sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Zawieszone wysoko na niebie słońce, rozgrzewające swym blaskiem całą okolicę, jasno wskazywało upragnioną porę lunchu. Każdy zdawał się zapominać w tym czasie o trudach mijającego dnia; roześmiane, uśmiechnięte twarze mknęły wprost na zewnątrz, przeważnie na plażę, skąd radowano się wytęsknioną wiosną. Padające zewsząd propozycje zbywane były jednak przez Westbrooka, czym prawdopodobnie szkodził niepotrzebnie swojej i tak zszarganej już opinii — zamiast w końcu spędzić nieco czasu z osobami, które wypełniały jego codzienność, wsiadł do swego samochodu i bez zawahania ruszył w kierunku interesującego go osiedla. Raz jeszcze (a w sumie było ich dwanaście) usiłował dodzwonić się do przyjaciela, ale i tym razem przywitała się z nim poczta głosowa. I nic innego, tylko to, ta jedna sprawa, zdawało się zaprzątać jego myśli. Nie ślub, nie dziecko, nie praca. Nie ten lunch, na którym mógłby w końcu z kimkolwiek się zaprzyjaźnić. Nie zmęczone ciało, które od wielu dni nie zaznało spokoju przez trudy nowej prowadzonej sprawy. Och nie, jak mogłoby to mieć znaczenie? Liczyło się tylko to, że Geordan nie odbiera telefonu, przez co Jude nie był w stanie skupić się na czymkolwiek. Starając się nie wyciągać pochopnych wniosków mknął przed siebie, raz czy dwa łamiąc obowiązujące na drodze przepisy. Bo to wcale nie tak, że Danny’emu coś się stało, prawda? Lub co gorsze, że postanowił pozbyć się go z życia swojego, ot tak, bez uprzedzenia? Ale czy w sumie nie wskazywał swym zachowaniem, że właśnie do tego to wszystko dąży? Odpowiedzi miały nadejść za pięć minut, trzy, jedną…
Mógłby wejść, po prostu, nie przejmując się niczym. Wciąż posiadał swój komplet kluczy, ale niefortunnie dziś nie miał ich przy sobie. A drzwi, nie wiedzieć czemu, zostały szczelnie zamknięte. Na oknach jakieś gazety, koce, ciężko stwierdzić. Jude najpierw po prostu zadzwonił, potem zapukał. Nic. Przestępując z nogi na nogę, począł rozglądać się dookoła, badając każde okno. Wściekłość mieszała się ze strachem, a ostatecznie przekształcała w poczucie winy — nie powinien go zostawiać samego. Raz jeszcze dzwonek i kilka minut oczekiwania, aż w końcu stwierdził, że dość ma wszystkiego. Że wyważy te przeklęte drzwi, jeśli będzie trzeba. Że zrobi scenę, no i trudno, bo ma w razie czego policyjną odznakę, jeśli jakiś sąsiad się przeczepi. — Otwieraj te pieprzone drzwi, George! — krzyknął dość głośno, waląc w nie pięścią. Na moment się odsunął, by znów spojrzeniem prześledzić wszystkie okna, lecz na próżno było w ich cieniu szukać jakiegokolwiek znaku obecności mężczyzny w domu. — Zaraz ci rozwalę okna, słyszysz? — wściekać mógł się tylko na siebie, skoro odpowiadał za zniszczenie tej przyjaźni i… wszystkiego. No i mógł zabrać ze sobą te klucze, cholera.

Geordan Balmont
może on włóczy się gdzieś tutaj w ciemnościach — i nie pamięta, że kiedyś żył?
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I fancied you'd return the way you said, but I grow old and I forget your name (I think I made you up inside my head).
