były bokser, właściciel schroniska dla zwierząt — lorne bay animal shelter
40 yo — 192 cm
about
Były bokser i rozwodnik, który wrócił do Lorne i zaczął od nowa jako pracownik schroniska. Obecnie przejął je po właścicielu, który uciekł z tonącego statku i stara się uratować zwierzaki, pomimo braku środków i wsparcia.
005.
If you love her.
If you want her to stay. Fight for her.
{outfit}
If you want her to stay. Fight for her.
{outfit}
Mimo propozycji spotkania, która wyszła z jego strony, nie miał opracowanego planu działania, który miałby na celu przekonanie jej do siebie. Utraconego zaufania nie mógł odzyskać od tak i wiedział, że aby tego dokonać, musiał zadość uczynić za wyrządzone krzywdy w sposób o jakim zadecyduje ona. Jeśli będzie kazała mu znosić przytyki i ciągłe odpychanie go od siebie, będzie musiał wziąć to na klatę i po prostu pozwolić jej na to by dała upust złości, która nagromadziła się w niej przez ostatnie sześć miesięcy. Musiał tez brać pod uwagę fakt, że Laney zwyczajnie nie chciała wracać do przeszłości ani mu wybaczać; miała do tego pełne prawo i należało się do tego ustosunkować ale póki zadecyduje o odwrocie, musi mieć pewność, że ich upadłe i zakończone już małżeństwo, nie zasługiwało na żadną, kolejną szanse.
Nie chciał naciskać na powrót do ich bolesnego rozstania i czasu, gdy upadł na samo dno, jednak pozostawiał przestrzeń na tematy, które wciąż wisiały nad nimi jak burzowe chmury. Zaprosił ją na plaże, zaoferował mrożony jogurt i zamierzał poświęcić to popołudnie jej, udowadniając, że wciąż była dla niego najważniejsza.
Przed wyjściem z domu, większość czasu poświęcił własnemu odbiciu w lustrze, starając się doprowadzić do ładu przydługie włosy i zarost, który był znacznie dłuższy aniżeli przed rokiem. Wylał na siebie nowe perfumy, wciągnął czystą koszulkę, a na ramiona zarzucił skórzaną kurtkę, która idealnie nada się na wietrzny dzień nad wybrzeżem. Opuścił mieszkanie z telefonem i kluczami, pozostawiając po sobie przyjemną dla nosa woń, która widocznie spodobała się Pani Dorsey.
Na miejscu zjawił się chwile przed czasem i stojąc przy zejściu na plaże, nerwowo spoglądał na zdobiący nadgarstek zegarek. Gdy dostrzegł ją w oddali, uśmiechnął się szeroko i bezpardonowo zawiesił na niej swój wzrok. Miał najpiękniejsza żonę i pozwolił jej odejść - to coś, czego nie potrafił wybaczyć nawet sobie.
Gage Forsberg
about
Napisała kilka słabych erotyków, a teraz wróciła z podkulonym ogonem do domu, bo jej (były) mąż okazał się wielkim frajerem.
008.
if you love her,
if you want her to stay,
fight for her
{outfit}
if you want her to stay,
fight for her
{outfit}
(bingo: jedno słowo)
Chciałaby powiedzieć, że w ciągu ubiegłego roku całkowicie uporządkowała swoje życie, ale nie mogła. Nawet w najmniejszym stopniu nie ruszyła z miejsca, no chyba, że wziąć pod uwagę wzbierającą w niej złość. Ta rozwijała się bezustannie, dlatego bynajmniej nie przywitała go w miasteczku z rozpostartymi szeroko ramionami. Miała do niego żal i nie chciała rozdrapywać starych ran, dlatego miała pewne opory przed wspólnym wyjściem. Nie wiedziała też, jak powinna to interpretować, bo przecież Angus musiał mieć świadomość tego, że po tym, co stało się między ich dwójką, na pewno nie zostaną przyjaciółmi, a jednak mimo to szukał z nią kontaktu. Zagubiona, zdecydowała się dać temu szansę.
Obiecała sobie jednak przesadnie się nie starać. Wcisnęła się w coś luźnego, jednak zadbała, żeby jej fryzura nie rozbiegła się na wszystkie strony. Z drobnym poślizgiem (który też miał sugerować, że wcale jej nie zależało), pojawiła się w wyznaczonym miejscu, zastanawiając się nad tym, czy przypadkiem nie powinna tego ruchu żałować. - Cześć - odezwała się, wsuwając dłonie w tylne kieszenie spodni. Nie wiedziała, czego powinna się po tym spotkaniu spodziewać, ani też nie była do końca pewna, jak powinna się zachować. To wszystko było dla niej nowe, dlatego nie umiała jeszcze się w tym odnaleźć.
były bokser, właściciel schroniska dla zwierząt — lorne bay animal shelter
40 yo — 192 cm
about
Były bokser i rozwodnik, który wrócił do Lorne i zaczął od nowa jako pracownik schroniska. Obecnie przejął je po właścicielu, który uciekł z tonącego statku i stara się uratować zwierzaki, pomimo braku środków i wsparcia.
Kariera sportowa pochłonęła go bez reszty. Skuszony sukcesami, dobrym zarobkiem i przywilejami, którymi cieszył się każdy, rozpoznawany zawodnik, zapominał o pielęgnowaniu małżeństwa z kobietą, która była dla niego największą fanką i niezawodnym wsparciem. Poświęcała się dla niego, oczekiwała jego powrotów w domu i znosiła zobowiązania z których musiał się wywiązywać dla dobra kariery. Nie dostrzegał zagrożenia, które czyhało na niego za każdym razem, gdy wchodził na bokserki ring, dopóki ten omal nie odebrał mu życia. Wiedział, że było już stanowczo za późno na wyciąganie wniosków, jednak usunięcie się w cień bez walki o kobietę, którą kochał, nie było w jego stylu; w a l k a, dawała jego życiu sens.
— Cześć, Lanes — rzucił ciepło na przywitanie i uśmiechnął się. Powstrzymywał odruch, w którym wyciągał w jej stronę ramiona i zamykał ją w uścisku. Brakowało mu jej bliskości, uśmiechu i dotyku dłoni, które potrafiły ukoić każdy fizyczny jak i psychiczny ból. Teraz, gdy stracił wszystko co w swym życiu posiadał, czuł, że odzyskanie jej było jego jedyną szansą na s z c z ę ś c i e. — Przejdziemy się? Wisze ci mrożony jogurt — przypomniał o obiecanym deserze i przed wejściem na piasek, zsunął ze stóp adidasy, w które wcisnął skarpetki. Gorące ziarenka zmieszane z drobnymi kamyczkami, drażniły nieprzyjemnie jego skórę, jednak piaskownica w butach najpewniej sprawiłaby mu większy dyskomfort. Przeszli kilkadziesiąt metrów i gdy dotarli do budki, stanęli w niedługiej kolejce.
