mechanik — stocznia
29 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
lord, save me, my drug is my baby. i'll be usin' for the rest of my life.
006.
Wracał do ich domk wlokąc jedną nogę za drugą. Miał co najmniej obite żebra, jeśli nie połamane, rozcięta wargę, z której krew przestała się już sączyć, podbite oko i krwiaki oraz siniaki, wykwitające powoli na różnych częściach jego ciała. Czuł nie tylko ból, ale i niezadowolenie, z jakim się spotka jak tylko Rey go zobaczy. Ale w plecaku miał trzy zwitki gotówki, które były więcej warte niż cały miesiąc, który spędził na zastępczych zmianach w warsztacie. Miał co dać swojej rodzinie, przynajmniej tej części, która wciąż nie potrafiła sobie poradzić sama. Zaciągnął mocniej kaptur na głowę, żeby nikt nie zobaczył jak wygląda jego twarz i przyspieszył kroku, na tyle na ile był w stanie. Lepiej było mieć to już za sobą. Naprawdę chciał teraz zanurzyć się w wannie z lodem, żeby poczuć ulgę. I wziąć jakieś leki przeciwzapalne i przeciwbólowe, a potem iść spać. Wiedział jednak, że najpierw będzie musiał się zmierzyć ze swoją dziewczyną, która wyrażała coraz większe niezadowolenie, że Flynn dalej walczy, podczas gdy jej udało się z tego bagna wydostać. Szczerze mówiąc, wolałby ponownie stanąć naprzeciw tego dryblasa, którego powalił po siedmiu rundach walki, nawet będąc w stanie, w jakim się znajdował. Nie znosił się z nią kłócić. Szczególnie nie na ten temat. Miał wrażenie, że za każdym razem, jego serce rozdziera się trochę bardziej. Chciałby móc powiedzieć jej, że przestanie, ale rozsądek i lata doświadczenia mówiły co innego.
Wszedł do niewielkiego domku najciszej jak potrafił, licząc, że uda mu się chociaż dotrzeć do lodówki i przyłożyć sobie mrożoną brukselkę, która tylko do tego służyła, bo żadne z nich na pewno nie zamierzało jej zjeść, zanim Reyah zastanie go w tym chujowym stanie i się zacznie. Ściągnął z siebie bluzę i rzucił ją na podłogę. Lepiej było zmywać resztki krwi z płytek niż z jakiegokolwiek mebla. A ubranie było od niej trochę brudne. Podszedł do aneksu kuchennego, kierując się od razu do tego, co było mu potrzebne. Kiedy zamknął zamrażarkę, zobaczył ją, wychodzącą z łazienki. Przyłożył mrożonkę do swoich żeber i sapnął od zimnego materiału.
Hej — przywitał się z nią ochrypłym głosem, ale nie odchrząknął, żeby to poprawić. Nie był chwilowo w stanie. — Możemy sobie odpuścić? Albo możesz przynajmniej poczekać aż się ogarnę? — zapytał, licząc, że się zgodzi. Naprawdę potrzebował tej lodowatej wody i ukojenia, które niosła ze sobą. I czegoś do picia.

Reyah Morales
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
29 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
this love is good, this love is bad, this love is alive back from the dead, these hands had to let it go free and this love came back to me
008.
I never thought we'd have a last kiss
I never imagined we'd end like this

Do pewnego momentu zawsze towarzyszyła mu na walkach. Nawet jeśli w pewnym momencie musiała zamykać oczy z każdym ciosem jaka była zadawana jej ulubionej twarzy na świecie. Kiedy walczyli razem było jakoś łatwiej. Może to kwestia nastawienia i świadomości, że nie mieli innego wyjścia, może to fakt że wtedy fizycznie cierpieli razem. Teraz ona stała z boku cała i zdrowa, a on dostawał to co najgorsze. A nie musiał. Te słowa jak echo brzmiały w jej głowie i to chyba one sprawiły, że nie mogła mu już towarzyszyć tym samym patrząc na to na żywo. Widziała tylko konsekwencje. Chociaż nie była w stanie wskazać dokładnego momentu, walki czy rozmowy (bo na początku można było to tak nazwać), po których wszystkie emocje jakie w sobie miała zbierały się razem i przekształcały w złość. Głównie na siebie, chociaż na niego trochę też. Jej złość była też wynikiem bezradności, bo zaczynała czuć, że nie istnieje argument, który mógłby go przekonać, żeby przestał. Użyła wszystkich jakie przychodziły jej do głowy zaczynając od tych bardziej logicznych, kończąc na tych mających trochę grać na emocjach. Nie kłamała mówiąc, że się o niego boi. W zasadzie to momentami bywała, nawet przerażona myśląc o tym co mogłoby mu się stać, jak mógłby zostawić ją samą.
