od niedawna inspektor — australian federal police
28 yo — 194 cm
Awatar użytkownika
about
hope some of the other worlds are easier on me.
To nic nadzwyczajnego. Bo czy nie każdy policjant przynajmniej raz w życiu zmagał się z bólem złamanego nosa? I czy w Australii nie od zawsze panowały tak zatrważające upały? Cóż, z pewnością odpowiedź na te dwa pytania była twierdząca, choć świadomość ta bynajmniej nie ułatwiała Finneasowi Barringtonowi życia. A już na pewno nie dzisiaj.
Rabunek z bronią w ręku. Podstawowe procedury; zablokowanie drogi, patrolowanie miasta, przesłuchiwanie świadków, komentarz dla mediów mający uspokoić mieszkańców. Nic, w czym jego udział byłby niezbędny, a jednak coś, czego nie pozwolono mu tak po prostu ominąć. Westbrook nie daje nam żyć, inspektorze, tak usłyszał z samego rana, gdy lejący się z nieba żar przekomarzał się z jego napuchniętym nosem, wprawiając go w nieznośne pulsowanie i swędzenie, a tamponada zdawała się dziesięć razy bardziej wyczuwalna niż ledwie godzinę wcześniej. Straszy świadków i wszystko utrudnia, z nim się nie da pracować, dodano, gdy rozeźlony pędził główną ulicą, starając się nie zwariować. Dwie tabletki, tylko przeklęte dwie tabletki miały przeprowadzić go przez dzisiejszy dzień, przypominający środek samego piekła.
Dostrzegając morze policyjnych samochodów jarzących się wściekłą czerwienią i błękitem, wysiadł niechętnie z służbowego auta i trzasnąwszy drzwiami silniej, niż wymagała tego sytuacja, wzrokiem starał się namierzyć tylko jedną osobę. Nie, wcale nie zamierzał Westbrooka zamordować. Nie zamierzał, choć powinien.
Prostując się, odchrząknął i starał się przywołać na twarz jakkolwiek przyjazny wyraz. Dostrzegając jednak coraz to nowsze, ciekawskie spojrzenia wbite w jego oblicze, a raczej pewną konkretną część tegoż oblicza, nie potrafił wykrzesać z siebie nic poza nienawistnym grymasem, co było do niego tak skrajnie niepodobne. Ile jednak miał się jeszcze zmagać z tym nieprzystającym zainteresowaniem? Z nosem tym chodził już przecież od czterech dni. - Sierżancie - ponownie odkaszlnął, zwracając się następnie ku sylwetce Westbrooka, wykrzykującej gniewnie słowa do dwóch stojących przed nim mężczyzn. Widząc go w tym stanie, przez moment odniósł wrażenie, że nos jego złamany zostanie dzisiaj po raz drugi.
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Co mnie obchodzi, że boi się pani, że ktoś w nocy panią zamorduje!
Tak, tymi słowami Jude nakreślił wokół siebie dość konkretny obraz: nieczuły gliniarz, były wojskowy, agresywny, nieprzyjemny, kompletny skurwiel. Słyszał, jak ktoś za jego plecami szepcze. Jak żali się, że nie zdąży do pracy przez cały ten cyrk, a niczego nawet nie widział. Czuł gorzkie słowa na karku pokrytym kroplami potu; jak myślisz, ilu ludzi zabił na froncie? Dziesięciu? Dwudziestu? Stu? Pewnie nawet nie liczył. Maszerując od prawej, do lewej, wykrzykując raz za razem podłe słowa, odpychał od siebie wszystkie inne sprawy. Te swoje komiczne problemy. Niepewności. Idiotyzmy. Kurwa, przynajmniej w tej sprawie, chwała bogu, nie chodziło o pieprzone krokodyle. Podszedł do grupy policjantów, przyglądających się mu niepewnie i ryknął kilka rozkazów, czując do nich niezwykle wielką pogardę. Jakim cudem zdołali ukończyć akademię, skoro zachowywali się jak skończeni idioci?
— To jest pieprzone miejsce zbrodni, każdy głupi by się zorientował. Przecież tu jest T A Ś M A, pod którą panowie przeszli jak głupie bydło, więc radzę się zastanowić jeszcze raz nad wyjaśnieniami — zagrzmiał w kierunku dwóch przerażonych, starszych mężczyzn, podczas gdy groźnie napięły się mu mięśnie dłoni. Uważał, nieskromnie, że wykonuje swą pracę perfekcyjnie. Odwrócił się nazbyt gwałtownie, gdy dotarło do niego wymówione słowo, po czym gniewnie zmarszczył czoło. — Barrington. Jak, kurwa, dobrze — rzucił z ulgą, poprawiając lekko swe przeciwsłoneczne okulary. — Ci pajace wypuścili trzech świadków. TRZECH kurwa, kretyni — pożalił się, zwracając się w kierunku pary żółtodziobów, których twarze zapłonęły najczystszym szkarłatem. — A ci panowie, o tutaj, utrudniają śledztwo. Ale może noc w celi odświeży im kurwa magicznie pamięć — zwrócił się ponownie do mężczyzn, którzy zerkali na niego ze strachem. Sądząc jednak, że słowa jego załatwią sprawę, złapał Finneasa za ramię i odciągnął lekko na bok. — Nie chcę się skarżyć, ale z tym zespołem nie da się pracować. Banda imbecyli. Ciągle się o coś obrażają, panikują, utrudniają, knocą — poinformował go, bo powinien przecież wiedzieć, jak nieprzydatnych ma ludzi na posterunku.

