lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
No a nie nudziło mu się? Spojrzała na niego wymownie, bo heloł… była w szpitalu, więc chciała, żeby mu się nudziło. Miało mu się bez niej nudzić przynajmniej tak samo mocno jak jej bez niego. Nawet jeśli miał przy okazji dużo więcej spraw do ogarnięcia niż ona. To nic!
- Nie mam… – tak długo jak nie urządzał męskiego striptizu młodziutkiej pielęgniarce! Ale prawda była taka, że tak… nie ukrywajmy – seks był chwilowo ostatnią rzeczą, o której myślała. Uśmiechnęła się przy tym pod nosem, bardziej niż wymownie – Jessica… – powtórzyła za mężem – Więc nawet zdążyłeś poznać jej imię, rozumiem… – zakpiła, ale prawda była taka, że żartowała sobie. Rozumiała sytuację, była nawet całkiem wdzięczna, że przez to nie będzie chory, a z glutem do pasa mogliby go nie wpuścić na oddział. Jego marudzenie w tym wszystkim byłoby najmniejszym problemem. Naprawdę najmniejszym – Przestraszyłeś się, że uciekłam… a nie że na przykład urodziłam bez ciebie? Albo kopnęłam w kalendarz? – zaczynała sobie z tego żartować, bo co jej innego zostało, prawda? Zwłaszcza, że nadal nieprzerwanie się do niego uśmiechała – pogodnie i bez pretensji, więc niech sobie czasem nie wmawia. I jej nie wmawia przy okazji, że była zła o coś, bo no cóż… nie była – I sprawdzali jak się ma twoje dziecko, ale… dobrze. Całkiem dobrze. Jest coraz silniejsza. – potwierdziła, uśmiechając się zadowolona, bo przecież o to właśnie chodziło – miała być coraz silniejsza, coraz bardziej przystosowana do życia w tym jakby nie było – brutalnym świecie.
- I wiem, że chciałbyś, żebym była zazdrosna. – uśmiechnęła się pod nosem, przyglądając mu się uważnie – Ale mam o tobie lepsze zdanie niż to, że mógłbyś mieć romans z moja pielęgniarką, naprawdę… – bo to byłoby super słabe i tak oczywiste, że aż bolało. Nie był tak głupi i doskonale o tym wiedziała – Więc nie, nie byłam zazdrosna. – wzruszyła lekko ramionami – Jak w domu? Radzicie sobie? – jakoś? Bez niej? Żyją swoim najlepszym życiem i wcale im jej nie brakuje? No oby jej tylko tego nie powiedział!



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Kurde… Chyba dziwnie go to ruszyło. To, że Ackerman nie była o niego, nic a nic, zazdrosna. Miała rację mówiąc, że nigdy nie zrobiłby jej takiego świństwa jak romans z pielęgniarką czy w ogóle romans z kimkolwiek, ale… Ech, biorąc pod uwagę to jak ostatnio między nimi było, chciał tego. Nie, nie romansu. Chciał usłyszeć, zobaczyć, że ją to ruszyło. Nawet jeśli minimalnie. Sam jednocześnie po sobie wiedział, że gdyby sytuacja była odwrotna - byłby zazdrosny, jak jasna cholera. Czy to dobrze czy idiotycznie i źle? Nie oceniał, nie próbował nawet. Nie czas i miejsce, jak sądzę. Był… Zdziwiony. Po prostu zdziwiony i gdzieś tam też w którejś chwili, całkiem nieświadomie spoważniał. Po krótkim zawieszeniu opuścił wzrok do brzucha żony. Cieszył się, że Rosie rosła i stawała się coraz silniejsza. Jednocześnie jednak ciągle miał w głowie przestrogę lekarza - jeśli przegapią właściwy moment, Weston może zostać samotnym ojcem. Bał się tego. Bał się, że mógłby… Że może ją stracić. Nawet jeśli dla niej jego obawy były głupie i jej zdaniem dramatyzował i robił z siebie ofiarę, trudno. - Coś czuję, że do ucieczki jest ci teraz bliżej. - niż do porodu lub odejścia z tego świata. Uśmiechnął się pod nosem, a potem spojrzał znowu w górę - do oczu Ane i odpowiedział na pytanie „jak w domu?”. - Jest… Okej. Margaret bardzo mi pomaga. Ma super kontakt z Lily, więc jestem spokojny jak zostawiam je same. Trochę mi głupio jak robi mi obiad, albo kolację…Albo pyta czy chcę drinka. - przyznał szczerze, wymownie marszcząc przy tym nos. Było mu głupio, bo… Jak miałoby nie być w takiej sytuacji? Ex-teściowa Ane, babcia Lily, która była biologiczną córką jej zmarłego syna, opiekowała się… Nowym mężem swojej ex-synowej. To było… Ech, co najmniej pokręcone. Solidnie pokręcone. Sky jeszcze nie do końca się w tym odnajdywał. Uśmiechnął się jednak, bo… - Ale na pewno z jednym miałaś rację. Byłem niesprawiedliwy. To