
about
Rok temu rzucił pracę w korpo, przeprowadził się na łódź i zaczął rozkręcać własną praktykę. Udziela pomocy prawnej głównie tym, którym nikt inny nie chce pomóc albo tym, których nie stać na adwokata z wyboru. Towarzyski gość, który zawsze chętnie cię zagada!
– No dobra, to na trzy… raz, dwa… trzy! Noo i proszę, po zabawie, kamień bije twoje nożyce, ty dzisiaj prowadzisz – stwierdził z udawanym smutkiem, kiedy po wygranej partyjce w papier-kamień-nożyce, rozegranej na szybko przy barze, Miles okazał się być jedynym słusznym zwycięzcą. Nagroda? Możliwość napicia się piwa i powrót do Lorne Bay na wygodnym fotelu pasażera.
Miles nie zastanawiał się długo, kiedy na tablicy na Facebooku wyświetliła mu się informacja, że w Townsville gra ulubiony zespół jego i Annie. W zasadzie należałoby tu dodać gwiazdkę, bo w muzyce Barnabas + The Mess zasłuchiwali się jeszcze jako nastolatkowie, więc wybranie się na ich koncert po latach wiązał się z ogromnym ryzykiem popsucia sobie wspaniałych wspomnieć wypełnionych ich muzyką. Kiedy po latach wracało się do ulubionego zespołu istniało ryzyko, że człowieka dopadnie totalny krindż, że kiedyś mu się to podobało. Z drugiej strony – żał nie pojechać i nie przekonać się na własnej skórze, czy te ostre szarpnięcia w struny, jakie zapamiętał O’Reilly, faktycznie takie były.
– No już nie rób takiej miny, bezalkoholowe piwo też potrafi być całkiem niezłe – dodał niewinnie, opierając się o bar i czekając, aż barman do nich podejdzie. W międzyczasie obserwował, jak na scenie zaczynali rozstawiać się muzycy, gwiazdy dzisiejszego wieczoru.
– Co myślisz o tym supporcie? Trochę cienko, co? Jakoś tak nie wiem, bez wyrazu. Zabrakło odrobiny... hmm. Wiesz, no ognia – stwierdził, w międzyczasie zamawiając im dwa piwa – z czego jedno, bezalkoholowe specjalnie dla Annie – i podając jedno z nich przyjaciółce. – Ale za to mieli ładną basistkę – dodał z lekkim rozbawieniem, bo takie plusy należało doceniać!
Prawdę mówiąc miał pewne obawy, czy proponując Annie dzisiejszy wypad (dość spontaniczny, bo kupił dwa bilety w ciemno raptem przedwczoraj) nie natknie się na całą stertę wymówek. Oczywiście zrozumiałych, bo wiedział albo co najmniej przypuszczał, co oznaczało mieć małe dziecko. Dobrze, że chociaż Robin był teraz w Lorne Bay i Annie nie musiała prosić o pomoc kogoś spoza jej czterech ścian. Nawet znając państwa Halsworth chyba głupio by mu było, że wyciąga ich córkę na koncert do innego miasta z dnia na dzień.
Annie Halsworth-Callaway
Miles nie zastanawiał się długo, kiedy na tablicy na Facebooku wyświetliła mu się informacja, że w Townsville gra ulubiony zespół jego i Annie. W zasadzie należałoby tu dodać gwiazdkę, bo w muzyce Barnabas + The Mess zasłuchiwali się jeszcze jako nastolatkowie, więc wybranie się na ich koncert po latach wiązał się z ogromnym ryzykiem popsucia sobie wspaniałych wspomnieć wypełnionych ich muzyką. Kiedy po latach wracało się do ulubionego zespołu istniało ryzyko, że człowieka dopadnie totalny krindż, że kiedyś mu się to podobało. Z drugiej strony – żał nie pojechać i nie przekonać się na własnej skórze, czy te ostre szarpnięcia w struny, jakie zapamiętał O’Reilly, faktycznie takie były.
– No już nie rób takiej miny, bezalkoholowe piwo też potrafi być całkiem niezłe – dodał niewinnie, opierając się o bar i czekając, aż barman do nich podejdzie. W międzyczasie obserwował, jak na scenie zaczynali rozstawiać się muzycy, gwiazdy dzisiejszego wieczoru.
– Co myślisz o tym supporcie? Trochę cienko, co? Jakoś tak nie wiem, bez wyrazu. Zabrakło odrobiny... hmm. Wiesz, no ognia – stwierdził, w międzyczasie zamawiając im dwa piwa – z czego jedno, bezalkoholowe specjalnie dla Annie – i podając jedno z nich przyjaciółce. – Ale za to mieli ładną basistkę – dodał z lekkim rozbawieniem, bo takie plusy należało doceniać!
Prawdę mówiąc miał pewne obawy, czy proponując Annie dzisiejszy wypad (dość spontaniczny, bo kupił dwa bilety w ciemno raptem przedwczoraj) nie natknie się na całą stertę wymówek. Oczywiście zrozumiałych, bo wiedział albo co najmniej przypuszczał, co oznaczało mieć małe dziecko. Dobrze, że chociaż Robin był teraz w Lorne Bay i Annie nie musiała prosić o pomoc kogoś spoza jej czterech ścian. Nawet znając państwa Halsworth chyba głupio by mu było, że wyciąga ich córkę na koncert do innego miasta z dnia na dzień.
Annie Halsworth-Callaway


about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza.
/ po grach
- Okej, okej, przecież nawet wtedy, gdybym wygrała, to i tak powiedziałabym, że to ja będę prowadzić - uśmiechnęła się. Niech Miles myśli, że to wszystko było zaplanowane gdzieś w gwiazdach, że miał szczęście, by nie musiał czuć wyrzutów sumienia. On nie miał w domu małego dziecka i nie miał z tyłu głowy myśli o tym, że chociaż dziś ma wychodne, to jednak wypada wrócić do siebie w dobrym stanie i nie dmuchać maluchowi alkoholem w twarz. Tego nie zamierzała robić, ale wspólny wyjazd z przyjacielem, którego znała w zasadzie od zawsze...
Annie była prostym człowiekiem. Nie kręciły jej intrygi, żyła według pewnych zasad, a jedną z nich było to, że przyjaźń stanowi istotny element ludzkiego życia. Zwłaszcza taka od dziecka. Gdyby miała wskazać kogoś, kto na przestrzeni tych wszystkich lat najlepiej ją poznał, wskazałaby właśnie Milesa, z ogromnym naciskiem na "przestrzeń wszystkich lat". Nie umiała określić, jak wiele czasu spędzili razem wymieniając się kolejnymi nazwami kapel oraz tytułów piosenek. Czasami to drugie uznawało gust pierwszego za mocno tandetny, innym razem oboje po prostu wsiąkali w dany klimat. Właśnie tak było z zespołem Barnabas + The Mess. Gdy słuchali ich pierwszy raz, na starym kaseciaku, który zakosiła bratu, oboje mieli wypieki na twarzach i już wtedy wiedzieli. To jest to. Dziś, po latach, mieli okazję skonfrontować swoje wspomnienia z tym, co niósł ze sobą upływ czasu. I było...
- Ale może to i dobrze? Nie lubię... Inaczej. Lubię fajne supporty, ale akurat w tym wypadku chciałam uniknąć czegoś w stylu... No wiesz, że spodoba mi się mocniej, niż coś, na co czekałam pół życia - odparła sięgając po swoje piwo. Fakt, nie miało procentów i mogłaby pić teraz sok, ale hej! Miała wychodne! Mogła zaszaleć! PIWO!
Nadal bezalkoholowe, ale wciąż było to piwo.
- Nie wiem, patrzyłam na perkusistę - uśmiechnęła się. - Ale nie mów tego Robinowi.
