

about
Niespełniony sportowiec, który przez kontuzję został w Lorne Bay i od kilku lat niezawodnie dostarcza paczki pod Twoje drzwi.
3.
Praca kuriera miała swoje plusy i minusy. Często zaczynał dzień z samego rana, ledwo wypijając w biegu kawę, a już musiał wsiadać do samochodu, żeby rozwozić paczki dla spragnionych swoich zamówień mieszkańców Lorne Bay. To akurat dla większości ludzi mógłby być minus, ale Cooper latami przygotowywał się do zawodów i wstawał z pierwszymi promieniami słońca, żeby zaliczyć poranny trening jeszcze przed początkiem codziennych upałów, więc nie stanowiło to dla niego najmniejszego problemu. Do tego większość takich dni kończyła się też wieczorem i czuł, że większość dnia ma dla siebie.
Tego dnia wrócił wymęczony targaniem istnego combo ciężkich paczek i dawno chyba nie marzył bardziej o zimnej butelce piwa niż wtedy. Odgłos zamykanego samochodu, trzaśnięcie trzwiami i upragniona otwierana butelka już była w jego ręce, przyjemnym chłodem okalając dłoń. Tak, to było właśnie to. Aż westchnął, przymykając na chwilę oczy, ale jego głośne panoszenie się po domu zdawało się obudzić jakieś zwierzę, które musiało się wkraść przez otwarte okno!
Niejeden raz wyrzucał przez drzwi pająka, jaszczurkę, albo inne małe stworzenie, które szukało schronienia pod ich dachem, a żeby spokojnemu spędzaniu czasu stało się zadość, z kolejnym westchnieniem - tym razem mniej błogim - wyruszył na łowy, oczywiście z butelką piwa w ręku.
Kuchnia, korytarz, salon - czyste. Łazienka? Bingo!
- Penelope Carragher! - zagrzmiał, używając pełnego imienia swojej współlokatorki, jak nigdy. - Czemu w naszej wannie siedzi kura?! - po otwarciu drzwi, oprócz cichego gdakania, widać było fruwające w powietrzu pióra, jakby Poppy chciała kurę oskubać na rosół jeszcze żywcem. Jeśli takie były jej zamiary to pozostawało się tylko wycofać, oczywiście o ile i jemu miała się dostać porcja domowej zupy.
Poppy Carragher
Praca kuriera miała swoje plusy i minusy. Często zaczynał dzień z samego rana, ledwo wypijając w biegu kawę, a już musiał wsiadać do samochodu, żeby rozwozić paczki dla spragnionych swoich zamówień mieszkańców Lorne Bay. To akurat dla większości ludzi mógłby być minus, ale Cooper latami przygotowywał się do zawodów i wstawał z pierwszymi promieniami słońca, żeby zaliczyć poranny trening jeszcze przed początkiem codziennych upałów, więc nie stanowiło to dla niego najmniejszego problemu. Do tego większość takich dni kończyła się też wieczorem i czuł, że większość dnia ma dla siebie.
Tego dnia wrócił wymęczony targaniem istnego combo ciężkich paczek i dawno chyba nie marzył bardziej o zimnej butelce piwa niż wtedy. Odgłos zamykanego samochodu, trzaśnięcie trzwiami i upragniona otwierana butelka już była w jego ręce, przyjemnym chłodem okalając dłoń. Tak, to było właśnie to. Aż westchnął, przymykając na chwilę oczy, ale jego głośne panoszenie się po domu zdawało się obudzić jakieś zwierzę, które musiało się wkraść przez otwarte okno!
Niejeden raz wyrzucał przez drzwi pająka, jaszczurkę, albo inne małe stworzenie, które szukało schronienia pod ich dachem, a żeby spokojnemu spędzaniu czasu stało się zadość, z kolejnym westchnieniem - tym razem mniej błogim - wyruszył na łowy, oczywiście z butelką piwa w ręku.
