kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
- I Barney’a i Robin - rzuciła pod nosem, oczywiście nawiązując do HIMYM. No ale hej, no nie zamierzała aż tak się wygadywać ze wszystkich swoich tajemnic. Przed Lukiem też możliwe, że kiedyś będzie musiała gdzieś spierdolić, więc nie ma co sobie zamykać drzwi. A San Blas to przecież przepiękny archipelag żeby w nim zamieszkać i żyć. Grunt to opracować plan. A teraz najwyraźniej życie podpowiadało Cami całkiem niezły sposób na dekoncentrowanie Luke’a i ucieczkę od tematów finansów i długów. Tak, to na pewno jej się przyda! - Mam teraz powiedzieć, żebyś mi dał klapsa? - i zagadnęła, początkowo też tym tonem, ale pod koniec nie wytrzymała i prychnęła śmiechem. - Boże człowieku jak mam nie myśleć, że sprowadzasz kiłę i mogiłę, skoro z daleka czuć twoją desperację, a one właśnie na to się dają złapać - podsumowała, bardziej żeby mu dopiec, niż faktycznie mając takie zdanie o jego one night standach. Zresztą, był barmanem, a to kręciło napalone laski, te ładne też. Nie był też przecież brzydki, ani nieatrakcyjny.. no swoje widziała już, okej.
- Owłosienie akurat oznacza więcej testosteronu, nie spotkałam jeszcze kobiety, która by na to narzekała. To że ty golisz swoją klatę, bo przeczytałeś w Bravo girl że to jest hot, to twoja sprawa - no nie wiedziała co tam dokładnie robił w łazience ze swoją klatą, ale nieważne. Owłosieni faceci potrafili być hot, okej.
- Luz i tak używam twojego - podsumowała jeszcze, oczywiście odruchowo. I jeśli Luke na to zapytał ‘co’, to oczywiście od razu odpowiedziała ‘co?’, z pełną konsternacją na twarzy.
- Ale jesteś naiwny - podsumowała krótko, bo już ona ma oko do cycków, okej. Sporo w swoim życiu zmacała, no i miała własne, wiadomo że z niej lepsza specjalistka niż z niego. - I sam go sobie zepsułeś. Przestań mnie nachodzić w środku nocy - i dodała, bo oczywiście, musiała stanąć w swojej własnej obronie. No ważna sprawa!
A potem zaczęły się dziać rzeczy ważniejsze, jak gapie… to znaczy zbieranie się do weterynarza i podróż do niego. Tak, na tym powinni się skupić!
- Blablabla, lepiej skup się na drodze dziadku, bo przejedziesz na czerwonym - no odbiła piłeczkę, kiedy ruszał i westchnęła ciężko. - Tak tak, oczywiście, nie ma nic bardziej męczącego niż obracanie kółkiem i wciskanie pedałów. To się nazywa poświęcenie w życiu, większość prawdziwych mężczyzn nie jest w stanie przejść tej niesamowicie trudne próby. Próby ostatecznej - no i oczywiście sobie sarkastycznie go podsumowała, udając że totalnie pochyla się nad niego bolestkami.
- Sam se zapnij pasy i lusterko popraw, no stąd widzę że krzywo je ustawiłeś - i oczywiście, nie zamierzała mu pozostać dłużna. - A teraz chodź i nie marudź - podsumowała, jak wysiadali już pod lecznicą. - I nie rób nam tam wstydu, trzeba zrobić dobre wrażenie, bo potem będą nas jebać na kasę - i dodała, a jak wiadomo, tylko Cami mogła go jebać na kasę, co nie.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
No cóż, Luke w tamtym okresie był facetem, któremu w głowie były głównie laski i ruchanie. Był jak taki… no, pies Pawłowa. Słyszał „klaps” i od razu nawiedzały go wizje jego i Cami w łóżku. I nie oszukujmy się, on nie szukał w swoich dziewczynach głębi. No chyba takiej, o które była już mowa heh. I stojąc za barem nawet specjalnie się nie starał za wyjątkiem delikatnego flirtu, bo rzeczywiście było w pracy barmana coś, co te laski kręciło. Barmani byli takim złotym graalem na imprezach w klubie. A on nie miał skrupułów, żeby to wykorzystywać. I dopiero jej parskniecie śmiechem trochę go przywróciło na planetę Ziemia, bo… tak, chciałby dać jej tego klapsa. – Pff, przecież wyczułem od razu, że robisz sobie jaja. Wcale na mnie nie działają takie teksty – odparł oburzony. – A poza tym to nie jest desperacja, tylko… bogata wyobraźnia. Od kiedy to jest wada – dodał prychając jeszcze na podsumowanie. Klapsy, klapsy, przecież wiedział, że sobie żartowała… pff pff.
– Nie wszystkie kręci dywan na klacie. Jeszcze mi powiedz, że włosy na plecach są seksi, skoro lubisz takich niedźwiedzi – prychnął. On tam nie miał bujnego owłosienia, a to które miał to golił, no bo kto mu zabroni. To już nie te czasy, kiedy mogło to wzbudzać niepokój, a jemu było przynajmniej wygodnie. No i tak, scenka z dezodorantem naprawdę mogła tak wyglądać.
– „Przestań mnie nachodzić w środku nocy” to dobry tekst do użycia, kiedy pies się zrzyga i będziesz chciała, żebym jechał z tobą wtedy do weta – zauważył. Nie to, że jeszcze nie wiedział, że taka sytuacja faktycznie będzie miała miejsce w przyszłości i Luke faktycznie z nią pojedzie na ostry dyżur dla piesków.
– Blablabla babciu, przestań mi tu biadolić za uchem, bo ledwo słyszę radio przez to twoje gadanie – odpysknął i nawet podgłosił, z czystej złośliwości oczywiście. Żeby ją zagłuszyć. To nic, że oczywiście musiał jej odpysknąć, więc musiał teraz przekrzykiwać się z radiem. -Taaa? To skoro to takie proste i przyjemne, to wytłumacz mi proszę, dlaczego sama teraz nie siedzisz za kółkiem! – oczywiście, że nie mógł jej słów pozostawić bez żadnego komentarza. Bo nie.
