strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
Póki co nie mieli podstaw do takich obaw, co było ciekawe! Z tego co Remi słyszał od swoich kumpli, jako bracia często się bili i w ogóle, jakoś tak rywalizowali między sobą. A on jakoś nigdy nie chciał się bić z Loganem! No dobra, tak naprawdę to Remi w ogóle się nigdy nie chciał bić z nikim, ale jak słuchał o tych bitwach wśród rodzeństwa, to zastanawiał się czy jednak nie powinien mieć innych… męskich pobudek w tym stylu. Bycie młodym chłopcem bywa dość skomplikowane i z każdej strony czai się dziwna presja.
- Mutanci to też kwestia sporna, nie bez powodu w uniwersum nikt ich nigdy nie lubi - przyznał, kiwając powoli głową. No i dlatego, że chyba mutanci jednak najczęściej chcieli przeprowadzać jakieś zagłady, mniej lub bardziej przypadkowo. Ale Remi chyba nie był aż takim znawcą żeby się bardziej nad tym rozwodzić.
- No tak wyglądasz fajnie, ale jak jest równo to też fajnie - zapewnił go, nie do końca pomocnie, ale cóż, nie chciał być niemiły! I faktycznie brat w obu wersjach wyglądał dobrze, tylko… no inaczej. - Jasne, mam doświadczenie, co chwile tutaj coś komuś obcinam - zapewnił go z delikatnym uśmiechem - no wiesz, pazury, Kokosowi czasem jakiegoś kłaka - dodał, w ramach dobrych referencji. Sobie pewnie mało kiedy co sam podcinał, bo tyle pracując często zdarzało mu się nosić trochę dłuższe włosy i brodę. I jednak obcinanie samemu sobie grzywki to zawsze zły pomysł, to akurat dobrze wiedział…
Uniósł brwi, to aż tyle trwało - no to wiesz… ludzie po takim czasie już często mają… no dzieci i obrączki…. dawno już - wydukał, trochę zdziwiony że to faktycznie aż tyle trwało. To bardzo poważny związek, ludzie się po roku zaręczali i hajtali, a w ich wieku to nawet i wcześniej. Latka lecą, zegar biologiczny tyka, trzeba się śpieszyć z takimi rozkminami i decyzjami. - Jeśli ze sobą zrywacie i z kimś śpicie to nie, to nie jest zdrada - odpowiedział mu w sumie dość szybko, do tego nie potrzebował czasu na zastanowienie. - No…. ale wiesz, tu z kimś sypiacie, a potem wracacie do bycia razem. To chyba znaczy, że jednak najbardziej to ze sobą chcecie sypiać - dodał, bo chociaż dziwnie się mówiło o seksie brata z kimkolwiek, to postarał się przełknąć niezręczność i dojrzale mu odpowiedzieć. I podać kawkę, bo co to za ploteczki bez niej.
- Ałaa - rzucił lekko rozbawiony - no bo jeszcze nie wiem co mam powiedzieć. Jest miła, ładna i lubi zwierzaki - wyjawił, marszcząc nosek. Pierwsze randki to i tak zwykle były takie small talk i gadanie o głupotach, a nie poważne rozważania od serca, niewiele jeszcze o niej wiedział. Nie wiedział na przykład jak ma na nazwisko. - Blizny po poparzeniach nie należą do tych atrakcyjnych, wierz mi. Stopiona skóra nie jest taka seksi, jak szramy i krechy - wywrócił oczami. A w sumie i takie często ludzi obrzydzały. - I tak, planuję ją zaprosić tutaj, może zrobię kolację albo grilla - rzucił, kiwając powoli głową.
- Tak, lepiej grilla, trudniej zepsuć i ją odstraszyć - dodał, bo trzeba mieć plan mierząc swoje siły na zamiary. A jego kuchnia nie powalała.
towarzyska meduza
-
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
Loganowi również nigdy nie przeszło przez myśl, żeby się z bratem bić. Nawet w bójki wdawał się rzadko, bo chciał chronić swoje piękne lico. Zdarzało mu się, nie powiem, że nie. Ale wolał tego nie robić. Był też byłym wojskowym więc najzwyczajniej w świecie mu nie wypadało. Reprezentował mundur swojego kraju i nie chciał go splamić bezmyślnym zachowaniem. Inna sprawa, że robił jakieś machlojki i z tym już nie miał problemu. Ale bicie brata było czymś do czego nigdy by się nie zniżył. Nawet jak mieli jakieś braterskie przepychanki w dzieciństwie to później miał wyrzuty sumienia.
-Tego akurat nigdy nie zrozumiem. W sensie wiem, że byli źli i dobrzy, ale czy mutanci rzeczywiście zasłużyli na ten cały hejt? To nie ich wina, że się tacy rodzili. No i spoko, byli tacy, którzy mieli mutacje, z którymi mogli żyć, ale które ukrywali. Ale co z mutantami, którzy nie mieli wpływu na to, że ich mutacja wpływała na ich aparycję? – No kto by pomyślał, że Logan miał miękkie serce dla mutantów. To pewnie przez tego kota. Chciał pomagać tym, którzy tej pomocy potrzebowali. Chciał kochać tych, którzy czuli się niekochani. Dobra, to ostatnie to już ściema, bo na bank nie związałby się z jakąś brzydką laską.
-Czekaj, czekaj. Twoje doświadczenie to podcinanie kocich pazurów i kłaków? – Parsknął śmiechem. –Dobra, to wiesz co… ja spasuje i zrobię to sam, albo po prostu umówię się z profesjonalistą. – W sumie mógł zaryzykować i pozwolić bratu na szaleństwo. W razie gdyby Remiemu omsknęła się ręka to zawsze po prostu mógł się zgolić na łyso i poczekać aż zarost mu odrośnie. Nic straconego.
