właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
trigger warning
samookaleczenie, szowinizm, homofobia, przemoc
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


viper monroe
uczennica / taksydermistka — liceum / szopa za domem
17 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
undeniably frightening and undeniably cool
trigger warning
samookaleczenie
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
trigger warning
samookaleczenie, przemoc
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


viper monroe
uczennica / taksydermistka — liceum / szopa za domem
17 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
undeniably frightening and undeniably cool
Miała problem z oddechem. Nie potrafiła go ustabilizować, mimo intensywnych wysiłków. Próbowała skorzystać z tej durnej techniki uziemiania, o której przeczytała w internecie i która parę razy naprawdę jej pomogła. Widzę: krew, kibel, stłuczone szkło, kafelki, umywalkę; czuję: SAULA - w tym momencie jej koncentracja całkowicie się rozpłynęła, rozmyła, odeszła w niepamięć. Prawda była taka, że nie była w stanie się uspokoić, dopóki ten trzymał ją w tym pieprzonym uścisku - zbyt mocnym i zbyt bliskim, żeby mogła jakkolwiek poczuć się komfortowo. Po długich wysiłkach przestała już wprawdzie się z nim siłować, ale wciąż drżała niespokojnie na całym ciele, a jej mięśnie były napięte w gotowości do uwolnienia się z tego unieruchomienia, kiedy tylko nadarzy się okazja. Miała wrażenie, że dusiła ją sama obecność Saula, że jego dotyk parzył jej skórę, że naruszał każdą jej granicę, przekraczał każdą barierę; czuła się w tym uścisku słaba i bezwartościowa, jak durna szmaciana lalka, którą można było sobie macać do woli, czuła się, jakby ojciec znowu chwycił ją za lumpy albo włosy i odmierzał tylko czas do wykonania kolejnego ze swoich nieprawomocnych wyroków. Czuła, że ma ochotę wziąć znowu ten kawałek szkła i wbić mu w oko - nie zrobiłaby tego, oczywiście, że nie, ale sama myśl o tym, że mogłaby (bo teraz nie mogła) pomogłaby jej z pewnością w ustabilizowaniu się. Myśl o tym, że mogła się obronić, w razie konieczności.
Jego słowa tylko ją sfrustrowały. Nie miała serca - a przynajmniej bardzo starała się udawać, że go nie posiada. Zdenerwowało ją, że brat sugeruje coś innego, zdenerwowało ją, że nieplanowanie odsłoniła przed nim swoje słabe strony i pokazała, że faktycznie potrafiła czuć i przeżywać równie mocno, co inni ludzie, którymi na co dzień za tę zbędną emocjonalność tak strasznie gardziła, i dawała im to do zrozumienia. Najbardziej była wściekła, że musiała tak odjebać akurat przy tym kretynie - Felixem by się tak nie przejęła, Isaakiem też nie, bo on był (dość faktycznie) niepełnosprytny i gówno się znał na czymkolwiek, a cała reszta tej durnej zgrai wisiała jej i powiewała. Ale Saul? Ten zjeb, który się na nią uwziął i za wszelką cenę robił wszystko, żeby tylko jak najbardziej ją zdenerwować? Wiedziała dobrze, że przyjście tutaj było złym pomysłem, ale naprawdę nie sądziła, że to skończy się aż tak tragicznie. Najchętniej cofnęłaby czas i w ogóle do tego nie dopuściła.
- Nic nie zrobię, rozumiesz? Masz mnie puścić - zażądała po raz kolejny, głosem trochę stabilniejszym niż wcześniej, ale nadal drżącym niespokojnie. Po chwili ciszy, podczas której podejmowała kolejne próby wyrównania oddechu i tłumiła uparcie sięgające oczu łzy, odezwała się znowu: - I gówno tu jest do tłumaczenia. Masz mówić do mnie Viper, bo tak mam... na imię, ogarniesz to w końcu, czy będziesz dalej... błaznować? - Każde słowo wymawiała powoli, dokładnie i z lekkim sykiem, zupełnie jakby chciała przypomnieć bratu o tym, że - choć obezwładniona - wciąż była niebezpieczna i stanowcza; parę razy tylko musiała zrobić przerwę, żeby po raz kolei powalczyć z wciąż niesłuchającym się jej oddechem.

Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Zauważył, że już przestała się rzucać, choć wcale się nie uspokoiła. Ale przynajmniej nie sprawiała już wrażenia, jakby była niebezpieczna dla samej siebie - i obiecała, że nic nie zrobi. Saul jej nie ufał ale postanowił uwierzyć. Powoli zwolnił uścisk palców na jej nadgarstkach a potem ostrożnie ją puścił, gotów interweniować, gdyby znów zamierzała zrobić coś głupiego. Jeśli nic nie zrobiła, odsunął się od niej, wciąż jednak obserwując - tylko teraz wyglądał na mocno przybitego.
- Już nie błaznuję, Viper - powiedział spokojnie - na tyle, na ile zdołał bo głos mu drżał. Teraz, kiedy największe napięcie minęło, zaczął się trząść, ale miał nadzieję, że ona tego nie widzi - Zrozumiałem. Tak masz na imię. Przepraszam, że nazywałem cię inaczej. Przepraszam, że nie rozumiem i że w związku z tym upierałem się przy starym imieniu, naprawdę nie wiedziałem, jakie to ważne... nadal nie wiem. Bo nie rozumiem, dlaczego. Chcę cię zrozumieć, brat. Chcę się dogadać, bo mi na tobie zależy, wbrew temu, co do tej pory robiłem.
Miał wrażenie, że te słowa nic dla niej nie znaczą, ale może jednak...? Może cokolwiek...?
Siedział naprzeciw niej na swoich piętach, z szeroko rozstawionymi kolanami, opierając się pięściami o podłogę, wyglądając na porządnie wystraszonego i zmarnowanego - bo tak się też czuł. Oddychał ciężko przez rozchylone usta, włosy mając w nieładzie. Miał wrażenie, że ona zaraz wstanie i sobie pójdzie, a on nie chciał jej na to pozwolić - ale teraz by pozwolił. Zapewne to by było kolejnym błędem, ale nie wiedział już, jak się z nią porozumieć.
- Przyszedłeś do mnie jednak - powiedział cicho, łamiącym się głosem - to znaczy, że jednak nie uważasz mnie za takiego strasznego złamasa. W takim razie się dogadajmy... proszę. Przepraszam, że byłem złośliwy. Nie sądziłem, że tak bardzo cię to rani.
Kątem oka zauważył te cholerne kosmetyki do makijażu, które teraz wystawały z półotwartej szafki. Może ona ich nie zauważy... Ale gdyby teraz się podniósł i zamknął tę pieprzoną szafkę, to byłoby jeszcze gorzej, więc został na miejscu.

viper monroe
uczennica / taksydermistka — liceum / szopa za domem
17 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
undeniably frightening and undeniably cool
Kiedy Saul wreszcie odpuścił i pozwolił jej się odsunąć, ogarnęła nią taka ulga, jakby ktoś zdjął jej kamień z serca, choć starała się tego nie pokazywać. Nie zważają zupełnie na rozchlapaną po podłodze krew, która przeżerała się zaraz przez materiał jej spodni, odsunęła się prędko na dobre trzydzieści centymetrów od niego, tuż pod muszlę klozetową, podejmując kolejne próby unormowania oddechu; teraz było już dużej lepiej. I tak - oczywiście, że miała ochotę wstać i wyjść, ale potrzebowała jeszcze chwili, żeby się ustabilizować oraz w pełni uspokoić. Nie chciała opuszczać tego miejsca taka roztrzęsiona; jeszcze na ulicy natknęłaby się na kogoś ze szkoły, a tego by chyba nie przeżyła. W dłoni wciąż zaciskała ten ręcznik, podany sobie wcześniej przez brata, bo był dobrą wymówką do włożenia siły w jakąś czynność, a zatem również rozładowania napięcia, które wciąż trzymała nagromadzone wewnątrz siebie.