Okej, takie rzeczy akurat mógł mu mówić. Przecież to tylko niewinne spojrzenia, a oni... Niedawno była na akcji. O szczegółach nie wspominała Milesowi (i chyba nawet nie mogła), ale finał był taki, że dostała kilka dni przymusowego urlopu, a i ona i mąż trochę się posprzeczali. W tej sytuacji chwila wytchnienia, jaką miał być dla niej koncert, zdecydowanie im się przyda. Właśnie dlatego Miles nie powinien odczuwać żadnych wyrzutów sumienia.
- Najlepiej chwilowo w ogóle z nim nie rozmawiaj, bo mamy ciche dni, ale zaraz pewnie nam przejdzie - odezwała się po dłuższej chwili, gdy bąbelki z bezalkoholowego piwa uderzyły jej do głowy.
Miles O'Reilly
- Okej, okej, przecież nawet wtedy, gdybym wygrała, to i tak powiedziałabym, że to ja będę prowadzić - uśmiechnęła się. Niech Miles myśli, że to wszystko było zaplanowane gdzieś w gwiazdach, że miał szczęście, by nie musiał czuć wyrzutów sumienia. On nie miał w domu małego dziecka i nie miał z tyłu głowy myśli o tym, że chociaż dziś ma wychodne, to jednak wypada wrócić do siebie w dobrym stanie i nie dmuchać maluchowi alkoholem w twarz. Tego nie zamierzała robić, ale wspólny wyjazd z przyjacielem, którego znała w zasadzie od zawsze...
Annie była prostym człowiekiem. Nie kręciły jej intrygi, żyła według pewnych zasad, a jedną z nich było to, że przyjaźń stanowi istotny element ludzkiego życia. Zwłaszcza taka od dziecka. Gdyby miała wskazać kogoś, kto na przestrzeni tych wszystkich lat najlepiej ją poznał, wskazałaby właśnie Milesa, z ogromnym naciskiem na "przestrzeń wszystkich lat". Nie umiała określić, jak wiele czasu spędzili razem wymieniając się kolejnymi nazwami kapel oraz tytułów piosenek. Czasami to drugie uznawało gust pierwszego za mocno tandetny, innym razem oboje po prostu wsiąkali w dany klimat. Właśnie tak było z zespołem Barnabas + The Mess. Gdy słuchali ich pierwszy raz, na starym kaseciaku, który zakosiła bratu, oboje mieli wypieki na twarzach i już wtedy wiedzieli. To jest to. Dziś, po latach, mieli okazję skonfrontować swoje wspomnienia z tym, co niósł ze sobą upływ czasu. I było...
- Ale może to i dobrze? Nie lubię... Inaczej. Lubię fajne supporty, ale akurat w tym wypadku chciałam uniknąć czegoś w stylu... No wiesz, że spodoba mi się mocniej, niż coś, na co czekałam pół życia - odparła sięgając po swoje piwo. Fakt, nie miało procentów i mogłaby pić teraz sok, ale hej! Miała wychodne! Mogła zaszaleć! PIWO!
Nadal bezalkoholowe, ale wciąż było to piwo.
- Nie wiem, patrzyłam na perkusistę - uśmiechnęła się. - Ale nie mów tego Robinowi.
Okej, takie rzeczy akurat mógł mu mówić. Przecież to tylko niewinne spojrzenia, a oni... Niedawno była na akcji. O szczegółach nie wspominała Milesowi (i chyba nawet nie mogła), ale finał był taki, że dostała kilka dni przymusowego urlopu, a i ona i mąż trochę się posprzeczali. W tej sytuacji chwila wytchnienia, jaką miał być dla niej koncert, zdecydowanie im się przyda. Właśnie dlatego Miles nie powinien odczuwać żadnych wyrzutów sumienia.
- Najlepiej chwilowo w ogóle z nim nie rozmawiaj, bo mamy ciche dni, ale zaraz pewnie nam przejdzie - odezwała się po dłuższej chwili, gdy bąbelki z bezalkoholowego piwa uderzyły jej do głowy.
Miles O'Reilly

about
Rok temu rzucił pracę w korpo, przeprowadził się na łódź i zaczął rozkręcać własną praktykę. Udziela pomocy prawnej głównie tym, którym nikt inny nie chce pomóc albo tym, których nie stać na adwokata z wyboru. Towarzyski gość, który zawsze chętnie cię zagada!
– Hej, daj mi się trochę ogrzać w blasku tego sukcesu – odparł z udawaną pretensją w głosie, marszczą przy tym brwi. Wiadomo, Miles był bezdzietnym kawalerem, więc nie zawsze wyłapywał ten związek pomiędzy rozsądnym imprezowaniem a koniecznością powrotu do dziecka. Sam obecnie nie zdecydowałby się nawet na przygarnięcie jakiegoś zwierzaka, jako że jego praca często polegała na przemieszczaniu się z miejsca na miejsce. Już nie wspominając o tym, że mogłaby być niekoniecznie odpowiednim miejscem dla czworonoga.
I prawdą było, że pod wieloma względami byli do siebie podobni i lubili te same rzeczy, tak równie często nabijali się ze swoich muzycznych faz. Miles najbardziej nabijał się z fazy Annie na Taylor Swift, mimo, że sam był krypto Swiftie i często w trasie odpalał sobie jej piosenki, żeby leciały gdzieś w tle. Ale była to akurat jedna z tych rzeczy, której nigdy jej nie wyzna, zaraz obok tego, że podkochiwał się w niej w liceum.
Roześmiał się słysząc jej słowa, przytakując przy tym jej słowom. – Nie no, w zasadzie to masz rację. Ale byłby przypał, gdy jakiś randomowy zespół okazał się być lepszy, niż Barnabas. Całe dzieciństwo ległoby w gruzach – stwierdził z uśmiechem, samemu biorąc łyka swojego trunku wygranego w tej zaciekłej walce w kamień-papier-nożyce.
– Co ty, powinnas mu powiedzieć, że zaczęły jarać się tatuaże. Najlepiej takie od stóp do głów – odparł, bo jednak tym, co wyróżniało perkusistę, była cała masa dziar na całym ciele. O’Reilly co prawda nie miał nic do takiej formy ozdabiania całego ciała, ale sam wolał jednak aż tak się za nimi nie ukrywać. A potem wysłuchał z uwagą jej kolejnych słów, przez chwilę zastanawiając się, czy powinien teraz drążyć temat, czy jednak teraz jej odpuścić i pomęczyć ją już po koncercie. Ciekawość jednak wzięła górę, dlatego odchrząknął, nim sam się odezwał.
– Okej, co tam się wydarzyło między wami? – spytał, kątem oka zerkając na scenę, by upewnić się, że mają jeszcze chwilę na rozmowę nim pojawi się na niej gwiazda wieczoru. – Poczekaj, daj mi zgadnąć. Po latach okazało się, że Robin jednak nie lubi Kylie Minogue – dodał mrużąc brwi, nie mogąc powstrzymać się od żartu dla rozluźnienia atmosfery. Choć atmosfera między nimi wcale nie była napięta, widział po prostu, że Annie ciężko było rozmawiać o kłopotach w raju. W końcu byli z Robinem tak idealnie dobraną parą.
Annie Halsworth-Callaway
I prawdą było, że pod wieloma względami byli do siebie podobni i lubili te same rzeczy, tak równie często nabijali się ze swoich muzycznych faz. Miles najbardziej nabijał się z fazy Annie na Taylor Swift, mimo, że sam był krypto Swiftie i często w trasie odpalał sobie jej piosenki, żeby leciały gdzieś w tle. Ale była to akurat jedna z tych rzeczy, której nigdy jej nie wyzna, zaraz obok tego, że podkochiwał się w niej w liceum.