-Pffffffff…. – Machnął ręką na wzmiankę o dzieciach. –Dzieci to nie moja bajka. Nie miałbym czasu ich widywać i wychowywać więc po prostu sprowadziłbym na świat kogoś kto by mnie po prostu nienawidził, bo byłbym nieobecnym ojcem. – Nie widział siebie w roli ojca. Może to była też kwestia znalezienia sobie idealnej partnerki, ale na chwilę obecną o tym nie myślał. No przynajmniej nie z Yarą. Może jeszcze w szóstym miesiącu ciąży chodziłaby do pracy do klubu i wywijała na rurze ku uciesze obleśnych typów z dziwnymi fantazjami? Nigdy w życiu. –Więc… według ciebie to nie jest związek? W sensie… czy to ma w ogóle sens czy tracimy na siebie swój czas? – Opinia brata była bardziej validna niż wszystko inne.
-Jak lubi zwierzaki to już jest dobry znak, nie? Czytałem gdzieś kiedyś, że człowieka można bardzo poznać po tym jak traktuje zwierzęta. – Wow, Logan przeczytał kiedyś artykuł z Cosmopolitana i teraz mógł się tym chwalić w zwykłej rozmowie z bratem. –Jesteś zbyt krytyczny wobec siebie, Remi. – Klepnął brata po ramieniu. –Ratujesz ludzi i zwierzęta ryzykując swoim życiem. Naturalnie, że masz blizny świadczące o tym jakim człowiekiem jesteś. Blizny nie powinny być twoją wadą, która cię skreśla w oczach lasek. A jeśli tak jest to każda laska, która cię odrzuci z powodu blizn jest po prostu jebaną pizdą i może iść się jebać. – No nie widział innego rozwiązania. Jebać powierzchowne cipy, które nie chcą jego brata. –Grill jest spoko rozwiązaniem na drugą randkę. Takie niezobowiązujące. No i jak wybuchnie pożar to będziesz mógł się pochwalić skillem. – Zażartował sobie.

Remi Blackwell
sumienny żółwik
alemalpa#7279
strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
No jest to prawda, Logan miał bardzo ładne lico! I do tego miał gadane i wiedział jak się zachowywać przy kobietach, żeby brało go na poważnie. Więc Remi w swojej głowie widział w nim zawsze tego przystojniejszego brata, mimo że przecież wyglądali identycznie! I nie był zazdrosny ani nic, po prostu zauważał fakt, że jego brat miał większe wzięcie i to pewnie nie było bez powodu.
I prawda jest taka, że Remi w ogóle nie lubił się kłócić, nigdy i z nikim, a już na pewno nie z własną rodziną. Dlatego tak bardzo się starał jako dziecko zadowolić rodziców, żeby nigdy nie musieli rzucać mu rozczarowanego spojrzenia. I wciąż mu to zostało. Miał też swój własny mundur, chociaż zakładał go tylko na oficjalne okazje.
- Nie, to nigdy nie było w porządku, bo oni nigdy tego wybierali przecież - zauważył, marszcząc brwi - superbohaterowie czasem sobie coś wstrzykiwali żeby stać się nadnaturalną istotną, ale w większości moce ludzie zyskiwali przez przypadek. I akurat tych bohaterów jakoś ludzie prawie zawsze uwielbiali, a mutanci? Wiecznie byli traktowani przez ludzi jak trędowaci. A wielu z nich chciało im pomagać - zauważył, kiwając powoli głową. - Ale mogło też chodzić o to, że mutanci chodzili do jednej szkoły i tam się razem integrowali, a superbohaterowie żyli w większości w ukryciu, więc trudniej było odnaleźć “zagrożenie” - wywrócił oczami. - Chociaż to paskudne tak o nich myśleć tylko dlatego, że nie można ich tak szybko obezwładnić jak ludzi na ulicy - podsumował, wzdychając ciężko. Tak, o komiksach i superbohaterach to Remi zawsze mógł rozmawiać, nieważne jaki był głodny i zmęczony.
- Ale dlaczego cię to nie przekonuje? - zapytał zdziwiony - przecież muszę obcinać równo pazury w wielu łapach, muszę robić to na tyle delikatnie, żeby nie zestresować zwierzęcia i uważać, żeby nie naciąć tam gdzie ma naczynia krwionośne - zaprotestował, bo co to za powątpiewanie w jego umiejętności? Absolutnie skandaliczne ze strony Logana! - Chcesz spróbować podciąć kocie pazury? Zobaczymy ile zrobisz bez utraty oka - prychnął cicho, trochę obrażony w tym momencie na brata za takie umniejszanie jego możliwościom i zdolnościom.
- To wszystko kwestia organizacji Logan, może udałoby ci się zatrudnić na tyle kompetentne osoby żeby sobie to jakoś poukładać. Nie o to chodzi w prowadzeniu własnej firmy? Żeby delegować i pozwalać innym zarabiać na Twoje konto bankowe? - zapytał, z półrozbawieniem. Oczywiście że wierzył, że brat będzie dobrym ojcem, więc jeśli tylko tego chciał, będzie go wspierać jako super wujek. Jeśli oczywiście nie będzie na zmianie w pracy.
- Nie powiedziałem, że to nie jest związek - zaznaczył, przechylając lekko głowę w bok - związkiem jest to, co między sobą ustalicie. Po prostu nie wiem Logan… - zaczął, ostrożnie trochę - ciągle do niej wracasz, chyba sam wiesz dlaczego, nie? - zapytał, faktycznie czekając na odpowiedź na to pytanie. Remiemu mogło się wydawać, że to z miłości, ale na sto procent wiedział tylko sam Logan. I tylko on mógł odpowiedzieć na to pytanie, o ile oczywiście będzie chciał zerknąć w odmęty swojego zakurzonego serducha.
- Tak. No chyba że powiedziała to tylko po to, żeby dobrze wypaść na randce - zauważył z rozbawieniem, bo różnie przecież bywa. Może myślała, że on żartował mówiąc o swoim dobytku?
- No nie mogę jej osądzać, rany oparzeniowe są inne niż jakieś… cięte blizny - westchnął cicho - pokaż mi jakiś film albo serial, w którym poparzony koleś ma stado fanek, bo ja takiego nie znam - przyznał. Był Deadpool, ale on miał branie tylko z Vanessą, a i ona miała problem na początku żeby z tym jak wyglądał handlować. I oczywiście te blizny były nieporównywalne do tej na plecach Remiego, ale… to był jego kompleks. W jego oczach była pięć razy taka.
