kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
004.
Słońce już wyszło zza horyzontu, gdy podchodziła do bloku, w którym mieszkali, odpalając ostatniego papierosa przed pójściem do łóżka. Zasiedziała się z ludźmi z pracy (Marcy’ego tam zabrakło) na plaży. Wszyscy potrzebowali rozładować napięcie po ciągnącej się w nieskończoność zmianie w restauracji. Doszli wspólnie do wniosku, że ludziom ostro odjebało przez te upały i nic im nie odpowiadało. Zupy były za słone, napoje za ciepłe, a ton obsługującej ich Lenny niewłaściwy. I tak starała się jak mogła, ale pod koniec to ciągłe zbieranie opierniczu od klientów dało jej w kość i krycie swojej rosnącej irytacji stało się trudniejsze. Fajki poszły w ruch praktycznie z miejsca i nie odstępowały jej na krok podczas żadnej przerwy. Nie spotkała na nich na szczęście Marcy’ego, bo była pewna, że pod wpływem tych wszystkich emocji powiedziałaby coś, czego by później pożałowała. Poprztykała się za to z resztą obsługi na froncie. Stąd wspólne siedzenie na plaży. Ale teraz, gdy podchodziła do swojego bloku, w głowie już miała tylko swoje łóżko.
Nie można palić w taki upał! Podpalisz coś zaraz! Susza jest, nie widzisz?! — usłyszała nagle z góry słowa wypowiedziane donośnym, oskarżycielskim tonem. Uniosła wzrok i zobaczyła jedną ze starszych kobiet, wyciągającą głowę przez okno. Strasznie się czepiały jej i Freddie’go i suszyły im głowę o dosłownie wszystko. Lenny przewróciła oczami, ale wzięła głębszy wdech zanim jej odpowiedziała. Chciała tylko iść spać, nie kłócić się teraz z upierdliwą babą. — Dokończę tego i już koniec — obiecała jej oschłym tonem, bo na milszy nie była w stanie się zdobyć. — Niech pani tak nie krzyczy, pół ulicy zaraz się obudzi — dodała jeszcze. Nie mogła się powstrzymać. Wciąż potrzebowała najwyraźniej odreagować tę paskudną noc. Zaciągnęła się ostentacyjnie, patrząc prosto na nią. Najwyraźniej rozjuszyła tym kobietę bardziej, czego się nawet spodziewała. Nastąpiła cała litania o tym, że jest nieodpowiedzialną gówniarą, że palenie zabija i że to przez pieprzone papierosy jest tak gorąco i sucho. Jeszcze kilka zarzutów się tam znalazło. Lenny nie zamierzała pozwalać po sobie tak jechać, więc wyśmiewała kobietę i jej niedorzeczne argumenty. Tak się w to jednak wciągnęła, że zapomniała o tym, że miała tylko dopalić tę jedną fajkę i iść do domu. Zapomniała o tym, że w ogóle ją trzyma. W przypływie złości zamachała rękami w typowo włoski sposób. A po chwili zobaczyła gamę czerwieni i pomarańczy oraz poczuła gorący. Obróciła głowę i ujrzała, że trawnik zaczął się palić. Przez nią.
FREEEEDDIE! — wrzasnęła jedyne co jej przyszło do głowy, stojąc w miejscu jak wryta. A zaraz potem sąsiadka zaczęła się drzeć jeszcze głośniej niż Lenny.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
podbijanie wielkiego świata odrobinę komplikuje zwiącek
006.

Zamierzał w niedługim czasie pójść spać. Ostatnio niekoniecznie się wysypał, przegrywając pół nocy w ulubione gry. Nieznośny upał utrudniał zasypianie, sprawiając, że jedynie kręcił się sfrustrowany na materacu. Zamiast więc marnować kolejne minuty, walcząc o sen, po prostu rezygnował, skupiając się na pokonywaniu kolejnych leveli w grze, o której na pewno pojęcia nie posiadam.
Zauważył, że Lenny jeszcze nie wróciła, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak wyglądało jej życie w restauracji. Nie wysłał więc zatroskanego SMSa (chociaż czasami pewnie to robił, jak tylko znalazł odpowiednio piękny obrazek kwiatków i chleba), dołączając do tego tekst, który najbardziej bawił samego Freddiego. A po zakończeniu gdy, gdy poczuł, że jego oczy coraz mocniej się zamykają, udał się do toalety jeszcze, żeby się przed snem nieco ogarnąć. I znajdował się w połowie drogi, gdy usłyszał wrzask, do złudzenia przypominający jego imię.