Roześmiał się słysząc jej słowa, przytakując przy tym jej słowom. – Nie no, w zasadzie to masz rację. Ale byłby przypał, gdy jakiś randomowy zespół okazał się być lepszy, niż Barnabas. Całe dzieciństwo ległoby w gruzach – stwierdził z uśmiechem, samemu biorąc łyka swojego trunku wygranego w tej zaciekłej walce w kamień-papier-nożyce.
– Co ty, powinnas mu powiedzieć, że zaczęły jarać się tatuaże. Najlepiej takie od stóp do głów – odparł, bo jednak tym, co wyróżniało perkusistę, była cała masa dziar na całym ciele. O’Reilly co prawda nie miał nic do takiej formy ozdabiania całego ciała, ale sam wolał jednak aż tak się za nimi nie ukrywać. A potem wysłuchał z uwagą jej kolejnych słów, przez chwilę zastanawiając się, czy powinien teraz drążyć temat, czy jednak teraz jej odpuścić i pomęczyć ją już po koncercie. Ciekawość jednak wzięła górę, dlatego odchrząknął, nim sam się odezwał.
– Okej, co tam się wydarzyło między wami? – spytał, kątem oka zerkając na scenę, by upewnić się, że mają jeszcze chwilę na rozmowę nim pojawi się na niej gwiazda wieczoru. – Poczekaj, daj mi zgadnąć. Po latach okazało się, że Robin jednak nie lubi Kylie Minogue – dodał mrużąc brwi, nie mogąc powstrzymać się od żartu dla rozluźnienia atmosfery. Choć atmosfera między nimi wcale nie była napięta, widział po prostu, że Annie ciężko było rozmawiać o kłopotach w raju. W końcu byli z Robinem tak idealnie dobraną parą.
Annie Halsworth-Callaway


about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza.
Uśmiechnęła się. Następnym razem zagra już a sto procent swoich możliwości i na pewno wrobi Milesa w prowadzenie samochodu, nawet gdyby ona wciąż miała pić tylko soczek. Dziś niech cieszy się on. Ona dzielnie odstawi ich do Lorne Bay i jedno było w tym wszystkim pewne: nie dostaną mandatu za nadmierna prędkość. Nie dlatego, że Annie będzie jechała tempem żółwia, lecz dlatego, że nie zawaha się powołać na swoją odznakę.
Kto nie miał fazy na Taylor, niech pierwszy rzuci kamieniem. Zapewne nie byłoby jej stać na jakiś wypasiony bilet na koncert, a już na pewno nie było jej stać wtedy, gdy faktycznie fazę posiadała. Dziś czasami pewnie puszczała Tejlor swojej Helence, a ta podrygiwała radośnie w rytm muzyki trzęsąc radośnie pieluchą. Oczywiście suchą!
- Żartujesz? Nic nie będzie lepsze od Barnabas - odparła. - Pamiętasz początki liceum? Jak zaszyliśmy się w garażu mojego taty z tym starym magnetofonem i kasetą Barnabasów? Wciągnęło nam taśmę, coś tak zaczęło piszczeć, że tata przybiegł przerażony z siekierą, bo myślał, że ktoś kradnie mu sprzęt - zaczęła się śmiać. Mniej więcej takie wspomnienia związane z tym zespołem najbardziej wryły jej się w pamięć. Oczywiście doskonale pamiętała też wszystkie wolne tańce tańczone przy wszystkich ich balladach podczas licealnych imprez. To były czasy.
- Tak, żeby potem poszedł do salonu i zrobił sobie coś podobnego. Nie, podoba mi się taki, jaki jest - przytaknęła. Wiadomo, gdyby kiedyś wrócić z rejsu z wielką mapą świata wytatuowaną na klacie, mogłaby mieć problem z oswojeniem się z całą sytuacją, ale jakiś napis w stylu "Helenka" wpleciony w kotwicę z motywem syrenki lub czerwone serce i "Kocham Annie " będzie okej.
I to nie tak, że chciała teraz zacząć rozmawiać o swoim małżeństwie. Ot, poniosła ją chwila i zaraz już chyba żałowała tego, że w ogóle zaczęła ten temat. Dzisiejszy dzień miał być przyjemny, a ona chyba trochę przesadziła.
- Przeciwnie. Okazało się, że trzyma w portfelu jej zdjęcie zamiast mojego - uśmiechnęła się. - Wiesz, jak jest. Strzelałam do faceta, który strzelał do mojego partnera i mógł strzelać do mnie, a jednak tego nie zrobił. Oboje wiedzieliśmy, jak może wyglądać moja praca, ale to... Sam rozumiesz. Co innego teoria, co innego praktyka.
Nawet na niej samej zrobiło to wrażenie. A Miles na pewno wiedział o tym, co zaszło wtedy w porcie, bo Annie o wszystkim mu opowiedziała.
No i jednak akurat ty wiesz to wszystko najlepiej
Miles O'Reilly
Kto nie miał fazy na Taylor, niech pierwszy rzuci kamieniem. Zapewne nie byłoby jej stać na jakiś wypasiony bilet na koncert, a już na pewno nie było jej stać wtedy, gdy faktycznie fazę posiadała. Dziś czasami pewnie puszczała Tejlor swojej Helence, a ta podrygiwała radośnie w rytm muzyki trzęsąc radośnie pieluchą. Oczywiście suchą!
- Żartujesz? Nic nie będzie lepsze od Barnabas - odparła. - Pamiętasz początki liceum? Jak zaszyliśmy się w garażu mojego taty z tym starym magnetofonem i kasetą Barnabasów? Wciągnęło nam taśmę, coś tak zaczęło piszczeć, że tata przybiegł przerażony z siekierą, bo myślał, że ktoś kradnie mu sprzęt - zaczęła się śmiać. Mniej więcej takie wspomnienia związane z tym zespołem najbardziej wryły jej się w pamięć. Oczywiście doskonale pamiętała też wszystkie wolne tańce tańczone przy wszystkich ich balladach podczas licealnych imprez. To były czasy.
- Tak, żeby potem poszedł do salonu i zrobił sobie coś podobnego. Nie, podoba mi się taki, jaki jest - przytaknęła. Wiadomo, gdyby kiedyś wrócić z rejsu z wielką mapą świata wytatuowaną na klacie, mogłaby mieć problem z oswojeniem się z całą sytuacją, ale jakiś napis w stylu "Helenka" wpleciony w kotwicę z motywem syrenki lub czerwone serce i "Kocham Annie " będzie okej.
I to nie tak, że chciała teraz zacząć rozmawiać o swoim małżeństwie. Ot, poniosła ją chwila i zaraz już chyba żałowała tego, że w ogóle zaczęła ten temat. Dzisiejszy dzień miał być przyjemny, a ona chyba trochę przesadziła.
- Przeciwnie. Okazało się, że trzyma w portfelu jej zdjęcie zamiast mojego - uśmiechnęła się. - Wiesz, jak jest. Strzelałam do faceta, który strzelał do mojego partnera i mógł strzelać do mnie, a jednak tego nie zrobił. Oboje wiedzieliśmy, jak może wyglądać moja praca, ale to... Sam rozumiesz. Co innego teoria, co innego praktyka.
Nawet na niej samej zrobiło to wrażenie. A Miles na pewno wiedział o tym, co zaszło wtedy w porcie, bo Annie o wszystkim mu opowiedziała.
No i jednak akurat ty wiesz to wszystko najlepiej

Miles O'Reilly

about
Rok temu rzucił pracę w korpo, przeprowadził się na łódź i zaczął rozkręcać własną praktykę. Udziela pomocy prawnej głównie tym, którym nikt inny nie chce pomóc albo tym, których nie stać na adwokata z wyboru. Towarzyski gość, który zawsze chętnie cię zagada!