Widziała gdzie dzisiaj był przez co zupełnie nie mogła znaleźć sobie miejsca. Otworzyła piwo licząc, że może dzięki niemu czas jakoś szybciej jej zleci, ale napiła się dosłownie dwa łyki i zostawiła je gdzieś na stole. Co chwilę zerkała na zegarek, aż w końcu weszła do łazienki wziąć gorący prysznic stwierdzając, że zrobi to zanim Flynn wróci, bo na pewno łazienka będzie mu potrzebna jak wróci. Nie słyszała, jak wchodził do domku, ale jak się po nim rozbijał już tak. Wyszła z pomieszczenia ubrana w jego koszulkę, która była dla niej jak sukienka, więc spodenki które pod nią miała były niewidoczne, z ociekającymi wodą włosami. Zatrzymała sie w drzwiach przyglądając mu sie uważnie.
Serce jej pękało za każdym razem kiedy go takiego widziała. A widziała wszystko, co go boli, co będzie bolało jutro, wszystkie siniaki, które zrobią się dopiero jutro. Znała to z autopsji. Oczywiście, że chciała na niego nawrzeszczeć i wytknąć mu wszystko jak przy każdej kłótni na ten temat, ale zamiast tego kiwnęła głową - Możemy - odpowiedziała, bo mimo wszystko ważniejsze było dla niej teraz, żeby mu pomóc a nie sprawić, że się poczuje gorzej. O to sam zadbał, znaczy jego przeciwnik. Podeszła do szafki, z której wyjęła leki, po czym podała mu dwie tabletki i szklankę z wodą, którą też zdążyła napełnić. Z tej odległości mogła lepiej przyjrzeć się jego twarzy - Dziś bez szwów przynajmniej - stwierdziła, chociaż wcale nie brzmiała jakby się z tego cieszyła. Jakby go tak mocno nie kochała na pewno byłoby to łatwiejsze - Wstrząśnienie? - zapytała. Po tylu zaraz zarówno on, jak i ona potrafili to sami ocenić.
mechanik — stocznia
29 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
lord, save me, my drug is my baby. i'll be usin' for the rest of my life.
Nie potrafił znaleźć słów na to jak bardzo się cieszył, że Reyah udało się znaleźć pracę, która pozwoliła jej przestać walczyć. Okej, nie znał ich zbyt wielu, ledwo udało mu się ukończyć szkołę średnią, ale nie o to chodziło. Po prostu było to dla niej lepsze niż ciągłe obrywanie, wstrząśnienia mózgu, połamane żebra i temu podobne. Jasne, zdobywali na tym sporo pieniędzy i było to na początku bardzo satysfakcjonujące. Trenowanie, stawanie się coraz lepszym, wygrywanie, poczucie życia poza prawem. Z czasem weszło im to w nawyk i stało się częścią ich codzienności, tracąc część swojego uroku. Ale wciąż uzależniające. Przynajmniej dla niego. I pozostawało w dalszym ciągu jedyną opcją stałego zarobku, jaka była dla niego dostępna. Tylko do Rey to nie docierało. I on już powoli tracił siłę na to, żeby z nią walczyć i raz po raz jej to samo tłumaczyć.
Spojrzał na nią, stojącą w drzwiach w jego koszulce, która wyglądała na niej jak zbyt luźna sukienka albo coś, co odziedziczyła po starszym bracie, ale dla niego wyglądała zajebiście. Dodać do tego mokre włosy i gdyby nie bolał go każdy skrawek ciała, składałby jej już pewną propozycję. Odetchnął płytko z ulgą, kiedy przystała na jego propozycję. Głębiej nie mógł. Albo mógł, ale wolał tego na razie nie testować. Wziął od niej leki przeciwzapalne i przeciwbólowe. Łyknął i zapił wodą, a potem odstawił szklankę na blat.
Dzięki — rzucił i uśmiechnął się do niej półgębkiem. Drugim wolał nie, żeby nie otwierać znów rany na wardze. Musiał to posmarować kremem na rany, żeby się szybciej zagoiło. Miał już umówioną następną walkę za półtorej tygodnia, musiał być na niej w miarę sprawny. — Raczej nie — powiedział, ale dla pewności skupił się na chwilę mocniej na swojej głowie. Poruszał nią na różne strony, szukając znajomych oznak bólu i innych dolegliwości, które mogły wskazywać na wstrząśnienie. Nie kręciło mu się w niej ani nie miał nudności oraz innych objawów, więc mógł jeszcze raz pokręcić głową, żeby dać Rey znać, że rzeczywiście nie ma powodów, żeby się martwić. O wstrząśnienie. — Nic innego nie mam do zameldowania — skłamał jeszcze, nie wspominając ani słowem o żebrach, które bolały go jak ostatni skurwysyn. Obstawiał, że były złamane, ale miał nadzieję, że się myli i ból sprawia, że wyolbrzymia. W końcu mogły być tylko porządnie obite.
Zostawiłaś wodę w wannie? — zapytał. Jeśli tak to mógł do niej dorzucić lodu tylko. — Chcesz coś zjeść? — zadał kolejne pytanie. Może mogliby coś zamówić. — Jak nie to zjem resztki z lodówki — dodał po chwili. Cośtam jeszcze było, widział jak szukał brukselek.

