wolontariuszka, która uczy się na weterynarkę — schronisko dla zwierząt
25 yo — 153 cm
about
nobody gest me, you do
035.
Chociaż z Freddiem widywali się dość regularnie. Był na tyle miły, że nie rzucał słów na wiatr, gdy zapewniał ją, że będzie przydatny dość mocno, gdy sam już wyjdzie ze szpitala, a ona nadal pozostanie jednonogim super łotrem (nie mylić z piratem, morskie przygody chwilowo nie były dla niej) i dotrzymywał jej towarzystwa od czasu do czasu, dokarmiając ją też pewnie trochę, bo aktualnie w kwestii sensownych posiłków polegała na innych. Mimo to nadal żadne z nich nie zdobyło się na to, aby jakieś poważne rozmowy na temat ich relacji rozpocząć. Niby w szpitalu mówili sobie bardzo ładne rzeczy, których nigdy wcześniej nikomu nie mówili, ale jednak nie sprawiało to magicznie, że przestawali żyć w zawieszeniu. I o ile początkowo nie do końca jej to przeszkadzało, bo miło było mieć go po prostu obok i chyba obydwoje potrzebowali też momentu na złapanie oddechu i unikanie silnych emocji czy stresu, to jednak teraz już chyba do końca nie umiała się wizją tego nie denerwować i przestało to zdawać egzamin. Leżała sobie właśnie, odpoczywając po tym, jak wstała i dała radę się ubrać i umyć zęby, co na jednej nodze okazywało się wybitnym wyzwaniem, myśląc o tym wszystkim, gdy dzwonek do drzwi zmusił ją, aby zwlokła się z kanapy, biorąc kule żeby otworzyć i sprawdzić, kto jest po drugiej stronie.
— Freddie — czasami się zastanawiała (głupio, nie oszukujmy się, widać że miała za dużo czasu), czy nie powinna się jakoś hamować z okazywaniem entuzjazmu na jego widok. Ostatecznie jednak dochodziła do wniosków żadnych, a ukrywanie tego wydawało jej się zbyt pracochłonne. — Dzień dobry, zapraszam — wykonałaby stosowny gest dłonią, ale zamiast tego po prostu zostawiła go w drzwiach, aby wrócić na swoje miejsce, a on musiał poradzić sobie sam. To znaczy wejść do środka i zamknąć za sobą drzwi. — To zaskakująca pora na Twoje odwiedziny — przyznała, patrząc na niego. — Ale dobrze się składa, bo właśnie kalkulowałam, czy bardziej chcę kawy, czy bardziej nie chce mi się jej pić na blacie przy ekspresie, więc jakbyś chciał zrobić sobie, to możesz też zrobić mi, proszę bardzo ładnie — uśmiechnęła się do niego ładnie i niewinnie, no ale przecież to nie do końca tak, że go wykorzystywała do robienia jej kapuczyny. Rączki miała, ale jedną nóżkę nie do końca, więc dotarcie z kawą na kanapę było nierealne.
about
znudziło go zawodzenie smutnych ballad na scenie, więc wrócił, by znowu zachwycać theę swoją osobą
028.
Czuł wprawdzie jeszcze skutki halloweenowej przygody na swoim ciele, ale bardzo szybko — trochę wbrew zaleceniom lekarza — zdecydował się zacząć to ignorować. Poza kilkoma niewygojonymi siniakami, zadrapaniami i raną z tyłu głowy, która była pamiątką po uderzeniu w jedną ze skał, fizycznie nic mu poważniejszego nie dolegało. W ostatecznym rozrachunku przecież wyszedł na tej całej przygodzie nieco lepiej, niż Thea, którą orteza unieruchomiła w domu, zachęcając skutecznie Freddiego do regularnych odwiedzin dziewczyny.
Kręcił się więc często po jej mieszkaniu, nie pytając nawet, czy na pewno jej to pasuje — tym bardziej że chwilowo znaleźli się w bardzo dziwnym zawieszeniu. Niby w szpitalu przyznał się dość otwarcie do swoich uczuć i nawet przez moment tego faktu nie żałował, ale nie wydawało mu się, by roztrząsanie tego tematu chwilę po tym, jak tylko opuścił jego mury, było okej. Nigdzie im się przecież nie spieszyło — mogła w pierwszej kolejności zadbać o siebie i swoją nogę, dopiero później roztrząsając takie poważne, dorosłe sprawy, jak zakochanie.
Tego dnia ze względu na zajęcia, w których miał uczestniczyć — pierwsze od czasu swojego wypadku, planował odwiedzić Theę rano. Zanim jednak dotarł na miejsce, zrobił nie tylko małe zakupy, ale i obiad (!), który jej niczym zawodowa kura domowa, przyniósł zapakowany. Nie miał żadnej pewności, że będzie zjadliwy — mógł jedynie na to liczyć, bo naprawdę się postarał, stając na wyżynach swoich kulinarnych umiejętności. Wprawdzie domyślał się, że nie był jedyną osobą, która troszczyła się o Theę ze względu na stan, w jakim się znalazła, ale nie zmieniało to faktu, że robienie tego sprawiało mu całkiem sporo przyjemności.
— No hej — przywitał się, uśmiechając szeroko, na widok jej ucieszonej twarzy. Zdecydowanie nie chciałby, by kiedykolwiek zaczęła witać go mniej entuzjastycznie. Jedyną zmianą, jaką mógłby zaakceptować, byłaby większa wylewność z jej strony, ale na to przyjdzie czas — gdy już ustalą pewne rzeczy i jej noga znowu będzie zdrowa. — Dzisiaj wpadłem na wspólne śniadanie, bo później mam kilka godzin zajęć z dzieciakami — wyjaśnił. Jego kariera nauczyciela gry na gitarze była na tyle świeżą sprawą, że zwyczajnie nie chciał tracić kolejnych terminów. Gdy znalazł się w kuchni, odłożył na blat torbę, którą miał ze sobą.
— Wziąłem ci też jakieś przekąski na potem, jak już sobie pójdę i zrobiłem ci obiad. I to ja sam, naprawdę. Nie wiem, czy jest dobry, ale będziesz musiała go zjeść, bo na pewno ci pomoże wyzdrowieć szybciej — wygłosił, niczym najprawdziwszy znawca tematu i lekarz. W pierwszej kolejności dosięgnął jednak pudełeczka z piekarni, w którym znajdowały się croissanty. Wyjął też drobiazg, które kupił, żeby je z nimi zjeść, jak na prawdziwym nie-paryskim (bo już nigdzie nie podróżujemy, jak wiadomo) śniadaniu przystało. — A skoro ja będę to ogarniał, łącznie z kawą, to możesz jednak usiąść na przykład na blacie, żebyś nie przemęczała nogi i dotrzymywała mi towarzystwa. To cena, jaką należy zapłacić za fachową opiekę domową — wyjaśnił. Mogła też rzecz jasna zająć miejsce na krześle, on nie będzie jej zmuszał i życia jej układał. Sama jednak o tym blacie wspomniała, to się zaoferował, mógł ją podsadzić, bo nie dość, że była lekka, to jeszcze Freddie był super silny. Wiadomo.
wolontariuszka, która uczy się na weterynarkę — schronisko dla zwierząt
25 yo — 153 cm
about
nobody gest me, you do
Aktualnie miała ograniczone możliwości ucieczki ze swojego własnego mieszkania, ale nie był to powód, dla którego tego nie robiła, gdy się tam kręcił. Jego obecność była bardzo miła i poprawiała jej znacząco humor — nagle fakt, że musiała odmawiać sobie wielu życiowych rozrywek i atrakcji, nie był aż tak uciążliwy. To raz, a dwa: doskonale sobie zdawała sama sprawę z tego, jakie było to gówniane z jej strony zarówno względem niego, jak i siebie samej. Nie była w końcu na ogół tchórzem, ale wtedy jednak wyszło zupełnie inaczej. Gdyby teraz uznała, że jego osoba jej tu jakoś przeszkadza, to po prostu by mu o tym powiedziała. Ale była od tego bardzo daleka. Zresztą, jej uśmiech na jego widok raczej mówił sam za siebie.
— Wspaniale — ucieszyła się i sama nie była pewna, czy bardziej z tego powodu, że chciało mu się wstać wcześniej, i to po okresie, gdy jednak mógł korzystać ze spania dłużej, bo miał wolne, czy z tego, że wracał do pracy, co oznaczało, że czuł się naprawdę dobrze. Zarówno jedna, jak i druga kwestia była niezwykle miła i sprawiała, że przyjemne ciepło rozlało się gdzieś w okolicy jej serduszka jeszcze bardziej niż po prostu na jego widok. — Mam nadzieję, że słuchanie początkujących muzyków nie sprawi, że będziesz czuł się gorzej — rzuciła żartobliwie. Co prawda podejrzewała, że będzie zmęczony bardziej niż miało to normalnie miejsce po kilku godzinach lekcji, a może i trochę nawet rozboli go głowa od tego i będzie rozdrażniony. Zdawało się to zupełnie normalne w tych okolicznościach, jednak naprawdę miała nadzieję, że nie przeceniał swoich możliwości i na pewno czuł się na siłach, aby wracać i nie wpłynie to jakoś niekorzystnie na proces jego rekonwalescencji. Nie chciała, aby ta nieprzyjemna przygoda się na nim odbijała jakkolwiek i utrudniała mu życie.
