barista / pan do towarzystwa — Hungry Hearts / twoja sypialnia
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Look at you comforting others with the words you wish to hear.
007.
Levi wiedział, że najlepsze co mógł dla siebie zrobić to wrócić do życia towarzyskiego, które porzucił na jakiś czas, żeby pogodzić się ze stratą Adriana. Potrzebował trochę czasu na żałobę w samotności. Nigdy nie myślał, że kiedykolwiek będzie cierpiał tak po czyjejś stracie. Czas może nie leczył ran, ale zdecydowanie pozwolił mu na to, żeby wszystko na spokojnie przeboleć i spojrzeć na życie z szerszej perspektywy. Postanowił nie szaleć z wiecznymi zmianami pracy i mimo, że nadal rozglądał się za czymś lepszym, to na razie trwał w tej kawiarni.
Początkowo miał olać imprezę na farmie u znajomych, którzy rozpoczęli jakąś nową działalność i chcieli świętować z najbliższymi znajomymi. Oczywiście towarzystwo Laney było powodem, dla którego miał zrezygnować. Nie potrzebował teraz jej osoby mącącej mu w życiu. A właściwie to tylko w głowie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że biedna (chociaż w jego oczach wcale nie była taka biedna) nie była nawet niczemu winna. Levi po prostu teraz tego nie potrzebował. Ostatecznie jednak uznał, że farma pewnie będzie na tyle duża, że uda mu się jej unikać. A przekonali go też tym, że odnowili kuchnie i będzie mógł im zaserwować co tylko chciał. A czemuś takiemu Sharpe nigdy nie odmawiał. Nawet nie był świadom tego, że praca w kuchni zapewne byłaby spełnieniem marzeń, o istnieniu których nawet nie wiedział.
Po przybyciu na farmę przywitał się ze wszystkimi i nawet nie olał przy tym Laney. Co prawda jej skinął głową, wysilił się na uśmiech i szybko ją minął, bo odniósł wrażenie, że mogłoby dojść do small talku, którego chciał uniknąć. Przez jakiś czas towarzystwo sobie piwkowało i nadrabiało zaległości, których się narobiło od ostatniego czasu kiedy się widzieli. W pewnym jednak momencie temat zszedł na życia uczuciowe i Levi uznał, że to idealny moment dla niego, żeby przejść do kuchni. Oznajmił, że on idzie szykować jedzenie, a inni mogą zając się rozpalaniem grilla. Nie miał zamiaru opowiadać nikomu o Adrianie. Tym bardziej, że całą relację z nim utrzymywał w sekrecie.
Po przejściu do kuchni zajął się pokrojeniem wołowiny i wieprzowiny. Szybko ją też zamarynował. Akurat przejdzie przyprawami kiedy będzie zajmował się innymi rzeczami. Wcześniej, jeszcze w domu, przygotował też wersję dla wegetarian upewniając się, że będzie idealnym kucharzem, który pamiętał o wszystkich.
- Nie potrzebuję pomocy! – Oznajmił nawet nie obracając się za siebie. Usłyszał kroki, a to mu wystarczyło, żeby rzucić ostrzeżeniem. Wyprostował się w momencie, w który, do jego nozdrzy dotarł zapach perfum, które zdążył znienawidzić odkąd poczuł je po raz pierwszy. Obrócił się chwytając ścierkę i wycierając dłonie, które właśnie umył. – Naprawdę nie potrzebuję pomocy. Możesz wracać. – Machnął ręką i po raz kolejny dzisiejszego wieczoru minął ją, żeby zając się krojeniem warzyw. Ze wszystkich ludzi musieli mu posłać do pomocy kogoś kto nie radził sobie w kuchni. – Możesz przy okazji zabrać ze sobą tamtą miskę. – Wskazał uznając, że może chociaż tego nie spieprzy i rzeczywiście się przyda.
trochę pisze erotyki, trochę barmanuje — rudd's rub
32 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Napisała kilka słabych erotyków, a teraz wróciła z podkulonym ogonem do domu, bo jej (były) mąż okazał się wielkim frajerem.
014.
I desire violently
and I wait
{outfit}

Odkąd wróciła w rodzinne strony, naprawdę ciężko było jej się tu odnaleźć. Większość dawnych znajomych wyjechała i rozpoczęła nowe życie w innych miastach, robiąc to znacznie skuteczniej niż Laney, która z podkulonym ogonem przyjechała tu nie tylko jako rozwódka, ale też i pisarka, której kariera dość prędko przeistoczyła się w katastrofę. Co ciekawe, to z tym drugim znacznie trudniej było jej się pogodzić, ponieważ po tym, jak jej książki sprzedawały się w zawrotnym tempie, pozwoliła sobie uwierzyć, że naprawdę sobie z tym radzi. Uwierzyła, że ma coś do powiedzenia i może coś zmienić, dlatego zdecydowała się na odważniejszy krok, który skończył się przeciwnie do tego, czego oczekiwała. Recenzje były koszmarne, a ona sama, zagubiona w tym wszystkim, po raz pierwszy doświadczyła blokady. Od przeszło roku nie napisała nic, a ilekroć próbowała, stawała na kilku zdaniach, które zaraz wyrzucała do kosza. Pomóc miała jej zmiana środowiska, jednak nawet przyjazd tutaj nie sprawił, że poczuła się na tej płaszczyźnie pewniej, a skoro nie potrafiła uporać się z zawodowymi porażkami, być może powinna skupić się na uczuciowych? Szkoda tylko, że na tym podłożu wcale nie szło jej lepiej.
Odpuściła sobie zatem i randki, zamiast tego poświęcając uwagę tym znajomym, z którymi udało jej się odnowić kontakt. Odzyskała go z jedną ze starych koleżanek, która najwyraźniej widząc to, jak kiepsko idzie jej ponowne zaaklimatyzowanie się w miasteczku, zdecydowała się coraz częściej wyciągać ją razem z przyjaciółmi. Odpowiadało jej to, ponieważ miała szansę poznać kilka nowych osób, w towarzystwie których czuła się naprawdę dobrze… przeważnie. Wszystko zależało bowiem od tego, czy w danym spotkaniu udział brał także Levi, który jak nikt inny potrafił wprawić ją w zakłopotanie. Nie potrafiła tego wyjaśnić, bo choć próbowała tłumaczyć sobie, że w ogóle jej nie znał i nie miał prawa jej oceniać, z jakiegoś powodu doskwierało jej to, iż tak bardzo jej nie lubił. Jego niechęć biła wręcz po oczach, a ona nie potrafiła sobie z tym poradzić. Sama również doszła do wniosku, że najlepszą techniką będzie unikanie.
