Nowy pacjent i kontrola
: 06 lip 2022, 22:11
Jeden
Jeszcze raz starannie przejrzał zdjęcia jakie wykonał aby mieć pewność, że są one warte pieniędzy jakie za nie dostanie. Umówił się z klientką na pokaźną sumę, dlatego wolał dmuchać na zimne. Wyjął kartę pamięci i schował ją do case’a – wodoszczelny, wstrząsoodporny, i niemożliwy do zniszczenia. Aparat powędrował do plecaka, a statyw złożony do szafy. Jak dobrze, że nie musiał za każdym razem wozić wszystkiego w jedną i drugą stronę. Posiadanie własnego studia ma jednak swoje wielkie plusy.
Omiótł jeszcze spojrzeniem pomieszczenie, nie widząc nigdzie w zasięgu wzroku swojego czworonoga, zawołał go z imienia. Mały sierściuch pojawił się koło jego nogi w oka mgnieniu. Był jego małym pomocnikiem i wsparciem, kiedy ktoś się denerwował i nie potrafił odprężyć przed zdjęciami. Oczywiście wcześniej się upewniał czy osoba nie ma uczulenia, a mały psiaczek kręcący się tu i ówdzie nie będzie przeszkadzał. Zaszczekał radośnie również ciesząc się na koniec pracy swojego pana. Może w końcu porzuca mu piłęczkę?!
- Wiesz, że musimy podjechać do weterynarza? Nie zjesz mnie za to, prawda? – podniósł malca i wsadził go do specjalnej torby w której zazwyczaj podróżował z nim za granicę. Zgasił światła i dokładnie zamknął drzwi za sobą. Nie chciał mieć włamania, bo sprzęt jaki posiada w środku jest zbyt cenny aby go stracić. Gdy już wszystko faktycznie było na swoim miejscu podążył do samochodu.
Dojechali do kliniki w ciągu kilku minut, lecz po krótkiej informacji od pani w recepcji, wrócili do samochodu. - Jak mogłem zapomnieć, że pan Mike wyjechał na wakacje? Może czas Cię przepisać ciapo do weterynarza w Lorne, co? – maluch przekręcił lekko głowę jakby udając, że faktycznie rozumie o czym gada jego wielce szanowny człowiek.
Zawitał pod drzwi Animal Wellnes Center z wielką obawą, że dzisiaj go nie przyjmą. W końcu nie był ani umówiony, ani tym bardziej Brutus nie był ich pacjentem. Miał jednak cichą nadzieję, ze mimo wszystko uda się uzupełnić rubryczki w jego książeczce zdrowia i za kilka dni będą mogli razem lecieć do Stanów Zjednoczonych aby osobiście dostarczyć zdjęcia potrzebne do kampanii klientki. Rozejrzał się po wnętrzu. Wyglądało niezwykle przytulnie dlatego usiadł z małym, który oczywiście już zaczął się wiercić w swojej torbie. Nie mógł nic na to poradzić i wyjął pupila na kolana. Zaczął niuchać wszystko dookoła nawet nie przejmując się gdzie tak naprawdę jest i co zaraz będzie się odbywać. Musiał sam zbadać teren, dlatego szybko powędrował na podłogę.
Spojrzał przed siebie w nadziei, ze pojawi się ktoś z lekarzy i będzie mógł podpytać czy przyjmą Brutusa na badania kontrolne. Jego modły zostały wysłuchane, bo chwilę później pojawiła się przed nim pani weterynarz, którą on… znał?
- Astrid? – podpytał bo trochę czasu minęło odkąd się widzieli. Wstał z miejsca aby podejść ciutkę bliżej. - Rafael! – jeśli zapomniała jego imię, chociaż mogło się to wydać durne! Szpic podszedł do kobiety i ją obwąchał widać, że mu podpasowała bo stanął na tylnych łapkach i czekał na pieszczoty. - Wow… nie wiedziałem, że tu pracujesz. W ogóle, że jesteś z Lorne. To jest Brutus. – uśmiechnął się i spojrzał na długie nogi kobiety. Well psiak wiedział co oglądać! - Chciałem się podpytać czy macie chwilę, bo potrzebuje zrobić badania kontrolne i szczepienie, a weterynarz Bruta jest na wakacjach. – prosto, zwięźle i na temat. Jego mózg zaś dalej nie ogarniał jakim cudem wcześniej na siebie nie wpadli. Jasne on był w rozjazdach ale… no to było dziwne!
astrid johanson
Jeszcze raz starannie przejrzał zdjęcia jakie wykonał aby mieć pewność, że są one warte pieniędzy jakie za nie dostanie. Umówił się z klientką na pokaźną sumę, dlatego wolał dmuchać na zimne. Wyjął kartę pamięci i schował ją do case’a – wodoszczelny, wstrząsoodporny, i niemożliwy do zniszczenia. Aparat powędrował do plecaka, a statyw złożony do szafy. Jak dobrze, że nie musiał za każdym razem wozić wszystkiego w jedną i drugą stronę. Posiadanie własnego studia ma jednak swoje wielkie plusy.