— Wow — wykrztusiła początkowo z siebie tylko tyle, gdy wymienił te wszystkie rzeczy. — Wstałeś, żeby zjeść ze mną śniadanie, zrobiłeś obiad i zadbałeś o przekąski, gdy będę się lenić na kanapie, a Ty będziesz w pracy? — powtórzyła, nie ukrywając zaskoczenia wcale. Co prawda nie mogła narzekać na to, jak o nią dbał. I on, i inne jej bliskie osoby naprawdę się o nią troszczył aktualnie. Ale i tak było to niespodziewane. — To bardzo dużo rzeczy — dodała, aby wytłumaczyć swoje zaskoczenie. — I to bardzo miłych rzeczy, które bardzo doceniam — co prawda nie powinno być w tej kwestii żadnych wątpliwości, ale wolała to dodać, bo naprawdę było to kochane z jego strony. — No i cóż, nie będę nawet się targować, myślę że mogę się poświęcić i dotrzymać Ci towarzystwa — dodała teatralnie, aby wiedział, że żartowałą sobie z tym poświęceniem, i rzeczywiście ze swoimi kulami udała się za nim do kuchni, aby odstawić je i podnieść się na rękach, aby wskoczyć na blat w kuchni obok ekspresu. Sama, bo nawet jeśli wiedziała, że był silnym gościem i podnosił ją bez problemu, to po pierwsze orteza na pewno była ciężka, a po drugie nie powinien się przemęczać. A przecież i tak już zrobił naprawdę dużo. Ona miałą to już dopracowane, bo jednak musiała sobie radzić.
— Mogę nawet zrobić nam kawę, skoro już tu jestem, będziesz musiał ją nam tylko stąd przenieść — zaproponowała, wychylając się lekko, aby otworzyć szafkę obok swojej głowy i wyciągnąć z niej kubki. — Cieszysz się, że masz dzisiaj zajęcia? — zapytała z zainteresowaniem, przenosząc na niego wzrok.
frederick hemmings
— Wspaniale — ucieszyła się i sama nie była pewna, czy bardziej z tego powodu, że chciało mu się wstać wcześniej, i to po okresie, gdy jednak mógł korzystać ze spania dłużej, bo miał wolne, czy z tego, że wracał do pracy, co oznaczało, że czuł się naprawdę dobrze. Zarówno jedna, jak i druga kwestia była niezwykle miła i sprawiała, że przyjemne ciepło rozlało się gdzieś w okolicy jej serduszka jeszcze bardziej niż po prostu na jego widok. — Mam nadzieję, że słuchanie początkujących muzyków nie sprawi, że będziesz czuł się gorzej — rzuciła żartobliwie. Co prawda podejrzewała, że będzie zmęczony bardziej niż miało to normalnie miejsce po kilku godzinach lekcji, a może i trochę nawet rozboli go głowa od tego i będzie rozdrażniony. Zdawało się to zupełnie normalne w tych okolicznościach, jednak naprawdę miała nadzieję, że nie przeceniał swoich możliwości i na pewno czuł się na siłach, aby wracać i nie wpłynie to jakoś niekorzystnie na proces jego rekonwalescencji. Nie chciała, aby ta nieprzyjemna przygoda się na nim odbijała jakkolwiek i utrudniała mu życie.
— Wow — wykrztusiła początkowo z siebie tylko tyle, gdy wymienił te wszystkie rzeczy. — Wstałeś, żeby zjeść ze mną śniadanie, zrobiłeś obiad i zadbałeś o przekąski, gdy będę się lenić na kanapie, a Ty będziesz w pracy? — powtórzyła, nie ukrywając zaskoczenia wcale. Co prawda nie mogła narzekać na to, jak o nią dbał. I on, i inne jej bliskie osoby naprawdę się o nią troszczył aktualnie. Ale i tak było to niespodziewane. — To bardzo dużo rzeczy — dodała, aby wytłumaczyć swoje zaskoczenie. — I to bardzo miłych rzeczy, które bardzo doceniam — co prawda nie powinno być w tej kwestii żadnych wątpliwości, ale wolała to dodać, bo naprawdę było to kochane z jego strony. — No i cóż, nie będę nawet się targować, myślę że mogę się poświęcić i dotrzymać Ci towarzystwa — dodała teatralnie, aby wiedział, że żartowałą sobie z tym poświęceniem, i rzeczywiście ze swoimi kulami udała się za nim do kuchni, aby odstawić je i podnieść się na rękach, aby wskoczyć na blat w kuchni obok ekspresu. Sama, bo nawet jeśli wiedziała, że był silnym gościem i podnosił ją bez problemu, to po pierwsze orteza na pewno była ciężka, a po drugie nie powinien się przemęczać. A przecież i tak już zrobił naprawdę dużo. Ona miałą to już dopracowane, bo jednak musiała sobie radzić.
— Mogę nawet zrobić nam kawę, skoro już tu jestem, będziesz musiał ją nam tylko stąd przenieść — zaproponowała, wychylając się lekko, aby otworzyć szafkę obok swojej głowy i wyciągnąć z niej kubki. — Cieszysz się, że masz dzisiaj zajęcia? — zapytała z zainteresowaniem, przenosząc na niego wzrok.
frederick hemmings
about
znudziło go zawodzenie smutnych ballad na scenie, więc wrócił, by znowu zachwycać theę swoją osobą
Zrozumiałby, gdyby w którymś momencie faktycznie uznała, że przekroczył już trochę granice jej wyrozumiałości. Trochę próżnie zakładał jednak, że mu tego nie wygarnie — w końcu, skoro przyznała, że podziela jego uczucia, to mógł zakładać, że podobnie jak i on, chciała trochę nadgonić ten czas, kiedy ze sobą mało rozmawiali. Teraz mieli przecież ku temu najlepszą okazję, skoro byli skazani na siedzenie na tyłku. A przynajmniej ona była, a Freddie tylko pilnował, by miała co jeść, z czego się śmiać (z jego żartów, jak coś) i na czym oko zawiesić (na nim, jak coś). Nie uważał tego na pewno za jakieś wielkie poświęcenie — wręcz przeciwnie, sprawiało mu to mnóstwo frajdy i pomagało się odwdzięczyć, skoro naraziła życie dla niego.
— O tym nie pomyślałem — rzucił, zawieszając głos, jakby faktycznie uzmysłowiła mu, jak wielkim ryzykiem, był naznaczony ten jego powrót do pracy. Zamierzał jednak zaryzykować, skoro już zadeklarował chęć rozpoczęcia zajęć. Nie miał ich jednak zbyt dużo. Jeśli tego dnia nieco się przemęczy, będzie miał kolejny pełen dzień na to, by dojść do siebie po tym. Wydawało się to rozsądnym układem, który na pewno pomoże szybko Freddiemu odpocząć i stawić się na kolejnych lekcjach.
— Będziesz się lenić z zepsutą nogą. To żadne lenienie. Najchętniej bym ci w tym towarzyszył, ale muszę być dorosłym człowiekiem, pracującym też, żeby mi potem nie brakło na więcej croissantów. Tak za kilka tygodni — przyznał poważnie, jakby co najmniej naprawdę groziło mu, że za kilka tygodnie jego oszczędności znikną. W rzeczywistości jednak sobie żartował, dając jej do zrozumienia, że będzie tutaj i za kilka tygodni. Przy niej, bo było to odpowiednie miejsce dla Freddiego. — To miły układ — podsumował, patrząc na nią dość ostrożnie, gdy wskakiwała na ten blat, na wypadek, gdyby jednak ostatecznie wymagała jego pomocy. Na szczęście sama zrobiła to bardzo zgrabnie, więc on mógł wrócić do szykowania rzeczy, które zgarnął na śniadanie. Opłukał owoce, przełożył croissanty i rozejrzał się za czymś, na co mógłby wyłożyć pozostałe rzeczy do smarowania pieczywa.
— To uczciwy układ — potwierdził, bo skoro miała ekspres w zasięgu ręki, to nie zamierzał pozbawiać ją tej przyjemności — tym bardziej że trochę ją znał, wiedział więc, że lepiej będzie się czuła, gdy dostanie jakieś zadanie, a nie będzie jedynie stała bezczynnie, czekając, aż Fred ogarnie wszystkie te rzeczy. — Bardzo. Czekałem, aż będę mógł wrócić do jakiejś normalności, bo już naprawdę spoko się czuję. A te zadania nie wymagają ode mnie jakiegoś dużego wysiłku. Sama pewnie też czekasz, aż wreszcie ci to zdejmą z nogi, co? — zapytał, wskazując głową na ortezę, którą miała na nodze. Radziła sobie z nią doskonale, ale nie zmieniało to faktu, że na pewno chciała się jej już pozbyć, by móc wrócić do robienia innych rzeczy, niż tylko leniwe leżenie na kanapie.