finneas barrington
od niedawna inspektor — australian federal police
28 yo — 194 cm
Awatar użytkownika
about
hope some of the other worlds are easier on me.
Po raz pierwszy od objęcia posady inspektora na tutejszym posterunku wlepione w niego spojrzenia nie wyrażały irytacji i oczekiwania na reprymendę, a płynęła z nich szczera prośba o ratunek. Najwidoczniej w zestawieniu z Judem okazywał się mniejszym złem, co każdego innego dnia przemożnie by go rozbawiło, jednak w momencie, w którym nos jego za moment miał eksplodować pod naporem ciepła i drażniącego, morskiego powietrza, tylko działało mu to jeszcze bardziej na nerwy. Przyglądając się z niejakim zdziwieniem mężczyźnie niższemu rangą, wygłaszającemu skargę za skargą względem osób niespecjalnie na to zasługującym, zmarszczył czoło i podążył wzrokiem w stronę dwójki przerażonych starców pod których adresem padały teraz grubiańskie słowa. Obezwładniony tąże konsternacją dał po chwili poprowadzić się bez słowa sprzeciwu w miejsce bardziej ustronne i tam słuchając kolejnych plecionek skarg, pokręcił zamaszyście głową w formie niewerbalnego sprzeciwu. - Jude - zaczął, po raz pierwszy w historii ich współpracy zwracając się do niego po imieniu. Starając się przywdziać skruszone spojrzenie, do kącików oczu napłynęły mu łzy pod naporem nagłego bólu nosa, wściekle teraz pulsującego, wobec czego skrył na moment część twarzy pod osłoną prawej dłoni. Biorąc głębszy oddech i starając się przyzwyczaić do nacierającego na niego upału słońca, ściskając lekko dwoma palcami obszar pod brwiami, stwierdził, że sytuacja ta jest zwyczajnie zbyt absurdalna i jednocześnie zbyt skomplikowana, by udało mu się ją dziś zgrabnie rozwiązać. - Tak jak się spodziewałem, potrzebuję twojej pomocy przy tamtych sprawach - skłamał, ściszając nieco głos przy przedostatnim słowie wskazującym na dyskretny charakter omawianych operacji. Nie czując się na siłach do toczenia dyskusji, uznał, że najważniejsze w tym momencie jest odciągnięcie stąd Westbrooka, choć prawdę powiedziawszy, było to tak mądrym rozwiązaniem, jak zamiecenie bałaganu pod dywan. - Teraz. Pomożesz mi z tym, prawda? Oni sobie z tą błahostką poradzą - zaręczył z westchnieniem, jedno krótkie spojrzenie rzucając na zgromadzony wokół tłum ludzi uważnie im się przyglądający, w napięciu oczekujący na wywiązanie się intensywnej dyskusji, zapewne mającej zakończyć się zawieszeniem Westbrooka. Niestety, dzisiaj żadnej ze stron nie mógł ofiarować nic poza nędznym półśrodkiem.