Kuchnia, korytarz, salon - czyste. Łazienka? Bingo!
- Penelope Carragher! - zagrzmiał, używając pełnego imienia swojej współlokatorki, jak nigdy. - Czemu w naszej wannie siedzi kura?! - po otwarciu drzwi, oprócz cichego gdakania, widać było fruwające w powietrzu pióra, jakby Poppy chciała kurę oskubać na rosół jeszcze żywcem. Jeśli takie były jej zamiary to pozostawało się tylko wycofać, oczywiście o ile i jemu miała się dostać porcja domowej zupy.
Poppy Carragher


about
Pilnuje prawidłowego parkowania i wlepia mandaty, ale bardzo chciałaby udowodnić, że stworzona jest do poważniejszej pracy
004.
who let the chicken... in?
{outfit}
Własna praca niemożliwie ją frustrowała - przeważnie dlatego, że nie działo się w niej nic, co mogłoby ją zaskoczyć. Zmieniło się to dopiero za sprawą festynu, który zaledwie poprzedniego wieczora wywołał w miasteczku spore zamieszanie. Postrzał, którego świadkiem była Poppy, poskutkował całą nocą spędzoną na posterunku. Po raz pierwszy pozwolono jej czynnie uczestniczyć w śledztwie, a chociaż pełniła w nim niewielką rolę, fakt, iż mogła się przydać sprawił, że poczuła się nieco lepiej z samą sobą. Uczucie było świetne, jednak nieco przygasło pod wpływem zmęczenia towarzyszącego jej po nieprzespanej nocy. A choć kolejny dzień miał być wolnym, cały jej grafik wywrócił się do góry nogami za sprawą tamtego zdarzenia, przez co do domu wróciła rano, zdrzemnęła się chwilę, a w okolicach południa znów musiała stawić się na komisariacie. W drodze powrotnej odebrała ptaka, którego wygrała na festynie, i którego koniec końców wepchnęła Midge, nie zamierzając ciągnąć go ze sobą na posterunek. Teraz i tak musiała znaleźć miejsce, w którym kura mogłaby się zatrzymać.
Postanowiła odłożyć to jednak na jutro. Dziś zdecydowanie potrzebowała odespać wrażenia poprzedniej nocy, dlatego po szybkim prysznicu zamierzała się położyć. Zaśnięcie utrudniła jej kura szamocząca się w klatce, dlatego też, niewiele myśląc, Poppy w końcu ją z niej wypuściła. I w końcu prawie przysnęła - prawie, ponieważ ktoś znów postanowił ją obudzić. Znajomy krzyk znów zwiastował niezadowolenie, dlatego niechętnie dźwignęła się z miejsca i pomaszerowała w stronę łazienki. —Nie wiem, dlaczego siedzi w wannie. Zostawiłam ją w salonie — wzruszyła lekko ramionami, po czym przystanęła obok Coopera. Jak widać, wcale nie spieszyło jej się do tego, aby wyciągnąć ptaka z wanny, nie rozrabiał przecież. — Nie chcesz jej zaadoptować? — zapytała, obracając się tak, by móc na niego spojrzeć. Żyłoby jej się o wiele lepiej, gdyby ktoś na własne życzenie ściągnął ten problem z jej barków.


about
Niespełniony sportowiec, który przez kontuzję został w Lorne Bay i od kilku lat niezawodnie dostarcza paczki pod Twoje drzwi.
