nauczycielka angielskiego — Lorne Bay State School
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
Violet topiła się w smutku. Nie odrzucała go już, nie walczyła. Pozwalała mu odebrać sobie oddech, godność, resztki sił. Chyba nigdy nie miała w sobie woli wykopania go poza obręb domu, ani nawet zakopania we własnym ogródku. Otaczał ją ze wszystkich stron, więc nie istniał chyba żaden sposób na pozbycie się tego wszechogarniającego uczucia. Może gdyby choć spróbowała się stawiać, odzyskałaby jakieś poczucie sprawczości i choć cień woli walki, ale na razie próbowała zaprzyjaźnić się z tym smutkiem i potraktować go jako nieodłączną część siebie.
Jeśli ktoś mógł to zagłuszyć, nieważne, jak – była gotowa na to pozwolić. Chciała chwilę zapomnieć. Nie czuć. Jej drogi Hector wydawał się idealny, by zburzyć zupełnie calutkie jej życie, więc przez grubą warstwę smutku tym bardziej musiał się przebić. Już mu się udało – co prawda chemicznym proszkiem, gwarantującym chemiczne szczęście, ale to była chwila wytchnienia. Była zdesperowana – żeby poczuć coś innego. Czymkolwiek by to miało być.
Hamulce nie puszczają, tylko trzeba je puścić… ja trzymam dość mocno. Nie będziesz mnie rozbierać – roześmiała się dźwięcznie, choć wcale nie była tego taka pewna. W tym stanie z pewnością mogłaby puścić te hamulce nawet z własnej, mglistej teraz woli. Nie różniła się tak bardzo od innych kobiet, by protestować, że co złego, to nie ona, i zupełnie nigdy nie zdarzają jej się głupstwa. Zdarzały się cały czas. Całe jej życie było głupstwem.
Nie będzie. Ale nie martwi mnie to – uśmiechnęła się najbardziej nieprzytomnym, narkotycznym uśmiechem, jaki istniał, i wcisnęła głowę w zagłówek. Beznadziejność jego żartów jej nie ruszała. Jakby była już uodporniona na wszystkie głupie słowa, jakie można było w ogóle powiedzieć.
Nie znam żadnego. Tylko z filmów. Ale raczej to porządni ludzie, nie? Ty się do nich nie zaliczasz – mruknęła z rozbawieniem, bez cienia zażenowania, bo przecież sam na pewno to wiedział. Nie był wzorem cnót. Dziś i ona przestała nim być.
Kangur. Być może ucieleśnienie dawnych tęsknot. Jego lub jej. Właśnie je… hm.
A po godzinach jesteś też grabarzem? – spytała, choć oczywistszym wydawało się, że i on ma w swojej głowie niezły film, w którym trupa, zabitego własnoręcznie, należy też własnoręcznie usunąć. – Ja? Nie boję się już niczego – odparła bez cienia zastanowienia, otwierając drzwi od strony pasażera i stając zaraz na nieco miękkich nogach. Kolana lekko jej drżały, ale czuła, że to nie wina lęku, a narkotyku. Mimo tej nieustraszoności nie spojrzała jednak nawet w przód, tylko czekała, aż i on wysiądzie. I przeprowadzi oględziny.
W końcu był strażakiem, strażaków chyba się czasem do takich przypadków wzywa?

Dick Remington
przyjazna koala
viol#9498
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Powinien przestać inwestować w kobiety w potrzebie. Na planecie ziemi na pewno są jakieś normalne, które nie trzeba wspierać, zabawiać i doprowadzać do zguby. Tyle, że akurat on zawsze trafiał na takie, które niewiele miały wspólnego z rutyną. Miał wrażenie, że sam podświadomie takich poszukuje, bo dzięki nim i on na tym tle wypadał całkiem zwyczajnie. Przy dobrych i porządnych zaś prezentował się całkiem jaskrawo, zupełnie jak ten wilk z bajek, czyhający na niewinne panienki, by je zbałamucić.
Wbrew wszelkiej logice nie zawsze jednak do tego doprowadzał. Mierził go fakt, że dla wszystkich powoli staje się opowiastką ku przestrodze. Zdecydowanie wolał czasy, gdy był zwyczajnie zły, do szpiku kości przesiąknięty odcieniami czerni.
