about
And you're mine, and you look so divine. Come and get your love.
024.
— Możesz iść pod prysznic, bo śmierdzisz, jak coś — poinformowała go, odkładając klucze po tym, gdy już weszli do środka. — A ja w tym czasie mogę zrobić Ci kawę albo drinka, albo drinka i kawę, żebyś opowiedział mi wszystko, co na pewno chcesz mi opowiedzieć — zaproponowała, bo była — jak już wspominałam — najwspanialszą siostrą na świecie. — Albo jak jednak chcesz spać, to pomęczę Cię za kilka godzin, a teraz dam Ci poduszeczkę, żebyś się wyspał — nawet nie ukrywała, że ta opcja pasuje jej najmniej, ale no. Jeśli tak chciał, to się do niego dostosuje.
frederick hemmings
about
status: przerwa w karierze i tęsknota za krasnoludkiem
018.
freddie & salma
{outfit}
{outfit}
Brakowało mu więcej rzeczy, niż mógłby wskazać. Tęsknił za pizzerią na rogu, swoim zabałaganionym pokojem, za Lenny i Salmą. Przede wszystkim za Salmą.
A gdyby miał być szczery, powiedziałby, że najbardziej brakowało mu jednej, małej kozy, o której próbował myśleć jak najmniej. Udawało mu się to jedynie w piętnastu procentach i to jedynie wtedy, gdy po prostu nie miał czasu na sprawdzanie jej sociali. Im więcej czasu mijało, tym rzadziej łapał się na tym, że była pierwszą osobą, której chciał wysłać filmik ze śmiesznym psem.
Nagle odwołanie trasy było czymś, czego nie potrafił postrzegać, jako czegoś negatywnego — nwet jeśli stanowiła ona spełnienie jego marzeń, które pielęgnował w sobie od kilkunastu długich lat. Wszystkie negatywne aspekty, związane z jego karierą, stale się nawarstwiały, pozbawiając go radości, którą na początku jeszcze czerpał.
Dlatego cholernie ulżyło mu, że wraca do domu — nawet jeśli nie miał pojęcia, jak powinien zachować się w stosunku do Thei, za którą tęsknił tak mocno, że powoli kwestionował, czy kiedykolwiek w ogóle był zakochany wcześniej. Przez to, jak paskudnie czuł się na myśl, że wszystko się rozjechało, miał podstawy twierdzić, że gówno o miłości dotychczas wiedział.
Opadł na kanapę, zerkając na psy, które ostrożnie się obwąchiwały. Był wykończony, ale wystarczająco szczęśliwy, by nie czuł potrzeby ułożenia się jedynie do snu. Mógł regularnie rozmawiać z Salmą przez telefon, ale nie zmieniało to faktu, że czuł się odrobinę tak, jakby nie widział jej przez kilka długich lat.
— Dzięki, to bardzo miłe, co mówisz — zakpił złośliwie, ale podniósł się z kanapy, bo był w stanie uwierzyć jej na słowo. Sam tez czuł się zajebiście nieświeży po całej tej podróży, więc miło byłoby wejść w końcu pod prysznic.
Wahał się przez chwilę, zastanawiając nad odpowiedzią. Najchętniej poszedłby spać lub napił się kawy, ale chyba nie tego potrzebował. Jeśli miał na nowo zacząć życie w Lorne Bay — nawet jeśli nie do końca wiedział, jak długo miało to trwać, to potrzebował rozmowy z Salmą. — Drinka. Albo od razu trzy — zadecydował, żeby wiedziała, że tego dnia mogli porzucić jakąkolwiek logikę. Freddie wrócił do miasta, nie było czego świętować może, ale mogli zapijać jego smutki. Może mu dzięki temu podpowie, jak powinien zachować się, gdy w końcu wpadnie na Theę, bo zastanawiał się nad tym całą drogę i samodzielnie nie wymyślił niczego.
about
And you're mine, and you look so divine. Come and get your love.
Uśmiechnęła się do niego ładnie, gdy podziękował jej za te słowa szczerości. Robiła to przecież dla ich dobra i komfortu, aby ona nie musiała krzywić się na to, że śmierdział (żartuję, pracowała na siłowni, była przyzwyczajona), a on mógł poczuć się świeżo i komfortowo. W końcu był w domu. I w miejscu, w którym mógł kompletnie szczerze wszystko z siebie wylać, bo nawet jeśli byli na bieżąco z ogólnymi kwestiami w swoich życiach, to jednak rozmowy telefoniczne nie do końca sprzyjały temu, aby szczerze wyrzucić wszystko, co leżało na sercu. A miała podejrzenia dość mocne, że u Freddiego było sporo. Nie wdawała się w szczegóły dotyczące tego, jak zakończyła się jego relacja z Amaltheą, którą poznała w Szwecji, ale wiedziała, że się to wydarzyło i że nie było łatwe. Nie sądziła jednak, że to ta kwestia jedynie wpłynęła na to, że zdawał się odczuwać ulgę, że trasa została przerwana, a on miał przynajmniej przerwę na chwilę od tego życia. A może i na dłużej i chwilę, bo z tego, co zrozumiała, to nadal było to wszystko niejasne.
— Da się załatwić — zapewniła go. Była przygotowana na jego powrót odpowiednio, bo najwyraźniej znali się już na tyle dobrze, aby potrafiła bez problemu ocenić, że będą musieli pogadać, gdy już tu dotrze, aby może chociaż trochę było mu lżej z całym tym bałaganem. Dlatego też, gdy poszedł się ogarnąć, ona wyciągnęła tequilę, aby zrobić im drinki. Przez moment rozważała, czy po prostu nie nalać mu trzech szotów, ale uznała, że po takiej długiej podróży mogłoby go zmieść za szybko z planszy. Polała im więc do szklanek, mieszając to ze spritem i sokiem z limonki, a potem nawet naszykowała im jakieś przekąski, stawiając to wszystko w salonie, aby mogli wygodnie się tam usadowić.
— Zapraszam serdecznie, przygotowałam Ci ekspresowe, ale jakże fantastyczne powitanie — oznajmiła poważnie, całkiem dumna z siebie, że tak to wszystko ogarnęła. — Musisz tylko usiąść na dupie, napić się i opowiadać, ja będę polewać — obiecała mu i naprawdę była na to gotowa, czego dowodem były wszystkie składniki na drinka, które ze sobą tu przyniosła, aby mieć je pod ręką. Sama upiła łyka swojego drinka, oceniając czy wyszedł dobry. Był mocny, ale na szczęście nie tak, że nie dało się go przełknąć, więc uznała, że spełniał on jej oczekiwania i potrzeby Freddiego. Spojrzała na niego wyczekująco, chociaż starała się nie wywierać presji. Nie ukrywała jednak, że czekała, bo cóż. Chciałaby pomóc jakoś w życiu swojemu ulubionemu braciszkowi, a przecież dopóki nie znała szczegółów i tego, jak dokładnie się czuł, to niewiele mogła zrobić.
frederick hemmings
— Da się załatwić — zapewniła go. Była przygotowana na jego powrót odpowiednio, bo najwyraźniej znali się już na tyle dobrze, aby potrafiła bez problemu ocenić, że będą musieli pogadać, gdy już tu dotrze, aby może chociaż trochę było mu lżej z całym tym bałaganem. Dlatego też, gdy poszedł się ogarnąć, ona wyciągnęła tequilę, aby zrobić im drinki. Przez moment rozważała, czy po prostu nie nalać mu trzech szotów, ale uznała, że po takiej długiej podróży mogłoby go zmieść za szybko z planszy. Polała im więc do szklanek, mieszając to ze spritem i sokiem z limonki, a potem nawet naszykowała im jakieś przekąski, stawiając to wszystko w salonie, aby mogli wygodnie się tam usadowić.