naprawdę świetna babka. - otwarta i… Chyba nawet go nie nienawidziła i o nic nie obwiniała. Skyler nie wiedział czy to ze względu na Lily i to, że chciała mieć z dziewczynką niczym niezaburzone kontakty, czy jej prawdziwe uczucia i intencje, ale hej - czy to ważne? Działało! To liczyło się najbardziej. - Tęsknimy za tobą. Lily bardzo tęskni. Bosman bardzo tęskni. No i ja… - dodał ciszej, mimowolnie opuszczając wzrok na swoją rękę - tę, na której nosił obrączkę. Palcami drugiej zaczął ten pierścień mocy pocierać. Niekoniecznie nerwowo, raczej tak o, żeby zająć czymś ręce. Cofnął wzrok na żonę. - Ostatniej nocy skończyłem przygotowywać pokój. Kupiłem parę rzeczy, jak ci się nie spodobają to wymienimy, ale… No nie wiem, chyba jest ładnie. - oczywiście mówił o pokoju dla Rose. - Dzisiaj w nocy skończę łóżeczko. I to już będzie wszystko, póki co. - z przygotowań na nowego członka rodziny Ackerman-Westonów. - Nie patrz tak. Nie umiem już spać bez mojej żony. - dlatego nie spał w ogóle. Ok, prawie w ogóle, bo ostatecznie zmęczenie robiło swoje, ale zanim - szukał sobie zajęcia. - Chyba… Na początku Rose będzie z nami, co? W sypialni. - pytał trochę niepewnie i bez większego przekonania, bo - tak najzwyczajniej na świecie - nie miał pojęcia czy to dobre wyjście. Może od razu powinni przyzwyczajać córkę do jej pokoju? Czy będą potrafili świadomie i celowo stracić ją z oczu? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Ale to wcale nie było tak, że Ackerman nie była o niego, nic a nic, zazdrosna. Była. Ale nie dzisiaj, nie w tej sytuacji, nie w takich okolicznościach. Wiedziała, że miał dużo większe wymagania niż jakaś młodziutka pielęgniarka, która po prostu dała mu suche ubranie i która może patrzyła na niego zakochanym wzrokiem, ale no nie… nie była kimś, o kogo Ane mogłaby być zazdrosna. Po prostu miała o swoim mężu dużo lepsze zdanie, naprawdę.
Uśmiechnęła się pod nosem, gdy wspomniał o Margaret. Chciało się powiedzieć „a nie mówiłam?!”, ale na szczęście ugryzła się w język. Ale cieszyła się. Naprawdę się cieszyła, że pomimo przyjazdu kobiety w tak kiepskim okresie – ta dwójka potrafiła się dogadać i przynajmniej mogła mu pomóc.
- Oczywiście, że jest ładnie… – nawet przez chwilę w to nie wątpiła i wierzyła w swojego męża – Pamiętasz pokój, który przygotowałeś dla Lily na nasz przyjazd? – chociaż wcale nie musiał, bo przyjechały tylko na wakacje? – Jeśli ten teraz jest chociaż w połowie tak ładny jak tamten… jest idealnie. – dodała, uśmiechając się do niego ładnie i teraz to ona chwyciła to jego łapsko, na której miał obrączkę – Nie patrzę na ciebie ‘tak’ – zapewniła, bo rozumiała go lepiej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, a przynajmniej niż on mógł przypuszczać. Nie spała, bardzo chciała, bo było to męczące, ale nie potrafiła… - A co do Rose… – zaczęła, zagryzając lekko wargę i przyglądając się mężowi – trochę niepewnie, bo to co chciała powiedzieć nie było ‘popularną opinią’ – Chciałabym, żeby nasza sypialnia była naszą sypialnią. – dodała ostrożnie – Pewnie wygodniej byłoby mieć ją u siebie… – bo wstawanie i w ogóle, ale no… później trudniej byłoby ją wyeksmitować, a ona chciała, żeby nadal byli małżeństwem, nadal byli sobą, a nie tylko rodzicami – Położysz się? Teraz? Ze mną? – zaproponowała – Wiem, że jestem ogromna i zajmuje większość tego łóżka, ale może? Może uda ci się przespać? – bo nie chciała, żeby nie spał, żeby się wykańczał… - Musisz zbierać siły na później. – powinien spać na zapas!


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ale Weston tak to odebrał. To facet, na dodatek całkiem zero-jedynkowy, a już szczególnie w takich sytuacjach, jak ta z zazdrością… Lub właściwie jej brakiem. Jeśli usłyszał od Ane komunikat „nie byłam zazdrosna” to nie dopowiadał sobie całego faktycznego tła - dlaczego nie była zazdrosna? Dlatego, że mu ufa i wie, że by jej nie zdradził. Dopowiadał sobie tylko tyle, ile usłyszał. A usłyszał… No cóż… Nie była zazdrosna, więc nie jest dobrze! Może mniej jej na nim zależy? Może zaczynała się nudzić?