– Żebys nie wypowiedziała tego w złą godzinę – ostrzegł, słuchając kolejnych wspominek z szerokim uśmiechem na ustach. – No jasne, że pamiętam. Nigdy nie zapomnę tego widoku, przecież to wyglądało jak scena z horroru. Mogliśmy zginąć i to wszystko w imię muzyki. Hej, w zasadzie to jak tak teraz myślę, to totalnie powinniśmy dostać jakieś pakiety VIP – stwierdził drapiąc się po brodzie, stwierdzając w myślach, że totalnie warto by było najeść się wtedy strachu. – Masz jeszcze gdzieś swoje kasety? – spytał, bo sam niestety musiał porozdawać wszystkie swoje rodzinne pamiątki. Po śmierci rodziców i po oddelegowaniu babci do domu opieki, Miles postanowił sprzedać rodzinny dom. Część rzeczy zdołał zabrać na swoją łódź, jednak zdecydowana większość pamiątek takich jak płyty czy kasety po prostu porozdawał po znajomych. Smutne, aczkolwiek zawsze mógł się odezwać do kogo trzeba, żeby wygrzebać jakąś kasetę powiedzmy z 1998 roku.
– Nie no, nie wyobrażam sobie Robina w takiej wersji. Jest na to… chyba za grzeczny – powiedział, szukając przez moment w głowie odpowiedniego słowa. Nie chciał go oczywiście obrazić, ale mąż Annie od zawsze jawił mu się jaki porządny, prawilny facet. Ciężko było go nie lubić. A sama rozmowa o małżeństwie… Mimo wszystko nie czuł się niezręcznie będąc powiernikiem jej małżeńskich rozkmin. W końcu był jej najlepszym przyjacielem, więc w zasadzie doceniał to, że mimo że prowadziła życie z kimś innym, to wciąż dzieliła się z nim swoimi troskami. Zupełnie tak, jakby czas w ogóle nie nadwyrężał tej znajomości.
– Uuu, to już grubo – roześmiał się, po czym w skupieniu wysłuchaj jej kolejnych słów. – Wiem o co ci chodzi, Annie. W teorii każdy wie, że praca w federalnych jest ryzykowna. Ale co innego żyć z taką wiedzą, a co innego kiedy to ryzyko zaczyna się materializować – odparł po chwili namysłu. – Myślę, ze Robin nie ma niczego złego na myśli, nie chce cię przykuć do kuchni, czy coś. Martwi się – dodał, nie chcąc jednak doprowadzać do żadnej eskalacji między małżonkami. – No i też nie jest tak, że jego praca również jest w stu procentach bezpieczna. To wasze wybory, znaliście je od lat – podsumował, nie dodając już, że trochę nie fair byłoby wypominanie teraz tego sobie nawzajem.
Annie Halsworth-Callaway
– Nie no, nie wyobrażam sobie Robina w takiej wersji. Jest na to… chyba za grzeczny – powiedział, szukając przez moment w głowie odpowiedniego słowa. Nie chciał go oczywiście obrazić, ale mąż Annie od zawsze jawił mu się jaki porządny, prawilny facet. Ciężko było go nie lubić. A sama rozmowa o małżeństwie… Mimo wszystko nie czuł się niezręcznie będąc powiernikiem jej małżeńskich rozkmin. W końcu był jej najlepszym przyjacielem, więc w zasadzie doceniał to, że mimo że prowadziła życie z kimś innym, to wciąż dzieliła się z nim swoimi troskami. Zupełnie tak, jakby czas w ogóle nie nadwyrężał tej znajomości.
– Uuu, to już grubo – roześmiał się, po czym w skupieniu wysłuchaj jej kolejnych słów. – Wiem o co ci chodzi, Annie. W teorii każdy wie, że praca w federalnych jest ryzykowna. Ale co innego żyć z taką wiedzą, a co innego kiedy to ryzyko zaczyna się materializować – odparł po chwili namysłu. – Myślę, ze Robin nie ma niczego złego na myśli, nie chce cię przykuć do kuchni, czy coś. Martwi się – dodał, nie chcąc jednak doprowadzać do żadnej eskalacji między małżonkami. – No i też nie jest tak, że jego praca również jest w stu procentach bezpieczna. To wasze wybory, znaliście je od lat – podsumował, nie dodając już, że trochę nie fair byłoby wypominanie teraz tego sobie nawzajem.
Annie Halsworth-Callaway


about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza.
- Totalnie powinniśmy teraz pójść do organizatorów i zażądać od nich takich pakietów – zgodziła się z nim. - W ostateczności mogłabym pomachać im przed oczami moją odznaką i powiedzieć, że je konfiskuję, bo…
Ostatecznie wymyślenie jakiegoś powodu trochę ją przerosło. Prawdopodobnie dlatego, że nigdy nie korzystała z władzy, jaką daje jej wykonywany zawód i zdecydowanie nie była typem człowieka, który robiłby coś takiego. Może Miles będzie miał jakiś pomysł, może śmiało się odzywać.
- Pewnie tak. Prawdopodobnie leżą w jakimś pudle na strychu w moim rodzinnym domu, gdzieś pomiędzy książkami podróżniczymi Lennarta i pluszakami Maeve – uśmiechnęła się. – Możemy kiedyś po nie wpaść, odszukać jakieś stare radio i zobaczyć, czy coś jeszcze z nich będzie.
Oczywiście poza tą jedną wciągniętą. Nie miała pojęcia, czy będzie działała, ale nic nie stało na przeszkodzie, by to sprawdzić. Oczywiście musiałaby wcześniej zapewnić sobie jakieś wolne popołudnie. To chyba było wykonalne. Dodatkowo mogliby zabrać ze soba Helenkę, której na pewno wielką frajdę sprawi grzebanie w starych rzeczach należących do mamy oraz jej rodzeństwa. A Barnabasi? Przecież od małego należało zaszczepiać w dziewczynce zamiłowanie do porządnej muzyki!
- Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy. Przecież ne wyszłabym za niego, gdyby wyglądał tak, jak ten perkusista.
Annie zdecydowanie stanowiła dowód na to, że kobiety wybierają fajnych i porządnych facetów na ojców swoich dzieci. Może i w czasach studenckich szalałaby za wytatuowanym muzykiem, jednak odkąd wydoroślała, totalne jej to nie kręciło.
- Tak, ja to wszystko wiem. I wiem, że on wie. Po prostu... Musimy sobie to przegadać - westchnęła. - Dobra, skończmy już z tym. Lepiej powiedz, co u ciebie.
Meli jeszcze trochę czasu, aż dzisiejsze gwiazdy wyjdą na scenę, a to oznacza, że za chwilę będzie można zamówić jeszcze po jednym piwku. Dla niej oczywiście bezalkoholowym.
Miles O'Reilly
Ostatecznie wymyślenie jakiegoś powodu trochę ją przerosło. Prawdopodobnie dlatego, że nigdy nie korzystała z władzy, jaką daje jej wykonywany zawód i zdecydowanie nie była typem człowieka, który robiłby coś takiego. Może Miles będzie miał jakiś pomysł, może śmiało się odzywać.
- Pewnie tak. Prawdopodobnie leżą w jakimś pudle na strychu w moim rodzinnym domu, gdzieś pomiędzy książkami podróżniczymi Lennarta i pluszakami Maeve – uśmiechnęła się. – Możemy kiedyś po nie wpaść, odszukać jakieś stare radio i zobaczyć, czy coś jeszcze z nich będzie.
