kardiochirurg dziecięcy — cairns hospital
38 yo — 999 cm
Awatar użytkownika
about
Send somebody to me tonight
send somebody bolder
send someone not likely to break
send someone who’s older
send a soldier.
- Nie będę męczył gołebia - odparł od razu. Widocznie nawet on miał jakieś granice - mógł przez kilka ostatnich lat męczyć nie tylko Laurę, ale też swojego syna, do tego pewnie całą swoją dalszą rodzinę (choć naiwnie myślał, że skoro jego rodzice mieszkają w innym mieście, w ogóle ich to nie dotyczy) i współpracowników, ale dajcie spokój, nie będzie traktował ptaka jako zabawki (już wystarczająco często to robił, mam nadzieję, że mój żart zostanie doceniony) tylko dlatego, że on i jego niedoszły chłopak nudzili się na odwyku.Przez chwilę przyglądał mu się badawczo, jakby zastanawiał się, czy wyjaśnienie Beara trzyma się kupy, ale wreszcie wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem. - Gdyby nie przyjęli mnie na medycynę, też mógłbym tak mówić - zapewnił. Był jeszcze na tyle uprzejmy, by nie powiedzieć mu, że pierdoli, nawet jeśli dokładnie to sobie teraz pomyślał. Niby jakim cudem ktoś miałby nie chcieć całymi godzinami sterczeć na sali operacyjnej, nawet jeśli nie dopuszczają cię jeszcze do poważnych zabiegów i możesz tylko trzymać ssak albo gapić się, jak prawdziwi lekarze grzebią komuś w klatce piersiowej zaledwie kilka kroków od ciebie? W to akurat nigdy nie uwierzy.
- To bez sensu - zaprotestował i szybko wyjaśnił, żeby Bear nie myślał przypadkiem, że tak mocno oburzają Leandra jego myśli samobójcze. - To, że nic za to nie dostanę - wyciągnął kolejnego papierosa, bo chyba zorientował się, że już wypalił pierwszego (najwyższa pora), a on przecież nie przyszedł tu dzisiaj na pogawędki, chciał tylko zajarać. Potrzebował wymówki, wetknął więc sobie tę wymówkę do ust i po raz kolejny skorzystał z zapalniczki Beara. - Jak bardzo planujesz się dziś zabić? - dopytał po chwili, tonem niezobowiązującej pogawędki, zupełnie jakby pytał właśnie, co podają dziś na obiad albo czy Bear rozwiązał już swoje sudoku. Czy Bear rozwiązywał w ogóle sudoku?
Pokręcił głową w odpowiedzi. - Nie - odparł krótko, zaciągnął się i dodał: - Nie będziemy mieć wspólnych znajomych - a potem zmarszczył czoło jak ktoś, do kogo właśnie dotarło, że siedział zamknięty na odwyku, podobnie jak Bear, a w dodatku uczęszczali na tę samą grupę - mógł tego nie chcieć, ale na osobne kręgi towarzyskie było już zdecydowanie za późno.

bear hendricks
you had me at ho ho ho
sekunda
tove, carson
lorne bay — lorne bay
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
My life was a storm, since I was born
How could I fear any hurricane?
- A przyjęli cię? – spytał bardzo niezobowiązującym tonem, jednak ryzykując, że Leander w końcu zdecyduje mu się przyznać, co robił w życiu i czemu zareagował tak dziwacznie na jego zawód. Może był lekarzem i miał dostęp do leków? Taki kolega mógłby się przydać po odwyku. Sam zastopował się jednak natychmiast po tej myśli – był tu, żeby przestać ćpać, skoro już mu kazali w wyroku, planowanie nowego źródełka raczej nie pasowało do tej wizji.
- Całkowicie się zgadzam – przytaknął. Pasowała mu taka reakcja – wystarczyło mu już zmartwionych twarzy, pełnych obaw głosów w telefonie i przechodzenia przez tę samą serię pytań, po których terapeutka uśmiechała się do niego pocieszająco i mówiła, że cieszy się, że tu przyszedł i jest tu kolejny dzień. W domyśle: żywy. Ile można? - Nie będę zabijał się tutaj – odparł niemal oburzony, że w ogóle śmiał to sugerować. - Nie będę frajerem, który zabija się w trakcie odwyku, skoro już tu jestem, to chociaż dociągnę do końca. Poza tym, pewnie wtedy nie rozmawialibyście na grupie o niczym innym i nie dowiedzielibyście się w końcu, czego Tammy tak strasznie nie chce opowiedzieć o sobie i swoim mężu, że aż musi o tym wspominać co spotkanie. Obstawiam, że są swingersami – podzielił się swoimi podejrzeniami co do wielkiej tajemnicy jednej z koleżanek z terapii grupowej, którą pewnie dość regularnie obgadywali. Co innego mieli tutaj robić?