Sky uśmiechnął się pod nosem i pokiwał krótko głową. Pokój dla Rose był ładny. Inny, niż ten, który miała Lily, ale wciąż ładny. Sam Weston zresztą nigdy nie miał problemu z przyznaniem, że coś mu wyszło dobrze. W tej sytuacji jednak… To wszystko wydawało mu się takie miękkie, takie grząskie… Nie chciał nikogo rozczarować, nawet jeśli jakiś „podstępny” głos w jego głowie podpowiadał mu, że tak się nie stanie. Bywa! Pomyślał teraz o tym, krótko i płytko, jednocześnie kiwając głową w przytaknięciu na słowa żony a propos tego, że ich sypialnia powinna być ich sypialnią, a pokój córki pokojem córki - już od samego początku. Zgadzał się z tym. Albo może inaczej - nie miał praktycznie żadnego doświadczenia w tym temacie, dlatego całkowicie zdawał się na Ackerman. Jeśli ona mówiła, że tak będzie dobrze to tak będzie dobrze. On to łykał w całości. Tak czy inaczej, zadumał się nad tym krótko, dlatego kiedy Ane zaproponowała mu, żeby położył się obok niej w szpitalnym łóżku i spróbował przespać - wyglądał na zaskoczonego. - Co? Ale jak… - czujnie i trochę nieufnie spojrzał na to nieszczęsne łóżko, które z definicji i wyglądu było całkiem jednoosobowe. Uśmiechnął się i… Musiał odmówić. Ale to nie był jedyny powód. - Nie, Ane. Nie sądzę, żeby to było tutaj legalne. - a nie chciał narażać się pielęgniarkom, bo mogłyby go przecież przestać tutaj wpuszczać… Właściwie o każdej porze, jaka mu się wymarzyła. Tak, Skyler Weston uprosił, żeby mógł zaglądać do żony także poza regulaminowymi godzinami odwiedzin. Póki co, działało to całkiem nieźle. - Poza tym… Mieliśmy porozmawiać. Wiem, że miejsce się nie zmieniło, ale ono nie zmieni się jeszcze długo. - bo szpital na pewno nie był idealną okolicznością do prowadzenia takich rozmów, ale Ane prędko z tego szpitala nie wyjdzie. A Weston już nie chciał dłużej czekać. Był zmęczony czekaniem. - Nie chcę spać. Chcę naprawić to, co jest między nami zepsute. - spoważniał naturalnie mówiąc o tym i nie odrywał oczu od tęczówek żony. Spodziewał się, że nie będzie zachwycona podjęciem tego tematu tutaj i teraz, ale… Sky westchnął. - Nie mogę spać, bo nie ma tam ciebie i nie mogę spać, bo czuję, że to… - wskazał na siebie i na Ackerman. - Nie działa, tak jak powinno. Tak jak działało. - coś się spieprzyło po drodze, jakaś część, jakaś śrubka. On bardzo chciał to naprawić i zabezpieczyć przed ponowną usterką w przyszłości. - A ty? Jak to czujesz? - zapytał na koniec, bo naprawdę chciał to wiedzieć. Czy przesadzał? Wmawiał sobie coś, czego nie było? Dzisiaj był skłonny uwierzyć we wszystko, byle w ogóle zaczęli o tym rozmawiać.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Prawdopodobnie dlatego właśnie wydawało mu się, że coś się psuło – bo wmawiał sobie rzeczy, których ona nigdy by nie pomyślała. Jak mógł? Kiedy dała mu powody do tego, żeby mógł zacząć myśleć, że mniej jej zależy albo zaczęła się nudzić? Dlaczego próbował jej wmówić, że jest nieszczęśliwa? Dlaczego ona nie widziała tego, co widział on? Tych problemów, o których mówił? Bo raz, czy drugi się pokłócili? A może to faktycznie był jej problem… może po prostu zawalała kolejne swoje małżeństwo, bo taka już była? I nic nie potrafiła na to poradzić?
- Chciałam, żebyś się ze mną położył, a nie… – robił coś nielegalnego, ale skoro nie to nie, chociaż nie wyglądała na szczególnie zadowoloną z tego faktu i z tego, że jej odmówił. Ba, że odmówił, bo chciał rozmawiać. Ściągnęła mocniej brwi i wbiła w niego uważne spojrzenie – Co masz na myśli? – tak dokładnie. Bo co nie działało? Jak nie działało? – Czuję, że jesteśmy w momencie, w którym nic nie działa, Sky… jestem w ciąży, więc to nie było łatwe i przyjemne, teraz jestem tutaj i to też nie jest ani łatwe, ani przyjemne. – nie lubiła szpitali i nie lubiła bezczynności, leżenie tutaj i czekanie ją wykańczało, a miała z tyłu głowy, że musiała czekać, nie mogła się po prostu poddać – Więc nie do końca wiem jak chciałbyś, żeby to działało? Z czym dokładnie czujesz się nie tak jak chciałbyś się czuć. – bo może torpedował wszystko, co powiedziała? Zarówno wtedy jak mówiła, że to o czym mówiła to nic takiego jak i wtedy, gdy powtarzała, że pokój ich córki będzie idealny albo, że ma o nim lepsze zdanie niż to, że mógłby mieć romans z pielęgniarką. Ona mówiła jedno, a on wmawiał sobie drugie… to mogło zmęczyć, cholernie zmęczyć. Nie była w stanie wystarczająco nadmuchać mu jego ego, poddawała się. Ale jednocześnie chciała wiedzieć, czego Skyler od niej oczekuje, bo skoro chciał, żeby rozmawiać to proszę bardzo – mogli rozmawiać.