Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Nie powinna pić.
Mieszanie alkoholu z antydepresantami to najgorsze co mogła sobie zrobić. Doskonale o tym wiedziała kiedyś i tylko raz na własnej skórze przekonując się o parodniowych skutkach ów szaleństwa.
Dziś miała je gdzieś.
Miała gdzieś wszystko.
Dopiero jutro pożałuje, ale jutro nie było dziś.
Dziś – wciąż – starała się uporać z zerwaniem z Ever albo raczej z tym, że znów spieprzyła kolejny związek.
Poprawka, nie ona go spieprzyła, ale jak zwykle doszukiwała się w tym swojej winy. Od dawna nie dostrzegała w sobie niczego dobrego, więc czemu nie miałaby być tą złą w każdej relacji, która wszystko rujnowała? Nawet jeśli znała prawdziwe powody zerwania, to ostatecznie katowała samą siebie, bo nigdy nie czuła się tak aby na cokolwiek zasługiwała. Aby była warta, godna, gotowa, odpowiednia albo najlepsza.
Jedyne w czym była dobra i temu nie zaprzeczała to praca. Na temat swych psów mogłaby mówić godzinami i gdyby tylko istniały nagrody dla najlepszych przewodników czworonogów to z pewnością dostałaby statuetkę.
Tak, była świetna w swojej pracy. Temu nie zaprzeczy, ale nie powie też, że była doskonała w relacjach z ludźmi, bo to bullshit na potęgę. Tak ogromny, że nawet czarna dziura nie dałaby rady go pochłonąć.
Westchnęła nad piwem, które dopiła do połowy i wreszcie spojrzała w bok dostrzegając siedzącą przy barze kobietę. Była niedaleko. Dzieliło je tylko jedno wysokie krzesło. Z profilu była bardzo ładna a kształt jej ciała aż prosił się o zobaczenie czegoś więcej niż tylko wykroju z boku.
Paxton przez parę minut rozważała czy do niej podejść. Mogłaby spróbować i albo dostanie kosza albo uda jej się zaciągnąć kobietę do łazienki aby na chwilę zapomnieć o tym, po co przyszła pić. Druga wizja zakładała bardzo udany wieczór i z tą myślą postanowiła podejść do nieznajomej.
- Nie widziałam cię tu wcześniej. – Najgorszy tekst jaki miała powiedzieć, bo się durna nie przygotowała i nie miała nastroju na ceregiele. Z chęcią powiedziałaby wprost co chodziło jej po głowie. – Ha! Zabrzmiało beznadziejnie co? – dodała od razu nie dając kobiecie czasu na reakcję. – Wybacz za nieprzygotowanie. – Uśmiechnęła się i pokiwała głową na boki. – Tak, naprawdę dostrzegając ciebie miałam ochotę od razu zaprosić cię do siebie. – Bo do siebie zabrzmiało lepiej niż na bzykanie do kibla, chociaż nadal było to słabe. – Co brzmi równie beznadziejnie co moje powitanie. – Robiła z siebie głupka, ale nie było co się dziwić skoro była już w połowie trzeciego piwa (dawno nie piła więc łatwo ją łapało). – Wybacz, nie będę zawracać ci głowy.
- Poczekaj – powiedziała tamta najwyraźniej nie mając żalu do Eve o jej słabe teksty na podryw. – Możesz tu usiąść – Wskazała na krzesło obok ciebie. – i wzajemnie postawimy sobie drinki. Tylko muszę cię uprzedzić, że na kogoś czekam, więc to będą „tylko drinki”. – Ciepły uśmiech tamtej zaskoczył Paxton, która jedynie przytaknęła. Zgodziła się na drinka aż do przybycia tajemniczej osoby. Kto wie? Może wyjdzie z tego ostry trójkąt? Na to też mogła się pisać, o ile jedną z ów osób nie będzie któraś jej ex.
Terrell była przemiła i aż nazbyt wyrozumiała. Z początku miała ochotę dosłownie zlać nieznajomą i powiedzieć, żeby spadała na drzewo, ale dostrzegła coś w jej oczach, co nie pozwoliło na ten brutalny wyczyn. Wyczuła, że coś było nie tak. Że to nie była pierwsza lepsza pijaczka co wieczór beznadziejnie podrywająca kobiety przy barze. Ba, kto w Lorne Bay tak bezpośrednio podrywałby kobiety przy barze?! Tylko ktoś śmiały, lecz w oczach Eve dostrzegła desperację połączoną z koniecznością stłamszenia złych uczuć; zduszenia ich w zarodku, w czym seks świetnie pomagał (przynajmniej na jakiś czas). Coś było nie tak i Joan uznała, że krótka rozmowa chociaż częściowo wspomoże tę biedną (mhm) istotę, aż do przybycia jej własnej towarzyszki Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
#19

Wreszcie miały trochę czasu, aby razem z Joan udać się do jednego z tutejszych barów, bez zwracania szczególnej uwagi na wścibskich ludzi. Warren uznała to za dobrze rokujący progres, w zestawieniu z niegdysiejszym wycofaniem Terrell, jeszcze za czasów pomieszkiwania w motelu. Obie wstępowały w nowy rozdział w swoim życiu, w którym nie musiały się ukrywać i odcinać od całego społeczeństwa. Nadal wolały przebywanie z dala od ciekawskich mieszkańców, ale od czasu do czasu wypadało gdzieś pójść, aby kompletnie nie zdziczeć.
To był ten dzień.
Jeszcze przed pojawieniem się na miejscu, Val musiała załatwić kilka spraw, związanych z wypożyczalnią oraz samą Leah, przygotowującą skok na miejsce urzędowania Mii, w Cairns. Lada moment czeka ich nagła, porządna akcja, od której zależała dalsza forma działalności samej Warren. Samą wypożyczalnią oraz remontami łódek mogłaby bez problemu się wyżywić. Nigdy nie dążyła do zarabiania tak dużo, aby mieszkać w wielkiej willi z basenem, posiadającej kilka łazienek i sypialni. Była gotowa wcielić w życie podobną wizję, będąc kiedyś z Mią, ale sama Warren była raczej minimalistką. Lubiła raz na jakiś czas otoczyć się luksusem, ale na co dzień wolała nieco skromniejsze akcenty, niekonieczne wyładowane po brzegi kasą.