- Aha, nie, jak zostawiłaś ją w salonie to przecież wszystko w porządku, nie? - mruknął z przekąsem, wciąż wpatrując się w siedzącego w wannie ptaka. Siedzącego w wannie ptaka. Cóż za absurdalna sytuacja! Gdyby jeszcze mieszkali na farmie, mieli oborę, stodołę, czy i kurnik, w którym się przecież kury trzyma, ale tak? Co się w ogóle robiło z kurami? Miał zerowe doświadczenie, bo widywał je głównie chodzące sobie wolno po ziemi, skubiące i szukające czegoś do jedzenia, ale nie wydawało mu się, żeby takie puszczanie dosłownie samopas było odpowiedzialnym sposobem trzymania zwierząt. Może to jednak nie było tak skomplikowane i powinien sobie sprawić jakiegoś pupila? - Nie, nie i jeszcze raz nie. Oszalałaś? Skąd ty ją masz? Ty ją zaadoptowałaś? Tak się w ogóle da? - wydawało mu się, że przy adopcji zwierząt trzeba podpisać jakąś umowę adopcyjną, przygotować się na wizyty, być gotowym na każdą kontrolę, ale to było jego wyobrażenie o posiadaniu zwierząd przez hodowlę Bookera. W końcu jeśli on zajmował się tym profesjonalnie i zarabiał na tym pieniądze, musiał mieć wszystko w małym paluszku, prawdziwy świat działał jednak inaczej.
- Skąd ją zabrałaś? Pops, jesteś policjantką i ukradłaś komuś kurę? - zapytał się z pełnym podejrzeniem, że współlokatorka mogła właśnie zadrzeć z prawem i on był tego jedynym świadkiem. - Serio, co my z nią zrobimy? - przejął się losem ptaka, jakby zadział się większy dramat niż jego kontuzja z licealnych czasów, ale może ostatnio w jego życiu było zwyczajnie zbyt... nudno? Nie, tego z pewnością nie dało się powiedzieć, biorąc pod uwagę duchy przeszłości dobijające się do jego świadomości.
- Dobra, nieważne w sumie co z nią, ale ja nie sprzątam - wychowany z dwójką rodzeństwa doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że czasem trzeba jak najszybciej zaklepać brak chęci wykonania danego zadania, żeby mieć je z głowy, a niestety kura postanowiła skorzystać z łazienki, tylko niekoniecznie może w toalecie.
Poppy Carragher
- Skąd ją zabrałaś? Pops, jesteś policjantką i ukradłaś komuś kurę? - zapytał się z pełnym podejrzeniem, że współlokatorka mogła właśnie zadrzeć z prawem i on był tego jedynym świadkiem. - Serio, co my z nią zrobimy? - przejął się losem ptaka, jakby zadział się większy dramat niż jego kontuzja z licealnych czasów, ale może ostatnio w jego życiu było zwyczajnie zbyt... nudno? Nie, tego z pewnością nie dało się powiedzieć, biorąc pod uwagę duchy przeszłości dobijające się do jego świadomości.
- Dobra, nieważne w sumie co z nią, ale ja nie sprzątam - wychowany z dwójką rodzeństwa doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że czasem trzeba jak najszybciej zaklepać brak chęci wykonania danego zadania, żeby mieć je z głowy, a niestety kura postanowiła skorzystać z łazienki, tylko niekoniecznie może w toalecie.