Reyah Morales
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
29 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
this love is good, this love is bad, this love is alive back from the dead, these hands had to let it go free and this love came back to me
Na początku Rey myślała, że to spełnienie marzeń. Pieniądze, które dostawali odmienił nie tylko ich życie, ale też życia ich rodzin, a adrenalina i dreszczyk emocji były uzależniające. W pewnym momencie ból nawet sprawiał przyjemność, pewnego rodzaju satysfakcję bo przecież nie zawsze pochodził od otrzymanych ciosów. Fajnie też było w czymś wygrywać. Reyah nigdy nie była w niczym dobra. Malowała, ale to była bardziej hobby, które pomagało jej się zrelaksować, nie coś co mogłaby robić na poważnie i uznać, że ma talent. Ciężko jej więc było z tego wszystkiego zrezygnować i przyzwyczaić się do nowego rutyny, która często było po prostu nudna. I irytująca i frustrująca, ale robiła to wszystko dla nich. Nie zarabiała tyle co na walkach, ale po wyrobieniu jakichś dodatkowych godzin wystarczająco, żeby im starczyło. Wystarczająco, żeby i on mógł pomyśleć o czymś innym, o czymś bezpieczniejszym. Na początku nie brała tego pod uwagę, ale teraz widziała, że mogli mieć normalne życie, lepsze niż to które zapewnili im rodzice bez obrywania po mordzie.
Zacisnęła pięść słysząc jak jej dziękuje. Miała w sobie teraz tyle emocji, że bardzo ciężko jej było nad sobą panować, a to wcale nie pomogło, bo nie chciała tego słyszeć. Nie chciała w ogóle być w tej sytuacji ani patrzeć na niego w tym stanie. Nadal była sobą, to że zmieniła sposób pozyskiwania pieniędzy tego nie zmieniło, więc najchętniej i ona uderzyłaby teraz w kogoś albo w coś chcąc się pozbyć tego co w niej siedziało z każdym ciosem, każdym bólem który czuła przy zadawaniu kolejnego. Byłoby to jednak dość egoistyczne jakby poszła się teraz bić, więc pozostawało jej zaciskanie dłoni, przygryzanie policzków i zbyt mocne zamykanie szafek. Zdecydowanie powinna jakieś lepsze sposoby znaleźć. Patrzyła na niego uważnie, po czym kiwnęła głową na jego odpowiedz. Tą pierwszą przynajmniej. Ta druga była kłamstwem i obydwoje dobrze o tym wiedzieli, więc uniosła brew patrząc na niego jakby dawała mu jeszcze chwilę na zmianę zeznań - Nienawidzę oglądać Cię w takim stanie, ale to nie znaczy że masz kłamać - powiedziała podziwiając samą siebie za opanowanie. Przeniosła wzrok na opakowanie z brukselką, które trzymał przy żebrach, bo to samo w sobie było dowodem jego kłamstwa - I będziesz miał limo pod okiem - oceniła dostrzegając, że po jednej stronie jego twarz jest bardziej opuchnięta niż pod drugiej, zanim od niego odeszła by móc chwycić butelkę z piwem, które stało na stole by wypić zdecydowanie za dużo na raz. Udawało jej się być spokojną na zewnątrz, ale w środku zdecydowanie jej daleko było do takiego stanu.
- Nie, ale mogę Ci naszykować kąpiel - zaproponowała. Przerabiali to tyle razy, że dobrze wiedziała czemu o to pytał i czego potrzebował po walce - Możemy coś zamówić - co prawda nie podejrzewała, że będzie w stanie cokolwiek dziś przełknąć, ale zdecydowanie wolała, żeby zjadł coś lepszego, niż resztki, które mieli w lodowce - Chińszczyznę? - zapytała.
mechanik — stocznia
29 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
lord, save me, my drug is my baby. i'll be usin' for the rest of my life.
Widział, że jej ciężko nad sobą zapanować i nawet potrafił to zrozumieć. Nigdy nie zapomni patrzenia na nią całą poobijaną, zakrwawioną, wycieńczoną i czasem podłamaną po przegranej. Te widoki miały mu towarzyszyć do końca życia, nigdy się ich nie pozbędzie ze swojej pamięci. I nie chciał tego nawet. Dzięki temu bardziej doceniał to, co udało jej się osiągnąć, nawet jeśli oczekiwania względem niego, których nabrała przez to, że jej ta trudna sztuka wyszła, doprowadzały go do kurwicy. Zaczęła się zachowywać jak gdyby fakt, że jej udało się z tego wyrwać oznaczał, że jemu też się uda. Nie widziała, że to była szansa jedna na tysiąc albo jakąś inną dużą liczbę, a nie coś, co można było po prostu zdobyć. Odbił się od tak wielu ścian i zamykanych przed nim drzwi, że pogodził się ze swoją rzeczywistością i chciał by Reyah też to zrobiła. Dużo by to ułatwiło.
Westchnął płytko, kiedy został przyłapany na próbie kłamstwa. Bez sensu było w ogóle próbować, skoro mogłaby go rozgryźć nawet jakby nie przykładał mrożonki do żeber, ale chciał sobie oszczędzić jej spojrzeń i ewentualnych komentarzy.