W umówionym miejscu pojawiła się o czasie. Zdecydowała się również narzucić na siebie coś bardziej wyjściowego, o ile można było tak określić białą koszulkę połowicznie schowaną pod marynarką, oraz głęboko czarne dżinsy. Liczyła na przyjemne spędzenie czasu i oderwanie myśli od nadchodzących, nieco stresogennych spraw.
Poprawiając jeden z guzików, spostrzegła przez okno lokalu, że Terrell z kimś rozmawia. Nie była pewna o kogo chodziło, jako, że obie siedziały tyłem. To pewnie tylko koleżanka ze szkolnych czasów, albo jakaś znajoma Hyde’a. Głupia myśl przemknęła przez jej głowę, prowokując do zwlekania z wejściem do środka. Bo może już wcale nie była Joan potrzebna, skoro znalazła sobie towarzystwo? Nie powinna tak myśleć. Wiedziała, że jej towarzyszka zawsze przyciągała uwagę innych ludzi. Dopóki chodziło o zwykłą rozmowę, nie powinna odgrywać wielkich scen zazdrości czy wysyłać wiadomości pokroju „Widzę, że już znalazłaś sobie parę do rozmowy, więc nie jestem ci już potrzebna”. Głupie koncepty przepływały przez jej myśli, dlatego też postanowiła je szybko uciąć, chwytając za uchwyt od drzwi, prowadzących do środka.
Od razu skierowała swoje kroki do baru, zatrzymując się z drugiej strony Joan. Pochyliła się w jej stronę, aby złożyć policzku krótki, powitalny pocałunek.
- Spóźniłam się? - zapytała, mając na myśli towarzystwo po drugiej stronie Joan. Starała się brzmieć zaczepnie i bardziej zabawnie, niż zazdrośnie, aby nie wprawiać Terrell w niepotrzebny dyskomfort. Wyszło na to, że sama go jednak odczuła, dostrzegając znajome rysy twarzy.
Jasna cholera.
Ze wszystkich osób, mieszkających w Lorne Bay, musiały wpaść akurat na Eve? W porządku, jakoś to nie będzie. Nawet, jeśli nie zawsze się między nimi układało, sytuacja wcale nie musiała być dziwna. O ile rzecz jasna nieco podpita już Paxton nie zacznie ciskać w nią piorunami, oczerniając tym samym w oczach Terrell. Ich ostatnie spotkanie nie zakończyło się zbyt dobrze. Przypominało raczej gwałtowne trzaśniecie drzwiami, kończące niesprecyzowaną relację, którą wtedy miały. Patrząc na tamtą sytuację z pewnego dystansu - wyszła tragicznie. Najgorsze było to, że Warren otrzymała szansę na zrehabilitowanie się, dokładne wytłumaczenie obecności półnagiej kobiety w swoim domu, jednak nie skorzystała z niej. Zdecydowała się zamknąć tamten rozdział, być może mocno raniąc przy tym Eve. Wystarczyłoby przeprosić i jakoś przejść z tym do porządku dziennego, przy czym Paxton najpewniej nie byłaby w stanie patrzeć na nią tak, jak kiedyś. Miały tylko dobrze się bawić, korzystając ze wspólnych uciech i dopiero nieco bliższe, poważniejsze rozmowy uświadomiły Val, że nie była gotowa na pełnoprawne zobowiązanie. Czuła, że jedynie odstraszyłaby Eve swoimi przemytniczymi machlojkami, przez które i tak zakończyłyby relację.
Potrzebowała czegoś się napić dlatego też po uzyskaniu uwagi barmana, zamówiła whisky sour z lodem. A nóż, Paxton wcale jej nie rozpozna? Przynajmniej przez kilka chwil.

Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Rozmowa nie była spełnieniem marzeń Eve. Tak na dobrą sprawę od bardzo dawna o niczym nie marzyła. Nie pozwalała sobie na to w efekcie tłumiąc wszystko, czego potrzebowała, pragnęła, czuła i co powinna wyrażać przed innymi. Być może to właśnie przez tłumienie jej relacje z ludźmi się rozpadały. Jedynie na kogo mogła liczyć to na kolegów weteranów siedzących przy ich stoliku. Lucky Lou’s był barem, w którym często się spotykali. Niektórzy przesiadywali tu codziennie niekoniecznie racząc się alkoholem. Liczyło się towarzystwo, które doskonale rozumiało swoje przeżycia i jakie szanowało się nawzajem. Jak teraz, kiedy Eve najpierw chciała posiedzieć w samotności i przy marnej próbie podrywu; żaden z chłopaków się nie wtrącał. Byli tam, ale nie wchodzili w jej przestrzeń, co działało w obie strony. Kiedy ktoś potrzebował samotności, to ją sobie dawali. Nie byli nachalni, zaborczy i przede wszystkim – nie oceniali.
Paxton wydawało się, że kobieta siedząca obok była podobna, dlatego przed długich parę minut siedziały w ciszy.
- Przed czym uciekasz? – Joan grała w otwarte karty. Wiedziała, że nie miała dużo czasu. Niebawem Warren tu przyjdzie i już nie będzie powodów aby dłużej siedzieć z nieznajomą kobietą. Nie żeby jej na tym zależało, ale jako osoba prawie codziennie rozmawiająca przez telefon z ludźmi z problemami poczuła potrzebę poprowadzenia czegoś podobnego, acz bardziej bezpośredniego.
Eve najpierw spojrzała na nią z zaskoczeniem, a potem przeniosła wzrok swoje piwo i mozolnie pokiwała głową.
- Naszym zachowaniem kierują dwa motywy. Motyw dążenia i motyw unikania. – Joan mówiła dalej. Miała przyjemny głos i była bardzo spokojna.
