weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Sam zgotował sobie taki los i teraz sam musiał się z nim zmierzyć, podobnie zresztą jak Fernwell zmuszona była jakoś poradzić sobie z sytuacją, w której sama została postawiona. Początkowo wydawało jej się, że będzie to nie do zniesienia – w końcu nie trzeba było wiele, aby Clayton doprowadził ją do szału – ale po pewnym czasie wydawało jej się, że mogło być gorzej. On mógł być gorszy, a przecież nauczyła się jakoś go tolerować i może nawet ta wspólna koegzystencja nie musiała być takim koszmarem, do czego doszła dopiero teraz, kiedy sama pozwoliła sobie nieco się na to otworzyć. Swoboda, którą zaczynała odczuwać w jego towarzystwie, nie musiała jednak niczego między nimi zmienić.
Miał rację. Nie znała go, a wcześniej rzeczywiście co nieco poszperała w internecie, ale czy to oznacza, że zamierzała na tym bazować? Niekoniecznie, choć początkowo oceniła go przez pryzmat tego, co zdołała tam znaleźć, do czego nie doszłoby, gdyby Clayton od samego początku był względem niej w porządku. Warto jednak nadmienić, że dał jej się poznać od gorszej strony, zatem Gemma nie miała problemu z przypięciem mu łatek, które i tak zostały już do niego przyklejone. Rzecz w tym, że pomimo ocen, które wystawiły mu inne osoby, przez ostatnie tygodnie Fernwell zdołała wypracować sobie własne zdanie na jego temat. To jednak też nie było jakieś super pochlebne, przynajmniej nie przez większość czasu, ale właśnie – przez to, jak się zachowywał, wydawało jej się, że potrafił stawiać na swoim. Może była w błędzie, ponieważ nie znała go zbyt dobrze, ale mimo to raz po raz skutecznie udowadniał jej, że potrafił być uparciuchem. Sztywniakiem również, więc chyba nie różnili się od siebie jakoś szczególnie. A skoro o tym mowa, kiedy postanowił udawać obrażonego, Gemma nie do końca wiedziała, jak powinna to zinterpretować. Automatycznie założyła, że musiała przekroczyć jakąś granicę, dlatego w oka mgnieniu sprowadziła samą siebie na ziemię. Nie byli przyjaciółmi i nie powinni się spoufalać – myśl o tym sprawiła, że nagle poczuła się ciut niezręcznie. - Pójdę coś zjeść - oznajmiła po chwili milczenia, ale z miejsca nie podniosła się od razu. Zwlekła z tym trochę, jakby zaczekać chciała na jego reakcję, tylko tak właściwie po co? Czyżby przeszkadzała jej świadomość, że znów zrobiło się między nimi dziwnie?

Clayton Hensley
wrócił za kamerę — na prawdziwym planie
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
stara się życiowo ogarnąć - z kampera przeprowadził się do domu, zaczął wychodzić do ludzi, wrócił za kamerę I BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO KOCHA GEMMĘ (dzięki Gemma)
Ona zaś częściowo sama ściągnęła go sobie na głowę. Gdyby uważniej czytała to, co podpisywała, Clayton nie byłby w stanie wprosić się na jej podwórko i wprowadzić do jej życia dodatkowego zamieszania. Wtedy też nie miałaby okazji lepiej go poznać i przekonać się, że wcale nie był sąsiadem z piekła rodem, a w kryzysowych sytuacjach nawet można na nim polegać. Bo czy nie tak to wyglądało? Odwiózł ją do szpitala, zdjął z dachu tego ptaka, którym potem się zaopiekował, gdy nie miała z kim go zostawić, a teraz pojechał razem z nią do rezerwatu, który był kawał drogi od Lorne Bay, tylko po to, żeby ją odciążyć, czego mógł nie powiedzieć wprost, ale czy nie było to oczywiste? Bądźmy szczerzy, kto tak w pełni uwierzyłby, że jechał wyłącznie po to, żeby sprawdzić warunki, w jakich będzie żyć ptak? Gdyby chodziło mu tylko o to, mógłby załatwić to bez ruszania się z kampera.