Poppy Carragher


about
Pilnuje prawidłowego parkowania i wlepia mandaty, ale bardzo chciałaby udowodnić, że stworzona jest do poważniejszej pracy
Cały problem polegał na tym, że Poppy również miała zerowe doświadczenie na polu obchodzenia się ze zwierzętami gospodarskimi. Nie wiedziała, w jaki sposób należało zajmować się kurą, więc kiedy ta została jej dosłownie wciśnięta, nie miała pojęcia, co powinna z nią zrobić. Z jednej strony wiedziała, że nie może jej zatrzymać, jednak nie było nikogo, kto mógłby rozwiązać ten problem za nią. Dziś natomiast, kiedy spędziła tak dużo czasu w pracy, zwyczajnie nie miała już głowy do tego, aby zorganizować odpowiednie miejsce dla ptaka. Zresztą, może życie pod jednym dachem z kurą nie musiało być tak straszne? Koniec końców to przecież darmowe jajka! — Ukradłam? Teraz to ty oszalałeś — spojrzała na Coopera tak, jakby do reszty postradał rozum. Była jednak w stanie zrozumieć, że kura w wannie to dość nietypowy widok, więc gdyby sama znalazła się na miejscu swojego współlokatora, pewnie również założyłaby, że to drugie musiało oszaleć, skoro zdecydowało się sprowadzić do domu ptaka. — Sprzątanie to teraz nasz najmniejszy problem, Coop — stwierdziła, choć kiedy zorientowała się, czym w tym momencie zajmował się ptak, zmieniła zdanie. Skrzywiła się też nieco, bo ani widok był przyjemny, ani tym bardziej zapach. — Wygrałam ją na tym cholernym festynie. Poszłam tam z Midge, bawiłyśmy się w strzelanie do celu i zajęłam pierwsze miejsce, a nagrodą była… kura — no i trochę kasy, ale ta nie wydawała się już tak istotna. — Wiem, że tu nie ma dla niej miejsca, ale co niby miałam z nią zrobić? Przecież nie wyrzucę jej z auta na środku ulicy jak niechcianego szczeniaka, a nie przypominam sobie też, żeby gdzieś w okolicy istniało jakieś kurze okno życia. No i chyba wolałabym nie oddawać jej do żadnego gospodarza. Nie wiem, czy byłabym w stanie spać po nocach z myślą, że którejś niedzieli ugotują z niej rosół — wyjaśniła mu swoje obawy. Choć dostała tego ptaka zaledwie wczoraj i nie zdążyła się do niego przywiązać, czuła się za niego w pełni odpowiedzialna. Nie mogła pozwolić, żeby za pewien czas wylądował na czyimś talerzu. — Zbudowałabym jej kurnik na zewnątrz… ale za dużo tu aligatorów — dodała, po czym posłała mu wymowne spojrzenie. Wyglądało to trochę tak, jakby nie istniało inne wyjście niż hodowanie tego ptaka w domu.


about
Niespełniony sportowiec, który przez kontuzję został w Lorne Bay i od kilku lat niezawodnie dostarcza paczki pod Twoje drzwi.
- Najmniejszy problem? A jakie jeszcze mamy? - wymowne spojrzenie rzucone w kierunku Poppy mogło oznaczać, że lepiej nie przywoływać teraz jeszcze większych problemów. Może chciała go poinformować, że pękła jakaś rura, albo zerwał się słup energetyczny i mieli teraz żyć jak w jakimś średniowieczu? Albo właściciel sprzedawał ich dom i musieli się wyprowadzić, tak najlepiej tego samego dnia? No nie, nie potrzebował większych problemów niż ta nieszczęsna kura w wannie. - A nie mogłaś jej po prostu nie odbierać? - to wydawało mu się najlogiczniejszym rozwiązaniem, bo gdyby jeszcze chciała ją wychować, zbierać jajka i w ogóle założyć swój kurnik, to miałoby to wszystko sens, ale nie podpisała raczej żadnego cyrografu, który zabraniałby jej odmowy przyjęcia nagrody. Rzecz jasna nie wiedział o części pieniężnej, a może była jakoś powiązana z drugą częścią i po prostu musiała odebrać obie? - To nie wiem, jakieś gospodarstwo, gdzie będzie znosiła jaja i tyle? Sanktuarium? Przecież to może być dzika kura, muszą ją przyjąć do sanktuarium dzikich zwierząt! - istniało prawdopodobieństwo, że widok Poppy z kurą w drzwiach sanktuarium wywołałby w pracownikach śmiech, a nie współczucie pełne przejęcia, ale dopóki nie spróbowała, nie mogła mieć stuprocentowej pewności!