– Ostatni raz gdziekolwiek z tobą jadę – podsumował podczas wysiadania. Oj tam, tylko jeszcze przejadę z tobą pół Europy i to już będzie naprawdę koniec! – Czekaj, masz hajs? Ja nie mam, zbieram na nowy gramofon. Ten mój trochę mi rysuje płyty, serio, ostatnio zauważyłem, że jeden dźwięk się skiepścił na The Smiths – stwierdził przytakując poważnie głową. To był poważny człowiek z poważnymi wydatkami. A nie jakieś tam weterynarze, pfff.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
No fakt, że Cami zdecydowała się to powiedzieć właśnie takim tonem, trochę go usprawiedliwiał. Poza tym no nie była idiotką, przecież czuła, że między nimi jest.. coś. Jest przyciąganie, chemia, napięcie i że ciągnie ją do niego, ale jednocześnie się tego dziwnie obawia, jak nie ona. Bo przecież nigdy nie miała problemu z przygodnym seksem, z pójściem za ciosem, kiedy ktoś jej się spodobał i kiedy mieli dobry vibe. Teoretycznie powinna go po prostu ruchnąć, mieć to z głowy i zapomnieć po tygodniu. No może nie aż tak, ale wciąż, zawsze się dystansowała. A tu miała opory, których nie potrafiła, ani nawet nie próbowała sobie wyjaśnić.
I no rzuciła mu znudzone spojrzenie, kiedy wyparł się desperacji i udawał, że od początku sobie żartował. No nie z nią te numery! Zresztą, jej też się zrobiło jakoś tak śmiesznie w dole brzucha od jego spojrzenia…
- Golenie klaty, mocna ocena ciał innych mężczyzn. Jesteś pewien, że nie jesteś gejem? Sypianie z laskami tylko w nocy, jak się napierdolisz, no i twoja absolutna obsesja na punkcie penisów, seksu i porównań… - no pokręciła głową, z udawaną troską, bo oczywiście że to była bardzo smutna sytuacja! I wcale go nie podpuszczała. Po prostu brzmiało to jakby miał swoje kompleksy i chciał uciec w seks przed światem. Ciekawe skąd wiedziała że taka powinna być diagnoza, heh. Uciekinierka numer jeden.
- Tak tak, od razu zarzyga pół chaty, obsika każdy kąt, podrapie każdą ścianę, a w ogóle to w nocy sprowadzi na chatę całe stado innych psów na imprezę i zrobi się psia meliniarnia - podsumowała tak, jakby totalnie to było możliwe i prawdopodobne. Poza tym pewnie nie dramatyzowałaby po pierwszym rzygu, a raczej bardziej regularnym, więc jeszcze wtedy miała się za rozsądną psią matkę.
- To może czas w końcu umyć te uszy, na pewno wpadają ci tam regularnie te wszystkie produkty, których używasz do włosów - okej, ciśnięcie mu było silniejsze od niej. - Nie chcę cię martwić, ale dwa pasma ci odstają - i dodała, oczywiście nie mając pojęcia, czy faktycznie coś tam się z jego fryzurą działo, bo nawet aż tak dokładnie nie spojrzała, po prostu chciała go ukłuć.
- Bo się tam wepchnąłeś? Potem ja wsiadam za kółko - i zdecydowała, bo nie miała z tym problemu. Nawet mogli używać jego samochodu na zmianę i no generalnie chyba wtedy podjęła, że będą to robić.
- Przestań dramatyzować, nawet nie widzisz jak ładnie i grzecznie Harry siedział, ani nie piszczał, ani nie obsikał ci siedzenia. No aniołek! - oznajmiła, oczywiście chwaląc pieska. A potem wywróciła oczami - czy możemy najpierw się zająć dzieckiem, a potem narzekać? Nie ma czasu, weterynarz czeka - i ofuczała go, tak jakby byli tam na jakąś emergency wizytę, a nie po prostu kontrolną. - Zabawki mu się psują, słyszałeś to? Pewnie sam też zamiast iść do dentysty by sobie odkładał na nową chustkę na szyję, żeby zakryć, że mu się ząb psuje - i mruknęła zirytowana… a potem przekroczyła drzwi gabinetu i uśmiechnęła się słodko i uroczo do obsługi - Dzień dobry, my z wizyty zapowiedzianej telefonicznie, nawet otworzyłam mu już tutaj kartotekę, Dirty Harry o’brallaghan-Winfield - i przedstawiła go, a potem poszła razem z psem do gabinetu. I tak, kartoteka była już gotowa, a karta Luke’a podana jako środek płatności. Heh.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke bardzo uparcie odpychał od siebie myśli o tym, że między nimi rzeczywiście jest ten rodzaj chemii, przez który człowiek zaczyna nagle uparcie myśleć tylko o tej jednej osobie. Przez który w pokoju pełnym ludzi rozgląda się w poszukiwaniu tej jednej osoby, by móc wymienić z nią spojrzenia. Ten rodzaj chemii, który sprawiał że codziennie rano z ochotą kręcił się po kuchni nadziei, że natknie się na tę drugą osobę, by móc sprowokować dyskusje na mało ważne tematy tylko po to, by po prostu spędzić razem trochę czasu. Luke wiedział, jak cholernie niebezpieczne to było. O wiele bezpieczniejszą opcją było natomiast ruchanie lasek z łapanki, o których zapominał już kolejnego ranka.
Słuchał jej kolejnych słów marszcząc czoło. – Że co kurwa? – oburzył się. – Po pierwsze, to niech każdy goli sobie co chce. Po drugie, skończ współpracę z Instytutem Badań z Dupy, bo nie sypiam z laskami tylko nocami i nie tylko po pijaku. A po trzecie, to się odwal – odpysknął. Oczywiście, że ukrywał przed światem to, że czuł się gorszy od absolutnie każdego. A już na pewno od tych ludzi, których starzy nie wyjebali do śmietnika. A seks był dobrą formą podbudowywania ego i pewności siebie. No i był cholernie przyjemny, o czym chyba nie trzeba wspominać.