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Rozbiegany wzrok, sięgający to niekompetentnych policjantów, to postronnych obserwatorów, unikał bezpośredniego zerkania na Finneasa. Umykały mu więc te najdrobniejsze sygnały świadczące nie tylko o trawiącym jego ciału bólu, ale i tejże niechęci wobec sprawy, która to, co zabawne, postrzegana przez Westbrooka była w zupełnie inny sposób. Nie sądził, że robi cokolwiek złego. Nie uważał, że przesadza. Prowadził wszakże coś na kształt musztry, by wreszcie policja Lorne przestała być tak wielkim pośmiewiskiem. Zaaferowany tą jedną sprawą nie zważał na wymawiane słowa, dopiero po kilku chwilach dopuszczając do siebie ich sens. — Potrzebujesz czego? — spytał ściągając wreszcie wzrok z całej tej bandy klaunów, odgrywających cyrkowe popisy, by móc uważniej przyjrzeć się swojemu zwierzchnikowi. Gniew się podsycił. — Teraz. Teraz. Żartujesz sobie? Nie widzisz, co się tu dzieje? — zahuczał ze złością, marszcząc złowrogo czoło. Być może jeszcze tego ranka ucieszyłaby go podobna prośba, składana fałszywie czy nie, ale obecnie Jude dość miał dosłownie każdego. — Zamierzasz mnie bez przerwy przerzucać między sprawami? Nie. Nie ma mowy — rzucił złowrogo, czasem pozwalając na to, by jednakże ton jego głosu i spojrzenie skrywane pod przyciemnianymi okularami wyrażały zaciekawienie. Być może wolał tamtą sprawę. Być może powinien zgodzić się bez protestów i udać we wskazane przez Finneasa miejsce, ale poczucie przegranej nie zezwalało mu na wykonanie polecenia. Czyż nie wystarczało, że jego prywatne sprawy pokomplikowały się na tyle, że nie był w stanie jakkolwiek ich naprawić? Praca miała być ucieczką, a tymczasem stawała się drugim, równie paskudnym piekłem. A on przy tym wszystkim zapomniał już o kulturze, o swych powinnościach, dostrzegając we wszystkim znamiona wojny. — CZY JA WAM, KURWA, POZWOLIŁEM ODEJŚĆ?! — wrzasnął nagle, gdy kątem oka dostrzegł jakiś ruch przy niedawno porzuconym miejscu. Posłał Finneasowi jeszcze jedno przepełnione złością spojrzenie po czym odwrócił się i powrócił do miejsca zbrodni. By znów krzykiem ustalać porządek, by wskazać policjantom ich niekompetencje, by wreszcie wymusić jakieś zeznania, bowiem w pewnej chwili jeden ze starszych panów głośno począł zawodzić, że jego wnuk nikogo by nigdy nie skrzywdził i to wszystko to jedna głupia pomyłka.

finneas barrington
od niedawna inspektor — australian federal police
28 yo — 194 cm
Awatar użytkownika
about
hope some of the other worlds are easier on me.
W pewnym sensie doceniał ten nowonarodzony zapał, z jakim Westbrook kilka dni temu zjawił się w pracy. Wierzył także w jego dobroduszne motywy, niepodsycone żadnymi niegodziwymi korzyściami i chęcią zemsty na organach ścigania, którym zapewne wiele mógłby zarzucić. Uważał jednak, że przy tych wszystkich godnych pochwały zamiarach Judah jest całkiem zagubiony i że tym sposobem, szamocząc się w tak nieskoordynowany sposób, wyrządzić może tylko więcej szkód niż pożytku. Był bowiem jak pocisk wprawiony w ruch zupełnym przypadkiem, który bez odpowiedniej nawigacji, stanowił dla wszystkich jedynie zagrożenie. - Twojego doświadczenia, Westbrook - odparł twardo, bez krzty wahania i niepewności. Czego innego mógłby potrzebować? Dostrzegł też błysk gniewu w jego oczach, oślepiający jak lądujący śmigłowiec w mieście przejętym czernią, dostrzegł to nieme ostrzeżenie, że teraz może się zrobić naprawdę nieprzyjemnie, ale wszystko to rozmyślnie postanowił zignorować. - Zwykła policyjna procedura, sierżancie - uświadomił go możliwie jak najspokojniej, co w obecnej sytuacji (czyt. z pulsującym nosem, którego od minionych dni pragnął wyrwać ze swojej twarzy, niezależnie od bólu, jaki ów czynność miała wyrządzić) było nie lada wyzwaniem. - Zamierzam dać ci możliwość pracy nad sprawą ambitniejszą - poprawił go, nie zamierzając ulegać narzuconemu przez bruneta nerwowemu nastrojowi. Odnosił wrażenie, że dosłownie wszystko poddawało teraz jego cierpliwość próbie i to takiej bezlitosnej i całkiem niesprawiedliwej. Nie pozwolił więc, by umysł dyktujący mu zatrzymanie Westbrooka siłą przeniósł swoją sugestię do rzeczywistości - obserwując jego oddalającą się sylwetkę bez słowa, zwrócił twarz do boku i ruchem dłoni uspokoił wpatrujących się w niego z napięciem policjantów, przyglądających się całemu zajściu. Oczywiście, że nie zamierzał się poddać, ani na moment nie brał takiej opcji pod uwagę. Nie zamierzał jednak też robić niepotrzebnych nikomu scen wśród cywili i niedawno zatrudnionych żółtodziobów, wiedząc, jak podobne poniżenie mogłoby zaszkodzić reputacji bruneta, wobec czego podchodząc do niego, ponownie zwróconego ku jego osobie plecami, położył mu dłoń na ramieniu i również wsłuchał się w wykrzykiwane w ich kierunku zapewnienia. - W tym upale na pewno ciężko zebrać panu myśli, ktoś zaraz zabierze pana na posterunek i tam będzie mógł pan wszystko wyjaśnić - poinstruował, po czym skinął głową w kierunku starca jednemu z zebranych nieopodal policjantów, dając mu tym samym znać, by wykonał jego polecenie. Gdy ci już odeszli, dając im nieco przestrzeni, nachylił się ku brunetowi tak, by swobodnie móc przekazać mu coś ściszonym tonem. - Sierżancie, to nie jest prośba. Nakazano mi cię stąd ściągnąć. Teraz - wyjawił z powagą, nie wiedząc, czy spodziewać się z jego strony podobnego opanowania, czy jednak pogłębionej agresji, którą to rzekomo przejawiał od samego rana.
