

and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Westchnął ciężko, zatrzymując się przed komisariatem policji i wpatrując się w prowadzące do budynku drzwi. Miał sporo obaw - ostatecznie nie często zdarza się przychodzić w takie miejsce, zwłaszcza osobie takiej jak on, z własnej i nieprzymuszonej woli. Był prostytutką, swego czasu nie stronił od narkotyków i alkoholu, grzecznego stylu życia raczej nie prowadził... a jednak przyszedł tutaj, nie zmuszony przez nikogo. Nie miał jednak zamiaru składać żadnych zażaleń czy zawiadomień, nie miał też zamiaru do niczego się przyznawać (bo przecież nic nie przeskrobał - a w każdym razie nie w tym miasteczku). Chciał jedynie... poznać własnego ojca.
- A co jeśli to kiepski pomysł? Co jeśli mi nie uwierzy? - popatrzył z niepokojem na swojego chłopaka, wciskając dłonie w kieszenie spodni.
- W co nie uwierzy? Że jesteś jego synem? Ale chyba masz na to jakieś dowody? Ty skądś wiesz, tak? - spokój ukochanego nieco go uspokoił, ale wciąż czuł nieprzyjemne mrowienie na karku i ścisk w żołądku.
- No, tak... wynająłem detektywa, żeby go znalazł. Mam też zdjęcia, na których jest z moją matką. - westchnął cicho.
- No, to mu pokaż te zdjęcia.
No, żeby to tylko było pewne, że to wszystko załatwi...
- Ech... no dobra. To wchodzę. Na pewno nie mogę łyknąć kieliszka wódki na odwagę...? - zapytał jeszcze chwilę później, posyłając mu słodki i niepewny uśmiech.
- A chcesz, żeby na wstępie wyczuł od ciebie gorzelnię? - ok, to w sumie było logiczne. Dodatkowo był w ciąży, więc nie powinien, wiedział o tym, ale miał wrażenie, że wódka by mu teraz pomogła i faktycznie dodała odwagi.
- No dobra, może faktycznie... To ten, poczekasz tu na mnie...? Albo chociaż będziesz gdzieś w okolicy...? - popatrzył na niego z nadzieją. Świadomość, że ten będzie w pobliżu jakoś go pocieszała i dodawała otuchy.
- Będę sterczał tutaj i gapił się w jego okno. Wiesz, które to? Będę go obserwował - wykonał charakterystyczny gest dłonią, wskazując dwoma palcami swoje oczy i ogólne okolice okien komisariatu.
Charlie parsknął śmiechem, wskazując mu właściwe okno (był tu wcześniej, pytając, gdzie może znaleźć szefa policji i mówiąc ogólnikowo, że ma jakieś ważne informacje, które chciałby mu przekazać), po czym wszedł do środka, chwilę wcześniej dostając kolanem kopa na szczęście. No dobra, raz się żyje.
Przywitał się ze znajdującym się na wejściu policjantem - albo kimś tam, wszystko jedno i ponownie rzucił tylko, że musi porozmawiać z szefem, bo musi mu powiedzieć o czymś ważnym. Mężczyzna zmrużył oczy, przyglądając się chłopakowi przez chwilę, po czym zaprosił go gestem w stronę korytarza, a Charlie - biorąc głęboki oddech - ruszył w kierunku gabinetu Sandovala.
Nie wiedział czy to pech czy szczęście, ale dostrzegł go idącego korytarzem, więc wziął się w garść i podszedł do niego dość szybkim, pewnym krokiem, w dłoni ściskając kilka zdjęć, które zwinął ze strychu w domu, w którym mieszkał z matką, jeszcze przed wyprowadzką oczywiście.
- Pan Valentine Sandoval? - zapytał dla formalności, choć wiedział, że się nie myli. Rozpoznał mężczyznę ze zdjęć, mimo że od czasu ich zrobienia minęło ponad dwadzieścia lat. - Musimy porozmawiać. Jestem pana synem.