Kiedy Saul mówił, siedziała wciąż niemal równie nieruchomo jak posąg, z lekkim tylko drżeniem wzdrygającym nią czasem - zwłaszcza wtedy, kiedy usłyszała brat. Znowu. Nie rozumiała, czemu starszy Monroe był tak uparty w podkreślania na każdym kroku łączących ich więzów krwi, ale powoli (wcale nie - tak naprawdę to dość szybko) traciła do tego cierpliwość. Czy naprawdę tak bardzo potrzebował przypominać sobie na głos, że był jej rodzeństwem, bo inaczej co? Zapominał? To niespecjalnie by ją zdziwiło, biorąc pod uwagę jego stosunek do rodziny, który wyklarował się jasno na przestrzeni ostatnich lat. Wiedziała dobrze, że Saul miał ich w dupie; wiedziała, że najchętniej wyrzekłby się każdego z nich z osobna i ona sama czasem miała podobne chęci - ale nie zrobiłaby tego, co zrobił on. Nie odcięłaby się całkowicie, bo nie byłaby w stanie. Mogła udawać, że było inaczej, ale w głębi serca naprawdę zależało jej na każdym z tych kretynów i wyjazd każdego z nich z miasteczka był dla niej ciosem. Nie przyznałaby tego na głos, ale chyba było to po niej widać. W przeciwnym razie nie byłaby na nich przecież tak bardzo obrażona.
Kiedy usłyszała, że ją to rani - już po raz kolejny - miała ochotę zanegować to natychmiast, bo jeśli czegoś nie chciała pokazywać po sobie najbardziej, to chyba właśnie tego: że w gruncie rzeczy zranienie jej nie było wcale trudne. Że tak naprawdę nie była ani niezniszczalna, ani tak bardzo niewzruszona, na jaką się kreowała i jaką chciałaby być. Że tak naprawdę, choć wiele rzeczy potrafiła przyjmować z kamienną twarzą, to z kamiennym sercem już niekoniecznie. Gdyby mogła, wyrwałaby je sobie z piersi tylko po to, żeby przestało przypominać jej ciągle o swoim istnieniu, atakując falami niechcianych i niepożądanych emocji. Nienawidziła tej części siebie, która była w istocie delikatna, wrażliwa i podatna. Najchętniej całkowicie by ją wyeliminowała.
- Przestań mówić do mnie brat - zażądała w końcu, kiedy ten już skończył pierdolić o całym tym zranieniu, uznając, że nie będzie dłużej tego gówna znosić. Chciał wytłumaczenia? Chciał ją zrozumieć? To niech spróbuje - i serdeczne powodzenia, kurwa, bo ona sama nie rozumiała. - Nie jestem żadnym bratem - fuknęła, marszcząc brwi i, rzuciwszy mu wcześniej mocne spojrzenie, żeby nie pomyślał, że to było jakieś wstydliwe wyznani (było), spoglądając na swoje uda. Nie wiedziała jeszcze czy żałuje tych słów, ale już w tym momencie poczuła, jak do krtani podchodzi jej wielka gula. Zawsze mogła się z tego wymigać, tak? I tak czuła, że Saul nie zrozumie. Tak naprawdę powiedziała to chyba tylko po to, żeby jeszcze bardziej go skonfundować, licząc na to, że tym samym nakłoni go do odpuszczenia dalszego drążenia i prób nawiązania z nią jakiegokolwiek głębszego kontaktu. Liczyła, że długofalowo robiła tym sobie przysługę.

Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Nie rozumiał tak wielu rzeczy w tej relacji, że czuł, że zupełnie nie ma teraz nad niczym kontroli - nawet nad sobą nie bardzo. Kiedy Viper ofuknęła go, że mówi do niej "brat", popatrzył na nią zdezorientowany, ale po chwili pokiwał głową, zwieszając ją i wbijając wzrok w podłogę. Czy chodziło jej o to, że nie chce mieć z nim nic wspólnego? Że podkreśla tym, że nic ich nie łączy, że wyrzeka się go? Nie zdziwiłoby go to w tej sytuacji, ale bolało cholernie.