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Każde kolejne słowa jedynie wzmacniały tę jego gorycz, której źródła nie sposób byłoby odszukać. No, przynajmniej nie w tymże obecnym układzie, kiedy to lejący się z nieba żar wprawiał w ruch drobne krople potu, przyozdabiające już odkryte części ciała niemal każdej zebranej na ulicy osoby. Nic jednakże nie miało znaczenia — ani wysoka temperatura, ani zebrany wkoło tłum. Nie liczyło się to, dlatego tak naprawdę się wścieka, a wyłącznie to, że Finneas traktował go w tak obłudny sposób. Jakże miałby dać wiarę tym wszystkim wymawianym przez niego słowom? Zaufać temu, że tak nagle, w tak przedziwnym momencie, pomoc jego była niezbędna? W dodatku — jakaż to niby pomoc, kiedy to Jude w istocie nie był w stanie pchnąć wspomnianego śledztwa jakkolwiek do przodu? — Nie uważasz, że ta sprawa jest ważna? — prychnął jedynie, posyłając mu pełne gniewu spojrzenie. Nie miał pojęcia dlaczego walczy, dlaczego aż tak bardzo wzbrania się przed opuszczeniem tego miejsca, ale chodziło raczej o bunt sam w sobie. Wcale nie o szereg innych, ważnych spraw, które skutecznie ignorował od tak długiego czasu. W każdym razie nie wierzył naturalnie to, że wygra całą tę sprzeczkę (choć opanowanie Finneasa potwierdzało jednak, co złościło go jeszcze bardziej, że jedyną osobą mającą jakiś problem jest on sam), a mimo to grymas niezadowolenia przeciął jego twarz, gdy po przejściu kilku kroków zorientował się, że Barrington podąża za nim. Nie zamierzał się poddawać. Odpuszczać. Tym bardziej, kiedy do jego uszu poczęły dochodzić beznadziejnie dobierane kłamstwa pieprzonego starca, który od samego początku utrudniał dochodzenie i już, już otwierał usta, by wydobyć z siebie serię paskudnie brzmiących słów i gróźb, ale gdy tylko dłoń Finneasa spoczęła na jego ramieniu zrozumiał, że dalsze przepychanki nie mają najmniejszego sensu. Boże, jakże on zatęsknił za wojskiem.
Cudownie. Zajebiście — wysyczał z irytacją, przez moment odczuwając nieprzyzwoicie wielką chęć na zakończenie tego przedstawienia w przepięknie dramatyczny sposób: zerwaniem swej odznaki i wciśnięciem jej w finneasowe dłonie, publiczności prezentując przy tym przepełniony dumą ukłon. Zamiast tego jednakże sięgnął po klucze służbowego auta, które rzucił wprost w policjanta, z którym wcześniej tu przyjechał. Czy przejął się tym, że ów klucze uderzyły zaskoczonego mężczyznę wprost w twarz? Nie, ani trochę. Spojrzał za to wyraźnie urażony na Barringtona, splatając przy tym ręce na klatce piersiowej. — W takim razie melduję pełną gotowość do służby, sir — wyartykułował z kpiną, pozwalając sobie na szczyt dziecinady. — Wystarczy, że po prostu usunę się z miejsca zbrodni, czy czeka na mnie ekscytująca papierologia na komisariacie? — dodawszy to, wciąż rozważał dramatyczne pozbycie się swej odznaki. Ale jeszcze czegoś w tym wszystkim brakowało, jakiegoś ostatniego zapewnienia, że nie ma w pieprzonym Lorne Bay dla niego miejsca.

finneas barrington
od niedawna inspektor — australian federal police
28 yo — 194 cm
Awatar użytkownika
about
hope some of the other worlds are easier on me.
Odkąd objął na tutejszym komisariacie stanowisko inspektora, każdego dnia odnajdywał coraz więcej dowodów potwierdzających, że owszem, nie potrafił i przede wszystkim nie lubił pracować w grupie. Z początku upierał się przy tym, że jego rodzice się mylą, że na nic mu to stanowisko potrzebne, że przejść już może do zadań istotniejszych w agencjach poważniejszych, ale dzisiaj? Czując na sobie ponaglający wzrok policjantów, natarczywe wejrzenia świadków i rozjuszone spojrzenie Westbrooka, wiedział już, że coś w jego kształceniu poszło nie tak, bowiem w sytuację tę nie umiał się odpowiednio zaangażować. - Ważna na swój sposób na pewno, ale nie najważniejsza - odrzekł spokojnie, osobiście nie potrafiąc odnaleźć w tej sprawie nic szczególnie interesującego. Był pewien, że do wieczora sprawca zostanie złapany i całe zajście będzie mogło odejść w wieczne zapomnienie, ewentualnie od czasu do czasu pojawiając się na ustach tutejszej grupy plotkarskiej obradującej pod monopolowym. Właściciel sklepu otrzyma odszkodowanie, mieszkańcy sprawiedliwość, a rodzina wraz z winnym tej zbrodni dożywotni ostracyzm. Nie rozumiał wobec tego, dlaczego Jude upierał się przy tych policyjnych popłuczynach i dlaczego z ich powodu robił teraz zamieszanie.