Kusiło go, by zignorować nawoływanie. Rozsądek jednak podpowiadał, że nie powinien. Wrócił więc do pokoju, w którym spędził ostatnie godziny i podszedł do okna, by wystawić głowę na zewnątrz, żeby zorientować się, czy to przypadkiem nie jakaś pijana niewiasta, którą poznał, postanowiła zabawić się w nowoczesnego Romeo i Julię. W pierwszej chwili zobaczył ogień, dopiero później Elenę. Ta kombinacja sprawiła, że otworzył oczy szeroko, nie mając pojęcia, na co patrzy.
— Co do chuja?! — wrzasnął zaskoczony. Ciężko było zachować rozsądek i trzeźwy umysł w tej sytuacji, więc nic dziwnego, że pierwsze sekundy po prostu stał, patrząc się na tę scenę z wyraźnym zagubieniem. Dopiero potem pomyślał, że trzeba zawiadomić służby w pierwszej kolejności i — jakby nie patrzeć — ewakuować się z mieszkania. — Lenny, zadzwoń po pomoc! — krzyknął, a sam pobiegł do łazienki, by spróbować napełnić wiaderko z wodą. Szło jednak to cholernie wolno, dlatego po pierwszym, które później wylał przez okno, poddał się z tymi próbami i po prostu zbiegł na dół. Na plecy zarzucił sobie Giselle oczywiście, a w dłonie złapał trzy butelki z wodą, które wcześniej kupił, z nadzieją, że chociaż trochę spowolnią rozprzestrzenianie ognia tym sposobem. Nie zamierzał strażakom motywująco przygrywać rzecz jasna, ale nie mógł pozwolić, by spłonęła w pożarze.
— Zadzwoniłaś? — zapytał, gdy już stanął na dole i upuścił butelki, a jedną z nich zaczął nerwowo odkręcać.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Na swoją obronę miała tyle, że była zmęczona i nie do końca trzeźwa. W związku z tym myślenie szło jej bardziej opornie niż zwykle. Paniczna panika, niezwykła dla niej, bo nie była panikarą, ale w tej sytuacji wydawała się właściwym rozwiązaniem. I jedyne co przyszło jej w pierwszym odruchu do głowy to krzyknąć po jedyną osobę, o której wiedziała, że zależy jej na tym by ten budynek nie spłonął równie mocno co jej. A do tego taką, która mogła w równym stopniu dołączyć do jej panicznego stanu, jak i wykazać się rzeczowym podejściem do tematu. Jakim był pożar. Wywołany pośrednio przez nią z winy nadgorliwej sąsiadki, która nie przestawała się drzeć odkąd trawnik zaczął zajmować się ogniem.
Poderwała głowę wyżej, kiedy głowa Freddiego, a zaraz potem tułów, wynurzyły się z okna w ich salonie. Ulżyło jej nieziemsko, że był w domu, a nie gdzieś na mieście i że nie spał w najlepsze. Ale i tak daleko jej było do rozluźnienia się. Nie wiedziała czy kiedykolwiek była dalej.
Kurwa, Freddie….! — jęknęła przeciągle, a jej głos zaczął się podnosić im dalej w las szła z tym zdaniem. Nie miała najmniejszego pojęcia co robić i liczyła, że współlokator jej w tym pomoże. Dużo od niego oczekiwała, ale nie miała nikogo innego do kogo mogłaby się zwrócić w sprawie pożaru. Który obejmował coraz większą część wysuszonego trawnika. Temperatura wzrastała, sprawiając, że Elena musiała się odsunąć o kilka kroków. To, w połączeniu z okrzykiem Freddiego ją otrzeźwiło. Otrząsnęła się i sięgnęła od razu po telefon. Patrzyła wciąż w górę, usilnie ignorując sąsiadkę, która wciąż ciągnęła swoją litanię, z której z trudem można było zrozumieć jakiekolwiek pojedyncze słowa. Lenny była zdziwiona, że połowa bloku jeszcze nie wychyla głów przez okna, żeby zobaczyć co się dzieje. Parsknęła na widok chluśnięcia wody z wiaderka, które było dziełem Freddego, ale zaraz musiała zająć się rozmową z dyspozytorem, któremu w kilku niezbyt klejących się zdaniach wyjaśniła co się stało. Jak się rozłączyła, stres sięgnął zenitu, bo odwróciła się przodem w stronę kobiety prawie wyłażącej już przez framugę okna.
