może on włóczy się gdzieś tutaj w ciemnościach — i nie pamięta, że kiedyś żył?
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I fancied you'd return the way you said, but I grow old and I forget your name (I think I made you up inside my head).
Szmer dosięgnął go jako pierwszy, zaraz potem — judahowa dłoń zaciskająca się na jego ramieniu; a może ledwie muskająca skrytą pod półdługim rękawem koszulki skórę, ale nabyta kilka lat temu nadwrażliwość na dotyk powzięła ów gest za gwałtowność ataku — Geordan napiął całe ciało, sięgnął ku przyłożonej do niego części cudzego ciała, a potem wykręcił ramię Westbrooka, nie zdając sobie sprawy ani ze swojego przedłużającego się, głębokiego zamyślenia, ani wielokrotnego nawoływania jego imienia, które umknęło mu właśnie w rozgardiaszu snutych dywagacji.
Oszalałeś? — wychrypiał pośród rozedrganych, prześcigających się oddechów, zwalniając uścisk palców. Byli w kuchni; promienie południowego słońca obijały się o okryte zasłonami okna, drzwi wyjściowe chwiały się we wzbierającym morskim wietrze, uderzając raz za razem z łoskotem o rysującą się dookoła framugę, a Geordan opierał się o dokładnie ten sam wykrój szafek, do którego jeszcze chwilę (jeśli zaufać geordanowemu odmierzaniu czasu) przyszpilał go Leonidas. Brakowało tylko komórki, którą niecnie wykradł spośród obleczonej półmrokiem sypialni i którą jeszcze do niedawna ściskał w jednej ze swoich dłoni — przesunął więc nieco nieobecnym, nieco niespokojnym spojrzeniem po kuchennych kątach, aż w końcu spostrzegł jej poobijaną czerń na kafelkach podłogi. — Przepraszam — zreflektował się ze skruchą, przepraszając nie tylko za następstwo niedorzecznego strachu, ale też za upuszczoną wcześniej judahową własność, po którą schylił się z przesadną skwapliwością, wyciągając ją ku westbrookowym dłoniom. — Jednak nie śpisz? — spytał z ostentacyjnie niewinnym, ciepłym uśmiechem, towarzyszącym mu zawsze w chwilach, w których poczucie winy żłobiło pęknięcia w jego i tak permanentnie obolałym i ukruszonym sumieniu.
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Ciężar nocy oblepiał jeszcze jego ciało; wrócił do domu zaledwie kilka godzin wcześniej, powieki sklejone były zmęczeniem, a mimo to gotów był spędzić ten poranek z Geordanem — w drodze do domu wyobrażał sobie smak pitej pospiesznie cierpkiej, gorącej kawy, i ściągane równie prędko ubrania, szarpane niedbałością geordanowych ruchów. Naturalnie tylko on pozbawiony zostałby przyzwoitości; Danny przecież się nie rozbierał, nie w całości.
Kawa, śniadanie, rozmowy, seks, prysznic, wspólne zapadnięcie się w pościeli; Jude lubił te wszystkie poranki. Lubił wracać do domu nad ranem; wolał je od ponurych wieczorów.
Ale tym razem zmęczenie wygrało; przeprosił Geordana, obiecał zmrużyć oczy tylko na chwilę, poszedł od razu do łóżka; gdyby sypialnianą ciszę zakłócał wyłącznie szmer pracującego klimatyzatora, spałby do wieczora. Nie wyszedłby z łóżka z uśmiechem, z pragnieniem zaciągnięcia do niego Danny’ego; nie usłyszałby znienawidzonego, obcego głosu i podłości ukrytej w prawdzie.
On mnie nie rozumie.
Zamarł w sąsiednim pokoju; powinien był to przerwać, zaznaczyć swoją obecność, ale stojąc czuł się jak chłopiec, którego nie nauczono jeszcze jak walczyć i istnieć.
Wiedział, co wydarzyło się wcześniej. Co poprzedziło ostrość wypowiedzianych słów.
Nie widział ich. Mógł udawać, że nie wie; gdyby pozostał nieświadomy, byłoby lepiej, łatwiej. Mógł wrócić po prostu do łóżka, zasnąć i wymazać z pamięci obraz Geordana żalącego się w cudze usta, żalącego się na n i e g o, żalącego się z intymnością, na punkcie której Jude oszalał w przeciągu minionych tygodni.
Tylko że przecież nie potrafiłby już dłużej żyć w kłamstwie.