Nie wiem co mi tam jest poza tym, że boli, więc nie ma o czym gadać. Jutro zobaczę — wyjaśnił więc, idąc w zaparte. Jak już zaczął pod sobą kopać dół to przecież nie przerwie i z niego nie wyskoczy. Skrzywił się na jej słowa. Ryzyko zawodowe, ale i tak przekichane. Bez podbitego oka wzbudzał podejrzenia i często obawy u ludzi, bo był wielki, zwalisty, a jego twarz do najprzyjemniejszych nie należała. Z siniakiem na ryju ludzie mieli tendencję, żeby przechodzić na drugą stronę ulicy na jego widok. — Zajebiście — mruknął sarkastycznie i powiódł za nią wzrokiem jak sięgała po piwo. Oceniał jej zachowanie jako ciszę przed burzą, która miała niedługo nadejść. Wiedział, że się nie wywinie, ale chciał to odsunąć w czasie możliwie jak najdalej.
No, poproszę — przyjął jej propozycję z wdzięcznością. Nie wątpił, że naszykuje mu dokładnie to, czego potrzebował. Miała wprawę. On w tym czasie będzie mógł ogarnąć dla nich jedzenie. Schował na wpół rozmrożoną brukselkę z powrotem do zamrażarki. Nie chciał jej nigdy otwierać i przekonywać się jak wygląda w środku. — Może być — zgodził się i odszukał w telefonie numer do jedynej chińskiej knajpy, która była otwarta o tej godzinie. Nie musiał pytać Rey o to na co ma ochotę. Znał odpowiedź. Po jakiejś minucie się rozłączył i poszedł do łazienki, żeby zobaczyć jak tam stoją z wodą w wannie. Przy wejściu ściągnął z siebie spodnie, ale wiedział, że z koszulką będzie miał problem. Ledwie udało mu się ją na siebie założyć po walce. — Pomożesz? — zapytał, czując tę ujmę na jego dumie. Nie byłoby jej, gdyby jego kobieta nie była na niego zła.

Reyah Morales
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
29 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
this love is good, this love is bad, this love is alive back from the dead, these hands had to let it go free and this love came back to me
Była przekonana, że jej wyrwanie się z tego będzie dobrą rzeczą, najlepszą nawet. Dlatego tak bardzo starali się znaleźć jej inną pracę, lepszą niż taka za najniższą stawkę, gdzie będzie zaharowywać się na śmieć a niewiele z tego będzie miała. Był to trochę cud, że się udało. Znaczy tak mógłby powiedzieć ktoś to w takie rzeczy wierzył. Reyah uważała, że to jej upartość i energia, która oboje w to włożyli. Natomiast jakby wiedziała, że tak to będzie wszystko teraz wyglądało to zastanowiłaby się dwa razy czy na pewno chce zmieniać sposób zarabiania pieniędzy. Wtedy było łatwiej. Bardziej boleśnie pod wieloma względami, ale między nimi zdecydowanie było lepiej. Teraz niby jedno rozumiało to drugie, jednak dogadanie się wydawało się czymś niemożliwym. Obydwoje chcieli dla siebie jak najlepiej, a ich relacja jakby na tym cierpiała.
- Jasne - rzuciła uznając, że nie ma co tego tematu drążyć więcej. Nie widziała w tym sensu zupełnie, skoro już mu owe kłamstwo wytknęła. Mógł sie tłumaczyć, ale było to tylko ratowanie się tonącego. W sumie to już utoniętego (nie ma chyba takiego słowa, ale to nic).
Nic nie powiedziała, ale tylko dlatego że obiecała. Chociaż to nie tak, że musiała coś mówić, bo wzrok jakim na niego spojrzała i pioruny bijące z jej oczu mówiły same za siebie. Była to cisza przed burzą zdecydowanie, ale dobrze wiedział na co się pisze idąc dzisiaj walczyć, więc pretensje mógł mieć jedynie do siebie. Dokładnie to chciała przekazać wzrokiem jakim go obdarowała.
Miała ochotę wszystko rozwalić. W swojej głowie widziała, jak zrywa zasłonę prysznicową, zrzuca wszystkie kosmetyki stojące na szafkach, zbija nawet lustro uderzając w nie pięścią. Jakby to był film to na pewno byłoby to jedną ze scen. Ale nie był, było to ich życie, a ona nie mogła sobie na to wszystko pozwolić, więc wzięła głęboki wdech, a potem wydech. I tak kilka razy. Powtarzała to dopóki Flynn nie pojawił się w łazience wracając do udawanie stoickiego spokoju, do czego było jej zajebiście daleko - Jasne - odpowiedziała bez zastanowienia. Akurat skończyła napełniać wannę, więc odwróciła się do niego pomagając mu zdjąć koszulkę. Ogólnie była to jedna z jej ulubionych czynności, ale nie w tych okolicznościach. W tych okolicznościach nienawidziła tego tak bardzo, jak go kochała i ta myśl właśnie się w jej głowie pojawiła, kiedy tak stała naprzeciwko niego. Niewiele myśląc stanęła na palcach, żeby cmoknąć go w usta, a raczej w kącik ust po tej stronie, która mu bólu nie przyniesie - Jak będziesz czegoś potrzebował to wołaj - powiedziała zanim opuściła pomieszczenie zostawiając za sobą uchylone drzwi.