Wycofał się pod ścianę, podkulił nogę pod brodę i objął się ciasno ramionami.
- Dobrze, nie będę tak do ciebie mówić - powiedział drżącym, słabym głosem. Teraz zgodziłby się na wszystko, byle jej tylko zupełnie nie stracić - Jak chcesz, żebym się do ciebie zwracał poza tym, że Viper? Jak mam cię nazywać? Nasze relacje? Kim dla ciebie jestem w takim razie?
Bal się, że zaraz usłyszy, że nikim, że Viper nie chce go nigdy więcej widzieć ani słyszeć. Że ma zniknąć z jej życia. Spróbowałby to zrobić, ale byłoby to dla niego cholernie trudne i bolesne, bo chociaż zgrywał dupka, to naprawdę mu zależało na rodzeństwie. Na każdym z nich z osobna, na każdym w inny sposób, ale na wszystkich zależało mu bardzo mocno. Nie chciał tracić kontaktu z żadnym z nich. Nie domyślał się, że tu nie chodzi o relacje, jakie ich łączyły, tylko o tożsamość Viper: o słowo "brat", a nie o to, że byli rodzeństwem.
- Kim ty dla mnie jesteś w takim razie, jeśli nie... tym?

viper monroe
uczennica / taksydermistka — liceum / szopa za domem
17 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
undeniably frightening and undeniably cool
Może przez chwilę - krótką, raptem kilkunastosekundową - naprawdę wierzyła, że Saul nie był jednak taką ciemną masą. Racja, potrzebował terapii wstrząsowej, żeby z r o z u m i e ć, jak miła na imię, ale grunt, że się udało, tak? Z takim Adamem, na przykład, pewnie nawet to by nie podziałało. Teraz z jednej strony czuła ulgę, że to z siebie zrzuciła, z drugiej - była na siebie zła, że dopuściła do sytuacji, kiedy puściła parę z ust. Z trzeciej - była sfrustrowana bratem i jego totalnym nieogarnięciem, o co jej chodziło. Nie chodziło o to, kim o n był dla niej, tylko kim o n a była dla niego. Szczerze mówiąc, wydawało jej się, że uczyniła sytuację na tyle jasną, że nie powinno być już żadnych wątpliwości, co do tego, jak sprawa wyglądała, ale chyba zapomniała przy tym, że była na co dzień otaczana przez idiotów. Ktoś mógłby pomyśleć, że po tak długim czasie spędzonym na ziemskim padole, dało się jakoś do tego przyzwyczaić, no ale najwyraźniej jednak nie. Każdy dzień był nieznośną walką o ocalenie tych kilku szarych komórek, które nie wymarły jej jeszcze przez wszystkie bzdury, które wygadywał Isaac.
No i Saul. Ten też potrafił się popisać. Nie tak bardzo, jak najmłodszy z jej rodzeństwa, ale wciąż - tymi swoimi durnymi żartami nie na miejscu, z których śmiał się chyba tylko on sam, kiedy nikogo już nie było i musiał powstrzymywać jakoś płacz w poduszkę. Ewidentnie to rozbicie lustra i wszystko, co wydarzyło się potem, pomogło jej trochę dojść do siebie i uregulować emocje - po pierwszym ich wybuchu, teraz było już tylko lepiej. Znowu mogła być suką. Tylko nie była pewna czy... chciała? Pierwszy raz miała okazję komuś powiedzieć i niemożliwie kusiło ją, żeby to wykorzystać - tylko po to, żeby sprawdzić, jak to było, a jeśli pójdzie źle, mogła nawrzeszczeć na niego i się na nim wyżyć; to brzmiało jak dobry układ. Z drugiej strony - czy ten pieprzony kretyn nie wygada się komukolwiek? Obrzuciła go oceniającym spojrzeniem. Miała wrażenie, że zbyt się przejął (o, jakaś nowość). Swoją drogą dobrze było wiedzieć, że tylko takie ekstremalne rzeczy działały na Saula, kiedy trzeba było się z nim dogadać, na pewno jeszcze to wykorzysta.