Na przykład przestać bawić się nieodpalonym papierosem i odchylić trochę od barierki, jakby nagle chciał zobaczyć Leandra pod innym kątem, bo coś do niego dotarło. Przyglądał mu się przez chwilę, aż wreszcie na jego ustach zaczaił się jakiś zadowolony uśmiech. - Ty naprawdę się tym przejąłeś – powiedział nagle. - Jesteś większym chujem niż zazwyczaj. Poważnie przestraszyłeś się, że będę teraz chciał z tobą chodzić? – nie chciał się z niego nabijać, ale nie umiał powstrzymać odrobiny rozbawienia w głosie. - Leand… Mówią na ciebie jakoś inaczej? Może jakaś krótsza wersja? – spytał nagle, jakby mógł narzekać na cudze imiona. Nie miał jeszcze pojęcia, że ta krótsza wersja niedługo stanie się jego ulubionym słowem. Że będzie je wzdychał, wołał i wypowiadał setki razy i nawet po latach, kiedy będzie wściekły, nie będzie umiał wypowiedzieć go bez chociaż cienia tej dawnej czułości. Nie miał też pojęcia, że prawie wszystko, co zaraz powie, było kłamstwem, ale chwilowo jeszcze brzmiał na całkowicie przekonanego: - Możesz spać spokojnie, nie zakochałbym się w tobie nawet gdybyś mnie przeleciał i mielibyśmy całować się codziennie do końca odwyku. Nie dlatego, że jest coś z tobą nie tak, ale ja naprawdę mam na głowie inne rzeczy, okej? Przede wszystkim miło byłoby nie zaćpać się od razu po wyjściu, a dojście do tego stanu będzie wymagało ode mnie trochę wysiłku, więc zajmuję się raczej tym. I, bez urazy, ale drugi nałogowiec jest ostatnią osobą, z którą chciałbym się trzymać za rączki i fiuty. Poważnie, możesz się uspokoić – zapewnił go, wracając do wysypywania na barierkę tytoniu z coraz bardziej rozwalonego papierosa, którym się bawił.

leander burkhart
ambitny krab
nick autora
brak multikont
kardiochirurg dziecięcy — cairns hospital
38 yo — 999 cm
Awatar użytkownika
about
Send somebody to me tonight
send somebody bolder
send someone not likely to break
send someone who’s older
send a soldier.
- Nic ci nie powiem - odparł krótko, wciąż wychodząc widocznie z założenia, że im mniej szczegółów z jego osobistego życia pozna Bear, tym lepiej. I im mniej będą mieli punktów wspólnych - bez trudu mógł sobie wyobrazić, jakie szkody mógł wyrządzić informacją o tym, że pracowali w podobnej branży. Wtedy mieliby więcej wspólnych tematów, spędzaliby więcej czasu, gadając na tym balkonie i… nie, nie, nie. Widział, dokąd to zmierza i nie zamierzał dawać się w to wciągać. Po jego, kurwa, trupie.
Albo po trupie Beara, bo gdy ten skończył opowiadać o swoim samobójstwie i Tammy, przyglądał mu się przez chwilę w zamyśleniu. Zaciągnął się raz jeszcze i powiedział: - Okej, mam kilka przemyśleń - zapowiedział. - Po pierwsze, ja dalej uważam, że Tammy bije swojego męża. Albo tylko go smaga bacikiem, jeszcze nie podjąłem decyzji. Po drugie, to kwestia sporna: ja bym powiedział, że większym frajerstwem jest zabijać się po odwyku, bo wtedy to będzie wyglądało, że, nie wiem, nie poradziłeś sobie z życiem poza ośrodkiem? No i będzie więcej zamieszania z tym, kto musi cię znaleźć, problem dla sąsiadów, będzie jebać na klatce schodowej i tak dalej, tu byłoby łatwiej - śmieszne, z automatu założył, że zwłoki Beara czekałyby samotne w mieszkaniu, jakby nie miał nikogo, kto od razu mógłby się zaniepokoić brakiem kontaktu. - Po trzecie, masz o sobie nieproporcjonalnie wysokie mniemanie, nie jesteś aż tak ciekawy, żebyśmy gadali o tobie na każdej terapii, tak naprawdę każdy i tak czeka tylko, żeby opowiedzieć o swoim gównie z dzieciństwa - wzruszył lekko ramionami. Kolega-samobójca to oczywiście przykre, ale bez przesady, matki same się nie wymieszają z błotem.
