tester oprogramowania — spotify
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus. Walczy o to, by nie powrócić do nałogu, a tę walkę osładza mu to, że razem z Cami dali sobie szansę na miłość
– Hej! – jęknął, kiedy poczuł na łbie jej pacnięcie. – Ja ciebie słuchałem, ale mówiłaś to w tak zawoalowany sposób, że nikt by nie zrozumiał – zaprotestował z lekkim uśmiechem. Prosty typ potrzebował prostych komunikatów. Najlepiej „Hej, Luke, wróciłam do ciebie, wcześniej podomykałam sprawy z przeszłości” heh.
Uniósł lekko brew, trochę zaskoczony tym, że tak chętnie opowiadała o nim lasce, z którą sypiała. I nie to, że sam tego nie robił, ale po prostu… teraz tak naprawdę zaczynał dostrzegać, że był dla niej cholernie ważny. Że w wielu kwestiach była jego odbiciem lustrzanym, że niektórych rzeczy tak naprawdę nie trzeba było wypowiadać na głos, aby wciąż były one prawdziwe i coś znaczyły. On też przecież rozmawiał z wieloma osobami na temat Cam i mówił im rzeczy, które jej był w stanie oznajmić dopiero po jakimś czasie. Nie licząc tej najważniejszej, która aż wyrywała mu się z ust, ale jednocześnie czekała na najlepszy na to moment.
– Niby tak, ale jeśli ktoś spyta wprost, czy zdradzałem, to ciężko jest tu odpowiedzieć wymijająco – westchnął. – No co ty, chcesz mi powiedzieć, że nie polecisz na tekst, że chyba spadłaś z nieba, bo masz dupę nie z tej ziemi? Ani na mój uśmiech numer 3? – z rozbawieniem uniósł brew, prezentując przy tym swój szlagierowy uśmiech. To znaczy chciał go zaprezentować, ale przy Cami nie mógł przestać uśmiechać się ot tak, szczerze i bez żadnego podtekstu
A kiedy wspomniała o ciemnym miejscu z filmami, zmarszczył brwi i dopiero po chwili wydobył z siebie przeciągłe „aaaa”, kiedy do niego dotarło, o czym mówiła. – Serio, chciałabyś pójść do kina? W sensie nie ma w kinie niczego złego, sam nie byłem wieki, ale trochę mi się to kojarzy z miejsce, do którego zabierasz laskę, bo boisz się że nie będziecie mieli o czym gadać. Więc przez seans milczycie, a po seansie gadacie o filmie – wzruszył ramionami. No, chyba, że chodziło wyłącznie o macanki w kinie, to wtedy co innego. I rozmowa nie musi się kleić, jeśli kleją się ręce.
– Jak na mojego starego nie poleciałaś, to tym bardziej nie polecisz na nowe biodro – prychnął. – Pamiętaj, że mam o wiele zwinniejsze biodra niż emeryci. Może się przekonasz na tej trzeciej randce, jeśli ci się poszczęści – puścił jej oczko, parskając śmiechem, kiedy przypomniało mu się o ich gadce o analu z ojcem. Nieśmiertelny żart, o tak. – Co to klachula? To z języka nowobogackiego? – spytał marszcząc brwi, bo tu Cami dziwnym językiem zaczęła do niego przemawiać.
– Uważaj, bo potem inne laski będą dobijały się do mnie drzwiami i oknami i nawet do domu dziecka nie dotrwasz – ostrzegł, kiedy wspomniała o trzech gwiazdkach. - I nie gadam, tylko robię wprowadzenie, okej? Wiesz jak dawno nie byłem na randce? – to prawda, denerwował się. Chciał, żeby ich pierwsza randka była godna zapamiętania, a nie taka, na której wspomnienie oboje będą dostawali ciarki wstydu. – Możemy je puścić, wrócą do nas – zapewnił i sam odpiął swojego psiaka, klepiąc go jeszcze po tyłku na odchodne, kiedy ten zmierzał ku wodzie. – Są tam, przy sushi – odparł, obserwując jak uważnie jak Cami zbliża się do niego. Mimowolnie uniósł lekko kącik ust, a w jego oczach od razu pojawiły się iskierki zadowolenia. I nie takie, które oznaczały „ale bym cię bzyknął”, tylko te oznaczające radość z obecności drugiej osoby. Czuł się teraz dobrze i bezpiecznie i najbardziej na świecie chciałby, żeby i ona miała teraz takie odczucia. – Okej, w takim razie muszę zrewidować mój plan na tę kolację – mruknął przymykając na chwilę oczy, kiedy poczuł jej dotyk na swojej skórze. Ułożył dłonie na jej biodrach, a następnie wyprostował ręce w taki sposób, że dłonie skrzyżował za nią i opierał się przedramionami o jej kolce biodrowe. – To co, zapraszam do stołu – powiedział cicho, wpatrując się w jej piękną twarz, po czym parsknął śmiechem. – Mam tam nawet pałeczki, wiem że świetnie potrafisz się nimi posługiwać – nie mógł się powstrzymać przed tym żartem. Yup, zdecydowanie wciąż siedział w nim jeszcze ten stary Luke. Jego wyrafinowane poczucie humoru zdecydowanie nie byłem tworem alkoholu ani narkotyków.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która w końcu daje sobie szansę na miłość z wkurzającym Lukiem.