Wkroczył do kuchni kilka ciężkich chwil później, łudząc się, że leonidasowy obraz zdążył się wymazać, że w całej kuchni nie pozostało już nic, co mogłoby mu o nim przypomnieć. Popełnił jednak błąd, uprzytomniając go sobie kilka kolejnych sekund później; nie bronił się, nie walczył z siłą geordanowego uścisku, wypowiadając tylko jego imię. D a n n y. Brzmiące tak obco, gorzko, boleśnie.
Istniało zbyt wiele możliwości; odsunął się o trzy kroki, kiedy Geordan go puścił, nie odwdzięczył się przeprosinami, zatonął w myślach, tłamsił tę swoją wrodzoną impulsywność. Nie wiedział, jak mógłby ominąć cały ten proces żalu, skrzywdzenia w którym obaj mogliby przepaść. — Wstałem kilka sekund po tym, kiedy wyszedłeś z pokoju — powiedział ze złudnym spokojem, przyjmując wyciągnięty do niego telefon. Nie zamierzał sprawdzać, a przynajmniej nie teraz, jego zawartości; nie chciał nawet pytać, dlaczego znajduje się właśnie tutaj. — Stałem za ścianą. Czekałem — nie pragnął już nawet zakrzywienia rzeczywistości, jakiejś półprawdy mówiącej: to nie tak, jak myślisz, bo Jude doskonale wiedział, i może świadom był tego od samego początku, że ich życie nigdy nie będzie sprawiedliwe i przyjemne, że ciągle coś mącić będzie ich spokój. — Będę to musiał zgłosić — wyjaśnił z obojętnością, z powstrzymywanym żalem i ciągiem pretensji, których nie chciał albo nie potrafił wypowiedzieć.
może on włóczy się gdzieś tutaj w ciemnościach — i nie pamięta, że kiedyś żył?
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I fancied you'd return the way you said, but I grow old and I forget your name (I think I made you up inside my head).
Musiał odtworzyć w pamięci ostatnie chwile. Rytmiczny i uparty stukot szklanych drzwi. Różowa, truskawkowa słodycz ukryta w lodówce. Kradzież telefonu. Dotyk wilgotnych dłoni Leonidasa na swojej skórze. Uczulenie na orzechy. Głęboki pocałunek i szeleszczący śmiech dekorujący rozstanie.
Uśmiech wydobyty między kącikami warg sczezł niespiesznie, a sylwetka poruszyła się o jeden, choć szeroki krok do tyłu. — Podsłuchiwałeś? — bardziej obruszył się, niż zapytał. Mógłby powiedzieć teraz wiele, od rzewnych i pełnych żalu przeprosin: nie myślałem, przez kłamstwa: źle zrozumiałeś i przecież nic się nie stało, aż po siarczyste pretensje: gdybyś mnie tak nie prześladował, nie odczułbym potrzeby, żeby rzeczywiście zrobić to, o co mnie podejrzewałeś. A jednak wszystko to ledwie otarło się o przełyk, nie wspinając się ostatecznie na koniuszek języka — teraz ważniejsze było ostrzeżenie. Zgłosi to. — Co chcesz zgłosić, Jude? Że pomogłem komuś, kogo szuka policja? Że dałem mu twój telefon, więc zaangażowałem też, poniekąd, ciebie? Że stałeś tam, byłeś wszystkiego świadom i go nie zatrzymałeś? Przestań dramatyzować Jude, to na mnie jesteś zły, nie na niego — prychnąwszy, zrozumiał swój błąd: jednak powinien był przeprosić, spróbować zapewnić o swoich ciepłych wciąż, jak najbardziej prawdziwych uczuciach, z całą pewnością przestać traktować jak antagonistę i nie stawać w obronie Leona.
Krew pulsowała wewnątrz obolałych skroni, kiedy wykonywał jeszcze jeden, dwa, pięć kroków cofających go do wnętrza kuchni. Uderzające trzepotem o żebra serce, pompujące już wyłącznie adrenalinę, nie pozwalało okazać uspokojonej, uniżonej ze szczerością skruchy, nie pozwalało przepraszać, a jedynie wściekać się: na niego i na siebie, na fakt podsłuchiwania, na brutalnie prawdopodobną możliwość judahowego odejścia, nad którym Danny wcześniej się nie zastanawiał — ani kiedy zdecydowali się razem zamieszkać, ani kiedy dociskał ciepło swoich ust do cudzych, nienależących do Westbrooka wargach. — To nie było… To nie było nic ważnego, Jude, nie musimy robić z tego wielkiej sprawy — wymamrotał w końcu z niepowstrzymywanym podenerwowaniem, niejaką irytacją, potrzebą zagrzebania problemu, o którym żaden z nich nie potrafił rozmawiać.

sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Istniała kwestia wyboru. Zawarta przykładowo w lekkim wprawieniu ramienia w ruch, trajektorii półobrotu, mającym przynieść mu ulgę od zaciskanych tam przed chwilą dłoni — Jude zamierzał skłamać, że nie boli go to w stopniu wymagającym dalszej dyskusji; gdyby został zapytany, mógłby powiedzieć: to taki mechanizm, bo może faktycznie ciało pamiętało tylko ten gest, uciekało ku niemu mimowolnie, ot tak, z zabarwieniem cichej dramaturgii.
Mógł, zgodnie z zasadą jedności powiedzieć, że nie ma nic przeciwko — cudzym dłoniom, ustom i słowom, które miały jeszcze przez jakiś czas towarzyszyć geordanowej przeprawie przez życie; nie ustalili przecież prawa wyłączności, chociaż zdawało się mu ono wpisane w ich miłość. Ale to wtedy — gdy poczuł cierpkość tego słowa, a jego wydźwięk zderzył się z zadanym pytaniem — uśmiechnął się drwiąco w zrozumieniu własnej naiwności. W infantylnym pragnieniu mówienia o kochaniu był niejako nowicjuszem: twierdził, że tylko Danny mógł wydobyć z niego tę delikatność, obraz pełen ciepła. Ale może nigdy nie miało stać się to prawdą — może po prostu pragnął nadać ich historii znaczeń, umilić ją, by nigdy nie objawiła się im podłość i surowość prawdy. — Nie zamierzam mówić o tobie — odparł po chwili, kiedy w końcu wypadało: odezwać się i podjąć jakąś decyzję. Nie objął go spojrzeniem; wycofał się do pokoju, poszukując tekturowego opakowania papierosów — jednak nim sięgnął ku nikotynie, wybrał na telefonie odpowiedni numer.
Może jaśniała w tym przede wszystkim złośliwość; Jude zamierzał twierdzić, że pchnęły go ku temu obowiązki.
Kiedy usłyszał w głośniku znajomy głos, przedstawił tę historię w najprostszy możliwy sposób: Fitzgerald kręci się po Pearl Lagune, nie znam szczegółów, nie wiem czy ktoś go widział, i dopiero potem, rozłączając się i zapalając papierosa, wrócił do kuchni. — Nie możesz oczekiwać, że będę dla niego kłamać. Dla ciebie mogę, dla niego nie — oznajmił z tym płaskim, chłodnym gniewem; pomijał wciąż źródło bólu. — Nie wiedziałem, że ktoś tu jest. Że nie mogę, kurwa, wejść do własnej kuchni; chciałem zaciągnąć cię do łóżka — uśmiechnął się gorzko, wbijając spojrzenie w Geordana — tylko w ten sposób mógł pamiętać o spokoju, o dbałości o ich relację; bał się własnej impulsywności, bał się rozwiązań, które nie pozostawałyby wątpliwe w jakimkolwiek innym układzie. — I to wszystko, co masz do powiedzenia? Mówiłeś, że jesteś w nim zakochany, a teraz chcesz udawać, że to nic ważnego? — sprzeczność pragnień okazywała się najgorsza: Jude był bliski udzielenia zgody na strącenie sprawy w zapomnienie, byle tylko odsunąć ich od możliwej klęski.
może on włóczy się gdzieś tutaj w ciemnościach — i nie pamięta, że kiedyś żył?
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I fancied you'd return the way you said, but I grow old and I forget your name (I think I made you up inside my head).
Jeszcze przez moment usiłował mu wybaczyć.
W y b a c z y ć, choć to jego usta drobinę oddechów wcześniej wtłaczały powietrze nie tyle do własnych, co cudzych ust, a później z tych samych wykradały najintymniejsze sekrety, łączące w bezlitosnym pakcie: my przeciw całemu światu.
My przeciwko Judahowi.
Strużki południowego światła przepływały przez niemal nieistniejącą powierzchnię przezroczystych szyb okien i chyboczącą się szparę międzydrzwiową, obmywały jego splamioną litrami mętnych win sylwetkę i przymrużone gniewem i światłowstrętem powieki, kiedy podejmował decyzję. Wybaczyć mu czy nie wybaczyć. To, że go nie posłuchał, że mimo najuporczywszych protestów, które powinny mieć znaczenie w każdym dalekosiężnym związku, po prostu wystukał na ekranie niewielkiego telefonu konkretny numer, nie zawahał się i nie pomylił w odgrywanym przez palce rytmie, nie spojrzał na niego z łagodzącymi przeprosinami, a odbył krótkie i treściwe połączenie, zdradziwszy geordanowe zaufanie. Tak samo jak Geordan wcześniej zdradził jego.