Oczywiście poza tą jedną wciągniętą. Nie miała pojęcia, czy będzie działała, ale nic nie stało na przeszkodzie, by to sprawdzić. Oczywiście musiałaby wcześniej zapewnić sobie jakieś wolne popołudnie. To chyba było wykonalne. Dodatkowo mogliby zabrać ze soba Helenkę, której na pewno wielką frajdę sprawi grzebanie w starych rzeczach należących do mamy oraz jej rodzeństwa. A Barnabasi? Przecież od małego należało zaszczepiać w dziewczynce zamiłowanie do porządnej muzyki!
- Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy. Przecież ne wyszłabym za niego, gdyby wyglądał tak, jak ten perkusista.
Annie zdecydowanie stanowiła dowód na to, że kobiety wybierają fajnych i porządnych facetów na ojców swoich dzieci. Może i w czasach studenckich szalałaby za wytatuowanym muzykiem, jednak odkąd wydoroślała, totalne jej to nie kręciło.
- Tak, ja to wszystko wiem. I wiem, że on wie. Po prostu... Musimy sobie to przegadać - westchnęła. - Dobra, skończmy już z tym. Lepiej powiedz, co u ciebie.
Meli jeszcze trochę czasu, aż dzisiejsze gwiazdy wyjdą na scenę, a to oznacza, że za chwilę będzie można zamówić jeszcze po jednym piwku. Dla niej oczywiście bezalkoholowym.
Miles O'Reilly

about
Rok temu rzucił pracę w korpo, przeprowadził się na łódź i zaczął rozkręcać własną praktykę. Udziela pomocy prawnej głównie tym, którym nikt inny nie chce pomóc albo tym, których nie stać na adwokata z wyboru. Towarzyski gość, który zawsze chętnie cię zagada!
- …bo marzyłaś o tym koncercie zanim ktokolwiek z tu zebranych w ogóle o nich usłyszał i pakiety VIP po prostu ci się należą – dokończył za nią z rozbawieniem. – Ale nie, to wcale nie jest z naszej strony pretensjonalne, że uważamy się za lepszych fanów od wszystkich tu zebranych – dodał przytakując z przejęciem głową. To trochę tak, jakby uważali się za jedynych słusznych fanów na przykład Metalliki, bo znają więcej niż jedną płytę, a reszta to jacyś przebierańcy. Absolutnie tak nie było! Te pakiety VIP po prostu im się należały.
– I pomiędzy wszystkimi twoimi medalami – zauważył, pamiętając że w szkole średniej Annie przecież wymiatała w bieganiu. - To koniecznie je zachowaj, za parę lat będą miały taką wartość, jak co najmniej dobra whisky kitrana w barku przez lata – stwierdził unosząc lekko brew. Naprawdę tak uważał i ani trochę nie przesadzał. Przytaknął w odpowiedzi na jej kolejne słowa, myśląc sobie, że bardzo chętnie odwiedzi jej rodziców. Przynajmniej nie będzie już tam (nie powinno być) jej rodzeństwa, które patrzyło podejrzliwie na jej przyjaciela. Zupełnie tak, jakby sprinterka i gość grający w drużynie rugby nie mogli się po prostu ze sobą przyjaźnić bez żadnych podtekstów, pff. Dobrze, że chociaż Helenka wiedziała jak to wyglądało i nie zadawała żadnych dziwacznych pytań.
– Czyli wszystkie czasopisma kłamały, kiedy pojawiało się tam info, że grzeczne dziewczynki wolą niegrzecznych chłopców? Daaamn… – przeciągnął ostatnie słowo, jakby chciał podkreślić swoje rozczarowanie. Cóż, Miles może nie wydoroślał jeszcze na tyle, żeby stawiać na poważne relacje. W swoim życiu miłosnym obecnie wolał zamotanie i łapanie kilku srok za ogon. Pytanie, kiedy los mu za to odwinie.
– Nie no, jasne. Dacie radę, jesteście chyba najbardziej zgranym małżeństwem, jakie znam – zapewnił. Prawdę mówiąc nie znał zbyt wielu małżeństw, ale czuł, że wypadało tak powiedzieć. W każdym razie Annie i Robin mocno podwyższali poprzeczkę! – U mnie… – zastanowił się przez chwilę, powoli wypuszczając powietrze z ust. – Jest spoko. Mam coraz więcej zleceń, nie z każdego jestem dumny – dodał z rozbawieniem. – Ale od czegoś trzeba zacząć. Trochę randkuję, trochę spotykam się niezobowiązująco… Nie wiem, czy chcesz słuchać o takich grzesznych rzeczach – dodał lekko się drocząc i sprzedając jej kuksańca w bok.
Annie Halsworth-Callaway
– I pomiędzy wszystkimi twoimi medalami – zauważył, pamiętając że w szkole średniej Annie przecież wymiatała w bieganiu. - To koniecznie je zachowaj, za parę lat będą miały taką wartość, jak co najmniej dobra whisky kitrana w barku przez lata – stwierdził unosząc lekko brew. Naprawdę tak uważał i ani trochę nie przesadzał. Przytaknął w odpowiedzi na jej kolejne słowa, myśląc sobie, że bardzo chętnie odwiedzi jej rodziców. Przynajmniej nie będzie już tam (nie powinno być) jej rodzeństwa, które patrzyło podejrzliwie na jej przyjaciela. Zupełnie tak, jakby sprinterka i gość grający w drużynie rugby nie mogli się po prostu ze sobą przyjaźnić bez żadnych podtekstów, pff. Dobrze, że chociaż Helenka wiedziała jak to wyglądało i nie zadawała żadnych dziwacznych pytań.
– Czyli wszystkie czasopisma kłamały, kiedy pojawiało się tam info, że grzeczne dziewczynki wolą niegrzecznych chłopców? Daaamn… – przeciągnął ostatnie słowo, jakby chciał podkreślić swoje rozczarowanie. Cóż, Miles może nie wydoroślał jeszcze na tyle, żeby stawiać na poważne relacje. W swoim życiu miłosnym obecnie wolał zamotanie i łapanie kilku srok za ogon. Pytanie, kiedy los mu za to odwinie.
– Nie no, jasne. Dacie radę, jesteście chyba najbardziej zgranym małżeństwem, jakie znam – zapewnił. Prawdę mówiąc nie znał zbyt wielu małżeństw, ale czuł, że wypadało tak powiedzieć. W każdym razie Annie i Robin mocno podwyższali poprzeczkę! – U mnie… – zastanowił się przez chwilę, powoli wypuszczając powietrze z ust. – Jest spoko. Mam coraz więcej zleceń, nie z każdego jestem dumny – dodał z rozbawieniem. – Ale od czegoś trzeba zacząć. Trochę randkuję, trochę spotykam się niezobowiązująco… Nie wiem, czy chcesz słuchać o takich grzesznych rzeczach – dodał lekko się drocząc i sprzedając jej kuksańca w bok.
Annie Halsworth-Callaway


about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza.
- Tak! - zawołała triumfalnie. - To takie... idealne określenie.
W takiej sytuacji rzeczywiście powinni dostać pakiety VIP i dodatkowo jeszcze bilety na kilka kolejnych koncertów. I to wcale nie było pretensjonalne. Barnabasi na pewno mieli na świecie tylu fanów, ile ziarenek ryżu było w całych Chinach, a i tak oni byli ich największymi fanami, a już na pewno mieli najwięcej przyjemnych wspomnień związanych z ich muzyką.
- Powinnam dostać jakiś za strzelanie to bandyty - zauważyła. Oczywiście pewnie niczego takiego nie dostanie, ale byłoby miło, gdyby jej kolekcja nieco się jeszcze powiększyła. Kiedyś i tak odda wszystko swojej córce. Nie dość, że zaszczepi w niej miłość do ukochanego zespołu, to jeszcze pokaże jej sportowe medale, by Helenka wiedziała, że ciężka praca na treningach naprawdę popłaca.