Eve powiedziałaby nawet, że kojąco spokojna.
- Przygodny seks to albo ucieczka przed problemami albo dążenie do zabawy. – Nie zawsze jednorazowy numerek wiązał się z czymś złym (jak tłumienie emocji albo próba ich unikania). Niektórzy traktowali to jak przygodę i świetną zabawę, lecz na nos Terrell w tym konkretnym przypadku druga opcja odpadała.
- Lubię inteligentne kobiety. – Przy nich czuła się spokojniejsza, bo miała wrażenie, że mogłaby im choć na chwilę oddać lejce i pozwolić prowadzić.Pewnie teraz powiesz, że unikam tematu. – Uśmiechnęła się pod nosem. – Unikanie to mój konik. Jedyne do czego dążę to do bycia dobrą w swej pracy. – Upiła łyk zimnego piwa i na moment zamknęła oczy czując szumiące w głowie bąbelki. Przedłużyła tę chwilę w tle słysząc czyjś głos. Domyśliła się, że to osoba na którą czekała nieznajoma (głupia, nie zapytała o jej imię). Nie od razu go rozpoznała skupiając się bardziej na chaosie powstałym w głowie. Zapragnęła być teraz na plaży. Wsłuchiwałaby się w szum fal patrząc jak jej psy ganiając się nawzajem.
Terrell wyczuwając czyjąś obecność po drugiej stronie odwróciła głowę i od razu się uśmiechnęła przyjmując pocałunek w policzek. Automatycznie dłonią sięgnęła do pleców Warren, co było jasnym sygnałem, że nadal była tu dla niej i nie zamierzała teraz udawać zaskoczonej, jakby miała coś za uszami. Nie miała. Tylko sobie rozmawiała z nowopoznaną, która najwyraźniej gdzieś odpłynęła.
- Chciała mnie poderwać, ale grzecznie odmówiłam – wyznała pół szeptem, kiedy Pria zamawiała alkohol. – Potrzebowała rozmowy i tyle. – Wzruszyła ramionami, bo to nie było coś na czym zamierzała się skupić. Jeśli tylko Warren zechce to obie odejdą i będą korzystać ze swego towarzystwa. Umówiły się tu na pierwsze od dawna wyjście i choć Terrell wciąż nosiła w sobie wiele obaw co do napotkanych tu osób, to postanowiła zaryzykować.
- Val? – Eve wreszcie otworzyła oczy na początku nie wierząc w to co widziała. Była pewna, że coś ją ominęło. Że zamknięcie oczu nie trwało parę chwil a pół godziny, podczas których urżnęła się i miała zwidy. – To twoja plus jeden? – zapytała nieznajomą niekontrolowanie palcem wskazując na Warren. Ten gest i słowa mogły zwiastować wszystko, lecz Paxton po prostu się zaśmiała rozbawiona całą sytuacją.
- Znacie się? – Terrell popatrzyła to na jedną a to na drugą.
- Poniekąd. – Eve była pijana, ale nigdy nie uważała się za nadmiernie wygadaną. Nie była też suką chyba, że ktoś zasłużył.. chwila, Val sobie zasłużyła. A jednak zamiast coś dodać to znacząco spojrzała na Warren. Oddała jej pałeczkę. Mogła wybrać odpowiedź jaką chciała. Paxton nie zamierzała wtrącać się do czyjegoś życia. To co było między nią a Warren – cóż, było minęło. Mleko się rozlało, woda wykipiała a piwo wygazowało.
Terrell również spojrzała na Prie oczekując od niej rozjaśnienia sytuacji.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Znacząco uniosła brwi, gdy Joan wspomniała o byciu podrywaną przez kobietę siedzącą obok. Gdyby Val kręciła poligamia, albo coś w podobnym guście, być może nawet by się ucieszyła. Doceniała prawdomówność Terrell i pomimo kiełkującej zazdrości, zdecydowała się nie naskakiwać na zawodniczkę, próbującą swoich sił w zetknięciu z atrakcyjną kobietą. Nawet trochę ją podziwiała, bo nie każda miłośniczka płci pięknej zebrałaby się na bezpośredni podryw w barze niekoniecznie nastawionym na reprezentację podobnych osób.
Czekała na słowa Eve, nawet nie próbując ukryć zaskoczonego wyrazu twarzy. Zasłużyła sobie na kpinę w głosie, być może idącą w parze z próbą zdyskredytowania jej w oczach Joan. Nie wyszło im, za co odpowiadała głównie postawa Warren, zniechęcająca do zwierzeń czy dokładniejszego poznawania się. Gdyby rzeczywiście zależało jej na zatrzymaniu Eve przy sobie, zmieniłaby dotychczasową strategię, polegającą głównie na ograniczaniu wszystkiego do czystej fizyczności. Dopóki to działało, nie było sensu pakować się w coś więcej, co prowadziłoby potencjalnie do konfliktu interesu, ze względu na pewne niedopasowanie. Val nie mogła zdobyć się na kompletną szczerość, bez obaw o powrót za kratki.
- Kiedyś się widywałyśmy - wyjaśniła w końcu, pod naporem spojrzenia Terrell. Znała jej podejście do ex i byłych, przez co sytuacja wcale nie wyglądała lepiej.
- Przez jakiś czas…
Nie chciała traktować Eve jak jednorazowej przygody. Tych przygód było kilka przy czym nie stroniły też od zwyczajnej rozmowy, zapoczątkowanej wymienianiem drobnych uwag w trakcie zbliżeń. Ludzie zwyczajnie potrzebowali ze sobą rozmawiać, nawet jeśli ograniczali relację jedynie do zaspakajania swoich potrzeb.
Dostrzegając przygotowanego drinka, od razu chwyciła za szklankę, aby upić większy łyk. Potrzebowała odrobiny procentów, szczególnie, że nie była pewna reakcji Joan.