- I co, zamierzasz ją trzymać w wannie, bo tu nie ma aligatorów? Jesteś naprawdę niepoważna, to jest w ogóle legalne? - o, może powinien ją zagiąć od strony prawnej, w końcu była stróżem właśnie prawa. - Ona jest w ogóle szczepiona? Nie wiem, wścieklizna? Ptasia grypa? Ospa wietrzna? Świnka? Różyczka? Tężec i błonica? - zaczął wymieniać pierwsze lepsze choroby, które przychodziły mu do głowy, ale przecież kury trzeba było na coś leczyć, czy szczepić, powinna mieć swoją książeczkę zdrowia i bilans kurczaka do zaliczenia. - Ty jesteś w ogóle pewna, że ona jest zdrowa? Popatrz na nią, normalnie tak kury wyglądają? - pochylił się delikatnie w stronę sprawczyni całej afery, próbując ocenić czy wszystko z nią w porządku. - Może ją trzeba zabrać do weterynarza? - o, najlepiej popytać fachowca o prawidłowe metody leczenia choroby, którą chyba właśnie próbował ptakowi i Poppy wmówić.
Poppy Carragher
- I co, zamierzasz ją trzymać w wannie, bo tu nie ma aligatorów? Jesteś naprawdę niepoważna, to jest w ogóle legalne? - o, może powinien ją zagiąć od strony prawnej, w końcu była stróżem właśnie prawa. - Ona jest w ogóle szczepiona? Nie wiem, wścieklizna? Ptasia grypa? Ospa wietrzna? Świnka? Różyczka? Tężec i błonica? - zaczął wymieniać pierwsze lepsze choroby, które przychodziły mu do głowy, ale przecież kury trzeba było na coś leczyć, czy szczepić, powinna mieć swoją książeczkę zdrowia i bilans kurczaka do zaliczenia. - Ty jesteś w ogóle pewna, że ona jest zdrowa? Popatrz na nią, normalnie tak kury wyglądają? - pochylił się delikatnie w stronę sprawczyni całej afery, próbując ocenić czy wszystko z nią w porządku. - Może ją trzeba zabrać do weterynarza? - o, najlepiej popytać fachowca o prawidłowe metody leczenia choroby, którą chyba właśnie próbował ptakowi i Poppy wmówić.
Poppy Carragher


about
Pilnuje prawidłowego parkowania i wlepia mandaty, ale bardzo chciałaby udowodnić, że stworzona jest do poważniejszej pracy
Westchnęła ciężko. Kiedy mówił o tym w ten sposób, wydawało się to tak szalenie proste, ale jednak… nie było. Albo po prostu Poppy bardzo nie chciała tego dostrzec. — A wiesz, co by z nią wtedy zrobili? Może do końca życia trzymaliby ją w tej ciasnej skrzynce, albo sprzedali do kogoś, kto oskubałby ją ze skóry i rozporcjował na kotlety i inne… No sam rozumiesz — wyjaśniła, gestykulując przy tym. Nagroda pieniężna to jedno (ok, kasa naprawdę by im się przydała, ale przecież nie była aż tak zachłanna), ale czym innym był los tego biednego ptaka. Wiedziała, że w domu średnio mają warunki na trzymanie drobiu (choć czy na pewno? W końcu to i tak była ruina), ale mimo to nie potrafiła tak po prostu porzucić tej kury. W oka mgnieniu poczuła się za nią odpowiedzialna. — Daj spokój, widziałeś kiedyś kurę w sanktuarium? Nie ma tam przecież nawet strusi — pokręciła lekko głową, nie biorąc tego pod uwagę jako realną opcję. — A gospodarzom nie ufam. Teraz wszyscy twierdzą, że hodują szczęśliwe kury na wolnych wybiegach, a w rzeczywistości wygląda to zupełnie inaczej. Chciałbyś, żeby się tak męczyła? — zapytała, starając się obudzić choć trochę jego sumienie, jednak prędko okazało się, że wcale jakoś szczególnie nie musiała się starać. Pytania, którymi Cooper