Grabarz/ Mechanik
lorne bay
188 cm
35 yo
Awatar użytkownika
about me
Postrzelony na służbie glina, który już nie jest gliną. Naprawia samochody w warsztacie na skraju Lorne Bay, a czasami jest i grabarzem
Awatar użytkownika
Kolejne zwisanie nad maską samochodu, poświęcając sobie prowizorycznie stworzoną lampką powodowało u niego skoki ciśnienia i kolejne wulgaryzmy cisnące się na usta. Nie przestawał robić tego co lubił i poniekąd kochał, należało jednak postawić sprawę jasno - nie miał odpowiednich narzędzi i przestrzeni do profesjonalnej naprawy samochodów. A już na pewno, daleko było mu było do tutejszego warsztatu, który był niczym wymalowany z telewizyjnego reality show. Nie potrafił jednak odpuścić, szczególnie gdy auto powierzał mu ktoś z bliskich czy też może i znajomy, nie było opcji. Harvey zawsze był uparty i tak było i tym razem, gdy próbował przekonać w dużej mierze samego siebie, że da radę naprawić ów samochód bez zbędnego wyposażenia, którego próżno było szukać w starym warsztacie ojca.
Zapał do motoryzacji i grzebania silników był jednak wyższy od wszelkiej maści innych zajęć, które mógłby przecież robić. Jako były już policjant, a aktualnie emeryt - próbował się w różnych dziedzinach życia, w tym w byciu mechanikiem, grabarzem, dobrym mężem i partnerem. Z tego wszystkiego chyba jedynie druga opcja była jeszcze aktualna, gdyż aktualnie jego życie miłosne było jedną wielką rozsypką, podobnie jak silnik samochodu, przy którym spędzał ostatnie godziny męki. Nie dało się jednak porównać jednego z drugim doszczętnie, gdyż auto dało się poskładać w mniej bądź bardziej udolny sposób, a jego małżeństwo? Cóż, gdy spędzał wieczory na swojej łodzi, co raz mocniej utwierdzał się w przekonaniu, że to co budował z żoną, rozpadło się na dobre. On spędzał więcej czasu z dala od niej, a po wypadku dodatkowo stracił dużą część siebie, tą w której pewnie tkwił ten Barnes, za którego kobieta zdecydowała się wyjść.
Pomijając jednak osobiste dramaty, poszukiwał rozwiązania aktualnie dla sprawy związanej z autem, które miał na dniach naprawić i oddać w ręce właściciela. Ciężko było mu wymyślić coś na już, stąd więc ostatnią deską ratunku wydawał się być telefon do.... innego mechanika. O dziwo nie znał ich wielu, choćby przez pryzmat szeroko rozumianej konkurencji jaka mogła wynikać z tego. Ale jak już kogoś poznał to w sumie była to wyjątkowa persona, bo jednak w takiej klasyfikacji trzeba stawiać kobietę, która trudni się tym fachem. To nie było coś normalnego i często widzianego, tym bardziej że faceci zawsze mieli swoją manię wyższości w zawodach, które stricte były zarezerwowane dla nich. Mimo to, Yvette olson wydawała się znać dobrze na tym co robi, a przy tym być ciepłą i wyrozumiałą osobą, w przeciwieństwie do innych mechaników, z którymi próbował nawiązać kontakt Barnes. Dlatego też, gdy poprosił ją o pomoc, liczył się z tym, że jej udzieli albo chociaż spróbuje, bo przecież to nie tak, że chciał coś od niej wziąć, nie dając w zamian. O tym jednak jak się odwdzięczy nie martwił się póki co, czekając na w sumie propozycje kobiety.
Po jakiejś godzinie zajechał pod jej miejsce pracy lawetą z ów problematycznym samochodem zapakowanym na niej. No chyba w takiej niedoli go teraz nie odeśle, ale nie zostawi?

mechaniczka samochodowa
lorne bay mechanic
166 cm
31 yo
Awatar użytkownika
about me
na co dzień grzeczna mechaniczka samochodowa z tutejszego warsztatu samochodowego, w nocy bierze udział w nielegalnych wyścigach, próbując przy okazji udawać że jest szczęśliwa w związku z facetem, który próbuje ją wciągać w jeszcze grubsze sprawy
Awatar użytkownika
002. | outfit

Ostatnio działo się za dużo w jej życiu.