— Nie byłem do końca pewny czy się pojawisz. Zrozumiałbym gdybyś odmówiła ale wiedz, że nie powstrzymałoby mnie to przed tym by znów spróbować cię wyciągnąć — wyznał, wciskając dłonie do kieszeni szortów i spojrzał na nią. Nigdy nie powinien się poddawać i pozwalać na to by zniknęła z jego życia, dlatego zamierzał wystarać się o drugą szansę i jej nie spierdolić. — Byłoby to jednak trudne, gdybyś zdecydowała się zmienić numer — dodał i przesunął się w kolejce o jedno miejsce.
Laney Salberg
— Cześć, Lanes — rzucił ciepło na przywitanie i uśmiechnął się. Powstrzymywał odruch, w którym wyciągał w jej stronę ramiona i zamykał ją w uścisku. Brakowało mu jej bliskości, uśmiechu i dotyku dłoni, które potrafiły ukoić każdy fizyczny jak i psychiczny ból. Teraz, gdy stracił wszystko co w swym życiu posiadał, czuł, że odzyskanie jej było jego jedyną szansą na s z c z ę ś c i e. — Przejdziemy się? Wisze ci mrożony jogurt — przypomniał o obiecanym deserze i przed wejściem na piasek, zsunął ze stóp adidasy, w które wcisnął skarpetki. Gorące ziarenka zmieszane z drobnymi kamyczkami, drażniły nieprzyjemnie jego skórę, jednak piaskownica w butach najpewniej sprawiłaby mu większy dyskomfort. Przeszli kilkadziesiąt metrów i gdy dotarli do budki, stanęli w niedługiej kolejce.
— Nie byłem do końca pewny czy się pojawisz. Zrozumiałbym gdybyś odmówiła ale wiedz, że nie powstrzymałoby mnie to przed tym by znów spróbować cię wyciągnąć — wyznał, wciskając dłonie do kieszeni szortów i spojrzał na nią. Nigdy nie powinien się poddawać i pozwalać na to by zniknęła z jego życia, dlatego zamierzał wystarać się o drugą szansę i jej nie spierdolić. — Byłoby to jednak trudne, gdybyś zdecydowała się zmienić numer — dodał i przesunął się w kolejce o jedno miejsce.
Laney Salberg
about
Napisała kilka słabych erotyków, a teraz wróciła z podkulonym ogonem do domu, bo jej (były) mąż okazał się wielkim frajerem.
Ona miała dość walk. Miała dość tego, że nawet w relacji, która kiedyś była dla niej najprostsza na świecie, nagle wszystko stało się takie trudne. Nie chciała wymuszać na nim tego, aby w końcu się nią zainteresował, skoro nawet butelka alkoholu wydawała mu się wówczas ciekawsza. Przez pewien czas myślała, że może potrzebował kubła zimnej wody, który wylałaby mu na głowę, zostawiając za sobą wyłącznie papiery rozwodowe. Naprawdę łudziła się, że to sprawi, iż Angus w końcu się otrząśnie, jednak on wolał zadać jej kolejny policzek i po prostu się wycofać, wywieszając białą flagę w jedynej walce, którą powinien chcieć stoczyć do końca. Poddał się w przypadku ich relacji, co naprawdę ją zabolało i czego nadal nie była w stanie mu wybaczyć. Starała się jednak ruszyć naprzód i kiedy w końcu poczyniła w tym aspekcie jakieś postępy, on postanowił jej to wszystko skomplikować. Musiał naprawdę lubić robić jej na przekór.
Jego widok bolał ją nawet teraz, a mimo to spróbowała się uśmiechnąć. Nie przyszło jej to tak naturalnie, jak jemu, jednak to zdawało się nie mieć znaczenia. Skinęła lekko głową i idąc w jego ślady, ściągnęła obuwie, by móc bardziej komfortowo przespacerować się plażą. - Chcesz przez to powiedzieć, że powinnam zacząć się martwić, jeśli dorobisz się czapki z daszkiem? - zapytała z przekąsem, ponieważ w rzeczywistości nie podejrzewała go o to, że mógłby zacząć ją prześladować w faktycznym tego słowa znaczeniu. Mało tego, nie podejrzewała nawet, że mógłby zapragnąć cokolwiek jeszcze między nimi zmienić, ponieważ czy na to nie byłoby już przypadkiem za późno? - Wiesz, gdzie pracuję, a Lorne przecież nie jest gigantyczne. Pewnie koniec końców nie pokonałby cię nawet zmieniony numer - stwierdziła, wzruszając lekko ramieniem. Kiedyś przecież nie brakowało mu determinacji, dlatego tak bardzo zaskoczyło ją to, że porzucił ją akurat wtedy, kiedy chodziło o ich małżeństwo. - Chcę dużo posypki - zaznaczyła, choć jeszcze nie udało im się dobrnąć do końca kolejki. Zresztą, nie minęło jeszcze tak dużo czasu od ich rozstania. Na pewno wiedział, jaki lubiła jogurt.
Jego widok bolał ją nawet teraz, a mimo to spróbowała się uśmiechnąć. Nie przyszło jej to tak naturalnie, jak jemu, jednak to zdawało się nie mieć znaczenia. Skinęła lekko głową i idąc w jego ślady, ściągnęła obuwie, by móc bardziej komfortowo przespacerować się plażą. - Chcesz przez to powiedzieć, że powinnam zacząć się martwić, jeśli dorobisz się czapki z daszkiem? - zapytała z przekąsem, ponieważ w rzeczywistości nie podejrzewała go o to, że mógłby zacząć ją prześladować w faktycznym tego słowa znaczeniu. Mało tego, nie podejrzewała nawet, że mógłby zapragnąć cokolwiek jeszcze między nimi zmienić, ponieważ czy na to nie byłoby już przypadkiem za późno? - Wiesz, gdzie pracuję, a Lorne przecież nie jest gigantyczne. Pewnie koniec końców nie pokonałby cię nawet zmieniony numer - stwierdziła, wzruszając lekko ramieniem. Kiedyś przecież nie brakowało mu determinacji, dlatego tak bardzo zaskoczyło ją to, że porzucił ją akurat wtedy, kiedy chodziło o ich małżeństwo. - Chcę dużo posypki - zaznaczyła, choć jeszcze nie udało im się dobrnąć do końca kolejki. Zresztą, nie minęło jeszcze tak dużo czasu od ich rozstania. Na pewno wiedział, jaki lubiła jogurt.
były bokser, właściciel schroniska dla zwierząt — lorne bay animal shelter
40 yo — 192 cm
about
Były bokser i rozwodnik, który wrócił do Lorne i zaczął od nowa jako pracownik schroniska. Obecnie przejął je po właścicielu, który uciekł z tonącego statku i stara się uratować zwierzaki, pomimo braku środków i wsparcia.