– Tak, i będą razem wciągali rozsypaną mąkę – potwierdził wywracając oczami. Luke nie chciał psa i koniec kropka. Oczywiście musiał to teraz wyraźnie zaznaczyć, żeby Cami miała mu co potem wypominać, kiedy zostanie jego i Harry’ego razem w łózku.
– Jasne, jasne. Nawet jeśli, to co z tego, mam z tym totalny luz – rzucił niby nonszalanckim tonem, ale w międzyczasie zerknął ze dwa razu we wsteczne lusterko, żeby obczaić, czy na pewno coś mu tam nie odstaje. Nic nie zauważył, ale przejechał dłońmi po włosach, zapobiegawczo…
– Kim kurwa? Dzieckiem? – oburzył się. – To nie jest żadne dziecko, tylko szczur ze śmietnika. Wzięłaś na chatę jakąś przybłędę i teraz mi wmawiasz, że to moje. No way – ględził w drodze do gabinetu. A potem wywrócił oczami słysząc jej słowa o nowych zabawkach. – Odkładam na co mi się podoba, a dzisiaj tylko cię grzecznościowo podwożę. Jak będę chciał to przeznaczę całą pensję na kurs medytacji z mędrcem Kwaasanahem i chuj ci do tego – warknął tuz przed wejściem do przychodni, a kiedy już znaleźli się w środku, to oczywiście posłał recepcjonistce firmy uśmiech numer 3. I uśmiechał się tak, dopóki nie usłyszał swojego nazwiska. – Że co znowu? Niby w którym momencie uznałem go za swoje i dałem mu swoje nazwisko, hę? – zmarszczył brwi, po czym odwrócił się ponownie do recepcjonistki, znowu posyłając jej przemiły uśmiech. – Koleżanka się pomyliła i podała złe dane pieska. On nie nazywa się Dirty Harry O’brallaghan-Winfield, proszę to wykreślić. Prawidłowe dane to Dirty Harry O’bralla…field. O’brallafield. Tak proszę wpisać o tu do rubryczki – wychylił się za kontuar i pokazał co trzeba. Oczywiście nieświadomy, że on był sponsorem tej imprezy. No a potem ruszył do gabinetu, wzdychając ciężko.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
No tak było w teorii, co nie, Jak się udawało, że coś nie istnieje, to przecież magicznie przestawało to istnieć! Wliczając w to tęsknotę, potrzebę bliskości i… no całą tą resztę gówna, która wymagała od człowieka zdjęcia w dół swojej osłony, obniżenia murów obronnych i narażenia się na zranienie. A czasem nie takie pierwsze i nie z takiej nowej strony. Ale życie.. no życie było krótkie, tak. Czasami warto było podejmować pewne ryzyka i jednak… no ale oczywiście, Cami wolała uciekać. I udawać, że coś nie istnieje. A potem robi głupoty, zanim do niej dotrze, że to bez sensu.
- Poprawić ci lusterko, luzaku? - zapytała niewinnie, bo oczywiście wyłapała jego spojrzenie. I no łatwiej się było z nim w tym aucie kłócić, niż patrzeć jak zacisnął ręce na kierownicy, jak łapał za drążek biegów, czy napinał nogę, żeby dosięgnąć pedału. A jednak trochę jej wzrok tam uciekał… odrobinę.
- Ty sam jesteś szczurem i przestań tak o nim mówić! Wcale nie jest ze śmietnika, przebywał tam tymczasowo i śmietnik go nie określa jako człowieka! - No aż się oburzyła, okej - to znaczy psa! - i poprawiła zaraz, bo faktycznie trochę się zaplątała w to wszystko. I cóż za śmietnikowa rodzina. Luke ze śmietnika, pies ze śmietnika, rzeczy Cami też na jakiś czas trafią do śmietnika. idealnie dopasowani.
- No i super, życzę tobie i temu mędrcowi Kwakakaszka dużo szczęścia wspólnego i radości w życiu - prychnęła, oczywiście już mając wizje, że Luke z czystej złośliwości sprowadza im jakiegoś mnicha na chatę. - Będę miała z kim grać na konsoli jak ty będziesz wyczuwać kamienie i ziemię pod swoim tyłkiem - i dodała, oczywiście nie mogąc się powstrzymać. A potem wywróciła oczami na jego podlizywanie się i westchnęła ciężko, a potem.. no potem zmarszczyła brwi, bo jednak nie powiedział tylko jej nazwiska. I dlatego trzepnęła go w ramię dla zasady, no ale była nieco skonsternowana. - Ale z ciebie straszny osioł - i dodała jeszcze, aż nie weszli do środka i nie zajęli się rozmową z wetem. I nie będę przedłużać w sumie, bo pewnie było to bardzo formalne, mierzenie, sprawdzanie jak tam jego zęby, jak tam jego temperatura, jak tam jego uszy, serce i oczy. I pewnie pobrali mu też krew do pełnych badań, żeby się upewnić, że wszystko gra i nie ma jakiejś poważnej choroby. Sprawdzili jeszcze czy ma czip i zaszczepili go pewnie też na wściekliznę. No a potem pewnie mu wyczyścili uszy i powiedzieli że to tyle. Więc Cami razem z Lukiem wyszli, ona chwile pogadała z babką przy ladzie i wzięła też tabletkę na odrobaczenie zgodnie z zaleceniem lekarza i coś na ewentualne kleszcze, które nie wiem czy są w Australii, ale jeśli tak, to trzeba zadbać o psiaka. A potem poszli do samochodu i Cami oczywiście wzięła mu kluczyki z kieszeni z lekkiego zaskoczenia, kiedy znalazł się przy drzwiach kierowcy i zamierzał je otworzyć. A jak Luke się odwrócił, ona lekko straciła równowagę przez ten ruch, więc zarówno ona jak i pies na jej rękach, przylgnęli do klat Luke’a. - Okej, weź Harry’ego, teraz ja prowadzę - i odpowiedziała od razu, chociaż była nieco zdekoncentrowana przez tą nagłą bliskość. Zacisnęła rękę na kluczach i oparła pięść o jego bark, żeby się odsunąć, ale… ale jakoś zamiast to zrobić, złapała się na patrzeniu na jego usta. - Nie upuść go teraz - i dodała ciszej, na moment przenosząc wzrok na jego oczy i czując pod ręką nie tylko jak napinają się jego mięśnie brzucha, ale i jak przyspieszyło mu bicie serca. To znaczy tą ręką, którą trzymała psa zawiniętego znowu w ręcznik, ma się rozumieć. I którą opierała na jego ciele, czekając aż on przejmie psa.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Oczywiście. To była pierwsza zasada ludzi bojących się zaangażowania w jakąkolwiek relację. Ignorowanie tego kołatania serca, kiedy widzisz drugiego człowieka i wmawianie sobie, że to efekt wypicia zbyt wielu kaw. Wmawianie sobie, że ta pustka którą czujesz to tylko efekt tego, że od dwóch dni z nikim nie byłeś. No i nie zapominajmy o starym, dobrym zapijaniu czarnych myśli. Bo choć Luke był wtedy trzeźwy, przez trzeźwość rozumiał jedynie to że nie brał dragów. Ale alkohol był w jego życiu obecny od wielu lat i stał się jego dobrym przyjacielem i powiernikiem, któremu mógł powiedzieć wszystko, a następnego dnia oboje już nie pamiętali o tych rozterkach.