— Zapraszam serdecznie, przygotowałam Ci ekspresowe, ale jakże fantastyczne powitanie — oznajmiła poważnie, całkiem dumna z siebie, że tak to wszystko ogarnęła. — Musisz tylko usiąść na dupie, napić się i opowiadać, ja będę polewać — obiecała mu i naprawdę była na to gotowa, czego dowodem były wszystkie składniki na drinka, które ze sobą tu przyniosła, aby mieć je pod ręką. Sama upiła łyka swojego drinka, oceniając czy wyszedł dobry. Był mocny, ale na szczęście nie tak, że nie dało się go przełknąć, więc uznała, że spełniał on jej oczekiwania i potrzeby Freddiego. Spojrzała na niego wyczekująco, chociaż starała się nie wywierać presji. Nie ukrywała jednak, że czekała, bo cóż. Chciałaby pomóc jakoś w życiu swojemu ulubionemu braciszkowi, a przecież dopóki nie znała szczegółów i tego, jak dokładnie się czuł, to niewiele mogła zrobić.
frederick hemmings
about
status: przerwa w karierze i tęsknota za krasnoludkiem
Z jednej strony czuł ulgę, że wrócił do domu i będzie mógł wyżalić się Salmie osobiście — z drugiej cholernie nie chciał znowu być w Lorne, zwiększając szansę na wpadnięcie na Theę. Nie wiedział też, czy ma wystarczająco siły, by o niej mówić. Kiedy o tym myślał, czuł, że wolałby dusić to w sobie, bo wtedy może to wszystko będzie jakoś mniej realne, ale miał tez chwilami wrażenie, że bardzo chciał to z siebie zrzucić. Nie miał pojęcia, czego dokładnie potrzebował, ale nim przyjdzie mu podjąć jednoznaczną decyzję, mógł po prostu skoczyć pod prysznic, zmywając z siebie brud całej podróży.
Nie musiała więc go ponownie namawiać, zamknął się w łazience, znikając na kilkanaście długich minut, po których wyszedł wreszcie pachnący — ani odrobinę mniej zmęczony, czy zrelaksowany. Nadal tak samo zagubiony i niepewny, czy lepiej było otworzyć puszkę pandory od razu, czy zachować ją na później. Na widok przekąsek dotarło do niego, że był cholernie głodny, więc zajął miejsce na kanapie obok Hotoga i sięgnął po krakersa. Nadgryzł go i przeżuł, oszukując żołądek, zanim podniósł szklankę i bez czekania, na jakiekolwiek, podniosłe toasty, po prostu upił trz duże łyki.
— Jest wspaniałe, bo i tak nie chciałem balonów — zapewnił ją z poważną miną, całkowicie szczerze. Odstawił na chwilę szklankę i sięgnął po kilka chipsów, które wpakował sobie do ust, gdy czuł powoli spływająca na niego ulgę, że wreszcie znowu był w Lorne Bay. Starym, dobrym Lorne Bay, w którym prawdopodobnie bardzo szybko wpadnie na Theę, przypominając sobie, że jego życie wymknęło sie spod kontroli. — Odwołali trasę Lucienowi, o czym ci mówiłem. No i w sumie było mi to na rękę, bo trochę miałem dość. Te koncerty były tak upchane, że jeśli spałem to tylko w busie lub w samolocie, nie miałem czasu na nic. Wszystko było do dupy w sumie, jak się nad tym zastanowić — podsumował. Początkowo może bawił się dobrze, ale nie był wtedy singlem jeszcze, poznawał wszystko i sporo kryło się w nim jeszcze dziecięcej ekscytacji. Później już wszystko się jakoś posypało i Freddie stracił frajdę. Prawdopodobnie, gdyby nie urwana trasa, on sam prędzej, czy później by zrezygnował.
— Dużo się działo w bardzo krótkim czasie, chyba potrzebuję resetu — przyznał. Chwilowo miał wrażenie, że nigdy więcej nie będzie chciał wrócić na scenę, ale wierzył, że zmieni zdanie. Jeśli nie, to kim będzie? Kim w ogóle byłby Freddie Hemmings bez swoich marzeń o wielkiej karierze?
Nie musiała więc go ponownie namawiać, zamknął się w łazience, znikając na kilkanaście długich minut, po których wyszedł wreszcie pachnący — ani odrobinę mniej zmęczony, czy zrelaksowany. Nadal tak samo zagubiony i niepewny, czy lepiej było otworzyć puszkę pandory od razu, czy zachować ją na później. Na widok przekąsek dotarło do niego, że był cholernie głodny, więc zajął miejsce na kanapie obok Hotoga i sięgnął po krakersa. Nadgryzł go i przeżuł, oszukując żołądek, zanim podniósł szklankę i bez czekania, na jakiekolwiek, podniosłe toasty, po prostu upił trz duże łyki.
— Jest wspaniałe, bo i tak nie chciałem balonów — zapewnił ją z poważną miną, całkowicie szczerze. Odstawił na chwilę szklankę i sięgnął po kilka chipsów, które wpakował sobie do ust, gdy czuł powoli spływająca na niego ulgę, że wreszcie znowu był w Lorne Bay. Starym, dobrym Lorne Bay, w którym prawdopodobnie bardzo szybko wpadnie na Theę, przypominając sobie, że jego życie wymknęło sie spod kontroli. — Odwołali trasę Lucienowi, o czym ci mówiłem. No i w sumie było mi to na rękę, bo trochę miałem dość. Te koncerty były tak upchane, że jeśli spałem to tylko w busie lub w samolocie, nie miałem czasu na nic. Wszystko było do dupy w sumie, jak się nad tym zastanowić — podsumował. Początkowo może bawił się dobrze, ale nie był wtedy singlem jeszcze, poznawał wszystko i sporo kryło się w nim jeszcze dziecięcej ekscytacji. Później już wszystko się jakoś posypało i Freddie stracił frajdę. Prawdopodobnie, gdyby nie urwana trasa, on sam prędzej, czy później by zrezygnował.
— Dużo się działo w bardzo krótkim czasie, chyba potrzebuję resetu — przyznał. Chwilowo miał wrażenie, że nigdy więcej nie będzie chciał wrócić na scenę, ale wierzył, że zmieni zdanie. Jeśli nie, to kim będzie? Kim w ogóle byłby Freddie Hemmings bez swoich marzeń o wielkiej karierze?
about
And you're mine, and you look so divine. Come and get your love.
Dziwnie jej się patrzyło na Freddiego zdenerwowanego w ten sposób. Nie w taki, w którym jednocześnie był podekscytowany nadchodzącymi zmianami, tylko naprawdę zagubionego i przejętego. Tak bardzo spiętego, że aż planowała mu zafundować jakiś masaż relaksacyjny na następny dzień, zanim może jednak mu się krzywda stanie.