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie, niech teraz Ane nie zrzuca wszystkiego na Westona. Sama nie tak dawno temu przed sobą przyznała, że sabotuje własne małżeństwo, więc serio… To nie tylko on był tutaj wszystkiemu winny. Nie tylko on coś psuł. Wina zawsze leżała po środku, dlatego miło by było, gdyby wyszła mu naprzeciw w tej nieśmiałej próbie posklejania w całość… Tego, co posklejane być powinno. Jeśli powinno? Sky słuchał żony i zaczynał mieć wątpliwości. - Obiecałaś, że porozmawiamy. - zaczął od tego. Kilka dni temu, kiedy w ogóle pojawili się w tym szpitalu i usłyszeli te okropne wieści, że albo z nią, albo z ich córką może być naprawdę niedobrze. Tak, powiedziała, że porozmawiają. Nie chciała wtedy, ale nie powiedziała, że nie widzi w tej rozmowie sensu i nie chce jej prowadzić nigdy. To, że dzisiaj nie była o niego zazdrosna i przez to coś tam sobie pomyślał, nie miało z tym kompletnie nic wspólnego. Skyler traktował to bardziej jako skutek tego, że coś się po drodze spieprzyło, niż przyczynę jako taką. Swoją drogą, skąd przeświadczenie, że torpedował wszystko co mówiła? Nie rozumiem ani ja, ani Weston też by nie zrozumiał, szczególnie wobec przykładu z pokojem ich córki - gdzie dał jej do zrozumienia, że nie miała racji lub nie wierzył w to co od niej usłyszał? - Dlaczego tak się denerwujesz? Przecież nie powiedziałem, że chcę, żebyś biła się o cokolwiek w pierś, żebyś mnie przepraszała, żebyś… - pokręcił głową i kurde… Było mu przykro. Tak po prostu przykro. Kolejny raz traktowała go niesprawiedliwie. Nie wspominając już o tym starym jak świat argumencie z dmuchaniem mu ego. Robiła sama przed sobą z niego jakąś męską poczwarkę, która codziennie, dwadzieścia cztery godziny na dobę domagał się, żeby zapewniać go o jego zajebistości. Serio? Taki właśnie w jej oczach był? To o nim myślała? To gdzie miejsce na ten „szacunek”, który dzisiaj próbowała mu sprzedać w kontekście młodej pielęgniarki, z którą go zastała? No… Miło. Naprawdę miło. - Odsuwamy się od siebie, Ane. Coraz częściej się kłócimy… O wszystko właściwie i proszę, nie mów, że sobie wymyślam. To nie fair. - bo mu obiecała! Powiedziała, że porozmawiają, że sobie wyjaśnią. To znaczy, że jej zdaniem mieli co. Tak jak jego. Patrzył na żonę i naprawdę mu zależało, żeby zmieniła nastawienie. Do niego i do tej rozmowy. Nie chciał być dla niej wrogiem numer jeden, a tak się chwilowo czuł. Tylko dlatego, że chciał oczyścić klimat, przeprosić jeśli taka jest potrzeba, naprawić ich relacje. Co w tym złego? - Dobrze wiesz, że mnie zabolało to, co powiedziałaś wtedy. Że czujesz, jakbym cię nie lubił. Potrzebuję to wyjaśnić, Ane, potrzebuję coś zrobić, coś zmienić, żebyś - po pierwsze - uwierzyła mi, że to kompletna nieprawda i nigdy w ten sposób o tobie nie myślałem, a po drugie - żebyś już nigdy więcej się tak nie czuła. Co w tym złego, że chcę rozmawiać? - bo jej reakcja dała mu całkiem jasny obraz - tak, robił coś złego. Oczekiwał czegoś za dużo, przesadzał i niepotrzebnie ją tym denerwował. Tyle, że… On naprawdę chciał tylko rozmowy. Nie rozumiał jej nastawienia. Tylko i aż tyle. - To, że powiedziałem, że w razie gdyby… To wybiorę ciebie, a nie Rose, też jest naszym słoniem w pokoju. Nie rozmawiamy o tym, ale to cały czas jest. - nie czuła tego? Może… Może nie widziała różnicy pomiędzy tym, jak odzywała się do niego wcześniej, a jak to robi teraz, od tych kilku nieszczęsnych dni w szpitalu. Może nie widziała jak bardzo się od niego zdystansowała… Być może robiła to całkiem nieświadomie, Sky nie wiedział. Ale chciał wiedzieć. - Chcę odzyskać żonę, którą bardzo kocham. - dodał ciszej. Wszystko, co powiedział wcześniej - było spokojne, bez nawet najmniejszych porywów emocji. No więc tak... Chciał odzyskać żonę, tymczasem miał takie wrażenie, że… Ona tego nie odwzajemniała. Tej potrzeby odzyskania. Smutne, ale tak czuł. Co? Nie miał prawda? Miał je dokładnie takie samo, jak ona.