cukiernik — sugar bakeshop
30 yo — 156 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Miała nadzieję, że przyjdzie im teraz spotykać się częściej, niż przelotem na klatce albo w progu, przekazując sobie paczkę. Nie wymagała wiele, ale żeby czasem uśmiechnął się do niej dłużej, wpadł na ciastka i herbatę, posłuchał o tym, co właśnie ciekawego upiekła. Ona mogła słuchać o jego pracy, ile tylko chciał, bez zawahania spędziłaby całą noc na analizowaniu jego historii życia i zagłębianiu się we wszystko, co tylko chciałby jej powiedzieć. Nie była co prawda jakoś super miarodajna, bo była głupio zakochana w mężczyźnie, którego znała przelotem, ale to nie było istotne. Nie sprawiało jakoś szczególnie, żeby Lucine kwestionowała samą siebie. Choć trzeba przyznać, że ona w zasadzie nie miała jak siebie kwestionować, zaślepiona dość mocno tym, co czuła. – Żadna masowa produkcja, chciałam trochę urozmaicić ofertę cukierni, to tyle. Dlatego trochę eksperymentuje – przyznała zgodnie z prawdą, samej też sięgając po jedno z ciastek. Nie miała zazwyczaj okazji zjeść więcej niż jednego na spróbowanie. Miło więc było postać i zjeść trochę więcej, nacieszyć się smakiem. Tym bardziej, że ruch w tym momencie był zerowy i poza nimi nie było nikogo w cukierni, więc mogła sobie na to wszystko pozwolić. Poza tym miała naprawdę potężny porządek dookoła, więc tutaj też nie miała nic sobie do zarzucenia.
Mam nadzieje, że się przyjmie i wszystko będzie dobrze – odruchowo złapała go za dłoń i lekko ścisnęła w ramach wsparcia. Często tak robiła z przyjaciółmi, chcąc okazać im wsparcie wydawało się to jej naprawdę naturalne i proste. A przecież pokazywało dużo ciepła i zrozumienia. Miała nadzieję, że w tym momencie też zadziała, lekko nawet gładziła kciukiem wierzch jego dłoni, choć nie przedłużała tego. Puściła w końcu jego rękę, choć bardzo niechętnie i rozejrzała się po ladach wypełnionych pysznościami. – Może chciałbyś spróbować czegoś konkretnego? – spytała, bo gdyby tylko wskazał jakąś rzecz, to Lucine bez zawahania by mu ją podała.

odysseus lonsdale
ambitny krab
nick
transplantolog — cairns hospital
35 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
is it insensitive for me to say "get your shit together, so I can love you"?
Wiele przemawiało za tym, że ich spotkania mały stać się regularne, bo Oddy naprawdę zdołał polubić spędzanie z nią czasu w inny sposób, niż wymieniając się przesyłkami w pośpiechu. Nie był rzecz jasna najlepszy w okazywaniu tego, a co więcej, sam nie do końca zarejestrował jeszcze, że tak to działało, ale prędzej czy później miało do tego dojść. Kiedyś musiał przecież zatrzymać się na moment i pewne rzeczy zauważyć. Kiedy, to już było trudniejsze do oszacowania, ale zawsze w końcu przychodzi ten moment olśnienia, a nawet czasami przemiany bohatera. Odysseus miał swój wciąż przed sobą. – Mam nadzieję, że jesteś zadowolona z efektów, bo smakują nieziemsko – przyznał szczerze. Gdyby od niego zależała decyzja, wszystkie te spróbowane przez niego słodkości trafiłyby na witrynę, ani by się nie zawahał. Nie wiedział wprawdzie, czy świat zasługiwał na takie pyszności, ale jeśli to był warunek by sam też mógł je kupować, to głosowałby za sprzedawaniem wszystkich smaków. Trzeba jednak przyznać, że kiedy poczuł ciepło jej dłoni na swojej, z miejsca zapomniał o słodkościach, które przed momentem omawiali i zerknął na nią. Patrzył spokojnie, samemu zaciskając leciutko palce na jej dłoni, miękkiej i ciepłej. Jej dotyk sprawił, że zrobiło mu się lepiej, choć nie wiedział na jakiej zasadzie mogło to działać. Nieważne zresztą. Podobało mu się to, a kiedy cofnęła rękę, sam przez moment chciał ją złapać, ale ostatecznie nie zrobił tego. Gdyby się skusił, mogłoby to wyglądać nieco dziwnie. – Hm? Ach, tak... wspominałaś coś kiedyś o cieście na miodzie i muszę przyznać, że sporo o nim myślałem – zdradził, posyłając jej delikatny uśmiech. Lubił słodkie rzeczy, w małych ilościach, ale potrafił przepaść za niektórymi smakami. I smak miodu zdecydowanie był jednym z tych, które były Odysseusa ulubione. Już wtedy, parę tygodni temu, kiedy wspomniała mu o tamtym cieście, miał ochotę wpaść do niej i poprosić o kawałek, ale nie było ku temu dobrej okazji. Aż do dzisiaj. Może tak się trafi, że jego mała zachcianka zostanie spełniona? Naprawdę na to liczył.