- Tak, nie ma to jak strażak, który gasi pożar, który sam wywołał - zauważył, z rozbawieniem, a potem wstał żeby otworzyć drzwi, jedzenie przyjechało! Dlatego odebrał pakunki, a potem przeniósł wszystko na stół. - A tak to nie wiem, chyba trochę wypadłem z wprawy. Są jakieś nowe zasady randkowania, czy ty przy Yarze nie śledzisz nowości? - zapytał, idąc do kuchni jeszcze po talerze i widelce, no i oczywiście serwetki, bo jednak makaron ma swoje chlapiące prawa.
towarzyska meduza
-
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
To bardzo zgrane z nich rodzeństwo, bo Logan to na przykład uważał, że to właśnie Remus jest przystojniejszym bratem. Miał szersze ramiona, więcej masy i lepiej wyrzeźbioną klatę. No i zdecydowanie miał lepszy charakter. Bo co z tego, że Logan mógł sobie wyrwać jakieś jednonocne dupy, albo psychopatki jak Yara, gdzie Remi był człowiekiem, który pewnie się wiązał z kobietami po to, żeby założyć z nimi rodzinę. A Logan mógł tak myśleć o Zoyi, ale za bardzo myślał kutasem, żeby ogarnąć cokolwiek innego.
Pokiwał energicznie głową. –Absolutnie się z tobą zgadzam. – Remi dobrze prawił. –Dlaczego nigdy nie gadaliśmy tak o komiksach jak byliśmy dziećmi? – Zaśmiał się. Chociaż znał powód. Gadali o komiksach, tylko wtedy się gadało kto jest czyim faworytem i kim chciałbyś być jak dorośniesz. Dopiero teraz dostrzegano drugie dno komiksów. Jak właśnie na przykład to, jak byli traktowani mutanci. –Jaki ten świat jest pojebany, co? – Wiedział, że gadali o komiksach, ale jednak to wszystko odnosiło się też do rzeczywistości. Siedział teraz i było mu autentycznie przykro jak ludzie szybko oceniali innych. Oczywiście w tym momencie nie patrzył na to jak sam potrafił kiedyś być okrutnym i oceniać ludzi.
-No nie wiem… może dlatego, że jak idziesz do fryzjera to nie korzystasz z usług psiego fryzjera tylko dlatego, że masz bliżej niż do tego dla ludzi. – Wolał nie ryzykować. Kochał brata i mu ufał, ale jednak to wszystko brzmiało dosyć dziwnie. –Wolałbym nie próbować. Nie chcę mieć zadrapań i sierści na ubraniach. Nie dzisiaj. – Uśmiechnął się pogodnie. Oczywiście to były wiarygodne, loganowe wymówki, ale tak naprawdę to Logan się po prostu bał, że to jak kot go podrapie będzie go piekło. Dobrze, że nie miał kota i nie musiał się martwić o takie pierdoły, hehe.
-Niby tak. No masz rację. – Podrapał się po czole. –Ale po prostu… nie wiem. Nie mogę się zdobyć na to, żeby zaufać komukolwiek, że rzeczywiście zajmie się moją firmą w poprawny sposób. Chciałbym sobie wziąć dwa tygodnie wolnego i gdzieś polecieć, albo poleżeć bykiem na plaży, ale kurwa… wiem, że myślałbym o pracy i o tym czy rzeczywiście wszystko jest robione tak jak ja bym to zrobił. – Nie po to pracował ciężko na swój sukces, żeby teraz zatrudnić jakiegoś dzbana, który mu to wszystko zjebie. A szukanie kogoś kompetentnego kto spełniłby wysokie wymagania Logana graniczyło z cudem. Poza tym musiałby pewnie taką osobę śledzić i pozwolić, żeby ta była jego cieniem. Nie widziało mu się to absolutnie.
Słuchał brata uważnie i zagapił się na podłogę pustym wzrokiem. –Nie sądzę, żeby to była miłość. – Odpowiedział w końcu. –Nie sądzę, żebym ją kochał. – Pierwszy raz powiedział to na głos.
-Remi. Życie to nie film. Nie ma co porównywać. Serio. – Klepnął brata po pleckach. –Jesteś przystojnym gachem i serio, blizny lasek nie zniechęcą. – On poważnie wpierdoli laskom, które negatywnie skomentują jego brata. Brzydził się przemocą, a zwłaszcza tą skierowaną ku kobietą, ale wiadomo, w imię rodziny był gotowy na poświęcenia.
Jak Remi poszedł po sztućce to Logan odebrał od niego to jedzenie i pootwierał pojemniki i naszykował stół i nawet podrzucił po jakimś fragmencie dla zwierzyńca, ale tak, żeby Remi tego nie widział. Chciał zająć zwierzaki, żeby nie podchodziły do stołu. –Pytasz mnie o randki jakbym na jakieś chodził. – Parsknął, ale zaraz przypomniała mu się Zoya, którą obiecał zabrać do wesołego miasteczka. –Okej… nie wiem czy powinienem ci to mówić, bo nie do końca czuję się z tym fair, ale kojarzysz tą Zoyę co u mnie pracuje, nie? – Rzucił bratu szybkie spojrzenie, bo akurat wszedł z talerzami i sztućcami.

Remi Blackwell
sumienny żółwik
alemalpa#7279
strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
Ale jakoś to Logan miał długi, poważny związek, a nie Remi. A przynajmniej nie w ostatnim czasie, ale czy to nie powinno być tak, że im się jest starszym, tym mądrzejszym i tym bardziej się ma ochotę ustatkować? Chyba jakoś tak to leciało. A Remi ostatnio w ogóle nie potrafił stworzyć związku. No dobra, właściwie to odkąd zostało 10 lat temu zdradzony, ale… no wolał o tym na głos nie mówić, bo to chyba trochę żałosne, że tyle czasu minęło, a on dalej w tym tkwił.
- Bo mówiłeś że to głupie, liczyły się tylko moce i kto wygra w pojedynku - przypomniał mu z rozbawieniem, chociaż pewnie Logan wtedy użył innych słów, które akurat były modne wśród dzieciaków. Na pewno był rodzinnym trendsetterem takich rzeczy.