No i pozwolę sobie zrobić przeskok, bo tu jadą na wizytę, na końcu posta już po tej wizycie są. A tu rzeczy się działy niestworzone, bo kiedy byli obok siebie to cóż, ciężej było ignorować to, że coś między nimi wisiało. Oczywiście dla zasady odpysknął jej, że sama jest jak ten osioł, a u samego weta co chwilę jej mówił, że źle go trzyma, że nie tak. Dla zasady. Musiał to wszystko robić, żeby utrzymać tę iluzję, że między nimi wciąż jest normalnie. Nawet jeśli jego ciało, które lekko drżało się przy każdym przypadkowym dotyku i przy każdym skrzyżowaniu się ich wzroku, podpowiadało mu zupełnie coś innego.
Jej manewr z kluczykami totalnie go zaskoczył. Ale jeszcze bardziej zaskoczyło go to, jak znowu jej bliskość odebrała mu oddech. Przez chwilę patrzył na nią, kiedy znaleźli się w tym dziwnym uścisku, próbując sobie przypomnieć jak prawidłowo się oddycha. Jakoś odruchowo cały się napiął, jakby jego ciało próbowało nabrać dystansu do tego wszystkiego. Patrzył na nią uważnie, kiedy zjeżdżała wzrokiem na jego usta, czując się trochę tak, jakby właśnie przyłapał ją na gorącym uczynku. Kiedy wreszcie uspokoił trochę oddech… wiedział już, co robić. - Nie próbuj mną dyrygować. Wiem co robię - wymruczał, celowo pozwalając aby dwuznaczność tych słów nad nimi zawisła na dłuższą chwilę. Delikatnie ujął jej dłoń, tę w której trzymała kluczyk i którą opierała się o jego bark. Wplótł palce w jej palce, tak by razem z nią delikatnie nacisnąć na przycisk otwarcia drzwi do auta. Po chwili do uch uszu dotarło piknięcie sygnalizujące odblokowanie drzwi. I przejął psa. Powoli, delikatnie, a dłonią którą przed chwilą wspólnie otworzyli drzwi nacisnął na klamkę auta, lekko się odwrócił i wpuścił psiaka na przednie siedzenie. Kiedy zamknął przednie drzwi do auta, drugą dłoń ułożył na jej talii, po czym obrócił ich oboje w ten sposób, że teraz Cami znajdowała się pomiędzy nim a autem, nie mając w tym momencie przestrzeni na ucieczkę - był tak blisko. Jedną dłoń oparł o dach auta, trochę tak jakby próbował ukryć przed światem to, co zamierzał zrobić. Ostatni raz przesunął kilkakrotnie wzrokiem z jej ust na oczy, czując jak omiata ją jej zapach. I w końcu pocałował ją. Żarliwie, z pasją taką samą, jaką wkładał w te wszystkie próby wyperswadowania sobie tych wszystkich dirty myśli, jakie miał z nią w roli głównej. Dłonią, którą wcześniej trzymał na jej talii, wodził teraz wzdłuż jej pleców, wsuwając ją pod materiał jej bluzki. Natomiast dłoń, którą wcześniej opierał się o dach, odszukał klamkę tylnych drzwi i nacisnął ją, czując się przy tym jak nastolatek, który miał za chwilę odbyć spontaniczny seks na tylnym siedzeniu auta swoich starych.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Stare dobre wyparcie, idealne na wszystko, pasujące do każdej okazji i na każdy dzień. Powinno być sprzedawane w telezakupach, jako produkt w tabletkach numer jeden, na pewno by ktoś na tym zbił fortunę. Do środka dodać jakieś musujące pastylki, żeby odwracały uwagę człowieka od tego co się działo. Idealny plan na biznes, a o co chodzi?
Cami też doskonale wiedziała jak dobrze pomagały w takim unikaniu używek, czy to alkohol, czy narkotyki właśnie. Przecież sama też od nich nie stroniła. Używała je jako środek do zabawy, ale w przeciwieństwie od Luke’a nie uzależniała się od tego uczucia ucieczki przed rzeczywistością, które zapewniały. Bo jej mózg był w tym nawet lepszy. A jednak ciekawa sprawa, bo mogła zawsze od niego uciec, znowu wyjechać, poszukać szczęścia w innym kraju, w innym mieście. A jednak wolała z nim mieszkać.
