Australijska zima nie była może najbardziej intratną porą roku dla obiektów noclegowych, ale okolice Wielkiej Rafy Koralowej wciąż przyciągały licznych turystów do Cairns i pobliskich miejscowości - w tym również do Lorne Bay. Mimo że nie był to szczyt sezonu, wciąż mogłaś więc liczyć na to, że pensjonat nie będzie świecił zupełnymi pustkami. Goście przyjeżdżali, zostawali na parę dni i wyjeżdżali... poza jednym. Mężczyzna od początku wydał ci się nieco dziwny, ale płacił za dwutygodniowy pobyt z góry i właściwie do tej pory nie miałaś z nim żadnych problemów. Nawet więcej - zdałaś sobie w końcu sprawę, że facet w ogóle nie opuszczał pokoju (przynajmniej w obecności twojej lub innych gości) od czasu, gdy zamknął się w nim tuż po przyjeździe. Prosił jednak o zupełny spokój (wyglądał trochę na artystę, może pisał książkę?), więc właśnie to mu zapewniłaś. Przynajmniej dopóki nie upłynęły dwa tygodnie, które opłacił, a tobie po głowie zaczęły chodzić najczarniejsze myśli.
Twoje opcje:
1. Z braku innych możliwości w końcu wzywasz policję, żeby towarzyszyła ci przy otwarciu pokoju (w końcu kto wie, co w nim znajdziesz!), który okazuje się... pusty? No, niezupełnie, bo bagaże i laptop gościa pozostały nienaruszone, ale po nim samym nie było najmniejszego śladu. Niedobrze - już po krótkim przeszukaniu pokoju funkcjonariusze każą ci odesłać resztę gości, a twój pensjonat nazywają "miejscem zbrodni". No i mają do ciebie wiele pytań... Z tym, dlaczego tak długo czekałaś z ich wezwaniem, na samym szczycie. Pomogłoby pewnie znalezienie faceta, żeby się wytłumaczył i oczyścił cię z wszelkich podejrzeń, ale... gdzie go niby szukać?!
2. Decydujesz, że nie ma na co czekać! I że poradzisz sobie bez policji. Pukasz do pokoju wielokrotnie, nawołujesz i nasłuchujesz ewentualnych odpowiedzi, aż w końcu odszukujesz zapasowy klucz i postanawiasz wejść do środka. Szybko orientujesz się, że mężczyzny nie było w środku od dawna, kto wie, czy nie już od pierwszej nocy - bagaże pozostały właściwie nierozpakowane i tylko otwarty laptop leży na pościelonym łóżku. Nie wygląda na to, żeby facetowi coś się stało, pewnie przed kimś się ukrywał i po prostu wyjechał dalej w wielkim pośpiechu, ale... Wolisz mimo wszystko nie ryzykować z wzywaniem policji (już jedno podejrzenie morderstwa na tobie ciąży, prawda?), prosisz kogoś zaufanego o pomoc, pozbywacie się wspólnie pozostawionych bagaży nieobecnego gościa i sprzątacie pokój przed przyjazdem kolejnych. Jakby nic się nie stało... Problem w tym, że jednak się stało. Już parę dni później do twoich drzwi puka policja. Morze wyrzuciło na brzeg martwego mężczyznę bez dokumentów, a w jego kieszeniach znaleziono jedynie klucz do pokoju w twoim pensjonacie... Niedobrze!
Harriet L. Pemberton