Nie odliczał już dni do końca, bo koniec nadchodził codziennie. W każdej minucie, każdej sekundzie, nawet teraz, gdy leżał w pulchnej ziemi pośród najróżniejszej maści robaków, mszaków, ćwiartek poharatanej łopatą trawy i innych roślin. Przykryty płachtą maskującą jątrzące się z nieba słońce, czuł się wreszcie na właściwym miejscu - tak znajomo, w końcu swobodnie, spokojnie, cicho. Bezpiecznie. Może nie całkowicie, ale na pewno bezpieczniej niż tam, na zewnątrz. Po ostatnich przygodach, jasno dających mu do zrozumienia, że pośród innych miejsca dla niego nie ma, postanowił ograniczyć wszystkie znajomości, przynoszące niezmiennie tylko cierpienie. Fizyczne czy psychiczne, jaka to różnica. Tamta kobieta próbowała złożyć go w ofierze nieistniejącym, pradawnym bogom, a Jude i Pearl zamierzali wpędzić go grobu innymi sposobami, udając przy tym, że niczego nie widzą. Jedno i to samo cholerstwo.
Przekręcił się na drugi bok, otulając się ciaśniej kocem, którego potrzebował nawet teraz, w pełnym słońcu. Leżał tak i leżał, myśląc w końcu o niczym (jaka to miła odmiana), czując przyjemny dla nozdrzy zapach gleby, wiatr pędzący we włosach i wtedy to dosłyszał. Te huki i krzyki, znajomy głos i zapowiedź udręki, niechcianej rozmowy. Z jękiem dźwignął się ze swego azylu, zarzucając na ciało tamten brudny już od piachu koc i podążył wolnym krokiem do źródła hałasu. Skryty w nieprzeniknionej ciemności dom, sprawiał wrażenie, jakby przeniósł się nagle do innej strefy czasowej - takiej, w której odgrywał się właśnie środek nocy, przynoszącej mu zawsze koszmary i bezsenność, a jednak dziwnie wyczekiwanej. Dotknął jednak w końcu metalowego zamka, rażącego go swym chłodem i przekręcił klucz. - Czego chcesz, Westbrook - mruknął, poprawiając koc, który osunął się z jego ramienia i zamrugał oczyma, zaskoczonymi promieniami słonecznymi wkradającymi się zza sylwetki przyjaciela.

jude westbrook
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Skrzętnie ignorował panujący w jego myślach chaos. Nie miał zresztą czasu na snucie domysłów jakichkolwiek czy szczerą konfrontację z własnymi emocjami, bo praca, bo ślub, bo Issie. Gdzieś w tym wszystkim zamartwianie się o Lisbeth, naturalnie, choć mówiła mu, że to niepotrzebne. Łatwo było więc zasłaniać się tym wszystkim, by samemu wycofać się nieco z tejże skomplikowanej przyjaźni z Dannym. Kiedy jednak i on przestał się odzywać, Westrbook zapomniał o wszystkim innym i wciąż ignorując rozszalałe myśli, przepełniony fałszywą furią, zmuszony był go odwiedzić. Po prostu. I pod tą całą złością skryć sprawy, których nie rozumiał, których się bał, które były dziwne. W które chyba nie wierzył, bo tak było łatwiej.
— Czego chcę? Czego? Nie wiem, może jakichś wyjaśnień? — rzucił burzliwie, w pierwszej chwili niczego nie zauważając. Dopiero ten wdech zaczerpnięty, by móc wyrzucić z siebie dalsze pretensje sprawił, że zmierzył go spojrzeniem uważnie, w związku z czym serce na moment mu zamarło. — Co ty robisz, Danny? — spytał łagodniej, choć wciąż butnie, wzrok utkwiwszy na tym nieszczęsnym, brudnym kocu. Wykonał dwa kroki do przodu, jasno wskazując, że chce wejść do środka, ale zamiast w sposób nieproszony wtargnąć do tego przerażającego miejsca, po prostu zatrzymał się tuż przed Geordanem. — Czy to jest... ziemia? — spytał z lekką odrazą, może niedowierzaniem, bo byłaby to kolejna rzecz, z którą umysł jego sobie nie poradzi. A więc jeszcze więcej złości. Wściekał się głównie dlatego, że Geordan miał do niego dzwonić, o wszystkim mówić, bo przecież Jude chciał pomóc. Bo byłby gotowy przyjechać do niego o każdej porze i, co śmieszne, ale przecież nie trzeba było niczego temu dopisywać, uciekłby z nim z tego popieprzonego miasta, gdyby tylko poprosił. A tymczasem na własne życzenie oddawał się w ramiona tego mroku, zamiast walczyć, zamiast żyć i chyba właśnie ten brak woli najbardziej go irytował. Wyminął go więc impulsywnie, potrąciwszy go przy tym ramieniem, ale zdecydowanie dość miał już tego wszystkiego. Tak więc dom. A raczej jama budząca grozę, toteż Jude od razu podszedł do pierwszego z okien i zrywać z niego zaczął i gazety, i koce, skupiając się wyłącznie na tejże wielkiej złości, która targała jego ciałem.