I tak, on narzekał na nią w gabinecie, ona na niego, że powinien iść poczytać ulotki w poczekalni, skoro ma taki problem z byciem tam. Prawie jak małżeństwo po rozwodzie, a nie współlokatorzy, heh. Poza tym walczyła ze sobą, bo z jednej strony chciała go często pacnąć i pokazać mu, że wie lepiej jak się obchodzić z ich pieskiem, a z drugiej, każdy taki chwilowy dotyk szedł jej w pięty. Więc tak, to wszystko było bardzo rozpraszające, dlatego ucieszyła się, że mogła wyjść na świeże powietrze. Co pomogło jak wiadomo, tylko na chwile, bo potem przez jej ciało przeszedł jakby prąd i na moment odebrał jej dech i trochę też świadomość. Bo miała wrażenie, że wszystko działo się jakby poza nią, i pewnie dlatego mu pozwoliła na sięgnięcie po jej dłoń, na otworzenie samochodu i na późniejsze…. manewry. Chciała nawet spróbować odsunąć się o krok, ale kiedy złapał ją w talii i oparł o samochód, po czym znalazł się tak blisko, że aż zakręciło jej się w głowie…. że ostatecznie sama wyszła mu naprzeciw do tego pocałunku, pomagając złączyć ich usta szybko, intensywnie i owszem, bardzo żarliwie. Przylgnęła do niego i sama powędrowała dłonią wolną od kluczyków i najpierw zburzyła mu nieco jego fryzurę, a potem przesunęła ją w dół, po jego plecach, przez koszulkę drapiąc go paznokciami po plecach. A kiedy on otworzył drzwi z tyłu, ona odbiła się od samochodu i naparła na niego, bo jednak musieli obok tych drzwi przejść. I to ona wepchnęła go pierwszego na tył samochodu, nie przerywając pocałunków… dopiero kiedy oboje znaleźli się w samochodzie, a jej ręce oparły się nad nim na czworakach, oderwała się od niego i zawisła nad nim absolutnie przerażona tym jak bardzo straciła kontrolę. Dlatego spojrzała na niego zszokowana - ja ci dam dyrygować, nie jestem żadnym bębnem ani trąbką, żebyś sobie uderzał swoją pałeczką jak masz ochotę! - no i syrenka odzyskała głos i ojebała go, a co! - Poza tym gówno wiesz, nic nie robisz, tu się w ogóle nic nie wydarzyło, a poza tym spóźnimy się zaraz, więc przestań być wrzodem na tyłku - podsumowała, narzekając i uciekając z tylnego siedzenia. I zamykając drzwi od razu, a potem wsiadając za fotel kierowcy drżąc na całym ciele. - Same problemy z tym facetem, mówisz mu siedź i jedź, a on nie, musi się zachowywać jak kompletny osioł. Harry, zapnij pasy - i poleciła psu, tak jakby miało to jakikolwiek sens. A potem odpaliła auto i ruszyła do tyłu, oczywiście nie zauważając, że przecież był wrzucony wsteczny, a ona chciała jechać do przodu! Ale na jej ślepe szczęście nikt akurat za nimi nie stał, więc samochód przetrwał. A ona zreflektowała się, ruszyła tym razem do przodu, co prawda wyjeżdżając na zakazie, ale nieważne. Grunt, że nie wjechała na główną ulicę pod prąd.
- Niewychowany jaskiniowiec - i podsumowała jeszcze, zirytowana - a jakoś cieknącego kranu w łazience naprawić nie potrafi - i dodała, fucząc i podjeżdżając pod groomera, który był pewnie blisko. I nawet nie wyłączyła silnika, a już brała psa pod rękę i szła z nim do środka, na wizytę, totalnie uciekając od Luke’a i tej całej sytuacji!
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Tak, Lumi xd byli jak małżeństwo po rozwodzie… tylko takie, które nawet nigdy nie brało ze sobą ślubu, rozwodu. Tak naprawdę nigdy nawet nie skonsumowali tego nieistniejącego małżeństwa, a jednocześnie spłodzili jednak małego, włochatego O’brallafielda. Wszystko tutaj działo się zupełnie na opak, na wariackich papierach. A przecież Luke był prostym typem. Nie komplikował sobie relacji z laskami, dopóki one nie zaczynały tego robić. A kiedy zaczynały, to stosował zasadę „thank u, next”. Nie chciał się angażować w żadne dziwne związki, a jednocześnie jego relacja z Cami była tak wciągająca, że absolutnie w to szedł, nie bacząc na wszystkie sygnały ostrzegawcze, jakie wydawała mu jego podświadomość.
Ale na podświadomość nie mógł już zrzucić tego, co działo się potem. Tej wymiany namiętnych pocałunków, pełnych pożądania i pragnienia wzajemnej bliskości. Jego ciało momentalnie puściło, kiedy poczuł jak wpija się w jego usta, jak dotyka jego włosów, karku, jak drapie go po plecach. Mimo, że oboje byli wciąż ubrani, czuł się teraz odsłonięty, czuł to cholernie przyjemne ciepło, jakie od niej biło. Nie protestował ani przez chwilę, kiedy to Cami przejęła batutę w tej ich małej symfonii i kiedy napierała na niego tak, że po chwili leżał już na plecach na tylnym siedzeniu auta, podciągając się łokciami jeszcze wyżej. Aż w końcu ułożył się wygodnie, wciąż namiętnie ją całując, a dłonie układając sobie na jej biodrach, które cóż… miał nadzieję, że zaraz ujrzy w akcji! I kiedy ona zawisła nad nim zszokowana, on również z trudem łapał oddech, wpatrując się w nią uważnie.