Pilnując porządku w swym oddziale, zapewne powinien reagować na każdy najmniejszy szczegół. Na każde niesłuszne pretensje i każdy przejaw fizycznej agresji, nawet jeśli ten okrzyknąć można było zwykłym przypadkiem, bo klucze do auta nie zostały skierowane w twarz jednego z policjantów umyślnie. Widząc jednak to całe zajście, nie potrafił zwrócić Westbrookowi uwagi i zamiast tego przyjął zamyśloną minę człowieka, który niemalże wszystko byłby teraz w stanie przeoczyć. Gdyby ktoś jednak uważnie przyjrzał się jego obliczu, dostrzegłby niewielki uśmiech rozbawienia czający się w kąciku ust, nad którym nie potrafił zapanować.
- Westbrook, dajże spokój - poradził mu ostro, wymownie rozglądając się po sylwetkach śledzących każdy ich ruch. Spodziewał się po nim bardziej radykalnej reakcji, ale coś w jego spojrzeniu zdradzało, że ta dopiero nadejdzie; w oczach jego bowiem dostrzec mógł całą gromadzącą się w nim furię, wyglądającą niemalże jak deszcz meteorytów. - Chodź ze mną do auta, tam porozmawiamy - zaproponował mu, niekoniecznie dając przestrzeń na odmowę. - To, jak teraz zareagujesz, Jude, będzie miało wpływ nie tylko na twoją karierę w policji. W wojsku także - oznajmił mu bez ceregieli, w porę starając się przemówić mu do rozsądku. Ostatnie zdanie umyślnie zaakcentował, by wskazać, że on już wszystko wie, że domyślił się jego planu, który to nie był wcale tak trudny do rozgryzienia.

jude westbrook
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Postępował nieroztropnie. Ta cząstka jego jestestwa, która pozostawała echem przeszłości — niosąc więc w sobie znamiona Judah cichego, spokojnego, grzecznego — nakazywała mu zamilknąć, wydobyć z siebie odwagę ku wygłoszeniu odpowiednich przeprosin, a potem z gracją i dumą wycofać się, czymkolwiek miało być miejsce jego podróży. Wiele wszakże wskazywało na to, że może to być jego ostatnia podróż jako sierżanta tutejszego posterunku; tak rozpaczliwie kusząca wizja zrzucenia ze swej piersi posiadanej odznaki, tak naprawdę miała być zastąpiona czynem gorszącym: władczym odebraniem mu tegoż kawałka blachy. Czy więc aby na pewno gotowy na wyrzeczenie się tego wszystkiego? Zakończenie maratonu nieszczęść poprzez utratę także pracy? I to w imię całej tej małomiasteczkowej afery? Nie, nie, oczywiście, że nie.
W wojsku także. Na nic zdawał się gromiący wzrok Westbrooka wbity od kilku minut w Finneasa. W tym jednym, szczególnym momencie zapragnął go zamordować, rozszarpać, posłać tym wszystkim pieprzonym krokodylom na pożarcie. W głowie zajaśniała mu myśl, by upokorzyć go w sposób wyraźny i dotkliwy, by wskazać mu niechęć całego miasta wobec jednostek takich, jak on, ale zdawało się, że Jude wyczerpał w minionym czasie źródła swej goryczy. Dziecinady. Dlatego też minąwszy go po prostu pozwolił na to, by jego bark z przesadną siłą pchnął bok jego ciała; nie oglądając się za siebie, zaciskając dłonie w pięści, w ciszy zmierzał do odpowiedniego auta. Nienawidził go. Nienawidził Barringtona z całego serca, choć nie miał ku temu ani jednego powodu. I to złościło go jeszcze bardziej. Nie zamierzał jednakże niczego pogarszać, choć ciało jego drgało niespokojnie; odrzucił od siebie pokusę posłania ku mężczyźnie kilku ironicznych uwag, zrezygnował z chęci kopnięcia opony jego samochodu i jedynie trzasnął przesadnie drzwiami auta, gdy wsunął wreszcie swe ciało do środka. Nie odzywał się. Nie miał zamiaru mówić czy robić czegokolwiek, ale wraz z każdą kolejną chwilą poczęła nawiedzać go wizja osoby, którą się stał. Zamknął więc twarz w debrze dłoni, uświadamiając sobie, że gdzieś pośród tego niemal czterdziestoletniego życia tak bardzo się pogubił. — Jutro złożę wypowiedzenie — rzekł mamrocząc, zastanawiając się, czy zdołałoby go to jeszcze ocalić. Odrzucenie policji. Odrzucenie wojska. Zostanie z niczym, by odnaleźć dla siebie nowy start.