Może źle to rozegrał, ale kto by przypuszczał, że po tej podróży jeszcze nie nauczyła się, w jaki sposób potrafił sobie z nią pogrywać? Nie był to przecież pierwszy raz, jak postanowił ukarać ją milczeniem, ale wbrew pozorom, nie wściekał się przy tym na nią, ani nie uważał, że przekroczyła jakąś granicę. Prawdę powiedziawszy to odpowiadała mu ta swoboda, jaka ostatnio między nimi zapanowała i nie miałby nic przeciwko, gdyby utrzymało się to przez dłuższy czas. - Odstąpię ci miskę robaków… Właściwie to jesteś mi teraz winna zjedzenie ich, więc… - zmieniając taktykę, uśmiechnął się zadziornie i oparł rękę na oparciu ławki, częściowo układając ją za plecami brunetki, na którą teraz spoglądał. Dostrzegł okazję i postanowił wykorzystać ją, oferując jej przysmak, którego zjedzenie jeszcze przed chwilą ona próbowała mu wmówić. Może będzie od niego odważniejsza? Chociaż prawdę powiedziawszy wolałby nie oglądać, jak się na to porywa. Myśl o zjedzeniu tego była okropna, ale tak samo wizja, że miałby oglądać jak robi to ktoś inny. Dlatego na poważnie na pewno nie będzie jej zachęcać. Teraz jedynie chciał się na Gemmie odegrać i może ponownie zawalczyć o tę swobodną atmosferę? Bo i on odniósł wrażenie, że niespodziewanie coś się zmieniło, a ta zmiana mu się nie spodobała, jeśli miał być szczery. Odkąd pokazała mu, że może być między nimi inaczej, chyba chciał, żeby tak właśnie pozostało, ponieważ dzięki temu okazało się, że Fernwell wcale nie była taka straszna, jak mu się wydawało.

Gem Fernwell
dziobak
Edyta
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
A jednak Gemma starała się kurczowo tej myśli trzymać. Wmawiała sobie, że jedyne, co ich połączyło, to losy tego ptaka, a kiedy uwolnią się od niego, ich brak sympatii względem tej drugiej strony znów wróci na miejsce. Z jakiegoś powodu nie chciała przyznać, że mogłaby chociaż odrobinę go polubić, a wszystko chyba przez to, iż od samego początku wmawiała sobie, że próbował wyłącznie robić jej pod górkę. Co by nie mówić o jej nieumiejętności podpisywania wartościowych umów, Fernwell wcale nie była sobie winna tego, że ktoś postanowił zamieszkać na jej podwórko. W normalnym, poukładanym świecie coś takiego nie powinno w ogóle przyjść drugiej osobie do głowy, a jednak Clay z jakiegoś powodu się tego podjął. Czy nie oznacza to przypadkiem, że daleko mu było do normalności?
Nie znała go dobrze, ba, można powiedzieć, że tak naprawdę nie znała go w ogóle, dlatego nie miała pojęcia w jaki sposób powinna interpretować jego zachowanie. Nie był to zdecydowanie ten etap znajomości, kiedy mogłaby czytać z niego jak z otwartej księgi, a zresztą niewykluczone, że na tym nigdy się nie znajdą. Właśnie dlatego Fernwell była nieco zakłopotana i postawiła na opcję, która w tamtej chwili wydawała jej się najbezpieczniejsza – na ucieczkę. Zanim jednak podniosła się z miejsca, Hensley dość dobitnie dał jej do zrozumienia, że wcale nie zamierzał się dąsać, a ona, z jakiegoś powodu, poczuła się z tym dobrze. Czyżby jednak przejmowała się tym, co jej sąsiad sobie myślał? - Nie mówiłam ci wcześniej? - odezwała się po chwili zastanowienia, lekko marszcząc przy tym brwi. Oczywistym było, że akurat w tej kwestii brakowało jej odwagi. Z drugiej jednak strony, czy decydowanie się na takie posunięcia miało rzeczywiście coś z odwagą wspólnego? Nie był to raczej brak rozsądku? - Panujące tutaj zasady mówią, że może to zrobić tylko mężczyzna - wyjaśniła, a później uśmiechnęła się niewinnie. Ściemniała, to nie ulegało wątpliwości, ale znajdowali się przecież w miejscu na tyle nietypowym, iż niczym dziwnym nie byłoby, gdyby jej słowa jednak okazały się prawdą. Nie jest również tajemnicą, że brunetka jedynie próbowała się wybronić. Nie chciała przecież ani się tego dziwnego wyzwania podejmować, ani też otwarcie tego przyznać, bo… no z jakiegoś powodu nie chciała, żeby generował sobie o niej złe zdanie.