Dla mnie możesz, a jednak tego nie zrobiłeś. Nie dla niego, ani nie dla mnie. Zrobiłeś to tylko dla siebie — wskazał zniżonym nie do niepewności i braku odwagi tonem, a do pęczniejącego w płucach wzburzenia. Scysja już przesuwała się między ich sylwetkami, ocierała o nie jak żądny dotyku niewidzialny i nadgorliwy kocur, cząstka po cząstce zagęszczała powietrze. Danny prychnął, a następnie skierował w stronę drzwi.
Nie po to, by wyswobodzić się z żelaznego uścisku niechcianej rozmowy i wyjść, głośnym trzask odgrodzić od gniewu i od Judaha, od ich miłości i dotychczasowego zaufania, a podszedł do drzwi, by je w końcu domknąć.
By pokazać, że mimo wszystko z o s t a j e.
Że domyka coś, co Fitzgerald pozostawił niewinnie, a jednak nieprzyzwoicie otwarte.
Mogłeś wejść, nikt cię nie powstrzymywał. To po tysiąckroć lepsze od podsłuchiwania — gniew pozostał jednak wraz z nim; utknął w jednym ciasnym pomieszczeniu.
Splątał ramiona na klatce piersiowej, przypatrywał się własnemu odbiciu widzianemu jeszcze przez bliskość szyby wtłoczonej w kuchenne drzwi, aż w końcu drgnął, wyrzucił tęczówki do kształtnego, cynicznego okręgu między powiekami, i zaczepił palce o czubek miodowej czupryny. — Cholera, czy ty możesz mnie bardziej osaczyć? To się, kurwa, nie sprawdza, ja się przy tobie nie sprawdzam; jest coś, co robię dobrze, Jude? Z czego nie musiałbym się tłumaczyć? — zaostrzał końcówki słów, a nawet postawiony na końcu pytajnik zdawał się mniej zaokrąglony, a raczej kanciasty i kłujący. Może nawet nie liczył na odpowiedź, może to nie było prawdziwe pytanie. — Nawet sposób, w który się pieprzymy, zdaje ci się, kurwa, niewystarczający. To, że cię kocham też jest niewystarczające, to że razem mieszkamy i że chodzę na pierdoloną terapię, i nie wiem co jest gorsze; że cały czas coś ci przeszkadza, czy że nie potrafisz tego nawet wypowiedzieć — prychnąwszy, przywoływał w pamięci te wszystkie razy, kiedy poczuł się wybrakowany i niezadowalający, kiedy poczucie winy narastało wewnątrz jego piersi tnącym szpikulcem, kiedy chciał być dla Judaha lepszy, jednocześnie wiedząc, że to niemożliwe, że nie potrafi i że nigdy się to nie zmieni, że po prostu taki był i że to właśnie było niewystarczające: że źle odgrywał własną rolę. Kiedy plącząc się wspólnie między pościelą a kołdrą nie zsuwał ze swojego ciała koszulki, nie wpuszczając w prawdę obnażonej skóry westbrookowego wzroku. Kiedy omijał kilka terapeutycznych sesji, albo nie artykułował na nich słów, które wiedział, że Jude pragnąłby, by wówczas wypowiedział, by w końcu wyzdrowiał, by wyrzucił ze swojego organizmu cały ciężki, zardzewiały balast wspomnień i mankamentów, z którymi on nie potrafił sobie poradzić.
Przy tobie… Cholera, przy tobie naprawdę siebie nie lubię; czuję tylko nieustannie tę pierdoloną winę, to momentami jest nawet gorsze od więzienia. Nie mogę dłużej robić tego w ten sposób, Jude, przykro mi, ale to jednak nie jest dla mnie. Związek tego typu. Może było kiedyś, ale teraz już nie, nie mogę cały czas siebie oskarżać, chodzić jak na palcach i nad wszystkim, co robię, zastanawiać się, czy to zrozumiesz, czy tego właśnie byś chciał — wyznał mniej ofensywnie, mniej jak kłótnię, a bardziej jak histeryczny żal, który dotychczas w sobie wstrzymywał. Osunął się na podłogę, skrzyżował nogi i oparł plecami o drzwi szafki, żłobiące uchwytem wnękę pod jego barkiem. — Cały czas cię kocham, Jude. Ale potrzebuję przestrzeni.
ODPOWIEDZ