Spojrzała na niego nieco znudzona, bo oboje wiedzieli, że mówienie że chce być tam gdzie jest, czy jest tam gdzie chce być, nie może być bardziej bezpośrednie. Tylko że Luke widział w niej egoistkę, skupiał się na tym ja. A nie na tym dla kogo u jest, nie co takiego szczególnego jest w miejscu w którym była. Bo przecież mogła nie oddawać mu Harry’ego, mogła zostawić Penny tylko dla siebie. Ale no… nie chodziło o zwierzaki, Wróciła do nich, ale nie przede wszystkim do nich.
I wciąż były rzeczy, których o niej nie wiedział. Jak to, że w tym momencie chyba po raz pierwszy naprawdę udzielała się charytatywnie, dla siebie, dla niego. Spacer z tymi psami ze schroniska to w końcu coś innego, niż te wszystkie bale i bankiety charytatywne, wśród których się wychowywała. Tam było to na pokaz, jako świetny sposób na dobry PR, na odpisywanie hajsu od podatków. Szopka. A tu… tu chodziło o coś innego, nikt nie dowie się co właśnie robili, jak bardzo zmienili świat tych dwóch piesków. Chociaż na te kilka godzin.
- A pytałeś kiedyś jakąś laskę o to, czy zdradzała i to w trakcie randki? - zapytała, szczerze zaciekawiona, bo ona sobie nie przypominała, żeby taka sytuacja miała miejsce prawdę mówiąc. Ale kto wie, może Luke miał jakąś specjalną listę pytań, które zawsze zadawał i to również było na liście?
- Wydaje mi się, że mieszasz podrywy. Do spadania z nieba było coś o aniele, a o dupie nie z tej ziemi chyba coś o kosmitach najpierw - zmarszczyła brwi i zaśmiała się cicho. A potem uniosła lekko brwi. - Nie, tak naprawdę najbardziej kręci mnie Twoja zirytowana i wkurwiona mina - i rzuciła bo hej, no zakochała się w nim kiedy był wrzodem na dupie, a nie kiedy był bajerantem i lowelasem.
- A boisz się, że nie będziesz miał ze mną o czym gadać? - uniosła brwi, już nie dodając, że no generalnie jak się ogląda film to jednak ciężko jest gadać jednocześnie, bo jedno albo drugie. No ale, nie widziała też powodu żeby nie mogła przy nim czasem milczeć. Bo chyba to jest prawdziwy gol życiowy, znaleźć kogoś z kim jest dobrze w hałasie i w ciszy.
- Nie skreślaj swojego starego, nie było cię wtedy pięć minut. Można być szybkim i skutecznym - rzuciła, bo owszem, żarty o starym zawsze i wszędzie. A potem uniosła brwi. - Coś w ten deseń - podsumowała, bo to wcale nie wiejskolizmy skądże znowu. Więc pominę to zgrabnie milczeniem.
- Tak, wiem, pamiętam te kolejki do Twojego pokoju kiedy byłeś singlem, aż za róg zakręcała - pokiwała głową z udawana powagą. I ona również puściła swojego psa, a potem… no pote mnie chciała być już tak daleko od niego. - Dobrze Luke - mruknęła, kiedy zaprosił ją do stołu, ale nie chciała się jeszcze ruszać z jego ramion. - O tak, pałeczki to moja specjalność… - uniosła zaczepnie brwi i sama objęła go w pasie, żeby pociągnąć ich tak razem w stronę jedzenia. A potem westchnęła z rozbawieniem i puściła go, żeby sobie usiąść na ziemi i sięgnąć po pałeczki. Najpierw nabrała kawałek jednego z rollsów, zamoczyła go w sosie sojowym i zjadła, a potem zerknęła na niego z zaciekawieniem. - No dobra cwaniaku, to co zwykle robiłeś na pierwszych randkach? Pokaż mu te tajne ruchy Luke’a Winfielda.
tester oprogramowania — spotify
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus. Walczy o to, by nie powrócić do nałogu, a tę walkę osładza mu to, że razem z Cami dali sobie szansę na miłość
To fakt, trochę minęło zanim Luke był w stanie połączyć wszystkie wątki. Ale tak naprawdę nie miał zbyt dużej wprawy w czytaniu kobiet. Spotykał się z wieloma, ale kiedy po drodze pojawiały się jakiekolwiek komplikacje, to po prostu schodził z tej ścieżki. Thank you, next. Cami była skomplikowana, tak samo jak skomplikowana była ta relacja. I po raz pierwszy w życiu przełamał się i mimo tych wszystkich kłód, które sam nierzadko walił im pod nogi, postanowił w końcu naprawdę skupić się na tym, co mówiła do niego jego partnerka. Cami zmieniła go i pewnie sama nie podejrzewała nawet, jak bardzo. I nie chodziło tylko o wyciągnięcie go za fraki z nałogu.