- To było bardzo niesprecyzowane - wyrzuciła dodatkowo, nieco podbudowana smakiem whisky i cytryny. Nie było założeń przekraczających formę podstawową. Obie raczej się na to nastawiały, więc Eve nie powinna wyskakiwać ze sprzeciwem, dodając tym samym, jak to strasznie wycofaną i arogancką osobą była Warren. Owszem, przez pewną sytuację wyszła na taką, co chętnie skacze w bok, ale przecież o żadnych zobowiązaniach nie było wtedy mowy; przynajmniej nie bezpośrednio, bo spojrzenia i myśli, to nic pewnego.
Eve nigdy nie kojarzyła się jednak Val z typem kobiety upijającej się w barze. Niewinny flirt i dwa drinki to coś bardziej realnego, a jednak, miała przed sobą obraz, którego nigdy dotąd nie widziała. Czuła, że coś niepokojącego działo się z Paxton, ale jednocześnie nie miała prawa pocieszać jej, kiedy sama odwaliła kiedyś nie lada świństwo. Wciąż było jej głupio za tamtą sytuację, za którą chociaż powinna przeprosić, wstydziła się tego. Obawiała się, że Eve zwyczajnie ją wyśmieje i nazwie kłamcą, bawiącym się cudzymi uczuciami. Wcale nie chodziło o to. Najbardziej obawiała się zdemaskowania przemytniczego fachu i przypadkowego zrobienia z Paxton zastępstwa dla Mii, o której jeszcze wtedy trochę myślała. Na szczęście, wyleczyła się z niej już zupełnie, tym bardziej po kilku konfrontacjach, utwierdzających w przekonaniu, jak toksyczną osobą była.

Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Kolejna ex? – Joan westchnęła z powątpiewaniem. Miała pecha napotykając na swej drodze byłe dziewczyny Warren.
- Kolejna? – Paxton wysoko uniosła brwi i z zaskoczeniem, ale także podziwem spojrzała na kobietę, z którą niegdyś sypiała. – A podobno to ja uchodzę za kasanowę – zaśmiała się krótko i cicho, bo tak naprawdę wcale nie czuła się rozbawiona. Być może gdyby była w innym stanie psychicznym to miałaby z tej sytuacji niezły ubaw, lecz teraz musiało wystarczyć drobne połaskotanie, które ledwo odczuła.
- Oj, tak. To było bardzo niesprecyzowane – powtórzyła za Val i w geście toastu uniosła swoją butelkę z piwem.
Joan z zastanowieniem przyglądała się to jednej a to drugiej na dłużej zawieszając wzrok na Warren, bo w głównej mierze to tylko ona ją interesowała. Sama już nie wiedziała co myśleć i czuć z powodu obecności kolejnej ex, ale z drugiej strony musiała wziąć poprawkę na to, że Lorne Bay było małym miasteczkiem. Ciężko nie spotkać w nim byłych partnerów zwłaszcza, gdy rozchodziło się o reprezentację LGBTQ. Tych ludzi było mniej a co za tym szło – wszyscy wszystkich znali i najpewniej większość z nich ze sobą sypiała.
- Widać, że Warren ma swój typ. – Eve czekała aż wyłapie spojrzenie Joan, do której się uśmiechnęła i upiła łyk piwa.
Terrell niechętnie musiała przyznać, że poznane do tej pory ex Prii były w tym samym typie. Wystarczyło zestawić ją, Mie i Eve (o, i jeszcze Julia ha). Ktoś tu zdecydowanie nie przepadał za blondynkami..
Joan raz jeszcze spojrzała na Warren z wypisanym na twarzy spojrzeniem mówiącym „Poważnie?”, ale szybko pokiwała głową i machnęła ręką na znak, że się nie przejmowała. Była nieco wpieniona, bo nie spodziewała się takiego obrotu sprawy, ale nie mogła ciągle się złościć za byłe dziewczyny przemytniczki.
- Czekaj, czekaj. Warren, nie powiedziałaś, czy ta piękność to twoje plus jeden? – Była nią czy nie? A może też była czymś bardzo niesprecyzowanym jak to wcześniej ujęła kobieta? Paxton nie znała kobiety od tej strony. Myślała, że być może same nieco zmienią swój układ, ale ostro się na tej myśli przejechała szybko uznając Warren za kogoś, kto związki miał głęboko w poważaniu. Nie zdziwiłaby się więc gdyby nowopoznana przy barze również była czymś niesprecyzowanym, przelotnym i co można kopnąć w tyłek jak się znudzi. - Czy może to tylko zabawa? - Alkohol wszedł za bardzo, czego nie wyczuła. Dopiero po skonfrontowaniu się z niezadowolonym spojrzeniem Joan uniosła obie dłonie do góry. - Luz, nie oceniam. Ostatnio kobiety chyba wolą zabawę. Żadna nie umie się porządnie zobowiązać a kiedy już myślisz, że to to.. dostajesz po dupie. - Prychnęła odwracając się przodem do baru. Nie będzie im przeszkadzać.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Zdecydowanie nie tak miało być. Swego czasu może trochę szalała, ale nie sądziła, że jej ex zaczną niespodziewanie wpadać na siebie w barach, albo próbować ze sobą flirtować. Każdy człowiek miał wolną wolę, jednak sam fakt pewnych powiązań nieco ciążył na ramionach Warren. Powinna się trochę hamować, przynajmniej te kilka lat temu. Trzeba było jeździć do Cairns i tam poznawać potencjalne kandydatki na tymczasowe towarzyszki.
- Dzięki ci Boże, że nie jestem facetem - wymamrotała cicho, po wzniesieniu oczu ku górze, znad mieszanki z drinkiem. Biorąc pod uwagę jej niektóre podboje, doczekałaby się przynajmniej kilku, nieślubnych dzieciaków. Całe szczęście, zesłana przez los orientacja znacznie zmniejszała prawdopodobieństwo doczekania nieplanowanego potomstwa. Jeszcze tego brakowało, żeby beztrosko skombinowane dzieciaki puściły ją z torbami.