– Moja pałeczka… jest teraz pod twoim kolanem. Uważaj – wydyszał ciężko, woląc ją ostrzec przed zrobieniem jakichś niezapowiedzianych ruchów! – Bardzo kiepski dobór instrumentów – dorzucił. Halo, doceniam dobór xd. A potem słuchał tylko dalszej części zjeby, powoli podnosząc się do góry i znowu opierając na łokciach i zastanawiając się, co się właśnie tak właściwie wydarzyło. – Okej… wszystko pod kontrolą. Nic się nie dzieje – stwierdził próbując powrócić do rzeczywistości. Co było cholernie trudne, kiedy zaczęło nim rzucać tam z tyłu, raz do tyłu, raz do przodu. Więc kiedy wylądował prawie pod siedzeniami, udało mu się podnieść i usiadł sobie na środku, wystawiając łeb tam z tyłu pomiędzy dwóch siedzeń.
– Co do chuja, chcesz nas zabić? Żebyś ty była taka biegła przy obsłudze każdej wajchy. No jak jedziesz, zwolnij i zredukuj do czwórki, bo mi sprzęgło zaraz spalisz! – wydarł się na nią, prawie się tam wpychając całkiem do przodu, żeby jej pokazać jak się redukuje biegi. To było jego ukochane auto, okej! A tu szalona baba po prostu wsiadła za kierownicę i jechała jak oszalała. A kiedy usłyszał o jaskiniowcu, obrócił głowę w jej stronę, tak że ich twarze znowu znalazły się taaak blisko… – Wariatka. Naucz się jeździć – wysyczał. – I wyjmuj kluczyk ze stacyjki jak wychodzisz! – jeszcze się wydarł na podsumowanie, po czym wysiadł wkurzony z auta, przesiadł się na miejsce kierowcy, pogasił silnik. I zanim przeszedł do gabinetu groomera, walnął parokrotnie dłońmi w kierownicę, aż w końcu wysiadł i wszedł do środka. – Dzień dobry. Ja na wizytę z tym małym wstrętnym gnomem. I Dirty Harrym, takim małym, słodkim pieseczkiem – dodał miłym tonem do pani fryzjerki, oczywiście posyłając Cami zabójcze spojrzenie. Kiedy fryzjerka zabrała młodego, Luke oparł się o drzwi do jakiegoś schowka i przymknął oczy. – Nie mów do mnie teraz – zapowiedział, na wypadek gdyby Cami chciała się do niego odezwac.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Żarówki dla ciebie i twojej rodziny! No trzeba nad tym zdecydowanie popracować, co nie. I tak, to prawda. Byli w to dziwnie zaangażowani, mimo że przecież nie było nawet w co się angażować. I przecież żadne z nich nie chciało się w to angażować, bo mieli ważniejsze rzeczy na głowie, co nie. Zajęci ludzie, młodzi ale pracujący. Co nie. A do tego teraz rodzice… no chwila stop. Sytuacja była maksymalnie skomplikowana i najwyraźniej żadne z nich nie miało zielonego pojęcia jak właściwie chociaż spróbować to…. odkomplikować. A nawet jeśli któreś z nich próbowało to zrobić, to chyba wychodził z tego jeszcze większy maras niż na samym początku.
No podświadomość to zdecydowanie działała tu na ich niekorzyść i wpędzała ich w te wszystkie tarapaty! Bo nie ma co oszukiwać tutaj, Cami musiała sama ze sobą walczyć właściwie przy ich każdym spotkaniu, przy każdej takiej chwili przypadkowej bliskości. Prawa była taka, że go pragnęła. Nieważne jak bardzo się zapierała przed tym rękami i nogami, łaknęła jego smaku, jego ciepła, jego dotyku i ciężaru jego ciała przed sobą lub za sobą. Jej skóra prawie ją paliła od jego dotyku, wiedziała że tak łatwo byłoby po prostu zsunąć te ubrania i pójść na całość. Zsunąć, bo kto ma czas na powolne rozbieranie, kiedy pragnie się tej drugiej osoby tu i teraz, kiedy samo spojrzenie sprawia, że człowiek zapomina o całym świecie wokół nich. I tym, że byli w publicznym miejscu. Nic się nie liczyło…
A raczej prawie. - Twoja pałeczka niech zostanie na swoim miejscu, bo jeszcze się złamie - podsumowała! Pałeczka dla dyrygenta i pałeczka do grania na bębnach jeszcze się jakoś spinały, a trąbka… no dmuchanie i naciskanie guzików zdecydowanie nie wymagało pałeczek! Chyba że z daleka dyrygujących.. co ja to miałam, ah tak! Cami właśnie robiła to w czym była najlepsza, czyli ucieczka od konsekwencji i własnej głupoty.
- Przestań gadać, tylko mnie rozpraszasz, ty wajcho ty - podsumowała, o co on tutaj za dwuznaczności rzucał! Dlatego wzięła jedną rękę i przycisnęła mu do czoła, żeby odepchnąć go w tył na tylne siedzenie, kiedy jej zaczął gadać na uchem. Jakby to na jakoś super długo miało pomóc…
- I sam się redukuj, ja tu prowadzę, wiem co robię i to lepiej niż ty! - i dodała, marszcząc brwi, nieco w obawie, że zaraz zaczną porównywać swoje umiejętności.. ale jednak w innej kategorii życiowych skili, niż tu teraz gadali.
A potem musiała wiać, bo Luke był zbyt blisko i był zbyt wściekły! - Debil - więc jeszcze mu tylko rzuciła za siebie, jak dorosły człowiek, typowo, który musiał się odgryźć za wariatkę. A potem znalazła się w środku i wzniosła oczy ku niebu. - Mówi o zawartości swoich spodni, ale prosze sie martwić, nie jest to takie groźne na jakiego wygląda - odpaliła, po czym oddała pani fryzjerce psiej Harryego, rzucając mu pod nos, że będzie pięknie i nie wyjdzie stąd na pewno we fryzurze czeskiego piłkarza. No a potem wzięła głębszy wdech, wydech i oczywiście unikała jego spojrzenia.