zasypał ją chwilę później sprawiły, że Carragher trochę zaniemówiła, będąc zwyczajnie pod wrażeniem tego, jak wiele myśli pojawiło się nagle w jego głowie. W dodatku całkiem celnych. Sama przecież w ogóle o tym nie pomyślała. — Nie wiem, Coop. Na razie jeszcze się nad tym nie zastanawiałam — stwierdziła, lekko wzruszając ramionami. Nagle jednak poczuła się dziwnie winna temu, że nie załatwiła tego wszystkiego wcześniej. — Zresztą, widzisz? Przejmujesz się, już ją polubiłeś — wytknęła mu, bo przecież gdyby los tego ptaka był mu obojętny, nie w głowie byłyby mu wizyty u weterynarza. — Może powinna tu zostać? Nikt przecież nie będzie miał pretensji o to, że trzymamy tu kurczaka. Zbudujemy jej zagrodę gdzieś… Nie wiem, może na balkonie? Albo zaaranżujemy jej pokój na strychu? Kuweta powinna załatwić sprawę — zasugerowała, posyłając mu pytające spojrzenie. — Chandler i Joey jakoś dali sobie radę, a przecież mieli gorsze warunki niż my — może nie wystrojowo, bo przecież tam tynk nie odchodził od ścian nawet wtedy, kiedy ukradziono im wszystkie meble, ale hej, każde zwierzę będzie szczęśliwsze w dużym domu, a nie w małym mieszkaniu. Może więc powinni na poważnie to rozważyć?


about
Niespełniony sportowiec, który przez kontuzję został w Lorne Bay i od kilku lat niezawodnie dostarcza paczki pod Twoje drzwi.
- Ale co niby rozumiem? No zjadłbym w sumie takiego kotleta - ej, w końcu mięso się skądś musiało brać i chociaż nie był wcale zwolennikiem trzymania zwierząt w zamkniętych klatkach i eksploatowania ich do granic możliwości, to jednak lubił sobie zjeść smażone polędwiczki, albo jakieś skrzydełka, a najbardziej to już pizzę pepperoni, chociaż ją się chyba robiło z innych zwierząt. - Nie wiem, nie byłem tam nigdy w sumie - wzruszył ramionami, jakby to było zupełnie zrozumiałe, że nigdy przenigdy nie pojawił się jeszcze w rozpoznawalnym dość dla okolicznych mieszkańców miejscu. Ale to chyba często się zdarzało, że właśnie takie typowo rozpoznawalne i turystyczne miejsca nie były tymi kluczowymi dla mieszkańców, jeśli chodziło o odwiedziny i spędzanie wolnego czasu. - I skąd ty w ogóle wiesz jak to wygląda taka hodowla u gospodarzy? - pomysł podrzucenia niechcianej kury do jakiegoś gospodarstwa chyba najbardziej przypadł mu do gustu, więc od razu postanowił spróbować go przeforsować. A szczerze wątpił, żeby Poppy miała jakieś większe informacje na temat hodowli drobiu w okolicznych fermach.
- Ale co to w ogóle ma do rzeczy czy ja ją lubię czy nie? To jest, Poppy, zupełnie bez znaczenia w tej sytuacji, rozumiesz? - obruszył się strasznie, że dziewczyna w ogóle sobie mogła tutaj pomyślec, że on jest kurą przejęty! Ależ skąd! - Gdzie na balkonie, przed chwilą mówiłaś przecież, że krokodyle się czają? - a niebiezpiecznie mogło to zmierzać do zamieszkania ptaka w ich domu, czego by nie chciał. Nie, żeby miał coś przeciwko zwierzętom, chociaż sam ich nie posiadał, ale te jednak nie do końca opanowały sztukę korzystania z toalety, albo chociaż czekania na spacer. - Kuwetę? Cały nasz dom byłby kuwetą! Ja wiem, że czasem mówię, że tu jest chlew, ale bez przesady! - nie był pedantem, ale czasem się odpalał na widok porozwalanych dookoła rzeczy (często też jego rzeczy).