— No i dobrze, balony są mało ekologiczne — odpowiedziała, zgodnie z prawdą. Co prawda dopuszczała okazje, które stanowiły wyjątek, który pozwalał na to, aby i na nieekologiczne opcje się zdecydować, ale dobrze, że w tej kwestii byli po tej samej stronie. — Możemy zamówić też pizzę, bo nie będę oferować się jeszcze z gotowaniem. Mogę być albo barmanką albo kucharzem na tym spotkaniu — dodała, bo w sumie nie pomyślała, że mógł być głodny bardziej, ale przyszło jej to do głowy, gdy zerknęła na alkohol. Co prawda odnosiła wrażenie, że Freddie i tak planuje się upodlić, ale cóż. Gdzie, jak nie na kanapie u siostry, gdy miał ku temu powody w postaci nowych komplikacji w życiu, z którymi chyba nie bardzo wiedział, co dalej.
Skinęła lekko głową na znak, że to wiedziała. Upiła też sama swojego drinka, jednak zdecydowanie bardziej ostrożnie niż on, uznając dość mądrze, że tym razem może warto pozostać dorosłą i odpowiedzialną, aby to nie Red musiał robić im elektrolity rano, gdy wróci z pracy zmęczony, a oni obydwoje będą umierać. Pogłaskała po głowie Blue, która leżała obok niej, przenosząc na moment wzrok na psiaka, a potem wracając dopiero do Freddiego.
— Brzmi, jakby było do dupy — przyznała, bo jednak podsumowanie najwyraźniej mówiło samo za siebie. — I cholernie męczące — podejrzewała, że ten świat mógł tak wyglądać. Upiła kolejne dwa albo trzy łyki swojego drinka, uznając jednak, że na razie zostawi pytanie, czy to nie tak, że to zawsze takie było. — No to masz na to czas, skoro nikt Cię nie goni na kolejny koncert — to było pokrzepiające. I na pewno lepiej tak, niż jakby musiał rzucić to sam, bo o wiele łatwiej wtedy byłoby mu sobie wypominać, że nie podołał. A tak to decyzja była podjęta przez kogoś innego. — A ktoś Ci proponował coś dalej, czy na razie też stawiali na przerwę i się zobaczy? — zapytała, sięgając po jakiegoś chipsa czy coś. — I masz jakiś plan na ten reset? W sensie: wracasz do kangurów albo do Moonlight, czy raczej chcesz się odciąć od starego życia i pomyśleć, jak zaadaptować to nowe, aby bardziej Cię cieszyło? — nie zamierzała się wymądrzać, co było lepsze, bo przecież to nie jej decyzja do podjęcia.
frederick hemmings
— No i dobrze, balony są mało ekologiczne — odpowiedziała, zgodnie z prawdą. Co prawda dopuszczała okazje, które stanowiły wyjątek, który pozwalał na to, aby i na nieekologiczne opcje się zdecydować, ale dobrze, że w tej kwestii byli po tej samej stronie. — Możemy zamówić też pizzę, bo nie będę oferować się jeszcze z gotowaniem. Mogę być albo barmanką albo kucharzem na tym spotkaniu — dodała, bo w sumie nie pomyślała, że mógł być głodny bardziej, ale przyszło jej to do głowy, gdy zerknęła na alkohol. Co prawda odnosiła wrażenie, że Freddie i tak planuje się upodlić, ale cóż. Gdzie, jak nie na kanapie u siostry, gdy miał ku temu powody w postaci nowych komplikacji w życiu, z którymi chyba nie bardzo wiedział, co dalej.
Skinęła lekko głową na znak, że to wiedziała. Upiła też sama swojego drinka, jednak zdecydowanie bardziej ostrożnie niż on, uznając dość mądrze, że tym razem może warto pozostać dorosłą i odpowiedzialną, aby to nie Red musiał robić im elektrolity rano, gdy wróci z pracy zmęczony, a oni obydwoje będą umierać. Pogłaskała po głowie Blue, która leżała obok niej, przenosząc na moment wzrok na psiaka, a potem wracając dopiero do Freddiego.
— Brzmi, jakby było do dupy — przyznała, bo jednak podsumowanie najwyraźniej mówiło samo za siebie. — I cholernie męczące — podejrzewała, że ten świat mógł tak wyglądać. Upiła kolejne dwa albo trzy łyki swojego drinka, uznając jednak, że na razie zostawi pytanie, czy to nie tak, że to zawsze takie było. — No to masz na to czas, skoro nikt Cię nie goni na kolejny koncert — to było pokrzepiające. I na pewno lepiej tak, niż jakby musiał rzucić to sam, bo o wiele łatwiej wtedy byłoby mu sobie wypominać, że nie podołał. A tak to decyzja była podjęta przez kogoś innego. — A ktoś Ci proponował coś dalej, czy na razie też stawiali na przerwę i się zobaczy? — zapytała, sięgając po jakiegoś chipsa czy coś. — I masz jakiś plan na ten reset? W sensie: wracasz do kangurów albo do Moonlight, czy raczej chcesz się odciąć od starego życia i pomyśleć, jak zaadaptować to nowe, aby bardziej Cię cieszyło? — nie zamierzała się wymądrzać, co było lepsze, bo przecież to nie jej decyzja do podjęcia.
frederick hemmings
about
status: przerwa w karierze i tęsknota za krasnoludkiem
Tęsknił za czasami, gdy kariera była jedynie nieosiągalnym marzeniem, a on nie musiał pod nią podporządkowywać życia, nie było konieczności, by z czegokolwiek rezygnował i cokolwiek układał. Po prostu miał swoja pracę, miał swoją muzykę i nawet miał dziewczynę, która go lubiła chyba tak samo mocno (o ile to wykonalne), jak lubił ją Freddie. Mógł więc cieszyć się, że w całym tym bałaganie została mu jeszcze siostra, w przeciwnym razie miałby poważny problem z decyzją, co dalej.
— Okej, to wolę barmana, pizzę niech nam przywiozą — potwierdził. Nie był wprawdzie jakoś przesadnie głodny w tej chwili, ale niewykluczone, że alkohol zmieni ten stan w niedługim czasie. Czuł się zmęczony wystarczająco, by wiedzieć, że prawdopodobnie dośc mocno się upodli — bez względu na to, czy najpierw sięgnie po tłustą pizzę, czy nie. Zamówił jednak w aplikacji jakąś pozycję, która na pewno pasowała nie tylko jemu, ale i Salmie, a potem odrzucił telefon na bok.
Przez całą trasę starał się nie narzekać aż tak. Pozwalał sobie, to jasne — w przeciwnym razie by zwariował, ale robił to dość ostrożnie nie tyle dlatego, że bał się przyłapania, gdy snuł te swoje niekończące się wyrzuty, ale po to, by sobie dodatkowo nie dorzucać. Póki nie mówił głośno o tym, jak mu było źle, mógł udawać, że faktycznie dostrzegał jeszcze całą masę plusów.
— Było do dupy, bardzo — przyznał w końcu. Wiedział, że nie chodziło jedynie o brak Thei. Nie podobało mu się tez to wszystko z miliona innych, bardziej przyziemnych powodów, które odbierały mu radość ze spełniania swoich marzeń. Zaczął się nawet zastanawiać w pewnym momencie nad tym, czy przypadkiem ich ojciec nie miał racji, gdy wytykał mu, że ta kariera to jedynie durny wymysł. — Na razie przerwa. Potem może wznową trasę, nie wiem, czy ze mną, ale nie przejmuję się tym. I tak nie zostaliśmy kumplami — wyjaśnił. Właściwie prawie ze sobą nie rozmawiali, bo gdy kilkakrotnie próbowali, zakończyło się to wszystko jedynie ostrą wymianą zdań i całą masą złośliwości.