lucine reeves
ambitny krab
son of laërtes
cukiernik — sugar bakeshop
30 yo — 156 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Bardzo miała nadzieję na to, że zaczną spotykać się częściej, a nie wyłącznie przypadkiem albo przez “przypadki”, do których sama miała doprowadzać. Nie, żeby jakoś szczególnie przeszkadzało jej to w życiu, jednak faktem było, że o wiele milej miało być widywać się z Oddym też na innej płaszczyźnie, niż przez wpadanie na siebie na klatce. To, że teraz pojawił się w cukierni, w której pracowała było naprawdę miłą zapowiedzią lepszego, jak by na to nie patrzeć. Cieszyła się z jego obecności tutaj i było to chyba widać dość wyraźnie, skoro aż tak skakała dookoła niego i chciała mu podawać wszystko, co tylko możliwe, byle tylko mu pod tym względem dogodzić. Dlatego też tak bardzo skakała, a w głowie miała nadzieję, że to cokolwiek zmieni. Choć odrobinę, choć w najmniejszym stopniu, choć na tyle, aby uwierzył w to, że spędzanie z nią czasu nie było wcale tak nudne. Bardzo mocno miała nadzieję, że w tym wypadku zadziała zasada przez żołądek do serca, bo jeśli tak miało nie być, to Lucine dopadnie niesamowicie wielkie rozczarowanie.
Gdy wspomniał o cieście na miodzie, bez zawahania mu je podała. Patrzyła z miłością w oczach jak jadł, choć później miała samej siebie mieć dość za to, jak bardzo popadała w zafascynowanie “jakimś” mężczyzną, którego widziała tylko przelotnie i z którym miała tylko kilka przypadkowych rozmów. Nie potrafiła jednak winić samej siebie, tak długo była sama i od tak dawna nie otrzymywała od nikogo nawet skrawka uwagi, że kiedy ten już się pojawiał, Lucine całkiem traciła głowę i nie była w stanie nad tym w żaden sposób zapanować.
Nie wiedziała, ile tak jeszcze stali. Nie wiedziała również, jak wiele ciast zapakowała mu na wynos, aby miał okazję spróbować sobie w mieszkaniu i przekonać się, jak smaczne wychodziły nie tylko jej, ale i reszcie pracowników. Miała nadzieję, że to sprawi, że będzie chciał więcej, że może częściej o niej pomyśli. A kiedy Oddy już poszedł, Lucine myślała o nim przez całą resztę dnia, o jego zapachu, o jego dotyku i cieple dłoni, którą trzymała w swojej własnej. I po prostu cieszyła się z tych drobnych rzeczy, jak gdyby były one najważniejszymi elementami na całym świecie.


koniec odysseus lonsdale
ambitny krab
nick
dyspozytor — Lorne Bay Fire Station
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oddycham chmurami wspomnień.
Gdyby odbyły się wybory na człowieka, który w sposób najbardziej koncertowy, w przeciągu jednej chwili, zniszczył sobie życie, to Timothy Callaway miałby całkiem spore szanse znaleźć się na miejscu na podium, albo mógłby liczyć, chociażby na honorowe wyróżnienie. Ten dramatyczny punkt zwrotny w życiu mężczyzny miał miejsce już przeszło dziesięć lat temu. Dziś jest już pogodzony z losem, na który zresztą sam siebie skazał. Choć musząc pożegnać się z całkiem realnymi do spełnienia w tamtym momencie marzeniami, nie ma w sumie nic dziwnego w fakcie, że wypadek, a raczej gówniarski wybryk, spowodował nie tylko fizyczne, ale również psychiczne uszczerbki na jego zdrowiu. Nie jest tak beztroskim człowiekiem, jakim był kiedyś i to nie jest związane jedynie z faktem, że studenckie czasy ma już dawno za sobą. Ostrożniej podchodzi do wielu relacji, szczególnie tych nowo zawieranych, ale tak naprawdę nie tylko, bo tuż po wypadku na własne życzenie zerwał znajomość z wieloma znajomymi z tamtego okresu swojego życia. Zresztą nawet swoją ówczesną dziewczynę zostawił, argumentując swoją decyzję faktem, że związek z niepełnosprawną osobą tylko by ją ograniczał, a przecież to zawsze była dziewczyna z ambicjami i na pewno ostatnie sama doszłaby do wniosku, że to nie ma sensu. 
Sytuacja z Joyce, dziewczyną, która w młodości zajmowała bardzo ważne miejsce w jego życiu, w pewnym sensie sama się rozwiązała. Kiedy dorośli, ta zaczęła robić karierę muzyczną i Tim osobiście był bardzo z niej dumny. Rozumiał też, że w pewnym momencie zaczęło brakować jej czasu na cokolwiek, więc kontakt z przyjaciółmi z dzieciństwa w sposób oczywisty wypadł z listy jej priorytetów. 
W obliczu tych wszystkich wydarzeń nawet umowa, którą w młodzieńczych latach między sobą zawarli, przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Jeśli im się urwie kontakt, to mieli go nawiązać po każdym kolejnym skończonym pięcioleciu. Po pierwszych pięciu latach żadne z nich nie podjęło kroku w tym kierunku. Wówczas Timothy zobaczył już nie dziewczynę ze swoich szczenięcych lat, a dorosłą kobietę, jak odbierała nagrodę na jednej z tych kolorowych gal transmitowanych przez największą krajową telewizję. Spojrzał wtedy na swoje stopy, które za nim w świecie nie chciały się poruszyć, a potem na swoją wychudzoną sylwetkę i zrozumiał, że pewne rzeczy i ludzie, należą do przeszłości. 
Po dziesięciu latach już nawet nie pomyślał o powrocie do umowy. Zresztą Joyce również nie podjęła próby kontaktu z nim. Wtedy jeszcze nie, dopiero kilka miesięcy później, otrzymał wiadomość od dziewczyny o znajomym imieniu i nazwisku. Od słowa do słowa okazało się, że kobieta wróciła do Lorne Bay. Mimo faktu, że Timothy miał całe mnóstwo wątpliwości, to zdecydowali się na spotkanie, na które mężczyzna właśnie docierał. Był nieznacznie spóźniony, co niestety z racji na różne ograniczenia, zdarzało mu się całkiem często. Teraz jednak tylko bardziej stresował się z tego powodu, bo niby w rozmowie przyznał się do wypadku, ale obawiał się ten kontrastu, dziewczyny robiącej karierę muzyczną i jego samego, który po prostu chciał być w życiu samodzielny. Wiedział, że na pewno nie zaimponuje swojej pierwszej miłości. Może co najwyżej wzbudzić litość, a tego nie lubił najbardziej.