Clayton Hensley
wrócił za kamerę — na prawdziwym planie
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
stara się życiowo ogarnąć - z kampera przeprowadził się do domu, zaczął wychodzić do ludzi, wrócił za kamerę I BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO KOCHA GEMMĘ (dzięki Gemma)
Nikt nigdy nie powiedział, że Clayton nie jest nie do końca normalny. Czy domeną artystów nie jest to, że mają pewne swoje odchyły? No właśnie, a Hensley bądź co bądź był artystą. Trwał w zawieszeniu, ale nie zmienia to faktu, że miał twórczy umysł i widocznie też swoje dziwactwa, co nie zmienia faktu, że nie zawsze postępował w pełni w porządku. Miał dużo za uszami, w stosunku do Gemmy nie zachował się fair, ale przynajmniej nie próbował dodatkowo zamienić jej codzienności w piekło. Był przecież całkiem miłym sąsiadem, na którym wbrew pozorom mogła polegać. Powiedzmy, że to szczęście w nieszczęściu.
Ale miała z nim pewne doświadczenie i podobna sytuacja miała już miejsce, więc mogła wyciągnąć z niej wnioski. Można jednak zrozumieć też jej ostrożność. Na szczęście Hensley zdołał ocalić sytuację i zadbać o to, żeby Fernwell nie czuła się nieswojo, bo nie miała ku temu powodów. Jemu naprawdę nie przeszkadzało to, w jakim tonie toczyła się obecnie ich rozmowa. Ta zmiana podobała mu się i miał nadzieję, że utrzyma się jak najdłużej, bo… choć nie przyzna tego nawet przed sobą, chyba odpowiadała mu znajomość z Gemmą. Pierwszy raz od dawna czuł się naprawdę dobrze w towarzystwie drugiej osoby i chyba nie chciał tego stracić. - Hm? - mruknął i popatrzył na nią pytająco, czekając aż wyjaśni mu, co miała na myśli. - Czyżby? I jak byś sobie poradziła, gdyby mnie tu nie było? - zapytał, próbując jej w ten sposób przypomnieć, że przecież wybierała się tutaj sama, więc w tym, co teraz mówiła, znalazła się pewna luka. Oczywiście wiedział już, że jedynie żartowała i wcale takie zasady tu nie panowały, ale był ciekawy jak z tego wybrnie, dlatego kontynuował tę dyskusję. Po pierwsze podobała mu się, a po drugie i tak nie mieli teraz nic lepszego do roboty, skoro musieli czekać na powrót ich przewodnika. Mieli przecież dowiedzieć się, jak będą wyglądały sprawy z ich małym podopiecznym. Także mogli zabić teraz czas przemawiając się i najwyraźniej przy okazji zacieśniając więzi, bo czy to był ich plan, czy nie, to byli na dobrej drodze do tego, żeby zaprowadzić pewne zmiany w swojej relacji. Można to nazwać skutkiem ubocznym tej wyprawy. Ciekawe tylko jak trwały on będzie i czy ten dziwny rozejm utrzyma się tylko podczas pobytu poza Lorne Bay, czy może po powrocie do domu nadal będą nieco lepiej się ze sobą dogadywać.

Gem Fernwell
dziobak
Edyta
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
To domniemane szczęście w nieszczęściu wcale go przecież nie usprawiedliwiało. Jeśli w ten sposób próbował wmówić sobie, że wkradając się na tę posesję bez jej wyraźnej zgody nie zrobił nic złego, wyłącznie się oszukiwał. Gemma właśnie takie miała spojrzenie na sytuację, choć rzeczywiście pocieszała się myślą o tym, że Hensley na co dzień nie próbował zachodzić jej za skórę. Byłoby o wiele gorzej, gdyby musiała użerać się z bandą hałasujących nastolatków, ale to i tak nie sprawiało, że chciała zostać w wynajmowanym przez siebie domu na dłużej. Więc nie, pomimo tego, że blondyn próbował wmówić sobie, iż był raczej mało inwazyjny, nie miał racji. Namieszał w jej życiu dostatecznie mocno, skoro na skutek samej jego obecności była pewna tego, że za kilka tygodni zmuszona będzie zacząć szukać mieszkania.