- Nie zamierzałam nic do ciebie mówić - prychnęła, na moment wychodząc na dwór, żeby złapać trochę świeżego powietrza sobie. A potem wracając do środka, siadając na kanapie dla oczekujących i zakładając ręce na piersi, a potem prawą nogę na swoją lewą nogę. - I nie będziemy o tym rozmawiać. Będziemy rozmawiać o psie. Teraz mamy psa, możesz się z tym w końcu pogodzić? - no dobra, właściwie nie wiedziała czemu to wszystko mówi z pretensją, ale najwyraźniej nie potrafiła wejść w innym tryb teraz, okej.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
A kiedy ona pragnęła jego, on fantazjował o niej. O jej nagim ciele, którego już przecież odrobinę zasmakował. A ta odrobina jedynie pobudziła wszystkie jego zmysły i sprawiła, że pragnął więcej i więcej. Fantazjował o tym, co mogłaby zrobić z nim, z jego ciałem. O tym, co on chciałby zrobić z nią, w jakiej konfiguracji oddać się temu tańcowi wszystkich zmysłów. A to, że akurat teraz byli w miejscu publicznym, jedynie dodatkowo go jarało. Podniecała go myśl o tym, że ktoś mógłby zauważyć jego trzęsące się auto na parkingu przed gabinetem weterynaryjnym. Albo że ktoś niepostrzeżenie zerknąłby przez szybę i zauważył, jak oboje zajmują się sobą, nie bacząc na to co działo się wokół. I był gotów oddać się chwili… nawet, jeśli miało to oznaczać łamiącą się pałeczkę dyrygenta!
– To groźba czy obietnica? – mruknął w tym temacie, bo cóż. Pałeczki nie łamały się od byle podmuchu! I aż się prosi, żeby skomentować do dmuchanie i naciskanie guzków. Trąbki. Zwłaszcza takich guzików, które sprawiały, że instrument wydobywał z siebie dźwięk „G”.
– To mówisz, że moja wajcha cię rozprasza? – spytał unosząc lekko brew, tuż przed tym jak jej dłoń znalazła się na jego czole, wcale nie tak delikatnie sugerując w tył zwrot… ale oczywiście, że po chwili jego głowa ponownie znalazła się między siedzeniami, gotowa do dalszej dyskusji.
A potem znaleźli się u weta, gdzie oczywiście potyczka musiała trwać. Przy recepcjonistce, która musiała słuchać teraz o nie takim znowu małym gnomie Luke’a! – Ochh, nie jest groźne? I mówi to kobieta, która na myśl o tym, że zaraz spotka się z nim oko w oko, w tej panice prawie nownęła nas autem wokół latarni – zrobił minę mędrca, który właśnie zastanawiał się nad tym, czy białe jest białe, a czarne czy na pewno jest czarne. Oczywiście zrobił przy tym zadumaną minę, zerkając przy tym na Cami spod byka.
– No i bardzo dobrze, bo ja nie chcę cię słuchać! W ogóle! – krzyknął za nią, w zasadzie ciesząc się, że wyszła. Bo i on miał teraz chwilę, żeby zebrać myśli i złapać oddech. A ten ostatni totalnie mu się przydał, bo przez chwilę zapomniał przecież, w jakiej kolejności bierze się wdech i wydech. A kiecy wróciła oparł się o ścianę i skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej. I uważnie ją obserwował, starając się nie palnąć teraz niczego głupiego. Z naciskiem na „starając się”.
– Ale o czym nie będziemy rozmawiać? – spytał z miną niewiniątka. – O tym, że widziałaś mnie nago pod prysznicem? Czy o tym, że parę minut temu chciałaś mnie brać tu i teraz, dosiąść mnie na tylnym siedzeniu, jak na jakimś rodeo? – oczywiście, że to wszystko wychodziło z jego ust bez żadnego filtra i żadnej kontroli ze strony jego mózgu. No i oczywko, że robił przy tym kompletnie niewinną miną, bo przecież on był tu tylko niewinną ofiarą!
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
I było bardzo proste rozwiązanie na to wszystko, ale cóż, najwyraźniej Cami nie lubiła tego co łatwe i proste. I nie chciała być na pewno dla niego łatwa i prosta, nawet jeśli w sumie w swoim życiu celebrowała przygodny seks, kompletnie nie przejmując się tym co kto o niej sobie przez to pomyśli. To było jej życie, jej jedno, jedyne życie, więc brała z niego wszystko, czego tylko mogła zapragnąć. I była zadowolona, nawet jeśli po drodze popełniała błędy. Bo nie żałowała ich. Wychodziła z założenia, że nawet największy błąd jest lepszy niż niepodjęcie próby. I wolała podjąć ryzyko niż żałować, że nic nie zrobiła. Gdyby szła za inną filozofią, pewnie byłaby nieszczęśliwą mężatką, pracującą w zawodzie częściowo wybranym przez jej rodziców. Ale z Lukiem… no coś było inaczej. Nie wiedziała do końca od kiedy zaczęło być inaczej i jak dokładnie inaczej.. ale było inaczej, okej.
- I to i to - odpowiedziała z nieco pogardliwym, szybkim spojrzeniem rzuconym w jego stronę. O tak, dobrze wiedziała, że skoro ich gra wstępna i pierwsza baza tak wyglądała… no to mogło się skończyć obrażeniami po dwóch stronach, co nie. Ale nie ma co narzekać na siniaki po dobrym seksie. I na dobre sekskontuzje.. oksytocyna działa w końcu przeciwbólowo! I cóż, można powiedzieć, że jak się dobrze przyciska, to jest to wysokie G, heh!
I oczywiście wywróciła oczami na jego.. wajchę - ehe, pewnie taka zardzewiała, skrzypiąca i przekrzywiona, skoro skaczą po niej Karyny spod bloku - fuknęła, żałując że jednak nie włożyła jednak więcej siły w to odpychanie jego głupiego łba w tył. Czuła się upokorzona, zaciągnięta w kozi róg. A najgorsze było to, że sama nie rozumiała do końca ani czemu się wycofała, ani co ją blokowało. Niezrozumiałe ucieczki, story of her life.
I cóż, niestety nie uciekła od tego zbyt daleko, bo nawet u groomera nie była w stanie uciec od tej dyskusji.