— Nie wiem jeszcze. Nie wiem, czy chcę tutaj zostać na stałe i póki nie podejmę decyzji, to chyba po prostu skorzystam z tego, że zarobiłem trochę kasy. Nie chcę rozwalić jej całej, wiadomo, ale jeśli wrócę do kangurów, to będzie tak, jakbym się cofnął, a najpierw zepsuł wszystko. Tym bardziej będę wiedział, że nie było warto — przyznał, a potem pociągnął kilka dużych łyków alkoholu, bo gdy tylko jego myśli mimowolnie spłynęły na temat Thei, to poczuł mocniejszą potrzebę napicia się alkoholu. Cholernie żałował, że to nie na jej kanapie mógł teraz marudzić z powodu tego, że jego oczekiwania nie pokryły się w żaden sposób z rzeczywistością.
— Okej, to wolę barmana, pizzę niech nam przywiozą — potwierdził. Nie był wprawdzie jakoś przesadnie głodny w tej chwili, ale niewykluczone, że alkohol zmieni ten stan w niedługim czasie. Czuł się zmęczony wystarczająco, by wiedzieć, że prawdopodobnie dośc mocno się upodli — bez względu na to, czy najpierw sięgnie po tłustą pizzę, czy nie. Zamówił jednak w aplikacji jakąś pozycję, która na pewno pasowała nie tylko jemu, ale i Salmie, a potem odrzucił telefon na bok.
Przez całą trasę starał się nie narzekać aż tak. Pozwalał sobie, to jasne — w przeciwnym razie by zwariował, ale robił to dość ostrożnie nie tyle dlatego, że bał się przyłapania, gdy snuł te swoje niekończące się wyrzuty, ale po to, by sobie dodatkowo nie dorzucać. Póki nie mówił głośno o tym, jak mu było źle, mógł udawać, że faktycznie dostrzegał jeszcze całą masę plusów.
— Było do dupy, bardzo — przyznał w końcu. Wiedział, że nie chodziło jedynie o brak Thei. Nie podobało mu się tez to wszystko z miliona innych, bardziej przyziemnych powodów, które odbierały mu radość ze spełniania swoich marzeń. Zaczął się nawet zastanawiać w pewnym momencie nad tym, czy przypadkiem ich ojciec nie miał racji, gdy wytykał mu, że ta kariera to jedynie durny wymysł. — Na razie przerwa. Potem może wznową trasę, nie wiem, czy ze mną, ale nie przejmuję się tym. I tak nie zostaliśmy kumplami — wyjaśnił. Właściwie prawie ze sobą nie rozmawiali, bo gdy kilkakrotnie próbowali, zakończyło się to wszystko jedynie ostrą wymianą zdań i całą masą złośliwości.
— Nie wiem jeszcze. Nie wiem, czy chcę tutaj zostać na stałe i póki nie podejmę decyzji, to chyba po prostu skorzystam z tego, że zarobiłem trochę kasy. Nie chcę rozwalić jej całej, wiadomo, ale jeśli wrócę do kangurów, to będzie tak, jakbym się cofnął, a najpierw zepsuł wszystko. Tym bardziej będę wiedział, że nie było warto — przyznał, a potem pociągnął kilka dużych łyków alkoholu, bo gdy tylko jego myśli mimowolnie spłynęły na temat Thei, to poczuł mocniejszą potrzebę napicia się alkoholu. Cholernie żałował, że to nie na jej kanapie mógł teraz marudzić z powodu tego, że jego oczekiwania nie pokryły się w żaden sposób z rzeczywistością.
about
And you're mine, and you look so divine. Come and get your love.
Niewiele mogło sprawić, że siostra by mu nie została, słowo honoru. Były rzeczy, które trudno byłoby przeskoczyć, bo mogłaby na przykład umrzeć, ale aktualnie nawet za bardzo nie kusiła losu, siedząc w Lorne, zamiast podejmować niezbyt rozsądne decyzje podczas swoich podróży, którymi nie wypadało się chwalić. Nie spieszyło jej się do zostania duchem Kacperkiem w jego życiu, bo w sumie nawet z zaświatów na pewno oferowałaby mu swoje super mądre rady.
Pasował jej taki układ, więc poczekała aż złoży zamówienie. Nie musieli ustalać, co będą jedli, bo jednak szanowała go na tyle, aby mieć pewność, że nagle mu nie odwaliło i nie powie jej, że on to teraz pizzę je tylko ze świeżymi truflami i kawiorem. Albo złotym pyłkiem czy innym tego typu szajsem. Niby Salma nie gardziła truflami, ale jednak pizza to pizza, szczególnie taka jedzona z bratem wieczorem przy drinkach, gdy ten musiał wyrzucić z siebie wszystkie smutki i żale.
Podrapała Blue za uchem i pogłaskała psiaka, słuchając Freddiego i czując się z tym trochę paskudnie. Nie z głaskaniem Blue, rzecz jasna, bo przecież była ona wspaniała. Ale jednak źle się jej tego słuchało, co sprawiało, że było jej odrobinę ciężko — w końcu to jej mały braciszek, za którego zawsze trzymała kciuki. A z drugiej strony, trochę egoistycznie i może odrobinę brzydko, cieszyła się z tego, że wrócił, bo życie w Lorne bez niego sporo traciło, i to też powodowało u niej nieprzyjemne uczucie związane z lekkimi wyrzutami sumienia.
— Typ wyglądał, jakby strasznie gwiazdorzył i w dodatku był sztywniakiem, więc wcale się nie dziwię, że nie zaiskrzyło — przyznała, lekko sobie żartując, jednak tak naprawdę pokrywało się to z jej odczuciami.
— Rozumiem — pokiwała spokojnie głową, upijając łyka drinka ze swojej szklanki. — Myślę że to całkiem rozsądne podejście, bo nie ma też co sobie w tym wszystkim dowalać, i tak brzmi to jak trudna sprawa do rozgryzienia — uśmiechnęła się lekko do niego, jakby pokrzepiająco, czy coś w tym stylu. — Twoje studio nadal istnieje, więc zawsze możesz zaszć się tam, jeśli czujesz potrzebę wyżycia się twórczo — przypomniała mu. Nie miała zielonego pojęcia co prawda, kiedy i czy Freddie wróci, ale jednak przed jego wyjazdem nie ustalili, co robią z tym miejscem. A ona dalej nie potrzebowała tego pomieszczenia, więc nie wyobrażała sobie, aby nagle miał tam ktoś zrobić magazyn na hantle czy składzik na miotły. — A jak chcesz odpocząć od muzyki i nie zwariować, to nie wiem… Możemy iść zwiedzić ten cały legendarny statek, który udaje ten należący do Mayersa. W tym roku mógłbyś się nawet zgłosić do konkursu na miss, bo w końcu do Lorne Bay zawitało równouprawnienie i nie trzeba być kobietą, żeby brać w tym udział — Salma raczej dość sceptycznie podchodziła do samej tej koncepcji wyborów, ale jednak jeśli miały już być, to jednak wypadało dawać ludziom równe szanse i odejść trochę od tej dawnej tradycji. — Mogę Cię zgłosić, chcesz? Potem wyrzeźbią Twoją gębę na statku, może namówimy ich, żebyś miał też koronę… — podsunęła, przekrzywiając lekko głowę i przyglądając się bratu, jakby co najmniej właśnie zastanawiała się, czy by tam pasował. Na pewno wypadłby całkiem nieźle na tle innych uczestników i to nie tylko dlatego, że był gościem z eurowizji.
frederick hemmings
Pasował jej taki układ, więc poczekała aż złoży zamówienie. Nie musieli ustalać, co będą jedli, bo jednak szanowała go na tyle, aby mieć pewność, że nagle mu nie odwaliło i nie powie jej, że on to teraz pizzę je tylko ze świeżymi truflami i kawiorem. Albo złotym pyłkiem czy innym tego typu szajsem. Niby Salma nie gardziła truflami, ale jednak pizza to pizza, szczególnie taka jedzona z bratem wieczorem przy drinkach, gdy ten musiał wyrzucić z siebie wszystkie smutki i żale.