Tego najwyraźniej nie potrafili zrozumieć jej znajomi, którzy z jakiegoś powodu ponownie oddelegowali ją do pomocy w kuchni. Na samą myśl o tym zaklęła pod nosem, a kiedy po kilku wymówkach usłyszała, że nie powinna przesadzać, dotarło do niej, że nie miała wyboru. Z nieprzyjemnym uczuciem gorąca rozlewającym się po jej ciele przekroczyła próg kuchni, która, w rzeczy samej, po remoncie wyglądała nienagannie. Wyglądałaby jednak znacznie lepiej, gdyby nie było w niej bruneta. — Masz do wyżywienia blisko dwadzieścia osób. Chcesz powiedzieć, że jedna para rąk w zupełności ci do tego wystarczy? — odezwała się, robiąc to wbrew samej sobie, ponieważ ani nie miała ochoty z nim rozmawiać, ani też prosić o to, żeby ją zaangażował. Wolała jednak uniknąć sytuacji, w której musiałaby wrócić do znajomych z niczym, co obudziłoby pytania, na które ona nie znała odpowiedzi. Nie miała ochoty się tłumaczyć. — Mogę pokroić warzywa — zaproponowała, co w jej wykonaniu byłoby najmniej ryzykownym posunięciem, choć i przy tym mogła mu się narazić. Kostka mogła przecież okazać się za gruba, a coś, co miało być pokrojone w paski, stałoby się talarkami. Prawdę powiedziawszy, kiedy obok był on, Laney miała wrażenie, że wszystko mogło zadziałać jak zapalnik. Właśnie przez to nie wiedziała, jak powinna się przy nim zachować. Nie potrafiła już chyba być sobą.

barista / pan do towarzystwa — Hungry Hearts / twoja sypialnia
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Look at you comforting others with the words you wish to hear.
Nigdy nie był w pozycji, w której to on organizowałby jakiś wypad czy posiedzenie dla tej konkretnej paczki. Wiedział jednak, że gdyby do tego doszło to zaproszenie Laney byłoby bardzo opcjonalne. Mówiłby ludziom wprost „mówcie jej jak chcecie, mnie do tego nie mieszajcie”, albo po prostu zaprosiłby ją słowami „jak chcesz to przyjdź idc”. Nigdy nie planował bycia dla niej tak chamskim. Po prostu przychodziło mu to z wyjątkową łatwością, której nawet nie próbował tłumaczyć. Przy okazji zdawał sobie sprawę z tego, że jest to po prostu obrzydliwe zachowanie. Nikt nie zasługiwał na coś takiego. A już na pewno nie dziewczyna, która na to nie zasługiwała.
Naturalnie jeszcze bardziej zirytowała go tym, że zaczęła się wymądrzać. Najbardziej jednak bolało go to, że miała rację. Nienawidził jak ludzie mieli rację. Nigdy z nikim z paczki nie rozmawiał o swojej niechęci do Laney. Głównie dlatego, że nie potrafił jej sensownie wyjaśnić. Żeby miało to sens, musiałby poruszyć tematy, których poruszać nie chciał. Chyba wolał, żeby uważano go za wariata niż jakby mieli się nad nim litować, bo Levi zaczął żywić niespodziewane uczucia do Laney zbyt szybko po śmierci Adriana. Mógł się tylko domyślić, że wysłanie jej do niego było ciosem zadanym z premedytacją. Nie mówił o niej, ale nigdy też nie ukrywał tego jak do niej podchodził. Każdy głupi by to zauważył.
- Obsługiwałem większe tłumy. – Dobra, trochę tutaj skłamał, bo nikt normalny w pojedynkę nie dałby rady czegoś takiego ogarnąć. Nie będąc z czymś takim na bieżąco. Jakby miał parę dni na przygotowanie to może i dałby radę. Po prostu teraz nie mógł dać jej wygrać. Mimo, że nic tutaj nie sugerowało, że toczą jakąś walkę. Oczywiście poza jego zachowaniem.
Westchnął słysząc jej propozycję. Być może chciała go wkurwiać bardziej, co dla niego byłoby świetnym uzasadnieniem dlaczego powinien kontynuować nielubienie jej, albo po prostu nie chciała wrócić do towarzystwa wychodząc na osobę, która się poddała. – Dobra. Możesz pokroić warzywa. – Rozłożył bezradnie warzywa. Zdjął z siebie kurtkę i odłożył ją na wolny stolik po czym podszedł do niej i do części blatu, na której leżały warzywa. Wierzył, że krojenie warzyw było czymś co ciężko było spieprzyć. Stanął w bezpiecznej odległości, żeby nie być za blisko, ale żeby jednocześnie móc jej pokazać co robić. – Cukinię w talarki. Takie półtora centymetra. – Pokazał jej nawet ile to jest. – Paprykę na cztery i pozbądź się gniazd i pestek. – Wskazał słodkie papryki, a zaraz przesunął cztery jalapeno. – Te na pół. Umyj po nich dokładnie ręce. – Poinstruował ją na tyle na ile mógł. – No i pomidory w ćwiartki. – Stał jeszcze przez chwilę i myślał czy rzeczywiście nie spieprzy czegoś tak prostego. Chwycił leżący niedaleko nóż i położył go przed nią. – Uważaj na palce. – Rzucił jeszcze chamsko i już od niej odszedł. Przeszedł na drugą stronę wyspy, żeby zając się szykowaniem owoców do drinków, ale żeby jednocześnie jeszcze móc zerkać w jej stronę. Każda chwila byłaby dobra, żeby przypieprzyć się o to, że jednak coś źle robi.
trochę pisze erotyki, trochę barmanuje — rudd's rub
32 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Napisała kilka słabych erotyków, a teraz wróciła z podkulonym ogonem do domu, bo jej (były) mąż okazał się wielkim frajerem.