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Obiecała, chociaż nadal nie wydawało jej się, żeby szpital był odpowiednim miejscem na tego typu rozmowy, ale nie zamierzała tego powtarzać raz jeszcze. Zresztą… nie rozumiała dlaczego zarzucał jej, że się denerwowała, albo że nie chciała rozmawiać, gdy właściwie… zapytała, tak? Chciała się dowiedzieć jak on się czuł, jak chciałby się czuć, o czym dokładnie chciałby rozmawiać i co jego zdaniem dokładnie nie działa tak jak powinno. Chciała, żeby wylał to, co leżało mu na wątrobie, więc nie fair było też zarzucanie jej, że nie chciała rozmawiać, więc logicznym było, że naturalnie spoważniała, ściągnęła brwi i przyglądała się uważnie mężowi, licząc na to, że może jednak faktycznie pociągnie temat – Nie straciłeś jej, Sky… – zapewniła, bo nigdzie się nie wybierała. Nawet jeśli torpedowała własne małżeństwo – czego się nie wypierała i nie zamierzała zwalać winy na niego, była tego brutalnie świadoma, więc proszę nie zarzucać jej niczego innego – Sytuacja, w której się znaleźliśmy nie jest normalna, więc ja też nie jestem normalna… jestem zdenerwowana, więc prawdopodobnie odreagowuję to w relacjach z tobą, ale to naprawdę nie świadczy o tym, że kocham cię mniej, chcę cię mniej albo czegoś mi w naszej relacji brakuje. Nawet jeśli zżera mnie stres nadal jestem beznadziejnie zakochana w swoim mężu i przepraszam jeśli ten stres nad tym przeważa. – bo miała wrażenie, że trochę o to im się rozchodziło… oboje byli zestresowani, oboje byli przez to trochę bardziej wrażliwi. Ona na pewno. Przez całą ciążę była bardziej wrażliwa, a im dalej w las tym gorzej, bo bardziej się wszystkim przejmowała – Powiedziałam ci jak się czasami czuję, ale powiedziałam, że to nic złego. Jestem irytująca, zdaję sobie z tego sprawę. Przez większość czasu sama się nie lubię, więc… to nie byłoby nic dziwnego. Nie zrobiłeś nic złego, Sky… po prostu tak czuję. Może to ja, może to moje hormony, nie wiem. – ale wiedziała, że to nie było coś, co mogłoby między nimi stanąć i doprowadzić do jakiejś katastrofy – A kłótnia o Rose… naprawdę chcesz o tym rozmawiać? Żadne z nas nie zmieniło zdania i prawdopodobnie nie zmieni, więc po prostu poczekajmy na rozwój sytuacji, co? – bo tak, to ciągle wisiało w powietrzu, ale czy mogło się zmienić? Tylko, gdyby któreś z nich odpuściło, a raczej żadne nie miało na to najmniejszej ochoty.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Była zestresowana i to wygrywało ze wszystkim co do niego czuła. Może nie była to idealna odpowiedź na jego zmartwienia i troski, ale przynajmniej dawała nadzieję. Bo kiedy już stresy odejdą… Czy będzie, tak jak było wcześniej? Weston naprawdę, cholernie mocno tego chciał. To, czego nie chciał natomiast to - i tak, powtórzę się po raz setny chyba - żeby jego żona kiedykolwiek jeszcze czuła się, tak jakby on jej nie lubił. Jemu po prostu nie mieściło się to w głowie. Bolało go to, ale nie w kontekście jej, jako jej - że tak o nim pomyślała, ale siebie samego - że dał jej do tego powody, na dodatek fałszywe, bo mógłby przysiąc na wszystko, na życie Bosmana, że nigdy, przenigdy tak nie czuł. Była jego ulubioną istotą na całym tym podłym świecie, zawsze, bez względu na ich prywatne-małżeńskie turbulencje. - To chcę, żebyś to wiedziała i żebyś to zapamiętała. Nigdy, przenigdy tak nie było. Nigdy, przenigdy nie pomyślałem o tobie źle. Nigdy, przenigdy nie było we mnie nawet grama nielubienia wobec ciebie. Nigdy. I nigdy nie będzie. - naprawdę potrzebował, żeby to zrozumiała i żeby mu w to całkowicie i bez poddawania tego w wątpliwość, uwierzyła. Czy mogła to dla niego zrobić? O wiele nie prosił.