Przez długie lata związku, ciągnął ją za sobą, nie dając jej możliwości na samorozwój i spełnianie własnych marzeń. Owszem, wspierał ją we wszystkich działaniach i wierzył w to, że jest zdolna osiągnąć sukces ale nie dawał jej na to zbyt wiele przestrzeni. Gdy wyjeżdżał, zostawała ze wszystkim sama, a nawet gdy wracał do domu, większość czasu spędzał na treningach, które niekiedy odbywały się dwa razy w ciągu jednego dnia. Sam nie krył się z tym, że potrzebował jej obecności podczas walk, co narażało ją na dodatkowy stres, związany z faktem, że zmuszona była oglądać jak jej małżonek obrywa po gębie. Gdy zwyciężał, uśmiechał się szczęśliwy, jednak przez dumę w jej oczach, przebijał się przede wszystkim strach. Perspektywa czasu, samotność oraz jej zdystansowanie, pomogły mu przejrzeć na oczy, jednak było na o odrobinę za późno.
— Przyglądanie się tobie zawsze sprawiało mi przyjemność ale do pozostania Joe Goldbergiem, brakuje mi znacznie więcej aniżeli czapki z daszkiem — zaśmiał się na porównanie go z bohaterem wysoko cenionego gniotu Netflixa, który odrobinę.. go odrażał. Gdyby jakiś perwers ślęczał pod jego oknami i obserwowałby jego kobietę, najpewniej złamałby mu szczękę - i przy odrobinie szczęścia, na tym by się zakończyło. Sam nie był jednak desperatem, którego miłość zmuszała do prześladowań.
— Ciesze się, że nie musiałem próbować innymi kanałami i zgodziłaś się z własnej woli. Chociaż, nie jestem pewien czy nie przekonał cię przypadkiem ten jogurt — zaśmiał się, mając nadzieje, że deser nie był jedyną rzeczą, która przekonała ją do przybycia. Usilnie chciał wierzyć w to, że wciąż pojawiał się w jej myślach, a iskierka nadziei jeszcze nie zgasła. — Jasne, dużo posypki — powtórzył, a gdy w końcu znaleźli się przy kasie, poprosił o dwa mrożone jogurty i maksymalną ilość posypki, która zadowoliłaby brunetkę. Gdy zapłacił i odebrali zamówienie, oddalili się od budki i wydłużającej się posypki w stronę brzegu. — Moje pytanie wyda ci się absurdalne ale jest proste, nieprzekombinowane.. — zaczął, nakładając plastikowa łyżeczką jogurt i wcisnął ją do ust — Co u Ciebie, Laney? Jak sobie radzisz? — zapytał w końcu, przerzucając w buzi zimne kawałki deseru, który odmrażał mu język. nie ukrywał, że chciał wiedzieć, jak obecnie wyglądało jej życie, nie tyle z ciekawości, co z troski o jej bezpieczeństwo; zawiódł ją, gdy najbardziej go potrzebowała i chciał odkupić swoje winy. Za wszelką cenę.
Laney Salberg
— Przyglądanie się tobie zawsze sprawiało mi przyjemność ale do pozostania Joe Goldbergiem, brakuje mi znacznie więcej aniżeli czapki z daszkiem — zaśmiał się na porównanie go z bohaterem wysoko cenionego gniotu Netflixa, który odrobinę.. go odrażał. Gdyby jakiś perwers ślęczał pod jego oknami i obserwowałby jego kobietę, najpewniej złamałby mu szczękę - i przy odrobinie szczęścia, na tym by się zakończyło. Sam nie był jednak desperatem, którego miłość zmuszała do prześladowań.
— Ciesze się, że nie musiałem próbować innymi kanałami i zgodziłaś się z własnej woli. Chociaż, nie jestem pewien czy nie przekonał cię przypadkiem ten jogurt — zaśmiał się, mając nadzieje, że deser nie był jedyną rzeczą, która przekonała ją do przybycia. Usilnie chciał wierzyć w to, że wciąż pojawiał się w jej myślach, a iskierka nadziei jeszcze nie zgasła. — Jasne, dużo posypki — powtórzył, a gdy w końcu znaleźli się przy kasie, poprosił o dwa mrożone jogurty i maksymalną ilość posypki, która zadowoliłaby brunetkę. Gdy zapłacił i odebrali zamówienie, oddalili się od budki i wydłużającej się posypki w stronę brzegu. — Moje pytanie wyda ci się absurdalne ale jest proste, nieprzekombinowane.. — zaczął, nakładając plastikowa łyżeczką jogurt i wcisnął ją do ust — Co u Ciebie, Laney? Jak sobie radzisz? — zapytał w końcu, przerzucając w buzi zimne kawałki deseru, który odmrażał mu język. nie ukrywał, że chciał wiedzieć, jak obecnie wyglądało jej życie, nie tyle z ciekawości, co z troski o jej bezpieczeństwo; zawiódł ją, gdy najbardziej go potrzebowała i chciał odkupić swoje winy. Za wszelką cenę.
Laney Salberg
about
Napisała kilka słabych erotyków, a teraz wróciła z podkulonym ogonem do domu, bo jej (były) mąż okazał się wielkim frajerem.
To było proste porównanie, a jednak pociągało za sobą szereg innych, związanych z ich dwójką wspomnień. Doskonale bowiem pamiętała te wieczory, które wspólne spędzali na kanapie ich mieszkania, otuleni kudłatym kocem i z popcornem przeklikiwali kolejne odcinki streamingowych seriali. Ten również obejrzeli wspólnie, seans mieszając z długimi chwilami, kiedy zagrzebywali się w pościeli w ten sposób odreagowywali tęsknotę związaną z jego wyjazdami. Laney niegdyś naprawdę ceniła sobie te chwile, ale może działo się tak, ponieważ wtedy nie była jeszcze świadoma tego, jak poważne szkody jego praca mogła wyrządzić ich relacji. Ceniła je sobie, chociaż nie wiedziała, że były one wyłącznie desperacką próbą naprawienia tego, co do tej pory udało im się zepsuć i z czym koniec końców sobie nie poradzili. A szkoda, ponieważ kiedyś wydawało jej się, że są w stanie zbudować ze sobą coś naprawdę pięknego.
- To tajemnica, której nie mogę ci zdradzić - odparła i nieznacznie wzruszyła ramionami. Uwielbiała mrożony jogurt, jednak nawet on nie byłby w stanie przekonać jej, gdyby nie miała ochoty dziś się z nim spotkać. Nie powinna, a jednocześnie nie umiała powiedzieć sobie pas, ponieważ jakaś jej część była zwyczajnie ciekawa tego, jak mu się wiodło. Chciała wiedzieć, czy ruszył ze swoim życiem naprzód i czy już bez problemu odnajdywał się w codzienności, w której nie było jej. Ona sama myślała, że radzi sobie z tym nieźle, ale mimo to zdarzały się poranki, kiedy z niezadowoleniem odkrywała, że nie było go obok. Dopiero po chwili przypominała sobie, że za taki obrót spraw odpowiadały podpisane papiery rozwodowe.