Obecnie zaś za łatwo wpadał w strefy szarości, zbyt mocno mu zależało i przeczuwał, że to stanie się jego największą zgubą.
Może dlatego zaśmiał na słowa swojej nowej znajomej. Nawet jeśli jej nie rozbierze to ten wieczór zaliczy zdecydowanie do udanych. Nie zawsze i nie z każdą chodziło o seks, czasami potrzebował również innego rodzaju bliskości.
Nawet on nie był robotem, choć zachowywał się tak jakby nim był.
- Słyszałaś ten huk? To moje serduszko właśnie upadło na podłogę - wyszczerzył się, by wiedziała, że wszystko mu jedno.
Poprawka, chętnie by ją rozebrał, ale nie zrobi tego bez jej zgody. Już raz do czegoś takiego się dopuścił i choć usiłował zawzięcie wyprzeć to z pamięci, wydarzenia powracały i doprowadzały do tego, by obecnie mocniej zaciskał ręce na kierownicy.
Kiwnął głową na jej ponurą przepowiednię. Może i próbowałby się z nią kłócić, ale optymistą był ten prawdziwy Hector, Dick zaś należał do grona pesymistów i również uważał, że lepsze czasy już dawno znajdują się za nimi.
W krainie, w której faktycznie strażacy są wzorem cnót. Ten tutaj, na załączonym obrazku wydawał się raczej ucieleśnieniem wszystkiego co niegodne. Nie przeszkadzały mu więc jej słowa.
- Jestem skuteczny i opanowany. To są cechy prawdziwego strażaka - zdecydowanie nie sądził jednak, że będzie zmuszony pokazać jej to w praktyce, gdy nadzieją się na zwierzynę.
Był o tym przekonany, bo tak naprawdę Dick nie zniósłby kolejnej śmierci. Ostatnio je kolekcjonował i z uporem maniaka przesiadywał na cmentarzu. Wprawdzie, gdyby zaszła potrzeba to tak, pochowałby trupa (miał w tym znikome doświadczenie), a potem zamiótłby ich tajemnicę pod dywan, ale wolałby tego uniknąć.
Podał jej rękę jak dżentelmen i ruszył do truchła kangura, która zdawał się wydawać ostatnie tchnienia.
Zdawał, bo zanim Remington ogłosił triumfalnie śmierć zwierzaczka, ten poderwał się na łapy i ruszył w ich stronę, by ich stratować. To były zaledwie sekundy, gdy popchnął nieznajomą na maskę samochodu w celu uniknięcia śmierci. Taki był z niego strażak, w chwilach zagrożenia musiał działać instynktownie nie bacząc na ewentualne urazy. Wszystko lepsze od śmierci, prawda?

Violet Swan
nauczycielka angielskiego — Lorne Bay State School
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
Powinna przestać inwestować w mężczyzn, którzy nie mogli wnieść nic dobrego do jej życia. Miles, który był po prostu zajęty, nie lubił nawet jej towarzystwa i który był powodem jej łez. Dean, który skrywał zbyt wiele tajemnic i działał na nią zbyt destrukcyjnie. Hector, który był inwestycją jedynie czasu i niejasnej nadziei – a prawdopodobnie wiózł ją na samo dno piekła. Jakby na świecie nie było nikogo normalnego, rozsądnego, gotowego faktycznie się nią zaopiekować, choć przez chwilę. W zasadzie – może nie było. Trzydzieści lat poszukiwań to chyba wystarczająco, by w końcu wywiesić białą flagę, prawda? Bo jaka była szansa, że trafi na niewłaściwego faceta wieczorem na cmentarzu?
No właśnie. Świat musiał się już z takich składać.
Na szczęście i ona była niewinna jedynie pozornie, ze swoim słodkim uśmiechem, ze złotymi włosami i spojrzeniem smutnego anioła. W środku wszystko było połamane, zepsute i zasnute starą goryczą, która potrafiła być niezwykle destrukcyjna. I choć Violet nie była zła, nie odstawała aż tak bardzo od tych wszechogarniających ciemności, na które tak narzekała.