- Nie jestem - zaprotestował od razu, a zaraz potem nie pozostało mu już nic innego jak tylko przechylić lekko głowę, patrząc na Beara z miną pod tytułem nawet nie próbuj. - Nie - odparł na pytanie o swoje imię, a potem westchnął bardzo ciężko. - Aha, czyli… ty jesteś z tych wylewnych? - upewnił się, patrząc na Beara z czymś, co mogło być zarówno dystansem, jak i delikatną niechęcią. Wzruszył wreszcie ramionami i oparł się o barierkę. - No dobra. Po pierwsze, na twoim miejscu byłby ostrożny, mogę się okazać świetny w łóżku - wcale nie, ale Bear jeszcze nie wiedział. - Po drugie… zanim zacząłem odwyk, rozstałem się z kimś. Moja partnerka nie tyle mnie rzuciła, co po prostu ode mnie uciekła. Nie przesadzam: wróciłem kiedyś, a w domu nie było ani jej, ani dziecka, od tej pory nie odbiera telefonu, nie odpisuje na wiadomości i ja nie mam nawet pojęcia, gdzie oni, kurwa, są. Laura nie jest… pizdą, zrobiła to, bo to ze mną nie dało się wytrzymać. Więc tak jak chętnie potrzymałbym cię za tego fiuta, to wolałbym tego jednak nie robić. Ani sobie, ani tobie - sądził, że opowiada Bearowi właśnie, czemu lepiej z nim nie randkować, ale może niechcący wyszła z tego historia o złamanym sercu i utraconym zaufaniu.

bear hendricks
you had me at ho ho ho
sekunda
tove, carson
lorne bay — lorne bay
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
My life was a storm, since I was born
How could I fear any hurricane?
- Myślałem, że jesteś lekarzem, ale gdybyś był, nie mógłbyś się powstrzymać przed pochwalaniem się – odparł, brzmiąc bardzo pewnie. Trochę chciał go podpuścić, ale trochę też po prostu korzystał z okazji do ponabijania się z lekarzy, tak dla czystej rozrywki.
- Myślisz? – zmarszczył czoło, ewidentnie nad czymś się zastanawiając, nie raczył jednak określić, czy chodzi o bijącą męża Tammy czy jednak o kwestię jego samobójstwa i tego, jak mało znaczące by było. - Spokojnie, mam gdzie umierać tak, żeby mnie szybko znaleźli – zapewnił go z rozbawieniem. Miał w tej kwestii przynajmniej kilka opcji, mógł nawet wybrać, czy pójdzie do kogoś, kto potencjalnie wesprze go w trzeźwości, czy jednak wybierze się prosto do brata, który chętnie podzieli się towarem nieznanego pochodzenia. - Ty też? – zainteresował się. On sam wcale nie czekał na opowiadanie o swojej matce, chętnie omijał swoją kolejkę nawet podczas początkowej rundki. Poza tym, gdyby zaczął opowiadać, mogłoby mu nie wystarczyć jednego spotkania.
Nie wiedział, czy jest z tych wylewnych, ale zanim zdążył się zastanowić, Leander najwyraźniej postanowił dołączyć do tej grupy i podzielić się z nim swoją historią. Przez większość czasu bardzo próbował nie wyglądać na zaskoczonego, głównie po to, żeby go nie spłoszyć. Nie spodziewał się ani partnerki, ani tym bardziej dziecka, ale pod koniec po prostu strzepnął tego masakrowanego przez siebie papierosa na ziemię i uznał, że to pora na drugiego zapalonego naprawdę. Zaciągnął się i chwilę milczał, aż wreszcie pokiwał głową ze zrozumieniem. - Wyglądasz, jakbyś był świetny w łóżku – zapewnił go uprzejmie na początek. - To strasznie chujowa historia. Ale wierzę, że faktycznie nie dało się z tobą wytrzymać – stwierdził po chwili. Przecież nie będzie udawał, że nie potrafił sobie wyobrazić, że od uzależnionego typa można było uciec bez słowa ani zapewniał go, że nie, przecież jest takim super chłopakiem. - Bardzo doceniam też, że myślisz w tym wszystkim o mnie, ale ja naprawdę nie muszę z tobą niczego wytrzymywać, bo – powtórzę – nie jestem i nie planuję być twoim chłopakiem. Z całym szacunkiem, ale możemy się pieprzyć, możemy dalej razem palić i nie zrobi mi to większej różnicy pod względem naszej… relacji. A przynajmniej jeszcze chwilę temu by nie zrobiło, teraz się zareklamowałeś i faktycznie będę się zastanawiał, co mnie omija – wzruszył ramionami. Bear nie był jakimś szczególnym romantykiem, uprawiał sporo niezobowiązującego seksu, ale może niekoniecznie dlatego, że lubił nie wiedzieć, z kim idzie do łóżka – był to raczej kolejny sposób na rozładowanie emocji. A teraz żadnego innego (poza paleniem) nie miał i chętnie by skorzystał, skoro zabraniali mu brać i pić, ale to też nie tak, że od tego zależało jego życie. Nie był jeszcze ani trochę gotowy na branie pod uwagę perspektywy emocjonalnej, więc radośnie zatrzymywał się na tej fizycznej i do bólu egoistycznej. Szczególnie, że chętnie dopytałby trochę o tę Laurę i cała resztę, ale miał dziwne wrażenie, że ciągnięciem tematu raczej się narazi.