Uniosła jedną brew ku górze, gdy zadał jej to pytanie. W pewnym sensie miał rację – jego obecność tutaj rzeczywiście jej pomogła, ale wcale nie przez sprawy tak wyimaginowane jak te, o których aktualnie rozmawiali. Hensley przydał jej się z bardziej praktycznego punktu widzenia, odciążając ją nie tylko w trakcie drogi do Sydney, ale również podczas wizyty tutaj. Mając kogoś przy swoim boku czuła się odrobinę raźniej, co było dość dziwne, ponieważ do tej pory była raczej typem indywidualistki, która nie potrzebowała nikogo innego. To znaczy do czasu, po powrocie z Kenii trochę się przecież zmieniło. - Myślę, że znalazłabym jakiś sposób, żeby sobie poradzić. I przynajmniej nie musiałabym słuchać twojego marudzenia w trakcie drogi. Ile razy wywali jeszcze ten zasięg? - sparodiowała go, strojąc przy tym dość głupią minę, co było prawdopodobnie najbardziej swobodną rzeczą, na jaką sobie do tej pory przy nim pozwoliła. Gem nie znała go dobrze, a przez to, co zdołał jej pokazać, nie miała powodów, aby jakoś bardzo mu ufać. Nigdy nie próbowała więc się przed nim odsłonić, mając to dziwne uczucie, jakby był w stanie wykorzystać wszystko przeciwko niej. O czymś takim przekonał ją na początku, ale może był w stanie ją od tego przeświadczenia odsunąć? Mały postęp dzisiaj rzeczywiście udało im się wykonać, co jednak nie oznacza, że ten miał okazać się trwały. Gemma nadal miała pewne wątpliwości względem tego, czy faktycznie mogliby chociaż trochę się polubić.

Clayton Hensley
wrócił za kamerę — na prawdziwym planie
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
stara się życiowo ogarnąć - z kampera przeprowadził się do domu, zaczął wychodzić do ludzi, wrócił za kamerę I BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO KOCHA GEMMĘ (dzięki Gemma)
To wcale nie tak, że Clayton usprawiedliwiał się tym. On prawdę powiedziawszy zbyt wiele się nad tym nie zastanawiał, prawdopodobnie przeczuwając jak niekorzystne dla niego samego wnioski mógłby z tego wyciągnąć. Skupiał się obecnie na tym, że był bez wyjścia, bo taka jest prawda. W innej sytuacji już dawno zniknąłby z tej posesji, skoro mały podstęp przeciwko bratu nie zadziałał. Problem w tym, że na razie nie miał gdzie się podziać i musiał rozgryźć ten problem, zanim wyniósłby się z obecnie zajmowanego podjazdu, bo takiej opcji nie wykluczał. Jego plan nie wypalił i coraz bardziej docierało do niego, że jego dalszy pobyt tutaj nie był w porządku, dlatego musiał coś sobie znaleźć, tylko to było dla niego dosyć trudne.
Czyli nie zawsze opłaca się być samotnym wilkiem. Czasem warto dopuścić inną osobę, nawet tak upierdliwą jak Hensley. Domyślał się, że nie był wymarzonym przez nią kompanem, ale nadawał się, prawda? Pomagał, a nawet dostarczał minimum rozrywki, chociażby zachowując się jak maruda, z której mogła później pożartować. Korzyść dla niej, dla niego już niekoniecznie, choć nie można powiedzieć, żeby się przez to gniewał. tym bardziej, że od razu było to po nim widać. Niby chciał wyglądać na niepocieszonego, ale było widać przebijające się przez to rozbawienie. - Nie powiesz, że to nie było wkurzające jak nawigacja ciągle przerywała - spojrzał na nią spod zmrużonych powiek, jakby chciał ją ostrzec, żeby nie próbowała się z nim spierać. Bo czy nie miał racji?! To prędko straciło na znaczeniu, bo dołączył do nich przewodnik, który chciał wdrożyć ich w to, jak wyglądała sytuacja z ptakiem. Wyjaśnił im, jak będzie wyglądał dalszy proces, przy okazji zaprosił ich na przekąskę, która wcale nie składała się z robaków, a na koniec poinformował, że na bieżąco będą dostawali wiadomości o tym, co działo się z ich pupilem, z którym dziś musieli się rozstać. Claytona zaskoczyło to, że naprawdę było mu przykro, gdy musiał się dziś z nim pożegnać. Niby to tylko dziki ptak, z którym nie spędził szczególnie dużo czasu, ale najwyraźniej zdążył się przywiązać. I przejął się tym na tyle, że w drodze powrotnej nawet nie miał głowy do tego, żeby być jakoś szczególnie wkurzającym.
KONIEC
Gem Fernwell
dziobak
Edyta
ODPOWIEDZ