Valentine Sandoval


and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Val wiedział, że ma dziś umówione spotkanie z jakimś chłopakiem, który - według opisu podwładnych - wyglądał jakby własnie zszedł z posterunku na ulicy. Miał podobno jakieś ważne informacje, ale nie chciał powiedzieć, na jaki temat; żądał spotkania z Valem. Ostatecznie Sandoval zgodził się go przyjąć, ale nie od raz: powiedział, że chłopak ma przyjść jutro, chyba, że te informacje absolutnie nie mogą czekać. Podobno mogły.
Teraz zmierzał właśnie do swojego gabinetu z kawą w ręku, a gdy na korytarzu zobaczył kogoś pasującego do opisu, westchnął ciężko. Ta rozmowa nie będzie łatwa - już to widział. Tacy ludzie często kręcili, kazali z siebie wyciągać to, co wiedzieli, chcieli za to jakiejś zapłaty... Oby to, co ten młody wiedział, było ważne i warte poświęcenia jego cennego czasu. Podszedł do niego z miną sugerującą, że zgodził się na to spotkanie tylko dlatego, że wierzył, że to, co młody chce mu powiedzieć, jest ważne i lepiej, żeby faktycznie było ważne.
- Tak, zapraszam do... - przerwał, słysząc ostatnie słowa chłopaka - Co?
Patrzył na niego zdębiały, z otwartymi ustami, nie wiedząc, czy się przypadkiem nie przesłyszał. Przez chwilę nie wiedział, co właściwie ma zrobić i jak się zachować, mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa, podobnie, jak mózg. Za chwilę jednak otrząsnął się, uśmiechnął krzywo i otworzył drzwi swojego gabinetu.
- Właź - rozkazał, a gdy chłopak to zrobił, Valentine zatrzasnął za nim drzwi, nerwowym krokiem podszedł do biurka i usiadł przy nim, stawiając kawę na blacie z takim rozmachem, że kilka kropel uciekło z kubka - Siadaj. Nie mam czasu na głupoty, więc bardzo cię proszę: nie marnuj go, bo możesz tego pożałować. Czego tak naprawdę chcesz?
Charlie Nielsen


and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Widział, że zaskoczył mężczyznę, ale musiał to z siebie wyrzucić na wstępie - to wszystko za bardzo z nim "pulsowało", żeby mógł wytrzymać nawet chwilę dłużej, choćby do wejścia do gabinetu. I jasne, może było to mało rozważne, że powiedział mu coś takiego na korytarzu, ale niespecjalnie się tym przejmował w tamtej chwili. Dopiero później pomyślał, że ktoś ewentualnie mógł to usłyszeć, a Sandoval może niekoniecznie chciał, żeby posterunek huczał o tym, że ma syna. W dodatku takiego syna. Syna prostytutkę, bądźmy szczerzy. Kto chciałby mieć takiego syna?!
Nie zraził się jego chłodnym tonem - w końcu przychodząc tutaj nie spodziewał się ciepłego przyjęcia i tego, że policjant od razu mu uwierzy. Zdziwiłby się wręcz, gdyby tak było. Zacisnął palce mocniej na trzymanych przez siebie zdjęciach, na których znajdował się Valentine w towarzystwie pięknej, ciemnowłosej i ciemnookiej dziewczyny, która obejmowała za szyję i tuliła się do niego, a jej twarz promieniała szczerym i ciepłym uśmiechem. Charlie nieczęsto widywał swoją matkę uśmiechniętą, a w każdym razie nie tak, jak na tych zdjęciach. Zupełnie jakby ta kobieta ze zdjęcia i ta, która go wychowywała, były kompletnie innymi osobami.