finneas barrington
od niedawna inspektor — australian federal police
28 yo — 194 cm
Awatar użytkownika
about
hope some of the other worlds are easier on me.
Z każdą chwilą i rzuconym słowem wstrzymywał jakby oddech, czekając na wywróżony wybuch wielkiej złości, mający posłać go w diabły. Gdy więc ten nie nadchodził, zaskakując go jako takim opanowaniem i zdaniami rzekomej obojętności, z jeszcze większym napięciem wyczekiwał momentu przelania się czary goryczy. Tymczasem jednak tylko trącenie ramieniem, tylko grymas czystej nienawiści i pogardy. To mógł przeżyć.
Zanim podążył w stronę auta, ku któremu zgodnie z jego prośbą zmierzał już Westbrook, skinął jeszcze głową do dwóch czających się niedaleko policjantów, dając im tym samym znak, że sytuacja już opanowana, że mają zająć się śledztwem. Wskazał jeszcze, który z członków zespołu teraz dowodzi i obiecał, choć niechętnie, że w razie problemów jak najbardziej mogą się z nim kontaktować. Wiedział, że z tego nie skorzystają, jako że wszyscy wciąż traktowali go tu jak niekompetentnego dzieciaka, który zgubił się w drodze ze szkoły, ale pewne pozory stwarzać musiał. Podobno. Gdy więc już dotarł do samochodu, goszczącego w sobie już jedną ze znanych mu sylwetek, wsunął się na miejsce kierowcy i zamiast włożyć kluczyk do stacyjki i opuścić to pochłonięte chaosem miejsce, obrócił się lekko w stronę mężczyzny, posyłając mu kolejne z zaskoczonych spojrzeń. - Nie chcę, żebyś odchodził - odparł, jakby tylko na jego osobistych odczuciach Westbrookowi zależało. Chciał jednakże podkreślić, że nie to miał na celu przyjeżdżając tutaj i że nie zależy mu wcale na jego rezygnacji. - Jude… Ja… Słyszałem, że masz problemy. Że spodziewasz się dziecka, planujesz ślub, to na pewno musi cię kosztować wiele nerwów - zaczął, czując się niezwykle niekomfortowo, jak to bywało zawsze, gdy zmuszony był rozmawiać o cudzym życiu i to jeszcze dotyczącym kwestii, w których nigdy sam nie potrafił się odnaleźć. Mógł jedynie podejrzewać, jak to było mieć kogoś tak na poważnie i jak to było oczekiwać dziecka. Mógł, ale nie chciał, bo temat ten niezwykle go płoszył. - I ja to rozumiem, oni na pewno też. Rzucenie pracy nie byłoby w tym przypadku chyba zbyt dobrym pomysłem, bo przecież nie możesz się teraz odciąć od funduszy - zauważył, w duchu powtarzając sobie jedynie, że cholera, nie nadaje się do takich rozmów. To przecież nie jego sprawa. To znaczy jego, ale jednak nie. - Ale dostaję na ciebie dużo skarg, Westbrook. Że jesteś agresywny i tym samym utrudniasz śledztwa - przeszedł do sedna sprawy, przyjmując już bardziej opanowany i profesjonalny ton. Uchylił też maksymalnie okna po obu stronach, czując, że jeszcze chwila, a naprawdę upał i pulsujący nos go zabije. A jak nie to, to oczywiście Jude. - Więc dostaniesz tygodniowy urlop, a potem zobaczymy. Odpoczniesz, nabierzesz sił, zajmiesz się rodziną. Wiesz, jeśli bym teraz nie zareagował, musiałbyś pójść na terapię. Tam próbowano by orzec, czy jesteś zdolny do wykonywania zawodu, a jeśli nie… Cóż, to zamknęłoby przed tobą wiele drzwi, jak już wspomniałem, nie tylko w policji - wytłumaczył mu jeszcze, w miarę możliwości jak najbardziej spokojnie, nie chcąc, by cokolwiek tu wykluło choćby minimalne wątpliwości. - Ale naprawdę chciałbym cię wprowadzić, czy raczej przywrócić, do kilku spraw. Myślałem, że dam sobie z nimi radę samodzielnie, ale nie wziąłem pod uwagę tego, ile jeszcze obowiązków będę mieć na głowie jako inspektor - dodał, sięgając już po kluczyk, który miał umożliwić im ucieczkę.

