malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Święcie wierzyła, że powrót do Australii obejdzie się bez dramatów i wszystkiego co określiłaby statusem z fejsa- to skomplikowane. Najwyraźniej jednak- i brawo, że doszła do takich wniosków po trzydziestu pięciu latach życia ze sobą- wcale nie chodziło o to pod jaką szerokością geograficzną się znajdywała, ale o to z kim. A żeby było śmieszniej, przyciągała jednostki popaprane, urocze, ale niebezpieczne, ewentualnie takie, które potem zostawiały ślad w jej życiu. Wszystko to jednak skumulowało się tak dotkliwie początkiem tej zimy, że Julia postanowiła zakasać rękawy i zrobić coś miłego.
Nie, żeby nie miała co robić, bo nagle okazało się, że cała wystawa jest na jej głowie odkąd Flann zaczął egoistycznie się rozwodzić, a to znaczyło mniej więcej tyle co poradzenie sobie z jego menadżerem, asystentkami i całą chmarą ludzi, którzy sądzili, że z nią jako kobietą będzie łatwiej. Rozczarowali się niemiło i już mogłaby odtrąbić pierwsze sukcesy, gdyby nie fakt, że jednocześnie jej prywatne życie zaczęło przypominać pasmo nieznanych dotąd porażek.
Julia jednak jako osoba szalenie prywatna (zwłaszcza ostatnio) zostawiła wszystkie problemy u siebie w domu, bo wpadała tu po to, by poświętować z kimś, kto towarzyszył jej od dobrych kilku lat. Z tej okazji więc postanowiła uszczknąć (co za piękne słowo dla kogoś, kto całą dobę ma zajętą) kilka godzin na przygotowanie gruntu pod spontaniczne urodziny.
Jak znała Ainsley- a rościła sobie prawo do tego, że całkiem nieźle- to wiedziała, że nie dla niej wielka impreza w towarzystwie setki gości, zresztą przerabiała już ostatnio takie ceregiele na swoim ślubie. Postawiła więc na amerykańską (w końcu miała szwagra z Ameryki) klasykę i zgarnęła najlepsze hamburgery, frytki i colę (wkładka będzie później) w mieście. Skonsultowała się nawet z jej trenerem oraz mężem czy tak wolno. Obaj wyrazili zgodę, a Dick jeszcze oddał jej kartę do mieszkania, by mogła wszystko udekorować i przygotować, łącznie z fancy drinkami, które miał tego wieczoru podawać im barman.
Na którego już czekała przed drzwiami do tej twierdzy, bo okazało się, że karta to specjalny wynalazek i można z niej korzystać do woli. Tyle, że magnes jest całkiem czuły i czasami…
- Nosz kurwa mać! - zaklęła bardzo siarczyście trzymając w obu dłoniach jedzenie, obok ściany położyła balony i całą resztę, a na dodatek wsuwki do włosów zostawiła w drugiej torebce, więc nici z udawania Jamesa Bonda i włamania do domu, chociaż outfit miała całkiem w stylu agenta, bo postawiła na czyjąś (dobrze wiedziała czyją) koszulę, którą jedynie przewiązała paskiem.
I właśnie ta sprzączka i jej użycie zaczęło ją intrygować, więc nie przejmując się ewentualnymi brakami w garderobie zdjęła pasek i zaczęła kombinować z drzwiami, które pewnie ważyły z tonę z tymi wszystkimi zabezpieczeniami. Trudno, najwyżej je wysadzi i w ramach kolejnego prezentu urodzinowego kupi Ainsley nowe. Na razie jednak próbowała dostać się w jakąkolwiek szparę i odskoczyła dopiero na widok blondynki, która zapewne była jedną z sąsiadek. Jeszcze tu policji jej brakuje. - Cześć, ja się wcale nie włamuję. Na pewno nie z balonami, bo nie jestem jakimś patologicznym klaunem - czy ktoś mówił, że w chwilach stresu Julia zaczyna pieprzyć od rzeczy?
A może to działało tylko z kobietami, bo faceci już w tym momencie jedliby jej z ręki?
Najbardziej istotnym jednak było dostanie się do tego mieszkania przed powrotem Ainsley i na tym się skupiła, choć obserwowała dziewczynę kątem oka.

callie carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
outfit

Wszystko co mogło ostatnio pójść źle, poszło jeszcze gorzej. Tego dnia Callie zwątpiła już w szansę na powodzenie czegokolwiek i zupełnie się poddała. Wszystkie plany jakie miała - wykreśliła z kalendarza wracając z pracy autobusem, bo jej ktoś ukradł przednie koło z zaparkowanego przy ulicy roweru. Nawet nie miała siły się denerwować na tę sytuację, zdarza się, dobrze że straciła rower a nie lewą nerkę. Tak czy inaczej, jedyne czego teraz chciała, to wrócić do domu i oglądać seriale w samych majtkach - jak typowy przegryw zdaniem Wrena. Cóż jej więcej w życiu pozostało? Im bardziej ostatnio próbowała odsuwać się od znajomych, przyjaciół i bliskich, tym bardziej wszyscy na nią naciskali, wszyscy wydzwaniali, wypisywali i wymuszali odpowiedzi na pytania. Była już tym wszystkim zmęczona - choć doskonale rozumiała pobudki, które nimi kierowały - i wizja spędzenia wieczoru w samotności, z paczką chipsów i butelką wina naprawdę brzmiała dobrze. Brała też pod uwagę ryzyko pisania pijackich smsów do byłego faceta i wysyłanie przyjaciółce tysiąca zdjęć w tej samej stylizacji z pytaniem „czy na pewno nie wyglądam w niej grubo????????”. Tak czy inaczej, wieczór mógł ją zaprowadzić w różne miejsca, ale najpierw…
Podniosła zdziwione spojrzenie na mówiącą do niej głowę obcej dziewczyny. Z tymi balonami wyglądała komicznie. - Całe szczęście, bo panicznie boję się klaunów. Problem z kluczem? - tak, niby Julia zaznaczyła, że się nie włamuje, ale przecież Callie musiała być ostrożna. Może to wszystko była starannie zaplanowana podpucha, żeby okraść mieszkanie Ainsley nie wzbudzając żadnych podejrzeń! Ale jeśli obca panna miała klucz, tylko nie potrafiła go użyć… To całkiem inna rozmowa. - Pokaż tę kartę - zagadała, oferując swoją pomoc. Mieszkała w tym budynku już dwa lata i zaliczyła swoją serię wpadek z ciężkimi drzwiami, awaryjnym systemem dostępu na kartę i wiecznie zacinającymi się klamkami. Jak się rozwiązuje ten sam problem tysięczny raz, przestaje on być wyzwaniem. Otworzenie drzwi do mieszkania sąsiadki zajęło Callie jakąś minutę i składało się z pocierania karty, szarpania klamki i wsadzania paznokcia pod czytnik, żeby się zablokował i odblokował w odpowiednim momencie. - Proszę bardzo - oddała dziewczynie kartę i zrobiła kilka kroków w tył, w stronę swojego mieszkania. Nie bardzo wiedziała co jeszcze może powiedzieć w tej sytuacji, nie chciała wścibsko dopytywać po co te balony, przecież to nie jej sprawa, co sąsiadka robi ze znajomymi w wolnym czasie. - Mieszkam pod 10B. Jakby jeszcze raz się zacięły to zapukaj do mnie, pomogę. Chyba, że skończę butelkę wina i zasnę, to wtedy nie - roześmiała się wskazując na korek wystający z jej papierowej torby z zakupami.