Westchnął ciężko i przeczesał włosy dłonią, siadając na krześle przed biurkiem. Założył nogę na nogę, zdjęcia kładąc na blacie biurka (uważając przy tym, żeby nie położyć ich tam, gdzie znajdowały się krople wylanej przez Vala kawy), a plecy wtulił w oparcie krzesła, potrzebując teraz jakiejś stabilizacji.
- Niczego nie chcę. No, za wyjątkiem tego, że chciałem cię... pana poznać. - wzruszył lekko ramionami, starając się brzmieć możliwie jak najbardziej spokojnie, ale dość szybko zauważył, że głos mu lekko drży. - Mam nadzieję, że detektyw nie wprowadził mnie w błąd, bo jego usługi trochę mnie kosztowały. - wywrócił oczami i założył kosmyk włosów za ucho. - Nazywam się Charlie Nielsen, jestem synem Cindy Nielsen. Urodziłem się w Canberry. Moja matka jest w połowie włoszką. - przełknął ślinę, skupiając wzrok na kubku kawy i na znajdujących się w jego pobliżu kropelkach. - Matka powiedziała mi, że zostawił ją pan, gdy dowiedział się o ciąży.
Valentine Sandoval


and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Chyba...
Wbijał ostre spojrzenie w chłopaka, starając się nie dać wyprowadzić zupełnie z równowagi, ale gdzieś na granicy jego świadomości przebijała mu się do mózgu myśl, że może dzieciak nie kłamie: wyglądał na mocno zestresowanego, teraz wciskał się w ten fotel, jakby się wręcz bał. Tak raczej nie zachowywali się krętacze, którzy przyszli coś ugrać i jakkolwiek manipulować funkcjonariuszami.
Spojrzał wreszcie na te zdjęcia, a po chwili wahania chwycił je w palce i przyjrzał im się dokładnie. Rzeczywiście, na tych zdjęciach był on w towarzystwie jakiejś kobiety. Pamiętał ją jak przez mgłę - poznali się jeszcze w trakcie jego studiów. Ona nie studiowała na tej samej uczelni, ale bywała na imprezach studenckich - i zaczęła tam bywać jakoś częściej, gdy poznała Vala. Przez chwilę nawet byli parą, ale ostatecznie się rozstali i zniknęli ze swoich horyzontów.
- No, dobrze, znałem... tę kobietę, ale jaki masz dowód na to, że to jest twoja matka? - zapytał w końcu, rzucając zdjęcie z powrotem na biurko - I na to, że ja jestem twoim ojcem? Ile ty masz lat w ogóle?
Jemu dziewczyna przedstawiała się innym imieniem - nie jako Cindy, tylko jako Esme, więc to również była jedna ze spraw, które tu śmierdziały.
Charlie Nielsen


and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Charlie rozumiał jego zdenerwowanie, jak najbardziej. Gdyby był na jego miejscu... cóż, zapewne czułby się tak samo i również nie chciałby uwierzyć jakiemuś dzieciakowi, który znienacka pojawił się w jego życiu, oświadczając, że jest synem o którego istnieniu nie wiedział. Prawdopodobnie również byłby zdenerwowany, nie wierzyłby dzieciakowi na słowo i patrzył na niego z powątpiewaniem.
Popatrzył na niego niepewnie, mając wrażenie, że mimowolnie kuli się jeszcze bardziej pod tym ostrym, przeszywającym spojrzeniem mężczyzny. Nie wiedział czego się spodziewać gdy tu przychodził, ale gdy usłyszał, że jego ojciec jest szefem miejscowej policji... no, miał niezbyt dobre przeczucia, pewnie dlatego miał ochotę odkładać to możliwie jak najbardziej się dało. Wiedział jednak, że przyjechali tutaj (razem ze swoim chłopakiem) głównie po to, żeby odnaleźć ojca, a więc odwlekanie tego w nieskończoność nie miało sensu.
