about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Kiedy Riley się od niej odsunął i na nią spojrzał, zrobiło jej się zwyczajnie głupio - przez to, że siedzi tu i ryczy, a pocieszać musiał ją właśnie Riley. Nie chodziło tylko o to, że on z pewnością miał sporo lepszych rzeczy do roboty niż przytulanie Nolan. Drugą część problemu stanowiło to, że Nola nie miała w zwyczaju mazać się przy ludziach i tak naprawdę wolałaby, żeby Riley tego nie widział. Wytarła więc łzy z policzków przedramieniem, jak gdyby to miało w czymkolwiek pomóc - a najlepiej sprawić, że ostatnich pięć minut przestanie istnieć i Nola nie będzie się miała czego wstydzić. Niestety to nie pomogło, a w dodatku Riley zaczął ją przepraszać. Była pewna, że robił to głównie dlatego, że się nad nią litował po tym, jak się rozkleiła, więc wzruszyła ramionami. - Miałeś prawo - stwierdziła, pociągając przy tym nosem. Ona pewnie też byłaby niezadowolona, gdyby nie dostała pracy, a przede wszystkim nie chciała teraz specjalnych względów tylko dlatego, że okazała się beksą. Zajrzała do tego swojego plecaka, żeby wyciągnąć paczkę chusteczek i wydmuchać nos. - Nie musisz martwić się tym, czy coś jest dla mnie miłe - przypomniała mu jeszcze, gdy już rozejrzała się za jakimś koszem i zaakceptowała, że żadnego w pobliżu nie widzi. Być może popadała teraz od jednej skrajności w drugą, ale do jakiegoś stopnia akceptowała to, że Riley nie był jej przecież nic winny. Oczywiście, byłoby super, gdyby jej wizyty u ginekologa w trakcie ciąży były choć trochę mniej nieprzyjemnym doświadczeniem, ale przecież Riley nawet jej nie lubił. Nie miał więc żadnego obowiązku starać się, żeby to było dla Nolan łatwiejsze czy trzymać ją za rękę w trakcie badań, bo wystarczająco jasno dał jej już do zrozumienia, że przychodzi na nie wyłącznie z uwagi na dziecko, a ona pewnie była mało przyjemnym dodatkiem do tego wszystkiego. - Nie, nie przejmuj się, zaraz… zaraz wezmę się w garść - zapewniła, choć można było teraz powiedzieć o Nolan wiele, ale na pewno nie to, że wyglądała jak ktoś, kto zaraz ma wziąć się w garść. Pociągnęła nosem. - Pójdę do łazienki, bo cała się rozmazałam. A potem… chyba pojadę do domu. Będzie okej, jeśli porozmawiamy o tej córce innym razem? - spytała. Pamiętała, co Riley przed chwilą jej proponował, ale teraz raczej do niczego się nie nadawała, więc wydawało jej się, że najmądrzejsze, co mogli teraz zrobić, to się rozejść.
Riley H. Coleman
Riley H. Coleman
about
And no matter what I've done, it wouldn't matter anyway, ain't no way I'm gonna screw up now that I know what's at stake
Może jednak trochę zdążyli się już poznać, bo Riley dystans Nolan przewidział jeszcze zanim faktycznie zaczęła się wycofywać. Mniej więcej w momencie, w którym zaczął ją przepraszać, w jego głowie pojawiła się jakaś niewyraźna myśl o tym, że na dzisiaj koniec i wracają do trybu, w którym ona świetnie poradzi sobie sama, a on najlepiej, żeby wyszedł. Za każdym razem, kiedy jakoś się do siebie zbliżali, o ostatnim spektakularnym spotkaniu przy pizzy nawet nie wspominając, on nagle mówił lub robił coś za bardzo, a Nolan wskakiwała z powrotem do swojej wygodnej, bezpiecznej skorupy. Do przewidzenia było więc to, że pocieszanie jej po wizycie nie skończy się raczej wspólnym wyjściem w stronę zachodzącego słońca, szczególnie że nigdy do tej pory nie byli na trzeźwo tak blisko fizycznie. A jednak Riley i tak poczuł jakieś nieprzyjemne ukłucie w środku i pod jego wpływem natychmiast jej odpowiedział. – Nie interesuje mnie, czy muszę, ja chcę się tym martwić – przeczesał włosy, skoro nie miał teraz co zrobić z rękami. – Nie musisz brać się w garść, jeśli jest ci źle, to po prostu jest ci źle – powiedział i wzruszył ramionami. Słuchał ostatnio kilku audiobooków i podcastów, wiedział już, że zaprzeczanie emocjom kobiet w ciąży (albo ludzi w ogóle) było bardzo kiepskim pomysłem, a zamiast tego warto było zaoferować przyzwolenie i wsparcie. Nie wyjaśniono nigdzie co prawda, co robić, kiedy rzeczona kobieta w ciąży cię nie lubi i twoje reakcje mało ją obchodzą, ale większość życia przechodził improwizując, może teraz też mu się uda. Albo i nie.