Julia Crane
sex on the beach
-
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Zamykanie się w domu było etapem, który nie dotyczył Julii Crane i pewnie na tym polegał jej główny problem. Taką diagnozę usłyszałaby od psychiatry, gdyby w końcu przełamała się na tyle, by faktycznie zacząć nad sobą pracować. A tak to wchodziła z jednej relacji w drugą, ba, czasami nawet nie starczało jej czasu, by poprzednią zakończyć w przyzwoity sposób. Większość ludzi traktowała jak marionetki i zajmowała się nimi, gdy to było jej na rękę. Na szczęście przynajmniej dorosła do tego, by sobie to uświadomić i przestać zgrywać porządną.
Po części jednak powinna brać z innych przykład i dać sobie luksus sama ze sobą. Najwyraźniej jej życzenia stały się dla losu rozkazem, bo zanosiło się obecnie na szaloną noc w towarzystwie Ainsley… i bez żadnej perspektywy dzwonienia po pijaku do mężczyzny jej życia. Wróć, Julia, nawet w stanie okrutnie wskazującym nigdy takiego telefonu nie wykonała, więc mogła być z siebie szalenie dumna. Zapewne znalazłoby się jeszcze kilka innych powodów do dumy, ale najwyraźniej włamywanie się czyjegoś mieszkania nie było jednym z nich. Mogła przyznać się do porażki i zadzwonić do męża swojej przyjaciółki, ale wtedy byłaby zmuszona rozmawiać z Dickiem, którego nie darzyła zbyt ciepłymi uczuciami.
Pozostawało więc modlić się o cud i chyba jak na niewierzącą dziewczynę poszło jej całkiem nieźle, bo nie dość, że objawiła się sąsiadka to nie okazała się wścibskim pomiotem szatana, który wzywa na nią policję, a miłosiernym Samarytaninem, gotowym nieść pomoc.
Uśmiechnęła się więc szeroko i podała jej kartę.
- Nie mam nic przeciwko klaunom, ale Ainsley nie ma pięciu lat - zaśmiała się i obserwowała jak w kilku ruchach dziewczyna uwalnia przeklęte drzwi, które nagle jak zaczarowane stają przed nią otworem. - Hej, dobra jesteś! - zawsze ten element zaskoczenia, prawda?
Wzięła swój piasek i bardzo niedbale przewiązała go w talii, a wtedy dopiero dotarły do niej słowa tej nieznajomej. I może to było dość naiwne, ale tekst o piciu smętnej butelki wina poruszył w niej jakąś strunę i złapała ją nagle za rękę.
- Nie wygłupiaj się. Mam hamburgery, pizzę, zaraz przyjdzie barman, a nie ma nic lepszego od picia w towarzystwie sąsiadów. Chyba, że jesteś potwornie skłócona z Ainsley to uciekaj. A tak w ogóle to Julia jestem - nie musiała jej podawać dłoni, bo cały czas ją trzymała, ale oczywistym było, że powinna od tego zacząć.
Gdyby była choć trochę normalna i nie zawierała relacji gdzie tylko się dało i z kimkolwiek się dało. Nadchodziły jednak ciężkie czasy i dawne znajomości wytrącały się się jej w takim tempie, że musiała wreszcie zacząć rozglądać się za nowymi, a nic tak nie zbliża jak wyszukany koktajl na bazie wódki.
Nie, żeby nie sprawdzała tego wielokrotnie.

callie carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Może jakimś cudem Callie ma duszka opiekuna czy innego dobrego skrzata, który postawił Julkę na jej drodze właśnie po to, żeby się od niej paru rzeczy nauczyła! Jak nie dzwonić do typa po pijaku, jak się nie przejmować, i jak żyć tak, żeby cały czas nie bolało. Niewykluczone, że wyciągnie z interakcji z Julką przydatne lekcje i jej pasmo bolączki się skończy. Bo serio, ile można?
Jasne, Callie ma raka i to ją usprawiedliwia. Nie w tym rzecz przecież. Chodzi tylko o to, żeby umiała tak się nie męczyć ze sobą i ze światem. Tak czy inaczej, gotowa była te rozmowę kończyć i kierować się w stronę swojego mieszkania. Nie chciała niezręcznie się gapić, jak nieznajoma wnosi stertę zakupów do mieszkania sąsiadki. Zwłaszcza, że Julia nie wiedziała nawet, że Callie i Ainsley się znają. Co mogla sobie pomyśleć? Że wścibska sąsiadka podgląda co tam w mieszkaniu? Gdzie tam, Callie było bardzo wszystko jedno co tam Ainsley robi w wolnym czasie i z kim, i skąd te balony. Choć powoli zaczynała się domyślać, słysząc kolejne zdania wypowiadane przez nieznajomą. Zdziwiła ją jej bezpośredniość, natomiast bardzo na plus. Callie nie lubiła ludzi z którymi ciężko było nawiązać pierwszy kontakt. Wówczas intuicja podpowiadała jej, żeby się ewakuować, bo nic z tego nie będzie. Na szczęście tym razem wymiana zdań okazała się łatwa i dobrze wróżyła na przyszłość.