Wiele zleceń na naprawy samochodów, które potrzebowały opieki lekarskiej. Kilka ścięć z kolegami z pracy, którzy chcieli wziąć jak najwięcej sobie, jej dając mniej ważne sprawy do wykonania, a przecież nie była gorsza - wiedziała jednak, że im więcej do zrobienia, tym więcej oni sobie zarobią, zapominając iż jej również były potrzebne własne. Nie mogła przecież wciąż polegać na Ricky’m.
No właśnie - Ricky. On jest ostatnio jej największym problemem. Jest osobą, którą kocha a zarazem nienawidzi za to, że traktuje ją czasem jak jego własność, a nie jako kobietę - nawet jeśli ta nie ma za wiele wspólnego z tą płcią, patrząc przez pryzmat jej życia zawodowego, chęci bycia usmarowaną smarem, nie ubierającą się aż tak bardzo jak na damę przystało. No i nie zachowującą się tak do końca jak na panienkę uchodzi, bo jeździ z nim na wyścigi nie tylko jako towarzyszka, ale czasem w tym wszystkim bierze udział.
No i czy tak zachowują się kobiety?
Zapewne nie jest jedyną na świecie, która prowadzi taki tryb życia prowadzi, ale w Lorne Bay i w okolicach nie uświadczy się za bardzo drugiej takie, jak Yvette. Pomimo posiadania koleżanek z tego świata, one i tak się odróżniały od niej podejściem do tego wszystkiego.
Nie jest też kobietą taką, jaką powinna być, bo Ricky chciał ją wciągnąć w więcej, niż tą jedną nielegalną rzecz. Zamiast nie mieć o czymkolwiek pojęcia, ostatnio coraz częściej wyszukuje sobie argumentów na to, aby nie jeździć z nimi na akcje. Nie widziała się w tym, nie chciała się aż tak w to wszystko mieszać. Nie chciała robić sobie problemów, tym bardziej iż miała naprawdę fajną robotę, o którą się naprawdę starała przez tyle lat, ucząc się, kształcąc, doszkalając. To wiele czasu ją kosztowało, dzięki czemu potrafi robić to, co robi. I dzięki czemu ten sam Ricky, który próbował ją przekonać do dołączenia, mógł korzystać z darmowego przeglądania auta po każdym wyścigu, nie musząc komukolwiek płacić. Bo przecież swojej kobiecie nie musi płacić ani odpłacać się za nic…
Nawet fakt zapomnienia o niej przy ostatniej sytuacji niczego nie zmienia. Żadnej refleksji, zero zrozumienia, podejścia poważnie do tego wszystkiego. I gdyby pewnie nie Beau, to pewnie musiałaby na piechotę albo zamówioną później taksówką wracać do Lorne, by uciec przed policyjną obławą. Skąd w ogóle mieli informację o wyścigach, które ledwo się zaczęły? Jest to do teraz wielką niewiadomą.
Dzisiejszy dzień za to zapowiadał się byciem jakąś odskocznią od jej ostatnich zawirowań życiowych. Mieli więcej wolnego, bo większość zleceń była na finiszu lub auta były gotowe do odbioru przez swoich właścicieli, dzięki czemu mogli zająć się innymi sprawami. Jak porządki, sprawdzanie asortymentu, który jest bardziej potrzebny do codziennych spraw w warsztacie. Nie przewidywała dla siebie innych zajęć, oprócz takich. I chociaż w innym momencie życie frustrowałoby ją w pełni, iż nie ma nic do robienia. Ale teraz? Obecnie jej to mocno odpowiadało.
Dlatego tym bardziej zdziwiła się, gdy ktoś pojawił się na podjeździe - ktoś, kogo znała i wiedziała, że to właśnie do niej się kierował. Wzięła więc szmatkę w dłoń i zaczęła się zbliżać do podjeżdżającej lawety, wycierając palce z nadmiaru smaru, który się znajdował na opuszkach. Uśmiechnęła się szeroko w kierunku przybyłego Harvey’a. - To chyba nie Twoje auto, co? - zagaiła na powitanie, zerkając na tył pojazdu, oceniając od razu o co mogłoby chodzić, gdzie powierzchownie nic konkretnego się nie działo z przywiezionym samochodem. - Czyżby problemy z samodzielnym naprawieniem? - dodała z cwaniackim uniesieniem kącików ust, patrząc ponownie na mężczyznę. - Cześć tak w ogóle - żeby nie było, że nie jest kulturalna, tylko od razu przeszła do konkretów. - Co się dzieje i jak mogę pomóc? - dopowiedziała, czekając na wytyczne oraz informacje odnośnie tego, co go tu sprowadza z autem ewidentnie potrzebującym pomocy, skoro musiał zostać przywieziony, a nie pojawił się na własnych kołach.