- Tak, masz rację. Wczoraj gasiliśmy podpalony dom, były chłopak... i no, na szczęście nikomu się nic nie stało - przyznał, marszcząc brwi. Oglądał takie rzeczy na co dzień, wypadki których można było uniknąć, brawurę która kończyła czyjeś życie i okrucieństwo, które jedni ludzie okazywali drugim.
I wciąż był optymistą i szukał dobra w tym świecie.
- Heeej, ty nie obrażaj psich fryzjerów, oni mają o wiele więcej do roboty przy takim psie! A pies… no wiesz, pies się rusza i nie rozumie co się dzieje! - rzucił, oburzony trochę! - To tak jak dziecięcy fryzjer, bo dziecko też się wierci tam i z powrotem, a… a no pies ma o wiele więcej włosów niż dziecko - dodał, bo halo, to były bardzo ważne argumenty, które należało brać pod uwagę! I dlatego teraz Remi marszczył brwi i był o krok od pokazania bratu jak naprawdę wygląda takie strzyżenie i jakie jeszcze wiążą się z tym… no różne nie do końca piękne i pachnące sprawy! - No dobra, jak chcesz, ale tracisz… tracisz szansę z moimi magicznymi rękami, bo moje koty i psy kochają jak im obcinam pazurki - prychnął, unosząc dłonie w górę i rzucając mu spojrzenie mówiące, że “serio serio” traci swoją szansę. Mógł spojrzeć na jego zwierzęta i ich piękne paznokcie. I im pozazdrościć, sam pewnie nie miał takich pięknych!
- Wiesz… nie można aż tak polegać tylko na sobie. Też nie planowałem na pół roku wypaść z pracy, a jednak się zdarzyło. Więc tak na wszelki wypadek możesz kogoś wyszkolić i pojechać na te wakacje. Podobno Azja to ostatnio modny kierunek, mógłbyś mi przywieźć kimono i sushi - zaproponował, unosząc brwi, bo to brzmiało jak dobry interes! - Serio nie pracuje z Tobą nikt kto by się nadawał? - zapytał jeszcze, bo kto wie, może Logan o kimś zapomniał? I oczywiście nie chciał żeby brat teraz sobie wyobrażał, że na pewno spotka go jakiś wypadek, no ale… to trochę jak z ubezpieczeniem. Jak go kupisz to dom jest bezpieczny i tornado może przejść sobie obok, nawet go nie naruszając, a jak nie masz albo dopiero co ci się skończyło, to dom się nagle pali. Albo jak zostawisz parasol w domu to zawsze pada, a jak masz go ze sobą to nie. Lepiej mieć niż nie mieć.
- Oooo… - rzucił, bo jednak brat go trochę zaskoczył. Uniósł brwi i pokiwał powoli głową - ale jak nie miłość… to co? Czemu ciągle do siebie wracacie? - zapytał, zdziwiony, ale jednocześnie bardzo się starał zarówno swoim głosem, jak i spojrzeniem go teraz nie oceniać. Ale no nie rozumiał, był bratem o mniejszym rozumku! Ale większym sercu, heh.
- Powiedz to tym, które uciekają z niezręcznym wyrazem twarzy… - rzucił cicho i westchnął, bo jednak kilka razy widział jak kobiety się krzywią. I dzieci. To wystraszone dziecko w szpitalu najbardziej siedziało mu w głowie…
- Masz też sporo kolegów, może coś ci opowiadają o najnowszej randkowej modzie - mruknął, z rozbawionym uśmiechem. I no, myślał że wciąż randkuje z Yarą, ale o to teraz nie mógł zapytać. - No kojarzę mniej więcej - przyznał, mrużąc lekko oczy, zastanawiając się do czego zmierza ta rozmowa. I nałożył sobie makaronu, bo zdecydowanie trzeba się wzmocnić przed tyloma wyznaniami Logana!
towarzyska meduza
-
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
Jakby odjąć te wszystkie przerwy podczas, których Logan wcale nie był w związku z Yarą to wyszedłby bardzo krótki i nieźle popierdolony związek. Zdecydowanie Logan powinien się zastanowić nad sensem swojej relacji. Zatruwa życie i sobie i Yarze. To samo ona robi im.
-Dobra. Racja. – Zaśmiał się, bo okej, jak już Remi o tym powiedział to rzeczywiście Loganowi przypomniały się te wszystkie spiny o to, który z superbohaterów jest silniejszy. –Ale nie udawaj, że ty wierzyłeś, że chodzi o coś więcej. Liczyła się tylko moc. – Westchnął ciężko, bo aż zatęsknił za czasami kiedy się było dzieckiem i wszystkie zmartwienia wydawały się takie małe i głupie.
-Kurwa… – Skomentował ten pożar. –Ludzie są popierdoleni ostro. – Logan wbrew pozorom gardził przemocą. Sam miał nawet pretensje do siebie o to, że kiedykolwiek wpadł na pomysł żeby zapisać się do wojska. Gdzieś kiedyś wspierał tą całą przemoc, którą teraz tak gardził. I jedyne co mu z tego wszystkiego zostało to niewielkie PTSD, o którym nawet nie potrafił mówić, bo czuł się przez to jak słabeusz.
-Ale ja nikogo nie obrażam. Uważam, że jeśli na coś takiego jest popyt i ludzie zostają psimi fryzjerami to rzeczywiście musi mieć to branie i jest potrzebne. – Wzruszył ramionami. Nikogo nie obrażał. Nie uważał, żeby jakakolwiek praca hańbiła, albo że powinno się ludzi oceniać na podstawie tego jakie mają zawody. No chyba, że tak jak starszy Blackwell, lubili kantować, żeby się po prostu szybciej dorobić. Takich należało oceniać. –Wiem właśnie. W sensie kiedyś ktoś mi pokazywał filmik, że psa się wkłada w taką jakby huśtawkę czy coś. – Zmarszczył brwi, bo nie pamiętał co to było. Pamiętał tylko, że Zoya mu kiedyś pokazywała ten filmik jak jedli razem lunch. Pamiętał też jak Zoya wtedy pachniała i jak nie mógł się skupić na niczym innym. –Następnym razem, okej? – Obiecał rozbawiony.