Roześmiała się znów, perliście, głośno, rozkosznie wyzwolona. Wiedziała, że będzie chciała wracać do tego uczucia – i wiedziała, że nie powinna nigdy do niego wrócić.
Twoje co? – pokręciła głową z dezaprobatą. Nie sądziła, żeby był typem człowieka, któremu łatwo złamać serce. W przeciwieństwie do niej. Ale ona już i tak miała z serca drobniutki pył.
Dałaby mu się rozebrać. Dziś, rozbudzona magicznym proszkiem i myślą, że nie ma nic do stracenia, pozwoliłaby mu na wiele. Jutro pewnie żałowałaby do bólu – o ile zapamiętałaby cokolwiek, oprócz kolorowych plam, które teraz stopniowo rozlewały się przed nią, inne z każdym metrem drogi. W końcu nie od wczoraj wiadomo, że Violet Swan to ostoja słodkiej naiwności i żałowania za grzechy. Te niepopełnione – także.
I przystojny. To w sumie też – uśmiechnęła się czarująco, dłuższą chwilę wpatrując się w jego profil. Może nawet trochę żałowała, że z pewnością i on nie należy do tych porządnych mężczyzn, bo mogłaby go całkiem polubić. Ale nie miała teraz czasu się nad tym zastanawiać.
Musiała mocno zacisnąć wargi, choć jej reakcja i tak była zduszona narkotykiem i nieautentyczna. I trwała krótko. Bardzo krótko, bo zaraz pisnęła – raczej dla zasady, niż z autentycznego przerażenia, bo chwilę jej zajęło zorientowanie się, co się właściwie dzieje. Nadgarstki, na których podparła się dość nieudolnie, zabolały, a mimo to i tak zaraz uderzyła w maskę żebrami. Obejrzała się przez ramię i nie minęła sekunda, a ona znów łapała dłoń Remingtona, i, wykorzystując jakieś ukryte siły tego niedużego ciałka, pociągnęła go do samochodu. Pchnęła na tylne siedzenie, jakby był to wstęp do najrozkoszniejszego aktu – po czym opadła gdzieś ni to na jego dłoń, ni to na kolano, zatrzaskując jednak za sobą drzwi. Chyba uderzyła głową w podsufitkę. – Nie ruszaj się. Odskacze. Jak niedźwiedź – stwierdziła z przekonaniem, które wskazywało na ślady mądrości, niekoniecznie związane z treścią tej wypowiedzi.

Dick Remington
przyjazna koala
viol#9498
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Czy Dick Remington miał serce? Jego była pewnie by się z nią zgodziła i uznała, że nie posiada takiego organu. Tak właściwie i on nie był przekonany, że jeszcze potrafi kochać. Sądził, że Hector jest (nie)chlubnym wyjątkiem, ale zostawił go jak wszyscy inni, zanim jeszcze zdążył się przed nim otworzyć. Tak naprawdę od czasu jego odejścia wiedział już, że się nie zakocha. Nie, gdy praktycznie posmakował raju i nagle został gniewnie z niego wygnany. Zdecydowanie nie powinien wymiotować mu wtedy na buty. To najwyraźniej stanowiło deal breaker, a on jak to dziecko we mgle, tęsknił za tym gówniarzem w byle jakich trampkach.
Niesamowite, że takie myśli nawiedzały go w towarzystwie tak pięknej kobiety, ale najwyraźniej autostrada robiła swoje i przywoływała najgorsze z koszmarów. Ten jeden ulubiony zawierał się we wspominaniu tych, których odeszli.
Miał ich na pęczki i zazwyczaj nie zezwalał im na wyjście z szufladek pamięci, w które je zawzięcie wciskał. Wszystko było lepsze od pamięci.
- Kiedyś miałem serce, hej! Przynajmniej tak twierdzą moi byli, ci żyjący - zaznaczył, bo przecież jeszcze niedawno żegnał Rhysa razem z jego narzeczoną. To też należało do wspomnień, które wypadałoby zakopać.