— O tym nie pomyślałem — rzucił, zawieszając głos, jakby faktycznie uzmysłowiła mu, jak wielkim ryzykiem, był naznaczony ten jego powrót do pracy. Zamierzał jednak zaryzykować, skoro już zadeklarował chęć rozpoczęcia zajęć. Nie miał ich jednak zbyt dużo. Jeśli tego dnia nieco się przemęczy, będzie miał kolejny pełen dzień na to, by dojść do siebie po tym. Wydawało się to rozsądnym układem, który na pewno pomoże szybko Freddiemu odpocząć i stawić się na kolejnych lekcjach.
— Będziesz się lenić z zepsutą nogą. To żadne lenienie. Najchętniej bym ci w tym towarzyszył, ale muszę być dorosłym człowiekiem, pracującym też, żeby mi potem nie brakło na więcej croissantów. Tak za kilka tygodni — przyznał poważnie, jakby co najmniej naprawdę groziło mu, że za kilka tygodnie jego oszczędności znikną. W rzeczywistości jednak sobie żartował, dając jej do zrozumienia, że będzie tutaj i za kilka tygodni. Przy niej, bo było to odpowiednie miejsce dla Freddiego. — To miły układ — podsumował, patrząc na nią dość ostrożnie, gdy wskakiwała na ten blat, na wypadek, gdyby jednak ostatecznie wymagała jego pomocy. Na szczęście sama zrobiła to bardzo zgrabnie, więc on mógł wrócić do szykowania rzeczy, które zgarnął na śniadanie. Opłukał owoce, przełożył croissanty i rozejrzał się za czymś, na co mógłby wyłożyć pozostałe rzeczy do smarowania pieczywa.
— To uczciwy układ — potwierdził, bo skoro miała ekspres w zasięgu ręki, to nie zamierzał pozbawiać ją tej przyjemności — tym bardziej że trochę ją znał, wiedział więc, że lepiej będzie się czuła, gdy dostanie jakieś zadanie, a nie będzie jedynie stała bezczynnie, czekając, aż Fred ogarnie wszystkie te rzeczy. — Bardzo. Czekałem, aż będę mógł wrócić do jakiejś normalności, bo już naprawdę spoko się czuję. A te zadania nie wymagają ode mnie jakiegoś dużego wysiłku. Sama pewnie też czekasz, aż wreszcie ci to zdejmą z nogi, co? — zapytał, wskazując głową na ortezę, którą miała na nodze. Radziła sobie z nią doskonale, ale nie zmieniało to faktu, że na pewno chciała się jej już pozbyć, by móc wrócić do robienia innych rzeczy, niż tylko leniwe leżenie na kanapie.
wolontariuszka, która uczy się na weterynarkę — schronisko dla zwierząt
25 yo — 153 cm
about
nobody gest me, you do
Spełniał to zadanie w stu procentach, nawet jeśli aktualnie nie było żadnych bonusów, które mogłyby wynikać między innymi z tego, że gdy wyznawali sobie miłość, nie mieli zupełnie jak tego uczcić. Aktualnie możliwości nadal były mocno ograniczone zarówno przez to, że dochodzili do siebie po tym cholernym Halloween, jak i dlatego, że ich relacja mimo wszystko pozostawała oficjalnie w stanie pewnego zawieszenia. Które chyba zaczynało jej ciążyć już nawet mocniej niż orteza na nodze, która stanowiła kulę trzymającą ją w tym mieszkaniu na uwięzi. No, przynajmniej częściowo. Na szczęście poruszanie się o kulach wychodziło jej całkiem sprawnie, a jej ojciec na pewno okazał się bardziej zaangażowany, niż w ogóle kiedykolwiek przyszło jej do głowy i jak miała jakieś ważne zajęcia w swojej szkole i mogła w nich brać udział siedząc, to ją na nie zawoził (wierzę w to, a Erlantz to dobry typ, na pewno tego nie spierdoli!), także udawało jej się wyjść gdziekolwiek poza te cztery kąty.
— Masz szczęście, że ja najwyraźniej myślę o Tobie całkiem dużo — powinna być może ugryźć się w język i nie mówić takich rzeczy, ale pomyślała o tym dopiero, gdy już te słowa padły i było za późno. Nie było to jednak sprzeczne z prawdą, więc nie czuła się z nimi jakoś źle. Może odrobinę poczuła się zawstydzona, co wywnioskować można było tylko po spojrzeniu, które odwróciła po tym, jak na chwilę zawiesiła je na nim, udając zainteresowanie czymś innym. Liczyła, że wyszło jej to ładnie i naturalnie, bo inaczej głupio.
— No dobra, masz rację — zgodziła się z nim, wydymając usta w lekkim niezadowoleniu na samą myśl o tym lenistwie, które jednak było mocno gówniane. Głównie dlatego, że było przymusowe, co zabiało całą magię. — Ale na szczęście za kilka tygodni ja też już będę mogła być znowu dorosłym, odpowiedzialnym człowiekiem, także może sama z raz czy dwa załatwię nam croissanty — zadeklarowała, posyłając mu przy okazji piękny uśmiech. — Pewnie nadal za pieniądze Erlantza, ale nie wszystko na raz w tej dorosłości — no cóż, jej zależność finansowa mogła jej czasami przeszkadzać i mogła nie do końca czuć się komfortowo, gdy o tym mówiła lub ktoś ją o to pytał, ale on nie był jakimś tam pierwszym lepszym ktosiem. To był Freddie. I to, że potrafiła z nim rozmawiać o takich rzeczach bez obaw, że będzie przez niego oceniana czy coś w tym stylu, było jedną z wielu bardzo istotnych kwestii w tej relacji dla niej.
— Bo jestem całkiem miła i na pewno bardzo uczciwa — tak już miała. Tak, że nie lubiła siedzieć na tyłku i robić nic, gdy inni wokół niej skakali, tym bardziej.
— Nie dziwię się — mogła go zrozumieć dość dobrze. — I cieszę się, że spoko się czujesz. Wyglądasz nawet bardziej niż spoko, więc jestem skłonna Ci uwierzyć, że to też ma w tym swój udział — a nie tylko to, że był dla niej najprzystojniejszym gościem, w którym była zakochana. — Yhmmm, bardzo — co tu dużo kłamać, wolałaby już jednak chodzić na dwóch nogach. — Fakt, że zaczęłam się uczyć szwedzkiego i dowiedziałam się, że istnieje coś takiego, jak dialekt elfdalski, którym posługuje się tylko jakieś 2 tysiące osób w Szwecji dość dobitnie pokazuje, jak bardzo — przyznała, zaczynając robić drugą kawę w ekspresie i podając mu pierwszy kubek, który był dla niego. Na pewno wybrała jakiś ładny z kozą i kwiatkiem, czy coś.
frederick hemmings
— Masz szczęście, że ja najwyraźniej myślę o Tobie całkiem dużo — powinna być może ugryźć się w język i nie mówić takich rzeczy, ale pomyślała o tym dopiero, gdy już te słowa padły i było za późno. Nie było to jednak sprzeczne z prawdą, więc nie czuła się z nimi jakoś źle. Może odrobinę poczuła się zawstydzona, co wywnioskować można było tylko po spojrzeniu, które odwróciła po tym, jak na chwilę zawiesiła je na nim, udając zainteresowanie czymś innym. Liczyła, że wyszło jej to ładnie i naturalnie, bo inaczej głupio.
— No dobra, masz rację — zgodziła się z nim, wydymając usta w lekkim niezadowoleniu na samą myśl o tym lenistwie, które jednak było mocno gówniane. Głównie dlatego, że było przymusowe, co zabiało całą magię. — Ale na szczęście za kilka tygodni ja też już będę mogła być znowu dorosłym, odpowiedzialnym człowiekiem, także może sama z raz czy dwa załatwię nam croissanty — zadeklarowała, posyłając mu przy okazji piękny uśmiech. — Pewnie nadal za pieniądze Erlantza, ale nie wszystko na raz w tej dorosłości — no cóż, jej zależność finansowa mogła jej czasami przeszkadzać i mogła nie do końca czuć się komfortowo, gdy o tym mówiła lub ktoś ją o to pytał, ale on nie był jakimś tam pierwszym lepszym ktosiem. To był Freddie. I to, że potrafiła z nim rozmawiać o takich rzeczach bez obaw, że będzie przez niego oceniana czy coś w tym stylu, było jedną z wielu bardzo istotnych kwestii w tej relacji dla niej.
— Bo jestem całkiem miła i na pewno bardzo uczciwa — tak już miała. Tak, że nie lubiła siedzieć na tyłku i robić nic, gdy inni wokół niej skakali, tym bardziej.