Wziął więc głęboki oddech i sięgnął po telefon, dość szybko odnajdując stare zdjęcia swoje i matki, które miał zapisane gdzieś w chmurze. Podał swój telefon policjantowi, a Valentine mógł zobaczyć na zdjęciach tę samą kobietę, z którą wcześniej sam pozował do zdjęć - ponad dwadzieścia lat temu - a w jej towarzystwie... osobę bardzo podobną do siedzącego przed nim chłopaka, ubraną w chłopięce ciuchy, z włosami podobnej długości do tych, które aktualnie miał Charlie. Osoba ta, mimo chłopięcej stylówki, bardziej przypominała jednak... dziewczynę.
- Matka mówiła, że nim jesteś - odpowiedział po chwili wahania. - i że ją zostawiłeś, gdy dowiedziałeś się, że zaszła w ciążę. - westchnął ciężko i przeczesał włosy palcami. - Mam dwadzieścia pięć lat.
Valentine Sandoval


and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Faktycznie jednak Cindy w pewnym momencie zniknęła mu z horyzontu. Pożegnała się i powiedziała, że się przeprowadza, a znajomość później sama się rozmyła. Ani słowem nie zająknęła się o tym, że była w ciąży.
Val przyglądał się zdjęciu w telefonie przez dłuższy czas, marszcząc czoło i próbując jakoś to sobie poukładać, choć nie było to łatwe. Dziecko na zdjęciu wyglądało jak dziewczynka, a przed sobą miał chłopaka. Urodził się dwadzieścia pięć lat temu, co zgadzałoby się z momentem zniknięcia Cindy, ale równie dobrze młody mógł być czyimś innym synem. No i to, że...
- Ale na zdjęciu jest dziewczynka... - powiedział wreszcie, podnosząc wzrok, ale wciąż trzymając telefon w obu dłoniach, opierając łokcie o biurko - To twoja siostra?
Naprawdę: może to nie on jest ojcem? Chociaż chłopak mówił, że wynajął detektywa i mimo, że Valentine nie przepadał za tymi prywatnymi węszycielami bawiącymi się w policję i lubiącymi wytykać funkcjonariuszom błędy, to jednak uważał, że wielu z nich dobrze wykonuje swoją robotę i faktycznie nieraz są w stanie dotrzeć w miejsca, w które policja nie wejdzie. Raczej nie oszukiwał chłopaka, bo to by się szybko wydało, więc wiele wskazywało na to, że faktycznie dzieciak przed nim faktycznie był jego synem. Ale jak...?
- Nie wiedziałem, że Cindy była w ciąży - powiedział po chwili - Jestem dupkiem, ale nie aż takim, żeby odejść, kiedy bym się dowiedział, że ktoś jest ze mną w ciąży. Te zdjęcia jednak nie dowodzą, że to ja jestem twoim ojcem.
Charlie Nielsen


and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Charlie nie wiedział jaka historia stała za relacją Valentine'a i jego matki, bo też nie bardzo miał okazję się o tym dowiedzieć - wiedział jedynie to, co powiedziała mu matka, czyli że policjant zostawił ją, gdy była z nim w ciąży. Doskonale znał Cindy, więc domyślał się, że nie mówiła mu całej prawdy, natomiast to była jedyna "prawda", którą on znał i tej, która faktycznie była prawdą, musiał się dopiero dowiedzieć na własną rękę. Chyba głównie dlatego odszukał Vala, zainwestował kasę w detektywa i dlatego w ogóle tu przyszedł: żeby poznać prawdę. I jasne, nie miał gwarancji, że Val mu tę prawdę powie, tym bardziej, że ile osób, tyle ich własnych wersji, ale nie mógł bazować jedynie na tym, co usłyszał od własnej matki. To nigdy nie kończyło się dobrze, bo Cindy nie była stabilną kobietą i naprawdę nie należało ich bezgranicznie ufać.