jude westbrook
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Bez względu na to, po który scenariusz sięgał, nie potrafił wyobrazić sobie swej przyszłości. Czy dopisywał do niej elementy fantastyczne, czy poszukiwał w nich nazbyt sporej dozy powagi i odcieni szarości — spowita mgłą, nijaka i bezdźwięczna, nie potrafiła przynieść mu ukojenia. Obietnicy na to, że nie jest jeszcze za późno, że jeszcze uda się mu powrócić do tego etapu swojego życia, w którym czuł się naprawdę szczęśliwy. Nie chodziło więc o to jak i kiedy odejdzie z posterunku, lecz o to, że po prostu musi to zrobić. Nie miał pojęcia jak inaczej zdołałby odnaleźć siebie, choć i tak nie wiedział co zrobić miałby ze swoim życiem chwilę po tym, gdy pozbawiony zostałby wszystkiego. Wsłuchiwał się jednakże w ciszy w stawiane przed nim wyjaśnienia, które to raniły go i koiły jednocześnie. Nazbyt wielki mętlik w myślach nie zezwalał na zabranie głosu, na rzucenie bezmyślnej odpowiedzi, wobec czego odgarnąwszy niesforne pasmo włosów do tyłu, wpatrywał się w malującą się przed nimi zatłoczoną ulicę. I dopiero kiedy samochodowy silnik wydobył z siebie ciche westchnienie, a krajobraz dostrzegany za szybą począł się powoli zmieniać, ośmielił się odnieść do wcześniej wygłoszonej tyrady. — Miałeś rację, kiedy mnie od tego wszystkiego odsunąłeś. Nie nadaję się, kilka szkoleń to zdecydowanie za mało — rzuciwszy obrzucił go uważnym spojrzeniem, po czym powrócił do obserwowania kolejno mijanych ulic. — Chciałbym z końcem zimy wrócić do czynnej służby na froncie — nie, nie chciał. Nie potrafił wyobrazić sobie tego, że nie miałby przy sobie Geordana, że po raz pierwszy tak naprawdę ich losy zostałyby od siebie oddalone. Ale to miało stać się i tak, prawda? Nie mogli dłużej tkwić w tej przedziwnej przyjaźni — każdy z nich musiał w końcu skupić się na sobie. Teoretycznie. — Więc odejdę i tak, możesz mnie też wysłać na ten pieprzony urlop, ale nie wtrącaj się w moje rodzinne sprawy — rzekł chłodno, rzucając mu ostrzeżenie — nie miał pojęcia, na czym polegały jego problemy, skąd płynęła cała ta złość i nienawiść względem wszystkiego. Nie miał prawa się więc wypowiadać, nie miał prawa go oceniać, nie mógł… A gdyby jednak mógł? Zrozumieć? Jude nie miał przecież poza Hope znajomych, nie miał się komu zwierzyć, więc czy mógłby jakoś tę ich dziwną relację wykorzystać? Wpleść w tę prostą znajomość kilka elementów ze świata przyjaźni? — Ślub muszę odwołać, a dziecka raczej mieć nie będę — wymamrotał więc nagle, z trudem wypychając ów zwierzenie poprzez gęstą zasłonę ciszy. Nie śmiałby teraz spojrzeć na Finneasa, skrępowany tą niepotrzebną wylewnością; wystarczyło upłynięcie kilku sekund, by zdołał pożałować swego absurdalnego pomysłu. — W czym dokładnie mam ci pomóc? — spytał więc, by odwrócić się stanowczo od popełnionej pomyłki i skryć ją pod gąszczem słów o zdecydowanie mniejszym znaczeniu.

finneas barrington
od niedawna inspektor — australian federal police
28 yo — 194 cm
Awatar użytkownika
about
hope some of the other worlds are easier on me.
Pragnął dołączyć do tych namiętnych poszukiwań ku odnalezieniu siebie, jednakże dla niego nie skrywało się na krańcu tejże drogi nic obiecującego. Co bowiem mogłoby się zmienić w życiu z góry już zaplanowanym i przemyślanym w najdrobniejszym choćby szczególe? Tu nie było miejsca na jakiekolwiek poprawki czy modyfikacje - niezależnie od jego chęci i najskrytszych pragnień, pozostać miał taki sam już do końca. Uważny, opanowany i zawsze wykazujący się inteligencją, wszczepioną mu sztucznie ku tej karierze. Teraz więc również pozostawał czujny - kiedy powietrze dookoła milczało, a on wprawiał w ruch cztery koła służbowego samochodu. Zaskoczyła go - nie po raz pierwszy już tego dnia - ta niespotykana powściągliwość Westbrooka w okazywaniu emocji, skoro tak zuchwale wkraczał na terytorium jego prywatnego życia. Spodziewał się słów sprzeciwu i rozkazu zajęcia się własnym życiem, a tu proszę - cisza. Cisza, kiedy zakopywał się w kolejnych stertach obcych zmartwień, cisza, kiedy nakłaniał go do udziału w sprawach wcześniej mu odebranych i cisza, kiedy ruszał. Głos jego, słyszany dopiero po dłuższej chwili, napiął aż mięśnie Finneasa i swym kontrastem wpędził