about
status: przerwa w karierze i tęsknota za krasnoludkiem
Problem w tym, że Freddie lubił czas, kiedy Thea komplikowała mu życie. Przez ponad dwadzieścia pięć lat swojego życia zachowywał się w większości jak gówniarz — bardzo lekkomyślny, trochę pozersko w siebie zapatrzony i nie do końca poważny. Wygodnie wierzył w wielką karierę, bo tłumaczyło to fakt, że nie po drodze było mu do tego, by iść w ślady ojca. Kiedy ją poznał, nie planował jej nawet podrywać (przynajmniej, gdy już mieli za sobą ten pierwszy dramat) i na pewno nie chciał się w niej zakochiwać — nie dlatego, że wierzył w swój wyjazd. Bardziej z wygody i przekonania, że po prostu Freddie Hemmings nie angażował się w żadne relacje aż tak. Na tym już etapie skomplikowała mu mocno życie, ale zrobiła to w sposób, który był cholernie miły i przyjemny. A teraz? Teraz byłaby to cholernie miła odmiana po tym, jak przez ostatnie tygodnie on sam je sobie utrudniał. Co dawało mu zdecydowanie mniej frajdy.
— Ja zawsze posądzam cię tylko o mądre i logiczne rzeczy — zadeklarował poważnie, kiwając głową na koniec, by nie było wątpliwości, że mówił najprawdziwszą z prawd. Miło było siedzieć z nią i prowadzić rozmowę, podczas której wcale nie skupiał się aż tak — nie musiał zastanawiać się, co wygaduje i jak się zachowuje. Co było nieodzownym elementem spotkań, które ostatnio miały miejsce.
— Może, jeszcze tego nie przemyślałem, ale jakbym już miał śpiewać coś o miłości, to na pewno byś miała tak kluczową rolę — przyznał rozbawiony. Dopiero gdy to powiedział, zdał sobie sprawę z tego, że padło tutaj magiczne słowo na m. Założył jednak, że najprawdopodobniej jej to po prostu jakoś umknie i jedynie w jego głowie brzmiało to trochę tak, jakby postawił na trochę spóźnione deklaracje. Na które zdecydowanie nie było teraz miejsca, bo przecież wpisywałoby się to idealnie w definicję komplikowania sobie życia.
Uśmiechnął się lekko na jej słowa, ale chociaż go ciekawiło, z czym dokładnie się w tym momencie zgadzała, Freddie nie drążył. Nie było to w gruncie rzeczy istotne, bo niczego i tak nie zmieniało. Napił się za to alkoholu, czując, że ten przyjemnie go już rozluźnia — co równie dobrze mogło być też zasługą samej Thei. Podsunął jej na koniec kubek, by mogła dolać im jeszcze trochę alkoholu.
— Niekoniecznie — przyznał szczerze. Nienawidził, gdy ludzie go o to pytali. Uwierało go, że nie do końca wiedział, co chciał robić dalej. Kiedy jednak pytanie zostało zadane przez nią, wyjątkowo nie poczuł irytacji. Wręcz przeciwnie — trochę miał wrażenie, że to pierwsza możliwość, od czasu rozmowy z Salmą, kiedy mógł szczerze przyznać się, że nie miał pojęcia. — Część mnie chciałaby zostać i sobie odpuścić, skoro wyszło tak gównianie. Ale trochę też mam wrażenie, że marnuję teraz szansę i mogę tego pożałować, dlatego na razie nie umiem zdecydować — przyznał, wpatrując się w kubeczek, który mu podała. Nie wiedział, czy była to odpowiedź, która ją satysfakcjonowała. Może w rzeczywistości liczyła na to, że niedługo wreszcie się zawinie? Jeśli tak, to niestety — Freddie wciąż szukał odpowiedzi na pytanie, czy aby na pewno chce.
— Ja zawsze posądzam cię tylko o mądre i logiczne rzeczy — zadeklarował poważnie, kiwając głową na koniec, by nie było wątpliwości, że mówił najprawdziwszą z prawd. Miło było siedzieć z nią i prowadzić rozmowę, podczas której wcale nie skupiał się aż tak — nie musiał zastanawiać się, co wygaduje i jak się zachowuje. Co było nieodzownym elementem spotkań, które ostatnio miały miejsce.
— Może, jeszcze tego nie przemyślałem, ale jakbym już miał śpiewać coś o miłości, to na pewno byś miała tak kluczową rolę — przyznał rozbawiony. Dopiero gdy to powiedział, zdał sobie sprawę z tego, że padło tutaj magiczne słowo na m. Założył jednak, że najprawdopodobniej jej to po prostu jakoś umknie i jedynie w jego głowie brzmiało to trochę tak, jakby postawił na trochę spóźnione deklaracje. Na które zdecydowanie nie było teraz miejsca, bo przecież wpisywałoby się to idealnie w definicję komplikowania sobie życia.