Albo przynajmniej nie przywoływać ich w towarzystwie nieznajomej, która uważała, że jest przystojny. Uśmiechnął się i gdy to robił, faktycznie okazywało się, że ma urok wiecznego chłopca. Jego twarz automatycznie łagodniała i gdzieś mijało spięcie mięśni.
- Bardzo przystojny- poprawił ją jednak po swojemu, ale nie było czasu na przekomarzanki, gdy nagle stanęli oko w oko z australijską przyrodą. Wiedział, że w tym kraju większość zwierząt usiłuje go zabić, ale nie sądził nigdy, że będzie przekonywał się o tym w tak namacalny sposób. Zanim jednak zdołał pomyśleć o tym jak nikłe szanse mają na przeżycie i że nie sporządził odpowiedniego testamentu, byli z powrotem w samochodzie i musiał zmierzyć się z nagłym atakiem śmiechu.
Może i inaczej planowali ten wieczór, ale najwyraźniej plany miały to do siebie, że bardzo szybko brały w łeb. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że zamiast porządnie się naćpać i spędzić wieczór nago siedzieli w jego gruchocie i modlili się, by kangur skoczył gdzieś na żarcie?
- Niedźwiedzie nie skaczą - parsknął jeszcze, a potem dłonią powoli odgarnął zabłąkany kosmyk na twarzy Violet i pocałował ją w usta, bo wcale nie oczekiwał od niej odpowiedzi. Przynajmniej nie tej związanej ze zwyczajami zwierząt. Wolał skupiać się na miękkości jej warg i na fakcie, że są tu i teraz, pośrodku niczego, jeszcze przed wezwaniem pomocy do niesprawnego auta.
Brzmiało to niemalże romantycznie, gdyby nie to pieprzone zagrożenie ze strony kangura, który pewnie ich podglądał.
Stary perwers.

Violet Swan
nauczycielka angielskiego — Lorne Bay State School
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
Szkoda, że serca nie można było tak po prostu sobie wyrwać. Że jakiś inny organ nie mógł pompować krwi w zamian za to, że ludzie straciliby pretekst do opowieści o złamanych sercach i deptania cudzej wrażliwości. Nie wiedziała, jakie reakcje zachodzą w mózgu, że tak łatwo przychodzi się do kogoś przywiązać, tak łatwo pokochać niewłaściwą osobę – ale chciałaby je zablokować. Nie czuć tego ucisku w brzuchu i nieznośnego drżenia na myśl o wszystkich, którym sprzedała swoją duszę za pozory uczucia. Dlaczego gdy pochowała jedną miłość, dotarło do niej, że jest już następna?
Jak można wciąż tak tęsknie myśleć o kimś, kto wyparł nas z pamięci? O kimś, kogo nawet nie ma? Pamiętała każde słowo z każdej kłótni z Jaydenem. Pamiętała, jak cisnęła w niego talerzem, choć zawsze uważała to za zbyt teatralne i niepasujące do niej, absolutnej przeciwniczki przemocy. Silniej pamiętała jednak zapach jego wody kolońskiej, ciężar dłoni opartej w nocy na biodrze i najbardziej czarujący uśmiech, gdy pokazywał jej miejsca, w których tak pięknie świeciły mu się oczy.
Głupstwo. Serce to głupstwo.
Bez sensu, że myślimy o tym, co uważali ci nieżyjący, nie? – zaśmiała się niepewnie, tracąc na chwilę ten radosny rezon. Przez sekundę miała wrażenie, że jedzie smutnym karawanem pełnym niepogrzebanych do końca wspomnień. Później znów było kolorowo i lżej.
Do czasu. Potem ten samochód prawie faktycznie został pogrzebowym karawanem. Nie mogła nawet ucieszyć się z tego, że kangur najwyraźniej jest cały i zdrowy, bo postanowił sprawić, żeby oni już cali i zdrowi nie byli. Na razie pośrednio przyczynił się tylko do przyszłych siniaków i obić Violet, ale skąd miała wiedzieć, czy taki zwierzak nie umie na przykład przewrócić samochodu? Wyglądał w sumie niepozornie. Wysoki taki. Gdyby był człowiekiem, byłby Hectorem.