Pokręcił głową w odpowiedzi na jej pytanie. – Nie. Sam w trakcie randki też nigdy nie otrzymałem takiego pytania, ale już w trakcie trwania związku owszem – przyznał. Rozmowy o eksach były trochę polem minowym, na którym łatwo było się o cos ostatecznie dopytać. A potem niedaleko już od bycia ocenianym przez pryzmat akcji z przeszłości, które odpierdalał pod wpływem.
– Nie no, czekaj, bo to jednak trochę uwłaczające, kiedy laska daje mi rady jakimi tekstami podrywac inne laski – stwierdził z rozbawieniem. Następnie zaintrygowany uniósł lekko brew. – Mhm, więc to dlatego przez bardzo długi okres byłaś najbardziej wkurwiającą laską, jaką znałem. Sprytne – stwierdził, a skoro szli już w takie nostalgiczne tematy, to postanowił podrążyć. – No to kiedy zacząłem cię kręcić? – spytał przekrzywiając lekko głowę, licząc na to, że Cami will spill the tea. Był łasy na miłe słówka, okeej.
– Nie, nie boję się tego – odparł, sam nieco zaskoczony tym, z jaką łatwością przyszła mu ta odpowiedź. I nie chodziło o samo gadanie, ale o to, że naprawdę czuł że przy niej nie boi się rzeczy, jakich obawiał się w kontaktach z innymi laskami – z deklaracją wyłączności na samej górze listy.
– Ta szybkość jednak nie idzie mi jakoś w parze ze skutecznością – odparł unosząc lekko brew. Chociaż wszystko zależało od tego, jakiego rodzaju skuteczność miało się na myśli.
– Hej, nie dziw się, że laskom po starciu z tobą nie chciało się już nigdy przychodzić. Byłaś jak taki Cerber pilnujący mojego pokoju – stwierdził, również zachowując całkowita powagę. Yup, naprawdę wtedy uważał, że to wszystko wina Cami, która sabotowała jego relację, bo na pewno sama na niego leciała i robiła to z zazdrości. Następnie pozwolił się zaciągnąć w stronę ich prowizorycznego stołu, cały czas wpatrując się w nią z lekko uniesionym kącikiem ust. Chociaż ich dzisiejsza randka pozbawiona była jak dotąd namiętnych pocałunków czy lepkich rączek, to czuł że takim szukaniem bliskości budowali intymność w zupełnie inny sposób, niż robiąc to w trakcie seksu. I cholernie mu się to podobało. Cami w takiej delikatniejszej i subtelniejszej wersji była dla niego równie pociągająca jak wtedy, kiedy zdzierał z niej jej bieliznę. Kiedy znaleźli się na kocu, sam również zaczął częstować się kolejnymi kawałkami sushi.
Roześmiał się, chwilę dumając nad odpowiedzią. – Może cię to zaskoczy, ale na pierwszych randkach zawsze byłem miły i czarujący. Pierwsze wrażenia można było zrobić tylko raz, więc musiałem wywołać wrażenie, że jestem fajnym gościem, żeby jakaś panna chciała potem wrócić ze mną do domu – odezwał się po chwili. – Wiesz, kiedyś zależało mi naprawdę tylko na jednym, na zaliczaniu. To było takie typowe gonienie króliczka, im bardziej niedostępny, tym większy fun. A kiedy króliczek się poddawał… cała frajda gdzieś uciekała – przyznał szczerze. – Ty też na samym początku byłaś takim króliczkiem – dodał po chwili, stawiając w tym momencie na absolutną szczerość. - Aczkolwiek bardzo nietypowym, bo ostatecznie to królik wyruchał wilka - dodał.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która w końcu daje sobie szansę na miłość z wkurzającym Lukiem.
Fakt, to w takim razie wiele wyjaśniało. Szedł po najłatwiejszej linii oporu, jak kosa, Aż kosa trafiła na kamień. Jak ładnie się wpasowała ta metafora. I kto wie, może właśnie Luke jest na bardzo dobrej drodze, żeby jednak się nauczyć czytać z tej słynnej książki zwanej światem według Cami? Bo przecież nie światem według kobiet, bo jej daleko było do kobiety typowej w czymkolwiek. Raczej zawsze na opak i na przekór, co pasowało, bo była człowiekiem bardzo upartym i zawziętym, co nie. I dumnym. I do tego w związku. W związku z Lukiem. To dalej było dla niej absolutnie szokujące…
- I pytałeś? - zapytała, bo nie wiedziała, czy to jednostronne zboczenie było, czy mam się spodziewać takiego samego pytania albo prośby o wykaz partnerów. A to jak wiadomo, nie mogło ją mniej obchodzić. I gardziła takim podejściem do ludzi, tymi tekstami o przebiegach i ocenianiem. Życie jest na to za krótkie.