-Nie byłoby to jakieś pogwałcenie kultury jakbym białemu facetowi przywiózł kimono? – Teraz trzeba było być ostrożnym ze wszystkim więc Logan wolał się upewnić. –No mam kogoś takiego. – Oczywiście, że pomyślał o Zoyi. Byłaby idealną osobą do tego, żeby zaopiekować się firmą podczas jego nieobecności. Nikomu nie ufał tak jak jej. Jedyny problem tkwił w tym, że jakby Logan rzeczywiście miał lecieć sobie do Azji czy gdziekolwiek na jakikolwiek urlop, to chciałby, żeby Zoya poleciała z nim.
-Nie wiem. – Wzruszył ramionami. –Może to jakieś pojebane przyzwyczajenie? Nie pamiętam nawet kiedy ostatni raz jej mówiłem, że ją kocham. I nawet nie czuję tego, że mógłbym to powiedzieć. – Ponownie wzruszył ramionami i zaczął dziubać swoje jedzenie aż w końcu zaczął je jeść, bo zimne to mogło być paskudne.
-Jebane pizdy. – Skomentował te laski z niezręcznym wyrazem twarzy.
-No więc… tak jakby trochę się spotykam z tą Zoyą. – Wyznał i wpakował sobie do ust porcję makaronu, żeby uniknąć odpowiedzi na ewentualne dopytywanie Remiego.

Remi Blackwell
sumienny żółwik
alemalpa#7279
strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
Remi nie był specem od zdrowych relacji. Zawsze mu się wydawało że się starał, ale czy to nie jest tak, że jeśli ktoś zdradza, to wina jest po stronie obu osób? więc pewnie jednak… no coś zrobił źle. I wcale nie był takim złotym dzieckiem, jak się jego mamie wydawało. I dlatego nigdy nie osądzał brata, Logan mógł liczyć że zawsze go wysłucha.
- Tak. Czemu ludzie przekraczają limity prędkości w miasteczkach? Wiedzieli o dzieciach, o zwierzętach i o krętych uliczkach, a jednak muszę ich potem wyciągać z potrzaskanych samochodów - westchnął cicho. Niestety, ludzie popełniali dużo głupich decyzji, czasami przypadkiem, czasami.. no czasem z premedytacją. Nie radzili sobie z odrzuceniem, złamanym sercem albo z własnymi problemami i demonami z przeszłości. Pomoc psychiatryczna dalej była demonizowana, a Remi… no Remi jak widać zawsze znajdował wymówkę dla człowieka i widział w nich samo dobro. I pewnie też nie popierał wstąpienia Logana do armii, bo wiedział jakie są realia… no ale nie mógł mu zabraniać, bo sam też nie miał super bezpiecznej pracy i też znał realia, ale jednak się w to pakował. A hipokrytą nie chciał być.
- Ale uważasz że mają gorsze kwalifikacje, niż fryzjerzy ludzcy? - zapytał, bo o to się rozchodziło. Chociaż mina Remiego raczej dość jasno pokazywała, że sobie z tym wszystkim żartuje. Sam też by się czuł dziwnie dając się obciąć psiej fryzjerce. Bo ona nie jest przyzwyczajona do ludzkich uszu, a do psich, heh.
- Tak, w uprząż - pokiwał głową, bo takie filmiki były całkiem zabawne! I pewnie Remi oglądał je równie często, co śmieszne kotki i pieski. - Cykor - podsumował z lekkim rozbawieniem, ale nie dodał już nic więcej, bo wolał teraz jeść dobry makaron, a nie się skupiać na obcinaniu włosów. Włosy i jedzenie to nie było dobre połączenie.
- Nie, pogwałcenie jest dopiero jak się z tej kultury kpi, robi się stroje na Halloween i tak dalej. A podziwianie we własnych czterech ścianach to inna sprawa - podsumował, chociaż aż tak pewny tego ostatniego nie był. W końcu zamierzał to traktować jako kolorowy szlafrok! No ale, nie wiedział jaka dokładnie jest historia kimona, więc nie mógł być pewien…
- Świetnie, więc zapewnij tej osobie odpowiedni trening i… testuj od krótkich wakacji, czy się wszystko pod Twoją nieobecność zawali, czy nie - zaproponował, bo w sumie co mu szkodzi? Jak zacznie od których wakacji, to długo go nie będzie, a pożar łatwo będzie można ugasić. Albo może Zoya sobie sama poradzi. Chociaż oczywiście Remi nie wiedział, że to o nią chodzi.
- Okej… no to.. to nie wiem - przyznał, marszcząc lekko brwi. - I nie czekasz z wytęsknieniem na wiadomości od niej albo na spotkanie z nią? Nie tęsknisz.. no za nią? - zapytał, przechylając lekko głowę w bok i przyglądając mu się uważnie. Nie mógł mu w tym pomóc, Logan sam musiał to rozpracować.
- Co? Ale jak to.. spotykasz? - zmarszczył lekko brwi - to tęsknisz za Yarą, czy jesteś w nowym związku? - zapytał, zdezorientowany. Tak, nie było tak łatwo z Remim!
towarzyska meduza
-
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
Spuścił wzrok, bo w sumie to teraz zjechali na takie smutne tematy, że Logan nawet nie wiedział skąd to się wszystko wzięło. –Prawda. Mnie to w ogóle najbardziej rozpierdalają ludzie, którzy po alkoholu wsiadają do aut, a z tyłu wiozą swoje dzieci, albo w ogóle rodzinę… – Nic nie było popierdolone jak to. Nie rozumiał też tego, że taka żona wie, że mąż wypił, bo wracają z wakacji czy z jakiejś rodzinnej imprezy, ale ma w to wyjebane i pozwala mu prowadzić. Czy naprawdę tak wielką tragedią byłoby po prostu… nie pić? Albo wytrzeźwieć i pojechać następnego dnia? Czy tak mało warte jest ludzkie życie? –Jak ty sobie w ogóle z tym radzisz? – Spojrzał na niego. –Przecież to musi być pojebane znajdować ludzi w takich sytuacjach, wyciągać ich z tego, albo nie wiem… patrzeć na nich wiedząc, że nic nie możesz zrobić, albo pojawiać się już za późno. – Logan pewnie by tak nie mógł. On nawet z wojska musiał odejść, bo myśl o odebranych życiach, o przypadkowych ofiarach wojny, spędzała mu sen z powiek. Nie chciał brać w tym udziału, nie chciał być częścią czegoś takiego. To nie jego świat, nie jego bajka.