- Mam wprawę - przyznała - bo moje też się ciągle psuły. Znalazłam w końcu faceta, który mi je naprawił. Nawet niedrogo, ale ciężko u niego o termin. Podeślę Ainsley jego numer - jak już miłosierna Samarytanka z niej, niech będzie. Tym samym przypadkowo poinformowała Julię, że dziewczyny się znają. Nie jakoś bardzo, to fakt, natomiast sąsiedzkie relacje były jak najbardziej życzliwe i przyjacielskie. Zdarzyło im się kilka pogaduszek na klatce schodowej, takich jak teraz. Callie natomiast nigdy nie była z tych osaczajacych, nachodzących, sztucznie kultywujących relacje. Jeśli samo się nie rozwijało, to naturalnie obumierało. - Callie - odpowiedziała, zerkając w dół na ich złączone dłonie. Zdziwiła się bardzo tym zaproszeniem, w pierwszej chwili nie wiedziała co odpowiedzieć. Niby chciała oglądać te seriale w samych majtkach, i pić żałośnie wino w samotności, ale… Ostatnie wyjście z Gaią ją nauczyło, że czasem warto się zmusić do spędzania czasu z ludźmi. Hmm.
- Sama nie wiem. Nie jestem teraz najlepszą imprezowiczką - uczciwie uprzedziła, a co! - życie mi się sypie, zostawiłam najlepszego faceta na świecie, ktoś mi ukradł koło z roweru i tak całkiem szczerze, prawie mi łezka poleciała jak powiedziałaś że ktoś mi będzie robił drinki - roześmiała się. Julia jej nie kojarzyła, więc szybko dodała: - jestem barmanką, nie pamiętam ostatniego razu jak ktoś mi podał drinka .
Wzrusz. Wieczór zapowiadał się wyśmienicie, ale obawiała się trochę, że go dziewczynom zniszczy. - wiesz, na trzeźwo nad sobą panuję. Co jak mnie upijecie i będę szlochać gdzieś w kącie?
Jest takie ryzyko. Handluj z tym Julka!

Julia Crane
sex on the beach
-
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Mentorka z niej była żadna tak naprawdę. W końcu nie dalej jak kilka miesięcy temu zaprzepaściła swoje szczęśliwe zakończenie dla byłego, który na stałe mieszkał w Londynie i nie zanosiło się na jakieś cudowne przenosiny. Pozostawała jej tylko sztuka i radzenie sobie z emocjami, które ostatnio były tak dotkliwe, że wyciszała je kolejnymi, przypadkowymi znajomościami. Na dodatek powrót do Lorne Bay miał być jedną wielką sielanką i spacerem ku wspomnieniom, a okazał się jakimś piekielnie trudnym szlakiem, na którym nie zabrakło przyjaciela w depresji, świeżo upieczonej żonki, dla której te urodziny oraz jednego przeklętego ortopedy, przez którego łamała nie tylko szpilki.
Tyle, że Julia już na to wszystko dawno machnęła ręką, bo nie miała innego wyboru.
Pewnie w skali światowych problemów plasowała się gdzieś na najniższym szczebelku drabiny ze swoim funduszem powierniczym, niezłym ciałem, talentem i skłonnością do znajomości z obojgiem płci, więc nie miała prawa zbytnio narzekać.
Pewnie dałoby się machnąć jakąś pouczającą tezę, że nie każdy problem jest sobie równy i że może być najbardziej nieszczęśliwym człowiekiem w swojej pięknej rezydencji, ale Crane nie zamierzała się poddawać, bo czarna rozpacz według niej zawsze charakteryzowała ludzi słabych, a ona, podobnie, zresztą, jak mężczyzna, przez które powinna teraz płakać, nienawidziła ludzi o wątłym charakterze.
Zawsze mogli zamiast tego urządzać urodziny i to osobie, która najwyraźniej wygrała na loterii, zwanej miłością, bo była szczęśliwą mężatką. Jak Ainsley przemieni się w jedną z tych wiecznie euforycznych żonek to Julia strzeli sobie w łeb.
- Pewnie ona zna to ustrojstwo lepiej jak ja, ale numer zawsze się przyda - tu pewnie chętnie sprzedałaby jej dowcip o wykorzystaniu specjalistów w roli kochanków, ale na razie znały się za krótko, by Crane mogła rozwijać skrzydła, choć spraszanie już na imprezę było pierwszym objawem, że kobieta ta nigdy nie przejmuje się konwenansami.
O dziwo, bo przecież nawet w tej pożyczonej koszuli wyglądała na taką, której pół życia ktoś mówił jak ma wyglądać, a drugie pół spędziła na buntowaniu się przeciwko tym rozkazom. Stanowiła uroczą mieszankę obu tych frakcji, ale gdy tylko Callie zaczęła opowiadać o swoich problemach, musiała wygrać w niej ta druga, bo złapała ją ponownie za rękę.
- A daj spokój. Jak dla mnie możesz nawet dolewać łzy do drinków, wszystko mi jedno. Poza tym koniec świata, nawet ten zgotowany przez faceta, ma to do siebie, że mija i zostaje… - szukała właściwego słowa, bo nadal odczuwała całą sobą pewien rollercoaster emocji, ale bywały już na tyle znośne dni, że mogła się śmiać. - Spokój, kiedyś poczujesz spokój - albo i nie, ale nie zamierzała jej straszyć, gdzie wręcz siłą pociągnęła ją do mieszkania, w którym sama zakładać wszędzie balony i zwisające girlandy i dało się poznać zmysł artystyczny, bo nagle smętne dekoracje z torby zaczęły żyć własnym życiem i wyglądać może kiczowato, ale całkiem uroczo.