- Czy ty tak serio, serio chcesz tutaj hodować kurę? Mnie się wydaje, że one są zawsze w grupie, to nie jest okej, żeby jedną samotną tutaj męczyć - o, kolejny argument za tym, żeby jednak ptak znalazł sobie jakieś inne miejsce do bytowania. - A jakbym w ogóle chciał kogoś zaprosić i na wejściu wdepnąłby w kupę? Albo ty jakbyś chciała kogoś zaprosić? Wiesz, ja to zawsze zrozumiem skarpetkę na klamce i w ogóle, ale ona? - wskazał oskarżycielsko na zwierzę, które miało zablokować dziewczynie możliwość spędzenia wieczoru z potencjalnym partnerem.
Poppy Carragher
- Ale co to w ogóle ma do rzeczy czy ja ją lubię czy nie? To jest, Poppy, zupełnie bez znaczenia w tej sytuacji, rozumiesz? - obruszył się strasznie, że dziewczyna w ogóle sobie mogła tutaj pomyślec, że on jest kurą przejęty! Ależ skąd! - Gdzie na balkonie, przed chwilą mówiłaś przecież, że krokodyle się czają? - a niebiezpiecznie mogło to zmierzać do zamieszkania ptaka w ich domu, czego by nie chciał. Nie, żeby miał coś przeciwko zwierzętom, chociaż sam ich nie posiadał, ale te jednak nie do końca opanowały sztukę korzystania z toalety, albo chociaż czekania na spacer. - Kuwetę? Cały nasz dom byłby kuwetą! Ja wiem, że czasem mówię, że tu jest chlew, ale bez przesady! - nie był pedantem, ale czasem się odpalał na widok porozwalanych dookoła rzeczy (często też jego rzeczy).
- Czy ty tak serio, serio chcesz tutaj hodować kurę? Mnie się wydaje, że one są zawsze w grupie, to nie jest okej, żeby jedną samotną tutaj męczyć - o, kolejny argument za tym, żeby jednak ptak znalazł sobie jakieś inne miejsce do bytowania. - A jakbym w ogóle chciał kogoś zaprosić i na wejściu wdepnąłby w kupę? Albo ty jakbyś chciała kogoś zaprosić? Wiesz, ja to zawsze zrozumiem skarpetkę na klamce i w ogóle, ale ona? - wskazał oskarżycielsko na zwierzę, które miało zablokować dziewczynie możliwość spędzenia wieczoru z potencjalnym partnerem.
Poppy Carragher


about
Pilnuje prawidłowego parkowania i wlepia mandaty, ale bardzo chciałaby udowodnić, że stworzona jest do poważniejszej pracy
Spiorunowała go spojrzeniem, bo jak w ogóle mógł sugerować, że przerobienie tego biednego stworzenia na kotlety to dobry pomysł? Poppy naprawdę zależało na tym, aby ta kura wyszła z tego cało, choć jednocześnie nie sposób nie zauważyć, że trafiła w ręce wyjątkowo nieodpowiedzialnych potencjalnych właścicieli. Jeśli mieliby zdecydować się na jej zatrzymanie, bez wątpienia koniecznym byłoby doczytanie większej ilości informacji na temat tego, w jaki sposób poprawnie się o nią zatroszczyć. Carragher przecież naprawdę nie chciała wyrządzić jej krzywdy.