Wcale nie poczuła się lepiej, słysząc potwierdzenie z ust Eve, odnośnie ich jakże niesprecyzowanej relacji. Doszukała się w nim pewnej uszczypliwości, której mimo wszystko nie zamierzała krytykować. Zasłużyła sobie na cały ten jad, skoro nie potrafiła w bardziej cywilizowany sposób zakończyć przygody z panną Paxton. Zamiast tego pozwoliła na to, aby ta ją znienawidziła, co znacznie ułatwiło rozłąkę.
- Niesprecyzowane, z obydwu stron - to musiała zaznaczyć, wraz z krótkim spojrzeniem w stronę podpitej treserki. Bo hej, gdyby domagała się czegoś więcej, chyba wprost by o tym powiedziała, prawda?
Być może rzeczywiście miała swój typ. Blondynek, wartych uwagi spotkała zaledwie parę. Nie sądziła, aby wynikało to z uprzedzeń, a zwyczajnych, wyrobionych gust, wałkowanych przez ostatnie lata. Nawet tak zawistna i dwulicowa osoba jak Mia nie zdołała zrazić ją do pozostałych posiadaczek ciemnych włosów. Coś ją intrygowało w brunetkach, posiadających przy okazji przeróżne wariacje brązowych oczu. Nie sądziła jednak, aby którakolwiek z poprzednich osób wywarła na niej podobne wrażenie, co Joan.
- Tak - skoro Eve tak bardzo chciała wiedzieć czy Joan była jej plus jeden, właśnie otrzymała odpowiedź. To chyba oczywiste? Przynajmniej tak sądziła aktualnie. Kiedyś nie każda kobieta, z którą się pokazywała była „jej”. Inna sprawa, że część kandydatek odpuszczała sobie, gdy tylko dochodziło do czegoś więcej, niż samych zbliżeń, rozgrywanych w niezobowiązujący sposób.
Najwyraźniej wypowiedziała się za cicho, o czym świadczyło rozwinięcie wypowiedzi, sugerujące bawienie się Joan.
- Na co ta uszczypliwość? - dopytała, sądząc, że Paxton pije do ich sytuacji sprzed lat, powodując tym samym dyskomfort u Terrell. Miały spędzić razem czas przed wcieleniem w życie planu ostatecznego przy pozbyciu się Mii, jednak obecność podpitej Eve nieco zmieniała cały koncept.
Dla pewności zerknęła na swoją towarzyszkę, aby upewnić się czy nie przeszkadza jej widok załamanej ex, rozpamiętującej któryś ze związków.
- To miłe, że dotrzymałaś towarzystwa mojej wybrance, ale trochę przesadzasz z tym nastawieniem.
Cokolwiek miała jej do zarzucenia, niech powie o tym wprost. Będzie musiała to jakoś zrekompensować Joan czy to poprzez zmianę lokalu, albo inną formę dopieszczenia, na którą zdecydowanie zasługiwała.

Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Jaka znowu uszczypliwość? Odpuść Val. Nic do ciebie nie mam. – Było minęło i choć mogłaby dokopać kobiecie robiąc jej siarę przy drugiej brunetce, to nie zamierzała. Miała swoje własne problemy i rozbity związek na głowie. Sprzeczki lub pakowanie się na trzeciego do czyjejś relacji nie było teraz jej priorytetem.
Joan położyła dłoń na plecach Warren i przesunęła nią góra dół. Nie chciała aby kobieta się denerwowała z powodu przypadkowo spotkanej ex i jej prawdopodobnej uszczypliwości, której Joan nie wyczuła, ale też nie znała ich historii. Wszystko mogło mieć swoje drugie dno, o którym wiedziały jedynie osoby zainteresowane. Terrell niekoniecznie chciała wiedzieć, co to mogło oznaczać. Nie jej sprawa co zaszło między kobietami, jak się rozstały i czym tak naprawdę była ich relacja, bo.. było minęło.
- Taa. Pewnie tak. – Machnęła ręką czując przyjemny szum w głowie. – Udanego wieczoru, piękne panie. – Uniosła swoją butelkę z piwem i powoli, żeby nie stracić równowagi, zeszła z wysokiego krzesła przy barze. Nie zamierzała przeszkadzać kobietom, chociaż tak naprawdę to Warren przeszkodziła jej w podrywaniu Terrell. Cóż, dziś będzie stratna i opije to razem z kolegami, do których wreszcie zdecydowała się dosiąść przy jednym ze stolików.
- Chyba nie rozstałyście się w zgodzie. – Joan podejrzliwie spojrzała na towarzyszkę. – I faktycznie masz określony typ. Dobrze, że się w niego wpasowałam. – Uśmiechnęła się na znak, że cała ta dziwaczna rozmowa z Paxton wcale nie zniszczyła jej humoru i nie sprawiła, że nagle miała ochotę zmienić plany. – Chociaż zaczyna mnie niepokoić twoje przywiązanie do piersi większych od miseczki C. – Mogłaby spróbować to przeanalizować, ale nie zrobiłaby tego Warren. Nie zamierzała zagłębiać się w jej relacje z matką, bo wiedziała jak kobieta niechętnie o tym rozmawiała. Ba, bardzo rzadko poruszała temat swoich rodziców, co choć wadziło Joan, to nie zamierzała nikogo do niczego zmuszać. Uznała, że kiedy Pria będzie gotowa, to sama jej o wszystkim opowie.
- Napijmy się i nie myślmy o tym. – Stuknęła swoim szkłem o to należące do Warren nim upiła łyk drinka.

- Mister Patton i Flex znowu spróbują swoich sił. – Jeden z weteranów zaśmiał się na widok dwóch mężczyzn z wypiętymi klatami, którzy szli w kierunku Warren i Terrell. Z tej perspektywy wyglądali na takich, którzy chcą poderwać kobiety, o czym pomyślała także Eve.
- Dostaną kosza jakich mało.
- Nie żal mi ich.
Coś jednak przykuło uwagę pijanej Paxton. Była wstawiona, ale kiedy niejaka Joan spojrzała na mężczyzn to nagle zeszła z hokera i bokiem mocniej docisnęła się do Warren. Coś było nie tak.