— Nie dziwię się — mogła go zrozumieć dość dobrze. — I cieszę się, że spoko się czujesz. Wyglądasz nawet bardziej niż spoko, więc jestem skłonna Ci uwierzyć, że to też ma w tym swój udział — a nie tylko to, że był dla niej najprzystojniejszym gościem, w którym była zakochana. — Yhmmm, bardzo — co tu dużo kłamać, wolałaby już jednak chodzić na dwóch nogach. — Fakt, że zaczęłam się uczyć szwedzkiego i dowiedziałam się, że istnieje coś takiego, jak dialekt elfdalski, którym posługuje się tylko jakieś 2 tysiące osób w Szwecji dość dobitnie pokazuje, jak bardzo — przyznała, zaczynając robić drugą kawę w ekspresie i podając mu pierwszy kubek, który był dla niego. Na pewno wybrała jakiś ładny z kozą i kwiatkiem, czy coś.
frederick hemmings
about
znudziło go zawodzenie smutnych ballad na scenie, więc wrócił, by znowu zachwycać theę swoją osobą
Sam Freddie szukał trochę dobrego momentu na to, by to wreszcie wspólnie z nią uporządkować. Stale to jednak odsuwał, mając wrażenie, że stan, w jakim się znajdowali, niekoniecznie współgrał temu, by to jakoś układać. On był trochę zmęczony, ona na pewno sfrustrowana i nieco obrażona na świat. Co brzmiało jak wygodna wymówka, która pozwalała mu po prostu odsunąć tę rozmowę na bok. Której w gruncie rzeczy wcale nie powinien się bać. Przecież miał całkiem sporą pewność co do tego, w jaki sposób Thea go traktuje i że tęskniła za nim na podobnym poziomie, co on za nią.
Uśmiechnął się szeroko, słysząc jej słowa. Freddie na pewno nie uznałby, że te słowa były jakkolwiek nieodpowiednie — wręcz przeciwnie. Sprawiły, że odczuł przyjemnie rozlewające się po serduszku ciepło, przez które na kilka chwil ciężko było mu się skupić na czymś tak przyziemnym, jak wykładanie owoców.
— Przyjmę też takie za jego pieniądze. To nadal croissanty — zauważył, jakże błyskotliwie. Temat jej ojca był czymś, co chciał poruszyć — nurtował go od jakiegoś czasu, bo przecież pojawił się w mieście w czasie, gdy Freddiego nie było. Nie miał jednak okazji, by to zrobić. Teraz też nie chciał go włączać w tę rozmowę, na wypadek, gdyby kryło się za tym coś więcej, co mogłoby wpłynąć na apetyt Thei na przykład. Wiedział w gruncie rzeczy niewiele, ale mógł też cierpliwie poczekać, aż może sama uzna, że chce ten temat rozwinąć — bo przecież aż za dobrze wiedział, jak to było mieć ojca, o którym niekoniecznie chce się rozprawiać na co dzień.
— Przynajmniej wykorzystujesz ten czas ambitnie, ja wybrałbym gry komputerowe — przyznał bez cienia wstydu. Przejął od niej kawę i napił się łyka, a potem odłożył na chwilę na blat. Miał w tej chwili zamiar przenieść przygotowane jedzenie na stół, ale zatrzymał się, jakby go coś nagle tknęło. Co nie było znowu aż tak sprzeczne z prawdą — po prostu uznał, że to chyba ten moment. Tak po prostu. — Ale jeśli nudzisz się tutaj aż tak, to może potrafię znaleźć na to rozwiązanie. Bo mógłbym wpaść jutro i cię zabrać na randkę, jeśli byś chciała. Nie będzie to na pewno nic szalonego, dostosowanego do twojego samopoczucia — zadeklarował bardzo poważnie, żeby pamiętała, że będzie miał to na uwadze i będzie bezpieczna. Nie sądził, by obawiała mu się pod tym kątem zaufać i miałaby się wzbraniać jakoś mocno przed podróżą, ale chyba gadał więcej, niż powinien, bo czuł jakiś dziwny stres. Jakby wcale nie zapraszał na randkę dziewczyny, którą kochał i która doskonale już o tym wiedziała.
— Chciałbym cię ogólnie zabrać na więcej randek, Thea, jeśli chcesz spróbować na nowo. Nie kłamałem, mówiąc, że się nigdzie nie wynoszę, a całkiem nieskromnie uważam, że razem jesteśmy jeszcze fajniejsi, niż osobno — przyznał, uśmiechając się lekko, chcąc ukryć zakłopotanie. Stał krok od niej, zaplątał nawet ręce na torsie i jej się niepewnie przyglądał, czekając na jej reakcję.
Uśmiechnął się szeroko, słysząc jej słowa. Freddie na pewno nie uznałby, że te słowa były jakkolwiek nieodpowiednie — wręcz przeciwnie. Sprawiły, że odczuł przyjemnie rozlewające się po serduszku ciepło, przez które na kilka chwil ciężko było mu się skupić na czymś tak przyziemnym, jak wykładanie owoców.
— Przyjmę też takie za jego pieniądze. To nadal croissanty — zauważył, jakże błyskotliwie. Temat jej ojca był czymś, co chciał poruszyć — nurtował go od jakiegoś czasu, bo przecież pojawił się w mieście w czasie, gdy Freddiego nie było. Nie miał jednak okazji, by to zrobić. Teraz też nie chciał go włączać w tę rozmowę, na wypadek, gdyby kryło się za tym coś więcej, co mogłoby wpłynąć na apetyt Thei na przykład. Wiedział w gruncie rzeczy niewiele, ale mógł też cierpliwie poczekać, aż może sama uzna, że chce ten temat rozwinąć — bo przecież aż za dobrze wiedział, jak to było mieć ojca, o którym niekoniecznie chce się rozprawiać na co dzień.
— Przynajmniej wykorzystujesz ten czas ambitnie, ja wybrałbym gry komputerowe — przyznał bez cienia wstydu. Przejął od niej kawę i napił się łyka, a potem odłożył na chwilę na blat. Miał w tej chwili zamiar przenieść przygotowane jedzenie na stół, ale zatrzymał się, jakby go coś nagle tknęło. Co nie było znowu aż tak sprzeczne z prawdą — po prostu uznał, że to chyba ten moment. Tak po prostu. — Ale jeśli nudzisz się tutaj aż tak, to może potrafię znaleźć na to rozwiązanie. Bo mógłbym wpaść jutro i cię zabrać na randkę, jeśli byś chciała. Nie będzie to na pewno nic szalonego, dostosowanego do twojego samopoczucia — zadeklarował bardzo poważnie, żeby pamiętała, że będzie miał to na uwadze i będzie bezpieczna. Nie sądził, by obawiała mu się pod tym kątem zaufać i miałaby się wzbraniać jakoś mocno przed podróżą, ale chyba gadał więcej, niż powinien, bo czuł jakiś dziwny stres. Jakby wcale nie zapraszał na randkę dziewczyny, którą kochał i która doskonale już o tym wiedziała.
— Chciałbym cię ogólnie zabrać na więcej randek, Thea, jeśli chcesz spróbować na nowo. Nie kłamałem, mówiąc, że się nigdzie nie wynoszę, a całkiem nieskromnie uważam, że razem jesteśmy jeszcze fajniejsi, niż osobno — przyznał, uśmiechając się lekko, chcąc ukryć zakłopotanie. Stał krok od niej, zaplątał nawet ręce na torsie i jej się niepewnie przyglądał, czekając na jej reakcję.
wolontariuszka, która uczy się na weterynarkę — schronisko dla zwierząt
25 yo — 153 cm
about
nobody gest me, you do
Nie da się ukryć, że mieli dość durne podejście do tego wszystkiego i dość zawzięcie szukali odpowiedniego momentu na wszystko. Przynajmniej od zerwania, bo wcześniej nie mieli z tym wszystkim aż takiego problemu. Było to jednak wydarzenie, które zachwiało nie tylko ich relacją (związkiem na tyle, że go zakończyli, jak sama definicja zerwania stanowi), ale też tak ogólnie życiem. W swoim przypadku Thea była tego zupełnie pewna, w przypadku Freddiego też miała dość solidne podstawy, aby być o tym przekonaną mocno. I chociaż wiedzieli, co do siebie czuli, to nadal zdawało się, że istnieje sporo kwestii, które mogły rzucić cień na to wszystko i skomplikować sprawę. Być może dlatego tak wygodnie się to odsuwało w czasie. Bo przecież aktualnie było miło (chociaż mogło być jeszcze milej) i względnie prosto.