-Wiesz… nie mi oceniać cudze kompetencje. Jeszcze w czymś o czym nie mam zielonego pojęcia. – Wzruszył ramionami. Może i psi fryzjer mógł obcinać ludzi, a fryzjer mógł obcinać psy. Nie wiedział. Chociaż wątpił, bo jednak chyba jest różnica między sierścią, a włosiem. No i wiedział, że są psy, które nie mają sierści, ale mają włosy. Dobra, to jest zbyt pojebane i Logan nie miał o tym pojęcia i nie chciał się w to zagłębiać. A przynajmniej nie na trzeźwo.
-No wiesz… – Zaczął i spojrzał na barat podejrzliwie mrużąc przy tym oczy. –Kto tam wie co ty będziesz w tym kimono wyczyniał i na co ci ono. – Zaśmiał się. Wolał w sumie nie wyobrażać sobie Remiego w takim kimono. Wolał też nie wiedzieć co młodszy Blackwell będzie w nim robił. Nie jego sprawa.
-Okej… no dobra. – Pokiwał głową. –Dobra, masz rację. Spróbuję. Jak tego nie zrobię to do usranej śmierci nie będę miał wakacji. – Przy następnej okazji powie Zoyi o tym, że chciałby jej powierzyć trochę więcej obowiązków. Oczywiście nie miał pewności, że Henderson się na to zgodzi. Ale w razie gdyby się zgodziła to wtedy Logan zaufałby jej na tyle, żeby sama sobie wyznaczyła następcę i wtedy ona wytrenuje tego następcę i ten następca będzie zajmował się firmą jak Zoya i Logan będą na wakacjach. Plan idealny.
-Nie. A przynajmniej nie w jakimś kontekście romantycznym. Bardziej tęsknie jak jestem napalony. – Wzruszył ramionami. Yara była seksowna i ładna, ale na dłuższą metę na czymś takim nie dało się zbudować poważnej i dłuższej relacji.
-Nie jestem w związku z Zoyą! – Powiedział szybko, żeby nie było. –Bardziej po prostu… spotykam się z nią jak nie jestem akurat z Yarą. – Dobra, nawet jak był z Yarą to spotykał się z Zoyą. –No i sypiam też z nią. – Dodał, bo jednak z Remim chciał być szczery, a wiadomo, że stwierdzenie „spotykam się” nie pasowało do Logana.

Remi Blackwell
sumienny żółwik
alemalpa#7279
strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
Pokiwał powoli głową, bo tak, widywał tego zbyt wiele. Albo dzieci, które nie były przypięte pasami i wypadały przez przednie szyby… a potem widok był koszmarny i śledził go nocami. To naprawde jest dziwne, że Remi był tak pozytywnym człowiekiem, który wykonywał tak trudną pracę i jeszcze… no wciąż był takim optymistą. Może tamta spadająca belka mu uszkodziła mózg? Albo miał od dawna w nim jakiegoś guza, który wpływał na jego usposobienie i podejście do życia, a także nakłonił go do wybrania akurat tej profesji.
- Nie radzę… - przyznał, z krzywą miną. - Ale wiem, że niektórych z nich jeszcze można uratować. A tych, których nie… oni zasługują na to żeby oddać ich rodzinie i pochować, więc chociaż tak mogę im “pomóc” - przyznał, bo nie wiedział jak inaczej to wyjaśnić. Po prostu czuł, że powinien to dla nich robić, nie było żadnego innego sensownego wyjaśnienia. No i Remi ratował życie, żołnierze je odbierali i… no kwestia ratowania nie była taka oczywista. Tak, Afganistan potrzebował pomocy, ale amerykanie nie z tego powodu tam pojechali i narobili jeszcze więcej bałaganu. A teraz, kiedy odchodzili…. zrobili to bardzo, BARDZO źle. I jeszcze mocniej skrzywdzili ten kraj. Co zepsułeś, musisz naprawić. A oni zwiali i jeszcze układali się z talibami, więc.. najgorzej. Dali im platformę, pojęcie władzy i wielu więźniów, którzy teraz mordowali afgańczyków.
- Już ty się nie martw co będę w nim robić, przecież nie dostaniesz go z powrotem, to ma być prezent - zauważył, bo halo co to za podchody! Już nie byli dziećmi, nie mógł brać jego skarpetek albo bokserek i twierdzić, że to jego, bo przecież mama kupiła im takie same i te akurat na bank należą do niego. Nie mówiąc o tym, że przecież ludzie kochają ubierać IDENTYCZNE bliźniaki w te same ciuchy, a oni totalnie jednakowi przecież byli.
- Proszę bardzo, za konsultacje należy się następny obiad - uniósł z rozbawieniem brwi - albo wiesz? Może gdzieś ten obiad… gdzieś daleko. Może się wybierzemy kiedyś na kilka dni wakacji razem, jak za dawnych czasów? - zaproponował, bo w sumie czemu nie? Małe wakacje jemu też dobrze zrobią! Oczywiście nie od razu, przecież Logan musiał kogoś podszkolić! A nie wakacjowali razem pewnie od czasu, jak oboje byli nastolatkami, więc trzeba to nadrobić.