- Kapitan nie będzie zadowolony – stwierdziła Patton i pokręcił głową z politowaniem.
- Co mówiliśmy na temat ciebie i nas? – Flex wskazał na siebie, a potem na Joan. – Że będziemy mieli cię na oku.
- I że nie chcemy cię widzieć w naszym mieście, jasne? – Patton spojrzał najpierw na Terrell, a potem na jej towarzyszkę, którą kojarzył z portu.
Joan dostrzegając ruch u Prii od razu złapała ją za nadgarstek i powstrzymała przed próbą zaatakowania nieznajomych, bo..
- To policjanci.
- Właśnie, słuchaj się koleżanki.
- Morderczy.. – Flex nie dokończyła czując jak ktoś szturcha go w ramię. Zły uniósł wzrok na wyższego i starszego od siebie znajomego faceta.
- Jakiś problem Flex? – zapytał tamten.
- Nie wtrącaj się Griffin.
- A ty przestań zaczepiać kobiety w barze. Widzisz, że nie są zainteresowane. – Obok Griffina stanęła Eve a tuż za nią jeszcze dwóch weteranów.
- Paxton, nie interesuje mnie ta wasza dziwaczna solidarność jajników czy co innego, co sprawiło, że nagle zechciałaś wetknąć tu swój nos. Nie wiesz, kim ona jest. – Patton palcem wskazał na Joan. Eve zauważyła gniew w oczach Warren, która zapewne chciała złapać go za tego palucha i wykręcić.
- Nie obchodzi mnie to.
- To morderczyni. Zabiła własną matkę.
- Nie jedna ona nienawidzi swojej matki. Nawet nie wiesz, ile razy w myślach zabijałam swoją. – Eve nie wyglądała na przejętą mrocznym sekretem, którym podzielił się Flex wyraźnie zaskoczony i niezadowolony z tego, że weterani nie stanęli po ich stronie.
- Też zabiłem parę osób, ale do mnie nie podszedłeś. – Griffin zrobił minę niepocieszonego dziecka, jakby liczył na to, że Patton z Flexem też do niego zagadają. Armia Australijska z reguły nie strzelała, ale bywały sytuacje, kiedy mieli prawo to zrobić (aby przeżyć).
- To nie tak.
- A jak?
Patton się obruszył a Flex zbaraniał, bo nagle było ich dwóch przeciwko czwórce weteranów.
- Lepiej zmieńcie lokal zanim stary Larry przypomni wam, skąd ma tę okropną szramę na policzku.
Spokojnie odczekali, aż policjanci odejdą. Kiedy to się stało trzech mężczyzn jedynie kiwnęło głowami w stronę Warren i Terrell, a potem wrócili do swojego stolika.
- W porządku? - Eve dalej stała przy barze uważnie przyglądając się kobietom. - Patton i Flex to pseudo biali kowboje. Nie zdziwiłabym się, gdyby trzepali do plakatu Strażnika Teksasu. - Prychnęła z rozbawieniem. - Zamówię piwo i was zostawiam. - Machnęła ręką do barmana, który dobrze wiedział co jej podać. Bywała tu zbyt często, ale bardzo rzadko piła aż tyle.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Słowa Eve nieszczególnie ją przekonywały. Powinna poczuć ulgę, bo przecież „nic do niej nie miała”, chociaż zachowywała się zupełnie inaczej, niż sama Warren pamiętała. Nie miała nigdy do czynienia z tą zblazowaną wersją, o wyraźnej słabości do alkoholu. Pamiętała Paxton jako całkiem pozytywną osobę nie stroniącej od rozmów czy sypialnianych aktów, niekoniecznie dokonywanych tylko po uprzednim spożyciu drinków.
Coś było nie tak, dlatego wspomniała o uszczypliwościach, które być może kłębiły się w myślach kobiety, powoli odchodzącej w stronę stolika zajętego przez małą grupkę osób. Najważniejsze, że nie była tu sama i miała z kim przegadać potencjalne rozterki… chyba.
Zdecydowanie nie rozstały się w zgodzie, co Warren podkreśliła poprzez uniesienie brwi, pijąc jednocześnie zamówioną mieszankę. Uśmiechnęła się przy krawędzi szklanki, słysząc, jak to Joan wpasowała się w jej gust.
- To ja się cieszę, że wpasowałam się w twój.
Chociaż nigdy tak naprawdę nie rozmawiała z Joan o tym, co ją kręciło. Kiedyś miała zbyt małe doświadczenie w tych tematach, a teraz… mogłoby za bardzo wiązać się z mało komfortowymi dla Terrell czasami. Jeszcze Pria dostałaby prosto w twarz idealnym obrazem partnera według Joan, który raczej nie był kobietą, nie dłubał w drewnie i nie użerał z gangusami. Tak… możliwe, że wcale nie wpasowała się w gust Terrell i dlatego było to nietypowe.
Wcale nie uważała również swojego uwielbienia do atrybutów Joan, jako objawów czegoś niepokojącego. Wręcz przeciwnie, a te konkretne preferencje musiały wynikać z samej kobiety, za którą wodziła wzrokiem odkąd skończyła dwadzieścia-jeden lat. Miały dosyć długą przerwę, jednak niektóre ze szczegółów się nie zmieniały, co bardzo pasowało Prii.
Musiała zarzucić w miarę bezpiecznym tematem, decydując się na wspomnienie o bratanku, Jarrah. Pochwaliła go za ładne oporządzenie łodzi i wspomniała o wynajmowaniu mieszkania w centrum. Chciał się usamodzielnić, wyprowadzając tym samym od rodziców, którzy ponoć suszyli mu głowę o siedzenie przed komputerem i gierkami do późnych godzin.
Alkohol ułatwiał okazywanie nieco większej otwartości, pomimo wiszącego w powietrzu, nieuniknionego zadania, związanego z wykurzeniem Mii z rejonu. Były na dobrej drodze (a przynajmniej tak się Warren wydawało)… do czasu.