Mogłabyś się w końcu zamknąć?! — wrzasnęła do niej. — I pomóc?! — dodała tak głośno, że kilka osób w końcu wyjrzało na zewnątrz. Jak zobaczyli co się dzieje, też zaczęli krzyczeć, ale w przeciwieństwie do tej idiotki, zniknęli znów we wnętrzach swoich mieszkań. Najprawdopodobniej po to, żeby się ewakuować. — Ja? Pomóc! To Ty jesteś nieodpowiedzialną gówniarą, przez którą wszyscy spłoniemy — usłyszała w odpowiedzi. Lenny machnęła na nią ręką, skupiając się zamiast tego na Freddiem, który wybiegł na zewnątrz. Razem z Giselle. Wybałuszyła na niego oczy i znów parsknęła.
Tak — potwierdziła krótko, bo nie było co się rozwodzić nad tematem. — Mają przyjechać za kilka minut — dodała jeszcze tylko. Wydawało się to dość ważne. Złapała za drugą z butelek, które przyniósł Hemmings i próbowała ją odkręcić, ale ręce trzęsły jej się tak mocno, że potrzebowała kilku prób by wreszcie to uczynić. Zaczęła trząść tą butelką w stronę ognia jak ksiądz palemką na święconki wielkanocne. Niewiele to jednak dawało, a kobieta nie przestawała krzyczeć. — Jezus, jeśli blok zacznie płonąć to mam nadzieję, że razem z nią — stwierdziła umęczonym głosem, bo doprowadzało ją to do szału. Nie dość, że trawnik wciąż płonął to baba zdawała się mieć wielkie płuca i niesłabnący entuzjazm wobec krzyczenia na Lenny.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
podbijanie wielkiego świata odrobinę komplikuje zwiącek
Freddie na pewno nie miał jej za złe tego, że zdecydowała się go zawołać. Wręcz przeciwnie — mógłby się nieładnie obrazić, gdyby okazało się, że pochłonięta pożarem, zapomniałaby dać mu znać, że należy uciekać, pozwalając mu na przykład spłonąć żywcem. Opcjonalnie zagwarantować sobie paskudne blizny, ale że pamiątki poparzeń raczej męskości nie dodawały, to był to dramat dla niego porównywalny do śmierci już.
Nic ponad to, co zrobił, nie przyszło mu jednak do głowy. Ciężko spodziewać się, że ktoś inny, znajdujący się na jego miejscu, zdołałby odszukać w głowie skuteczniejsze rozwiązanie. Niecodziennie przecież zdarzało się, że na chwile przed tym, jak zamierzasz zaszyć się w sypialni, by wygodnie zasnąć, okazuje się, że zostajesz nagle zaangażowany do gaszenia niespodziewanego pożaru.
— Super. Co tu się stało, Lenny? — zapytał, polewając ten ogień nieudolnie butelkami z wodą. Na miejscu pojawiło się więcej, dośc mocno zaaferowanych osób, gotowych pomóc. Freddie nie skupiał się na tym, co dokładnie robili, przyglądając się z przerażeniem płomieniom. — Skończ wreszcie się drzeć! — krzyknął do sąsiadki, która wykrzykiwała obelgi pod adresem Eleny, starając się przekonać — bardziej zaangażowanych mieszkańców — że to wszystko wina jego współlokatorki. Bez względu na to ile prawdy się w tym kryło, nawet Hemmings wiedział, że nie była to odpowiednia pora na takie rzeczy. Sięgnął więc po ostatnią butelkę i wylał ją na powiększające się w zastraszającym tempie płomienie. Gdzieś w oddali usłyszał syrenę. Albo jego wyobraźnia zaczęła płatać mu figle, oszukując, że faktycznie byli już w drodze.