- Spoko, też możesz mi dać rady jakimi tekstami wyrywać inne laski - rzuciła, z łobuzerskim uśmieszkiem błąkającym się na ustach. A potem pokręciła głową i zaśmiała się. - Szczerze? - rzuciła, uważnie się nad tym zastanawiając - to chyba wciąż czeka na ten moment - i dodała najpierw, jako wredota, wystawiając koniec języka i lekko go przygryzając w rozbawieniu. - Jakoś przy pierwszej kąpieli Harry’egp. Sama nie wiem skąd, może spał w jakichś toksycznych odpadach i od tego się zaczęło - podsumowała. Od tego zaczęło się na pewno ich całowanie. I ich bliskość. Ich zwierzęca rodzina. A może wszystko rozpoczęły wcześniej jej cycki? Kto to wie. A potem uśmiechnęła się na jego słowa, ale nie drążyła. Zaśmiała się za to z tego co robiła jego laskom.
- Ej no, chciałam się z nimi zakumplować. Tak to działa, raz jedna osoba kupuje kolacje, raz druga. A tu one zawsze chciały płacić za moje kolacje - rozłożyła bezradnie ręce. - Poza tym mogłeś do nich dzwonić, gdybyś tylko pamiętał ich imiona - pokręciła głową, ale no sama nie była przecież lepsza w tym okresie i Luke doskonale o tym wiedział. Zresztą to była przeszłość, a teraz… teraz robili pierwszy krok w stronę przyszłości. Przerażającej, a jednocześnie cholernie pociągającej. I kojącej. No a potem słuchała go z rozbawieniem, unosząc lekko brwi.
- Niby zaskakuje niby nie. I co takiego im mówiłeś? Tworzyłeś jakieś swoje alter ego, czy na chwilę odsłaniałeś swoją zranioną duszę, żeby mogła ją uleczyć? - zapytała, nabijając się jedynie odrobinę w tym momencie… maleńką odrobinkę.A potem słuchała go dalej, kiwając powoli głową, bo tak, miało to sens. Nie dziwiły ją te słowa, znała go już na tyle dobrze żeby wiedzieć, co sobie odbijał. Wiadomo że dzieciak odrzucony przez rodziców będzie szukać akceptacji dla samego dreszczyku uzyskania jej. Bycia w końcu tym jedynym. - Tak? A kiedy zdecydowałeś że się ze mną prześpisz? - no zapytała, bo skoro był z niej taki króliczek, to ciekawiło ją czy od początku czy nie do końca. A potem zaśmiała się cicho. - I że niby ty jesteś w tej bajce wilkiem? - zapytała, mrużąc lekko oczy i wyciągając pałeczki tak, żeby stuknąć go lekko w nos. - Myślałeś że gonisz królika, a goniłeś lwicę - i poprawiła go, chociaż za wilczycę też by się nie obraziła.
- I co teraz? Trzymamy naszą relację w tajemnicy? Zakładamy wspólne konto na fejsie? - zagadnęła, oczywiście z ostatni żartując. Chyba. Nigdy nie wiesz.
tester oprogramowania — spotify
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus. Walczy o to, by nie powrócić do nałogu, a tę walkę osładza mu to, że razem z Cami dali sobie szansę na miłość
Ta kosa nie trafiła na kamień, tylko się na niego wpierdoliła na pełnej. Ale o dziwo te wszystkie trudności, mieszane sygnały i ucieczki nie sprawiły, że zachował się w typowy dla siebie sposób. Ale tak naprawdę wcale nie był przekonany co do tego, że kiedykolwiek nauczy się czytać z Cami jak z otwartej księgi. Aczkolwiek miał poczucie, że chociaż w części oswoił to dzikie zwierzę, co Cami poniekąd potwierdziła przyznając mu już wprost, że wróciła do niego. I czuł się z tą świadomością zajebiście, bo w kontekście jej przeszłości oznaczało to przecież, że był jedynym facetem, dla którego przełamała swój schemat. I z którym się ZWIĄZAŁA. Tak tak, on również nie mógł w to uwierzyć.
– Nie. Nie uważam, że nawet jeśli ktoś zdradził raz, to będzie zdradzał już zawsze – odparł, trochę zaznaczając tym samym, że ma na myśli również siebie. Tak, bywał niewiernym chujem, ale nie oznaczało to z automatu, że takim pozostanie na zawsze. I będąc z Cami.