Podrapała Blue za uchem i pogłaskała psiaka, słuchając Freddiego i czując się z tym trochę paskudnie. Nie z głaskaniem Blue, rzecz jasna, bo przecież była ona wspaniała. Ale jednak źle się jej tego słuchało, co sprawiało, że było jej odrobinę ciężko — w końcu to jej mały braciszek, za którego zawsze trzymała kciuki. A z drugiej strony, trochę egoistycznie i może odrobinę brzydko, cieszyła się z tego, że wrócił, bo życie w Lorne bez niego sporo traciło, i to też powodowało u niej nieprzyjemne uczucie związane z lekkimi wyrzutami sumienia.
— Typ wyglądał, jakby strasznie gwiazdorzył i w dodatku był sztywniakiem, więc wcale się nie dziwię, że nie zaiskrzyło — przyznała, lekko sobie żartując, jednak tak naprawdę pokrywało się to z jej odczuciami.
— Rozumiem — pokiwała spokojnie głową, upijając łyka drinka ze swojej szklanki. — Myślę że to całkiem rozsądne podejście, bo nie ma też co sobie w tym wszystkim dowalać, i tak brzmi to jak trudna sprawa do rozgryzienia — uśmiechnęła się lekko do niego, jakby pokrzepiająco, czy coś w tym stylu. — Twoje studio nadal istnieje, więc zawsze możesz zaszć się tam, jeśli czujesz potrzebę wyżycia się twórczo — przypomniała mu. Nie miała zielonego pojęcia co prawda, kiedy i czy Freddie wróci, ale jednak przed jego wyjazdem nie ustalili, co robią z tym miejscem. A ona dalej nie potrzebowała tego pomieszczenia, więc nie wyobrażała sobie, aby nagle miał tam ktoś zrobić magazyn na hantle czy składzik na miotły. — A jak chcesz odpocząć od muzyki i nie zwariować, to nie wiem… Możemy iść zwiedzić ten cały legendarny statek, który udaje ten należący do Mayersa. W tym roku mógłbyś się nawet zgłosić do konkursu na miss, bo w końcu do Lorne Bay zawitało równouprawnienie i nie trzeba być kobietą, żeby brać w tym udział — Salma raczej dość sceptycznie podchodziła do samej tej koncepcji wyborów, ale jednak jeśli miały już być, to jednak wypadało dawać ludziom równe szanse i odejść trochę od tej dawnej tradycji. — Mogę Cię zgłosić, chcesz? Potem wyrzeźbią Twoją gębę na statku, może namówimy ich, żebyś miał też koronę… — podsunęła, przekrzywiając lekko głowę i przyglądając się bratu, jakby co najmniej właśnie zastanawiała się, czy by tam pasował. Na pewno wypadłby całkiem nieźle na tle innych uczestników i to nie tylko dlatego, że był gościem z eurowizji.
frederick hemmings
about
status: przerwa w karierze i tęsknota za krasnoludkiem
Była to bardzo pocieszająca wizja — tym bardziej że przez cały ten karierowy bałagan stracił już jedną z ulubionych osób w swoim życiu. Nie miał pojęcia, ile zajmie mu, zanim się z tym pogodzi — aktualnie miał wrażenie, że nie nastąpi to w najbliższym czasie na pewno, skoro kilka tygodni nie wystarczyło, by poczuł się, chociaż odrobinę lepiej. Gdyby do złamanego serca dołożyć jeszcze gównianą sytuację z siostrą, która była mu najbliższa z rodziny Hemmings, to z pewnością przeżyłby po tym wszystkim dość poważny kryzys tożsamości.
Wiedział, że pizza, marudzenie i alkohol nie wystarczą, ale na pewno będą najmilej spędzonym czasem przez Freddiego w ostatnim czasie. Nie chodziło nawet o sam odpoczynek, czy przebywanie w końcu w Lorne Bay na dłużej, ale o towarzystwo siostry, zero presji i przyjemnie rozlewające się poczucie spokoju, bo w końcu nikt niczego od niego nie oczekiwał. Po prostu mógł poczuć się tak, jak przed całą tę Eurowizją — z tą jedynie różnicą, że jeśli natknie się na zabawnego TikToka z kozą, to nie będzie mógł podrzucić go do Thei.
— Widzisz, znasz się super na ludziach. Dokładnie taki był — przyznał trochę rozbawiony, a trochę skrzywiony, bo jedno wspomnienie wystarczyło, by poczuł irytację, którą budził w nim każdego dnia. Co nie było szczególnie zdrowym środowiskiem do życia — w końcu Freddie zmuszony został spędzać z nim bardzo dużo czasu.
— Zdecydowanie z niego skorzystam. Tylko nie możesz wchodzić bez zapowiedzi, pewnie będę śpiewał tylko smutne rzeczy ze łzami w oczach — przyznał rozbawiony, chociaż w gruncie rzeczy wcale nie kłamał. Miał przecież złamane serce i trochę powodów do narzekań, które na pewno znajdą odbicie w piosenkach, które stworzy. O ile tylko wena mu dopisze, bo kto wie — może wcale nie będzie mu to szło tak łatwo, jak sobie zakładał. Miło było jednak wiedzieć, że w tym aspekcie naprawdę miał gdzie wracać — nie tylko do siostry, ale też i do studia, od którego to wszystko się tak naprawdę zaczęło.
— O nie, dziękuję bardzo. Ale jeśli chcesz wziąć udział, to ja mogę zgłosić ciebie i napiszę ci jakąś natchnioną przemowę — zaoferował. Może stary Freddie wepchnąłby się chętnie do takiego konkursu, wiedząc, że przecież zasługiwał na pełne uznanie tego miasteczka, ale ten nowy chciał trochę odpocząć. Od występów, jakiegokolwiek szumu i ściągania na siebie uwagi. Potrzebował przecież trochę odetchnąć od takich rzeczy. Na pewno jednak był pierwszorzędnym wsparciem, jeśli to Salma postanowi zawalczyć o to, by jej twarz pojawiła się na statku.
Wiedział, że pizza, marudzenie i alkohol nie wystarczą, ale na pewno będą najmilej spędzonym czasem przez Freddiego w ostatnim czasie. Nie chodziło nawet o sam odpoczynek, czy przebywanie w końcu w Lorne Bay na dłużej, ale o towarzystwo siostry, zero presji i przyjemnie rozlewające się poczucie spokoju, bo w końcu nikt niczego od niego nie oczekiwał. Po prostu mógł poczuć się tak, jak przed całą tę Eurowizją — z tą jedynie różnicą, że jeśli natknie się na zabawnego TikToka z kozą, to nie będzie mógł podrzucić go do Thei.