— Oby — mruknął, zgadzając się z przyjaciółką i kilkakrotnie odkaszlnął, gdy dym dostał się do płuc przy oddechu, wywołując przy okazji nieprzyjemne uczucie łaskotania. — Gdzie oni są? Zdołałem uratować tylko Giselle, bo na szczęście Hotdog jest dzisiaj u Salmy, ale nadal mogą spłonąć nam najważniejsze rzeczy — mruknął żałośnie. Nie mam pojęcia, czemu miał niby u niej być, ale przynajmniej był bezpieczny w tej chwili, skoro Freddie postawił na ratowanie gitary, a nie psa. Nie chciał nawet myśleć o tym, jak bardzo złamie mu serce spalone playstation i kolekcja żonobijek.
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Nie był to pierwszy raz jak ratowała jego tyłek. Nie był nawet pierwszy raz jak znalazł się w tarapatach z jej winy. Był to za to pierwszy raz jak ratowała mu tyłek z powodu pożaru. I to takiego, który sama wznieciła. Co prawda to całe ratowanie tyłka było tylko skutkiem ubocznym desperackiego darcia się by zszedł na dół i jej pomógł, ale to szczegół, którym nie planowała się przejmować jak już wróci jej zdolność do myślenia. Niekoniecznie logicznego, bo nie było to coś, z czego słynęła. Myślenia tak po prostu. Teraz jej to zupełnie nie szło. Panikowała, było jej nieziemsko gorąco i czuła się zupełnie bezradna w obliczu tego pożaru. Nie mogła wymyślić co mogłaby zrobić do czasu przybycia strażaków, żeby jakoś pomóc w ugaszeniu bałaganu, jakie narobiła. A właściwie tego, który wywołała sąsiadka swoim uporczywym darciem mordy.
To wszystko przez nią! — wykrzyknęła wkurzona, machając ręką mniej więcej w kierunku paskudnej baby. Nie chciała na nią patrzeć. Jeszcze bardziej nie chciała jej słuchać, bo nie pomagała jej w próbach skupienia się. — Próbowałam już, nie chce się zamknąć. Chyba tylko płomienie ją uciszą — prychnęła i przeniosła wzrok z Freddiego na ludzi dookoła. Wyglądało na to, że wszyscy poza winowajczynią tego pożaru wyszli z budynku i teraz albo panikowali w oczekiwaniu na straż pożarną, albo próbowali jakoś ugasić płomienie. Z dość marnym skutkiem. Tylko strażacy mogli uratować ich budynek przed spłonięciem. Wysuszony trawnik coraz szybciej zajmował się ogniem. Musiała zrobić kolejny krok w tył, żeby gorąc aż tak jej nie doskwierał. — Stałam tu i doplałam ostatniego papierosa, a ona się na mnie darła i darła i darła, aż przestałam zwracać uwagę na fajkę i trochę mi spadło na trawnik — wyjaśnił nie do końca składnie i zrobiła brzydką minę w stronę sasiadki, która wciąż uważała za ważniejsze krzyczenie na nią i przekonywanie sąsiadów, że to Lenny zapoczątkowała pożar niż wyjście z bloku zanim ten zacznie płonąć.
Chyba ich słyszę — uznała po chwili nasłuchiwania. Ciężko było wyłapać dźwięk syren przez chrzęst płomieni, rozemocjonowane rozmowy sąsiadów i nieustające krzyki pojebanej baby, ale Elenie wydawało się, że to oni. To musieli być oni. — Będziemy mogli stąd iść, napić się i odebrać Hotdoga od Salmy — rozmarzyła się, a potem zakaszlała. Chyba te wszystkie emocje i dym rzuciły się jej na głowę.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
podbijanie wielkiego świata odrobinę komplikuje zwiącek
Nie miał nic przeciwko temu, by go ratowała. Nie widziałby też problemu z tym, by i ona prosiła o ratowanie go z opresji częściej. Nie było jednak wątpliwości co do tego, że zdecydowanie chętnie uniknąłby sytuacji, w której to musiał kombinować i desperacko zastanawiać się nad tym, co zrobić, by wyjść cało z tej sytuacji — w której to groziła im utrata mieszkania i wszystkich tych kosztowności, które się tam znajdowały. Wyniesienie Giselle może i podniosłoby go odrobinę na duchu, ale z pewnością nie na tyle, by zapomniał o zwęglonych grach i komiksach, na które mały, gruby Freddie przepuszczał pieniądze na równo z pączkami.