— Świetnie, ucieszyły się. Bardzo lubi kupować rzeczy — nie tylko sobie, ale też innym, to warto dodać. Poinformowała go o tym z lekkim rozbawieniem. I w sumie to nie do końca chyba tak, że nie chciała rozmawiać o Erlantzie, którego nadal nie nazywała tatą, a słowo ojciec padało w jego kontekście tylko w kwestii usystematyzowania ich teoretycznego powiązania, bo jednak Erlantz nikomu z jej otoczenia nic za bardzo nie mówił. Nie było go w życiu Hendersonów przez wiele lat, więc nic dziwnego.
— Nie aż tak ambitnie, pod poduszką na kanapie mam switcha, więc robię przerwy na Mario i Animal Corssing — przyznała zgodnie z prawdą, uśmiechając się wcale nie tak, jakby się tego wstydziła. — Być może czasami mam więcej tych przerw niż samej nauki, ale mam jeszcze trochę czasu do egzaminów — dodała, jakby trochę chciała się usprawiedliwić. Nie przed nim, bardziej przed sobą, co chyba akurat on mógł wywnioskować po jej minie, pewnie odrobinę oczekującej, że ją po głowie pogłaszcze i powie, że nadal jest super i mądra, i odpowiedzialna, więc nie ma co sobie wyrzucać.
— Nie pójdziemy na ściankę wspinaczkową? — zażartowała lekko, wyginając usta w dół, aby okazać swój smutek, jakby co najmniej rzeczywiście było to jej marzeniem. Tak naprawdę to nie. Lubiła niby całkiem to, ale często okazywało się, że wszystkie trasy są przystosowane do ludzi, którzy nie są krasnoludkami. — No trudno, ale tak czy inaczej, mogę się skusić na tę propozycję — głównym powodem był oczywiście fakt, że wyszła ona od Freddiego, a cała reszta była już o wiele mniej istotna.
— Chyba średnio mi jak na razie wychodziło ukrywanie, że oczywiście, że bym chciała — zauważyła, odwzajemniając jego uśmiech. Wyciągnęła też rękę, aby go odrobinę do siebie przyciągnąć, tak żeby był bliżej i żeby mogła mu dłoń na policzku położyć, żeby go delikatnie pogładzić.
— Tylko trochę się boję — przyznała szczerze, odrobinę ciszej niż wcześniej. Trochę dlatego, że była to kwestia trudna, ale też dlatego, że nie lubiła przyznawać się do takich rzeczy. — Nie wiem czy tego, że jednak postanowisz spróbować raz jeszcze, gdy natrafi się okazja — zmarszczyła brwi, przenosząc wzrok gdzieś niżej, mniej więcej na jego ramię, po którym sobie teraz przesuwała palcami, nie do końca wiedząc, co zrobić z rękami. — Chyba bardziej tego, że nawet wtedy uznasz, że zostajesz nie dlatego, że nie chcesz spróbować, tylko przeze mnie — wyjaśniła w końcu, trochę jakby zakłopotana i sama nie wiedziała co jeszcze.
frederick hemmings
— Świetnie, ucieszyły się. Bardzo lubi kupować rzeczy — nie tylko sobie, ale też innym, to warto dodać. Poinformowała go o tym z lekkim rozbawieniem. I w sumie to nie do końca chyba tak, że nie chciała rozmawiać o Erlantzie, którego nadal nie nazywała tatą, a słowo ojciec padało w jego kontekście tylko w kwestii usystematyzowania ich teoretycznego powiązania, bo jednak Erlantz nikomu z jej otoczenia nic za bardzo nie mówił. Nie było go w życiu Hendersonów przez wiele lat, więc nic dziwnego.
— Nie aż tak ambitnie, pod poduszką na kanapie mam switcha, więc robię przerwy na Mario i Animal Corssing — przyznała zgodnie z prawdą, uśmiechając się wcale nie tak, jakby się tego wstydziła. — Być może czasami mam więcej tych przerw niż samej nauki, ale mam jeszcze trochę czasu do egzaminów — dodała, jakby trochę chciała się usprawiedliwić. Nie przed nim, bardziej przed sobą, co chyba akurat on mógł wywnioskować po jej minie, pewnie odrobinę oczekującej, że ją po głowie pogłaszcze i powie, że nadal jest super i mądra, i odpowiedzialna, więc nie ma co sobie wyrzucać.
— Nie pójdziemy na ściankę wspinaczkową? — zażartowała lekko, wyginając usta w dół, aby okazać swój smutek, jakby co najmniej rzeczywiście było to jej marzeniem. Tak naprawdę to nie. Lubiła niby całkiem to, ale często okazywało się, że wszystkie trasy są przystosowane do ludzi, którzy nie są krasnoludkami. — No trudno, ale tak czy inaczej, mogę się skusić na tę propozycję — głównym powodem był oczywiście fakt, że wyszła ona od Freddiego, a cała reszta była już o wiele mniej istotna.
— Chyba średnio mi jak na razie wychodziło ukrywanie, że oczywiście, że bym chciała — zauważyła, odwzajemniając jego uśmiech. Wyciągnęła też rękę, aby go odrobinę do siebie przyciągnąć, tak żeby był bliżej i żeby mogła mu dłoń na policzku położyć, żeby go delikatnie pogładzić.
— Tylko trochę się boję — przyznała szczerze, odrobinę ciszej niż wcześniej. Trochę dlatego, że była to kwestia trudna, ale też dlatego, że nie lubiła przyznawać się do takich rzeczy. — Nie wiem czy tego, że jednak postanowisz spróbować raz jeszcze, gdy natrafi się okazja — zmarszczyła brwi, przenosząc wzrok gdzieś niżej, mniej więcej na jego ramię, po którym sobie teraz przesuwała palcami, nie do końca wiedząc, co zrobić z rękami. — Chyba bardziej tego, że nawet wtedy uznasz, że zostajesz nie dlatego, że nie chcesz spróbować, tylko przeze mnie — wyjaśniła w końcu, trochę jakby zakłopotana i sama nie wiedziała co jeszcze.
frederick hemmings
about
znudziło go zawodzenie smutnych ballad na scenie, więc wrócił, by znowu zachwycać theę swoją osobą
Chciałby, żeby to wszystko było takie proste, jak w filmach. Skoro już zdobył się na to, by wyznać jej, że dość mocno stracił dla niej głowę, zakochując się, to wszystko potem układało się magicznie samo — bez poważnych rozmów i rozkładania tego na czynniki pierwsze. Wybrałby to bardzo chętnie, bo wiedział, że był kiepskim mówcą, gdy w grę wchodziły uczucia i cholernie bał się, że palnie coś, co może tylko skomplikować sytuację. Stresował się jak dzieciak, który miał iść na pierwszą randkę — może dlatego szukał idealnego momentu tak naiwnie, spodziewając się, że jak ten nadejdzie, to dostanie jakiejś nagłej odwagi. Nic takiego się jednak nie działo niestety, a oni musieli w końcu ustalić, co i jak, bo życie w zawieszeniu wcale nie było łaskawe i miłe.
Parsknął na jej słowa i skinął głową, akceptując ten fakt. Nie do końca znał ten typ rodzica, skoro pan Hemmings lubił powtarzać Freddiemu, że powinien w końcu zacząć szanować pieniądze, ale to nic. Skoro podejmowała ten temat rozluźniona, to chyba nie znaczyło, że przegapił coś ważnego, co ją gdzieś w środku jeszcze uwierało.
— Czyli jednak jesteś człowiekiem, uf — rzucił, chwytając się za serduszko, jakby naprawdę odczuł ulgę, na wieść, że nie tylko się uczyła, ale czasami stawiała też na rozrywkę. Było to o tyle ważne info, że sam Freddie też chciałby być tym, kto Thei trochę jej zapewni.
— Zabieranie krasnoludków na ścianki wspinaczkowe, to trochę oszustwo. Przecież ty byś się wspinała trzy razy dłużej — przyznał z przekonaniem, poprzedzając te słowa wyliczeniami na palcach, jakby naprawdę próbował dojść do tego, o ile krótsza była od niego. Tak naprawdę nie była aż takim krasnoludkiem — gdyby miał rację, mógłby ją schować do kieszeni, a przecież żadna z niej Calineczka.
Stanął przed nią, kładąc od razu swoją jedną rękę na udo — nogi, której nie miała w gipsie, bo wolałby nie zadać jej przypadkiem niepotrzebnego bólu. Przyglądał jej się całkiem uparcie, czekając, aż pociągnie temat, bo widział, że coś ją gryzło jeszcze. Nic więc dziwnego, że zaczął się odrobinę tym faktem stresować.
— Nie chodzi o to, że powrót do Lorne był milszy, od życia samotnie i śpiewania. Trochę szukałem takiej odpowiedzi i trochę pomogłaś mi ją znaleźć, ale to nie chodziło tak całkowicie o ciebie. Dziwnie to brzmi, ale próbuję ci powiedzieć, że po prostu ty mi przypomniałaś, że bycie w Lorne Bay jest dla mnie milsze i bardziej moje, niż jakikolwiek etap kariery. Także ten, w którym jeszcze mnie dopingowałaś i byłaś — wyjaśnił. Trochę się w tym plątał i trochę nie umiał dokładnie przekazać tego, co mu chodziło po głowie, ale nie dlatego, że sam tego nie rozumiał. Wiedział to doskonale. — Nie wiedziałem, że kariera nie jest dla mnie, póki jej nie spróbowałem. Wolę małe Lorne Bay, granie w barze i nagrywanie dla siebie, robienie tego tak na poważnie, zabijało mi całą radość, jaką z tego miałem — dodał, bo Thea nie była powodem, dla którego nie chciałby więcej podejmować próby. Było nim wszystko to, co odbierało mu radość z robienia muzyki.