— Widzisz, znasz się super na ludziach. Dokładnie taki był — przyznał trochę rozbawiony, a trochę skrzywiony, bo jedno wspomnienie wystarczyło, by poczuł irytację, którą budził w nim każdego dnia. Co nie było szczególnie zdrowym środowiskiem do życia — w końcu Freddie zmuszony został spędzać z nim bardzo dużo czasu.
— Zdecydowanie z niego skorzystam. Tylko nie możesz wchodzić bez zapowiedzi, pewnie będę śpiewał tylko smutne rzeczy ze łzami w oczach — przyznał rozbawiony, chociaż w gruncie rzeczy wcale nie kłamał. Miał przecież złamane serce i trochę powodów do narzekań, które na pewno znajdą odbicie w piosenkach, które stworzy. O ile tylko wena mu dopisze, bo kto wie — może wcale nie będzie mu to szło tak łatwo, jak sobie zakładał. Miło było jednak wiedzieć, że w tym aspekcie naprawdę miał gdzie wracać — nie tylko do siostry, ale też i do studia, od którego to wszystko się tak naprawdę zaczęło.
— O nie, dziękuję bardzo. Ale jeśli chcesz wziąć udział, to ja mogę zgłosić ciebie i napiszę ci jakąś natchnioną przemowę — zaoferował. Może stary Freddie wepchnąłby się chętnie do takiego konkursu, wiedząc, że przecież zasługiwał na pełne uznanie tego miasteczka, ale ten nowy chciał trochę odpocząć. Od występów, jakiegokolwiek szumu i ściągania na siebie uwagi. Potrzebował przecież trochę odetchnąć od takich rzeczy. Na pewno jednak był pierwszorzędnym wsparciem, jeśli to Salma postanowi zawalczyć o to, by jej twarz pojawiła się na statku.
about
And you're mine, and you look so divine. Come and get your love.
Presja otoczenia i wygórowane oczekiwania, które stale były podnoszone, bo dany poziom szybko okazywał się niewystarczający brzmiało jak coś, co może człowieka mocno zdemotywować do działania. Szczególnie tego twórczego. Nie brała pod uwagę, że wszyscy artyści są tak kapryśni jak Chris, ale jednak sama wiedziała, że pewnych rzeczy nie da się wymusić nawet w jej pracy. Albo da, bo opierały się one jedynie na pamięci mięśniowej i konkretnych mechanizmach, ale to też sprawiało, że w takich momentach człowiek czuł się raczej gównianie.
— Może powinnam zostać jakimś coachem osobowości. Na pewno sprawiłabym, że na tym świecie byłoby więcej spoko ludzi — skoro się na tym znała, to co mogło pójść nie tak, poza tym, że wszystko?
— Co najmniej, jakbym nigdy nie widziała, jak zalewasz się łzami na bajkach Disneya i udajesz, że wpadło Ci coś do oka… — spojrzała na niego znacząco, bo kto, jak kto, ale ona dobrze wiedziała, że jej młodszy braciszek czasami miał bardzo wrażliwą duszę. I w sumie to była z tego całkiem dumna, bo to wspaniałe. Oczywiście tak długo, jak nie miał wrażliwej duszy tylko na swoim punkcie, ale najwyraźniej aktualnie nawet żarty na ten temat nie wchodziły w grę. Co było mocno martwiące, ale to nic. Wierzyła, że jakoś sobie z tym poradzi, gdy będzie miał rzeczywiście czas się nad tym wszystkim zastanowić i poukładać po swojemu. Ona tymczasem wstała, aby odebrać pizzę, skoro dzwonek do drzwi się odezwał i chwilę później położyła pudełko z ciepłym jedzeniem na stoliku, obok ich drinków i przekąsek. — Czyli co, to czas na smutną płytę o tym, jak życie gwiazdy Cię rozczarowało? — zapytała, otwierając pudełko i zerkając na brata.
— Meh, to nie są zabawy dla mnie — pokręciła lekko głową. — Nie radzę sobie z byciem w centrum uwagi — rzuciła jeszcze teatralnie, bo obydwoje wiedzieli, że to akurat nie jest do końca prawda. Nie ciągnęło jej co prawda do życia w świetle reflektorów, ale nie należała nigdy do osób specjalnie nieśmiałych czy zestresowanych tym, że inni się na nią patrzą. Była na to zbyt towarzyska i otwarta. Ale średnio pasowało do jej osobowości też brnięcie w takie konkursy, żeby wygrać wyrzeźbienie swojej podobizny na statku i wygłaszać przemowy niczym jakaś Miss Universe.
— W takim razie nie zostaje nam nic innego, jak zebrać kilka ulotek z kandydatami i dorysować im wąsy — zapewne była to ich ulubiona rozrywka w dzieciństwie, bo skoro ten konkurs był jakąś tradycją, to na pewno był organizowany od wielu, wielu lat. — Widziałam, że już są porozkładane w okolicznych sklepach — także dało się to na pewno załatwić.
frederick hemmings
— Może powinnam zostać jakimś coachem osobowości. Na pewno sprawiłabym, że na tym świecie byłoby więcej spoko ludzi — skoro się na tym znała, to co mogło pójść nie tak, poza tym, że wszystko?
— Co najmniej, jakbym nigdy nie widziała, jak zalewasz się łzami na bajkach Disneya i udajesz, że wpadło Ci coś do oka… — spojrzała na niego znacząco, bo kto, jak kto, ale ona dobrze wiedziała, że jej młodszy braciszek czasami miał bardzo wrażliwą duszę. I w sumie to była z tego całkiem dumna, bo to wspaniałe. Oczywiście tak długo, jak nie miał wrażliwej duszy tylko na swoim punkcie, ale najwyraźniej aktualnie nawet żarty na ten temat nie wchodziły w grę. Co było mocno martwiące, ale to nic. Wierzyła, że jakoś sobie z tym poradzi, gdy będzie miał rzeczywiście czas się nad tym wszystkim zastanowić i poukładać po swojemu. Ona tymczasem wstała, aby odebrać pizzę, skoro dzwonek do drzwi się odezwał i chwilę później położyła pudełko z ciepłym jedzeniem na stoliku, obok ich drinków i przekąsek. — Czyli co, to czas na smutną płytę o tym, jak życie gwiazdy Cię rozczarowało? — zapytała, otwierając pudełko i zerkając na brata.
— Meh, to nie są zabawy dla mnie — pokręciła lekko głową. — Nie radzę sobie z byciem w centrum uwagi — rzuciła jeszcze teatralnie, bo obydwoje wiedzieli, że to akurat nie jest do końca prawda. Nie ciągnęło jej co prawda do życia w świetle reflektorów, ale nie należała nigdy do osób specjalnie nieśmiałych czy zestresowanych tym, że inni się na nią patrzą. Była na to zbyt towarzyska i otwarta. Ale średnio pasowało do jej osobowości też brnięcie w takie konkursy, żeby wygrać wyrzeźbienie swojej podobizny na statku i wygłaszać przemowy niczym jakaś Miss Universe.