Zerknął na wykrzykującą te wszystkie głupoty babę. Nie minęło dużo czasu, a ogólny chaos i dźwięki palonej trawy, zdołały nieco zagłuszyć wszystkie, wykrzykiwane przez nią słowa. Freddie poczuł lekką ulgę — nieznaczną i bardzo subtelną, bo przecież sytuacja nadal była zbyt dramatyczna, by ten stan się jakkolwiek na dłużej utrzymał.
— Okej, dobra, to mogło się zdarzyć — dodał. Nie miał pojęcia, czy zabrzmiał uspokajająco, bo może i odrobinę lekkomyślne to było, ale nie na tyle, by czuł potrzebę rozliczania ją z tego. Nie było to przecież znowu aż tak istotne w tej sytuacji, bo ważniejsze było, by zapanować nad rozprzestrzeniającym się pożarem, który zdążył już dośc skutecznie ogrzać jego policzki sugerując mu dość wymownie, że ogień pochłonął kolejne części suchej trawy. Nie mieli już więcej wody niestety. Pozostali sąsiedzi próbowali opanować ogień, ale też nie osiągnęli na tyle spektakularnego efektu, by ktokolwiek mógł odetchnąć.
— Dobra. Kupimy dużo alkoholu, jak tylko zapanują nad tym bałaganem — zaproponował. Musieli mieć go gdzie wypić przecież. Musieli mieć mieszkanie znowu, które dzielili z Hotdogiem, pełne ich rzeczy. Nie mogli go przecież stracić za sprawą jednego, nieco tlącego się papierosa. W przeciwnym razie będzie musiała zająć się tego wieczora pocieszaniem i podnoszeniem na duchu załamanego Freddiego. — Są! — zawołał, wskazując ulicę, na końcu której dostrzegł wóz strażacki. Drgnął z podekscytowania, czując, że zaczyna zalewać go lekka ulga, bo jeszcze nie wszystko było stracone. Jeszcze mogli uratować sytuację i nie prosić Salmy o to, by przyjęła ich na kanapę, dopóki nie znajdą sobie innego mieszkania.


kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Nie lubiła prosić o pomoc. Była dumna, a bycie zależnym od kogoś mocno ją w tę dumę bodło. Starała się tego nauczyć, ale nie było to wcale łatwe, skoro musiała sobie radzić samodzielnie odkąd ukończyła szkołę. Trudno się było pozbyć przyzwyczajeń wynikających z konieczności. Odkąd jej rodzice zginęli w wypadku, obudziła się i doszła do wniosku, że nie może tak funkcjonować jak to dotychczas robiła. Ale nawet jakby wciąż żyła tak jak wcześniej, wciąż by się wydarła na Freddie’go, żeby tu przylazł i jej pomógł. Następnym razem postara się prosić o pomoc w czymś zdecydowanie przyjemniejszym. Może pieczeniu jakiegoś ciasta albo trzymaniu szczeniaka.
I lodu — mruknęła, bo gorąc bijący od ognia był obezwładniający. Lenny było nieziemsko gorąco już wcześniej, teraz już nie potrafiła znaleźć słów, żeby opisać stanu, w jakim się znajdowała. Niestety oznaczało to, że ogień dalej płonął, a strażacy zbliżali się zdecydowanie za wolno jak na jej gust. Sąsiadów zapewne też, bo atmosfera gęstniała. Coraz więcej osób dołączało się do kłócenia się z sąsiadką, która nie przestawała krzyczeć, schodząc już z tematu Eleny, której wina w tym wszystkim jakimś cudem uszła w tłumie oskarżeń rzucanych w stronę globalnego ocieplenia, licznych przewinień sąsiadów i całego mnóstwa innych tematów, które kobieta zdawała się wyciągać z niekończącego się rękawa. Trudno się było w tym połapać i Lenny zdążyła stracić wątek. Może to i lepiej, bo słuchanie kobiety wydawało się być bardziej bezcelowe niż gaszenie pożaru butelkami wody.
Odetchnęła z wyraźną ulgą, kiedy zobaczyła dwa wozy strażackie. Ani Salma, ani żaden inny znajomy nie będzie musiał szukać dla nich jakiegoś kąta w swoim mieszkaniu. Odsunęła się, robiąc kilka kroków w tył i ciągnąc za sobą współlokatora, żeby zrobić miejsce dla mężczyzn i kobiet, którzy wyszli z czerwonych pojazdów. Patrzyła w milczeniu, będąc pod wrażeniem ich pracy. Pierwszy raz w życiu widziała jak gaszony jest pożar.