Nie rozumiała tego. Nie wiedziała, co takiego zrobiła, by w jego oczach stać się najgorszym możliwym towarzystwem. Nie musiał jej lubić - wcale tego nie oczekiwała, jednak wydawało jej się, że zwykła ludzka przyzwoitość powinna zobowiązać go do tego, aby przynajmniej dyskutować z nią na normalnej stopie albo, jeśli to w jakimś stopniu go przerastało, trzymać język za zębami. Sama zresztą właśnie to starała się robić, prawdopodobnie nieco speszona tym, w jaki sposób podchodził do niej Levi. Nie była jedną z tych zagubionych, bezbronnych dziewczynek, które nie potrafiły stanąć w swojej obronie, a jednak przy nim zwykle brakowało jej języka. Czuła się zagubiona i zwyczajnie głupia, bowiem jak mogła doprowadzić do sytuacji, w której spotykanie się ze znajomymi stanowiło formę rosyjskiej ruletki, z tym, że zamiast na nabój, trafić mogła na faceta, którego obecność przyprawiała ją o zawroty głowy. Naprawdę nie umiała sobie z tym poradzić.
Nie powiedziała nic. Zerknęła tylko na niego wymownie i zdecydowała się to przemilczeć, ponieważ sama nie była ekspertem w kwestii gotowania, zatem istniało jakieś prawdopodobieństwo, że w tym jednym aspekcie mogła się pomylił. Wiedziała jednak, że nawet gdyby miała rację, Levi nie przyznałby jej dla zasady. To akurat trochę rozumiała - sama także piekielnie nie znosiła się z nim zgadzać.
Skinęła lekko głową, kiedy litościwie pozwolił jej sobie pomóc. Wciągnęła głębiej powietrze, mając pełną świadomość tego, iż istniał cały szereg miejsc, w których wolałaby teraz być, jednak na to, niestety, nie mogła sobie pozwolić. Choćby dlatego, że wówczas w oczach znajomych wyszłaby na osobę, która po raz kolejny poniosła porażkę, a o ile na własne życie uczuciowe czy karierę nie miała aż tak dużego wpływu, tak przecież z nim mogła sobie poradzić, prawda? Do tego przynajmniej od dłuższej chwili się przekonywała. — Dziękuję za troskę, ale wyobraź sobie, że umiem posługiwać się nożem — odparła, siląc się na sztuczny uśmiech, który wcale nie miał wyglądać na miły. Swoją drogą, nie zapamiętała nic z tego, co przed chwilą jej powiedział - pamiętała warzywa, pamiętała kształty, jednak połączenie ich w pary… To było dla niej problemem, za co winą obarczała właśnie jego. Gdyby tak bardzo jej nie stresował, na pewno nie zaliczyłaby żadnej gafy, natomiast teraz… Teraz sięgnęła po jeden z pomidorów i nie zastanawiając się nad tym szczególnie, zaczęła kroić go w plastry. Zadziwiające jest to, że w obliczu emocji, które w niej wywoływał, Laney naprawdę potrafiła spieprzyć nawet coś tak prostego, w ten sposób robiąc z siebie jeszcze większą idiotkę, czyli osiągając efekt przeciwny do tego, co chciała mu pokazać. Nie była stworzona do tego, by kiedykolwiek postawić na swoim.

barista / pan do towarzystwa — Hungry Hearts / twoja sypialnia
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Look at you comforting others with the words you wish to hear.
On dodatkowo, dla własnej wygody i uspokojenia wyrzutów sumienia, potrafił sobie jeszcze w tym wszystkim wmówić, że ta cała nienawiść była odwzajemniona. Oczywiście odważnie nie zakładał, że Laney traktuje go w ten sposób, bo on ją tak traktuje. Nie, nie. On wierzył, że wszystko się zaczęło tylko i wyłącznie dlatego, że ona tego chciała. Gdyby był naprawdę zdesperowany i zirytowany to bez problemu uwierzyłby w to, że Salberg umyślnie go prześladuje i odwala jakieś czasy, żeby nieświadomie, lub właśnie świadomie wkradać się do jego głowy. Pewnie dlatego nie napiłby się z kubka, który ona mu podała. Nie zjadłby niczego co ona by przygotowała. Chociaż z tym drugim to pewnie do gry wchodziły jeszcze jej wątpliwe umiejętności kulinarne, o których zdążył się przekonać. Dobrze, że ostatnio, jakimś dziwnym trafem zaczął czytać książkę popularnonaukową o polowaniu na wiedźmy. Dzięki temu trochę wiedział jak takowych unikać. Chociaż z Laney mu nie wychodziło. Była szansa, że była po prostu najstarszą wiedźmą, która ewoluowała i przystosowała się do życia we współczesnych czasach.
Parsknął śmiechem. – Oh, uwierz mi. Wcale w to nie wątpię. – Posłał jej równie wymuszony uśmiech. Chciał jej opowiedzieć o tym jak już zna kobiety takie jak ona i że z jej temperamentem to lepiej nie podchodzić jak ma nóż w dłoni. Zdał sobie jednak sprawę z tego, że nie zna takich kobiet jak ona. Gdyby znał to pewnie lepiej poradziłby sobie w tej sytuacji. Poza tym nie chciał jej też podsuwać głupich pomysłów. Może i nie miał interesującego życia, ale nie oznaczało to, że chciał je w jakikolwiek sposób utracić.
Przygotował sobie miski różnych rozmiarów, ustawil je równo przed sobą i zajął się krojeniem cytryn, limonek i pomarańczy. Na pierwszy ogień wziął pomarańcze, bo część musiał pokroić w ćwiartki, część w plasterki, a część w ogóle musiał po prostu obrać i podzielić na segmenty. Kroił owoce w plasterki i naprawdę miał nadzieję, że resztę czasu spędzonego w kuchni spędzą w milczeniu. Wierzył, że coś takiego wyszłoby na dobre dla niego i dla niej. On nie musiałby być chamski, a ona nie musiałaby go znosić. Jego plany szybko zostały zrujnowane po tym jak zobaczył co robi.