leander burkhart
ambitny krab
nick autora
brak multikont
kardiochirurg dziecięcy — cairns hospital
38 yo — 999 cm
Awatar użytkownika
about
Send somebody to me tonight
send somebody bolder
send someone not likely to break
send someone who’s older
send a soldier.
- Albo bałbym się mezaliansu i nie przyznałbym ci się, żebym nie miał potem przypału, że rozmawiałem z ratownikiem medycznym - zauważył uprzejmie. Tak naprawdę nigdy nie poświęcał szczególnie dużej uwagi tej konkretnej grupie, ale skoro już jednego spotkał, nie widział powodu, dla którego miałby trochę z Beara nie poszydzić. Przyglądał mu się jeszcze chwilę w milczeniu, chyba gotów zaakceptować, że to, że nie chciał przyznać się ludziom z odwyku do tego, gdzie pracował, miało jeszcze jedno dno - zwyczajnie się wstydził. Zwykle jego praca - na imprezach, na kiepskich pierwszych randkach - robiła jednak na ludziach pewne wrażenie. A teraz, gdy siedział zamknięty z innymi narkomanami, stanowczo zbyt długo nie obcinał włosów i nieco zbyt mocno wkręcił się w programy, jakie oglądał w telewizji pierwszy raz od jakichś piętnastu lat, czuł się trochę… upokorzony na samą myśl, że miałby się ujawniać jako kardiochirurg. Jakby ktoś taki nigdy nie powinien tu trafić. Westchnął więc, bardziej do siebie niż do Beara, po czym powiedział: - Rozcinam dzieciom klatki piersiowe i operuję im serca - powiedział, strzepując popiół tym razem grzecznie do kubeczka. - Uznałem, że “kardiochirurg dziecięcy” może być za trudnym słowem - dodał jeszcze, ale miał jeszcze na tyle wstydu, żeby nie wyjaśnić, czy to z powodu zawodu, czy po prostu uważał Beara za idiotę.
- Matki? - upewnił się i mocno zmarszczył czoło, zanim pokręcił głową. - Och, nie, opowiadanie o matkach jest strasznie frajerskie - jego była całkiem w porządku, nie zmuszała go przecież, żeby chlał ponad miarę i nie wpychała mu narkotyków do ręki, nie zamierzał więc dostosowywać się do obecnej mody i kurwić na nią.
Uniósł brwi, jakby zastanawiał się przez chwilę, czy powinien się obrazić, ale ostatecznie wzruszył tylko ramionami, może trochę bezradnie, jakby zgadzał się z Bearem (co do tego, że nie dało się z nim wytrzymać, a nie do tego, jak wyglądał). - Nie będziemy się pieprzyć - powtórzył mu raz jeszcze, czując się trochę, jakby powiedział za dużo i wpadł w tarapaty - na litość boską, on przecież kłamał, mówiąc, jaki z niego fantastyczny ruchacz. - Też dlatego, że trzeba ze mną chodzić, skoro nie będziesz moim chłopakiem, to i seksu nie będzie - wyjaśnił, choć wyglądał trochę tak, jakby chciał dodać: skoro NA SZCZĘŚCIE nie będziesz moim chłopakiem. - Ale myślę, że gdybyś poprosił, Tammy chętnie potrzymałaby cię za fiuta na tej grupie - nie zamierzał być psem ogrodnika, okej.

bear hendricks
you had me at ho ho ho
sekunda
tove, carson
lorne bay — lorne bay
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
My life was a storm, since I was born
How could I fear any hurricane?