Nie wiedziała, czemu ta myśl w ogóle przyszła jej do głowy, ale sprawiła, że i ona się roześmiała, siedząc przy nim w swojej hipotetycznej trumnie.
Mogłaby przygotować odpowiedź – ale wolała zmrużyć powieki i rozkoszować się tym, jak odgarnął jej włosy. Nigdy nie czuła tego tak intensywnie. Chyba zapomniała o czającym się na jej życie kangurze. Jak długo się nie całowała? Jeszcze miesiące, czy już lata? Ułożyła dłoń na jego karku i westchnęła cicho, odchylając się nieco, aż poczuła chłód szyby, na szczęście ocalałej. Oddała mu pieszczotę – może trochę zbyt namiętnie, jak na te okoliczności, ale ze słodyczą, która zdradzała, że tęskniła. Za tym. Za nim, choć jeszcze się nie znali.
Jest tam jeszcze? – szepnęła gorąco, wiodąc palcami po jego kołnierzyku. Wcale nie chciała, żeby był. Nie pamiętała, kiedy ostatnio tak mocno uderzyło w nią pragnienie. A mama mówiła, że narkotyki to zło. Nie pozwoliła zresztą odpowiedzieć swojemu wybawcy od razu, bo musiała pocałować go jeszcze raz, krócej, ale zdradzając, że ten wieczór nie tak miał wyglądać.
Ale przecież wszyscy wiemy, że marzenia się raczej nie spełniają.

Dick Remington
przyjazna koala
viol#9498
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Przynajmniej była kobietą, a te w filozofii życiowej Richarda Remingtona mogły się przejmować takimi drobnostkami jak złamane serce. Tata uczył go, że on jako mężczyzna powinien być twardy i nie skupiać się na uczuciach. Te będą się pojawiać (w końcu nie był robotem), ale ktoś tak zdecydowany będzie umiał je odłożyć na półkę. Tę wysoko, tę do której się nie sięga za często.
Tak właściwie zrobił absolutnie wszystko, by posadzić Hectora jak najwyżej i dlatego myślał o nim jedynie okazjonalnie. Najwyraźniej obecnie trafiła się świetna okazja, by wspominać byłego. Przez tę konotację był o krok od znienawidzenia Vivian.
Była jak ta czarownica, która zwyczajnie przyzywała stare demony.
Tyle, że pamiętał, że go ostrzegała. Powiedziała wprost, że będzie nieszczęśliwy, więc nie powinien mieć za dużych oczekiwań. Uniósł brwi i spojrzał na nią. Nie miał problemu z martwymi, ale żyjący to już była inna śpiewka.
- Czemu w ogóle myślimy, co ludzie o nas sądzą? Zupełnie jakbyśmy codziennie stawali przed jury i usiłowali zrobić na nim wrażenie. Ode mnie wymaga się pewnego schematu zachowań, a jestem ćpunem, który lubi dobrą zabawę -wyszczerzył się i tak powinien skończyć się ten wieczór.
Na zabawie, na śmiechu, może nawet na pośpiesznym rozbieraniu dziewczyny, a nie walce wręcz z kangurem. Najwyraźniej jednak karma robiła swoje i Dickowi nie było dane przeżyć zwyczajnej randki w towarzystwie obcej dziewczyny. Przez głowę przemknęła mu zabawna myśl, że ćpali tyle, że równie dobrze kangura mogło nie być, ale odrzucił ją prędko. Musiał być, bo coś trzęsło ich samochodem i przeszkadzało im w lizaniu się.
Wróć, lizać się można było z jakąś napaloną małolatą, którą schlebiał sportowy wóz i zapach jego perfum od Armaniego. Z taką kobietą zaś całował się nieśpiesznie, niby od niechcenia, ale z ogromnym zaangażowaniem. Dla Remingtona w tym momencie mógł nawet skończyć się świat i zdecydowanie nie robiło mu to dużej różnicy.
Nie, gdy blondynka zachęcała go ruchem warg, by przesunął dłońmi po jej drobnym ciele. Bogini, której nie zamierzał oddawać kangurowi.