- Widzi pani z czym ja muszę tu handlować? Nawet nie pomyśli czemu kobieta może uciekać w aż takich podskokach - i dodała, posyłając jej porozumiewawcze spojrzenie, nawet jeśli kompletnie nie wiedziała co takiego właśnie rozumiały razem. Ale recepcjonistka wiedziała, bo też skinęła głową ze zrozumieniem, więc nieważne! - Poza tym jestem naprawdę.. znakomitym.. kierowcą - i dodała, żeby odgonić myśli o jego gnomie.. i staniu z nim twarzą w twarz. I staniu generalnie.
- On zawsze jeździ dziesięć kilometrów poniżej ograniczenia prędkości, pozwala się wyprzedzać emerytkom, a do tego parkuje z linijką. Ja wybieram bardziej instynktowną jazdę, ufam swojej maszynie i daje jej się ponieść.. - zapewniła ją, oczywiście czując, jak bardzo dwuznaczna robi się ta rozmowa. I pewnie biedna fryzjerka psia już w połowie tego zdania się schowała z Harrym, żeby zacząć robotę i nigdy więcej nie widzieć na oczy tej dwójki idiotów z poczekalni.
No i wyszła, i wróciła. I pożałowała oczywiście. Zmarszczyła brwi, przez moment kotłując w sobie złość, te wizje i pragnienia… a potem westchnęła. - Daj mi kluczyki, ja wracam - przypomniała mu, wyciągając rękę, bo oczywiście oczekiwała, że jej je rzuci. Nie chciała powtórki z rozrywki.
- A widziałam? Dziwne, nie pamiętam - odpowiedziała od razu, po czym zmrużyła oczy i wzruszyła lekko ramionami. - Nie będziemy rozmawiać o tym, czemu wepchnąłeś mi język do gardła, wpakowałeś ręce pod moją koszulkę i otworzyłeś drzwi na tylne siedzenie - i dodała, czując jak jej się robi gorąco na samo wspomnienie. - Tak naprawdę zahaczyłeś się o moje klucze w ręce, a potem potknąłeś, więc pomogłam ci wylądować na tylnym siedzeniu - i dodała, prezentując mu alternatywną rzeczywistość. - Poza tym lubię tylko prawdziwe rodeo, Ale co ty możesz o tym wiedzieć? - prychnęła, właściwie nie wiedząc do czego zmierzała, ale chcąc mu dopiec, o.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Łatwa i prosta to dwa ostatnie określenia, jakich Luke użyłby opisując Cami. Dla niego była definicją komplikacji. Nie znał co prawda szczegółów jej życia, bo tak naprawdę to niewiele o niej wiedział. Ale za to widział, jakie dziwne komplikacje wprowadzała do jego życia. A on tego nie chciał. Nie chciał musieć zastanawiać się nad tym, co laska miała na myśli mówiąc to i tamto czy robiąc tamto i to. Nie chciał zastanawiać się nad znaczeniem tych wszystkich gestów. A Cami niejako zmuszała go do tego. Zmuszała go do myślenia o niej, choć sama pewnie nie była świadoma tego, jak dużą przestrzeń zajmowała obecnie w jego głowie.
Wyłapał jej szybkie spojrzenie, bo sam nie odrywał od niej wzroku. I to wcale nie tak, że w jego głowie znowu zaczęły pojawiać się różne fantazje. Co tu dużo mówić, Luke lubił się zabawiać na ostro i nie miał nic przeciwko różnym obrażeniom, o ile pasowało to obu stronom. Więc tak, jej słowa zabrzmiały na niego kinky!
– Widocznie jest dobrze naoliwiona, skoro tyle Karyn po niej skacze i wciąż perfekcyjnie działa – odpysknął, bo co to miało być za obrażanie jego wajchy. Nawet kiedy na moment udało jej się go odepchnąć do tyłu, to i tak wciąż mogła czuć na sobie jego intensywny wzrok, kiedy jej prosto w oczy przez tylnie lusterko.
– No tak, tak, totalnie znakomitym kierowcą. Zamiast do przodu, to do tyłu, za takie pomyłki to czasami można dostać w zęby – zauważył z miną niewiniątka, oczywiście pijąc do nieśmiertelnych żartów o ojcu. A następnie słuchał jej słów powoli kiwając głową. I nawet teatralnie spojrzał na zegarek, dając jej do zrozumienia, że trochę tu koleżanka przedłuża. – Akurat to, że udzielam kobietom pierwszeństwa w pewnych okolicznościach może być bardzo dużym plusem – stwierdził. – No ale taaak, twoje maszyny, którym tak ufasz, na pewno zabierają cię w odjazdową podróż bez trzymanki. Biedna, nigdy nie miała szofera… – westchnął sobie pod nosem, posyłając groomerce porozumiewawcze spojrzenie. Które ona pewnie olała, bo założyła słuchawki na uszy i odwróciła się do nich tyłem ogarniając Harry’ego.
Kiedy poprosiła o kluczyki przez chwilę bawił się nimi, podrzucając kilkukrotnie, aż w końcu podszedł do niej i wyciągnął rękę. Ale cofnął dłoń w ostatniej chwili, tuz przed wręczeniem ich Cami.
– Mogę ci przypomnieć jeśli chcesz – odparł wpatrując się w nią intensywnie, stojąc teraz nad nią. A kiedy wymieniła wszystkie te czynności, które sam uczynił, na ułamek sekundy przygryzł wargę. – Tak było? Hm… w takim razie ten mój język w twoim gardle to po prostu był przegląd dentystyczny? – uniósł zaczepnie brew, wciąż wyciągając ku niej dłoń z zaciśniętymi w piści kluczykami do auta. A kiedy wspomniała o rodeo, puścił luźno rękę, wciąż patrząc na nią z góry. – Wiesz, w rodeo kluczem do sukcesu nie jest tylko wprawiony jeździec. Trzeba też umieć postawić na dobrego konia - zauważył, wcale nie gapiąc się teraz na jej usta.
ODPOWIEDZ