- Kpisz sobie ze mnie? – Zapytał wprost i przeniósł wzrok z jej dłoni na jej twarz. Odłożył swój noż i oparł się dłońmi o blat nie spuszczając z niej spojrzenia. – Czy ty naprawdę przyszłaś tutaj po to, żeby spieprzyć coś tak prostego? Nie. Nie, nie. Ty tego nie spieprzyłaś. Zaplanowałaś to, nie? – Nawet się zaśmiał. Nie przeszło mu przez myśl, że przez jego zachowanie, mogła po prostu nie przyswoić instrukcji, które jej przedstawił. Wytarł dłonie w ścierkę i podszedł do niej, ale trzymał się w bezpiecznej odległości, bo ona nadal trzymała nóz. – Prosiłem, żebyś pomidory pokroiła w ćwiartki. To nie jest to o co prosiłem. – Wskazał na jej „dzieło”. – Nadal mogę tego użyć, ale efekt końcowy nie będzie taki sam. – Wyjaśnił i spojrzał na pomidora, który w procesie takiego krojenia stracił soki, na których mu zależało. Westchnął ciężko, ułożył dłonie na biodrach i naprawdę miał ochotę to wszystko pieprzyć i wrócić do domu. Wiedział jednak, że wyszedłby wtedy na obrażalską dziewczynkę, która nie radzi sobie z towarzystwem w kuchni.
trochę pisze erotyki, trochę barmanuje — rudd's rub
32 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Napisała kilka słabych erotyków, a teraz wróciła z podkulonym ogonem do domu, bo jej (były) mąż okazał się wielkim frajerem.
Choć mogła na taką wyglądać, Laney wcale z natury nie była wredną pindą. Była jednym z bardziej ciepłych i otwartych na świat stworzeń, jakie spotkały Lorne Bay, ale mimo to Levi z łatwością potrafił sprawić, że wychodziła z niej jej najpaskudniejsza część. Przy nim niekiedy rzeczywiście puszczały jej hamulce, choć bez wątpienia nie można zarzucić jej tego, że sama prowokowała ich sprzeczki. Starała się od nich stronić, zwyczajnie wychodząc z założenia, że do niczego nie było jej to potrzebne. Nie chciała niszczyć własnych nerwów, ani też nie miała ochoty zatruwać życia jemu, chociaż momentami bez wątpienia na to zasługiwał. Szczególnie irytował ją jednak wtedy, kiedy kompletnie nie zwracał na nią uwagi - kiedy poświęcał się rozmowie ze znajomymi i wydawał się kompletnie inny - zabawny i zdystansowany. Nie wiedziała jednak, czy był to jego prawdziwy obraz, czy może jedynie coś sobie wmówiła, bo przecież koniec końców nie znała go dobrze.
Zmierzyła go jedynie spojrzeniem i nie powiedziała nic, wbrew pozorom naprawdę nie chcąc prowokować kolejnej kłótni. Nie przewidziała jednak tego (głupota, skoro wiedziała, jak kończyło się to zwykle), że i tym razem sprawy pójdą nie po jej myśli. I tym razem rzeczywiście zawiniła ona, choć pomimo tego, że błąd leżał po jej stronie, nie można powiedzieć, że brunet nie maczał w tym swoich palców. Gdyby tak bardzo jej nie stresował, na pewno nie doszłoby do tak irracjonalnej pomyłki. Wbrew temu, co mogło się wydawać, wcale nie próbowała zdenerwować go celowo. — Co? — zapytała, podnosząc na niego spojrzenie, kiedy nagle rozpoczął się atak. Naprawdę nie sądziła, że w tej sytuacji cokolwiek mogłoby pójść niezgodnie z planem. — Na głowę upadłeś? — otworzyła szerzej oczy, teraz już wpatrując się w niego ze szczerym niedowierzaniem. Czy on naprawdę myślał, że cokolwiek zrobiła, mogła to wcześniej z a p l a n o w a ć? Przez chwilę, jednak niebywale krótką, zastanowiła się nad tym, za jak wielką intrygantkę ją miał. Prędko doszła jednak do wniosku, że to ani trochę jej nie obchodziło, chociaż… Zakuło ją. Nie powinno, a jednak zakuło ją to, jak kiepskie miał o niej zdanie. — Mówiłeś o plastrach! — tak, zamierzała się przy tym upierać. Nie była co prawda pewna, czy miała rację, jednak nie było mowy, aby oddała ją jemu. Czy nie na tym polegała ich mała rywalizacja? Zawsze któreś z nich musiało być górą i tym razem Laney nie chciała pozwolić, by nie padło na nią. — Zresztą, jaka to tak właściwie różnica? Pomidor to pomidor. Będzie smakował tak samo niezależnie od tego, czy zrobisz z niego plastry, kostkę, ćwiartkę czy nawet gwiazdeczkę — tak, Laney zdecydowanie nie rozumiała, dokąd z tymi kształtami zmierzał, a wszystko to dlatego, że sama nigdy nie była dobra w kuchni. Niemal nie gotowała, a kiedy już zaczynała próbować, najlepiej dla innych było zwyczajnie trzymać się od tego z daleka. Uczennicą jednak nie była tak straszną i może dzisiaj poszłoby jej lepiej, gdyby Levi najpierw wszystko jej wyjaśnił? Nie tylko własne życzenia, ale i powody, z których one wynikały, co jej samej na pewno pozwoliłoby stanąć na wysokości zadania, w którym teraz zawiodła. I wszystko z powodu tego, że ta dwójka zwyczajnie musiała się nie lubić.

barista / pan do towarzystwa — Hungry Hearts / twoja sypialnia
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Look at you comforting others with the words you wish to hear.
Gdyby była wredną pindą to wszystko byłoby łatwiejsze. A zwłaszcza to kierowanie całej tej nienawiści w jej stronę. Zamiast tego wszyscy wspólni znajomi, których mieli opowiadali o niej w superlatywach. Nie chciał tego słuchać. Słuchał, bo nie chciał przy nich wychodzić na ignoranta i na kogoś kto jest do niej uprzedzony, ale było ciężko. Oczywiście wiedział, że gdyby była tym kim on sobie wyobrażał – najgorszym człowiekiem jaki chodził po tej ziemi, to raczej ci wspólni znajomi nie trzymaliby się z nią, a już na pewno nie przygarnęliby jej do siebie po powrocie… z nie wiadomo skąd. Pewnie było wiadomo skąd wróciła, ale on nie chciał tego wiedzieć. Im mniej o niej wiedział tym łatwiej było mu jej nie lubić. A przynajmniej udawać przed samym sobą, że właśnie o to tutaj chodziło.