- Nie wiem, czymkolwiek. Rodzeństwem najlepiej - odparła w końcu, nieco gburowato zadzierając podbródek do głowy i starając się zachować stoicki spokój, zupełnie jakby to, co się działo nie robiło na niej żadnego wrażenia. Ale robiło. Teraz to już chyba było jasne, co chciała przekazać, tak? I nie wiedziała jeszcze, jak miałaby się z tego wycofać, ale wierzyła, że gdyby zaszła taka potrzeba, znalazłaby jakiś fortel. Zawsze go znajdowała. Była w tym prawdziwą mistrzynią, inaczej dawno już zawiesiliby ją w prawach ucznia. Z tym półgłówkiem też coś wymyśli. Wyzywała go w myślach uparcie, zupełnie jakby nastrajała się do defensywy (ale takiej, która szybko przeobrażała się w ofensywę) na wypadek, gdyby ten zareagował jak... no jak półgłówek właśnie. Nierozumiejący. Nie chcący zrozumieć. Do tej pory tak go postrzegała. Teraz też, szczerze mówiąc, nie wierzyła, że rozmawiał z nią dlatego, że cokolwiek z tego, co mówiła, w jakiś sposób go interesowało - raczej uznał pewnie, że tak w y p a d a ł o ze względu na okoliczności.
Przez chwilę zaciskała mocno usta, starając się rozsądzić czy chciała dodać coś jeszcze, ale uznała, że powiedziała już wystarczająco. Jak teraz się nie domyśli, to nie było dla niego ewidentnie nadziei na dołączenie do wąskiego grona osób światłych.

Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Rodzeństwem. Viper nie był bratem, tylko rodzeństwem. Saul usiłował poukładać sobie wszystko w głowie, ale jego wiedza na tematy dotyczące transpłciowości była niemal zerowa - nie interesował się tym do tej pory, bo nie miał potrzeby. Co prawda zdarzało mu się sypiać z takimi osobami, ale wtedy też się nie zastanawiał, bo oni wyraźnie i wprost mówili, kim są, nie próbowali tego w żaden sposób ukrywać, a on nie musiał nic z nich wyciągać ani zastanawiać się, jak się do nich zwracać czy jak ich traktować. Tym niemniej - dzięki nim miał świadomość istnienia takich ludzi, kiedyś nawet zadał parę krótkich pytań. Niedużo. Nie czuł potrzeby więcej - i teraz tego cholernie żałował, bo właśnie dotarło do niego, o co tu chodziło. Wszystko nagle złożyło mu się w całość: inne imię, na którym tak bardzo jego rodzeństwu zależało - do tego stopnia, że było zdolne się pociąć. Te wszystkie ubrania, niekoniecznie przystające do bycia bratem. Ruchy, wściekanie się o nazywanie bratem...
- Rodzeństwem... - powtórzył cicho i oparł głowę o ścianę, a na jego twarzy malowało się nagłe zrozumienie - Mówisz, że jesteś... - przez chwilę szukał w głowie odpowiedniego określenia, które jej nie urazi - osobą transpłciową? Ale nie moją siostrą, więc... niebinarną? Dobrze mówię?
Miał nadzieję, że nie powiedział nic złego - teraz się tego cholernie bał, bo czuł, że ta rozmowa jest bardzo ważna i nie chciał, żeby Viper nagle zerwała się i uciekła od niego albo zbluzgała go i zmieniła temat. Chciał się dowiedzieć więcej, żeby odpowiednio ją traktować.
- Jakich zaimków używasz? Bo mówisz, że mam cię nie nazywać bratem - dobrze, nie będę. Przepraszam, to z niewiedzy. Czy w takim razie zwracać się do ciebie w formie żeńskiej? Neutralnej?