W końcu dotarł na miejsce i mimo tego, że nie miał jakiejś super widoczności z wysokości swoich oczu, to Joyce dostrzegł niemal od razu. Zmieniła się, w końcu oboje są już dorosłymi ludźmi, ale wciąż miała w sobie to coś znajomego.
- Cześć. - zaczął i odetchnął ciężko.

Joyce Lewis
piosenkarka, autorka tekstów — Los Angeles
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wieczory długie i złe - krótkie dnie. Więc całuj mnie częściej, bo nie wiem jak będzie
Joyce Lewis - piosenkarka, pisarka, twórca tekstów i producentka muzyczna, której kariera zaczęła się tuż po studiach i trwała do marca 2022 roku. Czemu do marca? Czemu nie trwa w najlepsze dalej? Otóż wszystko zaczęło się od wiadomości, którą otrzymała od brata. Ojciec Joyce ciężko zachorował i trafił do szpitala. Wszystko wskazywało na to, że Pan Lewis zbliża się do końca swoich dni. Joy nie sądziła jednak, że podczas wizyty w Lorne Bay przyjdzie się jej pożegnać nie tylko z ojcem. Przeszła przez procedury ostatniego pożegnania, pogrzebu, stypy, licznych spotkań z obrzydliwie bogatą, kontrowersyjną rodziną i w dodatku zafundowała sobie w międzyczasie romans z kolegą ze szkoły.
Gdy wróciła do Los Angeles okazało się, że powstało na jej temat wiele plotek i niewygodnych tematów, na które ona nie chciała rozmawiać z mediami. Poza tym miała przed sobą perspektywę kolejnej wizyty w Lorne, bo do wyjaśnienia została jeszcze kwestia testamentu ojca, na który wielu członków jej rodziny, głównie matka, rodzeństwo i ciotka, ostrzyli sobie zęby. Wspólnie z menedżerem i wytwórnią muzyczną uznała, że zawiesi działalność na rok, aby mieć czas na przeżycie żałoby i dopięcie wszystkich spraw rodzinnych i osobistych, z jakimi się borykała. Wyglądało na to, że przed nią jeszcze jedenaście miesięcy wolnego, które spędzi w Australii. Z jednej strony potrzebowała odpoczynku, ale z drugiej kiedy już wtaszczyła ciężkie walizki do swojego wielkiego, pustego domu w Pearl Lagune i usiadła na fotelu przed kominkiem, poczuła się samotna i trochę zagubiona. To wtedy sięgnęła po telefon i zaczęła przeglądać fotografie z okresu szkoły średniej, cofając się w czasie. Uśmiechała się lekko, może z tęsknotą, gdy tylko pojawiały się osoby jej bliskie, z którymi niestety nie miała już kontaktu. W pewnym momencie natknęła się na zdjęcie Tima. Timothy Callaway, o dwa lata młodszy od niej, chociaż nie pamiętała żeby czuła tę różnicę wieku, zarażający uśmiechem i dobrym humorem. Z tego co pamiętała, to jest uczulony na owoce morza i kiedyś cały spuchł od wypicia kilku łyżek zupy z krewetkami. Uśmiechnęła się na to wspomnienie, bo wtedy może i sytuacja była dość niebezpieczna, ale potem i tak wszyscy się z tego śmiali - w pozytywnym tego słowa znaczeniu, nie złośliwie. Pod koniec szkoły bardzo się do siebie zbliżyli. W pewnym momencie coś sobie przypomniała. Czy oni nie mieli takiej ciekawe obietnicy, chyba mieli odnawiać kontakt, jeżeli go stracą. Trochę zmartwiła się, gdy zdała sobie sprawę, że ani jedna ani druga strona tej umowy nie dotrzymała. W jej życiu za dużo się działo, za bardzo skupiła się na tym nowym, całkowicie zapominając o starym. Czuła się trochę winna, bo przez to straciła bardzo wiele ważnych relacji, chociażby tą z ojcem, której nie może już poprawić, nawet jeśli chciała. Impulsywnie odnalazła Tima na portalu społecznościowym i napisała do niego. Okazało się, że mężczyzna miał wypadek, podczas którego został sparaliżowany od pasa w dół. Wstrząsnęło nią to, bo przypomniała sobie, że Tim marzył o karierze pływackiej. Od słowa do słowa, zdała sobie sprawę, jak bardzo brakowało jej kontaktu z dawnymi znajomymi, z ludźmi z którymi przeżyła tyle pięknych chwil, w okresie dorastania. Umówili się na spotkanie w piekarni, do której Joyce dotarła jako pierwsza, chociaż tyle czasu się szykowała, że była pewna spóźnienia. Czekała może pięć minut, podczas których zastanawiała się co zamówić, kiedy w końcu zobaczyła w drzwiach Tima żal ścisnął jej serce, ale bardzo starała się tego po sobie nie poznać. Uśmiechnęła się i pomachała do niego, tak po prostu.
Cześć, dobrze cię widzieć — odpowiedziała i pochyliła się, żeby musnąć ustami jego policzek. Po tak długim czasie chyba wypada się porządnie przywitać.