Patrzył raz na nią, raz na te warzywa i naprawdę nie mógł uwierzyć w to, że była w tym wszystkim tak perfidna. Jeszcze z niego próbowała zrobić kretyna, który nie potrafi zapamiętać tego o co prosił. Nic więc dziwnego, że od razu pomyślał o jakimś sabotażu. Nawet trochę na to liczył. Dla niego byłoby to fantastyczne potwierdzenie tego, że Laney nienawidzi go jeszcze bardziej niż on jej. – Chciałbym. – Mruknął pod nosem odnośnie ewentualnego upadku na głowę. Może wtedy nie musiałby znosić jej towarzystwa i tego, że nie jest w stanie wykonać najprostszego polecenia i czynności. Widział dzieci, które sprawniej kroją warzywa. Ba!, był nawet pewien tego, że jego dziecko, którego istnienia nie akceptował, było w kuchni sprawniejsze niż ona. A była na to szansa, skoro odziedziczyło po nim jakieś geny.
- Owszem. – Zgodził się stojąc już przy niej. – Tylko, że to cukinię miałaś w ten sposób pokroić. – Przypomniał i naprawdę starał się wysilić na jakiś miły, a przynajmniej bardzo neutralny ton. To nie tak, że miał to danie później prezentować nie wiadomo komu. To nie tak, że ona przyszła do niego na jakieś nauki i teraz nie potrafiła go nawet słuchać. Po prostu kuchnia była miejscem, w którym oczekiwał perfekcji. Mimo, że właściwie to nie dawało mu to absolutnie niczego, bo gotowanie było dla niego czystą przyjemnością i bardziej hobby niż czymś na czym mógłby zarabiać.
Spojrzał na nią szczerze urażony jej kolejnym stwierdzeniem. – Pomidor to pomidor? – Uniósł brwi. – To jest twoja linia obrony? – Spojrzał na nią krzywiąc się, bo nawet tutaj nie potrafiła wymyślić niczego sensownego, co uratowałoby ją z tej i tak przegranej sytuacji. W końcu nieważne jak dobrą wymówkę by mu zaserwowała, on i tak wierzył w to, że przyszła tutaj, żeby pokazać go w złym świetle przed wszystkimi znajomymi. – Spójrz. – Położył dłoń na desce do krojenia, na której leżał pokrojony nie do końca pomidor. – Przez to twoje krojenie w plastry, już wypuścił soki, na których najbardziej mi zależało. Masz rację, że pomidor to tylko pomidor, ale akurat do tej potrawy jego soki są kluczowe. – Strasznie teraz wyolbrzymiał. Miał inne pomidory, które z pewnością uratują sytuację. Po prostu na tym etapie musiał jej pokazać jak bardzo to ona nienawidzi jego i próbuje wszystko zrujnować. – Po co w ogóle tutaj przyszłaś? Nie mogłaś na przykład… nie wiem… puszczać muzyki czy coś? – Nie był w stanie wymyślić niczego prostszego. Chociaż to krojenie warzyw miało być najprostszym zadaniem. Z muzyką też by pewnie jej nie wyszło.
trochę pisze erotyki, trochę barmanuje — rudd's rub
32 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Napisała kilka słabych erotyków, a teraz wróciła z podkulonym ogonem do domu, bo jej (były) mąż okazał się wielkim frajerem.
Nie miała pojęcia dlaczego, jednak on zdecydowanie wyciągał z niej to, co najgorsze. Przy nim nie potrafiła trzymać nerwów na wodzy, choć zwykle wychodziło jej to nienagannie. Nie była osobą, która angażowała się w różnego rodzaju sprzeczki, zazwyczaj podkulając pod siebie ogon i wycofując się, gdy robiło się gorąco. Podobnie zresztą początkowo wyglądało to w jego towarzystwie. Kiedy tylko nadarzała się ku temu okazja, Laney decydowała się na odwrót, nie chcąc wprawiać w zakłopotanie nie tylko siebie, ale również wszystkich ich znajomych, którzy przecież nie byli ślepi i bacznie przyglądali się temu, jak z nieznanego im powodu ta dwójka ze sobą walczyła. Tym bardziej nieprawdopodobne wydawało się to, że dziś to właśnie Salberg została oddelegowana do pomocy brunetowi. Nie myśleli chyba, że zamknięcie ich razem w pomieszczeniu pełnym noży sprzyjać będzie zakopaniu topora wojennego?
To nie do końca tak, że z niego chciała zrobić głupka. Chciała raczej wybronić samą siebie, choć podświadomie wiedziała, że w tym aspekcie była już przegrana. Pomyliła się, w porządku, nie uważała jednak, że powinno stanowić to powód do kłótni, bo…. To przecież tylko jeden pomidor, prawda? Była ich jeszcze cała reszta i gdyby się uprzeć, na pewno mogły nadal spełnić swoje zadanie. Już skłonna była mu to wytknąć, ale zamiast tego stała w miejscu i wysłuchiwała jego słów, czując się trochę jak małe dziecko karcone przez nauczycielkę za popełnienie skrajnej głupoty. Dlaczego z taką łatwością przychodziło mu wprawianie jej w zakłopotanie? — To jest prawda — odparła, kładąc nacisk na ostatnie słowo. Brakowało jej kulinarnego doświadczenia, zatem miała zerowe pojęcie o tym, w jaki sposób prawidłowo zajmować się pomidorami, cukinią czy każdym innym warzywem. Dla niej to zwyczajnie nie miało większego znaczenia. — Cholera, ty naprawdę nie umiesz wyluzować, co? — zapytała, strącając plastry pokrojonego pomidora do niewielkiej miseczki, którą wcześniej wyciągnęła z szafki. — Plastry, kosteczki, ćwiartki… Przecież im to i tak będzie obojętne. Za moment rozpalą ognisko, napiją się i na dobrą sprawę mógłbyś tylko posmarować im chleb vegemite, a i tak byliby zadowoleni — wzruszyła niedbale ramionami. Była przekonana o tym, że kolejnego dnia wszyscy i tak będą dyskutować tylko o tym, jak wiele wlali w siebie alkoholu i jak wiele godzin przetańczyli. Jedzenie nie będzie miało dla nich większego znaczenia.