— Wcale nie jest bez znaczenia! — pisnęła i ściągnęła ku sobie brwi. — Chcesz mi powiedzieć, że w ogóle nie robi ci różnicy to, że jeśli ją gdzieś zaprowadzimy, ktoś przerobi ją na jedzenie? Nie masz serca, Alderson — posłała mu wymowne, oceniające spojrzenie, w ten sposób ewidentnie chcąc wpłynąć na jego sumienie, chociaż po tym, co wygadywał, odrobinę wątpiła w to, czy aby na pewno je posiadał. Może jednak miał trochę racji? Może sama za bardzo się przejmowała? Nie, takiego scenariusza nie miała ochoty do siebie dopuścić. — Ale przecież one nie umieją się wspinać. To nie szczury — na samą myśl o tym lekko się wzdrygnęła i mimowolnie spojrzała pod nogi. Kiedy się tu wprowadziła, raz natknęła się na mysz i od tamtej pory była na tym punkcie naprawdę wyczulona. Na szczęście jednak albo udało jej się skutecznie gryzonie przepędzić, albo te pochowały się we własnych norach i wychodziły tylko wtedy, kiedy Carragher odwracała wzrok. Miała szczerą nadzieję, że chodziło o to pierwsze. — Gadasz tak, jakbyś ty się nie załatwiał — no, może jego przewagą było to, że nie robił tego pod siebie, jednak Poppy naprawdę wydawało się, że jeśli się postarają, nauczą tego ptaka pewnych zasad. Postrzegała to trochę tak, jakby mieli zorganizować mu swego rodzaju szkołę policyjną. Może byliby pierwszym duetem w okolicy, który posiadałby tresowaną kurę? — Teraz to już w ogóle wygadujesz głupoty. Kogo miałbyś chcieć zaprosić tutaj? — powiedzmy sobie szczerze - ich dom, przynajmniej teraz, przed remontem, nie był do końca czymś, czym miałoby ochotę się popisać. — Po prostu sam jeździj sobie do swoich dziewczyn, a jej zaaranżujemy własny pokój. Zminimalizujemy szkody — brzmiało to przecież jak rozsądny plan, prawda? I na pewno kura miała okazać się łatwiejsza w utrzymaniu niż na przykład jakiś pies. Może nawet kupiliby jej obrożę?
— Wcale nie jest bez znaczenia! — pisnęła i ściągnęła ku sobie brwi. — Chcesz mi powiedzieć, że w ogóle nie robi ci różnicy to, że jeśli ją gdzieś zaprowadzimy, ktoś przerobi ją na jedzenie? Nie masz serca, Alderson — posłała mu wymowne, oceniające spojrzenie, w ten sposób ewidentnie chcąc wpłynąć na jego sumienie, chociaż po tym, co wygadywał, odrobinę wątpiła w to, czy aby na pewno je posiadał. Może jednak miał trochę racji? Może sama za bardzo się przejmowała? Nie, takiego scenariusza nie miała ochoty do siebie dopuścić. — Ale przecież one nie umieją się wspinać. To nie szczury — na samą myśl o tym lekko się wzdrygnęła i mimowolnie spojrzała pod nogi. Kiedy się tu wprowadziła, raz natknęła się na mysz i od tamtej pory była na tym punkcie naprawdę wyczulona. Na szczęście jednak albo udało jej się skutecznie gryzonie przepędzić, albo te pochowały się we własnych norach i wychodziły tylko wtedy, kiedy Carragher odwracała wzrok. Miała szczerą nadzieję, że chodziło o to pierwsze. — Gadasz tak, jakbyś ty się nie załatwiał — no, może jego przewagą było to, że nie robił tego pod siebie, jednak Poppy naprawdę wydawało się, że jeśli się postarają, nauczą tego ptaka pewnych zasad. Postrzegała to trochę tak, jakby mieli zorganizować mu swego rodzaju szkołę policyjną. Może byliby pierwszym duetem w okolicy, który posiadałby tresowaną kurę? — Teraz to już w ogóle wygadujesz głupoty. Kogo miałbyś chcieć zaprosić tutaj? — powiedzmy sobie szczerze - ich dom, przynajmniej teraz, przed remontem, nie był do końca czymś, czym miałoby ochotę się popisać. — Po prostu sam jeździj sobie do swoich dziewczyn, a jej zaaranżujemy własny pokój. Zminimalizujemy szkody — brzmiało to przecież jak rozsądny plan, prawda? I na pewno kura miała okazać się łatwiejsza w utrzymaniu niż na przykład jakiś pies. Może nawet kupiliby jej obrożę?