Przez fazę zamawiania napojów i deserów przeszli dosyć szybko i sprawnie, a przy stoliku, kiedy Joyce już usiadła, mogli w końcu swobodnie porozmawiać. Kobieta posłodziła i zamieszała kawę, po czym wbiła w Tima zaciekawione spojrzenie. — To się chyba nigdy nie zmieni — wskazała na ciasta, które sobie wybrali. Ona wzięła sernik z truskawkami i bita śmietaną, który uwielbiała od zawsze. Poczuła się trochę jak za dawnych lat, jak w domu.

Timothy Callaway
wystrzałowy jednorożec
Myre
dyspozytor — Lorne Bay Fire Station
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oddycham chmurami wspomnień.
Właśnie wszyscy bliscy Tima wiedzą już o wypadku mężczyzny sprzed lat, no i wszystkich długofalowych konsekwencjach z nim związanych. Dawno więc nie znalazł się w tym dziwnym i niezręcznym momencie, w którym w oczach bliskich mu osób, dostrzega politowanie. Gdzieś tam miał nadzieję, że tym razem tak nie będzie, ale z drugiej strony mógł się tylko łudzić, mając świadomość tego, jak wiele jego dawna sympatia osiągnęła i jak bardzo on przy tym zniszczył swoje szanse na jakikolwiek życiowy sukces. Tak w normalnym życiu, to już dawno temu pogodził się z myślą, że nawet jeśli wyjedzie z Lorne Bay, to i tak nie osiągnie w życiu niczego spektakularnego, po prostu starał się spełniać w tym, co robi. Jednak w ostatnich dniach, a dziś szczególnie, w każdej wolnej chwili wracał myślami do czasów młodości, gdy oboje mogli godzinami opowiadać o swoich marzeniach. Zresztą marzeniach, które były całkiem realne do spełnienia. Miał wówczas poczucie, że imponuje czymś Joy i w ogóle dziewczynom, którymi się w tamtym okresie interesował.
Po wypadku jego pewność siebie mocno podupadła, zerwał z dziewczyną, która być może byłaby w stanie sporo dla niego poświęcić. Nie pozwolił jej mu tego udowodnić. Po prostu postanowił, że nie chce być dla niej ciężarem i w ciągu jednej rozmowy wszystko między nimi się skończyło. Później długo zajęło mu odbudowywanie poczucia własnej wartości, dziś już wie, że bez sensu gonił za odzyskaniem pełni sprawności, ryzykując tym samym ze dwa razy swoje życie, bo decydował się na interwencje ludzi, których nikt normalny nie nazwałby lekarzami. No ale w końcu wyszedł na prostą i być może spotkanie z Joyce ma być takim ostatecznym sprawdzianem na to, że nie zboczy już z tej właściwej ścieżki.
Podekscytowany, ale też i zdenerwowany, przejechał próg kawiarni. Teraz nie było już odwrotu, choć skłamałby, gdyby powiedział, że ani przez moment nie pomyślało odwołaniu spotkania, właśnie dlatego, że nie chciał zobaczyć w oczach kobiety zawodu albo współczucia.
- Wyglądasz jeszcze lepiej, niż w telewizji. - skomplementował kobietę, starając się brzmieć beztrosko tak jak kiedyś. Gdyby był zdrowy, to pewnie wziąłby szatynkę w objęcia, podniósł i okręcił kilka razy wokół własnej osi, teraz mógł jedynie w geście przytulenia, położyć dłoń na plecach kobiety.
- Słodkości po szkole, nawet jeśli później trener na początku treningu robił publiczne ważenie. - rzucił. Dzięki Joy przypomniał sobie dawne czasy. Timothy od dzieciaka był łasy na czekoladę, w jego rodzinie krąży anegdotka, że gdy w czasie jego trzecich świąt Bożego Narodzenia, powiesili czekoladowe ozdoby, to chłopiec usnął pod drzewkiem, z buzią całą umazaną w czekoladzie. Z kolei, gdy wybierali się gdzieś z Joyce, to on zawsze wybierał ciasto czekoladowe, no, chyba że do wyboru miał podwójnie czekoladowe ciasto, wówczas wiadomo, które wygrało. Nie ważne było to, że potem musiał przebiec dwa kilometry więcej albo przez pół godziny biegać tam i z powrotem.
- Co słychać? Jak Ci się życie potoczyło? - zapytał. Niestety nie doszły go słuchy o śmierci pana Lewisa. W sumie szkoda, pewnie i tak nie pojawiłby się ceremonii pogrzebowej, ale wysłałby, chociaż wiadomość do brunetki.

Joyce Lewis
piosenkarka, autorka tekstów — Los Angeles
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wieczory długie i złe - krótkie dnie. Więc całuj mnie częściej, bo nie wiem jak będzie
Poczuła się winna, tak jak na pogrzebie ojca. Tyle przegapiła, o tylu rzeczach nie wiedziała, tak samolubna, tak bardzo skupiona na sobie. Porzuciła nie tylko rodzinę, nie tylko to miasteczko, ale i wszystkich, na których jej zależało. Zamieniła to na pozornie lepszy model, ale czy po tylu latach spędzonych w LA na pewno uznałaby, że dokonała dobrej wymiany? Spełniła swoje marzenie, liznęła sławy, dotknęła opuszkami palców nieba, a teraz spadła i upadek był bolesny, ale otrzeźwiający. Musiała pomyśleć, zastanowić się nad swoim życiem, rozważyć opcje i określić co jest dla niej naprawdę ważne i gdzie jest jej miejsce. Patrząc na Tima, przypominając sobie o Luke’u, o Alice, zdawała sobie sprawę, że być może oni nie potrzebowali jej przez te wszystkie lata, ale ona potrzebowała ich by przypomnieć sobie kim tak naprawdę jest. Może czas zrobić tutaj coś dobrego i odbudować więzi, które kiedyś były przecież tak silne? Chyba miała jeszcze na to szansę?