Pytanie o dziewczynkę na zdjęcie go nie zdziwiło; domyślał się, że ono padnie i zdziwiłby się, gdyby było inaczej. Przecież znacznie różnił się od osoby na zdjęciu, nawet jeśli widać było jakieś tam podobieństwo; testosteron robił swoje, pewne operacje również, a więc pytanie było jak najbardziej zasadne. Uśmiechnął się więc lekko pod nosem i po raz kolejny przeczesał włosy palcami, spoglądając najpierw na leżące na blacie zdjęcie przedstawiające matkę i Valentine'a, a potem na mężczyznę przed sobą.
- Na zdjęciu jestem ja, chociaż jeszcze przed tranzycją, przed testosteronem i w ogóle - gestem nadgarstka wskazał na swoją klatkę piersiową, dość prześwitującą dzięki siateczkowej bluzce, którą miał na sobie. - Jestem transpłciowy, w dokumentach nadal mam wpisane, że jestem kobietą - wywrócił lekko oczami, wciąż z delikatnym uśmiechem, a potem wziął od Vala swój telefon i wyjął z przegródki na futerale swój dowód, podając go Sandovalowi. Zdjęcie w jego dokumentach było już aktualne, na imię faktycznie miał Charlie, a literka przypisana do płci głosiła, że jest kobietą.
- Nie twierdzę, że jesteś dupkiem, mówię tylko to, co powiedziała mi moja matka. Domyślam się jednak, że nie jest to prawdą, bo doskonale znam własną matkę i wiem, że lubiła dostosowywać "prawdę" do tego, żeby jej ona pasowała i żeby była dokładnie taka, jakiej potrzebowała w danym momencie. - westchnął cicho. Nie lubił o niej rozmawiać, ale chyba musiał, skoro przyszedł tutaj poznać swojego ojca, prawda? - Zdjęcia może i tego nie dowodzą, ale ona mówiła, że ty nim jesteś, a skoro udało mi się ciebie odszukać, to możemy zrobić badania DNA, które albo to potwierdzą, albo temu zaprzeczą. Nie chcę wyciągać od ciebie kasy, nie mam żadnych ukrytych intencji, po prostu... chciałem poznać mojego ojca i to wszystko. - wzruszył ramionami, znów spięty i smutny, ponownie wtulając się plecami w oparcie fotela. - Chciałbym po prostu wiedzieć.
Valentine Sandoval


and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Val nie był straszliwie stary, ale tematy dotyczące transpłciowości do niego raczej nie docierały. Teoretycznie wiedział, że jest coś takiego, że istnieją tacy ludzie, nawet chyba widział jeden czy dwa filmy z takimi bohaterami, ale nie interesował się tematem jakoś bardzo, bo go nie dotyczył. Przynajmniej do tej pory. Owszem, w mediach coraz więcej się o tym mówiło, ale do tego również Valentine nie przykładał wagi sądząc, że jest poza tym tematem. Nie miał nic przeciw temu, żeby ludzie robili to, czego według siebie potrzebują; nigdy jednak nie przypuszczał, że zetknie się z tym w tak bliskim otoczeniu. Że ktoś przyjdzie i powie mu, że jest jego dzieckiem. W dodatku - że jest osobą transpłciową.
Przyjrzał się zdjęciu jeszcze raz, później dokładnie zlustrował siedzącego przed nim chłopaka, a na końcu wziął od niego dowód, w którym rzeczywiście widniało oznaczenie "F" - "female".
W tym momencie z pewnością idealnie sytuację ilustrowałby wybuchający mózg Sandovala.
- To... jesteś moją córką...? - zapytał po dłuższej chwili - Synem? Wybacz, nie bardzo... nie spotkałem się z tym jeszcze. Z tym... tematem. Nie do końca rozumiem, o co chodzi... Chciałbyś, żebym ci jakoś pomógł w tej... tranzycji...?