-Spoko, dam ci takie podpowiedzi, że żadna cię nie zechce – odparł wysuwając w jej kierunku język. A potem roześmiał się, bo z jakiegoś powodu lubił, jak po nim jechała i go obrażała. Sądził, że był to jej język miłości. Nie dotyk, nie spojrzenie, tylko jechanie po nim jak po łysej kobyle. – Tak, to na pewno były radioaktywne toksyny, a nie to, że po raz pierwszy zobaczyłaś mnie nago i nie mogłaś złapać przez to tchu – odparł unosząc zadziornie brew. Z jego perspektywy pokazanie cycków na pewni było już przełomowym momentem – choć nie było też tak, że Cami chodząca po mieszkaniu w majtkach czy wychodząca z łazienki owita ręcznikiem, wciąż lekko wilgotna, ani trochę nie działała na jego wyobraźnię.
– Czy mówiąc o kupowaniu kolacji masz na myśli seks ze mną? – spytał, trochę niepewny, czy dobrze to interpretuje. No bo one płaciły, a Cami jadła. – Byłaś zazdrosna, no przyznaj to – dodał z iskierką w oku, śmiejąc się i lekko przygryzając wargę. Cóż, on w temacie zazdrości o Cami powiedział chyba już wszystko – nawet jeśli nie wprost, to jednak to było główne źródło akcji, które odpierdalał choćby w Shadow wobec niej. I nie był z tego dumny.
– Raczej to pierwsze. Chociaż historia o adopcji też była dobrą kartą. Kobiety lubią wrażliwych facetów, więc takim się stawałem. Byłem takim gościem, którego potrzebowały wtedy przed sobą ujrzeć – westchnął, bo to jednak było dość smutne. Wcielał się w kogoś, kim nie był, byleby tylko zyskac zainteresowanie ze strony kobiet. Tak jakby bał się, że żadna go nie zechce, nawet na okazjonalny seks, takim jakim był naprawdę. – Po tym, jak pokazałaś mi cycki, chociaż na początku jeszcze starałem się odgonić te myśli. A potem wpakowałaś mi się pod prysznic i mieliśmy ten swój pierwszy pocałunek… błędnik mi wtedy zwariował – dodał z lekkim uśmiechem, przymykając na moment oczy, kiedy stuknęła go pałeczką po nosie. – Dokładnie tak. Bo kiedy w końcu się ze sobą przespaliśmy, wcale nie miałem ochoty odpuszczać bo dopiąłem swego – dodał nieco poważniejąc, bo to jednak ważny komunikat był. Już wtedy coś poczuł, choć nie potrafił tego jednoznacznie zidentyfikować i nazwać.
– A chcesz trzymać to w tajemnicy? – spytał, trochę zdziwiony tymi słowami. – Ja mam zamiar chwalić się nami na prawo i lewo – dodał wpatrując się w nią uważnie, w międzyczasie wcinając kolejną sushi rolkę. I nie miał tu na myśli chwalenie się nią niczym trofeum. Ale podobno szczęściem trzeba było się dzielić ze światem.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która w końcu daje sobie szansę na miłość z wkurzającym Lukiem.
Cami obserwowała go, kiedy to mówił i uśmiechnęła się, nieco zadziornie. - Dobre podejście - pochwaliła go, bo w sumie nigdy by nie pomyślała o tym, żeby spodziewać się tego co robił w przeszłości znowu teraz, między nimi. Podskórnie obawiała się tego ze swojej strony, ale… no musiała wierzyć, że to teraz jednak jest… inne niż w przeszłości. I że ona jest już inną osobą.
- To zabawne że sądzisz, że to był pierwszy raz - rzuciła z tajemniczym uśmieszkiem, ale hej! No przecież wiedziała, że miał rację i że totalnie wtedy straciła nad sobą kontrolę.I on też to wiedział. Więc jej słowa dla oby teraz nie miały aż tak dużego znaczenia. I tak, lubiła rzucać mu wyzwania, nie tylko słowne. Ale kiedy trzeba było, pomagała mu też budować te mocne fundamenty pod jego pewność siebie i siłę do walki z nałogiem, więc doskonale wiedział, że nieważne jak po nim ciśnie, prawda wygląda zgoła inaczej.
- Nie - zaśmiała się cicho - I nie, nie byłam zazdrosna. Po prostu jak jakiejś wypadła stówka, to opiekowałam się nią, zamiast pomóc jej znaleźć drogę do domu - podsumowała, trochę naginając prawdę, bo ten hajs sama zabierała, ale oj tam oj tam. - Jak już to byłam Twoim alfonsem w tej metaforze, ty ruchałeś, ja zbierałam opłaty - i podsumowała, bo co jak co, ale do zazdrości to się przecież Cami nie przyznawała. A wtedy jeszcze w sumie nawet nie bywała o niego zazdrosna, to przyszło później.
- Wyrywałeś jej po prostu na łobuza, który kocha najbardziej? - pokręciła głową, bo czyż to nie było jedno z największych cliche? - Ale żadna z nich nie dała rady cię zmienić - i dodała, cmokając ze smutkiem nad tym faktem. A potem lekko mrużąc oczy. Czy ona była w stanie go zmienić? To się chyba okaże dopiero później, tak w rachunku na dłuższą metę. I no trochę jednak bazował na swoich prawdziwych potrzebach, po prostu maskował to wszystko grą.