Opamiętała się dopiero wtedy, kiedy na ziemię sprowadził ją tym prostym pytaniem. Pozornie prostym, bo wbrew temu, co mogło mu się wydawać, odpowiedź na nie wcale nie była łatwa. Tym bardziej, że szczera nie była tym, co chciałaby mu zaserwować. Nie powodziło jej się przecież idealnie. - Jest w porządku… Chyba. Zaszyłam się tutaj i próbuję znów pisać, ale idzie mi to trochę opornie. Dlatego zabrałam się za mieszanie drinków - przyznała, po czym nieznacznie wzruszyła ramionami. Mówiła mu prawdę, choć jednocześnie pomijała to, że jej kryzys twórczy mógł sięgać znacznie głębiej. W momencie, w którym się rozwiedli, posypało się nie tylko jej życie osobiste. - A ty? Skąd nagle decyzja o przyjeździe tutaj? - zapytała, będąc jedną z tych kobiet, które nie chciały słuchać o swoich byłych, dlatego nie wiedziała o jego zamiarach. Teraz zresztą miała dowiedzieć się wszystkiego u źródła, co nie było idealnym scenariuszem, bowiem przez to kompletnie nie była gotowa na ich ponowne spotkanie. Prawdę mówiąc, dopóki do niego nie doszło, nawet nie brała go pod uwagę.
- To tajemnica, której nie mogę ci zdradzić - odparła i nieznacznie wzruszyła ramionami. Uwielbiała mrożony jogurt, jednak nawet on nie byłby w stanie przekonać jej, gdyby nie miała ochoty dziś się z nim spotkać. Nie powinna, a jednocześnie nie umiała powiedzieć sobie pas, ponieważ jakaś jej część była zwyczajnie ciekawa tego, jak mu się wiodło. Chciała wiedzieć, czy ruszył ze swoim życiem naprzód i czy już bez problemu odnajdywał się w codzienności, w której nie było jej. Ona sama myślała, że radzi sobie z tym nieźle, ale mimo to zdarzały się poranki, kiedy z niezadowoleniem odkrywała, że nie było go obok. Dopiero po chwili przypominała sobie, że za taki obrót spraw odpowiadały podpisane papiery rozwodowe.
Opamiętała się dopiero wtedy, kiedy na ziemię sprowadził ją tym prostym pytaniem. Pozornie prostym, bo wbrew temu, co mogło mu się wydawać, odpowiedź na nie wcale nie była łatwa. Tym bardziej, że szczera nie była tym, co chciałaby mu zaserwować. Nie powodziło jej się przecież idealnie. - Jest w porządku… Chyba. Zaszyłam się tutaj i próbuję znów pisać, ale idzie mi to trochę opornie. Dlatego zabrałam się za mieszanie drinków - przyznała, po czym nieznacznie wzruszyła ramionami. Mówiła mu prawdę, choć jednocześnie pomijała to, że jej kryzys twórczy mógł sięgać znacznie głębiej. W momencie, w którym się rozwiedli, posypało się nie tylko jej życie osobiste. - A ty? Skąd nagle decyzja o przyjeździe tutaj? - zapytała, będąc jedną z tych kobiet, które nie chciały słuchać o swoich byłych, dlatego nie wiedziała o jego zamiarach. Teraz zresztą miała dowiedzieć się wszystkiego u źródła, co nie było idealnym scenariuszem, bowiem przez to kompletnie nie była gotowa na ich ponowne spotkanie. Prawdę mówiąc, dopóki do niego nie doszło, nawet nie brała go pod uwagę.
były bokser, właściciel schroniska dla zwierząt — lorne bay animal shelter
40 yo — 192 cm
about
Były bokser i rozwodnik, który wrócił do Lorne i zaczął od nowa jako pracownik schroniska. Obecnie przejął je po właścicielu, który uciekł z tonącego statku i stara się uratować zwierzaki, pomimo braku środków i wsparcia.
Z pewnych rzeczy zdał sobie sprawę za późno ale czy wiara w to, że wciąż mogli zbudować coś naprawdę wyjątkowego, sprawiała, że był naiwnym głupcem? Wierzył w drugą szanse, o ile intencje człowieka były szczerze, dlatego zdecydował się na to by walczyć o serce byłej małżonki, nie zniechęcając się przed wcześnie wysoko postawionym murem i niedawno dokonanym rozwodem.
— No cóż, pozostaje mi więc wierzyć, że jesteś tu nie tylko z jego powodu — uśmiechnął się ciepło, trzymając się tej bardziej optymistycznej wersji. Oczywiście nie wierzył w to, że fatygowała by się tutaj tylko po to by zasmakować deseru, zwłaszcza, że ostatnim razem wielokrotnie zaznaczyła, że nie widziała najmniejszego sensu w kolejnym spotkaniu. Zmusiłaby się więc do rozmowy z nim dla j o g u r t u? Nie, to zupełnie do niej nie pasowało ale co więc sprawiło, że zmieniła zdanie? Ciekawość? Sentyment?
Nie wiedział czy zadane przez niego pytanie - choć pozornie proste - nie wybrzmiewało w niewłaściwy sposób. Czy miał prawo dopytywać o to jak wyglądało jej obecne życie, skoro pozbawił tego, które budowali wspólnie przez ostatnie lata? To z jego powodu, Salberg zdecydowała się na powrót do Lorne i zmuszony była zaczynać wszystko od nowa. W p o j e d y n k ę.
— Dajesz sobie rano finansowo? Masz mieszkanie? — spytał z czystej troski, chcąc mieć tym samym pewność, że była w stanie opłacać samodzielnie rachunki i miała bezpieczne miejsce do życia. Nigdy w życiu nie pozwoliłby na to by została bez pieniędzy i bez dachu nad głową, bo choć sprzedane mieszkanie w którym wspólnie mieszkali należało do niego, czuł, że był zobowiązany by wesprzeć ją i teraz. — Nie zniechęcaj się. Jesteś w tym naprawdę dobra i najlepiej ci się pisało, gdy się do tego nie zmuszałaś. Nigdy nie traktowałaś tego jak zarobku — przypomniał jej i sam wrócił pamięcią, do chwil, gdy chowała się pod ciepły koc i przykrywała laptopem, na którym pracowała przez długie godziny. Uśmiechała się wtedy i ciężko było ją odciągnąć od pisania - naprawdę sprawiało jej to radość; z pewnością większą niż praca za barem.
— Zostałem sam i nic mnie tam dłużej nie trzymało. Pusty dom, brak pracy i skończone rehabilitacje sprawiły, że zwróciłem do domu, choć wcale nie myślałem, że i ciebie tu spotkam. Obecnie przejąłem tutejsze schronisko dla zwierząt, którego los wisi na włosku ale to długa historia, którą nie będę cię zanudzał — oddzielił plastikową łyżeczką część jogurtu od reszty i wsunął go do ust, ciesząc podniebienie pysznym i delikatnym deserem. — Posłuchaj, Laney. Niezależnie od tego co zdecydujesz w naszej sprawie, chce byś wiedziała, że zawsze możesz liczyć na moją pomoc. Nie zostawię cię z niczym samej, nigdy więcej — wrócił do tematu i spojrzał na nią ponownie. Domyślał się, że dziewczyna nie będzie chętna by przyjąć jego pomoc ale mimo to, zamierzał spróbować.