Cel zatem osiągnięty.
- Barmanka, co? Kiedyś byłam dj-ką - przyznała i jakby przypominając sobie o tym włączyła muzykę, która sprawiła, że od razu zrobiło się tu bardziej imprezowo. - Czemu go rzuciłaś? - to normalne, że nagle przypominała sobie o wątkach rozmowy, ale w międzyczasie ogarniała to smętne (bo całkowicie białe) wnętrze, ustawiała muzykę i czekała na przyjazd barmana.
ADHD to Julia miała w paluszku wskazującym, tym samym, którym pokaże fucka, gdy jej księżna zacznie spowiadać się z udanego pożycia małżeńskiego.

callie carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Dziewczyny weszły do mieszkania Ainsley, Callie odstawiła swoje rzeczy gdzieś na podłodze i nawet z entuzjazmem wzięła się za dekorowanie. Brakowało jej ostatnio w życiu takich rozrywek. Okazji do bycia wesołą, uczestniczenia w wydarzeniach z góry skazanych na dużo śmiechu i nowe relacje z ludźmi. Jak Julia miała okazję zaobserwować, Callie odruchowo ze wszystkiego próbowała się wymiksować, odmawiała gdzie się dało i ostatecznie była albo w pracy, albo sama. Może dobrze, że dała się namówić. Przynajmniej na kilka godzin zapomni o tym, że postawiono jej zmieniającą życie diagnozę i zaproponowano katastrofalną w skutkach formę leczenia operacyjnego. Lata wyobrażeń o tym jak to pięknie będzie być mamą, mamą obecną, kochającą mimo wszystko… Po to by usłyszeć - tak naprawdę w bardzo młodym wieku - że jej macica nadaje się do wyjebania. No i co zrobisz, jak nic nie zrobisz.
Przynajmniej poznała nową koleżankę, a palcami rozplątywała fabrycznie ściśnięte do mikroskopijnego rozmiaru rolki serpentyny. Mogło być gorzej. Zdecydowanie tak. Callie mogła na przykład nie mieć pieniędzy na leczenie, a to by była dopiero tragedia. Robienie jakichś zbiórek… Jezu, koszmar. Tylko co z tego że te pieniądze miała, skoro nie miała odwagi zadecydować o leczeniu. Dorosłość to pułapka, zauważała to coraz bardziej. Obietnica bycia swoim własnym sterem brzmiała pięknie, tylko w praktyce wcale pięknie nie było.
- A dlaczego już nie jesteś? - spytała z zainteresowaniem - Domyślam się, że to ciężka praca. Dużo czasu w trasie… Hałas… - tak sobie rozmyślała, ale równie dobrze jej wyobrażenie o pracy DJki mogło być bardzo dalekie od prawdy. Sama, choć lubiła przejść się do klubu w tych lepszych momentach życia, zdecydowanie nie dałaby rady utrzymywać klubowej energii kilka nocy w tygodniu, i tak cały rok. Bar może owszem, zamykała późno. Była to jednak zupełnie inna przestrzeń, z innymi interakcjami, i do tego potrafiła się przez te lata przyzwyczaić.
Pytanie Julii nieco ją rozbawiło, ale tylko dlatego, że słyszała je przez ostatni miesiąc jakieś milion razy, chyba od kazdego. Nic w tym dziwnego, że znajomi mieli pytania - w końcu był chłop przez rok, i nagle go nie ma? Niemniej mimo tylu rozmów Callie wcale nie stała się lepsza w opisywaniu sytuacji. - Bo mam emocjonalną inteligencję taboretu - odparła bezwstydnie - i nie chcę zrujnować mu życia.
Na moment wyobraziła sobie, jak biedny Stan musi patrzeć na Callie rzygającą po chemii, z łysą głową w kiblu, i aż ją zemdliło. Widocznie się otrząsnęła i prędko powróciła do przywiązywania balonów w strategicznych miejscach.

Julia Crane
sex on the beach
-
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Tak, mogłaby jej opowiedzieć, że najbardziej przerażający w pracy dj- ki jest moment, w którym gangster z twojego macierzystego klubu celuje pistoletem w stronę człowieka, który chce jej zrobić krzywdę. Tyle, że jeszcze nie dorosła do tego, by komukolwiek o tym opowiadać, zresztą całkiem możliwe, że nawet nie powinna, jeśli jej celem było dożycie do wystawy.
Z tego też powodu jedynie uśmiechnęła się zupełnie jakby Callie miała rację i największym problemem w tej profesji był hałas czy niemożność widzenia bliskich ludzi przez szmat czasu.
- Chciałam się skupić głównie na malarstwie, to mój zawód, a dj-owanie było jedną z kilku pasji - miała ich całkiem sporo, ale jakby miała ustawiać jakąkolwiek hierarchię to zawsze najważniejsza była sztuka i miała nadzieję, że Nathaniel to zrozumie i poprzestanie ścigania je z powodów długów wdzięczności, które nabrała in blanco, gdy była zaledwie osiemnastolatką ćpunką i widziała w nim miłego dilera. Jak widać, powinna zweryfikować swoje zaufanie wówczas, bo jak przyszło co do czego to stała się pracownicą człowieka, który niejedno ma na sumieniu. Po części więc powinna być zadowolona, że ta przygoda się zakończyła, ale dobrze wiedziała, że to nie takie proste i jak raz weszło się w bagno to będzie ono przyciągać.
Albo powodować niewyobrażalne straty jak poronienie. Na myśl o tym polała sobie obficie whisky do szklanki i spojrzała pytająco na Callie. Nikt nie mówił, że mają być trzeźwe, to nie była w końcu jakaś akademia, by witać Ainsley na baczność.
Przewróciła oczami jednak, gdy ta w odpowiedzi sprzedała jej najbardziej z banalnych wymówek.