- Taaa… potem jakoś nie mogłam wprowadzić pod ten sam prysznic żadnego innego faceta - rzuciła, w ramach małego uchylenia rąbka tajemnicy. Za bardzo to miejsce kojarzyło jej się z ich chwilami pod prysznicem.. jednymi, drugimi. Przygryzła na moment wargę,
- Myślę że jeszcze sporo wyzwań może cię czekać… i nowych przygód za którymi też warto gonić - rzuciła z nieco tajemniczym uśmieszkiem. ale no kto powiedział, że pokazała mu wszystko na co było ją stać? I prawdę mówiąc łatwiej było rozmawiać o seksie, niż o związku.
- Nie, chyba nie chce - odpowiedziała, po chwili namysłu. - Ale nie będę pozować do żadnej związkowej sesji - dodała, sięgając jeszcze po jedzenie. - Trochę czasu minęło odkąd ostatni raz byłam w związku.. - i dodała, jakby w ramach tłumaczenia się. Czuła się teraz taka odsłonięta, kiedy znał prawdę o jej uczuciach i pragnieniach. Dlatego uniosła się na kolanach i przesunęła się bliżej, kładąc na kocu i opierając głowę na jego kolanach. I patrząc sobie na niego od dołu. - A jak Twoje spotkanie? - zapytała, oczywiście z nutą troski. Bała się o jego trzeźwość, a wiedziała jak AA patrzy na nowe związki…
tester oprogramowania — spotify
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus. Walczy o to, by nie powrócić do nałogu, a tę walkę osładza mu to, że razem z Cami dali sobie szansę na miłość
Oboje najwyraźniej mieli w głowach wiele niewiadomych co do ich związku, ale zarówno Cami, jak i Luke uważali, że jeśli coś pierdolnie, to z ich powodu, a nie z powodu tego drugiego. Luke w ogóle nie myślał o ich przyszłości w kategoriach tego, że znowu go zostawi. To znaczy brał pod uwagę taką opcję, ale tylko w przypadku, gdyby to on najpierw coś zjebał. Dalej czuł się jak chodząca bomba, nic się w tym zakresie nie zmieniło. Ale ten niepokój, przynajmniej dzisiejszego popołudnia, ulatywał gdzieś robiąc miejsce po prostu szczęściu, którego ostatnimi czasy nie doświadczał przecież zbyt wiele.
– Tak, wiem, długo polowałaś na ten widok, a ja byłem taki niedostępny… – odparł przygryzając lekko wargę. To prawda, że nigdy nie wiązał pocisków ze strony Cami z chęcią podkopania jego pewności siebie. Uwielbiał się z nią droczyć, nie od dziś zresztą. Zresztą, uważał że sposób ich rozmów był jednym z elementów tej chemii, jaka kitrała się gdzieś po kątach w ich mieszkaniu, odkąd Cami w nim zamieszkała. Luke liczył wtedy na to oczywiście, że w końcu się ze sobą prześlą, ale kompletnie nie doszacował tego, że ich relacja eskaluje do takiego rozmiaru. Że przeżyją wspólnie Rosję, Europę, jej ucieczkę, jego powrót do nałogu… A przeżyli, siedząc teraz wspólnie na plaży i dając sobie szansę na budowanie wspólnie przyszłości.
– No weź, na pewno trochę byłaś – parsknął śmiechem i szturchnął ją lekko w ramię. A następnie ułożył usta w wąską kreskę i pokiwał w zadumie głową. – Czyli skoro byłaś moim alfonsem, ja byłem twoją… ała – skrzywił się śmiejąc się. No cóż, taki los. Tak było i nie było co tu naginać rzeczywistości.
– I tak, i nie. Trochę się wybielałem, nie byłem stuprocentowym łobuzem – stwierdził. – To prawda, żadna. A to po to, żebyś ty mnie dostała z całym dobrodziejstwem inwentarza – dodał z lekkim uśmieszkiem błąkającym się na jego twarzy. Cami nawet nie była świadoma tego, że już go zmieniła. Ale w ten sposób, gdzie kobieta wiąże się z kimś, kto nie do końca jej odpowiada, a potem walczy z nim każdego dnia, by się zmienił. Luke zmienił się przy Cami przede wszystkim w gościa, któremu zaczęło zależeć – na wyjściu na prostą, na zdrowiu… na niej.