Totalnie nie wiedziała co zrobić ani ze sobą w tym momencie, ani z tym wszystkim tak ogólnie. Kręciła się po mieszkaniu, rozglądała się nawet za paczką papierosów należącą dla Flynna, skoro podobno pomagają na stres. Nie miała odwagi sięgnąć po kolejne piwo, skoro na własnym ojcu widziała, jak się kończy zapijanie problemów. Siedziała na krześle przy kuchennym stole, kiedy wyszedł z łazienki - Jedzenia jeszcze nie ma - rzuciła, żeby powiedzieć cokolwiek, chociaż to co się w niej nazbierało przez ten cały czas było silniejsze - Umówiłeś się już na kolejną? - zapytała, jakby nie znała odpowiedzi. A dobrze wiedziała, jak ona brzmi.
mechanik — stocznia
29 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
lord, save me, my drug is my baby. i'll be usin' for the rest of my life.
Cóż, pieniądze z nieba nie spadały, więc to nie tak, że miał wybór z tym pójściem na walkę tego dnia. Może i ona liczyła na to, że magicznie uda mu się znaleźć stałe źródło dochodu, po którym nie będzie wracał do domu z pękniętymi żebrami, podbitym okiem i rozciętą wargą, ale o ile nie przerzuci się na zabawianie samotnych kobiet na kamerkach, ta zmiana nie mogła nastąpić z dnia na dzień. Flynn co prawda nie rozglądał się nawet za niczym innym niż kolejna dorywcza robota, jak ta, którą miał teraz w warsztacie. Niczego nie było chwilowo, więc pozostawały mu jedynie walki.
Dzięki — powiedział do niej i uśmiechnął się półgębkiem, kiedy zgodziła się mu pomóc. Pochylił się, bo inaczej z pomocy byłyby nici, ukrywając przed nią jak bardzo go ta czynność bolała. Gdy ściągnęła podkoszulkę, zaczął się prostować, ale czynność ta została przerwana przez nagły pocałunek. Był trochę zagubiony w tym momencie, bo wiedział, że w jej oczach na to nie zasłużył, ale nie planował jej tego wytykać. Zamiast tego cieszył się z tej jednej przyjemnej chwili. Za krótkiej, ale był świadom, że narzekanie na to nie przyniesie niczego dobrego. — Mhm — mruknął jedynie, przyglądając się jej badawczo, bo chciał zrozumieć co ją pchnęło do tego pocałunku. Nie znalazł w jej twarzy niczego poza z trudem hamowaną wściekłością, która wzbierała się w niej jak fala. I miała się rozbić o niego jak tylko wyjdzie z łazienki. Został sam, więc bardzo powoli i ostrożnie wszedł do wanny. Nie ściągnął z siebie nawet bokserek, bo wiedział, że nie podołałby temu zadaniu. Proszenie jej o to było już zdecydowanie poniżej jego godności. Lodowata woda była jak zbawienie, więc możliwie jak najszybciej usadowił się na tyłku. Odchylił głowę do tyłu, aż oparł ją o brzeg i zamknął oczy. Czuł jak z każdą chwilą zimno przenika go coraz bardziej, niosąc za sobą ukojenie. Mógłby leżeć tak godzinami. Ale podniósł się po jakichś piętnastu minutach, już nieco żwawiej, wytarł się, owinął ręcznik wokół bioder i wyszedł z łazienki z powrotem do głównego pomieszczenia, gdzie czekała na niego Reyah. Podczas kąpieli myślał o tym jak przebiegnie ta rozmowa, a raczej kłótnia, ale do niczego mądrego nie doszedł. Odsunął sobie krzesło i usiadł naprzeciwko niej.
Tak — przyznał się bez bicia, bo nie było co kłamać. Znała odpowiedź. A nawet gdyby naiwnie w niego wciąż wierzyła, powiedziałby jej prawdę. Miał jednak pewność, że wiarę w niego straciła już jakiś czas temu. Miał tylko nadzieję, że miłości nie. — Za półtorej tygodnia — uzupełnił brakujące informacje. — Za tydzień Carlos wraca ze zwolnienia, więc skończy się moja praca w warsztacie – powiedział, żeby wiedziała na czym stoi i dlaczego potrzebuje kolejnego zastrzyku gotówki tak szybko.

Reyah Morales
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
29 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
this love is good, this love is bad, this love is alive back from the dead, these hands had to let it go free and this love came back to me
Nawet jak jego zdaniem było to głupie bardzo to wierzyła. Nie miała za bardzo wyjścia niż wierzyć w to najmocniej na świecie, bo jakby teraz miała trzy życzenia u jakiegoś dżina to wszystkie by wykorzystała na to, żeby nie oglądać go w takim stanie jak dziś. Bez wahania. Już nawet to zabawianie kobiet na kamerkach brzmiało lepiej w tym momencie. Jutro mogłaby zmienić zdanie, bo zdecydowanie nie należała do osób, które umiały sie dzielić, ale dzisiaj była w takim stanie, że wszystko brzmiało lepiej.