Przeczesał swoje włosy palcami z cichym westchnieniem, teraz uświadamiając sobie, jak wielkim był dupkiem. Nie rozumiał transpłciowości, to prawda, ale był w stanie zrozumieć, że dla takich osób nazywanie ich imieniem nadanym przy urodzeniu było bolesne.
- Przepraszam, Viper, naprawdę. Nie miałem pojęcia, bo nigdy mi tego wprost nie... - powiedziałeś? Powiedziałaś? Powiedziałoś? - Nie wiedziałem. Czy poza mną ktoś wie, czy mam tego nikomu nie mówić? Jak mam cię traktować przy innych, jak o tobie mówić?
Teraz wyłaził ze skóry, żeby dowiedzieć się jak najwięcej, żeby nie robić rodzeństwu więcej krzywdy - i tak zrobił jej za dużo.

viper monroe
uczennica / taksydermistka — liceum / szopa za domem
17 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
undeniably frightening and undeniably cool
Zupełnie nie planowała, żeby to wszystko teraz wyszło, ale chyba miała już dość kiszenia tego w sobie. Trochę pluła sobie w brodę, że doprowadziła do tego, żeby ta rozmowa spełzła w te rejony, ale z drugiej strony - ostatnio bardzo wiele rzeczy wprawiało ją w głuchą obojętność. Co niby mógł jej zrobić? Wyśmiać? Poradziłaby z tym sobie. I tak nie zależało jej przecież na jego opinii - miała ją w dupie, podobnie jak zdanie innych ludzi (a przynajmniej tak sobie wmawiała). Mógł sobie o niej myśleć co tam chciał; może przynajmniej ogarnie dupę na tyle, żeby przestać nazywać ją uparcie zasranym Victorem. Albo wręcz przeciwnie - będzie to robił na złość, będzie znowu żartował o pedalstwie, będzie wytykał jej ten zasrany brak męskości, o którym uwielbiał lubić z takim zapałem. Zupełnie by jej to nie zdziwiło. Właściwie, tego chyba się spodziewała.
Tym bardziej zdziwiły ją jego słowa - nagle pełne wyrozumiałości i próby zrozumienia. Była do podobnych tonów tak bardzo nieprzyzwyczajona, że skrzywiła się automatycznie, w jakiejś reakcji ogromnej. To skrzywienie pogłębiło się tylko, kiedy Saul nazwał rzeczy po imieniu. Transpłciowa. Niebinarna. Miała potrzebę odpowiedzieć mu na to z przekonaniem, żeby wiedział, że jest pewna tego, kim jest i co czuje, ale mimo wszystko trochę się zawahała. Prawda była taka, że nie wiedziała. Niewygodnie było jej określać się tymi terminami - czuła, że zabierała tym miejsce osobom, które tego potrzebowały i obstawały przy tym pewnie. Sama dopiero niedawno odkryła, że to o to może chodzić; że to wszystko mogło doskonale wytłumaczyć dyskomfort, który czasem odczuwała w stosunku do własnego ciała i narzuconej odgórnie roli społecznej, niechęć do nadanego przy urodzeniu imienia oraz stereotypowych dla swojej płci zajęć (bo miała poczucie, że zostało jej do tego stopnia wtłoczone, że musi je lubić, że teraz nie potrafiła czerpać z nich faktycznej przyjemności).
- Tak myślę - odparła w końcu, niby obojętnym głosem, w odpowiedzi na pytanie o niebinarność. Całe życie robiła wszystko na przekór. Sama dostrzegała swoją chęć wyłamywania się schematom; sama nie była pewna czy wszystkiego tego sobie nie wymyśliła. Saul na pewno tak uważał - że chciała tylko zwrócić uwagę. Zresztą, myślała, że nie tylko on by tak uznał. To ją ograniczało. Nie wiedziała, jak reagowałaby, gdyby ktoś świadomie poddawał jej tożsamość wątpliwości, zupełnie jakby ona sama nie miała już ich wystarczająco.