Patrzył na nią z lekkim uśmiechem, kiedy uchyliła mu rąbka tajemnicy na temat prysznica. – Ja tez nie. Zresztą, nie mogłem potem wprowadzić żadnej innej laski do mieszkania – przyznał. Wolał się wtedy wbijać do lasek na chatę, niż natknąć się razem z nią na Cami gdzieś w części wspólnej. A kiedy Cami nie było w Lorne, to już w ogóle nie był w stanie ruchać się z nikim innym, mimo że to był jego schemat postepowania po każdym rozstaniu – dużo niezobowiązującego seksu. A kiedy zapowiedziała kolejne przygody, przygryzł lekko wargę. Daaamn, tak cholernie pragnął ją teraz pocałować.
– Nie? Nawet do takiej na łące z golden hour w tle? – spytał unosząc zaczepnie brew. A kiedy wspomniała o związku, nieco spoważniał. – Który był ostatni? ten Holender, którego nie poznałem? Czy Włoch? – spytał, ale bez wbijania szpileczek. Borisa oczywiście nie liczył, wątpiąc że Cami zaliczała go do kategorii związków. Chyba, że małżeńskich. Albo radzieckich, he he. – Ja też, Cam. Mój ostatni związek skończył się śmiercią mojej laski, więc… – nie dokończył, uśmiechając się do niej gorzko. Kiedy jej głowa znalazła się na jego kolanach, delikatnie pogładził dłonią jej włosy oraz czubek jej głowy. Było to dla niego zdumiewające, że w swojej historii poznali absolutnie każdy szczegół swojego ciała, a taki drobny gest i tak sprawiał, że czuł ciepełko rozchodzące się w jego brzuchu. – Jest okej, chodzę na nie cały czas. Coraz częściej się odzywam i wchodzę w kolejne warstwy swojego życia… i tego, co zrobiłem – dodał ciszej, dając jej do zrozumienia, że rozmawia na spotkaniach również o tym, jakim skurwysynem był dla Cami. – Cami? – spytał nagle, uważnie się w nią wpatrujesz. – Chcę wiedzieć, czy masz tę świadomość, że być może sama wepchnęłaś się teraz w paszczę lwa, która może się zacisnąć w każdej chwili – odezwał się po chwili, bo to nie tak, że cały ten niepokój nagle zniknął.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która w końcu daje sobie szansę na miłość z wkurzającym Lukiem.
To wszystko jeszcze było mocną niewiadomą. W końcu samo określenie związek… no ich związek trwał raptem kilka godzin, ledwo to związkiem w ogóle nazwać można .Nieśmiałym, początkowym, niepewnym… ale cholernie kuszącym i przyjemnym.
- Nope, zero. Nie uważałam też Twojego gustu za super fantastyczną. Poza tamtą rudą kocicą, ona była naprawdę niezła - rzuciła, oczywiście nie dając więcej detali, bo kto by pamiętał. I pewnie w normalnych warunkach, czyli w barze, sprzątnęłaby mu ten podryw przed nosa.\
- Trzeba się jakoś dzielić obowiązkami w domu - odpowiedziała z rozbawieniem, bo przecież Luke był jej bardzo fajną dziwką. Ostatecznie doczekał się swojego Pretty Woman moment, nawet jeśli cała metafora się rozjeżdża.
- Ech no jakoś chyba to przetrwam - odpowiedziała, udając, że sporo ją kosztuje ta ugoda. A w rzeczywistości… cholernie jej się podobało, jak słuchała o nich. O tym że ona jest jego i on jest jej. Zwłaszcza to drugie, z jego ust. Trochę była pod wrażeniem jak lekko mu to szło. Więc może widziała już jego zmianę, nawet jeśli nie była w stanie jej nazwać aktualnie.
- Wiem, częstotliwość Twojego prania pościeli drastycznie spadła - rzuciła, oczywiście się nabijając. Odrobinę. Uciekając od poważnych tematów i zbyt długiego tkwienia w nich - to już bardzo bardzo.
- A w życiu - wzruszyła lekko ramionami, chociaż.. no wiedziała, że Luke lubi ich zdjęcia. I mogą poszerzyć taką swoją kolekcję. Ale no dla nich, nie chciało jej się handlować z całym światem i jego opiniami.
- Przed i po Borisie byli też mężczyźni, ale nikt nie przetrwał poza trzeci miesiąc - dodała, nawet nie wchodząc w detale ilu jej eksów tak naprawdę znał. A potem kiwnęła lekko głową. - No tak, ty to jednak wiesz jak trzymać atmosferę podgrzaną… - rzuciła z ciutką takiego ironicznego rozbawienia. - Ona przedawkowała ale ty wciąż tu jesteś. I czas… czas zamknąc przeszłość - wypaliła nagle, chociaż tak naprawdę trochę ją kusiło, żeby zapytać, czy wciąż ją kocha. Czy była miłością jego życia. Była tą pierwszą kobietą, przez którą znalazł się na odwyku. Ale zamiast zapytać, położyła się, przymknęła oczy kiedy ją dotknął i po prostu go słuchała. Tego co mówił i jak to mówił. Uwielbiała brzmienie jego głosu. - I jak się z tym czujesz? - zapytała cicho w końcu podnosząc na niego wzrok. Była zmartwiona, ale jednocześnie patrzyła na niego z takim spokojem.