Parsknął na jej słowa i skinął głową, akceptując ten fakt. Nie do końca znał ten typ rodzica, skoro pan Hemmings lubił powtarzać Freddiemu, że powinien w końcu zacząć szanować pieniądze, ale to nic. Skoro podejmowała ten temat rozluźniona, to chyba nie znaczyło, że przegapił coś ważnego, co ją gdzieś w środku jeszcze uwierało.
— Czyli jednak jesteś człowiekiem, uf — rzucił, chwytając się za serduszko, jakby naprawdę odczuł ulgę, na wieść, że nie tylko się uczyła, ale czasami stawiała też na rozrywkę. Było to o tyle ważne info, że sam Freddie też chciałby być tym, kto Thei trochę jej zapewni.
— Zabieranie krasnoludków na ścianki wspinaczkowe, to trochę oszustwo. Przecież ty byś się wspinała trzy razy dłużej — przyznał z przekonaniem, poprzedzając te słowa wyliczeniami na palcach, jakby naprawdę próbował dojść do tego, o ile krótsza była od niego. Tak naprawdę nie była aż takim krasnoludkiem — gdyby miał rację, mógłby ją schować do kieszeni, a przecież żadna z niej Calineczka.
Stanął przed nią, kładąc od razu swoją jedną rękę na udo — nogi, której nie miała w gipsie, bo wolałby nie zadać jej przypadkiem niepotrzebnego bólu. Przyglądał jej się całkiem uparcie, czekając, aż pociągnie temat, bo widział, że coś ją gryzło jeszcze. Nic więc dziwnego, że zaczął się odrobinę tym faktem stresować.
— Nie chodzi o to, że powrót do Lorne był milszy, od życia samotnie i śpiewania. Trochę szukałem takiej odpowiedzi i trochę pomogłaś mi ją znaleźć, ale to nie chodziło tak całkowicie o ciebie. Dziwnie to brzmi, ale próbuję ci powiedzieć, że po prostu ty mi przypomniałaś, że bycie w Lorne Bay jest dla mnie milsze i bardziej moje, niż jakikolwiek etap kariery. Także ten, w którym jeszcze mnie dopingowałaś i byłaś — wyjaśnił. Trochę się w tym plątał i trochę nie umiał dokładnie przekazać tego, co mu chodziło po głowie, ale nie dlatego, że sam tego nie rozumiał. Wiedział to doskonale. — Nie wiedziałem, że kariera nie jest dla mnie, póki jej nie spróbowałem. Wolę małe Lorne Bay, granie w barze i nagrywanie dla siebie, robienie tego tak na poważnie, zabijało mi całą radość, jaką z tego miałem — dodał, bo Thea nie była powodem, dla którego nie chciałby więcej podejmować próby. Było nim wszystko to, co odbierało mu radość z robienia muzyki.
wolontariuszka, która uczy się na weterynarkę — schronisko dla zwierząt
25 yo — 153 cm
about
nobody gest me, you do
W życiu niestety to nie działało, ale miało to też oczywiście swoje plusy. W końcu w filmach zazwyczaj historia urywała się najczęściej właśnie wtedy, gdy w końcu wszystko się ostatecznie miało już ułożyć i bohaterowie do siebie wracali, a oni mogli sobie dalej układać to wszystko po swojemu. Konieczność przeprowadzenia poważnej rozmowy, zapewne w liczbie mnogiej bardziej niż pojedynczej, była chyba za to nie najgorszą ceną. Nawet jeśli kosztowało ich to trochę stresu i skradania się dookoła tematu, jakby zupełnie nie wiedzieli, czego się spodziewać. A tak naprawdę chyba najzwyczajniej w świecie chodziło chyba tylko o to, że im zależało. Więc strach, że się to straci był mocno uzasadniony. Szczególnie że Thea nie potrafiła wskazać innej takiej sytuacji, w której zależałoby jej na kimś tak bardzo, w taki sposób, jak zależało jej na nim.
Przygryzła lekko wargę, ukrywając rozbawienie jego słowami, bo było w tym sporo prawdy. Na szczęście to trzy razy dłużej było sporą przesadą, ale jednak na pewno musiałby czekać na nią sporo czasu, gdyby mieli się na taką przygodę wybrać razem. Aktualnie jednak nawet nie było co gdybać, randkowanie musiało przebiegać na spokojnie. Nie przeszkadzało jej to ani trochę, bo chwilowo miała nadal trochę dość emocji i atrakcji, które mogły przybrać zupełnie nieodpowiedni kierunek i skończyć się dość nieprzyjemnie czy po prostu napędzić im stracha. Chociaż, gdyby skończyło się na tym, to pewnie miniona Halloween nie zrobiłoby na nich aż takiego negatywnego wrażenia, a Thea nie miałaby nadal koszmarów po nocach.
— To dobrze, bo nie powinno w tym chodzić o mnie — i nie mówiła tego tylko dlatego, że tak wypadało, a tak naprawdę to chciała, żeby jej powiedział, że oczywiście, że chodziło o nią i w ogóle to wszystko dla niej. Było to coś, czego nie chciałaby chyba dźwigać na swoich barkach. Może i by dała z tym radę, ale jednak miałaby nie tylko wyrzuty sumienia, ale też żyłaby trochę w strachu ciągle, że jednak dość szybko okaże się, że ona to za mało i jednak będzie żałował tej decyzji. Której przecież nie powinien podejmować dla nikogo innego, niż właśnie dla samego siebie. — Przykro mi, że rzeczywistość nie do końca pokrywała się z tym, co sobie wymarzyłeś — dodała, trochę ciszej, ale zupełnie szczerze. Nawet jeśli jego wyjazd złamał jej serce, bo poskutkował ich rozstaniem i sprawił, że w jej życiu było smutno i szaro, to jednak kibicowała mu mocno, bo zasługiwał na to, aby spełniać marzenia. A oni nie mieli lampionów na łódce, nawet jeśli śpiewał jej piosenkę, więc chyba nie mogła się do kategorii marzeń zaliczać. — Ale jakbyś jednak uznał w jakimś momencie, że może warto spróbować jeszcze raz, to mi powiedz, okej? — jakoś sobie poradzą, jeśli będą wiedzieli z czym, przecież. Wiedzieli też, że żyło im się ciężko bez siebie, trochę mądrzejsi na pewno z tego wyjdą i będą też w innym miejscu ze swoimi życiami, więc będą mogli podejść do tematu na nowo, jeśli będzie taka konieczność. — A na razie myślę, że muszę spróbować jeszcze raz, jak to jest móc się z Tobą całować w tej kuchni, bo jakoś dawno tego nie robiłam i chyba prawie zapomniałam, wiesz — uniosła lekko kąciki ust ku górze w uśmiechu, przyglądając mu się z wesołymi iskierkami w oczach, zanim pociągnęła go za rękę odrobinę bliżej siebie jeszcze, aby dłonie mu na karku zapleść, bo tak było najwygodniej, i go pocałować.
frederick hemmings
Przygryzła lekko wargę, ukrywając rozbawienie jego słowami, bo było w tym sporo prawdy. Na szczęście to trzy razy dłużej było sporą przesadą, ale jednak na pewno musiałby czekać na nią sporo czasu, gdyby mieli się na taką przygodę wybrać razem. Aktualnie jednak nawet nie było co gdybać, randkowanie musiało przebiegać na spokojnie. Nie przeszkadzało jej to ani trochę, bo chwilowo miała nadal trochę dość emocji i atrakcji, które mogły przybrać zupełnie nieodpowiedni kierunek i skończyć się dość nieprzyjemnie czy po prostu napędzić im stracha. Chociaż, gdyby skończyło się na tym, to pewnie miniona Halloween nie zrobiłoby na nich aż takiego negatywnego wrażenia, a Thea nie miałaby nadal koszmarów po nocach.