true crime club
patsy
Grabarz/ Mechanik
lorne bay
188 cm
35 yo
Awatar użytkownika
about me
Postrzelony na służbie glina, który już nie jest gliną. Naprawia samochody w warsztacie na skraju Lorne Bay, a czasami jest i grabarzem
Awatar użytkownika
Od postrzału i feralnego wypadku mijały już dwa lata, a Harvey tracąc balans swojego życia, chwytał się czegokolwiek aby ten wolny czas wypełnić. Został gliną i to emerytem w dodatku, a po za tym wciąż bywały momenty gdy czuł się jak rupieć, jak dosłownie popsuty i niechciany samochód. To chyba dlatego tak mocno zaczął zajmować się ich naprawą, próbując starą szopę ojca jak najlepiej zorganizować w tym celu. Wciąż jednak nie miał aż tylu środków, a przy tym małżeńska wspólnota majątkowa, dawały mu znać, aby zbastował i nie przeszarżował. Miał w końcu jeszcze inne zobowiązania, na tyle poważne aby porzucić szczeniackie zapędy w tę stronę. Może kiedyś... Może nigdy?
Na szczęście zawsze miał kogoś pod ręką, kontakt który mógł mu zrobić dzień i po ludzku pomóc. Na komisariacie posiadał znajomych, na cmentarzu również, więc czemu i nie mieć kogoś zaufanego w warsztacie samochodowym, takim z prawdziwego zdarzenia? Bo jakby nie spojrzeć miejsce to było rajem dla kogoś kto miał fioła na punkcie grzebania w samochodach i dodatkowo były tu odpowiednie narzędzia do tego. Barnes niestety miał problem z kompletnym zestawem śrub i innymi narzędzia, a co dopiero mówić o podnośniku czy elementami do zamiany tych wadliwych. Co prawda nie chciał aż tak przesadzać z grubej rury ale gdy już brakło mu pomysłów, zapakował auto na starą lawetę i chwilę później zajechał pod T E N warsztat.
- Moje? Zwariowałaś? Ono by jeździło w przeciwieństwie do tego. Chociaż stop - ono jeździ ale tak jakby miało się rozlecieć. - rzucił z westchnięciem gdy wyskoczył z furmanki, aby się po pierwsze przywitać z kobietą, a po drugie odmówić rytuał nad tym zdechlakiem. A tak na poważnie, to chyba po prostu musiał pomarudzić jak to facet, że tego się nie dało zrobić bez narzędzi, a nie przez brak umiejętności na przykład.
- Witaj. Jak zwykle w formie z tymi żarcikami, naprawdę trzymasz ją. Nie no oczywiście, że da się wszystko naprawić, ale może chciałem Cię zobaczyć? - flirciarski ton plus ta nieszczęsna obrączka na palcu, to chyba było dosyć mocne i niebezpieczne combo, które mogło zażenować bardziej niż rozśmieszyć, ale przynajmniej mogła się przekonać, że Barnes jest w.... formie?
- Muszę zajrzeć w podwozie, a nie mam podnośnika ani stabilnego lewarka no i ostatnio zalało mi w dodatku kanał, który był prowizoryczną konstrukcją, także.... proszę? - właśnie ją prosił o takie małe cuda, ewentualnie mogła do tego dodać swój fachowy look na ów samochód, bo w końcu z ich dwójki to ona tytułowała się jako mechanik, więc...
Po tym krótkim wstępie Harvey stając przy samochodzie i klepią je zgrabnie w tył, czekał na jej decyzję czy ma go ściągać w ogóle z paki czy też nie. Bo przecież to nie tak, że na zawołanie można od razu dostać, a ona przy okazji była w godzinach swej pracy i nóż nie mogła sobie pozwolić na taki przerywnik po znajomości nawet.