Zdecydowanie nie zasłużył. Chwilę wcześniej bardziej go chciała uderzyć, niż całować, ale to chyba była odpowiedz na jego zastanowienia czy nie stracił jej miłości. Mógł ją wkurwiać najbardziej na świecie, doprowadzać do utraty zmysłów i pozbawić dziesięciu lat życia przez to jak sie o niego martwiła, ale i tak go kochała. Najbardziej na świecie. To myślała w chwili, kiedy zbliżyła swoje usta do jego. Należało im się coś przyjemnego przed burzą, która tym razem szybko nie ucichnie. Zwykle po takich momentach wychodziło słońce, Rey zaciskała zęby i dawała mu robić to co chciał, ale tym razem czuła że będzie inaczej. Nie wiedziała, jak to się skończy, ale wiedziała że już nie ma na to nerwów, cierpliwości i się z niej ulewa po prostu. Nie pomyślała nawet, że może to doprowadzić ich do sytuacji, w której będą tylko dwa wyjścia. Nigdy przez myśl jej nie przeszło, że mogliby się rozstać. Byli Rey i Flynnem. To mówiło samo za siebie, bo tyle razem przeszli, tyle dzięki sobie przetrwali dzieląc najgorsze i najlepsze momenty w życiu, że nie potrafiła go sobie wyobrazić bez niego.
Mimo że wiedziała to usłyszenie jak to mówi sprawiło, że sie w niej zagotowało. Na początku, bo potem to już tylko spojrzała na niego jak nie idiotę - Pojebało Cię? - na to nie musiał odpowiadać. O ile limo nie przeszkadzało w kolejnej walce to te żebra już jak najbardziej, jej zdaniem połamane, a obydwoje wiedzieli jak może się to kończyć - Znajdziesz coś. Ja pogadam z ludźmi w pracy, żeby ogarnąć jakąś dodatkową kasę. Może uda mi się znaleźć też coś dla Ciebie - jego utrata pracy nie była dobrą wiadomością, ale nie sprawiała, że zmieni swoje stanowisko. Ona w pracy obracała się w towarzystwie ludzi, którzy mieli swoich ogrodników także coś na pewno wymyśli - Nie jesteśmy w czarnej dupie, ogarniemy to jakoś razem - powiedziała - Bo może zapomniałeś, ale jesteśmy razem i wydawało mi się, że razem podejmujemy decyzje, a nie że Ty robisz co kurwa chcesz a potem zaciskasz zęby jak ja sie wkurwiam i liczysz, że mi przejdzie - nie była to ta lawina, która nadchodziła, ale nie zamierzała już przebierać w słowach. Przez chwilę mogła zatrzymywać to w sobie tylko chwila to słowo klucz właśnie.
mechanik — stocznia
29 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
lord, save me, my drug is my baby. i'll be usin' for the rest of my life.
Myślał, że jej utrata by go zabiła. Nie pamiętał jak to było żyć bez niej i nie chciał sobie tego przypominać. Wyratowali siebie nawzajem z życiowego bagna, jakie zafundowały im ich rodziny i gówniane okoliczności, w jakich przyszło im się wychować. Wpakowali się wspólnie w zupełnie inne bagno, ale nawet kiedy oboje mieli poobijane mordy, połamane kości i siniaki na każdym skrawku ciała, czuł, że mają większą kontrolę niż mieli wcześniej. Nie był gotów z tego zrezygnować dla niepewności i poczucia, że zbyt wiele zależy od innych. Niezależność była czymś, czego pragnął przez większość swojego dotychczasowego życia i jak już ją miał to nie miał zamiaru wypuszczać jej z rąk. Ale Reyah też nie. Była częścią jego osoby w takim samym stopniu, jak on był jej.
Nie — powiedział jedynie krótko, bo doskonale wiedział co robi. Wyliże się z tego do czasu następnej walki. Nie musiał być w stu procentach zdrowy, żeby wygrać. Już nieraz wracał na ring nie będąc w pełni sił i zwyciężał. Wszystko kwestia woli, determinacji i wytrzymałości, a on wszystkich trzech miał aż nadto. — Mam się zdać na łaskę Twoich nowych bogatych znajomych? — zapytał wyzywająco i uniósł brew, bo tym razem to w nim zawrzało. Wiedziała jakie miał odczucia względem ludzi, którzy posiadali duże ilości pieniędzy i siedzieli na tych swoich stosach monet jak smoki w bajkach albo Scrooge McDuck. A ona chciała, żeby rzucił się na pastwę ich życzliwości i liczył na jakieś ochłapy. Może pochodził ze skrajnej biedoty, ale miał swoją dumę. Może nawet więcej niż ktoś, kto urodził się ze złotym smoczkiem w gębie i diamentowym kijem w dupie. — Radzimy sobie przecież — wytknął jej. Ona miała swoją normalną pracę, on te dorywcze i walki. Wychodzili na tym całkiem nieźle. Jego zdaniem układało im się dobrze, to ona szukała dziury w całym i kręciła nosem na to jak miała sie ich sytuacja.