- No? - zapytała, słysząc swoje imię. A potem westchnęła i wstała do ksiadu. - What else is new? - zapytała cicho, po czym wstała na nogi. Upewniła się, że pieski wciąż są w zasięgu wzroku, a potem zrzuciła buty, powoli zdjęła koszulkę i odrzuciła na bok, potem rozpięła spodnie, zsunęła je, ostatecznie pozbywając się także i bielizny. I uśmiechnęła się do niego zaczepnie, stojąc przed nim nago. - Widzisz Luke… nie jestem kobietą, która ucieka od wyzwań - oznajmiła mu, powoli cofając się w stronę wody - Pytanie czy wchodzisz w to ze mną, czy zostajesz sam na skale - i dodała, wchodząc do wody, jak Afrodyta krocząca do swoich fal.
tester oprogramowania — spotify
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus. Walczy o to, by nie powrócić do nałogu, a tę walkę osładza mu to, że razem z Cami dali sobie szansę na miłość
– Poza rudą kocicą… no i tobą – zauważył unosząc lekko brew, bo jednak mówienie mu, że ma kiepski gust było mieczem obosiecznym w ich sytuacji heh. Chociaż on tam nie uważał, żeby z kolei Cami miała jakiś super gust, skoro związała się z nim. Nawet jeśli potrafił być słodki jak lody Golden Gaytime minus radość płynąca z przebywania w jego towarzystwie.
Ona lubiła słuchać o tym, że Luke jest jej, a on lubił to mówić. I wreszcie mógł robić to całkiem legalnie, bez poczucia, że ośmieszy się takim wyznaniem. Był cały jej i dałby sobie odciąć rękę, że nigdy żadna kobieta nie zawróci mu w głowie tak, jak zrobiła to Cami. Roześmiał się w odpowiedzi na jej żart, wpatrując się w nią z iskierką w oczach. Uwielbiał, jak się z nim droczyła i mu dogryzała. W końcu nie robiłaby tego, gdyby nie wzbudzał w niej żadnych emocji, prawda? A ze zdjęciami to też była prawda. Miał ich całą kolekcję, również w analogowej wersji. Yup, nic pod tym względem nie zmieniło się w jego portfelu. Jedynie gumkę wymienił na nową, nieprzeterminowaną.
– Podgrzaną? Raczej chłodną i sztywną… – dodał parskając śmiechem i nawet musiał na moment spuścić głowę, rozmasowując sobie skronie, by trochę się opanować, bo przecież to się nie godziło śmieszkować z takich tematów. Choć jak przypuszczał, sama zainteresowana nie miałaby nic przeciwko. – Zamknąłem. Nawet, jeśli wciąż chodzę na cmentarz i odwiedzam jej grób – przyznał, bo przecież ostatnio w takich właśnie okolicznościach spotkał Phoebe. A czy kochał Erin? Nie była jego miłością życia… ani nawet miłością. Byli związani, ale głównie pożądaniem i miłością do dragów. To nie była miłość i dopiero teraz Luke tak naprawdę to rozumiał. Teraz, przy Cami. Następnie wzruszył ramionami. – Chujowo. Nienawidzę przyznawać się do tego, że zjebałem – odparł szczerze, z lekkim rozbawieniem. – Ale jest mi to potrzebne. Muszę o tym mówić, żeby nigdy o tym nie zapomnieć – dodał nieco ciszej, na moment zawieszając wzrok na piasku. Musiał mieć te obrazy przed oczami, na wypadek gdyby do głowy znowu przyszłoby mu sięgnięcie po dragi.
A kiedy zaczęła się przed nim rozbierać, podniósł wzrok, obracając się delikatnie na bok i podpierając na przedramieniu. Patrzył na nią, bezczelnie lustrując każdy centymetr jej ciała, jakby na nowo chciał zeskanować oczami ten obraz, które w jego oczach na zawsze miało pozostać jako dzieło sztuki. Kiedy się do niego odezwała, przeniósł wzrok z jej piersi na twarz, posyłając jej równie zaczepne spojrzenie.
– Widzisz, Cami… ja z kolei nie jestem facetem, których wyzwań się boi – oznajmił jej i po tej deklaracji sam wstał, rozebrał się i udał się za nią wprost do oceanu. I choć ich ciała mogły poczuć wzajemnie swoje ciepło, dzisiejszego wieczoru, a potem nocy, nie przespali się ze sobą, nawet jeśli oboje rozbudzili wzajemnie swoje zmysły. Luke cholernie, ale to cholernie chciał, żeby tym razem naprawdę było inaczej – bez przeskakiwania etapów, które powinni mieć za sobą już od dawna, bez presji, bez skupiania się jedynie na fizyczności. I cholera… kurewsko podobał mu się ten etap ich związku.

/zt x 2 <3
ODPOWIEDZ
cron