A mimo to chciała mu pomóc. Mimo to sięgnęła po kolejnego pomidora z zamiarem pokrojenia go dokładnie tak, jak Levi sobie zażyczył. Przed tym jednak powstrzymał ją jego późniejszy komentarz, który, nie wiedzieć czemu, momentalnie ją rozwścieczył. W porządku, nie była stworzona do gotowania, ale dlaczego on tak zawzięcie próbował jej umniejszyć? W takich momentach miała ochotę mu przyłożyć. — Och, pieprz się, Sharpe — warknęła i ze złością uderzyła otwartymi dłońmi w blat kuchennej wyspy, spojrzenie wbijając natomiast prosto w jego oczy. — Nie możesz wprost powiedzieć, że to nie z pomidorami masz problem? O co ci tak właściwie chodzi, co? — zapytała, rozkładając ramiona w geście niezrozumienia. Nie potrafiła pojąć, co takiego mu zrobiła, że aż tak bardzo jej nienawidził.

barista / pan do towarzystwa — Hungry Hearts / twoja sypialnia
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Look at you comforting others with the words you wish to hear.
Nie był w stanie zaakceptować tego, że to on się pomylił. Oczywiście nie był idealny. Popełniał błędy cały czas. Pewnie nawet częściej niż ona i to ona miała więcej powodów, żeby być chamską dla niego. Po prostu… w kuchni chciał być perfekcjonistą. Chciał mieć pewność, że jest to część jego życia, nad którą sprawuje kontrolę i którą jest w stanie kontrolować. Jeżeli nie potrafił poprawnie wydać polecenia to… co mu właściwie pozostawało? Absolutnie nic. Ponosił kolejną porażkę, o która mógł obwiniać Laney, bo wszystko wydarzyło się przy niej. Jak wygodnie.
Pokręcił głową nie akceptując jej słów. Nie było możliwości, żeby oboje mieli rację. Nie mogło być dwóch różnych prawd. Nie w tym przypadku. Przez chwilę był tak zdesperowany, żeby udowodnić jej błąd, że pomyślał o tym, żeby poszukać kamer. Cały dom był bardzo wyszukany i nowoczesny, był prawie pewien, że ich wspólni znajomi byli ludźmi, którzy poinstalowali kamery nawet w środku, żeby później wrzucać jakieś idiotyczne filmiki na Instagram.
- Oczywiście, że potrafię. Po prostu przy tobie niemożliwym jest być zrelaksowanym. – Odgryzł się. Wiedział, że to nieprawda, bo przy tej całej „niechęci” jaką ją darzył, zdarzało mu się czasami na nią zerkać. Najczęściej kiedy miał pewność, że ta nie spojrzy akurat na niego. Miał tylko nadzieję, że nigdy go na tym nie przyłapała. Zerkając na nią widział jednak jak inni, zapewne bardziej normalni ludzie, czują się komfortowo i dobrze w jej towarzystwie. Wiedział, że był problemem, ale nie miał zamiaru się do tego przyznawać. Kruche, męskie ego mu na to nie pozwalało.
- Oczywiście, że nie będzie im to obojętne! – Wszedł jej w słowo, bo był zszokowany jej ignorancją. Nie pomyślał o tym, że tak naprawdę był jedynym ignorantem tutaj. On myślał, że nadal rozmawiali o warzywach. Dopiero kiedy usłyszał dalszy ciąg jej słów, zrozumiał, że chodziło o ludzi. Ubodło go to. Głównie dlatego, że miała rację. On się pocił chcąc skomponować danie idealne, o którym wszyscy właściwie zapomną jak tylko poczują pierwsze promile we krwi. Zamilkł na chwilę i wpatrywał się w blat. – Jestem w szoku, że wiesz co to vegemite. – Burknął, bo nic bardziej ciętego nie przychodziło mu na myśl. Miała rację. Jego jedzenie, w tym przypadku, było idealnym dodatkiem do tego, żeby jutro (albo nawet jeszcze dzisiaj) mieli czym wymiotować.
W milczeniu obserwował jak sięga po tego pomidora. Była w stanie zrujnować mu nawet gotowanie. Jednym zdaniem zabiła coś co było jego pasją, czymś co sprawiało mu radość i czymś co jednocześnie dawało mu jakiś sens istnienia na tych spotkaniach. Nie przychodził z pustymi rękoma i nie wbijał się na chama czekając na gotowe. Nie, nie. Przygotowywał się do takich wyjść. A teraz tego nie miał. Przez nią.
- Wow. – Mruknął widząc, że w końcu pokazuje charakter, którego po niej oczekiwał. – To potrzebujesz, żebym powiedział to wprost? – Parsknął śmiechem, bo był pewien, że jest bardzo otwarty z tą swoją niechęcia. – Chodzi mi o to, że… – Syknął celując w nią palcem i zamarł. Co miał jej powiedzieć? Że wkurwiało go to jak powoli zakradała się w jego myśli? Jak irytowało go to, że dla niego było za wcześnie, żeby czasami ukradkowo, czasami bardziej otwarcie, spoglądać w jej kierunku za każdym razem jak byli w swoim otoczeniu? Jak jej wyczekiwał kiedy przychodził za wcześnie i to wcale nie z powodu niechęci, ale po prostu… jej obecność dawała mu dziwnego kopa? Czy to wszystko przez to, że po każdym spotkaniu, nieważne czy widzieli się w węższym czy w szerszym gronie, czuł na sobie jej zapach i nie miało znaczenia to, że nie mieli żadnej interakcji. Zawsze ją na sobie czuł. – Chodzi o ciebie. – Powiedział nieco się poddając. Opuścił palec, który przez cały czas trzymał wycelowany w jej osobą, przez przypadek trącił jej dłoń. – Ah, jebać to. – Mruknął bardziej do siebie niż do niej i podszedł bliżej niwelując dystans pomiędzy nimi. Położył dłoń na jej karku i nachylił się, żeby ją pocałować. Na ułamek sekundy, prawie niezauważalnie, jeszcze się zawahał, ale ostatecznie zaryzykował i poddał się pocałunkowi. Miał do stracenia naprawdę niewiele. Chyba, że Laney była w stanie sięgnąć po nóż i go ugodzić. Wtedy ryzykował wiele. Poza tym mógł tylko liczyć na to, że go odepchnie, przywali mu i będzie miał powód, żeby zakończyć ten dzień. Pewien był tylko jednej rzeczy – i tak przez resztę nocy będzie czuł na sobie jej zapach, równie dobrze mógł do tego dopuścić szybciej.
trochę pisze erotyki, trochę barmanuje — rudd's rub
32 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Napisała kilka słabych erotyków, a teraz wróciła z podkulonym ogonem do domu, bo jej (były) mąż okazał się wielkim frajerem.