Laney Salberg
— No cóż, pozostaje mi więc wierzyć, że jesteś tu nie tylko z jego powodu — uśmiechnął się ciepło, trzymając się tej bardziej optymistycznej wersji. Oczywiście nie wierzył w to, że fatygowała by się tutaj tylko po to by zasmakować deseru, zwłaszcza, że ostatnim razem wielokrotnie zaznaczyła, że nie widziała najmniejszego sensu w kolejnym spotkaniu. Zmusiłaby się więc do rozmowy z nim dla j o g u r t u? Nie, to zupełnie do niej nie pasowało ale co więc sprawiło, że zmieniła zdanie? Ciekawość? Sentyment?
Nie wiedział czy zadane przez niego pytanie - choć pozornie proste - nie wybrzmiewało w niewłaściwy sposób. Czy miał prawo dopytywać o to jak wyglądało jej obecne życie, skoro pozbawił tego, które budowali wspólnie przez ostatnie lata? To z jego powodu, Salberg zdecydowała się na powrót do Lorne i zmuszony była zaczynać wszystko od nowa. W p o j e d y n k ę.
— Dajesz sobie rano finansowo? Masz mieszkanie? — spytał z czystej troski, chcąc mieć tym samym pewność, że była w stanie opłacać samodzielnie rachunki i miała bezpieczne miejsce do życia. Nigdy w życiu nie pozwoliłby na to by została bez pieniędzy i bez dachu nad głową, bo choć sprzedane mieszkanie w którym wspólnie mieszkali należało do niego, czuł, że był zobowiązany by wesprzeć ją i teraz. — Nie zniechęcaj się. Jesteś w tym naprawdę dobra i najlepiej ci się pisało, gdy się do tego nie zmuszałaś. Nigdy nie traktowałaś tego jak zarobku — przypomniał jej i sam wrócił pamięcią, do chwil, gdy chowała się pod ciepły koc i przykrywała laptopem, na którym pracowała przez długie godziny. Uśmiechała się wtedy i ciężko było ją odciągnąć od pisania - naprawdę sprawiało jej to radość; z pewnością większą niż praca za barem.
— Zostałem sam i nic mnie tam dłużej nie trzymało. Pusty dom, brak pracy i skończone rehabilitacje sprawiły, że zwróciłem do domu, choć wcale nie myślałem, że i ciebie tu spotkam. Obecnie przejąłem tutejsze schronisko dla zwierząt, którego los wisi na włosku ale to długa historia, którą nie będę cię zanudzał — oddzielił plastikową łyżeczką część jogurtu od reszty i wsunął go do ust, ciesząc podniebienie pysznym i delikatnym deserem. — Posłuchaj, Laney. Niezależnie od tego co zdecydujesz w naszej sprawie, chce byś wiedziała, że zawsze możesz liczyć na moją pomoc. Nie zostawię cię z niczym samej, nigdy więcej — wrócił do tematu i spojrzał na nią ponownie. Domyślał się, że dziewczyna nie będzie chętna by przyjąć jego pomoc ale mimo to, zamierzał spróbować.
Laney Salberg
about
Napisała kilka słabych erotyków, a teraz wróciła z podkulonym ogonem do domu, bo jej (były) mąż okazał się wielkim frajerem.
Nie jest tajemnicą, że akurat Laney blisko jest do naiwności. Pod tym względem nie różniła się od dawnej siebie, która wierzyła w szczęśliwe zakończenia nawet wtedy, kiedy nic nie wskazywało, że dana rzecz się powiedzie. Prawdopodobnie właśnie dlatego trwała przy nim tak długo i łudziła się, że w którymś momencie Angus przejrzy na oczy i dostrzeże powody, aby o nich walczyć. Pomyliła się, a rozczarowanie smakowało naprawdę gorzko, dlatego zresztą zdecydowała się na powrót w rodzinne strony. Potrzebowała się odizolować, zresetować i koniec końców zacząć życie na nowo, do czego w końcu się przymierzała. Szkoda tylko, że Angus najwyraźniej postanowił jej to popsuć, co Laney uświadomiła sobie, kiedy usłyszała jego sugestię. Nie odpowiedziała na nią, ale nerwowo przygryzła dolną wargę. Najwyraźniej sama wiele jeszcze musiała sobie poukładać.
- Nie bez powodu nie prosiłam cię o alimenty - stwierdziła przekornie, chyba nie czując się komfortowo z tym, aby rozmawiać z nim o finansach. Miała swoje problemy, ale z tym musiała już dać sobie radę sama, ponieważ Angus stracił wszelkie prawo ku temu, aby się o nią troszczyć. - Tylko, że to wcale nie jest takie proste. Sam wiesz, jak to wygląda w filmach… Emerytowana pisarka wyjeżdża na łono natury, kupuje domek w lesie i nagle odzyskuje wenę. Albo ktoś ją zabija. Takie wersje też widywałam - stwierdziła, uciekając myślami do filmowych thrillerów, których nie była wielką fanką, a wszystko dlatego, że bardzo łatwo było ją przestraszyć. Była tym rodzajem widza, który nie potrafił poskromić ewentualnej paniki. - W każdym razie to wcale nie sprawdza się cudownie i niby wiem, że powinnam dać temu więcej czasu, ale… - wzruszyła lekko ramionami. Nie wiedzieć czemu, choć wydarzyło się między nimi tak wiele złego, ona i tak czuła, że może powiedzieć mu wszystko. W tym aspekcie to akurat Angus rozumiał ją najlepiej.
Wsunęła do ust łyżeczkę z mrożonym jogurtem, uważnie słuchając tego, co miał jej do powiedzenia. Lekko pokiwała głową, a później uśmiechnęła się łagodnie. - Możesz uważać inaczej, ale naprawdę nie ma potrzeby, żebyś mnie niańczył - choć przez znaczną część ich związku mogła sprawiać takie właśnie wrażenie. Laney była bowiem trochę roztrzepana i nieogarnięta, ale koniec końców potrafiła się o siebie zatroszczyć, co udowodniła, kiedy stanęła na nogi po ich rozwodzie. Prawdę powiedziawszy, to wręczenie mu papierów rozwodowych było pierwszym krokiem ku temu, aby pomimo wieku w końcu dorosnąć. - Ale opowiedz mi coś więcej o tym schronisku - poprosiła, bo o ile on nie musiał pomagać jej, tak może ona będzie w stanie pomóc jemu? Niewiele miało to między nimi zmienić, ale przecież rozwód wcale nie musiał oznaczać, że całkiem się od siebie odsuną. W końcu czy nie na tym polegała dorosłość?