Uśmiechnął się lekko na jej słowa, ale chociaż go ciekawiło, z czym dokładnie się w tym momencie zgadzała, Freddie nie drążył. Nie było to w gruncie rzeczy istotne, bo niczego i tak nie zmieniało. Napił się za to alkoholu, czując, że ten przyjemnie go już rozluźnia — co równie dobrze mogło być też zasługą samej Thei. Podsunął jej na koniec kubek, by mogła dolać im jeszcze trochę alkoholu.
— Niekoniecznie — przyznał szczerze. Nienawidził, gdy ludzie go o to pytali. Uwierało go, że nie do końca wiedział, co chciał robić dalej. Kiedy jednak pytanie zostało zadane przez nią, wyjątkowo nie poczuł irytacji. Wręcz przeciwnie — trochę miał wrażenie, że to pierwsza możliwość, od czasu rozmowy z Salmą, kiedy mógł szczerze przyznać się, że nie miał pojęcia. — Część mnie chciałaby zostać i sobie odpuścić, skoro wyszło tak gównianie. Ale trochę też mam wrażenie, że marnuję teraz szansę i mogę tego pożałować, dlatego na razie nie umiem zdecydować — przyznał, wpatrując się w kubeczek, który mu podała. Nie wiedział, czy była to odpowiedź, która ją satysfakcjonowała. Może w rzeczywistości liczyła na to, że niedługo wreszcie się zawinie? Jeśli tak, to niestety — Freddie wciąż szukał odpowiedzi na pytanie, czy aby na pewno chce.
wolontariuszka, która uczy się na weterynarkę — schronisko dla zwierząt
25 yo — 153 cm
about
podobno złamane serce jest OK, ale ona jakoś tego nie czuje
Być może jeszcze uzna, że i taka forma komplikowania życia daje mu niewiele frajdy, gdy już dotrze do nich, że na własne życzenie utrudnili sobie tylko to wszystko. Chyba. Sama nie wiedziała, czy należało mieć takie obawy, bo bardzo skutecznie przekonywała samą siebie, że przecież po prostu rozmawiali. I pili alkohol, który pozwalał im odrobinę się rozluźnić. Niby nie było to samo w sobie zbyt rozsądne, bo warto było umieć jednak poradzić sobie z takimi sytuacjami na trzeźwo, ale można było chyba uznać, że byli usprawiedliwieni, biorąc pod uwagę to, jak bardzo ich życie stało się aktualnie zagmatwane.
— Teraz nie wiem, czy wypada Cię rozczarować — stwierdziła tak, jakby rzeczywiście się nad tym zastanawiała. Być może trochę tak było. Być może też uznała, że może to powinno stanowić jakąś dodatkową motywację, aby przypadkiem nie odwalić jeszcze czegoś głupszego niż zaproponowanie mu wspólną ucieczkę od imprezowego towarzystwa i wypicie kilku drinków na tarasie za domem, gdzie było zdecydowanie ciszej i nawet jeśli otoczenie prezentowało się średnio romantycznie, to jednak i tak, skoro byli tylko we dwoje, było jakoś tak bardziej intymnie.
Gdyby akurat piła ze swojego kubeczka, to być może trudniej byłoby jej ukryć fakt, że zdecydowanie to słowo na m zostało przez niego użyte w tej wypowiedzi. Trudno było to pominąć i nawet jeśli starała się zachować pozory, to jej własne ciało ją zdradzało. na jej twarzy pojawiły się lekkie rumieńce, które miała nadzieję, że umkną jego uwadze, skoro było ciemno na zewnątrz, a serce przyspieszyło znacząco rytm. Te słowa wywołały u niej bardzo dziwne uczucie. Jednocześnie nieco stresujące i bolesne, ale też w jakiś sposób stanowiło to coś, co bardzo chciałaby usłyszeć. I tyle chyba było z tej motywacji, aby nie robić głupot, bo nagle wszystko inne było jakieś blade w porównaniu do tego. Nie wiedziała jednak, jak to skomentować i czy w ogóle powinna. Zamiast słów miała w głowie tylko gesty, które chciałaby wykonać, jednak zdawała sobie sprawę z faktu, że nie miała do tego żadnego prawa. Zamiast więc coś powiedzieć, po prostu mu się przyglądała przez dłuższą chwilę bardzo uważnie, otwierając jedynie usta, aby wydusić z siebie jakiś komentarz, ale ostatecznie zamknęła je z powrotem, jakby speszona tym, co w jej głowie się pojawiło, uznając że może warto uznać w tym temacie, że milczenie jest złotem. I zamiast tego spuściła wzrok na swój kubek i wypiła jego zawartość prawie na raz. To chyba średni sposób na otrzeźwienie umysłu.