- O tej córce? – powtórzył trochę bezwiednie i przesunął dłonią po karku, jakby potrzebował trochę uspokojenia, ale też czasu na przetworzenie ostatnich kilkunastu minut. Skupił się na zapłakanej Noli tak bardzo, że zdążył zapomnieć, że będzie miał córkę i kiedy tylko ta świadomość do niego powróciła, poczuł bardzo dużą potrzebę porozmawiania o tym tu i teraz. Powoli wypuścił z ust powietrze, oswajając się z tym, że to się nie wydarzy, a potem pokiwał głową, bo jaki miał niby wybór. – Jeśli tak wolisz, to… jasne, nie będę cię tu przecież trzymał – mruknął i pokiwał głową jeszcze kilka razy, tym razem do siebie. Ale jeśli Nola faktycznie poszła do łazienki i wróciła po rzeczy, przywitał ją widom Rileya nadal w tej samej pozycji, z dłonią ułożoną na karku, trochę pochylonego, ze zmarszczonym czołem wpatrującego się w podłogę, jakby zapomniał, że w ogóle istniał jakiś świat poza jego głową.
Nolan Houghton
- O tej córce? – powtórzył trochę bezwiednie i przesunął dłonią po karku, jakby potrzebował trochę uspokojenia, ale też czasu na przetworzenie ostatnich kilkunastu minut. Skupił się na zapłakanej Noli tak bardzo, że zdążył zapomnieć, że będzie miał córkę i kiedy tylko ta świadomość do niego powróciła, poczuł bardzo dużą potrzebę porozmawiania o tym tu i teraz. Powoli wypuścił z ust powietrze, oswajając się z tym, że to się nie wydarzy, a potem pokiwał głową, bo jaki miał niby wybór. – Jeśli tak wolisz, to… jasne, nie będę cię tu przecież trzymał – mruknął i pokiwał głową jeszcze kilka razy, tym razem do siebie. Ale jeśli Nola faktycznie poszła do łazienki i wróciła po rzeczy, przywitał ją widom Rileya nadal w tej samej pozycji, z dłonią ułożoną na karku, trochę pochylonego, ze zmarszczonym czołem wpatrującego się w podłogę, jakby zapomniał, że w ogóle istniał jakiś świat poza jego głową.
Nolan Houghton
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uniosła nieco brwi, w geście, który z dużym prawdopodobieństwem mógł wydawać się ironiczny, ale - z równie dużym prawdopodobieństwem - Riley raczej jej miny nie zobaczył, skoro Nolan wciąż gapiła się w swoje kolana. Dobrze, że teraz nie miała siły, by się z nim kłócić (nie miała też na tyle mało przyzwoitości), bo jakaś cząstka Noli miała ochotę powiedzieć mu, że… przecież wcale nie. Że to przecież bzudra i wcale mu nie zależy na tym, żeby było jej miło w życiu. Gdyby było inaczej, nie próbowałby jej wrobić w udawanie jego narzeczonej tylko po to, żeby rodzice dali mu spokój, w ogóle nie przejmując się tym, czy to byłoby miłe doświadczenie dla jego niedoszłej współmałżonki.