Przez ostatnie dziesięć lat niesamowicie rozwinęła się zawodowo i rozbudowała swoje pasje, totalnie zaniedbując życie towarzyskie i uczuciowe. W końcu wszystko miało swoją cenę. Jej głos koił nerwy oddanych fanów, którzy po odsłuchaniu playlisty lub powrocie z koncertu, wracali do swoich spraw, do swoich domów, rodzin, a do czego wracała Joy? Do pustego domu, którego próg, oprócz niej, przekraczał tylko jej manager i stylista. Co prawda próbowała spotykać się z kilkoma mężczyznami, głównie celebrytami, bo obracała się tylko w takim towarzystwie, ale nigdy nie zdołała się na tyle zaangażować, aby wyszło z tego coś poważnego. Może i lepiej? Nadal bardzo ceniła sobie swoją prywatność.
Komplement przyjęła z szerokim uśmiechem, mając nadzieję że mężczyzna mówi prawdę, inaczej musiałaby się z nim srogo policzyć.
Spróbowała swojego ciasta i zmrużyła z przyjemności oczy. Wzmianką o ważeniu trochę ją rozbawiła. — Naprawdę robił to publicznie? — spytała, po czym krótko się zaśmiała i sięgnęła po kawę. W liceum nie była tak pewna siebie i była bardzo wrażliwa na punkcie swojej wagi, w ogóle wyglądu. Jak dobrze, że nikt nie kazał się jej publicznie ważyć, bo chyba doznałaby przez to jakiejś traumy. Poza tym była leniuchem i Tim często namawiał ją żeby z nim poćwiczyła lub pobiegała, a ona albo starała się, ale jednak nie dawała rady tak dużo się ruszać albo wolała mu po prostu kibicować - a to wychodziło jej świetnie. Zawsze starała się go wspierać i motywować, bo uważała że pasje należy pielęgnować, z resztą do dziś tak myśli.
Pewnie coś tam wiesz z tych plociuchów w internecie — zaczęła półżartem, więc było widać że uśmiecha się rozbawiona. Plotki plotkami, ale zawsze gdzieś tam kryło się ziarno prawdy. — Zrobiłam sobie rok przerwy, więc zostaję na dłużej. Ten pogrzeb, moja rodzina… To chyba nie na moje nerwy. Planuję ochłonąć trochę i zastanowić się co dalej.
Była szczera, bo kompletnie nie widziała potrzeby czegokolwiek tuszować. To w końcu Tim. Brała pod uwagę, że na pewno zmienił się przez te wszystkie lata, ale miała nadzieję, że nadal był dobrym słuchaczem i empatyczną, wyrozumiałą osobą. — A ty co teraz robisz?
Upiła sporego łyka kawy i widelczykiem oddzieliła mały kawałek swojego ciasta od reszty.

Timothy Callaway
wystrzałowy jednorożec
Myre
dyspozytor — Lorne Bay Fire Station
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oddycham chmurami wspomnień.
Jeśli chodzi o Tima, to Joyce nie ma najmniejszego powodu do posiadania wyrzutów sumienia. To znaczy, doskonale rozumiał to, że dziewczyna chce spełniać swoje marzenia. On, gdyby nie wypadek, to też jeździłby po świecie, pływając na największych światowych zawodach. Czy porzuciłby wszystko, gdyby jego dawny przyjaciel uległ wypadkowi albo na przykład brałby ślub? Pewnie zrobiłby sobie chwilową przerwę, o ile akurat nie miałby tak zapchanego terminarza, że nie byłoby szans na jego przeorganizowanie, ale po kilku dniach wróciłby do własnej rzeczywistości.
W gruncie rzeczy Callaway zawsze wierzył, że gdyby oboje byli w tamtym czasie w jednym mieście, to Joy byłaby tą osobą, która najczęściej okupuje niewygodny fotel przy jego szpitalnym, a później już domowym łóżku. Być może rzeczywistość była inna, bo kobiecie dajmy na to, zdarzyło się zachłysnąć sławą, ale Timothy gdzieś tam dla własnego zdrowia psychicznego, nie chciał myśleć w ten sposób. Zawsze, gdy widział dawną sympatię w telewizji, to uśmiechał się nostalgicznie, nawet jeśli był akurat w najciemniejszym momencie swojego życia. Wychodzi więc na to, że w takiej czy innej formie, Joyce zawsze była tym najjaśniejszym punktem jego życia. Czy to w czasie zawodów, gdy siedząc na trybunach, krzyczała najgłośniej, czy przechadzając się w pięknej sukience po scenie. Mężczyzna w młodości aż tak tego nie doceniał, refleksja przyszła po latach, gdy jego życie zwolniło to żółwiego tempa i w końcu miał czas na zastanowienie się nad pewnymi rzeczami. Może taki sam moment nadszedł właśnie w życiu kobiety. Szkoda, że zwykle dzieje się tak po jakimś tragicznym zdarzeniu z życia, ale jeśli można wyciągnąć z niego coś dobrego dla siebie, to chyba można nawet zaryzykować stwierdzeniem, że złe momenty z życia, też są po coś. Choć może akurat Tim nie jest pierwszą osobą, która podpisałaby się pod taką teorią. W gruncie rzeczy, gdyby postawić po jednej stronie szali rzeczy, które zyskał po wypadku, a po drugiej wszystko to, co z jego życia bezpowrotnie zniknęło, to z całą pewnością przeważyłaby druga strona. Choć brunet pogodził się już ze swoją niepełnosprawnością, to są rzeczy, które nadal są dla niego trudne i to one w gorszych momentach sprawiają największy ból.