Omiótł jeszcze spojrzeniem pomieszczenie, nie widząc nigdzie w zasięgu wzroku swojego czworonoga, zawołał go z imienia. Mały sierściuch pojawił się koło jego nogi w oka mgnieniu. Był jego małym pomocnikiem i wsparciem, kiedy ktoś się denerwował i nie potrafił odprężyć przed zdjęciami. Oczywiście wcześniej się upewniał czy osoba nie ma uczulenia, a mały psiaczek kręcący się tu i ówdzie nie będzie przeszkadzał. Zaszczekał radośnie również ciesząc się na koniec pracy swojego pana. Może w końcu porzuca mu piłęczkę?!
- Wiesz, że musimy podjechać do weterynarza? Nie zjesz mnie za to, prawda? – podniósł malca i wsadził go do specjalnej torby w której zazwyczaj podróżował z nim za granicę. Zgasił światła i dokładnie zamknął drzwi za sobą. Nie chciał mieć włamania, bo sprzęt jaki posiada w środku jest zbyt cenny aby go stracić. Gdy już wszystko faktycznie było na swoim miejscu podążył do samochodu.
Dojechali do kliniki w ciągu kilku minut, lecz po krótkiej informacji od pani w recepcji, wrócili do samochodu. - Jak mogłem zapomnieć, że pan Mike wyjechał na wakacje? Może czas Cię przepisać ciapo do weterynarza w Lorne, co? – maluch przekręcił lekko głowę jakby udając, że faktycznie rozumie o czym gada jego wielce szanowny człowiek.
Zawitał pod drzwi Animal Wellnes Center z wielką obawą, że dzisiaj go nie przyjmą. W końcu nie był ani umówiony, ani tym bardziej Brutus nie był ich pacjentem. Miał jednak cichą nadzieję, ze mimo wszystko uda się uzupełnić rubryczki w jego książeczce zdrowia i za kilka dni będą mogli razem lecieć do Stanów Zjednoczonych aby osobiście dostarczyć zdjęcia potrzebne do kampanii klientki. Rozejrzał się po wnętrzu. Wyglądało niezwykle przytulnie dlatego usiadł z małym, który oczywiście już zaczął się wiercić w swojej torbie. Nie mógł nic na to poradzić i wyjął pupila na kolana. Zaczął niuchać wszystko dookoła nawet nie przejmując się gdzie tak naprawdę jest i co zaraz będzie się odbywać. Musiał sam zbadać teren, dlatego szybko powędrował na podłogę.
Spojrzał przed siebie w nadziei, ze pojawi się ktoś z lekarzy i będzie mógł podpytać czy przyjmą Brutusa na badania kontrolne. Jego modły zostały wysłuchane, bo chwilę później pojawiła się przed nim pani weterynarz, którą on… znał?
- Astrid? – podpytał bo trochę czasu minęło odkąd się widzieli. Wstał z miejsca aby podejść ciutkę bliżej. - Rafael! – jeśli zapomniała jego imię, chociaż mogło się to wydać durne! Szpic podszedł do kobiety i ją obwąchał widać, że mu podpasowała bo stanął na tylnych łapkach i czekał na pieszczoty. - Wow… nie wiedziałem, że tu pracujesz. W ogóle, że jesteś z Lorne. To jest Brutus. – uśmiechnął się i spojrzał na długie nogi kobiety. Well psiak wiedział co oglądać! - Chciałem się podpytać czy macie chwilę, bo potrzebuje zrobić badania kontrolne i szczepienie, a weterynarz Bruta jest na wakacjach. – prosto, zwięźle i na temat. Jego mózg zaś dalej nie ogarniał jakim cudem wcześniej na siebie nie wpadli. Jasne on był w rozjazdach ale… no to było dziwne!
astrid johanson