- Tak, ja też im zazwyczaj tak mówię. Dodaję jeszcze, że problem jest we mnie - parsknęła i usiadła na parapecie odpalając pierwszego z wielu papierosów. Gdy Crane wpadała w cug to wyciągała jedną fajkę za drugą i zawsze robiła to niemal bezwiednie. - Podobno mężczyźni są dorośli i mogą sami decydować o tym czy chcą mieć zrujnowane życie. A jeśli chcą to przez kogo i w jaki sposób - nie zamierzała jednak ją osądzać czy sugerować cudowny powrót. Nigdy nie była jedną z tych psiapsiółek, które dawały dobre rady, niezależnie od tego czy ktoś prosił czy nie. Niewielu z ludzi w jej otoczeniu znała na tyle, by się interesować w ogóle ich życiem, a to było konieczne do wysuwania śmiałych wniosków.
Zamiast tego wolała pić i palić, a w dalszej perspektywie na widok wchodzącej Ainsley podnieść się i wykrzyknąć:
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, STARSZA PANI! - na dodatek już nie tylko pani, ale małżeńska matrona, która nim się obejrzy to zostanie stateczną żoną i matką. Jedną z tych dobrych żon, wiadomo.

callie carter
Ainsley Remington
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Ach, Callie przeżyła takie rzeczy w swoim poprzednim życiu, o których nigdy nikomu nie mówiła, że pewnie dobrze by się z Julią odgadywały. Miała pojęcie o wadze najróżniejszych sekretów - dźwigała własne, zarówno ciężkie jak i lżejsze, i nawet zaokrąglając w dół, z kilka tysięcy cudzych. Alkohol wszak otwiera usta najbardziej zdeterminowanych milczków, a większość z nich i tak później nie pamietała czym podzieliła się z przypadkową barmanką. Callie nigdy natomiast nie pozwoliła sobie puścić tych informacji dalej, nawet wtedy - a może zwłaszcza wtedy - gdy ploteczka była soczysta i kusiło wybitnie. -Kilka pasji. Dziewczyna sukcesu - skwitowała słowa dziewczyny, myśląc sobie z tylu głowy, że to musi być wielkie szczęście. Może gdyby życie Callie potoczyło się inaczej miałaby szansę próbować różnych rzeczy i znaleźć więcej zainteresowań, niestety prawda jest taka, że lista jej hobby była w porównaniu do tej Julkowej żałośnie krótka. Callie znała się tylko na ludziach i alkoholu, oraz ludziach po alkoholu, oraz narkotykach i ludziach biorących narkotyki. Na tym się w zasadzie kończyły jej możliwości. Choć trzeba przyznać że w ubiegłym roku bardzo polubiła jeździć motorem. Ale nie dlatego, że miała chęć być kierowcą jednośladu. Bardziej dlatego, że na motorze woził ją - jak w kiepskich komediach romantycznych - bardzo przystojny facet, do którego czuła COŚ, a którego musiała ostatnio pożegnać. Przynajmniej Julia rozumiała Callie, jako jedyna wtajemniczona chyba. Od każdej innej osoby Callie zbierała zjebki za to rozstanie. -Problem zdecydowanie jest we mnie. Chyba miałam dzisiaj szczęście, że mi się trafiłaś na korytarzu. Żadna z moich koleżanek nie była tak wspierająca.
Posłała Julii wdzięczny uśmiech, dziękując za krótką ale naprawdę pomocną rozmowę, a chwilę później w drzwiach stanęła solenizantka. Callie razem ze wszystkimi wykrzyknęła niespodziankowe „sto lat”, i skierowała kroki ku Ainsley, żeby się z nią ładnie przywitać. Coraz bardziej cieszyła się z tego, że Julia nie dała jej uciec i wręcz za rękę zaciągnęła do mieszkania sąsiadki. Co mogła innego robić? Siedzieć sama we własnym mieszkaniu i żerować tę nieszczęsną butelkę jak przegryw. A teraz przynajmniej otaczała się ludźmi, którzy mieli potrzebę zabawy, przy których mogła odpierdolić się od siebie i pierwszy raz od dawna szczerze uśmiechać. Zdecydowany win tego tygodnia.

Ainsley Remington
Julia Crane
sex on the beach
-
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Julia Crane, callie carter

Gdyby nie najpierw jej mąż, a potem pracownicy w ośrodku jeździeckim, nawet nie zarejestrowałaby pewnie że tego konkretnego dnia obchodzi kolejne urodziny. Świat Ainsley Remington bowiem niechętnie robił sobie przerwę na jakiekolwiek osobiste wycieczki, okazywało się zatem że swój przydział na ten rok zmarnowała już na ślub i wesele. Podróży poślubnej czy urlopu nie mogli z Dickiem ustawić już dobre kilka miesięcy, kto by się więc przejmował takim drobnym szczegółem jak świętowanie bycia rok starszym? No właśnie. Trening, a potem spotkania stricte biznesowe wcale nie zamierzały w jakiś cudowny sposób zmienić daty na choćby jutrzejszą, późnym popołudniem (wczesnym wieczorem?) więc wracała do domu zmęczona nie tyle fizycznie, co psychicznie - wszak wielogodzinne udawanie miłej i towarzyskiej zwykle wychodziło jej bokiem. Ale czego nie robi się dla dobra firmy, prawda?
Ledwo zamknęły się za nią drzwi wejściowe do budynku, a chyba po raz pierwszy złapała się na tym w jak światowym miejscu przyszło jej mieszkać i przez moment poczuła się tak, jakby właśnie znajdowała się w jednym z apartamentowców w sercu Nowego Jorku, a nie australijskiej prowincji. Konsjerż (czy to w ogóle właściwa nazwa?) złożył jej życzenia, wręczył kwiaty i pocztę, i szczerze mówiąc nawet lodowate serce księżnej Ainsley wyjątkowo drgnęło, więc podziękowała uprzejmie i nawet pozwoliła sobie na lekkie przytulenie. Zwykle taka prywatna wycieczka zirytowałaby ją do żywego, dziś zatem była wyjątkowo łaskawa. Ruszyła później na górę i choć dostanie się do własnego mieszkania wcale nie było łatwe - torebka, pootwierana poczta, kwiaty; w końcu stała we własnym przedpokoju. W domu nie spodziewała się nikogo, w końcu rano szykowali się do pracy z mężem razem, odrobinę więc zdziwiły ją usłyszane głosy. Kobiece. W jednym szybko rozpoznała swoją ukochaną Julkę, a drugi mocno starała się dopasować do znanej jej w końcu osoby. Ruszyła więc przed siebie i wyrosła w przejściu, informując tym samym dziewczyny o swojej obecności.