Geordan Balmont
może on włóczy się gdzieś tutaj w ciemnościach — i nie pamięta, że kiedyś żył?
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I fancied you'd return the way you said, but I grow old and I forget your name (I think I made you up inside my head).
Głośne słowa wytoczone przeciwko niemu grały mu po głowie nieskoordynowanym koncertem tłuczących się o siebie metalowych garnków, wobec czego skrzywił się nietaktownie i docisnął dłonie do uszu. Czerpiąc kilka głębszych wdechów ostatecznie dopuścił na nowo do swej głowy towarzyszące dookoła nich dźwięki i westchnął ciężko. - Zawsze mówisz to samo, Jude - zauważył ponuro, czując się przez niego jak w świecie iluzji, do którego tak często trafiał. Ich rozmowy zawsze przebiegały tak samo, każde z nich wypowiadało dokładnie te same słowa, w ten sam, konkretny sposób. Ileż tak można? - Nie wiem, próbuję przeżyć - westchnął z tak sporym udręczeniem, jakby wybudzony został ze snu w środku nocy, po intensywnie przepracowanym tygodniu. Podobne wrażenie sugerował także jego wzrok - nieobecny, otoczony czerwonymi szlakami, kreślącymi drogę o nieznanej mu destynacji. Nie wzruszył go ani awanturniczy ton przyjaciela, ani jego nagłe pojawienie się tuż przed nim, na wyciągnięcie ręki. - Pieliłem w ogrodzie - mruknął obojętnie, doprawiając niekoniecznie szczerą sentencję wzruszeniem ramion. W jedno z tych ramion został zaraz potem ugodzony, wobec czego wykonał kilka kroków w tył, próbując odzyskać równowagę, która przed momentem została zachwiana. Niczym to wszystko było jednak w porównaniu z następnym działaniem przyjaciela, za którego sposobem ocknął się nieco i podburzył, podchodząc stanowczo w jego stronę i wyciągając swą ubrudzoną ziemią dłoń, by go odciągnąć. Marny przyniosło to jednak skutek, jako że targający Westbrookiem gniew zadziałał jak najsilniejsza tarcza, odrzucająca Balmonta wprost na ziemię. - Po co Jude, PO CO? - ostatnie słowa wykrzyczał, leżąc wciąż na skąpanej w przypadkowych papierach ziemi, opierając się plecami o komodę i wbijając w niego rozzłoszczone spojrzenie. Ugiął zaraz potem kolana, próbując nadać sobie tym czynem więcej stabilności, mającej pozwolić mu powstać. Nie przejął się ów przypadkowym upadkiem, nie przejął się także niezapowiedzianą wizytą. Przejął się tym, że teraz świat na nowo zaglądał do jego domu, a to wszystko za sprawą Westbrooka, którego łaski szczerze, kurwa, nienawidził.

