about
You didn't cause my suffering and you can't fix it. No matter how strong your will. Or your pride. So let it lie.
Mama nigdy nie była najbardziej szczęśliwą osobą na świecie, szczególnie mając takiego męża jak mój stary. Już na pewno nie była super zadowolona, gdy test ciążowy pokazal jej dwie kreski i okazalo się, że do tej powalonej gromadki jaką była ich rodzina, dołącyz jeszcze jeden patałach - znaczy ja.
A tak w ogóle, to mój stary był najbardziej tragiczną osobą z jaką przyszło mi kiedykolwiek się spotkać. Naprawdę poroniony typ. Uwielbiał gnębić wszystko co się tylko ruszało. Matka była notorycznie bita i poniżnana, tak samo zresztą jak moi starsi bracia. To naprawdę nie było dobre miejsce do tego, żeby żyć. Od małego fundowali nam tam zapotrzebowanie na kiluletnią terapię żeby pozbyć się tego całego syfu z naszej psychiki. Nie, żeby ktokowliek na coś takiego kiedykolwiek poszedł. Staremu pewnie najbardziej, by się to przydało.
Miałem 8 lat, gdy stary po raz pierwszy chciał mnie sprać na kwasne jabłko. Pamiętam to jak dziś. Nie wyszło mu to jednak, bo Mika, mój najstarszy brat, rzucił się na niego z pięściami i nagle nasz agresor stal się ofiarą. Coś jednak wtedy sprawiło, że nie mogłem patrzeć na brata w ten sam sposób co wcześniej. Co jeżeli był taki sam jak ojciec? Autentycznie bałem się przebywać z nim w jednym pomieszczeniu sam na sam, z czasem z tego trochę wyrosłem, ale... no jakaś niechęć pozostała.
W dzieciństwie nic nie było tak naprawdę łatwe. Każdy żył w obawie "co dzisiaj odjebie naszemu kochanemu ojcu" i chociaż groźba mojego najstarszego brata zadziałała i stary nigdy nie podniósł na mnie ręki, to wcale nie znaczy, że nagle stał się wymarzonym tatusiem. O co to, to nie. Darł się w niebogłosy na wszystko i wszystkich. Matka dalej była poniewierana i gdy zaczynałem cokolwiek o świecie rozumieć, to nie byłem w stanie pojąć dlaczego jest z takim cepem jak mój stary. Dopiero później, jak już byłem starszy, to okazało się, że człowiek może być uzależniony od drugiego człowieka... fascynujące.
WałĘsałem się po mieście przez większość swojego nastoletniego życia. Szkoła nigdy nie była dla mnie jakoś super ciekawa, no może sama szkoła była okej, bo byli tam moi kumple i miłe koleżanki, ale nauka? To już nie było aż tak ważne. Miałem inne rzeczy na głowie niż matematyka, której i tak uczyłem się gdzieś po kątach robiąc małe, szemrane interesy, jak na przykład sprzedawanie pojedycznych szlugów kolegom z klasy. Byliśmy wtedy małymi szczylami, którzy chcieli zaczać próbować prawdziwego życia. Na dobre nam to nie wyszło.
Życie nastolatka, którym nikt się nie opiekował wcale nie było aż takie tragiczne jak można sobie o tym myśleć. Mogłem robić co chciałem, nikt mnie nie pilnowal. Nic dziwnego, że zacząłem robić głupoty z chłopakami, którzy byli ode mnie sporo starsi. Oni nauczycili mnie "prawdziwego" życia. Dali pierwszy raz spróbować alkoholu, później pokazali narkotyki i tak to się jakoś zaczęło kręcić. Stali się moją rodziną i spędzałem z nimi o wiele więcej czasów niż z własną matką, która czasem niby się martwiła, ale też bez przesady.
Ale ten czas zapierdala. Nawet nie wiedziałem kiedy doszło do tego, że nagle za parę miesięcy miałem stać się dorosły. Dobrze wiedziałem, że nie będę mieć czego szukać w domu, gdy tylko wybije północ w moje 18ste urodziny. Stary wyjebie mnie na zbity pysk więc postanowiłem wyprowadzić się z domu zanim ojciec mnie z niego wyrzucił. To był tragiczny pomysł, bo nie miałem gdzie mieszkać. Rzuciłem też szkołę i musiałem pójść do pracy. Pierwsze parę miesięcy spędziłem w przytułku dla bezdomnych i pomieszkując ukradkiem u kumpli czy swojej pierwszej poważnej dziewczyny. Długo jednak razem nie byliśmy, bo ona miała plany, ambicje i marzenia, a ja byłem sobą... wyjechała na studia, ja zostałem w Lorne Bay z niczym.
Wywalali mnie z pracy częściej niż to mógłbym zliczyć. Głownie dlatego, że nie podobało im się to, że bardzo czesto zdarzało mi się nie przyjść na swoją zmianę. Dziwne. Nie byłem najlepszym pracownikiem, mogę się do tego przyznać, ale to nie tak, że się nie starałem! Czasem naprawdę mi zależało, szczególnie w omentach, gdy brakowało kasy na jedzenie i inne przydatne rzeczy...