- Ohhh… no… na to to… to ja nie wiem… co poradzić… - odpowiedział, nieco zawstydzony, bo cóż, nie znał się na pożądaniu jakoś super, bo nie umiał tak traktować kobiety, żeby się umawiać z nimi tylko na seksy. Potrzebował czegoś więcej, jakiejś więzi, bez niej by się nawet przy dziewczynie nie rozebrał. No i nie czuł się seksowny, jeśli kobieta nie widziała w nim czegoś więcej, niż sześciopaka. I szybko zresztą taka laska uciekała, jak widziała jego bliznę…
- Czyli nie jesteś z nią w związku, ale z nią sypiasz i się spotykasz regularnie, jak nie jesteś w innym związku, w którym lubisz być żeby się spotykać i sypiać z Yarą? - zapytał, podsumowując i zmrużył lekko oczy. A potem uniósł bardzo wymownie brwi. - Stary, jesteś w związku - podsumował, bo to wyglądało dokładnie tak samo. Dwa związki, jeden długi, drugi… przerywany. A jak wiadomo, z różnych stosunków przerywanych zawsze są komplikacje.
towarzyska meduza
-
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
Przyglądał się bratu przez dłuższą chwilę. –Macie w tej pracy zapewnione jakieś wiesz… wsparcie specjalisty? – No, bo sorry, ale raczej z takimi widokami człowiek nie radzi sobie po prostu kładąc się co wieczór spać uznając, że „postara się o tym nie myśleć”. Logan też wiele rzeczy widział na froncie, wiele rzeczy zrobił i przez jakiś czas chodził na spotkania, które pomogły mu się przyzwyczaić do życia w normalnym świecie. Niestety przestał na te spotkania uczęszczać i wspomnienia wracały. Nic fajnego. Nigdy nie pomyślał o tym, że Remi może mieć jakieś traumy po swojej pracy. W końcu rzeczywiście, jak na człowieka, które tyle rzeczy widział, Remi jest bardzo pozytywną osobą. Z ich dwójki to Logan bardziej uchodził za tego zimnego i wiecznie naburmuszonego. A jednak miał do tego mniejsze prawo.
Zaśmiał się lekko. –Dobra. To nie wnikam co takiego będziesz robił w tym szlafroczku, ale zapamiętam, żeby ci taki sprezentować. – Przyglądał się chwile bratu i zastanowił się w jakim kolorze kimono będzie mu najlepiej. Po chwili jednak uznał, że pod względem aparycji los był dla nich bardzo łaskawy i nieważne jaki kolor szlafroczka Remi dostanie, będzie się w nim prezentował całkiem zacnie. Nie żeby myślał o bracie w tym kontekście. Po prostu byli bliźniakami, byłoby niesamowicie przykro gdyby któryś z nich uchodził za tego „brzydszego” bliźniaka.
Mielił w gębie swój makaron i wpatrywał się w talerz przed sobą i myślał nad propozycją Remiego. –Wiesz… właściwie to czemu nie? – Spojrzał na niego. –Oboje zasługujemy na wypoczynek. – Dzięki temu będzie mógł zostawić firmę w rękach Zoyi, a sam skupi się na tym, żeby miło spędzić czas z bratem. Taki męski wypad pewnie lepiej mu zrobi niż wypad z jakąś dupą. Albo Yarą. Nie no, z Yarą to on by popełnił samobójstwo skacząc z jakiegoś klifu. Z Zoyą… nie był pewien czy Zoya gdziekolwiek chciałaby z nim jechać. Przynajmniej na tym etapie ich znajomości. „Spotykali się” ze sobą raczej za krótko żeby wybrać się na jakąś wycieczkę. –Zróbmy to. Polećmy gdzieś sobie. – Gdyby miał zostawić firmę w rękach Henderson to nawet nie musiałby jej szkolić. Już sobie dawała radę wyśmienicie. –Australia czy szalejemy i lecimy dalej? – Zapytał i nabrał makaronu na widelec. –Może Włochy? – Nie szukał inspiracji zbyt daleko.
-Nie bądź taki zawstydzony. – Wybuchnął śmiechem widząc jak brat się trochę zawstydził. Rozumiał, że Remi pod tym względem bardzo się od niego różnił i w sumie nie miał do brata o to pretensji. To też nie tak, że Logan wiecznie korzystał z takich ekscesów. Raczej był w związkach, ale to takie, które właśnie opierały się na cielesności. No co zrobisz jak nic nie zrobisz. Korzystał z uroków swojego ładnego ciała i przystojnej mordy.
-Eee… – Zawiesił się, żeby móc na spokojnie ogarnąć to co właśnie powiedział Remi. Nie był do końca pewien czy tak to wyglądało, ale tak to zdecydowanie brzmiało. –Jestem z Zoyą jak nie jestem z Yarą. Ale czasami też spotykam się z Zoyą jak jestem w oficjalnym związku z Yarą. Ale obecnie Yara i ja nie jesteśmy w związku, bo zerwaliśmy, więc widuje się z Zoyą, ale nigdy nie nazywaliśmy się parą, ani byciem w związku. – Przedstawił swoją wersję, która miała dla niego najwięcej sensu. Liczył na to, że jego wyjaśnienie rozjaśni trochę sytuację Remiemu. –No dobra… ale to z kim jestem w tym związku w takim razie? – Zapytał zmieszany. No bo wiedział, że nie jest w związku z Yarą, bo właśnie to sobie wykrzyczeli, ale teraz wychodzi na to, że jest w związku z Zoyą? Czy Zoya wie?

Remi Blackwell
sumienny żółwik
alemalpa#7279
strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
- Powiedzmy - odpowiedział, z półuśmiechem. Niby mieli jakiegoś speca, ale nie na miejscu i cóż, nie zawsze chcieli do niego chodzić. Po każdym wypadku by chyba musieli… albo no, generalnie chodzić na jakąś terapię regularnie powinni, ale Remi nie chciał się w to zagłębiać. On uważał że są ludzie, którzy mają o wiele większe problemy, więc nie chciał zajmować godzin i wizyt swoimi, skoro sobie z nimi przecież radził. Był optymistką, trudne akcje odsypiał. I brał długie prysznice i przytulał kotki, i bawił się z psem, chodził z nim pobiegać i no… po prostu jakoś odreagowywał i potem było już okej. I nie widział tego, że trochę sabotował swoje związki, posługując się blizną jako wymówką. A sam nie narzekał i nie lubił się nad sobą użalać, wybierał uśmiech i zajmowanie się problemami innych osób.