Uciekamy czy powinnam zostać i złożyć jakieś zeznania? — zapytała Fredddie’go niepewna czy w ogóle będą o coś pytać, ale wydawało jej się, że mogą mieć jakieś pytania. — Chyba lepiej, żeby usłyszeli to ode mnie niż od tamtej baby? Jeszcze skończę w więzieniu — zaczęła lekko panikować, bo dopiero teraz zaczęła do niej docierać pełnia tego, co zrobiła. Przełknęła ślinę i powiodła wzrokiem od dogasających resztek pożaru do Hemmingsa.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
podbijanie wielkiego świata odrobinę komplikuje zwiącek
Istniały takie sytuacje gdy nie można było zasłaniać się dumą. W przypadku tak szybko rozprzestrzeniającego się pożaru po trochu w jej obowiązku było zrozumienie wszystkiego, by możliwie największa ilość znajdujących się tutaj osób zdołała jakoś zareagować — w tym Freddie, który też całkiem skory do pomocy był. Oczywiście nie bez powodu. Nie tylko nie chciał, by ogień strawił wszystkie jego rzeczy, które uważał za całkiem cenne, ale też, żeby ludzie obwiniali później o wszystko Elenę. Musieliby wtedy znaleźć sobie inne mieszkanie — jeśli nie przez straty to zawiść obrażonych sąsiadów.
— Aktualnie mam ochotę wskoczyć do wanny pełnej lodu — przyznał, zgadzając się poniekąd z Lenny. Cały dzień czuł doskwierającą temperaturę, więc teraz — gdy wystawił się bezpośrednio na płomienie — wcale nie było lepiej. Czekał niecierpliwie na strażaków, obawiając się stale, że lada chwila, zanim zdążą mrugnąć, coś wybuchnie, pożar się zwiększy i pozbawi go całkowicie nadziei na to, że zdołają jeszcze wrócić tego wieczora do mieszkania. Nie chciał złościć się na Lenny, chociaż gdyby płomienie odebrały mu całkowicie wszystko to, co w życiu posiadał (poza Giselle i Hotdogiem), to prawdopodobnie miałby wyraźny problem z zapanowaniem nad goryczą. A i bez tego na pewno Elena nie czuła się najlepiej. Zamiast więc dokładać jej jakkolwiek, czekał cierpliwie na rozwód, z ulgą przyjmując, że strażacy skręcili już w prowadzącą do nich ulicę.
Pozwolił odciągnąć się od ogrzewających paskudnie płomieni, stając trochę na uboczu, pomiędzy innymi ludźmi, którzy także starali się nie wchodzić strażakom pod nogi.
— Chyba lepiej to najpierw wyjaśnić. Jak uciekniesz, to będziesz wyglądała na bardzo podejrzaną — przyznał. Na szczęście zapanowanie nad tym, podczas korzystania z profesjonalnego sprzętu, nie było wcale tak czasochłonne, więc z ulgą przyjął fakt, że tak skutecznie zaczął ten pożar maleć.
— Idź, załatw to szybko i pójdziemy się najebać — zaproponował, oferując jej tym sposobem — jak wiadomo — najwyższy poziom wsparcia. Mógł stanąć u jej boku, jeśli miałoby jej być z tego powodu jakkolwiek raźniej. Kłamać też mógł, gdyby potrzebowała coś dla swojego bezpieczeństwa nagiąć.
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Kurwa, tak — mruknęła, bo sama myśl o takiej ochłodzie sprawiała, że robiło jej się jeszcze bardziej gorąco. A może była to kwestia rozprzestrzeniającego się pożaru. Wciąż obejmował tylko zieleń przed budynkiem, na całe szczęście, a zbliżające się syreny dawały nadzieję na to, że nic więcej nie ucierpi, co najwyżej elewacja budynku z wierzchu. Wszyscy (poza sąsiadką-wariatką) byli już na zewnątrz, więc Elena nie miała zostać współodpowiedzialna za śmierć innych mieszkańców bloku. Jej błąd miał się nie skończyć więc tak źle jak można się było spodziewać, że będzie miało miejsce. Patrzyła jak sprawnie pracują, a napięcie i zdenerwowanie rosły w niej wraz z każdym ruchem, który przybliżał ich do zakończenia akcji gaszenia tego pożaru.