- Przynajmniej raz w miesiącu. - skinął głową. Czy to było okej? Oczywiście, że nie. Pomimo tego, że okres dorastania Tima przypadał nie tak dawno temu, to zdaje się, że wtedy świadomość np. na temat zaburzeń odżywiana u chłopców, była znacznie mniejsza, niż w obecnej rzeczywistości. Dla Tima takie ważenie nigdy nie stanowiło problemu, ale nawet jeśli istniała tylko hipotetyczna szansa, że ktoś mógłby z tego powodu zacząć łykać proszki na odchudzenie, kupione przez Internet, to jednak uważał dziś, że to nie było okej. Owszem, śmiał się z tego, bo dziś dla mężczyzny to tylko niezbyt istotna anegdotka z przeszłości, ale ktoś przecież nadal może stosować takie metody motywacji.
Skinął głową na słowa kobiety. Nie ma co ukrywać, jeśli ktoś, kto pochodzi z małego miasteczka, zrobił karierę w świecie, to na lokalnym bazarku mówi się nie tylko o sukcesach tej osoby, ale również o plotkach, które krążą po Internecie.
- Przykro mi z powodu twojego ojca. O wszystkim dowiedziałem się dopiero po pogrzebie, ale jakoś nie miałem pewności, czy powinienem zawracać Ci głowę. Pewnie dostawałaś w tamtym czasie milion wiadomości z kondolencjami. - wytłumaczył się. Być może kobieta tego od niego nie oczekiwała, ale poczuł, że powinna wiedzieć.
- Na co dzień pracuję jako dyspozytor. Tak szczerze, to nie miałem tutaj zbyt wielu dróg kariery do wyboru, a po tym wszystkim, co zrobili dla mnie w minionych latach, też nie chcę wyjeżdżać nie wiadomo gdzie. - odpowiedział. Pewnie, w wielkim mieście miałby dużo więcej opcji, ale musiałby też zaczynać wszystko od początku, a na to chyba nie był gotowy. Chyba nie jest już tak silny psychicznie, jak kiedyś.
- Cieszę się, że się odezwałaś. - stwierdził, między jednym a drugim kawałkiem ciasta.

Joyce Lewis
piosenkarka, autorka tekstów — Los Angeles
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wieczory długie i złe - krótkie dnie. Więc całuj mnie częściej, bo nie wiem jak będzie
Z wyrzutami sumienia jest tak, że po prostu przychodzą, nawet gdy się ich nie chce. Z resztą nie chodziło tylko o Tima, chociaż ta sytuacja była jedną z tych, które bolały ją najbardziej. Czuła, że przyszedł do niej ten okres w życiu, w którym po latach człowiek zastanawia się czy na pewno zrobił to, czego tak bardzo pragnął i czy się opłacało. Po powrocie do Lorne Bay, w Joy obudziły się emocje, o których dawno zapomniała. Powrót wiązał się nie tylko ze zmianą miejsca, ale i z powrotem tych wszystkich wspomnień związanych z tym miejscem i ludźmi. Przez ostatnie dziesięć lat w LA nie udało jej się nawiązać tak intensywnych relacji z innymi, jak w okresie dorastania w Lorne Bay. Dopiero kiedy sobie to uświadomiła i wróciły wspomnienia i wiążące się z nimi emocje, zdała sobie sprawę jak bardzo jej tych ludzi brakowało. Miała też wrażenie, że nie jest w stanie nadrobić tego, co straciła i wrócić do tego, co było kiedyś. Poczuła, że nawet nie wie już gdzie jest jej miejsce.
Naiwnie wydawało jej się, że wszyscy jej bliscy są szczęśliwi i układają sobie wspaniałe życia gdzieś, z kimś. Tak bardzo się myliła.
Czy, gdyby tylko nigdy stąd nie wyjechała, byłaby tą osobą, która czuwa przy Timie dzień i noc po wypadku? Jak najbardziej. Byłaby nie do zdarcia. Niestety rzeczywistość była taka, że wszystko przegapiła i żyła w niewiedzy. Trochę frajersko.
Tylko, że podobno nic nie dzieje się bez przyczyny. Może w końcu wracamy do tego, za czym najbardziej tęsknimy, nawet jeśli częściowo podświadomie? Ona nie widywała Tima w telewizji, ale widziała go teraz i to nie na jego niepełnosprawność zwracała największą uwagę - widziała go poprzez to, widziała jego uśmiech, błysk w oku i to taki, jak kiedyś. Oczy zawsze błyszczą tak samo. Widziała jego miny, drobne, charakterystyczne gest, które tak dobrze znała. Widziała to, kim był kiedyś, bo tylko to znała. Chciała jednak poznać go również takiego, jakim był teraz - niezależnie od tego czy by się jej to spodobało, czy nie. Było warto, wiedziała to. Tylko do tego on również musiał być chętny, a może było już za późno?
Temat śmierci jej ojca nie był już tak drażliwy, jak jeszcze kilka tygodni temu, kiedy sprawa naprawdę była świeża. Dalej bardzo bolało, ale potrafiła lepiej to znieść.
Oh, nie, nie przejmuj się. Moja rodzina, z resztą sam wiesz… Wiele się nie zmieniła. Miałam ich dosyć już pierwszego dnia po przylocie — wyznała, spuszczając wzrok. Tim doskonale wiedział, że Joyce nigdy nie dogadywała się z krewnymi, szczególnie matką. Rodzina Lewis to ekscentryczni bogacze, których większość czasu bardziej interesują zyski, niż uczucia innych. Jako nastolatka wyrywała się z domu kiedy tylko mogła, a czas spędzała głównie u Tima, przynajmniej w okresie, w którym ze sobą byli. Zawsze był tym ramieniem do wypłakania się i nie było sytuacji, w której nie stanąłby po jej stronie. — Lepiej, że tego nie widziałeś. Tym bardziej, że upiłam się na stypie i zrobiłam scenę — dodała, robiąc zabawną minę. Alkohol od zawsze bardzo skutecznie pozbawiał jej hamulców.