- Nie martw się, dobrze to wypowiedziałeś – pochwalił go, uśmiechając się jak człowiek zadowolony z własnego żartu. Osobiście naprawdę nic nie miał do lekarzy, przynajmniej kilku w swoim życiu nawet lubił, ale przecież nie powie Leandrowi dojrzale, że to luz, po prostu jego nudziłaby ta praca i mogą lubić różne rzeczy. - Czemu akurat dziecięcy? – nie powstrzymał się przed spytaniem. Nie widział go już w roli ojca, tym bardziej nie pasował mu więc do kogoś, kto uśmiecha się do dzieciaków na oddziale, ale akceptował, że zupełnie nic o tym typie nie wie. I, nie ukrywał, był co najmniej zaintrygowany.
A kiedy już ustalili, że żaden z nich nie chciał opowiadać na grupie o swojej matce (ze skrajnie różnych powodów, ale chwilowo nie miało to większego znaczenia), Bear mógł po raz kolejny uśmiechnąć się pod nosem. - Mówiłem ci już, że okej, znajdę tu sobie inne rozrywki – przypomniał mu i przeciągnął się. - Nie wyglądasz na takiego, ale oczywiście szanuję – zapewnił, kiedy okazało się, że Leander przynajmniej próbował brzmieć na porządniejszego od niego. Zupełnie go to też nie dziwiło, Bear spędził większość życia w przekonaniu, że inni ludzie prowadzą się lepiej niż on pod każdym względem i chociaż został ucywilizowany w rodzinie zastępczej, która miała prawdziwy dom i prawdziwe łóżko w pokoju, wciąż czuł się w świecie trochę jak puzzel wrzucony z innego zestawu. - No i nie wyglądasz też na czyjegoś ojca, kogoś, kto był w długim związku i chirurga dziecięcego, więc akceptuję, że źle cię oceniłem. Nie wiem, może to te włosy? – zmarszczył czoło, przyglądając mu się uważnie, jakby faktycznie długość czyichś włosów była ściśle związana z jego stanem cywilnym, zawodem i liczbą posiadanych dzieci. - Myślisz? Świetnie, jutro ją o to spytam – zapewnił w kwestii Tammy, skoro tę jedną znajomą mogli mieć jednak wspólną.

leander burkhart
ambitny krab
nick autora
brak multikont
kardiochirurg dziecięcy — cairns hospital
38 yo — 999 cm
Awatar użytkownika
about
Send somebody to me tonight
send somebody bolder
send someone not likely to break
send someone who’s older
send a soldier.
- Łatwiejszy dostęp do siedemnastolatków - odpowiedział z kamiennym wyrazem twarzy i mógł mieć pewnie tylko nadzieję, że nikt ich nie podsłuchuje z sąsiedniego balkonu i nie postanowi zadzwonić teraz na policję, nawet jeśli, no cóż, nie byłby to najbardziej bezpodstawny donos w historii. Oczywiście: przez to, co sam właśnie powiedział, a nie dlatego, że Leander leciał na jakichś dużo młodszych od siebie ludzi (no cóż, przynajmniej jeden doktor Jake musiał). Nie tylko nie leciał, ale też szybko zdziadział - przez to, że na oddziale dziecięcym rzeczywiście zdarzało mu się przyjmować licealistów, a w pracy ciągle spotykał głupich stażystów, większość ludzi przed trzydziestką z góry uznawał za niepoważnych. Ciekawe, czy Bear skończył już trzydziestkę? Jeśli nie, wiele by to wyjaśniało.
- Dlaczego? - spytał po prostu, a gdy uświadomił sobie, że jego pytanie mogło nie być jasne, doprecyzował: - Dlaczego mówisz, że nie wyglądam, a nie, dlaczego szanujesz.
Potem nie zostało mu już jednak nic innego jak tylko zmarszczyć mocno czoło, patrząc na Beara, jakby naprawdę był niepoważnym przedtrzydziestolatkiem. Nie potrafiłby powiedzieć, co go zaskoczyło bardziej: myśl, że ktoś inny mógł potraktować jego związek z Laurą jako długi, kiedy w głowie Leandra, zwłaszcza teraz, głównie wychowywali razem dziecko; czy może pomysł, że był w związku z tylko jedną osobą - bo może to nie świadczyć o Leandrze najlepiej, ale Salmę, swoją licealno-studencką miłość, do tej pory traktował jako dużo poważniejszą relację niż romans z mamą Henry’ego, który niechcący zakończył się wpadką. - Nie będziemy rozmawiać o moich włosach - zastrzegł, bo może nawet on wiedział, że to, co z nimi wyprawiał, to już przegięcie.
Pokiwał głową w odpowiedzi i zgasił drugiego papierosa. - A jak nie, to przynajmniej cię posmaga batem - obiecał mu.

bear hendricks
you had me at ho ho ho
sekunda
tove, carson
ODPOWIEDZ