana. Nie próbowała zatem doszukiwać się w tym niczego podejrzanego, ponieważ życzyła jej jak najlepiej. - Wiem, ale chyba muszę przebrnąć przez to wszystko sama. Cały czas mam nadzieję, że znajdę tam coś, co powie mi o dziadku coś więcej, więc… Niezależnie od tego, jak długo miałoby to zająć, postawię tę ruderę na nogi - odparła, jednocześnie przyznając, że porządkowanie farmy mogło zajmować jej tak dużo czasu, ponieważ czasami za bardzo rozwodziła się nad znajdowanymi tam elementami. Oglądała zdjęcia, przeglądała stare wycinki gazet. Robiła to wszystko, ponieważ chciała dowiedzieć się czegoś więcej na temat własnej historii. Do tej pory nie natknęła się jeszcze na nic szalenie ciekawego. - Sama nie wiem czy to ogrodzenie. Sprawdzałam je już kilka razy i kiedy tylko załatam jakąś dziurę, one i tak znajdują się u sąsiada. Zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie uciekają do niego dlatego, że to mnie mają dosyć - zastanowiła się na głos, po czym lekko wzruszyła ramionami. Naprawdę miała wrażenie, że te zwierzęta nie darzyły jej zbyt dużą sympatią, a przecież Gayla naprawdę o nie dbała! To znaczy starała się, ponieważ wprawy nie miała w tym jeszcze szalenie dużej, ale robiła, co mogła, a one bezustannie uciekały. Nie była w stanie zrozumieć ich pobudek.

melis huntington
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
To było całkiem mądre podejście. I tyczyło się to generalnie wszystkich konfliktów. Melis też ich unikała, bo jeśli nie potrafiła lub nie chciała się z kimś dogadać, to mimo wszystko nie szukała zaczepek. Jej relacja z Nicholasem też należała do trudnych, bo nie rozstali się w pokojowych warunkach, a mimo to, potrafili przegadać trudne dla nich tematy i wyciągnąć wzajemnie rękę na zgodę. Czy życie naprawdę trzeba było aż tak komplikować? Czy nie szkoda ludziom tego straconego czasu, który mogliby poświęcić dla siebie?
- Wiem, częściowo dlatego jestem tak podekscytowana, bo chciałam tego. Wiem też, że są minusy tej relacji, choćby odległość – westchnęła. Melis długo o tym wszystkim myślała, ale nie chciała z tego zrezygnować, tylko dlatego, że Hunter jest kimś, za kim biegają fani, paparazzi i o kim jest mowa na portalach plotkarskich. Mogła jakoś z tym żyć. Gorsza była odległość, ale miała nadzieję, że przynajmniej na początku dadzą radę. To nawet nie był związek, dopiero się poznawali i musieli dać sobie czas, by przekonać się czy takie życie im odpowiada. – W porządku. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć – dodała, tak dla pewności. Uszanowała to, że Gayla chce sama poukładać swoje sprawy. Melis też właśnie próbowała to zrobić. Mimo wszystko, fajne było takie wniknięcie we wspomnienia. Huntington pamiętała jak pakowała swoje rzeczy na farmie, też wtedy wracała myślami do chwil, które oglądała na zdjęciach czy pamiątkach. – Wiesz, że to tylko kozy? Nie mogą mieć cię dość, bo cię nie znają i to jest właśnie klucz. Musisz być cierpliwa – odpowiedziała. Zwierzęta były proste w obsłudze, potrzebowały czystego boksu, jedzenia i miłości, no i w przypadku kóz Gayli – cierpliwości. Melis też czasami nie dawała rady, kiedy do stadniny przyjeżdżał nowy koń. Przez długi czas musiała wnikać w swoje obowiązki, zanim pojęła jak to wszystko działa. Potrzebna była po prostu masa czasu.
Rozmawiały jeszcze długi czas, popijając szampana, później wino. To było idealne uczczenie kupna nowego domu, Melis była wdzięczna swojej siostrze za obecność, a świadomość, że mogła ją tak nazywać dodawała jej otuchy.

koniec.
ODPOWIEDZ