- Hej, co się stało? - zapytała przy niespodziewanym manewrze zeskoczenia ze stołka, nie widząc ze swojej perspektywy zbliżających się gości. Dopiero po obróceniu głowy, zatrzymała wzrok na jakichś napiętych złamasach, wyraźnie mających problem: z lokalem, albo jego gośćmi. Jak się okazało, chodziło o tę konkretną, powabną kobietę, z którą właśnie spędzała czas.
I co ten chrabąszcz powiedział?
- Wasze miasto? Nie słyszałam, aby jakieś dwa pokraki kupiły je na własność - nie chciałaby mieszkać w mieście zarządzanym przez podobnych kretynów, nawet gdyby jej za to płacili.
Od razu wyczuła bijącą od typów, negatywną energię, co również skłoniło ją do opuszczenia zajmowanego miejsca.
- Słuchaj chu- - wyciągnęła dłoń, aby złapać jednego z nich za kołnierz, jawnie tracąc cierpliwość. Terrell zareagowała w porę, ale wcale nie musiałaby jej powstrzymywać. Warren nie wiedziała, że rozchodziło się o policjantów. Nie miała takiej informacji, więc jeden z drugim mogli iść się bujać. Nie byłoby żadnej napaści na funkcjonariusza, bo byli po godzinach, a sama Val nie kojarzyła ich z mundurem.
- Więc czują się bezkarni? - podchwyciła, słysząc o profesji, którą parali się ci tchórze. Mocni byli w gębie, bo podeszli do dwóch kobiet, tak? Niech no tylko im się przyjrzy z bliska.
Nie spodziewała się ingerencji ze strony Eve oraz jej kolegów.
Chciała im powiedzieć, że doskonale panuje nad sytuacją, ale spławienie sojuszników to zły pomysł. Ci pieprzeni gliniarze musieli mieć jakąś obsesję, nachodząc dorosłą kobietę za czyn, dokonany ponad dwadzieścia lat temu. Była dzieckiem i… co za prostaki.
Słowa Eve, jak i pozostałych weteranów nieco ją zdezorientowały. Lada moment z tego wszystkiego mogłaby wyniknąć iście karczemna bójka, której mimo wszystko, wolałaby nie prowokować. Chciała oszczędzić podobnych widoków Joan, z którą miały przecież miło spędzić czas. Nie wyszło.
Z trudem ustała w miejscu, nerwowo zaciskając zęby, kiedy paskudni gliniarze w końcu udali się w stronę wyjścia.
- Dwójka bydlaków - podsumowała cicho, obejmując Joan ramieniem. Z wolna przesunęła po nim, w górę i w dół, przyciągając nieco w swoja stronę.
- Może powinni zapolować na gości, za którymi wstawiają listy gończe? - zaproponowała, nieco żałując że sami zainteresowani tego nie słyszeli. Każdy czuł się mocny w gębie, jeśli miał za przeciwnika kobietę.
Jeszcze chwilę zaczekała z zajęciem poprzedniego miejsca.
- Które to już? - dopytała, tak z czystej ciekawości, widząc jak Eve zamawia kolejne piwo. Nie chciała jej umoralniać, co brzmiałoby paradoksalnie z jej ust, ale nie zaszkodzi nieco zorientować się w sytuacji i powstrzymać Paxton przed zbieraniem tyłka z łazienkowej podłogi, u podnóża muszli.

Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Nie liczyłam. Zrobiłam sobie wolne. – Warren na pewno dobrze wiedziała, czemu Paxton nie piła dużo. Ograniczała się do jednego piwa albo paru bezalkoholowych, co spowodowane było pracą. W każdej chwili Eve mogła dostać telefon z wezwaniem, więc musiała być trzeźwa. Oczywiście miała prawo odmówić, bo nie była pieskiem reagującym na każdą komendę, ale osoby znające Paxton wiedziały, że ta była pracoholiczką. Uwielbiała swoją pracę i zarazem nieco przesadzała z wykańczaniem się podczas niej. Nigdy jednak nie narzekała. Pracowała ciężko i była z siebie dumna podobnie jak z samokontroli względem alkoholu, który w swym życiu ograniczała. Wiedząc to wszystko jej słowa brzmiały dziwnie nie tylko z powodu małej ilości procentów w jej życiu, ale także przez fakt, że ona nigdy nie brała wolnego.
- Val chciała powiedzieć, że dziękujemy za pomoc – powiedziała w ich imieniu, chociaż tak naprawdę próbowała zrozumieć, czemu Warren ciągle zaczepiała Eve. Owszem, razem z kolegami pomogła im uporać się z policjantami, ale skoro Pria całkiem niedawno była cięta na kobietę, to lepiej pozwolić jej odejść. Właściwie Terrell tego właśnie chciała. Nie miała już ochoty na siedzenie w barze. Od samego początku wiedziała, że to był zły pomysł. Nie czuła się komfortowo w tym mieście wśród plotkujących wokoło ludzi. Jeszcze gorzej, że napotkały policjantów, którzy na początku pobytu Joan w miasteczku zatrzymali ją podczas stłuczki samochodowej. Była poszkodowaną (a raczej jej złom) a i tak zabrano ją na komisariat. Czemu więc miałaby wierzyć, że to całe cholerne miasteczko się zmieni?
- Nie ma sprawy. Niektórzy nie wiedzą, ale weterani rządzą w tym barze.Rządzą to dużo powiedziane, ale przebywali tu codziennie, co stało się tradycją i czymś oczywistym. Mieszkańcy o tym wiedzieli, ale Joan wydawała się niedoinformowana. – Nie lubimy bezsensownego czepiania się za byle co ani tym bardziej wypominania przeszłości. – Nawiązywała do tego, co powiedział policjant o Terrell, ale także spojrzała na Val dając do zrozumienia, że nie zamierzała robić sceny. Od ich skomplikowanej relacji minęło trochę czasu. Eve ostatnio zdążyła się zakochać i została zraniona. Nie w głowie jej były dawne zwady a aktualnie złamane serce, które bezsensownie otworzyła.