jude westbrook
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Chociaż w jego słowach kryła się słuszność, nazbyt prawdziwa i bolesna, Jude nie zamierzał wcale rezygnować z tych samych regułek, które zwykł wymawiać w złości. Ba, z niczego nie zamierzał rezygnować, bez względu na to, jak bardzo uwłaczająca była ta cała zabawa. Mógł po prostu pogodzić się z tym, że Geordan go nienawidzi, a tym samym dać mu trochę czasu — może, na przykład, za pół roku udałoby się im odbudować podstawy tej utraconej przyjaźni? Gdyby chodziło o kogokolwiek innego, poddałby się po pierwszej próbie. Może nawet nie zabiegałby wcale o zadośćuczynienie po kilku miesiącach, roku czy długich latach, chłodno oceniając, że tak skomplikowane relacje nie są mu w życiu potrzebne. W tym przypadku chodziło jednak o coś innego, a on zamierzał narzucać się w miarę swoich możliwości. — Mówię to, do czego mnie zmuszasz — mruknął gniewnie, walcząc z tym swoim oburzeniem. Złość niekoniecznie była dobrym kompanem w zakopywaniu topora wojennego, ale ciężko było mu nad sobą zapanować. — Powiedziałbym raczej, że próbujesz się zabić — orzekł chłodno, nie przejmując się tym, że niby powinien taktowniej, że cieplej, milej. Że z takimi osobami trzeba ostrożnie i bez gniewu, zwłaszcza pretensji, ale Jude niekoniecznie wiedział co oznacza zwrot z takimi osobami.
Nie był chyba gotowy na odkrycie tego, co dzieje się w ogrodzie i prawdopodobnie tylko dlatego postanowił najpierw zająć się domem. Wszystkie sprawy po kolei, przy czym planował już wyciągnąć telefon, by poprzez krótkie połączenie wyjaśnić Is, że chwilę zmuszona będzie pomieszkać sama. Miał ważniejsze sprawy na głowie, niż swą ciężarną przyszłą żonę. Chyba sam fakt, że o niej pomyślał sprawił, że ten gniew umocnił się w sile, a on walcząc z oknami nie spostrzegł przyjaciela, który zamierzał go powstrzymać. Dopiero wypełniający się słonecznymi promieniami i krzykiem Geordana dom sprawił, że odzyskał na moment resztki rozsądku i zamarł w przedziwnej pozie, w której to dłonie wyciągnięte do przodu, zaciskały się na jakiejś płachcie. Nie wiedział, jak ma odpowiedzieć na jego pytanie. Bo odpowiedzi było wiele i niewiele jednocześnie, ale Jude przynajmniej zrozumiał, że musi przestać reagować złością. — Bo odwróćmy na moment sytuację, Danny. Co byś zrobił na moim miejscu, co? Przecież nie pozwoliłbyś mi na takie absurdalne szaleństwo — co do tego był pewien. Dopiero po tych słowach skierował najpierw spojrzenie w jego stronę, a potem po prostu podszedł do niego wyciągając dłoń, by pomóc mu w podniesieniu się. — Tylko że ja bym cię nigdy nie znien... — co do tego też był pewien, ale czy miał prawo obdarzać go tą pretensją? Jeśli miało to w końcu sprowokować szczerą rozmowę, to czemu nie, choć Jude wbił spojrzenie gdzieś w ziemię, bo nie sądził, że ta ich przyjaźń może się kiedykolwiek skończyć.

Geordan Balmont
może on włóczy się gdzieś tutaj w ciemnościach — i nie pamięta, że kiedyś żył?
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I fancied you'd return the way you said, but I grow old and I forget your name (I think I made you up inside my head).
Tak wiele niedomówień oplatało każdego z nich, a choć Geordan starał się jakoś je unicestwić, to coraz dotkliwiej odnosił wrażenie, że jedno z pnączy Jude sam przewiązał sobie wokół oczu, bacznie pilnując tego, by nigdy z nich nie spadło. Przecież tak bardzo się mylił, a prawda leżała na wyciągnięcie ręki! - Co? - zapytał ze ściągnięciem brwi, nie potrafiąc przywołać w pamięci już nawet słów, na które ten właśnie mu odpowiedział. W jego rozumieniu izolacja przed przyjacielem podziałać miała uśmierzająco dla każdego z nich, wobec czego nie rozumiał, dlaczego Westbrook wciąż się pieklił. - No i co? Zapomnieliście raz, to zapomnicie w razie czego drugi - odburknął z wywróceniem oczu przejętych błyskiem niejakiego obłędu, bo tak to przecież w jego przypadku wyglądało. Na próżno było szukać u niego racjonalnych reakcji i słów, więc Judah oczekiwał niemożliwego.