— W takim razie nie zostaje nam nic innego, jak zebrać kilka ulotek z kandydatami i dorysować im wąsy — zapewne była to ich ulubiona rozrywka w dzieciństwie, bo skoro ten konkurs był jakąś tradycją, to na pewno był organizowany od wielu, wielu lat. — Widziałam, że już są porozkładane w okolicznych sklepach — także dało się to na pewno załatwić.
frederick hemmings
about
status: przerwa w karierze i tęsknota za krasnoludkiem
Miło byłoby wierzyć, że po prostu bardzo gównianie wystartował, trafiając na ludzi trudnych do współpracy. I możliwe, że faktycznie tak było, a jeśli zdecyduje się sprawdzić tę teorię w rzeczywistości, to przyjdzie mu się jeszcze mile zaskoczyć. Aktualnie jednak wiedział, że nie znajdzie w sobie wystarczająco dużo siły na to, by to faktycznie zrobić, w najbliższym czasie. Kiedyś? Prawdopodobnie tak, ale na pewno nie teraz, skoro dopiero co zdołał się od tego bałaganu uwolnić.
— Mogłabyś. Wszyscy mieliby wtedy łatwiejsze życie — przyznał. Na pewno Freddie, bo przecież dogadywał się z samą Salmą wspaniale, więc łatwo było zakładać, że przełożyłoby się to na pozostałych ludzi pod jej skrzydłami. — Niczego mi nie udowodnisz — zaoponował od razu, robiąc to poważnym i na tyle zdecydowanym tonem, że gdyby nie uśmiechnął się na koniec do niej lekko, można by było zakładać, że jej sugestia faktycznie go oburzyła. Niestety trochę go ten wyjazd pokiereszował i to z wielu powodów, ale wierzył, że jeszcze stanie na nogi — nawet jeśli jednej, dość istotnej kwestii nie będzie mógł poukładać już kolejnego dnia i to w sposób, w jaki chciał najmocniej. Mógł jednak porzucić chwilowo tę przygnębiającą myśl, skupiając się na pizzy, którą Salma położyła na stoliku. Sięgnął bardzo śmiało od razu po kawałek i nadgryzł go, rozkoszując się prawdziwą pizzą z Lorne Bay. Na takiej na pewno się wychował właśnie! — Zobaczymy. Albo o tym, że takie małe Lorne Bay jednak jest spoko do życia. Opcjonalnie, że życie z dala od siostry to zawsze gówniany pomysł — wyliczył żartobliwie. Sam nie wiedział, bo jednak dużo powodów do narzekań by w tej chwili znalazł — wiele też kwestii jeszcze nie umiał rozstrzygnąć.
— Szkoda, przeprowadziłbym ci kampanię — dodał jeszcze, by wiedziała, jaką szansę właśnie chciała pogrzebać. Nie zamierzał jednak naciskać na to, jeśli nie czuła parcia na szkło. Nie wszyscy w tej rodzinie musieli podbijać świat gwiazd przecież… Usta mu aż drgnęły na jej kolejne słowa. Ugryzł kawałek swojej pizzy i pokiwał ochoczo głową, bo taka propozycja bardzo mocno do niego akurat przemawiała. — Wspaniale. Jeśli nie bierzmy udziału, to taka forma sabotażu bardzo do mnie trafia — przyznał, bo przecież też mogli mieć jakiś gratis z tego powodu. Chyba że okazałoby się, że Thea została nominowana, wtedy żarty żartami, ale jednak jej po twarzy malować pisakiem nie będzie. Nie był Rossem Gellerem!
— Mogłabyś. Wszyscy mieliby wtedy łatwiejsze życie — przyznał. Na pewno Freddie, bo przecież dogadywał się z samą Salmą wspaniale, więc łatwo było zakładać, że przełożyłoby się to na pozostałych ludzi pod jej skrzydłami. — Niczego mi nie udowodnisz — zaoponował od razu, robiąc to poważnym i na tyle zdecydowanym tonem, że gdyby nie uśmiechnął się na koniec do niej lekko, można by było zakładać, że jej sugestia faktycznie go oburzyła. Niestety trochę go ten wyjazd pokiereszował i to z wielu powodów, ale wierzył, że jeszcze stanie na nogi — nawet jeśli jednej, dość istotnej kwestii nie będzie mógł poukładać już kolejnego dnia i to w sposób, w jaki chciał najmocniej. Mógł jednak porzucić chwilowo tę przygnębiającą myśl, skupiając się na pizzy, którą Salma położyła na stoliku. Sięgnął bardzo śmiało od razu po kawałek i nadgryzł go, rozkoszując się prawdziwą pizzą z Lorne Bay. Na takiej na pewno się wychował właśnie! — Zobaczymy. Albo o tym, że takie małe Lorne Bay jednak jest spoko do życia. Opcjonalnie, że życie z dala od siostry to zawsze gówniany pomysł — wyliczył żartobliwie. Sam nie wiedział, bo jednak dużo powodów do narzekań by w tej chwili znalazł — wiele też kwestii jeszcze nie umiał rozstrzygnąć.
— Szkoda, przeprowadziłbym ci kampanię — dodał jeszcze, by wiedziała, jaką szansę właśnie chciała pogrzebać. Nie zamierzał jednak naciskać na to, jeśli nie czuła parcia na szkło. Nie wszyscy w tej rodzinie musieli podbijać świat gwiazd przecież… Usta mu aż drgnęły na jej kolejne słowa. Ugryzł kawałek swojej pizzy i pokiwał ochoczo głową, bo taka propozycja bardzo mocno do niego akurat przemawiała. — Wspaniale. Jeśli nie bierzmy udziału, to taka forma sabotażu bardzo do mnie trafia — przyznał, bo przecież też mogli mieć jakiś gratis z tego powodu. Chyba że okazałoby się, że Thea została nominowana, wtedy żarty żartami, ale jednak jej po twarzy malować pisakiem nie będzie. Nie był Rossem Gellerem!
about
And you're mine, and you look so divine. Come and get your love.
Nie było sensu robić tego na siłę. Wiadomo, że czasami człowiek musiał zdobyć się na odwagę i zaryzykować, aby spełniać swoje marzenia, ale to jednak było coś zupełnie innego niż przymuszać się do czegoś, czego człowiek nie chce się podjąć nie ze strachu, a przez zniechęcenie. To mogło tylko niepotrzebnie wszystko popsuć i sprawić, że niestety, ale nawet ta miła niespodzianka mogłaby nie zostać doceniona.
— Pewnie tak, ale chyba wszyscy poza mną — stwierdziła, nieco się krzywiąc chociaż w dość teatralny sposób, jakby co najmniej była jakąś umęczoną bohaterką dramatu wystawianego na scenie. Tak naprawdę to chyba okazałoby się, że ma za mało cierpliwości. I zbyt odmienne podejście do wielu kwestii w życiu niż takie właśnie rozkapryszone gwiazdki bez poczucia humoru i najwyraźniej bez super starszej siostry, która zadbała o ich odpowiednie wychowanie. Na pewno, gdyby nie ona, to Freddie skończyłby podobnie. Na szczęście udało się jednak jej wydobyć z niego te lepsze cechy charakteru i teraz nie był wkurwiającym, rozpuszczonym gnojkiem bogatym z domu, tylko całkiem w porządeczku gościem. Urósł pewnie na tych drożdżach w pizzy z Lorne Bay. Musiał być małym żarłoczkiem, który zjadał większość i dla niej zostawał marny kawałek, skoro u niej to nie zadziałało. No trudno, mogła z tym żyć. Tak jak on musiał żyć z tym, że udowadniać mu może nic nie zamierzała, ale swoje na temat wylewanych przez niego łez wzruszenia wiedziała.