- Chodźmy już – poprosiła Joan, bo wszyscy w barze widzieli tę scenę. Część osób usłyszała co takiego mówili policjanci, więc lepiej będzie jeśli sobie pójdą.
- Właściwie to Val.. muszę ci coś powiedzieć. Na osobności.
Terrell kontrolnie spojrzała na towarzyszkę upewniając się, że mogła na chwilę zostawić je same. Nie wyjdzie z lokalu obawiając się napotkania tam policjantów, ale odejdzie na parę kroków i poczeka. Zgarnęła więc torebkę i odeszła nonszalancko opierając biodro o wolny stolik przy ścianie. Niepodsłuchiwanie nie oznaczało, że nie będzie patrzeć na interakcje dwóch kobiet, którym uważnie się przyglądała.
Eve upiła łyk świeżo nalanego piwa i przełknęła je trochę niepewnie uświadamiając sobie, że nie powinna pić dalej zanim nie powie tego, co chciała.
- Musisz wiedzieć, że parę miesięcy temu policja poprosiła mnie o pomoc w porcie. Chodziło o nielegalny przemyt.. jakiś młody chłopak próbował bawić się w gangstera. – Ujęto to, ale w miasteczku się o tym nie mówiło, bo chłopak pochodził z południowej Australii i to tam głównie toczyła się jego sprawa. – Rzecz w tym, że mój pies wyczuł też coś w.. twojej łodzi. – Ostatnie słowa wypowiedziała najciszej jak mogła nie mając pojęcia, że Warren już nie bawiła się w przemyty a tamte rzeczy wyczute przez psa były „chytrze” ukryte przez Świstaka. – Spokojnie, niczego nikomu nie powiedziałam. – Nie była policjantką ani tym bardziej kapusiem, chociaż zaskoczyło ją to w jaki sposób pies zareagował przy Vallhalli. – Po prostu postaraj się bardziej.. ukrywać. -Skrzywiła się, bo to słowo nie za bardzo jej pasowało, ale w tej chwili nie miała lepszego. Nie chciała też zastanawiać się nad poprawnym słownictwem, kiedy w jej głowie przyjemnie szumiało. Nie zamierzała także moralizować Warren ani tym bardziej nie udzieli jej lekcji, jak coś ukryć przed psami. Tylko niech uważa, bo następnym razem to ktoś inny z psem mógł pójść na zwiady do portu; ktoś, kto nie będzie kryć jej tyłka.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Nie wnikała, pytając jak często Eve chodziła do baru, mając oficjalnie wolne. Nie groziło jej wyhodowanie piwnego brzucha, ani przesadne obciążenie wątroby. W tym wszystkim mógł się jednak kryć poważniejszy motyw, natury prywatnej. Już dawno temu Val odebrała sobie prawo do zgłębiania odpowiedzi w tym temacie.
Przeniosła wzrok na Joan, słysząc jej podziękowanie. Nie wyglądała na zadowoloną, co zapewne wynikało z całokształtu sytuacji, sprowokowanej przez nieprofesjonalnych policjantów. Ciekawe czy gdyby nie ich obecność, dałyby radę jakkolwiek dobrze się bawić, z myślą o nadchodzącej akcji wyeliminowania Mii z okolicy. Ciążyło jej to na głowie, ale nie chciała przyznać tego wprost, obawiając się o powstanie jeszcze większego dystansu.
Wysunęła dolną wargę i kiwnęła głową, słysząc o niechęci weteranów do wytykania komuś przeszłości. Czuła, że tkwiła w tym przesłanka dla samej Warren, odnośnie sytuacji sprzed kilku lat. Obie nie postarały się wystarczająco, aby ich relacja wypaliła czy zaczęła przypominać swego rodzaju związek.
Słysząc ponownie głos Terrell, obróciła głowę w jej stronę i szepnęła krótkie „okej”. Mogły równie dobrze napić się czegoś mocniejszego w domku, obejrzeć horror, a później zasnąć na kanapie w ubraniach. Zawsze coś…
Już miała odpowiedzieć Eve, że było miło, ale się zbiera, kiedy nagle ta zatrzymała jej wywód, wspominając o przekazaniu czegoś na osobności. Zerknęła w kierunku Joan i kiwnęła głową, przekazując tym samym, że już za chwilę stąd wyjdą. Wypadało jej wysłuchać Paxton, szczególnie, że przed chwilą solidarnie się za nimi wstawiła.
Spoważniała nieco bardziej, słysząc o przemycie oraz węszeniu w porcie. Póki co, sprawnie unikała konfrontacji z wszelkimi służbami, niekiedy dmuchając wręcz na zimne. A jednak, coś jej umknęło...
- Coś? - dopytała, jakby wszem i wobec Eve mogła doprecyzować o jaką substancję albo zapach się rozchodziło. Nierozsądnym byłoby jednak rozmawiać o tym przy barze, kiedy uszy pozostałych gości bywały niekiedy nadstawione na najnowsze plotki.
- Może to tylko ostre przyprawy - wzruszyła ramionami, jak gdyby nigdy nic, jednak wzrok utkwiony w rozmówczyni zdawał się dziękować za przekazane informacje.
- To już nie potrwa zbyt długo - westchnęła, komunikując tym samym swój rozwód z przemytnictwem. Nie widziała większego sensu w kontynuowaniu tego typu form zarobku. Ryzyko było zbyt duże, a wystarczy jej jedna odsiadka do końca życia… zdecydowanie.
W każdym razie, doceniała zaangażowanie Paxton.
- Trzymaj się i dzięki… masz ode mnie piwo - wyjęła z kieszeni zwinięty banknot i przesunęła w stronę barmana, płacąc tym samym za sączony przez kobietę alkohol. Przynajmniej tak mogła jej się odwdzięczyć za krycie tyłka przed glinami.
Zerknęła krótko w stronę Eve i oddaliła się w kierunku Joan, aby razem z nią wrócić do najcichszej dzielnicy w Lorne Bay. Jednak uspołecznianie się nie wyszło im tak dobrze, jak początkowo mogłyby przypuszczać.

/ zt x2
ODPOWIEDZ