- Nie bez powodu nie prosiłam cię o alimenty - stwierdziła przekornie, chyba nie czując się komfortowo z tym, aby rozmawiać z nim o finansach. Miała swoje problemy, ale z tym musiała już dać sobie radę sama, ponieważ Angus stracił wszelkie prawo ku temu, aby się o nią troszczyć. - Tylko, że to wcale nie jest takie proste. Sam wiesz, jak to wygląda w filmach… Emerytowana pisarka wyjeżdża na łono natury, kupuje domek w lesie i nagle odzyskuje wenę. Albo ktoś ją zabija. Takie wersje też widywałam - stwierdziła, uciekając myślami do filmowych thrillerów, których nie była wielką fanką, a wszystko dlatego, że bardzo łatwo było ją przestraszyć. Była tym rodzajem widza, który nie potrafił poskromić ewentualnej paniki. - W każdym razie to wcale nie sprawdza się cudownie i niby wiem, że powinnam dać temu więcej czasu, ale… - wzruszyła lekko ramionami. Nie wiedzieć czemu, choć wydarzyło się między nimi tak wiele złego, ona i tak czuła, że może powiedzieć mu wszystko. W tym aspekcie to akurat Angus rozumiał ją najlepiej.
Wsunęła do ust łyżeczkę z mrożonym jogurtem, uważnie słuchając tego, co miał jej do powiedzenia. Lekko pokiwała głową, a później uśmiechnęła się łagodnie. - Możesz uważać inaczej, ale naprawdę nie ma potrzeby, żebyś mnie niańczył - choć przez znaczną część ich związku mogła sprawiać takie właśnie wrażenie. Laney była bowiem trochę roztrzepana i nieogarnięta, ale koniec końców potrafiła się o siebie zatroszczyć, co udowodniła, kiedy stanęła na nogi po ich rozwodzie. Prawdę powiedziawszy, to wręczenie mu papierów rozwodowych było pierwszym krokiem ku temu, aby pomimo wieku w końcu dorosnąć. - Ale opowiedz mi coś więcej o tym schronisku - poprosiła, bo o ile on nie musiał pomagać jej, tak może ona będzie w stanie pomóc jemu? Niewiele miało to między nimi zmienić, ale przecież rozwód wcale nie musiał oznaczać, że całkiem się od siebie odsuną. W końcu czy nie na tym polegała dorosłość?
były bokser, właściciel schroniska dla zwierząt — lorne bay animal shelter
40 yo — 192 cm
about
Były bokser i rozwodnik, który wrócił do Lorne i zaczął od nowa jako pracownik schroniska. Obecnie przejął je po właścicielu, który uciekł z tonącego statku i stara się uratować zwierzaki, pomimo braku środków i wsparcia.
— Domyślam się, że nie chcesz ze mną rozmawiać o kasie i tym bardziej przyjmować jakiejkolwiek pomocy ale nie mieliśmy okazji by cokolwiek ustalić przy rozwodzie. Mieszkanie w Canberrze było moje ale wkładałaś w nie także swoje pieniądze i część ze sprzedaży należy się tobie — wyjaśnił, nie zamierzając zaskarbiać sobie całości majątku; nigdy nie chciał by została z niczym. Wierzył, że radziła sobie bez niczyjej pomocy ale nie chciał by zmuszona była wkładać każdy zarobiony pieniądz w utrzymanie mieszkania, kiedy część jej pieniędzy spoczywała na jego koncie.
— Nie mówię, że masz wyjeżdżać i żyć w dziczy. Chodzi mi jedynie o to, byś podeszła do tego ze spokojem i nie spieszyła się z pisaniem, bo przyniesie to odwrotny efekt. Jeśli jednak uznasz, że brakuje ci natchnienia i potrzebujesz małego urlopu to też okej — przyznał, nie uznając jej wymówek za powód do tego by porzucić pomysł wyjazdu z miasteczka. Każdy potrzebował małych wakacji, nowych doświadczeń i pomysłów, które pisarze, często czerpali z życia codziennego. W przypadku pisanych przez nią erotyków, brak natchnienia mógł wynikać z rozpadu ich małżeństwa i przytłaczającej samotności. Pamiętał, że gdy byli razem, pisanie nie przychodziło jej z trudem. Nie miał jednak odwagi do tego by zaproponować wspólny wyjazd - zwłaszcza, że porzucenie schroniska na j e d e n weekend, mogło mieć katastrofalne skutki.
— Nie chce cię niańczyć, Lanes. Jesteś dorosła kobietą, która na pewno potrafi radzić sobie bez niczyjej pomocy ale sęk w tym, że nie umiem się o ciebie nie troszczyć. Robiłem to przez naprawdę długi czas i naprawdę to lubiłem — wyznał, tęskniąc za chwilami, gdy miał dla kogo przeżywać każdy, kolejny dzień. Nie zawsze to rozumiała, jednak wszystko co robił - robił dla niej. Rozwiązane małżeństwo nie było powodem dla którego powinien się od niej odciąć i z całego serca pragnął uczestniczyć w jej życiu, bez względu na to jak obecnie malowała się ich relacja.
— Cóż, po powrocie do Lorne, Sarah załatwiła mi na szybko pracę w schronisku, gdzie miałem pomagać przy zwierzętach i robotach budowlanych ale nieoczekiwanie, zostałem jego właścicielem, bo poprzedni zmył się, gdy tylko okazało się, że brakuje pieniędzy. Jesteśmy w kiepskiej sytuacji, bo ledwo starcza nam na jedzenie, naprawy czy leczenie psów i tak naprawdę nie mam pełnego personelu, bo wszyscy zwinęli się przez brak wypłat — wyjaśnił i pusty, plastikowy kubeczek, wcisnął do kieszeni bluzy. — Staram się znaleźć sponsorów, którzy wesprą schronisko ale większość spisała nas na straty — dodał i wzruszył ramionami. Nie potrafił sobie wyobrazić dnia w którym zmuszony byłby się poddać i pozwolić na to by zwierzęta zostały uśpione. Był ich jedyna nadzieją i prędzej weźmie te dwadzieścia psów pod własnych dach, aniżeli pozwoli na to by odebrano im życie.
Laney Salberg
— Nie mówię, że masz wyjeżdżać i żyć w dziczy. Chodzi mi jedynie o to, byś podeszła do tego ze spokojem i nie spieszyła się z pisaniem, bo przyniesie to odwrotny efekt. Jeśli jednak uznasz, że brakuje ci natchnienia i potrzebujesz małego urlopu to też okej — przyznał, nie uznając jej wymówek za powód do tego by porzucić pomysł wyjazdu z miasteczka. Każdy potrzebował małych wakacji, nowych doświadczeń i pomysłów, które pisarze, często czerpali z życia codziennego. W przypadku pisanych przez nią erotyków, brak natchnienia mógł wynikać z rozpadu ich małżeństwa i przytłaczającej samotności. Pamiętał, że gdy byli razem, pisanie nie przychodziło jej z trudem. Nie miał jednak odwagi do tego by zaproponować wspólny wyjazd - zwłaszcza, że porzucenie schroniska na j e d e n weekend, mogło mieć katastrofalne skutki.