Okej, czyli byli umówieni. Co prawda jeszcze nieformalnie, ale w ich sytuacji dogadanie szczegółów spotkania to drobiazg. Wystarczy im chwila, jeden sms i wszystko będą wiedzieli.
- Wiesz, kiedy byłam w liceum, może i takich lubiłam, ale potem mi przeszło - uśmiechnęła się. Oczywiście nie zmuszała Milesa do tego, by sam dorósł. Ich różne charaktery, różne etapy życia, całkiem nieźle do siebie pasowali i dlatego ich przyjaźń wciąż kwitła. No i... Owszem. Ona i Robin byli naprawdę zgrani. Callaway był też nieco starszy, niż O'Reilly, więc patrzył na świat nieco inaczej. Tak, jak robiła to ona.
- To, że mam męża, wcale nie znaczy, że biegam po mieście z wodą święconą - zaśmiała się. - Byłeś z kimś ostatnio na więcej, niż dwóch randkach?
Nie miała na myśli dosłownie dwóch, wiadomo. Bardziej chodziło jej o to, czy spotkał jakąś fajną dziewczynę, którą potencjalnie chciałby jej przedstawić. Ona chciała, żeby Miles lata temu ocenił Robina. Może on chciałby jakiegoś rewanżu?
Miles O'Reilly
W takiej sytuacji rzeczywiście powinni dostać pakiety VIP i dodatkowo jeszcze bilety na kilka kolejnych koncertów. I to wcale nie było pretensjonalne. Barnabasi na pewno mieli na świecie tylu fanów, ile ziarenek ryżu było w całych Chinach, a i tak oni byli ich największymi fanami, a już na pewno mieli najwięcej przyjemnych wspomnień związanych z ich muzyką.
- Powinnam dostać jakiś za strzelanie to bandyty - zauważyła. Oczywiście pewnie niczego takiego nie dostanie, ale byłoby miło, gdyby jej kolekcja nieco się jeszcze powiększyła. Kiedyś i tak odda wszystko swojej córce. Nie dość, że zaszczepi w niej miłość do ukochanego zespołu, to jeszcze pokaże jej sportowe medale, by Helenka wiedziała, że ciężka praca na treningach naprawdę popłaca.
Okej, czyli byli umówieni. Co prawda jeszcze nieformalnie, ale w ich sytuacji dogadanie szczegółów spotkania to drobiazg. Wystarczy im chwila, jeden sms i wszystko będą wiedzieli.
- Wiesz, kiedy byłam w liceum, może i takich lubiłam, ale potem mi przeszło - uśmiechnęła się. Oczywiście nie zmuszała Milesa do tego, by sam dorósł. Ich różne charaktery, różne etapy życia, całkiem nieźle do siebie pasowali i dlatego ich przyjaźń wciąż kwitła. No i... Owszem. Ona i Robin byli naprawdę zgrani. Callaway był też nieco starszy, niż O'Reilly, więc patrzył na świat nieco inaczej. Tak, jak robiła to ona.
- To, że mam męża, wcale nie znaczy, że biegam po mieście z wodą święconą - zaśmiała się. - Byłeś z kimś ostatnio na więcej, niż dwóch randkach?
Nie miała na myśli dosłownie dwóch, wiadomo. Bardziej chodziło jej o to, czy spotkał jakąś fajną dziewczynę, którą potencjalnie chciałby jej przedstawić. Ona chciała, żeby Miles lata temu ocenił Robina. Może on chciałby jakiegoś rewanżu?
Miles O'Reilly

about
Rok temu rzucił pracę w korpo, przeprowadził się na łódź i zaczął rozkręcać własną praktykę. Udziela pomocy prawnej głównie tym, którym nikt inny nie chce pomóc albo tym, których nie stać na adwokata z wyboru. Towarzyski gość, który zawsze chętnie cię zagada!
– Ale to zabawnie brzmi – wypalił, kiedy wspomniała o strzelaniu do bandyty. Następnie parsknął śmiechem, kiedy uświadomił sobie, jak mogły zabrzmieć jego słowa. – Wiesz, chodzi mi o to, że kilka lat temu kiedy o tym mówiłaś, to wydawało się takie… no, odległe. A teraz faktycznie to robisz – wyjaśnił, nie mając zamiaru jej tu obrażać rzecz jasna. Po prostu ciekawe było takie zderzenie z rzeczywistością – jako dzieciak marzysz o tym, aby być strażakiem czy policjantem, a parę lat później faktycznie trzymasz bandytę na muszce. Marzenia Milesa za dzieciaka również szły w podobnym kierunku, ale ostatecznie – głównie za sprawą przykrych doświadczeń – postanowił zająć się prawem. Nie żałował, choć obecnie skłamałby mówiąc, że nie było mu ciężko. Zwłaszcza, że stracił wielu klientów odchodząc z korporacji.
– No pamięęętam, pamiętam. Nie bez przyczyny poszłaś na studniówkę z tym kretynem Winfieldem – nie mógł się powstrzymać przed wbiciem tej drobnej szpileczki, nawet jeśli doskonale wiedział, że pomiędzy Annie a Lukiem nie było niczego więcej, niż przyjaźń. Nie w takim stopniu, jak przyjaźń z Milesem, ale jednak. Przezornie nie spytał teraz, co u niego, żeby Annie przypadkiem nie zaczęła teraz opowiadać mu o kolejnych pojebanych przygodach gościa, którego nawet nie lubił.
– Nie? A dałbym sobie odciąć dłoń, że ostatnio cię widziałem wybiegającą z wodą święconą z kościoła w Sapphire River – odparł unosząc lekko brew. Następnie nieco się skrzywił, trochę ociągając się z odpowiedzią. – Ostatnio akurat nieee… ale hej, „randka” brzmi tak zobowiązująco. Można się spotykać z kimś tak po prostu, bez tej całej otoczki i obie strony mogą być zadowolone – wzruszył lekko ramionami. Z Autumn bardzo przyjemnie spędzało mu się czas, jednak nie była to relacja, która miała zakończyć się przedstawianiem siebie nawzajem swoim najbliższym przyjaciołom. Nawet jeśli poznali się za pośrednictwem wspólnych znajomych. – Nie wiem, Annie, to całe angażowanie się, to chyba po prostu nie jest dla mnie – dodał popijając swoje piwo i obserwując scenę, na której coś właśnie zaczynało się dziać. – Chyba zaczynają – dodał dość głośno, by przekrzyczeć tłum, nim sam nie zaczął głośno krzyczeć, chcąc w ten sposób wywołać ich ukochany zespół na scenę.
Annie Halsworth-Callaway
– No pamięęętam, pamiętam. Nie bez przyczyny poszłaś na studniówkę z tym kretynem Winfieldem – nie mógł się powstrzymać przed wbiciem tej drobnej szpileczki, nawet jeśli doskonale wiedział, że pomiędzy Annie a Lukiem nie było niczego więcej, niż przyjaźń. Nie w takim stopniu, jak przyjaźń z Milesem, ale jednak. Przezornie nie spytał teraz, co u niego, żeby Annie przypadkiem nie zaczęła teraz opowiadać mu o kolejnych pojebanych przygodach gościa, którego nawet nie lubił.