— O, to może nawet to wszystko wyjdzie Ci na dobre, skoro masz tyle ciekawych inspiracji do tworzenia — co prawda też sobie w tym momencie trochę żartowała, ale liczyła, że jednak tak będzie i wyjdzie mu to rzeczywiście na dobre. Pozwoli wyciągnąć jakieś wnioski i w przyszłości podejść do tematu inaczej, gdy zdecyduje się na kolejną próbę. Albo po prostu stwierdzi, że nie warto się na nic takiego decydować i zostanie w Lorne. To jej zdaniem też będzie zasługiwało na szacunek, szczególnie że wiedziała dobrze, że na pewno sporo będzie go to kosztowało.
— No i super, to dogadane — wiedziała, że przekreśliła właśnie swoje szansę na zostanie twarzą jakiegoś statku, ale to nie była piracka łajba, więc zupełnie jej to nie interesowało. I oczywiście, że jeśli Amalthea miała brać udział, to nikt jej wąsów nie będzie dorysowywał ani rogów. A już na pewno nie Salma. Jeśli tak będzie, to będą musieli znaleźć inną formę rozrywki, na przykład wybrać top najgorszych plakatów albo najgłupszych opisów i potem zrobić z nich tarczę do rzutek, bo kto im zabroni.
frederick hemmings
— Pewnie tak, ale chyba wszyscy poza mną — stwierdziła, nieco się krzywiąc chociaż w dość teatralny sposób, jakby co najmniej była jakąś umęczoną bohaterką dramatu wystawianego na scenie. Tak naprawdę to chyba okazałoby się, że ma za mało cierpliwości. I zbyt odmienne podejście do wielu kwestii w życiu niż takie właśnie rozkapryszone gwiazdki bez poczucia humoru i najwyraźniej bez super starszej siostry, która zadbała o ich odpowiednie wychowanie. Na pewno, gdyby nie ona, to Freddie skończyłby podobnie. Na szczęście udało się jednak jej wydobyć z niego te lepsze cechy charakteru i teraz nie był wkurwiającym, rozpuszczonym gnojkiem bogatym z domu, tylko całkiem w porządeczku gościem. Urósł pewnie na tych drożdżach w pizzy z Lorne Bay. Musiał być małym żarłoczkiem, który zjadał większość i dla niej zostawał marny kawałek, skoro u niej to nie zadziałało. No trudno, mogła z tym żyć. Tak jak on musiał żyć z tym, że udowadniać mu może nic nie zamierzała, ale swoje na temat wylewanych przez niego łez wzruszenia wiedziała.
— O, to może nawet to wszystko wyjdzie Ci na dobre, skoro masz tyle ciekawych inspiracji do tworzenia — co prawda też sobie w tym momencie trochę żartowała, ale liczyła, że jednak tak będzie i wyjdzie mu to rzeczywiście na dobre. Pozwoli wyciągnąć jakieś wnioski i w przyszłości podejść do tematu inaczej, gdy zdecyduje się na kolejną próbę. Albo po prostu stwierdzi, że nie warto się na nic takiego decydować i zostanie w Lorne. To jej zdaniem też będzie zasługiwało na szacunek, szczególnie że wiedziała dobrze, że na pewno sporo będzie go to kosztowało.
— No i super, to dogadane — wiedziała, że przekreśliła właśnie swoje szansę na zostanie twarzą jakiegoś statku, ale to nie była piracka łajba, więc zupełnie jej to nie interesowało. I oczywiście, że jeśli Amalthea miała brać udział, to nikt jej wąsów nie będzie dorysowywał ani rogów. A już na pewno nie Salma. Jeśli tak będzie, to będą musieli znaleźć inną formę rozrywki, na przykład wybrać top najgorszych plakatów albo najgłupszych opisów i potem zrobić z nich tarczę do rzutek, bo kto im zabroni.
frederick hemmings
about
status: przerwa w karierze i tęsknota za krasnoludkiem
Gdyby kiedyś przyszło mu odbierać jakaś nagrodę — co było ciężkie do realizacji, skoro chwilowo zawiesił raczkującą karierę — to wtedy na pewno wygłosiłby całą przemowę o tym, jak go starsza siostra ukształtowała jako człowieka. Zwykle ludzie dziękowali rodzicom, ale ci niekoniecznie przyczynili się do tego, że książę Freddie mógł dorastać jako książę. Nie chciał się też dzielić jakoś specjalnie Salmą z innymi, bo jednak bardzo wygodnie mu się żyło w pozycji ulubionego brata, który mógł jej nagle zacząć okupować kanapę, licząc, że go nakarmi i poda mu też szklankę pełną alkoholu.
— I pewnie trochę jeszcze wpadnie — zauważył. Wprawdzie powrót liczył się z rozdrapywaniem ran, które nawet nie zdążyły się jakoś wyleczyć, ale wydawało mu się chwilowo, że prawie był na to gotowy. Prawdopodobnie dlatego, że nie miał jeszcze okazji spotkać Thei tak naprawdę — na żywo. Wtedy okaże się, że wszystko, co wiedział, było głupotą, a ta jego pewność była bardzo ulotna i naiwna. Zamiast jednak to jakoś w głowie dalej analizować, po prostu sięgnął po swoją szklankę z alkoholem, by upić trzy spore łyki.
— Miło mieć od razu jakiś plan na najbliższe dni — przyznał bardzo poważnie, ale ostatecznie uśmiechnął się szeroko. Nie miał przecież dorosłej pracy, ani nawet chwilowo żadnych obowiązków. Może jedynie pobawić się w kurę domową, sprzątając mieszkanie Salmy, jak nabałagani, żeby za szybko go nie wyrzuciła. A nie chciałby jednak lądować na bruku, skoro na tym etapie, nie miał jeszcze pojęcia, czy znajdzie się miejsce, w którym mógłby zamieszkać. Znaczy jakieś na pewno, ale czy miłe? Kto wie.
koniec
— I pewnie trochę jeszcze wpadnie — zauważył. Wprawdzie powrót liczył się z rozdrapywaniem ran, które nawet nie zdążyły się jakoś wyleczyć, ale wydawało mu się chwilowo, że prawie był na to gotowy. Prawdopodobnie dlatego, że nie miał jeszcze okazji spotkać Thei tak naprawdę — na żywo. Wtedy okaże się, że wszystko, co wiedział, było głupotą, a ta jego pewność była bardzo ulotna i naiwna. Zamiast jednak to jakoś w głowie dalej analizować, po prostu sięgnął po swoją szklankę z alkoholem, by upić trzy spore łyki.
— Miło mieć od razu jakiś plan na najbliższe dni — przyznał bardzo poważnie, ale ostatecznie uśmiechnął się szeroko. Nie miał przecież dorosłej pracy, ani nawet chwilowo żadnych obowiązków. Może jedynie pobawić się w kurę domową, sprzątając mieszkanie Salmy, jak nabałagani, żeby za szybko go nie wyrzuciła. A nie chciałby jednak lądować na bruku, skoro na tym etapie, nie miał jeszcze pojęcia, czy znajdzie się miejsce, w którym mógłby zamieszkać. Znaczy jakieś na pewno, ale czy miłe? Kto wie.
koniec