Yvette olson
mechaniczka samochodowa
lorne bay mechanic
166 cm
31 yo
Awatar użytkownika
about me
na co dzień grzeczna mechaniczka samochodowa z tutejszego warsztatu samochodowego, w nocy bierze udział w nielegalnych wyścigach, próbując przy okazji udawać że jest szczęśliwa w związku z facetem, który próbuje ją wciągać w jeszcze grubsze sprawy
Awatar użytkownika
Przyglądała się samochodowi na lawecie, słuchała w międzyczasie odpowiedzi Harvey’a, by zaraz uśmiechnąć się delikatnie w jego kierunku. — Ktoś go aż tak bardzo zajechał? Biedne auto… — właściciel pojazdu najwidoczniej nie dbał o nie tak, jak powinien, skoro jeździło tak, jakby miało zaraz się rozlecieć. — Ostatnio Twoje też nie jeździło, tak w ogóle. Więc nie bądź taki hop do przodu — musiała mu to wytknąć z cwaniackim uśmieszkiem na ustach, wracając do patrzenia na samochód, chcąc zobaczyć czy nie było ostatnio jeszcze jakiegoś wypadku, kolizji, stuknięcia, cokolwiek takiego. Bo to wszystko mogłoby tak naprawdę wpłynąć na to, co się wydarzyło, ale było procesem długotrwałym, przez co nie wyszedł problem od razu, a dopiero za jakiś czas.
— Żartowanie to moja druga specjalność zaraz po naprawianiu samochodów, także uważaj — odparła z rozbawieniem, uśmiechając się szerzej na powitanie, by zaraz unieść brew do góry. — A to jestem aż tak niedostępną osobą, żebyś musiał sobie wyszukiwać pretekstów do spotkania się ze mną? — jak nic, nie miała zamiaru być delikatna, dyskretna, subtelna, jak zresztą zawsze. Od razu zapytała, chcąc dowiedzieć się dlaczego dopuścił się takich podchodów. Bo trochę tak to wyglądało - póki nie znalazło się jakieś auto do naprawy i potrzebował pomocy bądź specjalistycznego sprzętu, to nie miał pomysłu w jaki inny sposób się z nią skontaktować. Dobrze jednak, że o tym nie wie i nie słyszy tego jej facet, bo zaraz by miała suszenie głowy na uboczu. Ba, pewnie by w ogóle na takie teksty w jego obecności nie pozwoliłaby sobie do innego mężczyzny.
Patrzyła na niego z zaintrygowaniem, gdy zaczął mówić jaki jest problem i dlaczego potrzebuje jej pomocy - a raczej udostępnienia jej stanowiska w miejscu pracy, widząc jakie wręcz słodkie oczyska robił, by tylko zdołać ją przekonać jak najlepiej i jak najłatwiej do tego. — No wiesz… mam dużo innej roboty, nie wiem czy mi dzisiaj na takie coś pozwolą… — uciekła wzrokiem, zaczynając mówić niepewnym tonem głosu, chociaż nie widać było iż się z nim drażniła - a jednak robiła to. Widziała jednak jak podszedł do samochodu, czekał na decyzję, widać było tą determinację w oczach znajomego… — No dobra, niech już Ci będzie — co z tego, że zdecydowała się praktycznie od razu, bo była ciekawa co się stało z samochodem? — Ale nie wiem jak Ty mi się za to odwdzięczysz — dodała z rozbawieniem, pokręciła głową, po czym pokazała Harvey’owi na które stanowisko ma się montować, które w głównej mierze należało do niej. Było puste, oczekujące na nowego pacjenta.