Prawda — zgodziła się z nim, a głos jej przy tym lekko drżał. Jej zwyczajowa pewność siebie została poważnie zachwiana. — Jestem w takim stanie, że możemy iść na piechotę z butelką tequli na wyprawę do Tingaree — stwierdziła, bo wiedziała, że będzie musiała rozchodzić te wszystkie emocje, a las w tej dzielnicy miasteczka wydwał się terenem wystarczająco odległym by dała radę ochłonąć w drodze do niego. Odetchnęła kilka razy, próbując się uspokoić, ale niewiele to dało, więc po prostu ruszyła przed siebie, kiedy jeden ze strażaków zaczął zadawać zgromadzonym przed blokiem mieszkańcom pytania. Wyszła przed szereg i podeszła do niego, żeby wyjaśnić jak doszło do wybuchu pożaru. W tym czasie ta nieszczęsna sąsiadka też zbiegła na dół, chcąc wygłosić wszem i wobec swoją wersję wydarzeń, ale strażak zdążył już usłyszeć tę, którą przedstawiła mu Lenny. Zdziwiła go jego wyrozumiałość, ale w pewnym momencie wyłapała to jak zajęty był zerkaniem co jakiś czas na jej biust i wszystko stało się jaśniejsze. Pogroził jej palcem, a potem pozwolił odejść.
Kurwa, jaka jestem w tej chwili wdzięczna za to, że mam ładną buzię i cycki — powiedziała do Freddiego i udało jej się przywołać przy tym na twarz uśmiech, który był dla niej bardziej typowy niż wcześniejsze zdenerwowanie – był zadziorny i trochę zuchwały. — Idziemy do Salmy? — zapytała, gotowa już do drogi.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
podbijanie wielkiego świata odrobinę komplikuje zwiącek
Chociaż zaśmiał się krótko na jej słowa, to doskonale potrafi wyobrazić sobie nadmiar szargających nią emocji — skoro on sam czuł, jak powoli schodzi z niego stres i napięcie, które budziła myśl, że ogień pochłonie ich mieszkanie, które całkiem lubił i wszystkie rzeczy. Wszystkie, poza Giselle — bo jak wiadomo, tę jedną rzecz postanowił ratować na równi ze swoim życiem. I nawet stojąc na tej ulicy, oglądając działania strażaków, nie czuł się głupio z myślą, że to o niej myślał w pierwszej kolejności. Wręcz przeciwnie, gdyby tego nie zrobił, byłby sobą bardzo mocno rozczarowany.
— Możemy, ale będę ci wtedy całą drogę przygrywał — obiecał. Nie mogło to pełnić rzecz jasna roli kary, bo przecież połączenie Freddiego z gitarą rodziło tylko wspaniałe rzeczy. Na pewno też pomogłoby jej ochłonąć. Odprowadził ją wzrokiem gdy ruszyła w stronę strażaków, a sam stał cierpliwie, czekając, aż załatwi tę najmniej przyjemną część. Solidarnie z Lenny, pokazał też środkowy palec paskudnej babie, która nadal wygłaszała niezbyt pochlebne uwagi pod kątem jego współlokatorki. Ściągnął tym sposobem oburzenie starej baby, ale nie powiedziała nic, ponad to, co już zdążyła mu kiedyś wygarnąć, gdy przyłapała go pijanego na podlewaniu okolicznego drzewa.
— Cały świat jest ci wdzięczny za ładną buzię i cycki — dał jej słowo, używając do tego bardzo poważnego tonu. Freddie przecież też był, bo chociaż pozostawała jego przyjaciółką, to nie znaczyło wcale, że powinien komplementy niskich lotów zachowywać dla siebie — tak uważał. Miał święte prawo doceniać jej cycki, nic więcej. — Idziemy — potwierdził, a potem poprawił sobie Giselle, którą założył chwilę wcześniej na plecy i rozejrzał się, zastanawiając się nad drogą, którą powinni obrać.
— Najpierw po alkohol? — podsunął, uznając, że może im się przydać. Skoro on najadł się stresu, to co dopiero Lenny, która przypadkiem była odpowiedzialna za to zamieszanie? I która musiała znosić cierpliwie wszystkie te paskudztwa, jakimi rzucała w jej stronę podstarzała baba z okna niedaleko? A że podjęła na pewno jakąś decyzję, to w końcu ruszyli w tamtą stronę.
koniec <3
ODPOWIEDZ