— Nie chce cię niańczyć, Lanes. Jesteś dorosła kobietą, która na pewno potrafi radzić sobie bez niczyjej pomocy ale sęk w tym, że nie umiem się o ciebie nie troszczyć. Robiłem to przez naprawdę długi czas i naprawdę to lubiłem — wyznał, tęskniąc za chwilami, gdy miał dla kogo przeżywać każdy, kolejny dzień. Nie zawsze to rozumiała, jednak wszystko co robił - robił dla niej. Rozwiązane małżeństwo nie było powodem dla którego powinien się od niej odciąć i z całego serca pragnął uczestniczyć w jej życiu, bez względu na to jak obecnie malowała się ich relacja.
— Cóż, po powrocie do Lorne, Sarah załatwiła mi na szybko pracę w schronisku, gdzie miałem pomagać przy zwierzętach i robotach budowlanych ale nieoczekiwanie, zostałem jego właścicielem, bo poprzedni zmył się, gdy tylko okazało się, że brakuje pieniędzy. Jesteśmy w kiepskiej sytuacji, bo ledwo starcza nam na jedzenie, naprawy czy leczenie psów i tak naprawdę nie mam pełnego personelu, bo wszyscy zwinęli się przez brak wypłat — wyjaśnił i pusty, plastikowy kubeczek, wcisnął do kieszeni bluzy. — Staram się znaleźć sponsorów, którzy wesprą schronisko ale większość spisała nas na straty — dodał i wzruszył ramionami. Nie potrafił sobie wyobrazić dnia w którym zmuszony byłby się poddać i pozwolić na to by zwierzęta zostały uśpione. Był ich jedyna nadzieją i prędzej weźmie te dwadzieścia psów pod własnych dach, aniżeli pozwoli na to by odebrano im życie.
Laney Salberg
about
Napisała kilka słabych erotyków, a teraz wróciła z podkulonym ogonem do domu, bo jej (były) mąż okazał się wielkim frajerem.
Pokręciła na boki głową. Być może miał rację i może coś rzeczywiście jej się należało, jednak był to niewielki odsetek wartości tego mieszkania. Kiedy je kupowali, Laney nie wniosła ze sobą prawie nic, ponieważ niewiele wówczas miała. Angus był od niej sporo starszy, a jego życie znacznie bardziej poukładane, natomiast ona dopiero co wkraczała w dorosłość. Nie mogła zaoferować mu wiele poza własnymi uczuciami i kiedy właśnie na tym się skupiała, pozwalała, aby on troszczył się o ich utrzymanie. Z tego względu obecnie nie chciała od niego żadnych rekompensat. Mówiąc krótko, czuła się tak, jakby i tak utrzymywał ją przez większość czasu, a przez to obecnie chciała dowieść, że da sobie radę sama. I rzeczywiście dawała, zatem Brattleby nie musiał nalegać. Jego była żona bez wątpienia nie zginie z głodu.
- Sama już nie wiem - mruknęła na chwilę po tym, jak wciągnęła głębiej powietrze i objęła się ramionami, jednocześnie zastanawiając się nad tym, jak rozwiązać własną sytuację z kryzysem twórczym. Odkąd tu przyjechała, myślała o tym niemal bezustannie, jednak od tamtej pory nie poczyniła zbyt dużych postępów. Ilekroć sięgała po laptopa z nadzieją, że w jej głowie zrodził się pomysł na kolejny hit, spotykała się z rozczarowaniem. Słowa nie pasowały już do siebie tak dobrze, a każde kolejne zdania zdawały się brzmieć tak samo. Ewidentnie potrzebowała nie tylko czasu, ale też i czegoś, co w końcu zmieni jej nastawienie. Szkoda tylko, że sama nie była w stanie tego znaleźć. - Ale teraz nie musisz. Ba, nie powinieneś i nie możesz - stwierdziła, lekko wzruszając ramionami. Była tu dzisiaj i starała się rozmawiać z nim w cywilizowany sposób, jednak to wcale nie wymazywało ich historii. Nadal miała do niego żal o to, że nie zdecydował się o nich zawalczyć, kiedy, jak jej się wydawało, tworzyła mu ku temu szansę. Zostawiając mu papiery rozwodowe miała nadzieję, że Angus w końcu się otrząśnie i wróci do niej taki, jakim był przedtem, jednak wówczas spotkała się z jeszcze większym rozczarowaniem. Teraz, kiedy zaczęła się po tym zbierać, nie miał prawa ponownie mieszać jej w głowie. Po takim czasie było to zwyczajnie nie w porządku.
Wsłuchała się w jego słowa, lekko przygryzając przy tym dolną wargę. Zawsze uważała, że miał wielkie serce, a opowiedziana przez niego historia dodatkowo to potwierdzała. Żałowała tylko, że sama nie bardzo była w stanie mu pomóc. - Możesz wykorzystać moją część wkładu w mieszkanie - wzruszyła lekko ramionami, bo skoro jeszcze przed chwilą upierał się, że część pieniędzy należała się jej, mogli rozdysponować ją właśnie w ten sposób. - I popytam w Rudd’s. Może udałoby się zorganizować akcję promocyjną w ramach pomocy schronisku. To byłaby fajna inicjatywa - zasugerowała, niczego jednak mu nie obiecując, ponieważ takie kwestie musiała ustalić najpierw ze swoim szefem. Nie posiadała na tyle władzy, by mogła zadecydować o tym sama.
- Sama już nie wiem - mruknęła na chwilę po tym, jak wciągnęła głębiej powietrze i objęła się ramionami, jednocześnie zastanawiając się nad tym, jak rozwiązać własną sytuację z kryzysem twórczym. Odkąd tu przyjechała, myślała o tym niemal bezustannie, jednak od tamtej pory nie poczyniła zbyt dużych postępów. Ilekroć sięgała po laptopa z nadzieją, że w jej głowie zrodził się pomysł na kolejny hit, spotykała się z rozczarowaniem. Słowa nie pasowały już do siebie tak dobrze, a każde kolejne zdania zdawały się brzmieć tak samo. Ewidentnie potrzebowała nie tylko czasu, ale też i czegoś, co w końcu zmieni jej nastawienie. Szkoda tylko, że sama nie była w stanie tego znaleźć. - Ale teraz nie musisz. Ba, nie powinieneś i nie możesz - stwierdziła, lekko wzruszając ramionami. Była tu dzisiaj i starała się rozmawiać z nim w cywilizowany sposób, jednak to wcale nie wymazywało ich historii. Nadal miała do niego żal o to, że nie zdecydował się o nich zawalczyć, kiedy, jak jej się wydawało, tworzyła mu ku temu szansę. Zostawiając mu papiery rozwodowe miała nadzieję, że Angus w końcu się otrząśnie i wróci do niej taki, jakim był przedtem, jednak wówczas spotkała się z jeszcze większym rozczarowaniem. Teraz, kiedy zaczęła się po tym zbierać, nie miał prawa ponownie mieszać jej w głowie. Po takim czasie było to zwyczajnie nie w porządku.