Odetchnął ciężej i na krótki moment odwrócił wzrok od Ane i przeniósł go… Właściwie nigdzie. W przestrzeń. - To nie chodzi o to, że chcę o tym rozmawiać. Wiem, rozumiem, że nie wyjaśnimy sobie tego tak… Zero-jedynkowo. No wiesz, na zasadzie… - wrócił do patrzenia w kobiece oczy. - Ja mówię a, ty mówisz b i któreś z nas ma rację, a to drugie jej nie ma. - ta sprawa była dużo bardziej złożona. Była miękka. Miękka i grząska i cholernie niebezpieczna. Dla nich, jako małżeństwa. - To czego chcę to tylko tyle, żebyśmy zdali sobie z tego sprawę. Że to prawdopodobnie będzie między nami już zawsze i będzie dla nas groźne. Sama wiesz, jak to jest… - uśmiechnął się niemrawo. - Czasami w kłótni mówimy sobie rzeczy, których potem żałujemy. Ja po prostu… - zrobił pauzę znów na głębszy wdech. Wzruszył też ramieniem, bo sam już nie wiedział czy miał do tego prawo, czy kompletnie nie. - Nie chciałbym kiedyś usłyszeć, że nie kocham mojej córki, bo w sytuacji dramatycznie podbramkowej, przede wszystkim chciałbym ratować jej mamę. - nie chciałby, żeby było mu sugerowane, że nie zależy mu na Rose. Tak, to mu siedziało na wątrobie, tego się bał i przy okazji miał świadomość, że prawdopodobnie nic z tym nie zrobią. - Nie oczekuję od ciebie niczego, Ane. Po prostu… Rozmawiamy. - w końcu. Tak, bardzo potrzebował tej rozmowy, bardzo jej chciał. Bardzo potrzebował usłyszeć od niej, że mimo wszystkiego, co się ostatnio działo - ona nadal go kocha. No i że jej nie stracił, wbrew temu co on sam sobie wyobrażał. No i oczywiście nie sugerował, że Ackerman była jedyną osobą w ich związku, która w nerwach rzucała argumentami z dupy. Nie, nie, nic podobnego. On prawdopodobnie robił to dużo częściej i dużo bardziej niż ona. - Wtedy,… Tego dnia, kiedy tutaj przyjechaliśmy i sytuacja była między nami tak cholernie napięta… Zacząłem od nowa budować mój mur… - przyznał się do tego, bo chciał być wobec niej uczciwy. Chciał, żeby wiedziała wszystko, nawet jeśli się tego wstydził. - Nie chcę go, nie chcę się od ciebie odgradzać. - w żaden sposób, a już zwłaszcza emocjonalnie. Pokręcił głową i zmarszczył mocniej czoło i brwi. - Dlatego tak naciskałem na tę rozmowę. Potrzebowałem… Sam nie wiem… Bodźca, żeby to zatrzymać. - to, co działo się tak trochę niezależnie od niego. - Poddałem się. Kazałaś mi walczyć, ale ja się poddałem. - to druga rzecz, której się wstydził. - Chciałem przeczekać burzę, tak jak to robiłem kiedyś. - jak był dzieckiem i było chujowo. Ale tak - poddał się. Gdyby Ane faktycznie chciała mu odebrać prawo do decyzji o tym, co ma się stać z ich córką - nie walczyłby z nią.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Skinęła, bo mogła to dla niego zrobić. Zresztą… wierzyła mu. Miała pełną świadomość, że to co ona czuła, a co on tak naprawdę myślał to dwie różne rzeczy i wcale nie musiała mieć racji – to były tylko jej głupie uczucia podyktowane przez burzę, która ostatnimi tygodniami działa się w niej… po prostu w niej. Za to spochmurniała, gdy wspomniał o sprawie Rosie i mruknęła coś niewyraźnie, bo co on… no co on! Naprawdę myślał, że mogłaby mu coś takiego wypomnieć? Jak mogła nie wątpić w to, że ją lubił albo myślał o niej tylko i wyłącznie dobrze, gdy jednocześnie sugerował jej otwarcie i prosto w twarz, że mogłaby mu kiedyś powiedzieć, że nie kocha swojej córki? To było okrutne i tak… - To okrutne, Weston. – nawet postanowiła mu o tym powiedzieć, bo skoro rozmawiali to chyba mogła, a może nie zdawał sobie sprawy z tego, jak mogła odebrać jego słowa – Że przeszło ci przez myśl, że mogłabym zasugerować, że nie kochasz swojego dziecka. – właśnie to. Przecież powtarzała mu wielokrotnie, że jest doskonałym ojcem, a będzie jeszcze lepszym. Oglądanie go spędzającego czas z Lily, która nawet nie była jego biologicznym dzieckiem – to najwspanialsza rzecz jakiej doświadczała. Więc jak mogłaby stwierdzić, że jest złym tatą? Że nie kocha którejś ze swoich córek? – Wiem dlaczego chciałbyś ratować mnie, a nie ją… rozumiem to. Nie zgadzam się z tym, chciałabym czegoś innego, ale rozumiem. I wiem, że miłość do niej nie ma z tym nic wspólnego. – wzruszyła lekko ramionami, bo naprawdę rozumiała – a przynajmniej starała się zrozumieć. Może na jego miejscu też nie chciałaby zostać sama? Bo jaki to miałoby wtedy sens? Tylko jaki sens by to też miało, gdyby stracili dziecko? Nie chciała drugi raz przez to przechodzić, teraz już nieodwracalnie.
- Potrzebuję, żebyś walczył… potrzebuję, żebyś był silny. Bo nie obiecuję, że będzie idealnie. – mówiła mu wielokrotnie, że to dopiero początek, że gdy dziecko pojawi się na świecie będzie trudno i nie będzie kolorowo. A przynajmniej nie zawsze będzie kolorowo. Skończył się miesiąc miodowy i nie chciała, żeby to robił – żeby budował wokół siebie mur za każdym razem, gdy się pokłócą – Nie wiemy, co z nią będzie… co ze mną będzie… ale dalej może być dużo nerwów, stresu, nieprzespane noce, zmęczenie i cały ten bałagan – który pojawia się szczególnie w głowie – Pewnie jeszcze nie raz się pokłócimy… ale to tylko głupie, nic nie znaczące kłótnie, nic między nami nie zmienią. Jeśli postawisz mur… zmieni się wszystko. – bo może nie wystarczyć jej siły, żeby jeszcze dodatkowo walczyć z nim w przerwach na nocne karmienie – I czy możesz się wreszcie ze mną położyć?