Bycie uzależnionym to nic przyjemnego. Naprawdę nie polecam, chociaż oczywiście mnie to nie dotyczy. Nie powiem na głos, że mam problem z dragami, no proszę Was! Przecież sobie jakoś radze i zawsze radziłem. Może nie najlepiej, ale jakoś. W tamtym okresie zamieszkałem ze swoim kolegą, który był zdecydowanie o wiele bardziej ogarnęty ode mnie. Trochę mi pomógł, znalazł dla mnie lepsza pracę i może gdyby nie fakt, że za bardzo ciągnęło mnie do kokainy, heroiny, amfetaminy, to coś, by ze mnie jeszcze wyszło.
Usnęliście kiedyś na środku asfaltowej drogi? Nie? A mi się zdarzyło. Nie polecam, bo możecie obudzić się na izbie wytrzeźwień ze sporym mandatem. Cale szczęście, że nie miałem przy sobie żadnych nielegalnych substancji, bo pewnie skończyłbym jeszcze gorzej. Wtedy po raz pierwszy zostałem przymusowo wysłany na odwyk. Poszedłem. Było nudno, ale jakoś przeżyłem. Postanowiłem, że okej, zmienię trochę swoje życie. Po raz kolejny znalazłem nową pracę, nieco się ogarnąłem i poznałem swoją wymarzoną kobietę. Cud, ideał, bogini w ludzkim ciele. Nie miałem dobrych wzorców tego jak powinien wyglądać porządny, prawdziwy i trwały związek, ale naprawdę się starałem! Zacząłem nawet oglądać romanse na Netflxie żeby trochę się w to wciągnąć i dowiedzieć co powinienem robić żeby ona była przy mnie szczęśliwa. Jakoś nam się udawało. Zamieszkaliśmy razem, a później... gdy w pracy zrobiło się bardziej stresująco to wróciły stare nałogi. Znów zacząłem brać, ona się darła, ja mówiłem, że to ostatni raz i tak w kółko.
Co miałem poradzić, że mnie znowu wywalili? No przecież nie pójdę do brata i nie powiem, ej typie daj mi pracę w rodzinnej firmie, bo potrzebuje hajsu. Mógłbym tak zrobić, ale mam swój honor, poza tym... relacje rodzinne nie były moją mocną stronę, zresztą jak chyba każdego z nas. Jeden z moich braci siedział w więzieniu, drugi robił zawrotną karierę w zakładzie pogrzebowym, to i tak plus, że wiedziałem co się z nimi dzieje.
I się w końcu doigrałem. Moja ukochana miała dość tego ciągłego szarpania się i wywaliła mnie z domu. Po raz kolejny nie miałem się gdzie podziać. Przytułek dla bezdomnych po raz kolejny przywitał mnie z szeroko otwartymi ramionami. Dostałem przymus znalezienia pracy i na moje nieszczęście kazano mi rozmawiać z tamtejszym psychologiem. Czaicie? Miałem się komuś spowiadać ze swoich życiowych błędów, za ktore obarczałem mojego psychicznego ojca. Narkotyki? Bijatyki? Kradzieże? To była jego wina, nie moja. On mi zjebał życie, ja tylko dalej w to brnąłem.
Elegancko! Nie mam nic, poza starymi problemami, charyzmą i durnowatą gadką. Coś chyba z tego się da ukręcić co nie? Wyznaczyłem sobie jednak cele, pierwszym z nich było wjebanie się komuś na chatę, bo nie mogę przecież spać ciągle z schronisku dla bezdomnych. Bez przesady. Nie mam już 20 lat. Drugim celem, było przekonanie mojej idealnej kobiety, żeby dała mi kolejną szansę. Trzeciego jeszcze nie mam, ale postaram się coś wymyslić na bieżąco.
x za wszystkie swoje życiowe błędy i porażki obwina swoją patologiczną rodzinę, on jest przecież święty
x w liceum miał romans z nauczycielką od matematyki, gdy rzucił szkołe powiedzial jej, że opowie o wszystkim co się stało dyrektorowi placówki, chyba, że kobieta da mu swój samochód. Tak oto zyskał pierwsze w życiu auto, ale nie ma prawa jazdy, co mu jednak nie przeszkadza w jeżdżeniu
x jest strasznie leniwy, chociaż czasem ma jakiś zryw, wtedy okazuje się, że jak chce to potrafi wszystko, problem jest w tym, że mało kiedy mu się chce
x jest uzależniony od narkotyków, głownie od kokainy i marihuany
x może i bierze różne używki, ale nigdy nie przepadał za alkoholem
x mimo wszystko jest uczynnym chłopakiem, jak ktos go o coś poprosi to zawsze pomoże
x lubi słuchac muzyki z lat 70tych - 90tych, szczególnie rockowej lub metalowej
x nie wie co ma zrobić ze swoim życiem, nie ma planu na siebie ani na swoją przyszłość
x kiedyś miał psa, ale go zgubił, do tej pory mu przez to ciężko na sercu
x ma całkiem niezły głos, mógłby zostać piosenkarzem gdyby mu się chciało
x kiedyś mu się zdarzało uprawiac seks za kasę
Środek transportu
Stary samochód, który dostał od nauczycielki z matmy, gdy rzucił szkołe
Związek ze społecznością Aborygenów
Brak
Najczęściej spotkasz mnie w:
Ulica, bary i kluby różnego rodzaju, ławki w parkach, plaża.
Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
braci
Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak
Stary samochód, który dostał od nauczycielki z matmy, gdy rzucił szkołe
Związek ze społecznością Aborygenów
Brak
Najczęściej spotkasz mnie w:
Ulica, bary i kluby różnego rodzaju, ławki w parkach, plaża.
Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
braci
Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak
Harlan Horvath
Charlie Vickers
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej.
Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!