Dlatego, gdy zapytała czy już sobie poszedł, wyjrzał i zdecydował się, by stwierdzić, że nie. Nawet jeśli droga była pusta. Był spragniony, a przecież na pewno w zaroślach czaiło się zagrożenie. Bezpieczniej będzie, gdy tutaj zostaną.
Uśmiechnął się i gdy zbliżyła wargi do jego ust, pocałował ją równie namiętnie.
- Możemy poczekać aż odejdzie i jakoś ten czas wykorzystać - zaproponował luźno, bo przecież obiecywał, że nie będzie jej rozbierać.
W zasadzie nie musiał, wystarczyło tylko podwinąć sukienkę, ale czekał na jej odpowiedź. Dżentelmen, nawet jeśli ją wcześniej naćpał.

Violet Swan
nauczycielka angielskiego — Lorne Bay State School
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
Całe jej życie skupiało się wokół emocji. Tylko emocji. Każdy jej wiersz powstawał na kanwie palących uczuć, które nie były w stanie pomieścić się w jej niedużym ciele i niszczyły je od środka. Uczyła się wyrywać je z siebie, nitka po nitce, wypruwać z chirurgiczną precyzją i przelewać na papier, który przyjmował wszystko to, czego jej serce znieść już dłużej nie mogło. Potem pogniecione kartki trafiały do szuflady, tworząc magazyn substancji szalenie niebezpiecznych. Była warta tyle, ile warte były jej emocje – a one stopniowo traciły na wartości, mimo swojej coraz większej głębokości. Były już zbyt powtarzalne i gromadziło się ich zbyt wiele. Nieustanny smutek, ciągłe tęsknoty, żale, pojedyncze koraliki nadziei, ale zbyt małe, by ozdobić tę plątaninę czarnych nici. Wiedziała, że na zawsze pozostanie zamknięta w szufladzie. Że kiedyś zmieści się w niej cała.
A świat poczuje ulgę. Violet Swan – pogrzebana w stercie zapisanych drżącym pismem papierów. Trochę pachnących starymi łzami, trochę białym winem. Zbierających kurz, mole i gorycz. Przetrzymujących między sobą te nieszczęsne demony, które już więcej nie będą nikogo dręczyć – bo Swan nie będzie ich więcej za sobą ciągnąć, jak wielki magnes na nieszczęścia.
Bo chyba nie chcielibyśmy być samotni, nie? Nawet ty byś nie chciał – chciała odpowiedzieć, ale sama ta myśl unieszczęśliwiła ją dostatecznie, choć na ułamki sekund, po których wszystko poszło w niepamięć. W każdej sekundzie czuła się jak przed wielkim, wielomilionowym jury. Nawet sama w pustym pokoju. Chciała być idealna, zacząć w końcu pasować do tego świata. Ale nic jej nie wychodziło. Nic nie imponowało światu – nawet ogrom jej bólu, który w całym oceanie wylewanych tylko na tym kontynencie łez – był niczym.
Teraz, wciąż w słodkiej mgiełce odrzucenia, choć chyba już rozwiewającej się, czuła się dopasowana. Świat, czy też samochód, jakby nieco się kołysał. Ich wargi pasowały do siebie. Pod przymkniętymi powiekami nie było złych wspomnień, wypartych z pamięci twarzy. W jej głowie nie wracał smak żadnych innych ust. Może nawet chciała, żeby teraz i tutaj skończył się świat, bo było jej lekko. Mimo czającego się w ciemności kangura, uszkodzonego samochodu, ciężaru odpowiedzialności, którego jeszcze nie czuła.
Chyba za często tu coś nie jeździ…? – spytała cicho, nieuważnie, odszukując palcami brzeg jego paska, by zaraz sięgnąć nimi pod koszulę. Obrysowała delikatnie pępek opuszką, a potem jeszcze paznokciem, patrząc mu w oczy z niezwykłym dla tego stanu skupieniem. – Wykorzystajmy, nudzę się już… – szepnęła z uśmiechem, rozkosznie niewinnym, wsuwając się okrakiem na jego kolana, nieszczególnie przejęta podwijającą się spódnicą. Nic jej teraz nie martwiło. Co najwyżej to, że ktoś, lub coś, mogłoby im przerwać, a ona już wyznaczała po materiale jego ubrań ścieżkę w dół.