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Chciał jej odpowiedzieć. Chciał powiedzieć, że już raz to zrobiła - zasugerowała to, może w innych słowach, ale sens był ten sam. Zasugerowała, że mu nie zależy - czy to więc było aż takie okrutne, że w ogóle o tym pomyślał? Nie wiem, może. Pewnie tak. Sam Weston pokiwał tylko pokornie głową, bo nie chciał się kłócić, nie chciał przepychać się na argumenty, nie chciał jeszcze bardziej nadwyrężać tego, co już było nadwyrężone. Dlatego przełknął tę gorzką pigułkę i postanowił skupić się na tym, że wspólnie wszystko sobie wyjaśniali. No… Na tyle, na ile to było możliwe, jak sądzę. Tymczasem usłyszał to jedno zdanie… To jedno zdanie, które było jak wiadro lodowatej wody wylanej mu prosto na łeb. Jeśli postawisz mur… zmieni się wszystko. Tak. Ane miała rację - to zmieniało wszystko. Nie trochę, nie ciut - wszystko. Zamyślił się teraz nad tym, przez co pytanie żony - o to czy się z nią położy - dotarło do niego z półsekundowym poślizgiem. Drgnął śmiesznie, jakby wyrwany ze swojego świata, spojrzał spłoszony na Ackerman i… Zrozumiał o co pytała. Czy raczej czego się domagała. Sapnął cicho pod nosem, uśmiechnął się też i po krótkim zawahaniu… W końcu skinął ledwo widocznie głową. - Pod warunkiem, że jak zrobi ci się ciasno to od razu mi o tym powiesz. - chyba nie sądziła, że obędzie się bez warunków? Podniósł tyłek ze szpitalnego fotela i… - Zrób mi trochę miejsca, Ackerman. - stanął nad moszczącą się w łóżku ciemnowłosą. Kiedy faktycznie oddała mu trochę materaca, ostrożnie się na nim położył. Łapsko pewnie odsunął daleko w bok, tak żeby Ane mogła do niego przylgnąć, jeśli tylko miała na to ochotę. Zdjął też buty - sposobem „pięta-palce” - bo coś miał takie głupie i naiwne wrażenie, że bez butów w łóżku będzie bardziej legalnie i pielęgniarka, która mogłaby ich tak zastać, będzie wtedy krzyczała trochę ciszej. Pomyślał o tym i sam uśmiechnął się pod nosem do swoich bzdurnych rozważań. - Wiesz, że muszę o to zapytać… - zaczął, przechylając łeb bardziej w stronę żony. Uważnie przyjrzał się jej ładnej buzi, za którą, cholera, diabelnie się stęsknił. To tak naprawdę, to jego „wtargnięcie” do jej łóżka, było pierwszym momentem ich bliskości od dobrych paru dni. - Naprawdę nie byłaś zazdrosna? Nic, a nic? - dodał i natychmiast po tym wyszczerzył bezczelnie kły. Zachichrał się też cicho pod nosem, bo przecież to cały on, prawda? Ona cały czas powtarzała, sama przed sobą i na głos, że musi mu dmuchać ego. No to hej! Nie powinna być bardzo zaskoczona. - Pieprzyć ten szacunek, Ane. Obca samica widziała coś, co jest tylko dla twoich oczu. Powinnaś szaleć. - pociągnął jeszcze, ale po jego spojrzeniu i po wpychającym mu się na pysk grymasie cwaniaka, jasno było widać, że tylko się zgrywa. Z tym szaleniem na pewno. Po chwili jednak naturalnie spoważniał, bo do głowy przyszło mu coś jeszcze… W kontekście tego muru, o którym rozmawiali moment temu. Chwila ciszy, czujny wzrok w kobiece tęczówki i… - A ty? Walczyłabyś, gdybym naprawdę go postawił? - potrzebowała, żeby on był silny, rozumiał dlaczego, nie odmawiał jej tego, ale… Po prostu był ciekaw.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Spojrzała na niego wymownie, bo naprawdę. Jakby miało jej być ciasno to nawet by go nie zapraszała. Była duża, okej… niewątpliwie urosła w ostatnich tygodniach, ale nie na tyle, żeby przestać mieścić się w łóżku – nawet jednoosobowym. Zresztą chwilowo miała gdzieś własne wygody. Ba! Jakiekolwiek wygody. Bo miał rację z tym, że to była bliskość, której im w ostatnim czasie brakowało. Ciężko było o nią w szpitalu – zwłaszcza, gdy twój mąż panicznie boi się pielęgniarek i nie chce, żeby na niego krzyczały. Przylgnęła do niego, oparła się o niego, oplotła się jego łapskiem i od razu jakoś zrobiło jej się lepiej. Naprawdę. Przymknęła na moment powieki, czuła jego ciepło, czuła bicie jego serca i miała stuprocentową pewność, że jest obok. Otworzyła oczy dopiero, gdy się odezwał. Wymownie przewróciła oczami, bo naprawdę… - Chodzisz na plażę, kosisz trawnik przed domem… skarbie z całym szacunkiem, ale to nie była pierwsza kobieta, która widziała cię bez koszulki – uśmiechnęła się pod nosem – Ale dobrze… dobrze! Byłam. – bo przecież to chciał od niej usłyszeć. Jednocześnie uśmiechała się tak wymownie, że było widać, że trochę sobie żartowała, ale jednocześnie to nie było złośliwe. To było… takie specyficzne – takie, gdy zgadzasz się z kimś, na kim ci zależy, gdy robisz to, co ten ktoś chce żebyś zrobił. Jeśli dalej ciągnął ten temat, jeśli chciał to usłyszeć – usłyszał. Nie do końca poważnie, ale usłyszał. Jednak nie szalała. Natomiast od razu razem z nim spoważniała, udzielił się jej jego nastrój i mocniej zacisnęła palce na jego dłoni, gdy chwilę wcześniej je ze sobą splotła.