– Nie? A dałbym sobie odciąć dłoń, że ostatnio cię widziałem wybiegającą z wodą święconą z kościoła w Sapphire River – odparł unosząc lekko brew. Następnie nieco się skrzywił, trochę ociągając się z odpowiedzią. – Ostatnio akurat nieee… ale hej, „randka” brzmi tak zobowiązująco. Można się spotykać z kimś tak po prostu, bez tej całej otoczki i obie strony mogą być zadowolone – wzruszył lekko ramionami. Z Autumn bardzo przyjemnie spędzało mu się czas, jednak nie była to relacja, która miała zakończyć się przedstawianiem siebie nawzajem swoim najbliższym przyjaciołom. Nawet jeśli poznali się za pośrednictwem wspólnych znajomych. – Nie wiem, Annie, to całe angażowanie się, to chyba po prostu nie jest dla mnie – dodał popijając swoje piwo i obserwując scenę, na której coś właśnie zaczynało się dziać. – Chyba zaczynają – dodał dość głośno, by przekrzyczeć tłum, nim sam nie zaczął głośno krzyczeć, chcąc w ten sposób wywołać ich ukochany zespół na scenę.
Annie Halsworth-Callaway


about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza.
- No i to zrobiłam. Co więcej - trafiłam, dwa razy.
A niech wie, że Anka sroce spod ogona nie wypadła! Już i tak wiedział o tym, jak szło jej w akademii, potem w pierwszej federalnej pracy, bo jednak o wszystkim mu opowiadała. Wiadomo, pierwszy był Robin, ale Miles zdecydowanie był osobą, która jako jedna z pierwszych dowiadywała się o tym, co słychać w jej życiu. O tym, że Winfield zabiera ją na studniówkę też pewnie dowiedział się pierwszy, ale w sumie sam był sobie winien. To on powinien ją zaprosić, a że tego nie zrobił, to wyprzedził go Luczek. A szkoda. Wolałaby bawić się wtedy ze swoim przyjacielem.
- Będziesz wypominał mi to do końca życia, co? - uśmiechnęła się. Na pewno nie powiedziałaby, że Winfield był kretynem. Fakt, miał swoje wady, ale kto ich nie miał? Zresztą, nie będą teraz o nim rozmawiać. Zaraz ns cenie pojawi się ich ulubiony zespół i to na tym trzeba się skupić.
No ina tym, jak wyglądało życie uczuciowe Milesa.
- Pewnie, że można, ale nie wiem, czy naprawdę nie nadawałbyś się do takiego życia ze zobowiązaniami. Spójrz na siebie. Jesteś świetnym facetem i zdecydowanie powinieneś związać się z kimś fajnym, bo nie chcę chodzić na podwójne randki za każdym razem z inną dziewczyną.
Bo chętnie wyszłaby gdzieś we czwórkę. Przyjemnie byłoby zostawić Helenkę u dziadków i po prostu wyskoczyć na wspólna kolację. W razie czego, gdyby mężczyzna jednak nikogo nie znalazł, zabiorą Helenkę, która uwielbiała wujka Milesa.
- Spójrz na basistę, zawsze wydawało mi się, że był wyższy - krzyknęła do przyjaciela. - A wokalista? Jezu, on wciąż jest boski!
Pierwsze gitarowe dźwięki również jej nie zawiodły. Brzmiały dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy słuchała kapeli jako nastolatka.
- Uwielbiam tę piosenkę!
Miles O'Reilly
A niech wie, że Anka sroce spod ogona nie wypadła! Już i tak wiedział o tym, jak szło jej w akademii, potem w pierwszej federalnej pracy, bo jednak o wszystkim mu opowiadała. Wiadomo, pierwszy był Robin, ale Miles zdecydowanie był osobą, która jako jedna z pierwszych dowiadywała się o tym, co słychać w jej życiu. O tym, że Winfield zabiera ją na studniówkę też pewnie dowiedział się pierwszy, ale w sumie sam był sobie winien. To on powinien ją zaprosić, a że tego nie zrobił, to wyprzedził go Luczek. A szkoda. Wolałaby bawić się wtedy ze swoim przyjacielem.
- Będziesz wypominał mi to do końca życia, co? - uśmiechnęła się. Na pewno nie powiedziałaby, że Winfield był kretynem. Fakt, miał swoje wady, ale kto ich nie miał? Zresztą, nie będą teraz o nim rozmawiać. Zaraz ns cenie pojawi się ich ulubiony zespół i to na tym trzeba się skupić.
No ina tym, jak wyglądało życie uczuciowe Milesa.
- Pewnie, że można, ale nie wiem, czy naprawdę nie nadawałbyś się do takiego życia ze zobowiązaniami. Spójrz na siebie. Jesteś świetnym facetem i zdecydowanie powinieneś związać się z kimś fajnym, bo nie chcę chodzić na podwójne randki za każdym razem z inną dziewczyną.
Bo chętnie wyszłaby gdzieś we czwórkę. Przyjemnie byłoby zostawić Helenkę u dziadków i po prostu wyskoczyć na wspólna kolację. W razie czego, gdyby mężczyzna jednak nikogo nie znalazł, zabiorą Helenkę, która uwielbiała wujka Milesa.
- Spójrz na basistę, zawsze wydawało mi się, że był wyższy - krzyknęła do przyjaciela. - A wokalista? Jezu, on wciąż jest boski!
Pierwsze gitarowe dźwięki również jej nie zawiodły. Brzmiały dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy słuchała kapeli jako nastolatka.
- Uwielbiam tę piosenkę!
Miles O'Reilly

about
Rok temu rzucił pracę w korpo, przeprowadził się na łódź i zaczął rozkręcać własną praktykę. Udziela pomocy prawnej głównie tym, którym nikt inny nie chce pomóc albo tym, których nie stać na adwokata z wyboru. Towarzyski gość, który zawsze chętnie cię zagada!
Zrobił minę pełną uznania, bo naprawdę podziwiał ją za to, że potrafiła zachować zimną krew w takich ekstremalnych sytuacjach. Jasne, Miles również był w pełni profesjonalny na sali sądowej, jednak jego praca to jednak zupełnie inny kaliber niż praca w terenie jako federalny. Jedyne pociski, jakie fruwały mu nad głową to ostre jak brzytwa riposty wymieniane między skłóconymi małżonkami. Ewentualnie te, które rzucała publiczność w stronę osoby posadzonej na ławie oskarżonych. Ostatecznie oboje działali w dobrej sprawie – dla wymiaru sprawiedliwości – nawet jeśli Miles miał wobec niego całą listę zastrzeżeń.
– Och, tak, zdecydowanie – potwierdził. Wiadomo jak się potoczyły dalsze losy Winfielda. Stoczył się i w sumie Miles nie był pewien, czy Luke poległ, czy jak zawsze spadł jednak na cztery łapy.
– Ależ zgadza się całkowicie, że jestem świetnym facetem, który powinien być tylko z kimś równie fajnym – odparł z rozbawieniem. – Dla ułatwienia mogę umawiać się tylko z dziewczynami o imieniu Samantha, żebyś nie musiała zapamiętywać tylu innych imion – zażartował, po chwili jednak nieco poważniejąc. Annie już pewnie nie raz suszyła mu o to głowę, ale cóż on mógł. No dobra, teoretycznie miał tu pewną moc sprawczą, ale to wymagało starcia ze swoimi przekonaniami i uprzedzeniami… a na to nie miał obecnie przestrzeni w swoim życiu. – Dobrze mi samemu, serio. Nie wykluczam w przyszłości poważniejszego związku, ale po prostu teraz tego jakoś nie czuję – wyjaśnił, zgrabnie omijając temat swojego złamanego jakiś czas temu serca. Musiał to zrobić, bo jeszcze nie wymyśliłam back story
.