Wraz ze zwężającymi się źrenicami kąsanymi promieniami nieproszonego słońca, w nim budziło się przerażenie. I to takie, którego nie doświadczył na Tamtych Ziemiach, choć dotychczas przekonany był, że więcej kolorów już mieć nie mogło. - To jest… To jest głupie pytanie, Jude, kurewsko głupie - odkrzyknął z rozświetlonej coraz bardziej ziemi, na której przestał odnajdywać spokój. - Skąd mam wiedzieć, co ON by zrobił? - pytanie oprawione wysokich rozmiarów wyrzutem przecięło na moment przestrzeń, dołączając do tych promieni słońca odsłaniających kropeczki kurzu uciekające spod posłanych na ziemię płacht. Skąd bowiem miał wiedzieć, jak zachowałby się dawny Danny, skoro takiego nie potrafił w sobie odnaleźć odkąd wrócił? Naprawdę się starał, naprawdę próbował, ale po nim nie było już przecież żadnego śladu. Odrzucił wyciągniętą w jego stronę dłoń, wstając gniewnie i otrzepując się z brudów spotkanych na podłodze, kiedy to prychnął nagle na to idiotyczne stwierdzenie docierające do jego uszu. - Znienawidził? Ty myślisz, że ja cię nienawidzę? - jak można było się aż tak pomylić? Było to przecież nie do pojęcia i Geordana tak boleśnie męczyło to, że Jude naprawdę nie chciał niczego zrozumieć, że sam karmił się tak bezpodstawnymi wyjaśnieniami. - Jak ty nie chcesz wyjść, to ja to zrobię - mruknął i szybkim krokiem skierował się do wyjścia, poprawiając koc, którym wciąż był opatulony i który zsunął się z jego ramienia, a po kilku chwilach znalazł się już na ulicy, rozdzierającej go bólem głowy i utratą równowagi, wobec czego chcąc nie chcąc przysiadł na moment na krawężniku.

jude westbrook
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Póki co nadal była złość, będąca jedynie wynikiem niezrozumienia dla tych wszystkich padających między nimi słów i gestów. Poczucie winy także dogrywało do tego tę wzburzoną melodię, jako że Jude przy jednej myśli się upierał — że zniszczył mu życie. I choć mieli już tych rozmów wiele za sobą, podczas których Westbrook wyrażał skruchę i raz za razem powtarzał, że to go to wszystko powinno spotkać, czuł się tak, jakby wcale nic nie było wyjaśnione. Może nigdy nie będzie, może nie poprawi się już nic między nimi, może skazani zostali faktycznie na zakończenie tej znajomości? Wizja ta jeszcze bardziej go złościła. — O czym ty, kurwa, mówisz — rzucił gniewnie, bo inaczej nie potrafił. Bo zawsze przecież reagował właśnie tak, nawet przed tym jego zaginięciem. Tylko że potem, bo tej wzburzonej ciemnej fali, przychodziło zawsze spokojne powietrze, a więc i słowa dobierane były rozważniej. Tym razem burza trwać miała chwilę dłużej, choć Jude naprawdę nie miał pojęcia, co tak naprawdę jest jej powodem.