Wyraźnie się rozchmurzyła, kiedy Julia zakrzyknęła w jej stronę życzenia i dała się również wyściskać Callie (Carrie? W końcu połączyła głos z odpowiednią twarzą i w odmętach własnego mózgu dołączyła do kompletu również imię, ale że ma pamięć orzecha, nie dała sobie ręki uciąć). Może impreza - nawet tak skromna na jaką wszystko wyglądało tutaj - nie była na dzień dzisiejszy szczytem jej marzeń, ale cieszyła się realnie, że te dwie wariatki postanowiły zorganizować jej taką miłą (!) niespodziankę. Choć duet ten uważała za fakt faktem, specyficzny.
- Yay! Jestem rok starsza! - podłapała z mocno teatralnym entuzjazmem, który w połączeniu z jej mocnym, angielskim akcentem wyglądał już doprawdy komicznie. - I niby rok starsza, niby jakieś doświadczenie już jest, ale nic mądrzejsza nie jestem, nie? - sama w tym momencie nie wiedziała, na ile w jej wypowiedzi jest czarowania (i oczekiwania zaprzeczenia swoich własnych słów), a ile realnego dystansu do swojej skromnej osoby (głównie powodowanego pochodzeniem). Mimo wszystko wzruszyła lekko ramionkami jakby było jej z tego tytułu zupełnie wszystko jedno i zrobiła kilka kroków wgłąb pomieszczenia, ładując zadek na pierwszym lepszym krześle czy innym fragmencie siadywalnego mebla, byle był z dostępem do wszelkich dobroci przygotowanych przez, jak dość śmiało zakładała, Julkę.
- Ale hej, wiecie już że dla mnie to bezalkoholowa impreza? - rzuciła w eter, nawet nie zastanawiając się jak w ogóle mogło to zabrzmieć. Dla niej to było oczywiste, że między jednymi a drugimi zawodami wszelki alkohol odstawiamy jest wysoko na półkę, a że pewnie mogłaby tym wywołać również pewne spekulacje... Serio, nawet nie świsnęło jej przez głowę. Zresztą, właśnie przypominała sobie o tak podstawowych potrzebach życiowych jak jedzenie i przeciągnęła się przez blat, wyżerając podle frytkę. Albo pięć. Rozejrzała się za to, kiwając głową z uznaniem i wskazała palcem najpierw na ozdoby, a potem na jeden z balonów: - Są urocze, dziękuję - cmoknęła w stronę Julii i wyciągnęła w jej stronę dłoń, sugerując by podeszła się przytulić. Jak widać nawet księżna Remington ma w sobie całkiem sporo ludzkich uczuć. - I opowiadajcie mi lepiej szybko, skąd wziął się tak nietypowy duet - wycelowała palcem najpierw w Julię, potem w Callie (Carrie?) i oczekując odpowiedzi ponownie zapchała się pojedynczymi przedstawicielkami frytek.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Rzadko którakolwiek kobieta określała ją jako tę wspierającą. Wcale im się nie dziwiła, bo miała lustro w domu i wiedziała, że jej wygląd determinuje pewną zawiść, ale nigdy nie przykładała do tego uwagi, bo przecież niejedna z jej koleżanek była śliczna, a nudna. Estetyka więc nie była żadnym wyznacznikiem bycia intrygującą kobietą, a już tym bardziej nie powinna sprawiać, by na inne dziewczyny patrzeć przez pryzmat jej urody. Wiedziała jednak, że jeśli chodzi o solidarność jajników (co brzmiało dziwnie w kontekście choroby Callie) to była na przegranej pozycji. W końcu często dopuszczała się lekkomyślnych romansów z mężczyznami żonatymi i wtedy żona zdawała się być jej wrogiem numer jeden. Być może dlatego inne kobiety często miały się przy niej na baczności i dlatego też świeżo nabyta dziewczyna Flanna odrzuciła kategorycznie zaproszenie na tę imprezę i Julia musiała improwizować, bo przecież nie zamierzała spędzić tych urodzin tylko w towarzystwie Ainsley.
Stąd wziął się pomysł ze sąsiadką, która na dodatek okazała się całkiem miłą duszą i pewnie równie złamaną jak Julia, ale to były tylko jej przewidywania, na razie okraszone jedynie szczątkowymi informacji. Do większej wiedzy miał przydać się alkohol, który wreszcie nabierał rumieńców, gdy pojawił się barman, serwujący drinki w modnym klubie w Sydney. Dla przyjaciół jednak nigdy nie oszczędzała i nie chodziło o pieniądze, które beztrosko wydawała, a o sam wysiłek, zapewne okupiony wyrwaniem kilku godzin z jej napiętego harmonogramu i przyprawieniem asystentki Flanna o drugi zawał serca.
Wszystko jednak udało się i gdy zobaczyła minę Ainsley, uśmiechnęła się szeroko, bo pojęła, że warto było nagiąć swoje plany na rzecz świętowania tak podniosłego wydarzenia towarzyskiego, choć pewnie powinny raczej umówić się na jakąś dorosłą kolację, skoro obcowały już z kobietą zamężną.