W takim wypadku badanie DNA wydawało się Valentine'owi całkiem sensowną opcją. Podejrzewał, że to kosztuje niemałe pieniądze, możliwe też, że potrzebne byłyby tu jakieś dokumenty, jakieś może zgody rodziny...? Nie miał pojęcia, bo z drugiej strony Charlie był przecież osobą dorosłą - ale Val doprawdy nie miał pojęcia, jak to wszystko działa.
- Wiesz... - powoli przesunął dowód po blacie w stronę chłopaka - Możemy faktycznie zrobić te badania. Z jednej strony ty będziesz miał pewność, czy trafiłeś do odpowiedniego człowieka, a z drugiej ja... cóż: ja będę wiedział, czy faktycznie ma dziecko, o którym nie miałem pojęcia. Możemy się umówić jakoś w najbliższym czasie na testy, nie wiem, ile czasu się na to czeka, ale załatwię wszystko. A póki co... hm.
Opuścił wzrok, marszcząc brwi i drapiąc się po głowie z frasunkiem.
- Wiesz, mam teraz pracę, nie mogę ci poświęcić dużo czasu, tym bardziej, że okazuje się, że przyszedłeś do mnie w sprawach prywatnych. Nie mogę na takie poświęcać czasu w pracy. Ale może umówimy się na jakąś kawę, piwo...? I porozmawiamy...?
Nie do końca jeszcze uwierzył w całą tę historię: jego mózg nie umiał tego tak po prostu przyjąć do wiadomości, ale z drugiej strony coś podpowiadało mu, że chłopak może mówić prawdę, a jeśli tak - to Val chciał go poznać. Chciał wiedzieć, kim jest siedząca przed nim osoba.
Charlie Nielsen


and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Charlie zdziwił się reakcją Valentine'a - bo mimo tego, że policjant był zaskoczony siedzącym przed nim chłopakiem i całą sytuacją, to jednak wykazał się niesamowitą akceptacją i próbował zrozumieć, chociaż ewidentnie nie było mu łatwo. Fakt, coraz więcej osób miało świadomość różnych orientacji seksualnych oraz tego, że tożsamość płciowa może wykraczać poza stricte męską lub damską, podobnie z ekspresją, ale i tak co jakiś czas zdarzało się, że ktoś po prostu nie rozumiał transpłciowości lub wręcz pałał do osób trans nienawiścią. Valentine był więc dla niego miłym zaskoczeniem; przychodząc tutaj nie miał pojęcia jaka będzie reakcja mężczyzny, więc naprawdę mu ulżyło.
- Synem - uśmiechnął się do niego z ewidentną ulgą na twarzy i odebrał od niego swój dowód, chowając go do portfela. Po chwili popatrzył na niego, kompletnie zaskoczony i chyba wystraszony, bo jego oczy były teraz szeroko otwarte, gdy Sandoval wspomniał o pomocy w tranzycji. Nie odpowiedział od razu, dając mężczyźnie mówić dalej, ale wyprostował się na krześle i odruchowo zacisnął palce na poręczy.
- To znaczy... ja nie chcę pomocy finansowej ani nic takiego, proszę mnie źle nie zrozumieć. - westchnął cicho i przeczesał włosy palcami. - Ale tak, chętnie umówię się na testy, wtedy obaj będziemy mieli pewność. I... no, że nikt nie wprowadził mnie w błąd. Albo mama, albo detektyw.
Schował do torby portfel, telefon z kolei wrzucił do kieszeni, zerkając jeszcze na zegarek, zupełnie odruchowo, jak zwykle zresztą, gdy trzymał w dłoni telefon. Teraz jednak nie chciał się nim zajmować jakoś przesadnie długo, tym bardziej, że właśnie zbierał się do wyjścia - faktycznie nie powinien zajmować Valentinowi więcej czasu, skoro ten był w pracy. Nie chciał mu robić problemów.