Słysząc, że pracuje jako dyspozytor, przekręciła lekko głowę w prawo. — Numer alarmowy? — spytała, bo to pierwsze, co przyszło jej do głowy. Gdy powiedział jej, że cieszy się ze wznowienia kontaktu z nią, uśmiechnęła się promiennie i całkowicie szczerze. — Ja też.
Zjadła kolejny, niewielki, kawałek ciasta, po czym odłożyła widelczyk i napiła się kawy. Chyba więcej nie zmieści. — Myślałam, że może… Chciałbyś wpaść w piątek do Moonlight? Zaśpiewam kilka utworów po dwudziestej.
W pierwszej chwili chciała powiedzieć, że chętnie odnowiłaby z nim kontakt, ale miała wrażenie, że to mogłoby zostać odebrane jako narzucenie mu tego, a nie chciała robić nic na siłę.

Timothy Callaway
wystrzałowy jednorożec
Myre
dyspozytor — Lorne Bay Fire Station
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oddycham chmurami wspomnień.
Joyce nie jest jedyną osobą, której w dorosłym życiu nie udało się zbudować głębokich relacji. To chyba domena dorosłości, że jeśli nie kumplujemy się wciąż z tymi samymi ludźmi, z którymi biegaliśmy po szkolnych korytarzach, to tego czasu na budowanie nowych przyjacielskich relacji jest jednak bardzo mało. Taki Timothy, on bynajmniej nie był zabiegany w kilku ostatnich latach swojego życia, a jednak nowych przyjaciół nie ma praktycznie w ogóle. Jakiś czas temu po sąsiedzku co prawda zamieszkała kobieta, którą myślał, że mógłby dopuścić do swojego życia, ale w sumie dobrze, że tego nie zrobił, bo jak szybko pojawiła się w okolicy, tak szybko z niej zniknęła. Od wyjazdu nie mieli żadnego kontaktu, a Callaway dopisał ją do wyimaginowanej listy osób, które tylko przelotem pojawiły się w jego życiu. W przypadku mężczyzny, w pierwszych latach po wypadku, było też tak, że przemyślanie nie dopuszczał do siebie ludzie, tak, że pozowała przy nim tylko najbliższa rodzina i tych kilku niestrudzonych przyjaciół sprzed wyjazdu z Lorne Bay na studia. Konkluzja jest taka, że nie ważne, w jakim miejscu w życiu się znajdujemy, to rzeczywistość nie wygląda tak, jak głoszą to internetowi mówcy motywacyjni, a więc nie jest idealna i my sami też nie jesteśmy idealni. Timowi trochę zajęło przyjęcie tego do wiadomości, ale kiedy w końcu się udało, to mógł znów zacząć się uśmiechać. Kiedy wyłączył to poczucie, że już nic sensownego w życiu go nie czeka, udało mu się ruszyć do przodu, co więcej, być pomocnym innym ludziom.
- Tym bardziej przykro mi, że dowiedziałem się dopiero po czasie. - skinął głową ze zrozumieniem. Nie ważne ile się nie widzieli, Tim byłby tego dnia w pogrzebie dla Joyce, zupełnie tak, jak przed laty. Oddanie czci zmarłemu byłoby celem pobocznym, szczególnie że z panem Lewis nigdy nie miał super relacji. - Mógłbym na przykład na stypie jakoś odciągnąć uwagę od Ciebie. - powiedział z wyczuwalną dozą żartu w wypowiadanych słowach. Nigdy nie miał problemu z przyciąganiem spojrzeń innych ludzi, ale odkąd zaczął jeździć na wózku, to wielokrotnie miał ochotę założyć czapkę niewidkę, może w końcu zrobiłby użytek ze swojego daru przyciągania uwagi.
- W największym uproszczeniu, tak. - odpowiedział. Jego stanowisko dedykowane było wezwaniami straży pożarnej, ale w praktyce miał także do czynienia z tymi wszystkimi interwencjami wymagającymi pomocy medycznej.
- Od czasów wypadku nieczęsto bywam w barach, ale to jest dobry powód, by zrobić wyjątek. - powiedział. Będzie musiał tylko zrobić rozeznanie czy w ogóle się tam dostanie do środka, bez rozpętania burzy już w trakcie koncertu Joy, ale jeśli nie będzie z tym problemu, to w sumie dobrze mu zrobi wyjście do ludzi. - W końcu nieczęsto zajeżdża do nas taka gwiazda. - skomentował. Nie chciał zabrzmieć złośliwie, choć może i trochę zazdrościł przyjaciółce, że w ogóle miała szansę na spełnianie swoich marzeń, dlatego mówił to wszystko z sympatycznym uśmiechem na ustach.

Joyce Lewis
piosenkarka, autorka tekstów — Los Angeles
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wieczory długie i złe - krótkie dnie. Więc całuj mnie częściej, bo nie wiem jak będzie
Zdawała sobie sprawę z tego, że daleko jej do ideału i nie tylko dlatego, że ideałów tak naprawdę nie ma. Po prostu miała wiele wad, o których istnieniu zdawała sobie sprawę dopiero teraz. Z drugiej strony dochodziła powoli do wniosku, że jest w odpowiednim miejscu i wszystko co wpłynęło na ten wybór, wydarzyło się nie bez przyczyny. W Los Angeles nauczyła się i przeżyła bardzo wiele i na pewno nigdy tego nie zapomni - tak jak wielu przelotnych znajomości, z których również wyniosła nauki, które ją ukształtowały.