Dick Remington
przyjazna koala
viol#9498
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Gdzieś w głowie dźwięczały mu słowa wypowiedziane przez Divinę, że w chwili odwyku znowu zostanie sam, ale odsuwał je jak natrętnego owada. Co ona mogła wiedzieć o samotności według Dicka Remingtona? W końcu był na tyle popularny, że zgarniał boginię z cmentarza i siedziała blisko niego. To była zapowiedź tego, kim naprawdę był. Nie fakt, że musiał wysypać narkotyk na deskę rozdzielczą, by jej zaimponować. O tym wolał nie myśleć. Pozostawiał to za sobą jak niewygodny fakt, który nie powinien go frasować. Był królem życia i właśnie to się liczyło. On, ona i kangur, który mógł powrócić.
Tak naprawdę był w stanie uznać, że bogowie (albo jeden, w którego niby zaczynał wierzyć) zesłali mu to zwierzę, by znowu poczuł bliskość z kobietą.
W końcu religie nie były zbyt chętne, jeśli chodzi o homoseksualizm, prawda?
Galop jego myśli świadczył o tym, że zbyt przytomny nie był i po części zwalał to na prochy, a po części na to, że ta laska była naprawdę seksowna. Na chwilę zapomniał o wszystkich rozterkach, o ostatnich wydarzeniach, które powracały do niego rykoszetem i wywoływały nieprzyjemny skurcz w okolicy serca… Nie było ich, bo ta blondynka była chętna i w niczym nie przypominała Saskii, płaczącej na podłodze w jego mieszkaniu.
Niesamowite, że choć zapierał się, że tamte wydarzenia należą do przeszłości, powracał do nich. Od czasu incydentu (nie chciał tego nazywać inaczej, bo by siebie znienawidził) nie miał nikogo i teraz przy tej kobiecie miał ponownie powrócić na znajome tory. A przynajmniej się starał, bo z chęcią objął ją i wcale nie tak delikatnie przesunął dłońmi po jej udach.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Violet Swan
nauczycielka angielskiego — Lorne Bay State School
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
Była sama. Z odwykiem, bez odwyku, z uśmiechem, bez uśmiechu, z brzuchem bolącym od tabletek i z brzuchem bolącym bez nich. Dowiedziała się, że cokolwiek, co nie jest samotnością, to ułuda. I że trzeba pogodzić się z tą nieznośną pustką, niezależnie od tego, jak bardzo boli. Rano prawdopodobnie obudzi się sama, w niewygodnym łóżku w pensjonacie, obolała i z przejmującą tęsknotą w każdej komórce ciała. I ruszy dalej. Marzyła o tym, że będzie inaczej, i odrzucała te marzenia, nie chcąc walczyć z przeznaczeniem ani z dogmatami. Korzystała z tego, co z litości rzucał jej los. Z bliskości naćpanego faceta, który nie znał nawet jej imienia, i którego imienia sama nawet nie jęknie, by nie zbudzić starych demonów, które mogły się za nim kryć. Musiała się tym nasycić. A potem będzie za tym tęsknić, bo raczej nie należało jej się już nic więcej. Wykorzystała limit wątpliwie szczęśliwych spotkań na cmentarzach.
Nie wierzyła, że jej oddech mógł jeszcze przyspieszyć z innego powodu, niż strach. To on był tego powodem – na tym się skupiała, zapominając o zdradzieckim proszku, o którym jeszcze jakiś czas będzie myśleć równie intensywnie, co o fakturze skóry na szyi Hectora, po której leniwie przesunęła wargami, smakując niespiesznie wybrane fragmenty. Może kiedyś i on dołączy do grona jej demonów. Ten dotyk w końcu na pewno zapamięta na zawsze.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Dick Remington
przyjazna koala
viol#9498
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Violet Swan
nauczycielka angielskiego — Lorne Bay State School
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Dick Remington
przyjazna koala
viol#9498
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Violet Swan
ODPOWIEDZ