— Brzmi to jak cholernie ciężka decyzja — przyznała, starając się zabrzmieć spokojnie, chociaż w jej głowie pojawiały się myśli, które nie powinny w ogóle w niej zaistnieć i były one bardzo egoistyczne. Ale nie mogła powstrzymać się przed tym, że zaczęła zastanawiać się nad tym, co by było, gdyby jednak uznał, że rzeczywiście sobie odpuszcza i zostaje. Na tyle ją to pochłonęło na chwilę, że nawet nie zarejestrowała, gdy — zupełnie odruchowo — wyciągnęła dłoń, aby znaleźć jego i przesunąć po niej lekko palcami. Tak, jakby było to zupełnie naturalne. — Ale czy ktoś lub coś Cię goni z podejmowaniem decyzji? — zapytała miękko i trochę trudno było jej troskę w głosie, no bo co mogła zrobić, skoro się o niego martwiła i naprawdę chciała, aby mu się wszystko ułożyło?
frederick hemmings
— Teraz nie wiem, czy wypada Cię rozczarować — stwierdziła tak, jakby rzeczywiście się nad tym zastanawiała. Być może trochę tak było. Być może też uznała, że może to powinno stanowić jakąś dodatkową motywację, aby przypadkiem nie odwalić jeszcze czegoś głupszego niż zaproponowanie mu wspólną ucieczkę od imprezowego towarzystwa i wypicie kilku drinków na tarasie za domem, gdzie było zdecydowanie ciszej i nawet jeśli otoczenie prezentowało się średnio romantycznie, to jednak i tak, skoro byli tylko we dwoje, było jakoś tak bardziej intymnie.
Gdyby akurat piła ze swojego kubeczka, to być może trudniej byłoby jej ukryć fakt, że zdecydowanie to słowo na m zostało przez niego użyte w tej wypowiedzi. Trudno było to pominąć i nawet jeśli starała się zachować pozory, to jej własne ciało ją zdradzało. na jej twarzy pojawiły się lekkie rumieńce, które miała nadzieję, że umkną jego uwadze, skoro było ciemno na zewnątrz, a serce przyspieszyło znacząco rytm. Te słowa wywołały u niej bardzo dziwne uczucie. Jednocześnie nieco stresujące i bolesne, ale też w jakiś sposób stanowiło to coś, co bardzo chciałaby usłyszeć. I tyle chyba było z tej motywacji, aby nie robić głupot, bo nagle wszystko inne było jakieś blade w porównaniu do tego. Nie wiedziała jednak, jak to skomentować i czy w ogóle powinna. Zamiast słów miała w głowie tylko gesty, które chciałaby wykonać, jednak zdawała sobie sprawę z faktu, że nie miała do tego żadnego prawa. Zamiast więc coś powiedzieć, po prostu mu się przyglądała przez dłuższą chwilę bardzo uważnie, otwierając jedynie usta, aby wydusić z siebie jakiś komentarz, ale ostatecznie zamknęła je z powrotem, jakby speszona tym, co w jej głowie się pojawiło, uznając że może warto uznać w tym temacie, że milczenie jest złotem. I zamiast tego spuściła wzrok na swój kubek i wypiła jego zawartość prawie na raz. To chyba średni sposób na otrzeźwienie umysłu.
— Brzmi to jak cholernie ciężka decyzja — przyznała, starając się zabrzmieć spokojnie, chociaż w jej głowie pojawiały się myśli, które nie powinny w ogóle w niej zaistnieć i były one bardzo egoistyczne. Ale nie mogła powstrzymać się przed tym, że zaczęła zastanawiać się nad tym, co by było, gdyby jednak uznał, że rzeczywiście sobie odpuszcza i zostaje. Na tyle ją to pochłonęło na chwilę, że nawet nie zarejestrowała, gdy — zupełnie odruchowo — wyciągnęła dłoń, aby znaleźć jego i przesunąć po niej lekko palcami. Tak, jakby było to zupełnie naturalne. — Ale czy ktoś lub coś Cię goni z podejmowaniem decyzji? — zapytała miękko i trochę trudno było jej troskę w głosie, no bo co mogła zrobić, skoro się o niego martwiła i naprawdę chciała, aby mu się wszystko ułożyło?
frederick hemmings