- Tak mi się tylko powiedziało - powiedziała szybko. Nie wiedziała, kiedy nastrój na tym korytarzu zupełnie się zmienił, ale tak jak przed chwilą siedziała i płakała Rileyowi w koszulkę (jezu, co?), tak teraz czuła, że po raz kolejny są tylko o krok od tego, by się pokłócić, a Riley jest niezadowolony ze wszystkiego, co Nolan robi i mówi. Była więc przekonana, że “ta córka” mu się nie spodobała i zaraz może zostać z tego powodu ofukana, więc postanowiła się w porę wytłumaczyć. A potem pokiwała już głową na znak, że owszem, tak woli, bo sama już nie wiedziała, czego ona właściwie chciała. Zamiast się zastanawiać, zabrała plecak i poszła do łazienki, gdzie najpierw rozpłakała się raz jeszcze, a dopiero potem porządnie wysmarkała nos i spróbowała doprowadzić się do porządku. Zdecydowanie zajęło jej to więcej czasu niż mniej, więc nie spodziewała się zobaczyć Rileya, który dalej siedział na korytarzu. Myślał, że musi na nią czekać? A może tak sobie tu siedział, więc Nola nie powinna go zaczepiać? Stała tak jeszcze przez chwilę, o trzy kroki od niego, aż wreszcie westchnęła do siebie. Podeszła do Rileya i dźgnęła go palcem w ramię. - Możemy iść? - zaproponowała, widocznie akceptując, że trochę jednak byli tu razem, więc i wyjść mogli wspólnie. Jeśli jej były narzeczony się zgodził, w milczeniu skierowała się w stronę wind i odezwała się dopiero, gdy drzwi się za nimi zasunęły, a oni ruszyli w dół. - Podobają mi się takie unisexowe imiona, które trudno zdrobnić - powiedziała. - Jak… no cóż, Riley. Albo Noah czy Connor dla dziewczynki, albo Darcy, albo, nie wiem, Reagan - zaczęła wymieniać, jak gdyby samo Nolan się do tej kategorii nie zaliczało. A potem, żeby samej sobie zaprzeczyć, dodała: - I podobają mi się też takie długie i poważne, które brzmią jak imię profesorki uniwersyteckiej, ale mają też krótkie, urocze zdrobnienie, jak Mathilde - nie kłamała, że zna tych imion dużo.
Riley H. Coleman
- Tak mi się tylko powiedziało - powiedziała szybko. Nie wiedziała, kiedy nastrój na tym korytarzu zupełnie się zmienił, ale tak jak przed chwilą siedziała i płakała Rileyowi w koszulkę (jezu, co?), tak teraz czuła, że po raz kolejny są tylko o krok od tego, by się pokłócić, a Riley jest niezadowolony ze wszystkiego, co Nolan robi i mówi. Była więc przekonana, że “ta córka” mu się nie spodobała i zaraz może zostać z tego powodu ofukana, więc postanowiła się w porę wytłumaczyć. A potem pokiwała już głową na znak, że owszem, tak woli, bo sama już nie wiedziała, czego ona właściwie chciała. Zamiast się zastanawiać, zabrała plecak i poszła do łazienki, gdzie najpierw rozpłakała się raz jeszcze, a dopiero potem porządnie wysmarkała nos i spróbowała doprowadzić się do porządku. Zdecydowanie zajęło jej to więcej czasu niż mniej, więc nie spodziewała się zobaczyć Rileya, który dalej siedział na korytarzu. Myślał, że musi na nią czekać? A może tak sobie tu siedział, więc Nola nie powinna go zaczepiać? Stała tak jeszcze przez chwilę, o trzy kroki od niego, aż wreszcie westchnęła do siebie. Podeszła do Rileya i dźgnęła go palcem w ramię. - Możemy iść? - zaproponowała, widocznie akceptując, że trochę jednak byli tu razem, więc i wyjść mogli wspólnie. Jeśli jej były narzeczony się zgodził, w milczeniu skierowała się w stronę wind i odezwała się dopiero, gdy drzwi się za nimi zasunęły, a oni ruszyli w dół. - Podobają mi się takie unisexowe imiona, które trudno zdrobnić - powiedziała. - Jak… no cóż, Riley. Albo Noah czy Connor dla dziewczynki, albo Darcy, albo, nie wiem, Reagan - zaczęła wymieniać, jak gdyby samo Nolan się do tej kategorii nie zaliczało. A potem, żeby samej sobie zaprzeczyć, dodała: - I podobają mi się też takie długie i poważne, które brzmią jak imię profesorki uniwersyteckiej, ale mają też krótkie, urocze zdrobnienie, jak Mathilde - nie kłamała, że zna tych imion dużo.