- To chyba u ciebie nie przychodzi z wiekiem. Ta mądrość - wyjaśniła z podłym uśmieszkiem, ale sama przecież nie łudziła się już, że kalendarz w jej życiu cokolwiek zmieni i nagle okaże się dziewczyną, którą inni będą podawać za przykład. Jak na razie stanowiła raczej rozkoszną opowieść ku przestrodze, ale nie przejmowała się tym wcale skupiając się na wręczeniu Ainsley prezentu (którego sens zrozumie dopiero, gdy będzie z Dickiem) i ściskając ją tak znacznie, że pewnie w innych okolicznościach połamałaby dziewczynie wszystkie żebra.
Tym razem jednak obeszło się bez tego typu wypadków i przyklapnęła uśmiechnięta na kanapie, bo tam przy stoliku miała swoje obiecane martini, którym zakrztusiła się całkiem potężnie, gdy jej przyjaciółka wspomniała, że nie pije.
- Do cholery, czy ty już jesteś w ciąży? - i choć za całe dwa miesiące mogła okazać się najlepszą ciocią, teraz była pełna sprzecznych uczuć i emocji, które buzowały w jej ślicznej główce i domagały się prędkiej odpowiedzi, bo jeśli tak to co ona ma na to poradzić i czy z Callie są w stanie wypić aż tyle alkoholu?
Pokazała im miejsce obok siebie i niecierpliwie wyczekiwała odpowiedzi, bo Julia nie paliła już od kwadransa i czuła, że zaraz jej płuca oszaleją z powodu niedoboru dziennej trucizny.
- Jak to skąd? Dziewczyna mi pomogła się tu włamać, mamy sporo jedzenia i alkoholu, więc postanowiłam ją zaprosić - wzruszyła ramionkami i ktokolwiek kto znał Crane bliżej to wiedział, że nie ma w tym niczego nietypowego. Ludzie od zawsze byli dla niej nośnym paliwem.

callie carter
Ainsley Remington
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Ech, Callie szła o zakład, że Ainsley i tak ogarniała życie lepiej od niej. Zawodowo? Odnosiła ogromne sukcesy w sporcie. Uczuciowo? Mężatka! I pewnie było jeszcze kilkadziesiąt obszarów w których wyprzedzała Callie o kilka długości, z całą pewnością jednak ich doświadczenia diametralnie się różniły. Nie było co porównywać, a jednak, w wieku i sytuacji Callie trudno było nie spojrzeć na radzące sobie milion razy lepiej koleżanki - czy sąsiadki - i nie oceniać siebie względem nich. Nawet patrząc na temat dzieci: większość znajomych Callie już prowadzała swoje do przedszkoli i szkół, tymczasem Callie nawet nie miała faceta, który by jej tego gówniaka zrobił. Chyba, że liczyć potencjalne incydenty jednorazowe, zakończone… „sukcesem”. Tak czy inaczej, wyściskała solenizantkę, której może nie znała za dobrze, ale na tyle ile znała - z miłych pogaduszek w klatce - to te „sto lat” i „wszystkiego najlepszego” były jak najbardziej szczere i zasłużone. Roześmiała się, gdy Julia dyplomatycznie nazwała Ainsley głupią. - U mnie też nie przyszła, i raczej nie zanosi się na poprawę sytuacji - puściła sąsiadce oczko, sięgając po nowego drinka z tacy, która magicznie pojawiła się w pobliżu. Nie była ani ubrana na imprezę, ani uczesana, ani umalowana, ale skoro miały być tylko we trzy, z tym wspaniałym cudem jakim był barman, wkrótce te rzeczy przestaną mieć dla niej znaczenie. Ciąża? Nikt nie lubi prujących się dzieciaków mieszkanie obok, więc gdy Callie zerknęła wielkimi oczami na Ainsley, można było uznać, że w tym rzecz. W rzeczywistości było odwrotnie: Callie dużo by oddała żeby zaciążyć, tylko na to się nie zanosiło. Jeśli więc miała coś poczuć przy okazji tego tematu, to tylko małe ukłucie w sercu, ale jednocześnie szczęście, że komuś udało się powiększyć rodzinę. Potencjalnie oczywiście, bo sama zainteresowana jeszcze nie zdementowała tych oskarżeń. - Przypomnij mi, żebym ci dała numer do mojego faceta od drzwi - rzuciła. - Żeby Julia nie musiała następnym razem liczyć na pomoc sąsiadów. Jeszcze by trafiła na tego zboka z drugiego piętra… - dodała żartem, śmiejąc się w kierunku nowej koleżanki. Skoro tak oczywiste było dla niej zapraszanie obcych, na podstawie krótkiej miłej wymiany zdań, ryzyko że zaprosi tego sprośnego grubaska było większe niż mniejsze! A po ostatnich przygodach, gdy Callie idąc do mieszkania znalazła go bawiącego się swoim sprzętem w otwartych drzwiach, było pewne: to nie jest ten rodzaj sąsiada, którego chcesz mieć u siebie w domu. - Ainsley, ile ty masz właściwie lat? Osiemnaście?
No co? Która kobieta nie lubi usłyszeć w urodziny, że wcale nie wygląda staro? :lol: Callie żyła w przerażeniu, że w ogóle nie dożyje trzydziestki. Ainsley wyglądała przepięknie, przy tym młodo, więc nie chciała zgadywać, ile mogłaby mieć lat. Liczba nie znalazła się na żadnej z dekoracji, więc pozostawało jedynie zapytać. Na pewno nie obstawiłaby więcej, niż okrągłe trzydzieści. Ale nic dziwnego, że Ainsley tak się ładnie starzała, skoro nawet w taki piękny dzień odmawiała alkoholu! Może dziewczyny powinny brać z niej przykład.

Ainsley Remington
Julia Crane
sex on the beach
-
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.