Przestań, chryste, kurwa, przestań, PRZESTAŃ sam sobie wmawiać jakieś bzdury! Bo co, uważasz, że jesteś teraz kimś zupełnie innym? — trochę bolała go od tego głowa, trzeba przyznać. Przerastało go to znacznie; nie to, że Danny zmagał się teraz z jakimiś problemami, tylko to, że sam je umacnia w sile robiąc z siebie wariata. Dlatego też westchnął głośno i wpatrywał się nadal w niego gniewnie, zastanawiając się, czy gdyby mu przyjebał, to by mu się jakoś poprawiło. Ale nim zareagował jakkolwiek na to nowe pytanie, nim odnalazł w głowie jakieś odpowiednie słowa, odprowadzał go już wzrokiem. I stał przez moment w tym paskudnym domu, a potem już tylko wydech i powolne kroki przed siebie, już bez złości. Przysiadł obok niego i milczał chwilę, a potem uśmiechnął się lekko. — Właśnie przez takie reakcje uważam, że mam rację. Ale ja to wszystko naprawię — powiedział, bo przecież to nie tak, że da się mu po prostu nienawidzić. Nie nie, Geordan musiał najpierw na głos to przyznać, a potem Jude mógł już robić wszystko, by jego zaufanie i przyjaźń odzyskać. Proste.

Geordan Balmont
może on włóczy się gdzieś tutaj w ciemnościach — i nie pamięta, że kiedyś żył?
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I fancied you'd return the way you said, but I grow old and I forget your name (I think I made you up inside my head).
Gdyby po głowie nie prześcigało się naraz tysiąc niezrozumiałych myśli, wyjaśniłby ów niedomówienie raz na zawsze. Że natarł na wroga DOBROWOLNIE, że świadomie wykorzystał słaby punkt Westbrooka wiedząc, że ten mu nie odmówi i że, cholera, sam zebrał zespół masochistów z samobójczymi zapędami do wykonania najmniej logistycznej misji, w jakiej kiedykolwiek wziął udział. Jak więc Jude mógł zepsuć mu życie, skoro taki koniec spaść miał na Balmonta prędzej czy później?
- Niew… Nie, nie innym, ja… - urwał, nie mając pojęcia, kim do cholery teraz był. Na to spostrzeżenie wzdrygnął się i cofnął, gromiąc wzrokiem na przemian Jude’a, zrzucone płachty, znowu Jude’a. Z pewnością nie było to pytanie, które chciał usłyszeć. Z pewnością nie ton, jakim powinien zostać obdarzony. Dlatego właśnie postanowił ewakuować się z domu, w którym nic już, do kurwy nędzy, nie było takie, jakie być powinno. Świeże powietrze miało jakoś pomóc mu w okiełznaniu złości i wszechogarniającej konsternacji, choć teraz nawet już klatka piersiowa nie chciała współpracować, nie zamierzając przepuszczać za dużo oddechów. Wewnątrz szumiało i wirowało, dłonie poczęły zabawnie drętwieć, a on tylko zauważał z każdą chwilą, jakie to kurwa, wszystko niedorzeczne. Kątem oka dostrzegając przysiadającego obok przyjaciela, nałożył na oczy tamte wadliwe dłonie i z początku prychnął jedynie, krótko i jakoś tak pokrętnie. - Boże Jude, ja nie mam pojęcia, o czym jest ta cała rozmowa już od początku - przyznał wprowadzając do swego tonu dłuższe rozbawienie, wraz z tymi słowami opadając na rozgrzany chodnik majaczący za plecami. Leżał tak chwilę, wciąż zakrywając przekrwione oczy i próbując walczyć z przyciężką klatką piersiową, a potem namiastki wspomnień same zaczęły dobijać się do jego umysłu. - Pamiętasz, Jay, tą niebieską koszulę w czerwone ananasy, którą ubrałeś na… Na ten, to zebranie, wiesz, kiedyś w szkole. I jak ta małpa się śmiała, ta z dwoma kitkami, ta kurwa ciekawska, co ją potem zamknęliśmy w łazience - nie próbował już nawet panować nad tym, co mówi; słowa samoistnie się z niego wylewały, co jakiś czas przerywane tylko cieniem jego śmiechu. - To była dobra koszula - zakończył, na twarz wciskając szeroki uśmiech i w końcu zerkając na siedzącego obok mężczyznę. - Nie naprawiaj niczego, Jude - dodał ciszej i spokojniej, gdy kąciki ust wróciły na swoje miejsce.

koniec?

jude westbrook
ODPOWIEDZ