- Tak długo jak starczyłoby mi sił. – odpowiedziała zgodnie z prawdą po chwili ciszy. Oczywiście, że by walczyła, starałaby się… problem stanowiło tylko to, że teraz – aktualnie nie przypominała samej siebie. Brakowało jej błysku w oku i woli walki. Była zmęczona, była cholernie zmęczona… skurcze, bóle, kolejne badania, leki i wątpliwości. Bała się, że gdyby doszła do tego jeszcze walka o męża – przerosłoby ją to. Przynajmniej w tym konkretnym momencie – Nie tak to miało wyglądać, Sky… to wszystko. Boje się, jestem zmęczona, chcę do domu… – dodała ciszej, praktycznie szeptem i szybko wierzchem wolnej dłoni otarła policzek, bo nie chciała się mazać, ale no… to też było silniejsze od niej.




Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Jak tylko Ane do niego mocniej i ciaśniej przylgnęła, momentalnie zrobiło mu się jakoś tak... Po prostu lepiej. Tak jakby wszystkie te obawy i strachy, no i wątpliwości też, które miał wcześniej, przez ostatnich kilka dni właściwie - jakby one wszystkie w jednej chwili zgasły. Taki... Zdmuchnięty płomień na zapałce, tyle tylko, że w tym kontekście było to dobrym zjawiskiem. Chcieli gaśnięcia. Nie chcieli ognia. Chcieli spokoju i swojego życia. Szpital średnio im to ułatwiał. Właściwie to wcale, dlatego ta chwila - nazwijmy to lekkiego luzu - była im potrzebna. - Akurat byłaś. - pyrchnął i natychmiast wyszczerzył przy tym kły. - Nic nie byłaś, nic a nic! Wcale! - szczerzył się w najlepsze, nawet chichrając się przy tym cicho pod nosem, bo... Taaak, dobrze wiedział, że jej "byłam" było formą wyjścia mu naprzeciw, a nie FAKTEM. Dlatego się nie złościł. Ani też nie smucił. Bo ostatecznie Ane chciała mu sprawić przyjemność, a kłamstwo do którego się uciekała było tak niegroźne, jak wiosenna mucha. Czy coś.
Tak długo jak starczyłoby mi sił. Usłyszał te słowa i natychmiast ściągnął mocno brwi przy samej nasadzie nosa. Wyglądał trochę, jakby się czymś zdenerwował, albo nawet poirytował, ale nic podobnego. Niiiic podobnego... - Ane... Nie. - zdecydował krótko, wbijając czujne i uważne, no i przy okazji też trochę wilcze spojrzenie w ślepia ukochanej żony. - Tak się składa, że jesteś najsilniejszą babką, jaką znam, więc jakoś nie bardzo mi się widzi, żebyś mogła stracić siły. Nie. Nie zgadzam się. Masz o mnie walczyć aż do zwycięstwa. Zawsze. - porażka go nie interesowała. Ją zresztą też chyba nie...? Chciała żeby był silny i odważny i on też chciał tego od niej. Przysunął pysk bliżej jej twarzy, wzrok instynktownie zsunął do jej kształtnych warg... - Nie płacz. Silne babki nie płaczą przed takimi mięczakami, jak twój mąż. - mruknął i uniósł łapsko do damskiego policzka. Jeśli znalazła się nim kolejna słonawa kropla, starł ją opuszką kciuka. Był tak blisko, że Ane mogła czuć jego oddech na swojej skórze. No i perfumy. Jej ulubione... - Wrócisz do domu. Wrócimy tam wszyscy razem, obiecuję. Czy ja cię kiedykolwiek okłamałem? Kiedykolwiek, Ackerman? - nie. To była jedna jedyna możliwa odpowiedź na to pytanie. Każda inna byłaby oszczerstwem i kłamstwem. - Jeszcze trochę wytrzymaj. Urodzisz nam zdrową, piękną córkę, a potem zamkniemy się wszyscy razem w naszym domu na plaży i... Nie bój się. Jestem w tym z tobą. Nawet jeśli nie jesteś o mnie zazdrosna... - celowo to dodał, bo chciał choć minimalnie ją rozweselić. Sam też się uśmiechnął, lekko i pod nosem, ale jednak. - Od jutra będę kosił trawnik na golasa. Ciekawe co wtedy powiesz. - zsunął łapsko gdzieś do jej boku i oplatając ją wpół, mocniej ją do siebie przyciągnął. - Tęskniłaś za Westonem? - bo Weston tęsknił za nią cholernie...

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
ODPOWIEDZ