Nie rozumiała tego. Nie była w stanie pojąć, dlaczego jako jedyny nie potrafił się na nią otworzyć, choć wszyscy ich znajomi zdawali się ją zaakceptować. Nie traktowali jej wrogo, nie spoglądali na nią tak, jakby po przyjeździe do Lorne Bay wkradła się do ich ekipy z butami. To zresztą nigdy nie było jej zamiarem, ponieważ zależało jej przede wszystkim na tym, aby wszyscy ci ludzie czuli się w jej towarzystwie tak komfortowo, jak ona czuła się przy nich. Przy nim nie potrafiła tego osiągnąć. Przy nim sama nie umiała poczuć się komfortowo, ponieważ sam sposób, w który z reguły na nią spoglądał, wprawiał ją w zakłopotanie. Nie miała nad tym żadnej kontroli.
Teraz nie miała jej również nad sobą, za wszelką cenę chcąc pozostać górą w choćby jednym z ich konfliktów. Nie od dziś towarzyszyło jej bowiem przekonanie, że przy nim zawsze była przegrana. Zawsze potrafił udowodnić, że to ona była gorsza, głupsza, nieprzygotowana. Budził w niej poczucie niższości, które do tej pory przyjmowała z pochyloną głową. Nie znaczy to jednak, że pragnęła odpłacić mu się tym samym. Wbrew temu, na jak silną chciała pozować, nie była taka. Nie zadawała ludziom wcześniej przemyślanych ciosów i gdyby tylko wiedziała, jak podziałały na niego jej słowa, wyrzuty sumienia prawdopodobnie nie dałyby jej spokoju. Nie wiedziała jednak. Mogła udawać, że wszystko było w porządku, chociaż… Nie było. Już teraz czuła, że nie uda im się przygotować tego posiłku do końca.
Co? — ponagliła go, w głębi duszy czując, że wcale nie powinna. Wiedziała przecież, że z zadziwiającą łatwością potrafił sprawić, że pójdzie jej w pięty, zatem proszenie o to, aby powiedział jej z jakiego powodu tak bardzo jej nie lubił, mogło okazać się nierozsądne. Mogło także ją zaboleć, jednak starała się przekonać samą siebie, że właśnie tego potrzebuje. Że potrzebuje usłyszeć, w jak nieprzyjemnych barwach ją widział, bo może dzięki temu nie tylko zdoła go zrozumieć, ale też zwyczajnie przestanie przejmować się jego zdaniem. Nie przypuszczała jednak, że Sharpe swoim posunięciem namiesza jej w głowie jeszcze bardziej.
Jeśli przyglądał jej się dostatecznie uważnie, bez wątpienia mógł zaobserwować, jak jej brwi unoszą się ku górze, a oczy otwierają nieco szerzej. Wydawać by się mogło, że jego wyjaśnienia pomogą jej cokolwiek zrozumieć, jednak Laney czuła się jeszcze bardziej zagubiona niż wcześniej. Chodzi o ciebie. Co to u diabła miało znaczyć? I czy tego przypadkiem już nie wiedziała? Przecież dostrzegała, że to ona stanowiła dla niego problem i to wyłącznie w jej towarzystwie zachowywał się tak, jakby nie chciał tu być. Rozchyliła nawet usta, aby powiedzieć coś więcej - zapytać chyba o to, co dokładniej siedziało mu w głowie, ale nie zdążyła. W jeszcze większym poczuciu dezorientacji obserwowała to, jak pokonywał dzielący ich dystans, a choć w pewnym momencie zorientowała się, do czego zmierzał, nie zareagowała. Nie wycofała się, po części prawdopodobnie dlatego, że wydawało jej się to niebywale nieprawdopodobne. Jakaś jej część, zakopana gdzieś głęboko w jej podświadomości, mogła również tego pragnąć. Mogła chcieć sprawdzić smak jego ust, któremu poddała się wraz z tym, jak jej serce zabiło szybciej. Choć gonitwa myśli gnała w jej głowie, jednej udało jej się uczepić: jak to możliwe, że ktoś, kto tak bardzo ją denerwował, w oka mgnieniu wydał jej się tak pociągający? I jak to możliwe, że właśnie w chwili, w której powinna zdobyć się na rozsądek, kompletnie o nim zapomniała? Zaangażowała się w ten pocałunek, niemal natychmiast go odwzajemniając, jednak już chwilę później odzyskała kontakt z rzeczywistością. Mniej więcej wtedy zdecydowała się wycofać. — Co to miało być? — zapytała, wbijając w niego pełne dezorientacji spojrzenie. W chwili obecnej nie rozumiała już nie tylko tego, czym kierował się on. Nie rozumiała również siebie.

barista / pan do towarzystwa — Hungry Hearts / twoja sypialnia
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Look at you comforting others with the words you wish to hear.
Nie tak to miało wyglądać. Miała nie dopuścić do tego, żeby ich usta się zetknęły. Miała go odepchnąć i złożyć piekący cios na jego policzku. Chciał, żeby dosłownie, fizycznie wybiła mu swoją osobę z głowy. Chciał, żeby mu pokazała, że nie wypada tak kraść pocałunków. Chciał mieć ten namacalny dowód, że rzeczywiście, z jakiegoś nieznanego im powodu, są dwójką ludzi, która po prostu się ze sobą nie dogada. Był nawet gotów zakładać, że winę za wszystko ponosiły ich znaki zodiaków, które może nie były ze sobą kompatybilne.
Zamiast tego mógł spełnić niewielką fantazję o istnieniu, której nawet nie wiedział. Dobra, wiedział, bo czasami rzeczywiście myślał o tym jakby to było pocałować ją w sekrecie. Gdzieś pod jakimś drzewem, pozwalając na to, żeby kora niewygodnie wbijała się w jej ciało, z dala od spojrzeń ich wspólnych znajomych. Tylko po to, żeby móc później udawać, że nic się nie stało, ale jednocześnie móc nadal posyłać jej spojrzenia, które zdecydowanie sugerowałyby, że to nie był ostatni raz kiedy coś takiego zrobi. Teraz mógł w końcu posmakować jej ust i już w trakcie tego pocałunku wiedział, że chciał więcej. Na chwilę zapomniał o tym, że jeszcze chwilę wcześniej pragnął odrzucenia. Teraz chciał się zatopić w jej smaku i słodkim zapachu perfum. Nie mógł się doczekać tego jak za kilka godzin nadal będzie je na sobie czuł. W momencie, w którym chciał pogłębić pocałunek okazując swoje pożądanie i układając wolną dłoń na jej talii, ona ten pocałunek przerwała. Wpatrywał się w nią próbując znaleźć odpowiednią odpowiedź. Dywersja nie zadziałała. Jedno pytanie, na które nie potrafił odpowiedzieć zastąpiła kolejnym. – Nie wiem. – Odparł i w tej samej chwili zdał sobie sprawę z tego, że nadal ją trzymał. Zabrał najpierw dłoń z talii, a tą drugą pozwolił sobie potrzymać jeszcze sekundę na jej karku. W końcu i ją zabrał, ale umyślnie ociągał się ze zrobieniem tego i upewnił się, że zabierając ją opuszkami palców nacieszy się delikatnością jej skóry.