Zawahała się nad pytaniem o zaimki. Teoretycznie używała zarówno męskich, jak i żeńskich, ale przyłapywała się ostatnio na coraz częstszym pilnowaniu, aby nie używać damskich końcówek. Możliwe, że miała już zwyczajnie dość tego, że całe życie musiała funkcjonować jako mężczyzna, zaniedbując swój pierwiastek kobiecości. Teraz miała chęć bardziej go uwydatniać, pozwolić jemu także rozwijać się i w jakiś sposób w sobie dojrzewać.
- Obojętnie - odpowiedziała w końcu, wzruszając ramionami. - Chociaż teraz wolę w żeńskich - dodała zgodnie z prawdą. - Ale to zależy od dnia. - Nie wiedziała, czemu nagle uzewnętrzniała się przed nim tak mocno. Miała wrażenie, że szybko przyjdzie jej tego pożałować, bo Saul puści parę z ust, zacznie ją z tego powodu przemaglowywać albo podważać jej uczucia, na które już teraz tak ciężko było jej się otworzyć i dopuścić do myśli, że naprawdę je posiadała. Wolała udawać, że nie istniały i to samo pokazywać na zewnątrz. Uważała, że tak było bezpieczniej.
- Felix wie - odparła, choć to raczej było oczywiste. - Inni nie. Jak komuś powiesz, to uduszę cię we śnie - zagroziła, piorunując go nagle spojrzeniem, żeby nie pomyślał sobie, że nagle był jej ulubionym bratem i najlepszym przyjacielem. Wciąż zaciskała dłonie na kolanach, czując potrzebę chwycenia się za coś.

Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Pokiwał głową w odpowiedzi na wszystko, co usłyszał. Z pewnym zaskoczeniem zauważył, że Viper teraz na niego nie naskakuje, chyba się uspokoiła i zaczęła z nim rozmawiać jak z człowiekiem. Nie liczył na to, że tak pozostanie długo, ale miał wrażenie, że może udało mu się nawiązać z nią jakąś, choćby nikłą, nić porozumienia - i miał wielką nadzieję, że uda mu się tę nić rozwinąć i jakoś dotrzeć do rodzeństwa. Być może dzięki temu dotarłby wreszcie do obojga bliźniaków...? Wiedział, że Felix zawsze robił to, co Viper i raczej chodził za nią, niż działał samodzielnie, więc możliwe, że jeśli uda się porozumieć z nią, to i on zmieni choć trochę zdanie o jednym z najstarszych braci.
Zastanowił się, co właściwie powinien z tymi informacjami zrobić - czy próbować nadal drążyć temat, żeby zrozumieć Viper? I może... trochę siebie samego...?
- Nie zamierzam nikomu powiedzieć bez twojej zgody - zapewnił szczerze. Zresztą już miał w głowie kilka sekretów swojego rodzeństwa i nikomu ich nie zdradził - tego też nie zamierzał. To, że mówili coś jemu nie oznaczało, że chcieliby, żeby ktokolwiek inny o tym wiedział; a już zwłaszcza nie zamierzał nikomu tego zdradzać, kiedy dostał wyraźną prośbę, by tego nie robić.
Podrapał się w kark, zastanawiając, jak do tego delikatnie podejść.
- Wiesz... ja nie bardzo wiem, jak siebie nazwać - zaczął nieporadnie, patrząc w podłogę - chyba jestem facetem, ale... lubię się czasem malować albo ubrać w coś, co nie jest takie... nazwijmy to, typowo męskie... Szydziłem z tego u innych, chyba dlatego, że się tego boję u siebie. Bo ojciec... No, wiesz, jaki jest ten skurwysyn i co pierdoli zawsze kiedy schodzi na te tematy - a schodzi dość często, bo on uważa się za typowego jebanego samca alfa i nieraz obrywałem, jak zrobiłem coś, co według niego było niemęskie. Oduczył mnie płakać na widoku, kiedy miałem kilka lat i w zamian nauczył drwić i bić się - ręka mu opadła na kolana - Naprawdę nie chciałem ci robić krzywdy i nie rozumiałem. Dalej mało rozumiem, bo praktycznie nie znam tego tematu, ale... chciałbym zrozumieć. Mogę cię zapytać o kilka rzeczy? Możemy porozmawiać o tym?