— To dobrze, bo nie powinno w tym chodzić o mnie — i nie mówiła tego tylko dlatego, że tak wypadało, a tak naprawdę to chciała, żeby jej powiedział, że oczywiście, że chodziło o nią i w ogóle to wszystko dla niej. Było to coś, czego nie chciałaby chyba dźwigać na swoich barkach. Może i by dała z tym radę, ale jednak miałaby nie tylko wyrzuty sumienia, ale też żyłaby trochę w strachu ciągle, że jednak dość szybko okaże się, że ona to za mało i jednak będzie żałował tej decyzji. Której przecież nie powinien podejmować dla nikogo innego, niż właśnie dla samego siebie. — Przykro mi, że rzeczywistość nie do końca pokrywała się z tym, co sobie wymarzyłeś — dodała, trochę ciszej, ale zupełnie szczerze. Nawet jeśli jego wyjazd złamał jej serce, bo poskutkował ich rozstaniem i sprawił, że w jej życiu było smutno i szaro, to jednak kibicowała mu mocno, bo zasługiwał na to, aby spełniać marzenia. A oni nie mieli lampionów na łódce, nawet jeśli śpiewał jej piosenkę, więc chyba nie mogła się do kategorii marzeń zaliczać. — Ale jakbyś jednak uznał w jakimś momencie, że może warto spróbować jeszcze raz, to mi powiedz, okej? — jakoś sobie poradzą, jeśli będą wiedzieli z czym, przecież. Wiedzieli też, że żyło im się ciężko bez siebie, trochę mądrzejsi na pewno z tego wyjdą i będą też w innym miejscu ze swoimi życiami, więc będą mogli podejść do tematu na nowo, jeśli będzie taka konieczność. — A na razie myślę, że muszę spróbować jeszcze raz, jak to jest móc się z Tobą całować w tej kuchni, bo jakoś dawno tego nie robiłam i chyba prawie zapomniałam, wiesz — uniosła lekko kąciki ust ku górze w uśmiechu, przyglądając mu się z wesołymi iskierkami w oczach, zanim pociągnęła go za rękę odrobinę bliżej siebie jeszcze, aby dłonie mu na karku zapleść, bo tak było najwygodniej, i go pocałować.
frederick hemmings
about
znudziło go zawodzenie smutnych ballad na scenie, więc wrócił, by znowu zachwycać theę swoją osobą
Wiedział, że wszystko jest nieco bardziej skomplikowane nie przez to, że im nie zależało, ale do niedawna mieli zupełnie inne priorytety w życiu. Nie chciał, by myślała, że zmienia je dlatego, że przypomniała mu przed kilkoma tygodniami, jak dobry mieli seks. Żadne z nich nie miało rezygnować z czegoś wbrew sobie i Freddie też nie zamierzał tego robić — tym bardziej że już wiedział, co sprawiało mu więcej radości w życiu.
Pokiwał głową, gdy przyznała mu rację, bo doskonale wiedział. Gdyby nie nabrał pewności, nie zrobiłby tego — nie dlatego, że nie mógłby czegoś poświęcić dla Thei. Rezygnacja z czegokolwiek dla niej nie stanowiłaby problemu tak naprawdę, ale wiedział, że mogłoby to mieć w przyszłości opłakane skutki. Nie chciałby obawiać się, że zbudowany na tak niepewnym gruncie związek, ostatecznie też się rozsypie. Wiedział, jak gównianie było się z nią rozstawać — nic więc dziwnego, że nie planował tego robić jeszcze raz.
Nałożyło się to wprawdzie w czasie, bo ewidentnie potrzebował, by mu przypomniała o niektórych sprawach. Gdy już to zrobiła, zrozumiał lepiej, że potrzebował zostać w Lorne Bay i tu układać życie, żeby być szczęśliwym.
— To nic. Cieszę się, że spróbowałem i to już wiem — przyznał, bo nie było co żałować czasu, który spędził poza Lorne Bay. Wszystko to dało mu całkiem sporo życiowych lekcji. Nie żałował rozstania, nawet jeśli było bolesne, koncertów, które grał i podróżowania. Gdyby tego nie doświadczył, nie zrozumiałby, że na miejscu miał wszystko, czego potrzebował. Pokiwał głową, bo brzmiało to uczciwie. — Jasne, dam znać — obiecał. Nie sądził, by taka potrzeba się w nim obudziła, ale nie było sensu jej o tym zapewniać. Lepiej było, gdy wiedziała po prostu, że będzie szczery i jakoś to spróbują wtedy poukładać. Jeśli zajdzie taka potrzeba i musieliby jakoś dopasować swoją dorosłość do nowych realiów. Póki co mieli życie, które bardzo lubił i którego nie planował zmieniać, tym bardziej, gdy mu się sprawy z Theą tak ładnie poukładały.
Nie musiała dwa razy powtarzać. Stanął bliżej niej, uważając na kostkę, którą miała usztywnioną wciąż i pocałował ją. Bardzo powoli, niespiesznie, uroczo, bo mógł to robić i nic ich nie goniło. Przesunął ręce na jej twarz, gdy ją całował, prawdopodobnie dość wymownie pokazując, że za nią tęsknił niesamowicie. Odsunął się dopiero po chwili od niej, ale nie bardzo, bo nadal znajdował się bardzo blisko. — Całowanie w kuchni jest miłe, ale możemy też przenieść się do łóżka i tam zjeść śniadanie — zaproponował. Wcale nie chodziło o rozbieranie jej od razu. Mogli po prostu znaleźć sobie lepsze miejsce, by zjeść przygotowane śniadanie, a później poleżeć.
Pokiwał głową, gdy przyznała mu rację, bo doskonale wiedział. Gdyby nie nabrał pewności, nie zrobiłby tego — nie dlatego, że nie mógłby czegoś poświęcić dla Thei. Rezygnacja z czegokolwiek dla niej nie stanowiłaby problemu tak naprawdę, ale wiedział, że mogłoby to mieć w przyszłości opłakane skutki. Nie chciałby obawiać się, że zbudowany na tak niepewnym gruncie związek, ostatecznie też się rozsypie. Wiedział, jak gównianie było się z nią rozstawać — nic więc dziwnego, że nie planował tego robić jeszcze raz.
Nałożyło się to wprawdzie w czasie, bo ewidentnie potrzebował, by mu przypomniała o niektórych sprawach. Gdy już to zrobiła, zrozumiał lepiej, że potrzebował zostać w Lorne Bay i tu układać życie, żeby być szczęśliwym.
— To nic. Cieszę się, że spróbowałem i to już wiem — przyznał, bo nie było co żałować czasu, który spędził poza Lorne Bay. Wszystko to dało mu całkiem sporo życiowych lekcji. Nie żałował rozstania, nawet jeśli było bolesne, koncertów, które grał i podróżowania. Gdyby tego nie doświadczył, nie zrozumiałby, że na miejscu miał wszystko, czego potrzebował. Pokiwał głową, bo brzmiało to uczciwie. — Jasne, dam znać — obiecał. Nie sądził, by taka potrzeba się w nim obudziła, ale nie było sensu jej o tym zapewniać. Lepiej było, gdy wiedziała po prostu, że będzie szczery i jakoś to spróbują wtedy poukładać. Jeśli zajdzie taka potrzeba i musieliby jakoś dopasować swoją dorosłość do nowych realiów. Póki co mieli życie, które bardzo lubił i którego nie planował zmieniać, tym bardziej, gdy mu się sprawy z Theą tak ładnie poukładały.
Nie musiała dwa razy powtarzać. Stanął bliżej niej, uważając na kostkę, którą miała usztywnioną wciąż i pocałował ją. Bardzo powoli, niespiesznie, uroczo, bo mógł to robić i nic ich nie goniło. Przesunął ręce na jej twarz, gdy ją całował, prawdopodobnie dość wymownie pokazując, że za nią tęsknił niesamowicie. Odsunął się dopiero po chwili od niej, ale nie bardzo, bo nadal znajdował się bardzo blisko. — Całowanie w kuchni jest miłe, ale możemy też przenieść się do łóżka i tam zjeść śniadanie — zaproponował. Wcale nie chodziło o rozbieranie jej od razu. Mogli po prostu znaleźć sobie lepsze miejsce, by zjeść przygotowane śniadanie, a później poleżeć.
wolontariuszka, która uczy się na weterynarkę — schronisko dla zwierząt
25 yo — 153 cm
about
nobody gest me, you do
Uśmiechnęła się lekko, kładąc mu dłonie na policzkach, gdy zapewnił ją, że cieszył się, że spróbował. A potem, że na pewno da jej znać, bo była to dla niej ważna informacja i liczyła, że gdyby rzeczywiście miało się to zdarzyć, to obietnice nie rozjadą się z realiami. Nie dlatego, że zakładała, że ją oszukiwał. Po prostu czasami łatwiej było coś obiecać, gdy nie brało się za bardzo pod uwagę, że może się to zdarzyć, a jak jednak miało to miejsce, to już realizacja taka prosta nie była. Nie chciała jednak skupiać się na gdybaniu w tym momencie, zdecydowanie wolała, aby jej myśli krążyły tylko wokół niego. I ich pocałunku, który przyprawił ją aż lekko o gęsią skórkę. Mogli przespać się ze sobą po pijaku i całowali się niby w szpitalu, gdy wyznali sobie po raz pierwszy miłość, ale to jednak były inne okoliczności. Nie takie zwyczajne i też przez to wydawało się to nie do końca realistyczne, jakby trochę wyrwane z jakiegoś snu, skoro mieli to tylko na moment, a potem wracali do punktu wyjścia. No, tak plus/minus. Bo jednak trochę ruszyli z miejsca i tak, po prostu nie mieli ustalonych szczegółów. Teraz jednak w końcu im się to udało i Thea miała wrażenie, że ogromny ciężar z niej spadł i o wiele łatwiej było jej się rozluźnić.