w prędki ruch jego serce. Na moment jakby zapomniał, że Jude towarzyszy mu w tej wyprawie. Drgnął lekko pod naporem słów, z którymi nie mógł się zgodzić, ale powstrzymał się przed wygłoszeniem sprzeciwu. Teraz on popadł w nieprzeniknioną ciszę, czekając cierpliwie na wszystko, co mężczyzna miał mu do przekazania. Aż w końcu nadeszło. To wyczekiwane upomnienie, wskazanie, że przekroczył granicę, o której nie może mieć najmniejszego pojęcia. Wygiął prawy kącik ust w delikatnym uśmiechu, nie spuszczając jednak wzroku z jezdni. A później niesiony swym - towarzyszącym mu dziś niezmiennie - zaskoczeniem, teatralnie i nazbyt dramatycznie chciał aż gwałtownie zatrzymać samochód, byleby tylko przekazać, jak bardzo zdziwiła go ta nagła wylewność, na którą, swoją drogą, nie wiedział co powiedzieć. - Przynajmniej unikniesz rozwodu - rzucił jakże idiotycznie, chcąc po prostu zareagować jakkolwiek. Odpowiedź ta jednak mogła wydawać się bezczelna, bo co, jeśli narzeczona Westbrooka zmarła albo do śmierci zmierzała? Co jeśli… cóż, opcji było wiele, a nie do każdej jego słowa się odpowiednio dopasowywały. Zerknął nawet na bruneta, choć niezwykle szybko i powierzchownie. Ulżyło mu więc, kiedy ten zdecydował się wrócić do wcześniejszego tematu, tym razem już dla Barringtona bezpiecznego i komfortowego. - Wytypowałem trzech podejrzanych. To z pewnością któryś z nich, ale trzeba ułożyć odpowiedni plan działania, żeby zyskać solidne dowody. No i… ta sprawa z Leonem. Tutaj też trzeba przyjąć odpowiednią taktykę, nie jestem pewny, czy on to udźwignie. Chciałbym mieć jakiś plan awaryjny, w razie jakby… - cisza ta typowa była dla zawodów im podobnych. Cisza ta stanowiła najzgrabniejszy eufemizm śmierci, o której to przecież nikt nie chciał wprost rozmawiać. Nie w momencie, w którym ta była tak realna, tuż na wyciągnięcie ręki.

jude westbrook
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Być może krył się w tym wszystkim sens; być może w istocie fakt uniknięcia rozwodu powinien go cieszyć, napawać nadzieją, obiecując jako—takie szczęśliwe zakończenie. Wiedział jednak, że to wszystko jest zbyt proste, że zabrnęło zbyt daleko, by móc zamknąć się w prostym i prędkim rozstaniu. Skinął jednakże głową na finneaszowe słowa, niepewny, czy ma prawo jakoś ten temat jeszcze kontynuować. Ha! Łatwo było uznać, że ten nadaje się na kogoś na kształt p r z y j a c i e l a, ale Jude nie miał przy tym wszystkim pojęcia, jak się, cholera, podobne relacje w tym wieku nawiązuje. Gdyby byli dziećmi po prostu oddałby mu swoje kanapki, porządny komiks i zaprosił do siebie, a teraz? — Fitzgerald jest w pełni świadom tego, że może zginąć? — spytał znużonym głosem, niespecjalnie się nim przejmując. Zastanawiał się jedynie, jak bardzo Leon jest popieprzony i w jak wielkie bajki wierzy. — I wszyscy podejrzani są powiązani z gangiem? Inne opcje już nie wchodzą w grę? — dopytał, choć z całą pewnością mieli mieć odpowiednią ilość czasu na kilkukrotne prześledzenie całej tej sprawy na nowo. Łatwiej jednak było gawędzić na temat pracy, niż poruszać jakiekolwiek inne tematy. Tyle że ciężko było się mu w to wszystko zaangażować w sposób odpowiedni, kiedy ten przeklęty, nieuzasadniony gniew wprowadzał jego ciało w stan gorączki. Musiał to z siebie wyrzucić — w sposób niewymuszony i luźny, czyli nie w gabinecie terapeutycznym — jako że pogarszało się mu wraz z każdym kolejnym dniem. Ta pieprzona frustracja. Niezdolność do zrozumienia samego siebie. — Nie wiem, jak to się robi — najprościej było się więc przyznać; szczerość rzekomo była najlepszą podwaliną wszelkich znajomości, prawda? — Czy ty masz w ogóle w tym mieście jakichś przyjaciół, Barrington? — być może skrywała się w jego słowach lekka żałość; ot trzydziestopięcioletni mężczyzna prosić musi o to, by się z nim zaprzyjaźnić. I to swojego szefa. Który był młodszy o niemal całą dekadę. — Bo ja nie — dodał prędko, by podkreślić, że nie jest to (wyjątkowo) formą żadnego ataku. Był zmęczony. Cholera. Tak potwornie zmęczony tym wszystkim. — Więc jakbyś czasem… nie wiem, chciał pogadać, wyskoczyć na piwo… — zasugerował, wzruszając lekko ramionami. Małe kroki. I tak wątpił, by Finneas uznał to za dobry pomysł.

finneas barrington
ODPOWIEDZ