Pomyślał, że jeśli nie teraz, to możliwe, że już nie będzie okazji - teraz Viper się otworzyła i może nawet uda się coś z niej wyciągnąć na ten temat, ale nie chciał jej też zarzucać pytaniami, jeśli ona nie miała ochoty na nie odpowiadać.

viper monroe
uczennica / taksydermistka — liceum / szopa za domem
17 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
undeniably frightening and undeniably cool
Prawdą był fakt, że podchodziła do niego wyjątkowo łagodnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę okoliczności. Sama nie rozumiała swoich reakcji, nie rozumiała, czemu zdecydowała się - ze wszystkich osób - powiedzieć o tym akurat jemu, nie rozumiała, czemu po prostu nie wstała i nie wyszła, kiedy miała ku temu okazję. A jednak - była tutaj nadal, nadal skurczona na tej podłodze, nadal zaciskająca ręcznik w pięści, nadal rozgoryczona, ale już mniej na Saula, a bardziej na siebie: za to, że złamała swoją żelazną zasadę nie wpuszczania ani tego kretyna, ani pozostałych do swojego życia, za to, że być może teraz brat uroi sobie, że był dla niej kimś ważnym, za to, że odsłoniła przed nim swój najsłabszy punkt, chociaż obiecała sobie, że absolutnie tego nie zrobi, bo jeśli ktoś miał to jakoś wykorzystać, to Saul właśnie - dał jej tego świadectwo już niejednokrotnie.
A teraz miał zamiar… co właściwie? Przekonać ją, że rozumie? Przekonać, że go to obchodzi? Nie powie nikomu - super, dzięki za podstawowe minimum. Dobrze, że jednak od czasu do czasu wciąż działały na tych kretynów groźby śmierci - bo oczywiście Viper absolutnie nie wierzyła w to, że deklaracja Saula mogła wynikać z czegokolwiek innego. Co prawda, wciąż podejrzewała, że ten palnie coś Samowi albo innemu Adamowi przy najbliższej okazji, bo zupełnie mu nie ufała, ale miała serdeczny zamiar mieć to w dupie. Dowiedzą się? Wyjebane. Może to i lepiej. Niech mają o czym gadać, bo niektórym z nich najwidoczniej potężnie się już nudziło.
Za to sfrustrował ją znowu i to niemiłosiernie, kiedy zaczął żalić się, jak to on nie miał źle z tatusiem. Serio? Przecież przechodzili przez to wszyscy, a Saul chyba zdążył o tym zapomnieć. Ona wręcz przechodziła przez to w trybie teraźniejszym, codziennie słuchając o pedałach i innych dziwolągach, zarabiając wpierdol za każdy przejaw braku męskości (gdyby tylko ojciec kiedyś odkrył to pudełko, które chowała pod łóżkiem…). Kolejną rzeczą, jaka ją sfrustrowała, było to zasugerowanie, że miała mu odpowiadać na jakieś pytania. Co on sobie myślał, że była jakąś pieprzoną wikipedią i miała obowiązek go teraz edukować. Odetchnęła ciężko, starając się z całych sił na niego nie wybuchnąć.
- A internetu nie umiesz używać? - fuknęła tylko na niego, patrząc w jego oczy spode łba. - Nie musisz mi tłumaczyć, co robił ojciec, bo - jakbyś chciał wiedzieć - nadal to robi, nic się nie zmieniło, a ty chyba zapominasz, że nie jesteś jedyny, który się w tym pierdolniku wychował. Jak zwykle. Myślisz tylko o sobie. Nic nowego - rzuciła niby obojętnie, wzruszając przy tym ramionami. Po chwili milczenia jednak odezwała się znowu.
- Możesz o coś spytać, ale jak to będzie durne pytanie, to nie odpowiem i wyjdę - zakomunikowała dosadnie, żeby nie myślał, że mógł teraz wypytywać o jakieś pierdoły.


Saul Monroe
ODPOWIEDZ