— Okej, pasuje mi ten układ — pocałowała go jednak jeszcze krótko, zanim się zabrała za realizację jego planu. — I wiesz, jeśli stęskniłeś się tak za moim łóżkiem, to jeśli będziesz miał siłę i ochotę po pracy jeszcze się ze mną zobaczyć, to możesz nawet przeciągnąć te odwiedziny i zostać na noc — zaproponowała, uśmiechając się lekko. — Nie jest to zaproszenie na taką prawdziwą randkę, bo mam ograniczone możliwości i podejrzewam, że będziesz zmęczony po pierwszym dniu nauki dzieciaków — dodała od razu, żeby nie myślał, że będzie wiązało się to z jakąś presją. Mogła co najwyżej przygotować im bazę z koców w swoim salonie, żeby mogli leżeć sobie w milszym otoczeniu niż po prostu na jej kanapie lub w jej sypialni. — Ale nawet jeśli ostatnio widujemy się często, to i tak do tej pory było inaczej, a jakoś tak wyszło, zupełnie przypadkiem, że się za Tobą stęskniłam — dodała, przesuwając dłońmi po jego ramionach, skoro na razie jeszcze nie ruszyli się z tego miejsca. Stęskniła się bardzo za jego obecnością, bez żadnego spięcia. I bez niepotrzebnego dystansu — tego fizycznego też, ale nie tylko. Ten emocjonalny spowodowany niepewnością był chyba jeszcze gorszy. — I nie tylko za Tobą, ale tak ogólnie za nami — gdy potrafili po prostu czasami być ze sobą, nie robiąc nic konkretnego, ale i tak było wtedy o wiele, wiele milej w życiu.
frederick hemmings
— Okej, pasuje mi ten układ — pocałowała go jednak jeszcze krótko, zanim się zabrała za realizację jego planu. — I wiesz, jeśli stęskniłeś się tak za moim łóżkiem, to jeśli będziesz miał siłę i ochotę po pracy jeszcze się ze mną zobaczyć, to możesz nawet przeciągnąć te odwiedziny i zostać na noc — zaproponowała, uśmiechając się lekko. — Nie jest to zaproszenie na taką prawdziwą randkę, bo mam ograniczone możliwości i podejrzewam, że będziesz zmęczony po pierwszym dniu nauki dzieciaków — dodała od razu, żeby nie myślał, że będzie wiązało się to z jakąś presją. Mogła co najwyżej przygotować im bazę z koców w swoim salonie, żeby mogli leżeć sobie w milszym otoczeniu niż po prostu na jej kanapie lub w jej sypialni. — Ale nawet jeśli ostatnio widujemy się często, to i tak do tej pory było inaczej, a jakoś tak wyszło, zupełnie przypadkiem, że się za Tobą stęskniłam — dodała, przesuwając dłońmi po jego ramionach, skoro na razie jeszcze nie ruszyli się z tego miejsca. Stęskniła się bardzo za jego obecnością, bez żadnego spięcia. I bez niepotrzebnego dystansu — tego fizycznego też, ale nie tylko. Ten emocjonalny spowodowany niepewnością był chyba jeszcze gorszy. — I nie tylko za Tobą, ale tak ogólnie za nami — gdy potrafili po prostu czasami być ze sobą, nie robiąc nic konkretnego, ale i tak było wtedy o wiele, wiele milej w życiu.
frederick hemmings
about
znudziło go zawodzenie smutnych ballad na scenie, więc wrócił, by znowu zachwycać theę swoją osobą
Ryzyko, że coś pójdzie nie tak, było nieodzownym elementem każdej próby. Nie tylko nie było sensu, ale tez i miejsca na to, by się tym jakoś mocniej w tej chwili przejmował, czy zastanawiał. Skupił się za to na Thei i fakcie, że pierwszy raz od dawna była tak blisko na dłużej, niż parę chwil. Mógł leniwie ją całować, przesuwając dłonią po skórze, jakby potrzebował dodatkowego zapewnienia, że wciąż była obok. Tęsknił nie tylko za jej bliskością, czy samą możliwością całowania jej, ale za tym, jak czuł się, gdy była obok. W tej chwili — pierwszy raz od imprezy Halloween — czuł się przyjemnie zrelaksowany.
— Tak, przede wszystkim stęskniłem się za twoim łóżkiem — potwierdził z powagą. Może i powinien odsunąć się od niej na tyle, by pomóc jej ostrożnie zejść z tego blatu, ale nie był jakoś do tego szczególnie wyrywny. Stał więc dość blisko Thei, gdy skinął głową wyraźnie zadowolony z propozycji, jaką mu w tej chwili złożyła. — Skorzystam z tego, że Salma wciąż zajmuje się Hotdogiem i nie mam dziecka w mieszkaniu i wpadnę — dał jej słowo. Prawdopodobnie nawet najbardziej wykończony byłby gotów zahaczyć o jej mieszkanie. W końcu spanie w pojedynkę, szczególnie po tak długiej przerwie, nijak miało się do zasypiania obok Thei. Dlatego mogła mieć pewność, że zajrzy tutaj, nawet jeśli tylko po to, by wygodnie ułożyć się do snu.
— Nie dziwię się wcale, razem jesteśmy jeszcze fajniejsi — przyznał, nachylając się do niej, żeby ją pocałować. Najpierw powoli i trochę leniwie, ale później już z nieco większym zaangażowaniem. Zapomniał więc dość szybko o swojej propozycji, by przenieść się na łóżko lub gdziekolwiek, gdzie byłoby im wygodniej. W tej chwili i tak nie sądził, by mogli sobie znaleźć lepsze miejsce, niż to, gdzie mógł wygodnie przesunąć dłonie na ej plecy, nieco ją do siebie przyciągając jeszcze. — Śniadanie…. Mieliśmy jeść — przypomniał jeszcze, gdy się na te kilka chwil od niej odsunął. Zaraz jednak ją znowu pocałował, bo była w końcu za bardzo w zasięgu rąk Freddiego, by mógł z tego tak łatwo zrezygnować. Niby nie był to pierwszy raz, od czasu zerwania, gdy mieli okazję na trochę bliskości, ale jednak tym razem działało to na zupełnie innych zasadach, Nic więc dziwnego, że wcale nie spieszyło mu się do jedzenia, ani przenoszenia w inne miejsce, skoro tutaj już się wygodnie ułożył i miał ją tak blisko.
— Tak, przede wszystkim stęskniłem się za twoim łóżkiem — potwierdził z powagą. Może i powinien odsunąć się od niej na tyle, by pomóc jej ostrożnie zejść z tego blatu, ale nie był jakoś do tego szczególnie wyrywny. Stał więc dość blisko Thei, gdy skinął głową wyraźnie zadowolony z propozycji, jaką mu w tej chwili złożyła. — Skorzystam z tego, że Salma wciąż zajmuje się Hotdogiem i nie mam dziecka w mieszkaniu i wpadnę — dał jej słowo. Prawdopodobnie nawet najbardziej wykończony byłby gotów zahaczyć o jej mieszkanie. W końcu spanie w pojedynkę, szczególnie po tak długiej przerwie, nijak miało się do zasypiania obok Thei. Dlatego mogła mieć pewność, że zajrzy tutaj, nawet jeśli tylko po to, by wygodnie ułożyć się do snu.
— Nie dziwię się wcale, razem jesteśmy jeszcze fajniejsi — przyznał, nachylając się do niej, żeby ją pocałować. Najpierw powoli i trochę leniwie, ale później już z nieco większym zaangażowaniem. Zapomniał więc dość szybko o swojej propozycji, by przenieść się na łóżko lub gdziekolwiek, gdzie byłoby im wygodniej. W tej chwili i tak nie sądził, by mogli sobie znaleźć lepsze miejsce, niż to, gdzie mógł wygodnie przesunąć dłonie na ej plecy, nieco ją do siebie przyciągając jeszcze. — Śniadanie…. Mieliśmy jeść — przypomniał jeszcze, gdy się na te kilka chwil od niej odsunął. Zaraz jednak ją znowu pocałował, bo była w końcu za bardzo w zasięgu rąk Freddiego, by mógł z tego tak łatwo zrezygnować. Niby nie był to pierwszy raz, od czasu zerwania, gdy mieli okazję na trochę bliskości, ale jednak tym razem działało to na zupełnie innych zasadach, Nic więc dziwnego, że wcale nie spieszyło mu się do jedzenia, ani przenoszenia w inne miejsce, skoro tutaj już się wygodnie ułożył i miał ją tak blisko.