– Ochhh, tak, spójrz na te bicki! – zironizował z rozbawieniem, wcielając się na moment w szalona fankę Barnabasa. – Odpalaliśmy ją zawsze na zakończenie roku szkolnego, jadąc na ognisko na plaży – podrzucił jej swoje ulubione wspomnienie z tym kawałek, by po chwili całkowicie oddać się zabawie. Tańczyli, skakali, śpiewali – oczywiście świetnie się przy tym bawiąc. O’Reilly znowu poczuł się tak, ja za dawnych lat, kiedy na głowie mieli tylko to, żeby znaleźć czysta kasetę, na której mogliby nagrać kawałek ulubionego zespołu prosto z radia. – Zajebiście było. Postanawiam w tym momencie, że będziemy jeździli z nimi na każdy kontynent jak rasowe groupie – podsumował, kiedy koncert dobiegł końca.
– Och, tak, zdecydowanie – potwierdził. Wiadomo jak się potoczyły dalsze losy Winfielda. Stoczył się i w sumie Miles nie był pewien, czy Luke poległ, czy jak zawsze spadł jednak na cztery łapy.
– Ależ zgadza się całkowicie, że jestem świetnym facetem, który powinien być tylko z kimś równie fajnym – odparł z rozbawieniem. – Dla ułatwienia mogę umawiać się tylko z dziewczynami o imieniu Samantha, żebyś nie musiała zapamiętywać tylu innych imion – zażartował, po chwili jednak nieco poważniejąc. Annie już pewnie nie raz suszyła mu o to głowę, ale cóż on mógł. No dobra, teoretycznie miał tu pewną moc sprawczą, ale to wymagało starcia ze swoimi przekonaniami i uprzedzeniami… a na to nie miał obecnie przestrzeni w swoim życiu. – Dobrze mi samemu, serio. Nie wykluczam w przyszłości poważniejszego związku, ale po prostu teraz tego jakoś nie czuję – wyjaśnił, zgrabnie omijając temat swojego złamanego jakiś czas temu serca. Musiał to zrobić, bo jeszcze nie wymyśliłam back story

– Ochhh, tak, spójrz na te bicki! – zironizował z rozbawieniem, wcielając się na moment w szalona fankę Barnabasa. – Odpalaliśmy ją zawsze na zakończenie roku szkolnego, jadąc na ognisko na plaży – podrzucił jej swoje ulubione wspomnienie z tym kawałek, by po chwili całkowicie oddać się zabawie. Tańczyli, skakali, śpiewali – oczywiście świetnie się przy tym bawiąc. O’Reilly znowu poczuł się tak, ja za dawnych lat, kiedy na głowie mieli tylko to, żeby znaleźć czysta kasetę, na której mogliby nagrać kawałek ulubionego zespołu prosto z radia. – Zajebiście było. Postanawiam w tym momencie, że będziemy jeździli z nimi na każdy kontynent jak rasowe groupie – podsumował, kiedy koncert dobiegł końca.


about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza.
Luke był fajny, przynajmniej jej zdaniem, ale chyba jednak nie aż tak, by rozmawiać o nim przez resztę wieczoru. Zamiast tego lepiej będzie skupić się na koncercie oraz plotkowaniu i nich samych.
- Umawiaj się z kimś z krótszym imieniem, żeby zapamiętała je też moja Helenka - uśmiechnęła się. Młoda już niebawem będzie miała trzy latka, ale nie powinno się zbyt mocno nadwyrężać jej zdolności językowych oraz pamięci. - Okej, już daję ci spokój. Ale naprawdę fajnie byłoby kiedyś spędzać jakąś sobotę u nas, potem kolejna u was...
Miała tu na myśli oczywiście Milesa i dziewczynę, z którą związałby się na poważnie, mimo wszystko lepiej zakończyć ten temat i skupić na słuchaniu ulubionej muzyki. A ta... Ta była świetna. Trochę bała się tego, że obecnie brzmienie nie będzie już takie, jak dawniej, że może zbyt wiele sobie wyobrażała, ale jednak ukochany zespół zdecydowanie jej nie zawiódł. Z każdą kolejną piosenką wracały do niej coraz to przyjemniejsze wspomnienia z młodych lat. Wiele z nich dzieliła razem ze swoim przyjacielem, nic więc dziwnego, że to z nim przeżywała atrakcje dzisiejszego dnia.
- Ale tylko na te australijskie, okej? - wyraźnie zaznaczyła. Nie mogła przecież zostawić córki i ruszyć so Europy, by spać w tanich motelach i podróżować stopem za autokarem ulubionego zespołu. Owszem, brzmiało to ekstra, ale takie życie nie było już dla niej. Istniała jednak nadzieja, że mała sama wejdzie na taką drogę. Mama zapewne dostanie zawału, ale zdecydowanie będzie też dumna z tego, iż mała Callaway pokocha ten sam zespół. Bo go pokocha.
- Po czymś takim wcale nie mam ochoty wracać do Lorne Bay. I wiesz co? Powinniśmy pójść teraz do zespołu i zgarnąć jakieś autografy, porobić sobie z nimi zdjęcia...
Chociaż piła dziś tylko bezalkoholowe piwo, to jednak właśnie ona wpadła na pewien szalony pomysł. A może było tak właśnie dlatego, że sączyła browarka zero? Tak musiało być! O'Reilly spożywał alkohol i proszę, zachowywał się normalnie, a ona zeskoczyła nagle ze swojego barowego stołka, wzięła Milesa za rękę i zaczęła ciągnąć go w kierunku zaplecza, próbując przy tym przebić sie przez tłum.
Miles O'Reilly
- Umawiaj się z kimś z krótszym imieniem, żeby zapamiętała je też moja Helenka - uśmiechnęła się. Młoda już niebawem będzie miała trzy latka, ale nie powinno się zbyt mocno nadwyrężać jej zdolności językowych oraz pamięci. - Okej, już daję ci spokój. Ale naprawdę fajnie byłoby kiedyś spędzać jakąś sobotę u nas, potem kolejna u was...
Miała tu na myśli oczywiście Milesa i dziewczynę, z którą związałby się na poważnie, mimo wszystko lepiej zakończyć ten temat i skupić na słuchaniu ulubionej muzyki. A ta... Ta była świetna. Trochę bała się tego, że obecnie brzmienie nie będzie już takie, jak dawniej, że może zbyt wiele sobie wyobrażała, ale jednak ukochany zespół zdecydowanie jej nie zawiódł. Z każdą kolejną piosenką wracały do niej coraz to przyjemniejsze wspomnienia z młodych lat. Wiele z nich dzieliła razem ze swoim przyjacielem, nic więc dziwnego, że to z nim przeżywała atrakcje dzisiejszego dnia.
- Ale tylko na te australijskie, okej? - wyraźnie zaznaczyła. Nie mogła przecież zostawić córki i ruszyć so Europy, by spać w tanich motelach i podróżować stopem za autokarem ulubionego zespołu. Owszem, brzmiało to ekstra, ale takie życie nie było już dla niej. Istniała jednak nadzieja, że mała sama wejdzie na taką drogę. Mama zapewne dostanie zawału, ale zdecydowanie będzie też dumna z tego, iż mała Callaway pokocha ten sam zespół. Bo go pokocha.

- Po czymś takim wcale nie mam ochoty wracać do Lorne Bay. I wiesz co? Powinniśmy pójść teraz do zespołu i zgarnąć jakieś autografy, porobić sobie z nimi zdjęcia...
Chociaż piła dziś tylko bezalkoholowe piwo, to jednak właśnie ona wpadła na pewien szalony pomysł. A może było tak właśnie dlatego, że sączyła browarka zero? Tak musiało być! O'Reilly spożywał alkohol i proszę, zachowywał się normalnie, a ona zeskoczyła nagle ze swojego barowego stołka, wzięła Milesa za rękę i zaczęła ciągnąć go w kierunku zaplecza, próbując przy tym przebić sie przez tłum.
Miles O'Reilly