Teraz droga zaprowadziła ją do miejsca, z którego wyruszyła i zaczynała czuć się z tym całkiem dobrze. Szczególnie w takich chwilach, jak ta. Siedziała naprzeciwko osoby, którą bardzo ceniła. Chłopaka, a w zasadzie obecnie mężczyzny, który był dla niej niezwykle ważny i czuła, że w zasadzie to dalej jest. Emocje z nim związane i uczucia wobec niego wcale nie zniknęły, po prostu gdzieś się cały czas kryły. Podobnie było z uczuciami wobec innych, ważnych przyjaciół i członków rodziny, którzy zostawiła za sobą w momencie wyjazdu z Lorne Bay. — Mogłam ci powiedzieć… Tyle się działo — mruknęła, próbując się usprawiedliwić. Chyba nie pomyślała, że Tim chciałby tam z nią być, po tych wszystkich latach milczenia. Jak widać bardzo się myliła. Z jednej strony czuła się z tym trochę niezręcznie, ale z drugiej serce jej mocniej zabiło, kiedy zdała sobie sprawę, że mimo wszystko może nie jest dla niego taka obojętna.
Kiwnęła głową, kiedy potwierdził czym się zajmuje. To szlachetna praca, pomoc innym. Zawsze miała ogromny szacunek do ludzi, którzy się tym zajmowali.
Uśmiechnęła się szeroko, gdy Callaway zgodził się na jej propozycję. — Wspaniale, bardzo się cieszę. Tym bardziej nie będę mogła się doczekać — odparła, bo faktycznie od razu nabrała dużo większego zapału do tej imprezy, do której jeszcze niedawno nie była do końca przekonana. W końcu dopiero co wróciła i nie była pewna czy to nie za szybko na występy. Parsknęła śmiechem, słysząc jak nazywa ją gwiazdą. — Faktycznie, no na takie zadupie — odparła, równie żartobliwie, z wesołym uśmiechem i rozbawionymi iskierkami w oczach. — Pamiętasz jak to było, kiedy marzyliśmy o wielkim świecie, spędzając przerwy na wzgórzu przy szkole? Myśleliśmy, że ten leży nam u stóp, że będziemy nieśmiertelni, zawsze razem.
W międzyczasie dokończyła ciasto i popiła je kawą. Pamiętała te chwile, jakby były wczoraj. Wszystko miało być lepsze, a oni mieli być wolni. Potem wyjechała, zostając sama, a on miał ten wypadek.

Timothy Callaway
wystrzałowy jednorożec
Myre
dyspozytor — Lorne Bay Fire Station
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oddycham chmurami wspomnień.
Timothy tylko na chwilę wyjechał z Lorne Bay, przez krótki moment mógł doświadczyć tego, co przez ostatnie lata przezywała Joyce. Szczerze mówiąc, początkowo bardzo brakowało mu tego wielkomiejskiego życia, studenckich imprez, spotkań z łowcami talentów, rozmów z profesjonalistami, ale z czasem po prostu polubił miejsce, z którego wyrósł. Docenił to, że mimo różnych sytuacji, wielu dawnych znajomych z czasów szkolnych nie odwróciło od niego, w odróżnieniu zresztą od znajomości zawartych w okresie bezpośrednio przed wypadkiem. I może nie miał tutaj dostępu do najlepszych specjalistów, dotarcie do wielu miejsc stanowiło dla niego problem, ale miał rodzinę, fajną pracę i naprawdę piękną okolicę i to wszystko sprawiało, że nie czuje się już jak największy życiowy przegrany.
- Nie ważne. - machnął ręką. Wywoływanie poczucia winy, to ostatnie, czego Timothy chciał teraz Joy dostarczać. Tym bardziej że prawdopodobnie i tak miałby problem z dotarciem na miejsce odbywania się ceremonii. Właśnie ze względu na zerwany w ostatnich latach kontakt, nie mógł teraz niczego oczekiwać. No i po prostu postawił na spontaniczność. Jeśli po tym spotkaniu będą mieli już na zawsze zarwać znajomość, to pogodzi się z tym, choć przyznać trzeba, że gdy kilka tygodni temu odnowili kontakt, to poczuł mocną nostalgię.
- Ostatnio, to chyba na święto zbiorów ratusz ściągnął jakąś gwiazdę. - powiedział, po chwili namysłu. Już nawet nie pamiętał, jaka wówczas była gwiazda wieczoru, w pamięci jedynie majaczyły mu plakaty promujące tamto wydarzenie, rozwieszone po całym mieście. Jeden z nich zawisł również na tablicy informacyjnej przed remizą.
- A ostatecznie i tak wylądowaliśmy z powrotem w Lorne Bay. - powiedział z przekąsem. Callaway pogodził się ze swoim losem, co nie zmienia faktu, że wciąż zdarza mu się żałować, że nie ma takiego życia, na jakie sobie zasłużył tymi wszystkimi latami treningów. No i stąd wzięła się ta gorycz wyczuwalna w słowach mężczyzny. - Za każdym razem, gdy po wypadku widywałem Cię w telewizji albo słyszałem Twój głos w radio, byłem trochę zazdrosny, że to Tobie się udało. - wyznał i nie tylko w celu spuszczenia wzroku, zaczął widelczykiem zdzierać resztki czekolady z talerzyka. Był też dumy, że jego przyjaciółce z lat młodzieńczych, tak bardzo powiodło się w życiu, ale to było na zdecydowanie późniejszym etapie jego powrotu do normalności. Czuł, że przy Joy może być zupełnie szczery, jak wtedy, na tamtym wzgórzu za szkołą. Że kobieta nie będzie go oceniała, tylko najpierw spróbuje zrozumieć.

Joyce Lewis
ODPOWIEDZ