Nie, nie zapomniałem — stwierdził oschle. Jak mógłby o niej zapomnieć? No nie dało się. — Ale może Ty zapomniałaś o tym, że nie muszę się upodabniać do Ciebie. To, że Ty przestałaś nie znaczy, że to… — tu wskazał na siebie. — Stało się nagle nie do przyjęcia. To strasznie… — nie mógł znaleźć słowa. Może jakby uważał bardziej na lekcjach z literaury i języka albo sięgnął czasem po jakąś ambitniejszą książkę czy film to by potrafił odnaleźć w swojej głowie taki zwrot jak hipokryzja lub podwójny standard, ale wolał proste rozrywki. — Niesprawiedliwe z Twojej strony — dokończył więc.

Reyah Morales
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
29 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
this love is good, this love is bad, this love is alive back from the dead, these hands had to let it go free and this love came back to me
Smutne to było patrząc na to jak potoczył się ten wieczór, jak potoczyło sie ich życie. W końcu żadne z nich tego nie chciało, ale jego duma i jej zranione uczucia, czy cokolwiek nimi kierowało przy podejmowaniu kolejnej złej decyzji sprawiły, że wszystko się posypało. A im więcej czasu mijało tym trudniejsze wydawało się do poskładania.
Ona miała inne zdanie, ale zamiast to słowami przekazać to westchnęła na niego ciężko i pokręciła głową. Może nie powinna, bo jeszcze nie dawno robiła dokładnie to samo, a kiedy robił to on to po prostu mu towarzyszyła zaciskając zęby razem z nim, kiedy wiedziała że ktoś zadał mu cios w felerne miejsce. Tylko dla niej sporo się zmieniło od tego czasu - To nie są moi znajomi tylko ludzie z pracy - poprawiła go, bo nie chciała żeby ich tak nazywał. Gdyby wiedzieli o niej więcej, bo pozwoliła sobie zdjąć maskę którą przybierała za każdym razem jak wchodziła do budynku na pewno patrzyliby na nią z góry, więc nie zasługiwali nawet na bycie znajomymi. Poza tym gardziła nimi tak samo jak tylko ich potrzebowała po prostu - Ja się zdam na ich łaskę jak tak. Jak będzie trzeba to mogę myć ich kryształowe kible szczoteczką do zębów, nie obchodzi mnie to - miała świadomość jakim dumnym człowiekiem był, ale ona na szczęście nie. Przynajmniej nie, kiedy w grę wchodziło jego zdrowie - To ja pójdę - wyskoczyła nagle - Walczyć zamiast Ciebie - wyjaśniła. Wiadomo, nie z jego przeciwnikiem, ale jej powrót na pewno przyciągnie wiele spojrzeń, a co za tym idzie sporo kasy. Skoro tak bardzo tego potrzebowali jego zdaniem to co za różnica które pójdzie. Czuła, że tu pokaże się jego hipokryzja.
- Tylko to nie chodzi o to, żebyś się do mnie upodabniał Flynn. Chodzi kurwa o to, że się o Ciebie martwię i boję za każdym razem jak wychodzisz. Boję się w jakim stanie wrócisz i czy w ogóle wrócisz - powiedziała, a raczej wykrzyczała mu to jakby podniesiony ton miał sprawić, że łatwiej jej sie będzie to mówiło - Może to faktycznie niesprawiedliwe, bo wcześniej tak na to nie patrzyłam, ale wcześniej nie siedziałam w wygodnym fotelu w jakimś dojebanym budynku otoczona ludźmi, których nawet nie lubię tylko byłam z Tobą - za nic nie mogła się pogodzić z tym, że tylko on nadstawia dla nich karku.
mechanik — stocznia
29 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
lord, save me, my drug is my baby. i'll be usin' for the rest of my life.
Tylko na nią patrzył, kiedy go poprawiała. Przyjął jej słowa do wiadomości, choć dla niego nie stanowiły w tej chwili żadnej różnicy. Czy znajomi, czy tylko ludzie z pracy, wciąż chciała, żeby na nich polegał. W odwrotnej sytuacji byłby gotów przełknąć swoją dumę i też czyścić ich kible. Dla Rey. Ale nie dla siebie.
Nie chcę, żebyś to robiła — powiedział i zacisnął zęby. Nie prosił jej o to. Sama się pchała do tego by mu pomóc w sytuacji, która wcale tej pomocy nie wymagała. Na jej kolejne słowa już najzwyczajniej w świecie prychnął. — Wspaniały pomysł — stwierdził sarkastycznie. — A potem pójdziesz cała poobijana do tej swojej pracy i jak się wytłumaczysz? — zapytał, znajdując tę ziejącą dziurę w tym jej zajebistym planie, żeby nie musieć się przyznawać, że wcale nie chciał jej ponownie widzieć na ringu. Że byłoby to tak samo bolesne dla niego jak dla niej oglądanie go w tym stanie. I byłoby wielkim krokiem w tył po tych wszystkich, które wykonała do przodu. Nie chciał dać sobie wytrącić argumentów z ręki. Może powinien? Przytakiwać jej, a potem i tak robić swoje. Nie, odrzucił tę myśl z miejsca. Nie chciał być z nią nieszczery. Chciał by zrozumiała jego sytuację i się z nią pogodziła, a nie szukała sposobów na to by zmienić to jak sprawy między nimi się miały.