- Możemy się spotkać na kawę lub piwo, tak - pokiwał głową, zaciskając dość nerwowo palce na swojej torbie. - Tylko niedawno przyjechałem, więc nie znam za bardzo miasta. Gdzie...? I kiedy panu pasuje? Dostosuję się. - uśmiechnął się niepewnie pod nosem.
Valentine Sandoval


and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Słysząc odpowiedź Charliego kiwnął głową z niepewnym uśmiechem, wciąż czując się, jakby miał w głowie nagle mnóstwo... siana czy innej sieczki. Miał wrażenie, jakby nagle jego mózg gdzieś wyparował, pozostawiając za sobą pustkę czy inne bezwartościowe śmieci. Potrzebował ochłonąć po tej rozmowie i nie był pewien, czy uda mu się jeszcze dziś wrócić do pracy i zacząć normalnie myśleć. Musiał porozmawiać z Arthurem i wyrzucić z siebie to wszystko.
- Dobrze, umówmy się w takim razie na jutro, zrobimy test, a później porozmawiamy w jakiejś kawiarni. O szesnastej?
Przed oczami jego wyobraźni pojawiła się fikcyjna lista i czerwony ptaszek, zaznaczający najważniejszy punkt: ustalenie, gdzie można w tym mieście lub w pobliżu zrobić testy genetyczne. Podejrzewał, że raczej to będzie w Cairns, bo Lorne Bay to naprawdę mała mieścina.
- Wymieńmy się telefonami - zaproponował i zapisał na kartce numer do siebie. Podsunął ją chłopakowi i jeśli dostał od niego podobną, schował ją do kieszeni - Napiszę jeszcze, gdzie proponuję się spotkać. Masz jakiś środek transportu? Podejrzewam, że trzeba będzie podjechać do sąsiedniego miasta.
Charlie Nielsen


and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Nie, Charlie nie uważał, że mężczyzna powiedział coś złego. Widział, że w żaden sposób nie chciał go urazić, a też sam Charlie nie był typem człowieka, który obrażał się o to, że ktoś niechcący użyłby wobec niego złych zaimków lub coś w tym stylu. Jeśli ktoś robił to z premedytacją i pomimo tego, że był non stop poprawiany to zupełnie inna sytuacja, wtedy się złościł, ale w tym momencie nie miał ku temu żadnych powodów. Odbierał Sandovala raczej jako osobę, która starała się zrozumieć daną sytuację i starała się rozmawiać z nim możliwie jak najnormalniej i najkulturalniej. Zresztą też, nie każdy miał obowiązek znać się na temacie transpłciowości.
Nie chciał psuć mężczyźnie humoru ani tym bardziej dnia, ale musiał się z nim skonfrontować, bo ostatecznie właśnie po to przyjechał do Lorne Bay - żeby poznać prawdę o swoim ojcu. Jeśli po testach okaże się, że Valentine nie jest jego ojcem i że detektyw się mylił, to będzie musiał go przeprosić i wyjechać. A jeśli okaże się to prawdą... cóż, nie był pewien. Aż tak daleko w przyszłość nie wybiegał. Postanowił po prostu brać to, co przyniesie mu czas i niczego z góry nie zakładać.
- Szesnasta brzmi dobrze, tak - uśmiechnął się i pokiwał głową, przyjmując od niego chwilę później karteczkę z numerem telefonu. Od razu wyjął swój telefon i wysłał mu krótkiego smsa o treści "to ja", bo nie chciał tracić czasu na pisanie swojego numeru na kartce, tak było zdecydowanie prościej i szybciej.
- Tak, mam auto, więc nie ma żadnego problemu, podjadę gdzie trzeba. To w takim razie... będę czekał na wiadomość z adresem i nie przeszkadzam dłużej. Do jutra, do zobaczenia - uśmiechnął się nieco niepewnie, uścisnął mu dłoń (jeśli Val oczywiście przyjął jego rękę) i chwilę później opuścił komisariat.
Valentine Sandoval
/ zt x 2