Riley H. Coleman
about
And no matter what I've done, it wouldn't matter anyway, ain't no way I'm gonna screw up now that I know what's at stake
- Hm? – drgnął zaskoczony, kiedy Nolan wyrwała go z zamyślenia. Nie spodziewał się, że po niego wróci, chwilowo po prostu trochę przygniotła go rzeczywistość i jeszcze nie dał rady się stąd ruszyć. Potarł ramię, w które go dźgnęła, nie dlatego, że zrobiła mu taką straszną krzywdę, ale raczej odruchowo i bezmyślnie. – Tak, tak, jasne – kiwnął wreszcie głową i wstał, chociaż wydawało mu się, że nogi nie do końca z nim współpracują. Głupio byłoby jednak wywalić się teraz na ryj, więc spiął się w sobie i poszedł za nią do windy. Zerknął w lustro tylko na chwilę, ale kiedy zauważył, że był jakiś nienaturalnie blady i oklapnięty, natychmiast odwrócił od niego wzrok. W idealnym momencie, żeby przenieść zaskoczone spojrzenie na Nolan, bo rozmowa o imieniu była ostatnim, czego się w tym momencie spodziewał. – Jak Nolan? – dopytał i zaraz zmarszczył trochę czoło. – To brzmi trochę jak dobry zestaw na pierwsze i drugie imię. Jedno krótkie, a drugie trochę poważniejsze, gdyby zdecydowała się kiedyś zostać prezydentką – powiedział powoli. Sam nie wiedział jeszcze, jakie imiona mu się podobały, bo on też nie kłamał, nie znał żadnych imion. To, co zaproponowała Nolan, całkiem do niego przemawiało, ale chyba nie do końca był jeszcze w stanie poczuć, że faktycznie rozmawiają teraz o czymś, z czym ich córka będzie szła przez całe życie. Po głowie trochę za bardzo chodziła mu inna kwestia, ale do niej przeszedł dopiero, kiedy wyszli z windy i zaraz potem z budynku, prosto na parking. – Naprawdę mi przykro, że wszystko jest nie tak – wypalił nagle, nerwowo przerzucając kluczyki do auta z jednej ręki do drugiej (jakby nie były wystarczająco popękane od regularnych upadków). – Wiem, że to nie jest idealna sytuacja. I wiem, że ja nie jestem idealnym kandydatem na ojca. Przepraszam, że wciągnąłem cię w ten cały cyrk z moją rodziną i… i całą resztę. I że tak trudno nam się dogadać. Poważnie – przestał na moment bawić się kluczykami i spojrzał na Nolan z prawdopodobnie najpoważniejszą miną, jaką kiedykolwiek miał w jej towarzystwie. – Rozumiem też, czemu nie dogadaliśmy się w sprawie informowania mnie o pracy. Albo jej braku. Nie jestem już zły, trochę za dużo sobie po prostu wyobrażałem. Ale chociaż rozumiem, że z twojej strony jest… większy dystans, to… jeśli będziesz potrzebowała kogoś, żeby jeszcze trochę się wypłakać, to… poważnie, Nolan, jestem – wyrzucił z siebie i odetchnął ciężko, jakby trzymanie tego nieskładnego wyznania w sobie było bardzo wymagającym zajęciem. – Chcemy czy nie, jesteśmy w tym „wszystkim nie tak” razem.
Nolan Houghton
Nolan Houghton