Nie chodzi o to? O to, że usilnie próbujesz mnie zmienić w kogoś, kim nigdy nie będę mógł być? — zapytał jej i podniósł się powoli z krzesła, poprawiając na sobie ręcznik, żeby mu nie spadł z tyłka. Nie mógł usiedzieć w miejscu. Chodzenie nie było przyjemne, ale było lepsze od siedzenia w miejscu i słuchania jej. Nie tylko dlatego, że po części miała rację. — Robiliśmy to oboje tyle lat i wciąż oboje żyjemy. Jesteśmy sprawni. Kurwa, sprawniejsi od połowy naszych znajomych, która gnije za biurkami — wytknął jej, bo argument ten był dla niego z dupy. Mogło mu się coś stać jak przechodził przez ulicę. Albo jak leżał pod podniesionym na lewarkach autem. Nie tylko walki na ringu mogły być zabójcze. — I co? Przez to, że się zmieniłaś ja też muszę? Bo ciągle do tego wracamy — wytknął jej. Wyciągał z jej słów tylko to, co chciał, ignorując niewygodne pozostałości. — Czemu nie możesz się pogodzić z tym, że to, że Tobie się udało nie znaczy, że mi też? — zapytał ze złością. — I może wcale nie chcę niczego zmieniać?

Reyah Morales
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
29 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
this love is good, this love is bad, this love is alive back from the dead, these hands had to let it go free and this love came back to me
- A ja nie chce, żebyś walczył - odpowiedziała. Obydwoje byli gotowi zrobić dla siebie coś co nie podobało się tej drugiej stronie. Niby powinni się dzięki temu lepiej rozumieć, ale wcale tak nie było. Niestety - Coś wymyślę - wzruszyła ramionami - Za kilka dni wolnego mnie nie zwolnią. Mogę być chora czy coś - co prawda pewnie będą ją namawiać na pójście do lekarza, ale z tym też sobie poradzi. Nie lubiła kłamać, ale jeśli było trzeba to mogła - Ty możesz a ja nie? To dopiero niesprawiedliwe z Twojej strony - rzuciła cytując jego wcześniejsze słowa. Nie chciała tego, chociaż kłamstwem byłoby gdyby powiedziała, że za tym nie tęskniła po części. Chociaż równie mocno cieszyła się, że nie musi tego robić. Skomplikowana sprawa.
- Nigdy nie będziesz gościem, który robi coś innego w życiu niż napierdalanie się dla kasy? - spojrzała na niego oburzona, jak mało ma wiary w siebie. Nie był geniuszem, żadne z nich nie było, ale to nie znaczyło wcale, że nie stać go na więcej niż to. Ona to widziała, szkoda że on nie - To największe pierdolenie jakie w życiu słyszałam - powiedziała. Na jego kolejne słowa się roześmiała, bo te argumenty zupełnie do niej nie trafiały. Przecież nie mówiła, żeby siedział cały czas w domu i nie robił nic zupełnie. Nie chciała tylko, żeby ryzykował nieustannie robiąc to co robi w taki sposób jak to robił. Chciał się bić to mógł chodzić na boks, przeżyłaby nawet jakieś zawody, ale w innych okolicznościach z wykwalifikowanymi osobami, które mogłyby mu pomóc w razie czego na miejscu.
Irytowało ją to niesamowicie, bo czuła się jakby odbijała sie od ściany. Chociaż to nie tak, że proponowała mu teraz jakiś dobry złoty środek. Ona miała swoją wizję, a on swoją i żadne nie chciało się ugiąć, żeby jakoś się dogadać. Przecież obydwoje wierzyli, że robą dobrze, to czemu by mieli? Ona sie o niego troszczyła, nawet jeśli teraz tego nie widział, kiedyś może zobaczy. Otworzyła buzię, ale nic nie powiedziała, bo uprzedziło ją pukanie do drzwi. Jedzenie. Machnęła na niego ręką, po czym ruszyła do drzwi żeby odebrać zapakowane szczelnie, ciepłe pudełka, które postawiła na stole - Nie potrafię Cię takiego oglądać Flynn - powiedziała dość spokojnie, na pewno spokojniej w porównaniu do jej wcześniejszego tonu - Po prostu nie potrafię. Więc albo ja albo walki - nie spodziewała się tego po sobie. Nigdy nie była osobą, która kogoś do czegoś zmuszała, już na pewno nie jego. Jak tylko wypowiedziała te słowa to chciała samej sobie zajebać plaskacza, ale nie czuła że ma inne wyjście w tym momencie.
ODPOWIEDZ