Wsłuchała się w jego słowa, lekko przygryzając przy tym dolną wargę. Zawsze uważała, że miał wielkie serce, a opowiedziana przez niego historia dodatkowo to potwierdzała. Żałowała tylko, że sama nie bardzo była w stanie mu pomóc. - Możesz wykorzystać moją część wkładu w mieszkanie - wzruszyła lekko ramionami, bo skoro jeszcze przed chwilą upierał się, że część pieniędzy należała się jej, mogli rozdysponować ją właśnie w ten sposób. - I popytam w Rudd’s. Może udałoby się zorganizować akcję promocyjną w ramach pomocy schronisku. To byłaby fajna inicjatywa - zasugerowała, niczego jednak mu nie obiecując, ponieważ takie kwestie musiała ustalić najpierw ze swoim szefem. Nie posiadała na tyle władzy, by mogła zadecydować o tym sama.
były bokser, właściciel schroniska dla zwierząt — lorne bay animal shelter
40 yo — 192 cm
about
Były bokser i rozwodnik, który wrócił do Lorne i zaczął od nowa jako pracownik schroniska. Obecnie przejął je po właścicielu, który uciekł z tonącego statku i stara się uratować zwierzaki, pomimo braku środków i wsparcia.
Mężczyzna brał jednak pod uwagę fakt, że także jej cześć zarobków pokrywała ich rachunki i większe kwoty zakupów w których skład wchodziły sprzęty AGD czy RTV. Decydując się na rozwód i powrót do Lorne Bay, dziewczyna zostawiła mu wszystko, pakując jedynie swoje ubrania , kosmetyki i rzeczy, które miały dla niej sentymentalną wartość. Gdy kupili mieszkanie w Canberrze, jej życiowy dorobek stanowiła walizka z bielizną i nie chciał by mając ponad trzydzieści lat na karku, kończyła małżeństwo, mając w torbie zaledwie kilka ciuchów więcej. Wiadomo, że nie zabierze ze sobą sprzętów i mebli - choć na pewno nie kręciłby nosem - więc należała jej przynajmniej część pieniędzy, która z całą pewnością poprawiłaby jakość życia; przynajmniej w najbliższym czasie.
Niestety nie miał artystycznej duszy i nie do końca wiedział jak wygląda cały ten proces myślowy u pisarzy, dlatego niewiele mógł jej zasugerować. W jego ocenie, napisanie książki było iście ekstremalnym procesem i zawsze podziwiał małżonkę, za jej kreatywne pomysły, kompozycję i umiejętność przelania wszystkiego na papier. Sport nie wymagał od niego żadnej z tych rzeczy.
— Nie mogę cię wspierać? — spytał, rozumiejąc to, że nie chciała by czuł się zobowiązany do jakiejkolwiek pomocy i myślał, że potrzebowała jego pieniędzy. Doskonale wiedział, że potrafiła sobie radzić sama i nie była osobą, która od tak przyjmowała cudzą pomoc ale jemu naprawdę zależało na tym, by wiodło jej się w życiu jak najlepiej i by miała wszystko, czego tylko zapragnie. Był jedyną osoba, w która kiedykolwiek pragnął inwestować pieniądze, których sam nie potrafił wydać - no z wyjątkiem siostrzeńca, którego od powrotu do Lorne, rozpieszczał bardziej niż kiedykolwiek. Nie mógł jednak się narzucać i musiał przychylić się do jej woli.
— Nie, Laney. To nie są moje pieniądze i nie zamierzam nimi dysponować. Chce byś je miała i jeśli zdecydujesz si wesprzeć schronisko, to zrobisz to sama — pokręcił głową, nie chcąc zarządzać jej kasą. Oczywiście doceniał fakt, że jej szczodre serce wolało oddać pieniądze zwierzętom, bo wiedział przecież, że pracując w barze, nie zarabiała majątku. Jak mógł nie kochać tej kobiety? — Jeśli twój szef chciałby przedyskutować jakieś kwestie organizacyjne albo zwyczajnie miałby pytania, to podaj mu mój numer i sami umówimy się już na jakiś termin. To byłaby fajna akcja — przyznał z aprobatą, pozwalając sobie uwierzyć w to, że schronisko wciąż miało szanse stanąć na nogi. Przez resztę spaceru, opowiedział jej o labradorze, którego przygarnął i dotychczasowych doświadczeniach, które bez wątpienia wywróciły jego życie do góry nogami. Ku jego uciesze, pozwoliła mu się odprowadzić przynajmniej kawałek, a on odważnie wyraził chęć kolejnego spotkania z byłą małżonką.
koniec
Laney Salberg
Niestety nie miał artystycznej duszy i nie do końca wiedział jak wygląda cały ten proces myślowy u pisarzy, dlatego niewiele mógł jej zasugerować. W jego ocenie, napisanie książki było iście ekstremalnym procesem i zawsze podziwiał małżonkę, za jej kreatywne pomysły, kompozycję i umiejętność przelania wszystkiego na papier. Sport nie wymagał od niego żadnej z tych rzeczy.
— Nie mogę cię wspierać? — spytał, rozumiejąc to, że nie chciała by czuł się zobowiązany do jakiejkolwiek pomocy i myślał, że potrzebowała jego pieniędzy. Doskonale wiedział, że potrafiła sobie radzić sama i nie była osobą, która od tak przyjmowała cudzą pomoc ale jemu naprawdę zależało na tym, by wiodło jej się w życiu jak najlepiej i by miała wszystko, czego tylko zapragnie. Był jedyną osoba, w która kiedykolwiek pragnął inwestować pieniądze, których sam nie potrafił wydać - no z wyjątkiem siostrzeńca, którego od powrotu do Lorne, rozpieszczał bardziej niż kiedykolwiek. Nie mógł jednak się narzucać i musiał przychylić się do jej woli.
— Nie, Laney. To nie są moje pieniądze i nie zamierzam nimi dysponować. Chce byś je miała i jeśli zdecydujesz si wesprzeć schronisko, to zrobisz to sama — pokręcił głową, nie chcąc zarządzać jej kasą. Oczywiście doceniał fakt, że jej szczodre serce wolało oddać pieniądze zwierzętom, bo wiedział przecież, że pracując w barze, nie zarabiała majątku. Jak mógł nie kochać tej kobiety? — Jeśli twój szef chciałby przedyskutować jakieś kwestie organizacyjne albo zwyczajnie miałby pytania, to podaj mu mój numer i sami umówimy się już na jakiś termin. To byłaby fajna akcja — przyznał z aprobatą, pozwalając sobie uwierzyć w to, że schronisko wciąż miało szanse stanąć na nogi. Przez resztę spaceru, opowiedział jej o labradorze, którego przygarnął i dotychczasowych doświadczeniach, które bez wątpienia wywróciły jego życie do góry nogami. Ku jego uciesze, pozwoliła mu się odprowadzić przynajmniej kawałek, a on odważnie wyraził chęć kolejnego spotkania z byłą małżonką.
koniec
Laney Salberg