- O super, może na drugi koniec kontynentu? Albo do Nowej Zelandii? Pewnie kamper albo namioty odpadają? - zapytał z rozbawionym uśmieszkiem, chociaż jemu nie przeszkadzało ani spanie pod gołym niebem, ani droższe hotele. Mógł się dostosować, był niesamowicie ugodową osobą. - Samolot też w porządku, jak masz jakieś wymarzone miejsca, które zawsze chciałeś zobaczyć, to to jest ten moment żeby je wymieniać - zauważył z lekkim rozbawieniem, bo jednak Remi zbyt wiele świata nie widział, chyba nigdy nie był w Europie, więc trzeba to nadrobić i trochę pozwiedzać! Przed śmiercią. - Jak samolot to Włoch brzmią bardzo fajnie, wyobrażasz sobie jeść makaron w tamtejszych restauracjach? Pewnie nie tkniemy już tego z knajp na wynos, jak wrócimy… - zauważył z rozbawieniem. - Ale nie chce oglądać Watykanu - zastrzegł, bo jednak fuj, nie chciał dawać zarobić tym pazernym rozpustnikom, którzy ciągle krzywdzili ludzi i świat. Nie, zdecydowanie nie.
- No uprzedzaj jak chcesz rozmawiać o swoim popędzie, to przynajmniej przełknę - rzucił z rozbawieniem, bo co się z niego ten brat tak nabijał! Ani trochę mu się to nie podobało. Dlatego rzucił mu znudzone spojrzenie. Ale prawda, Remi był tutaj monogamistą. Ale psikus polegał na tym, że sądził że i Logan od niedawna takowym jest. Okej, odkąd był z Yarą.
- Czyli zdradzałeś Yarę z Zoyą, potem byłeś z obiema na raz i znowu z jedną… ale one o tym wiedziały? - zapytał, mrużąc lekko oczy - bo brzmi jak coś, o czym powinny wiedzieć - przyznał całkiem szczerze, bo co będzie brata okłamywać? A potem westchnął cicho. - Nie musisz kogoś pytać o chodzenie żeby z nim być, skoro ciągle do kogoś chcesz wracać, nawet jak jesteś z kimś innym Loo - odpowiedział, kręcąc powoli głową. - Ale chcesz w ogóle z którąś z nich tak naprawdę być, czy zabijasz czas i po prostu nie chcesz być sam? - i dopytał, bo to jednak ważna sprawa. A związki są skomplikowane, nie zawsze w związkach jest wyłączność i.... no są skomplikowane, dlatego Logan powinien to trochę odkomplikować.
towarzyska meduza
-
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
-Korzystasz z jego pomocy? – Zapytał. Logan sam korzystał kiedyś z pomocy terapeuty no i jemu takie coś pomogło, więc wiedział, że Remi powinien z takich usług skorzystać. Mimo, że sam Logan już nie korzysta. Ale to wiadomo. Zdrowie brata było dla niego ważniejsze niż jego własne. A jednak zdrowie psychiczne ma się tylko jedno i trzeba było o nie dbać.
-W sumie nie miałbym nic przeciwko temu. – Nie musiał wypierdalać jakoś specjalnie daleko żeby dobrze się bawić. Liczyło się w sumie to, że będzie gdzieś z bratem. –Namioty? – Skrzywił się. To odpadało z dwóch powodów, Logan nie będzie rozkładał żadnego namiotu i spał na ziemi jak jakiś biedak. Nie mógł narażać swoich pleców na ból, a skóry na ugryzienia chuj wie czego. Poza tym to Australia, mogło go dziabnąć cokolwiek i umarłby, a Remi nie wiedziałby kiedy go coś jebło. Drugim powodem było to, że już spał w namiotach jak był w wojsku i nie chciał do tego wracać. –Kamper brzmi spoko. Są do wynajęcia jakieś dojebane luksusowe. – Mógł się rozejrzeć i wynająć im jakiś wykurwisty kamper i mogliby sobie nawet pojeździć po Australii. Brzmi spoko taki trip z bratem. –Nigdy nie myślałem o żadnym konkretnym miejscu. Chociaż… Madagaskar brzmi jak miejsce, które chciałbym zobaczyć. – Pewnie dlatego, że musi sprawdzić czy Madagaskar jest prawdziwym miejscem czy jest wymyślone na potrzeby animacji. –A ty coś masz? Bo równie dobrze możemy polecieć w twoje wymarzone miejsce i poza nowym powerbankiem dostaniesz ode mnie wycieczkę. – To wydawało się spoko pomysłem. Wiadomo, że biedny Remi z pensją strażaka nie będzie mógł sobie pozwolić na wyjebanie do ekskluzywnego miejsca. Ale z pomocą takiego brata jak Logan, mógł wszystko!
-I w końcu spróbować PRAWDZIWEJ włoskiej pizzy, co nie? – Już się trochę rozmarzył. –Nawet o tym nie myślałem. Nie chcę oglądać siedliska pedofilii. – Machnął ręką. Gardził kościołem i całym tym zakonem pedofilii.
-Nooo… tak. Tak, to by miało najwięcej sensu. Ale nie jestem w sumie pewien czy zdradzałem Yarę z Zoyą, bo nie zawsze sypiałem z Zoyą. Czasami po prostu przebywałem w jej towarzystwie w czasie, który powinienem raczej spędzać z Yarą. Chyba. – Przecież to nie tak, że prowadził jakiś dziennik z zapiskami i nie planował tego tak, żeby się o sobie nie dowiedziały. Ale no nie wiedziały o sobie i dzięki bogu. – Nie wiedzą o sobie. – Przyznał, bo tutaj przynajmniej miał pewność. A przynajmniej żadna się z nim nigdy nie skonfrontowała.
-Nie wiem. – Odparł szczerze. –Ale coraz bardziej nabieram pewności, że nie chcę być z Yarą. – No ten związek to był akurat mocno męczący, a Logan miał już tego wszystkiego dosyć.

Remi Blackwell
sumienny żółwik
alemalpa#7279
ODPOWIEDZ