Rozsiadła się wygodniej - w końcu była u siebie - i rozglądała się na boki, nie nazbyt nachalnie obserwując wszystko co się działo. Cóż, element osobowości Ainsley odpowiedzialny za odpowiednią ilość narcyzmu właśnie czuł się wręcz przekarmiony, więc jasnym być mogło, że dziewczynie jest teraz dobrze. Zamierzała jednak i do tego stanu dołożyć swoje pięć groszy - ściągnęła z włosów opaskę i nonszalancko odrzuciła ją gdzieś w tył, na kanapę; rozpięła dwa najwyższe guziki koszuli, pewnie odrobinę za bardzo epatując tym co skrywała ona pod sobą, ale kto by się przejmował; a i pasek zdobiący jej fancy spódnicę przepięła o jedną dziurkę, w końcu miało być jej wygodnie.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem - parsknęła lekko drwiąco, ale jak przystało na kobietę dorosłą i dojrzałą, wytknęła język w stronę Julii i dopiero po tym akcie czystej przyjaźni, roześmiała się perliście. Nie należała nigdy do kobiet, które się z łatwością o cokolwiek obrażają, czemu zatem miała spuszczać nos na kwintę z niewinnych żartów, które zresztą rozpoczęła sama? Wszystko stało się jednak mniej ważne w momencie, w którym Julia pojawiła się przy niej i to z prezentem. Pozwoliła się wyściskać (owszem, jej połamane milion razy do tej pory żebra domagały się swojej sprawiedliwości, więc powinna do kompletu jęknąć odrobinę boleśnie), ale w zamian za to odsunęła się by zajrzeć do wyjątkowo gustownego - jak na jej przyjaciółkę przystało - opakowania i posłała jej jedynie pytające spojrzenie. Odwróciła głowę w stronę swojej sąsiadki. Nie było się co czarować, dziewczyna wyglądała na sporo od niej czy od Julii młodszą (nie odejmując również im, w końcu nadal obie wyglądały bajecznie), miała w sobie nadal sporo takiego specyficznego zakręcenia, które u większości kobiet występuje w szalonym okresie między dwudziestymi a trzydziestymi urodzinami. - A ty gówniarzu - wycelowała w jej stronę palec, odbierając od barmana coś co miało zastępować jej drinka. - Ty gówniarzu, masz na to jeszcze sporo czasu - zaśmiała się lekko do kompletu, co by dziewczyna nie obrażała się za tytułowanie jej gówniarzem. Upiła odrobinę swojego pseudodrinka, po czyym obracała w dłoni kryształowy kieliszek zupełnie tak jakby mógł być najbardziej stylowym dodatkiem do jej stylizacji. Cóż, nie zamierzała czarować czy udawać, że nie była przyzwyczajona do luksusu i życia na pewnym, wysokim poziomie.
Wszystko byłoby pięknie, wszystko byłoby ładnie, ale wtedy Julia zapytała o c i ą ż ę, a Ainsley zakrztusiła się z wrażenia chyba własną śliną.
- Że w czym jestem? - a oburzyła się tak, jakby ktoś sugerował jej trąd, a nie raczej normalny i naturalny krok, kiedy przychodzi do zakładania z kimś rodziny. I zaraz pewnie wyjdzie na jedną z tych zakręconych na własną karierę dziewuch, które poświęcają dla tego swoje życie rodzinne, ale to było bezpieczniejszą opcją niż wykładanie właśnie swoim towarzyszkom, że jakikolwiek temat dotyczący powiększania rodziny przeniesiony jest w czasie w bliżej nieokreślony okres, zwany szumnie po odwyku Dicka. Mogą być i dwójką najbardziej beznadziejnie bananowych dzieciaków, ale w pewnych kwestiach trzeba jednak być odpowiedzialnym. - Wytłumaczmy to sobie - produkcja jest na ten moment zamknięta. Olimpiada za rok. A czasu na cokolwiek póki co mamy tyle, że dzięki Bogu już sierpień a my nadal nie mamy nawet terminu na podróż poślubną - i gdyby chodziło o różnicę czerwiec-sierpień, pewnie nie byłoby tak źle, ale do jasnej cholery, oni pobrali się pierwszy raz gdzieś w listopadzie. Ta podróż to im zaraz na rocznicową awansuje. - Chodzi mi o to, że mamy gorący okres w sezonie. We wtorek nad ranem wylatujemy na mistrzostwa Europy, a znając twój rozmach - wycelowała palcem w Julkę i przymknęła lekko oczy, kręcąc delikatnie głową na boki, jakby przecząco. Na samo wspomnienie Bali i wieczoru panieńskiego rozbolała ją głowa. - wieszaliby nam na szyjach medale, a dopiero odpuszczałby mi kac. Nie, nie, nie - zaśmiała się lekko, choć oglądając drinki, które to Julce, to Callie serwował barman, w myślach starała sobie przypomnieć gdzie w tym domu znajduje się jakiś porządny alkohol, czyli jak przystało na niepisaną szkocką ambasadę, whisky.
Szczęśliwie mogła jednak skupić się na zmianie tematu.
- Okej, to teraz od samego początku. O co chodzi z włamaniem, i kolejne - co stało się z kluczem? - spojrzała pytająco na Julię, przygarniając sobie jakąś większą porcję frytek, bo trzeba to wszystko było odpowiednio przejeść. - I o co chodzi ze zbokiem z drugiego piętra? Wiecie, całe clou sprawy polega na tym, że ja nie znam sąsiadów - aż miała ochotę dodać, że nie zarejestrowała przecież przez jakieś pięć lat, że nad nią mieszka jej eks - który zresztą teraz jest jej mężem, co komplikuje sprawę jeszcze bardziej - ale Julia (chyba) ten motyw już znała, a Callie i tak jak przystało na każdego normalnego sąsiada, pamięta jeszcze Dicka mieszkającego pod 14-tką.
Zaśmiała się perliście, słysząc sugestię o tym, że ma ledwo osiemnaście lat. Dobre sobie.
- Chciałabym! Jezu, rok temu razem z teamem świętowaliśmy dwudziestolecie moich profesjonalnych startów i kiedy teraz o tym mówię, dajcie spokój, chyba nigdy nie poczułam się tak staro - przerwała na chwilę, po czym już poważniej dodała: - Trzydzieści cztery, choć dopiero za kilka godzin bo urodziłam się jakoś późno w nocy! - uniosła palec, zupełnie tak jakby różnica tych kilku godzin mogła ją w zupełnie cudowny sposób odmłodzić.
ODPOWIEDZ