- Wybacz. – Dodał po kolejnej chwili milczenia. Ułożył palce na swoich ustach wiedząc, że jego prośba była nieszczera. Nie odepchnęła go. Odwzajemniła pocałunek. Chciała tego tak jak i on. Wiedział jednak, że w ich przypadku, a właściwie w jego przypadku, było to absurdalne zachowanie. Nie powinien całować kogoś kogo przecież tak bardzo nienawidził. Szkoda tylko, że teraz jedyne o czym myślał to to, żeby znowu ją pocałować. Gdyby teraz mu powiedziała, ze kazał jej te pomidory pokroić w plasterki to jak najbardziej by jej uwierzył i przyznał się do błędu. Przerażało go to z jaką łatwością wkradała się w każdy zakamarek jego istnienia. A najgorsze było to, że nie mógł mieć do nikogo pretensji, bo sam jej na to pozwalał. – Po prostu… pokrój te warzywa jakkolwiek i miejmy to za sobą. – Już mu nie zależało. Tak jak wspomniała – nikt nie przejmie się tym jak jedzenie zostanie podane, a on wiedział, że po wyłożeniu mięsa na ruszt po prostu wróci do domu. Powoła się na chorobę ojca zapominając o tym, że ci ludzie wiedzą, że Levi stracił ojca jak był małym chłopcem. Odszedł od niej, stanął tyłem, tym razem niezainteresowany tym, żeby na nią patrzeć i zaczął szykować folię, na której miały się grillować warzywa.
trochę pisze erotyki, trochę barmanuje — rudd's rub
32 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Napisała kilka słabych erotyków, a teraz wróciła z podkulonym ogonem do domu, bo jej (były) mąż okazał się wielkim frajerem.
Spod jej pióra nie raz wychodziły podobne historie. Niejednokrotnie tworzyła bohaterki, które zmuszone były zmagać się z rozterkami, które pojawiały się za sprawą mężczyzn budzących w nich negatywne emocje, a jednocześnie morze pożądania. Nie pomyślałaby jednak nigdy, że sama znajdzie się właśnie w tym miejscu. Będąc czymś na kształt niepoprawnej romantyczki, Laney marzyła nie tyle o fizycznych uniesieniach, co raczej miłości, której historia wcale nie musiała być zniewalająca, jednak ograniczałaby się do jednego - uczuć, których nie da się podrobić ani też pomylić z niczym innym.
Levi natomiast budził w niej zmieszanie. Stanowił przyczynę niepewności, prawdopodobnie też kilku kompleksów, a od dzisiejszego wieczora także mętliku, który głośnym krzykiem niósł się po jej głowie i wcale nie wyglądało to tak, jakby prędko miał przestać. Zaskoczył ją nie tylko smak jego ust, ale też i delikatny dotyk, który pociągnął za sobą przyjemne dreszcze. W zaledwie ułamek sekundy zyskał nad nią władzę - jej ciało poddało się temu całkowicie, własnymi ruchami zdradzając, że ono również chciało więcej. Gdyby tylko chciał, z łatwością mógłby wykorzystać to na jej niekorzyść, jednak wbrew wszelkiej logice, podobna myśl nawet na sekundę nie zagościła w jej głowie. Nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, że całowała właśnie usta, które od długich tygodni wypowiadały słowa sprawiające jej przykrość. To dotarło do niej dopiero wtedy, kiedy niespodziewany przebłysk rozsądku kazał jej to przerwać. Gdy odsunęła się, jednocześnie nie wydostając się wcale z jego ramion, jej serce nadal było w zawrotnym tempie, w spojrzenie szukało chociaż jednej odpowiedzi w jego oczach. Nie znalazła jej jednak, zamiast tego stając przed nowym szeregiem pytań. Dlaczego to zrobił? Czemu ją pocałował? I czemu miała to dziwne wrażenie, że kiedy teraz na nią spoglądał, nie robił tego w ten sam sposób jak wtedy, gdy jeszcze przed chwilą wytykał jej błędy? I, co ważniejsze, czy po prostu sobie to wszystko dopowiadała?
Z letargu wywołanego natłokiem myśli wyrwała się dopiero, kiedy ją przeprosił. Rozchyliła usta, chcąc chyba coś powiedzieć, ale nagle zdała sobie sprawę z tego, że brakowało jej także słów. Dawno już nie czuła się tak zagubiona, a skoro nie była w stanie skupić się nawet na swoich myślach, jak niby miałaby kontynuować przygotowywanie posiłku w jego obecności? To nie wydawałoby się możliwe nawet gdyby posiadała choć minimum koordynacji ruchowej potrzebnej do tego, by uporać się z siekaniem warzyw dość sprawnie. — Ja… — zaczęła, ale nie dokończyła. Zaklęła pod nosem i lekko pokręciła głową. — Chyba lepiej będzie, jak nie będę ci w tym przeszkadzać — wykonała dłonią bliżej nieokreślony gest nad pomidorami, jednak wystarczyłoby zaledwie jedno spojrzenie na jej twarz, by zrozumieć, że to nie ich się obawiała. Bała się przede wszystkim tego, co wydarzyło się przed chwilą - bała się uczuć, które ogarnęły ją w tamtym momencie oraz tego, co mogły oznaczać. Z tym musiała uporać się sam na sam, z daleka od niego, dlatego naprędce się wycofała. I pomyśleć, że jeśli chciał pozbyć się jej z towarzystwa, mógł zrobić to w tak prosty i tak przyjemny sposób.

zt.

I desire violently
and I wait
ODPOWIEDZ
cron