true crime club
patsy
Grabarz/ Mechanik
lorne bay
188 cm
35 yo
Awatar użytkownika
about me
Postrzelony na służbie glina, który już nie jest gliną. Naprawia samochody w warsztacie na skraju Lorne Bay, a czasami jest i grabarzem
Awatar użytkownika
No cóż poczucie humoru to ona miała dosyć barwne, ale to wskazywało na dobry omen, przynajmniej miała humor i mogli ponegecjować czy mu pomoże czy jednak wal się Barnes. Jakby nie spojrzeć nie miał w obowiązku naprawiania aut i tylko brał się za to przez pryzmat tego, że miał dobre serce i jakieś tam pojęcie o tym, bo w końcu jego ojciec wieki temu kręcił ten biznes, ale również jak sam Harvey - był samoukiem, a nie ekspertem. — Prawda? Biedne... — przytaknął, spoglądając jeszcze raz na auto a potem także i na samą Olson, co by podkreślić wagę jej słów, które były w stu procentach prawdziwe. Czy to dziwne, że aktualnie zgodziłby się z nią ze wszystkim? Nawet jeśli mówiła takie kłamstewka na temat jego auta, no może nie do końca kłamstwa, ale jednak - ugodziła jego męskie ego, ale że był tu w konkretnym celu to miło się uśmiechał, nawet jeśli miała go tu zjechać od deski do deski, albo obiecywać sobie dużo w zamian za przysługę. Skoro coś chciał to musiał być jak ten mały szczeniak, co nauczył się właśnie sztuczek i musi je prezentować przed właścicielem dla prowizji w postaci smaczków. Może to kiepskie porównanie, ale jakby nie spojrzeć - ma drugie dno.
Oj Pani, naprawdę chcesz mnie teraz linczować pod każdym względem bo wiesz, że masz mnie w garści i nie mogę wrócić z tym gratem, co? — zapytał, chociaż to był fakt oczywisty, bo on nie był takim kretynem, zresztą małżeństwo go nauczyło, że lepiej kobiecie przytaknąć niż z nią dyskutować. To nie popłaca.
Wiem. Dlatego właśnie Cię potrzebuje... Chociaż wróć... — ugryzł się w język, ale zaraz potem parsknął śmiechem, bo to wszystko takie jakieś było... dziwne? Ona chyba i tak miała kogoś, a on cóż do tej pory awizował się swoją obrączką na palcu, której jednak dziś tam nie było, w sensie na jego palcu. — Emm.. słuchaj możemy się spotykać, ale nie wiem co na to moja małżonka powie, ona chyba nie lubi w trójkąty i kwadraty, zatem... musi nam pozostać stopa zawodowa. Przepraszam.. — wszystko miało zabawny i dwuznaczny wydźwięk, więc faktycznie lepiej że nie było wokół nich żadnej duszyczki, która mogłaby to odebrać w zły sposób. Co prawda Harvey już taki był, że zaczepiał czasami te kobiety i mimowolnie jakoś ten flirt sam z siebie wychodził, albo chociaż trochę tego w tym wszystkim było. Jakby nie spojrzeć Yvette była naprawdę niezłą laską, a w dodatku taką, która zna się na samochodach i umie je naprawiać - sorry, ale to chyba mokry sen każdego faceta.
Robił co mógł, aby go nie odprawiła z gwizdkiem, miłe słówka i uśmieszki, a do tego cios poniżej pasa w postaci oczów kota ze Shreka. Musiało to ją przekonać, no nie? Nie było innej opcji, nawet jeśli z jego konta ulotni się pokaźna sumka na jakąś prowizję dla niej, ewentualnie jeśli wpadną na jakieś dobre jedzenie w całkiem przyjemne miejsce. — Słuchaj... cena nie gra roli, okej? Jestem w takim miejscu w swoim życiu, że mogę Ci nawet striptiz zrobić w policyjnym mundurze, albo Twojej najlepszej psiapsi.... A tak serio, w trakcie jak będę badał tego pacjenta, wymyśl co za to chcesz. — pacnął auto w "tyłek" i zacierając rączki wpakował się do auta, aby nakierować lawetę i zrzucić tego strupa na miejscu, które mu wskazała. Postarał się to zrobić bez szkód i dopomóc sobie wyciągiem z lawety, aby auto nie stoczyło mu się z paki. Pokręcił potem trochę kierownicą i pchał dziada z całych sił, aż wpakował się na tunel czy podnośnik aby załapać co tam ma auto pod spodem, a może czego nie ma - w sensie przenośni, trwała teraz cała procedura badania wycieków, ubytków i przyczyny kiepskiej kondycji auta.
W międzyczasie, jak już wisisz mi prawie na karku, to jak tam Twoja fura? — zagadnął ją skoro akurat znalazła się bliżej, podpatrując i może też dając mu sugestię co powinien wymienić czy inne takowe. Dialog, tak po prostu w trakcie pracy był znacznie przyjemniejszy niż ta głucha cisza, której doświadczał w swojej szopie.

Yvette olson
ODPOWIEDZ