Luke, I'm your father... oh, wait
: 22 maja 2022, 20:40
#21
Ostatnie dni były jakimś jebanym żartem. Po rozmowie telefonicznej z Tomem Luke myślał, że dosłownie puści pawia. Jeśli wcześniej miał jeszcze jakąkolwiek nadzieję, że sprawcą zamieszania był jego brat, to teraz był już pewien, że on i Blair są spokrewnieni. Kiedy zaczął w głowie rozkładać ich ostatnią rozmowę w Shadow na czynniki pierwsze doszedł do wniosku, że Emerson niemal wykrzyczała mu to prosto w twarz, ale to Luke po prostu nie chciał dopuścić do siebie tej myśli. Przeprowadził więc w swojej głowie projekcję scenariusza ze śmieszkiem Tomem. Wszystko się zgadzało - Perth, patologiczni starzy, którzy nie wylewali za kołnierz no i wzmianka o monopolowym. Tylko czemu Blair szła w tę ściemę z jego bratem? Bała się jego reakcji? No cóż, chyba tak, bo doskonale wiedział że czasami potrafił dokonać mordu wzrokiem i potrafił był nieprzyjemny, kiedy go coś wyprowadzi z równowagi. No to musiał na niej zrobić zajebiste wrażenie, bo nie dość, że on jej ostatnio unikał, to ona również jakoś nie dążyła do kontaktu.
Ostatecznie, kiedy już przetrawił nadmiar nowych informacji, postanowił odezwać się do siostry. Meh, wciąż ciężko mu było myśleć w ten sposób i oswoić się z nowym członkiem rodziny. Ale w końcu musieli się skonfrontować - przecież nie będzie unikał jej do emerytury (tak, bo na pewno do tego czasu oboje pracowaliby w Shadow). Kiedy więc Blair podała mu numer swojej chatki w Sapphire River (której to dzielnicy swoją drogą nienawidził, bo miał coś w sobie z francuskiego pieska i za każdym razem kiedy był w okolicy tych bagien, czuł bliżej nieokreślony niepokój połączony z odruchem wymiotnym), wziął pod pachę psa, bo Cami akurat nie było na chacie, i ruszył w odwiedziny. Zapukał do drzwi i czekał, aż Blair otworzy.
- Siema. Mam nadzieję, że to animal friendly miejscówka, bo przynoszę ze sobą gołębia pokoju z gałązką oliwną - wskazał głową na włochatego psiaka, który w rzeczy samej miał gołębi kolor i po drodze zerwał z jakiegoś krzaczora parę liści, które teraz dumnie dzierżył w pysku. Cóż, Brudny Harry nie był zbyt lotnym zwierzęciem - Dobra, ruda, bez owijania w bawełnę i zbędnego pierdolenia. Powiedz mi, jak wygląda Tom? - spytał, ale za chwilę - nie czekając na odpowiedź - dodał - Nie masz zielonego pojęcia, prawda? Bo nigdy nie było go w Shadow za Twojej kadencji - ona już wiedziała, że on wie, a on wiedział, że ona wiedziała, że on już wie. Proste!
Blair Emerson
Ostatnie dni były jakimś jebanym żartem. Po rozmowie telefonicznej z Tomem Luke myślał, że dosłownie puści pawia. Jeśli wcześniej miał jeszcze jakąkolwiek nadzieję, że sprawcą zamieszania był jego brat, to teraz był już pewien, że on i Blair są spokrewnieni. Kiedy zaczął w głowie rozkładać ich ostatnią rozmowę w Shadow na czynniki pierwsze doszedł do wniosku, że Emerson niemal wykrzyczała mu to prosto w twarz, ale to Luke po prostu nie chciał dopuścić do siebie tej myśli. Przeprowadził więc w swojej głowie projekcję scenariusza ze śmieszkiem Tomem. Wszystko się zgadzało - Perth, patologiczni starzy, którzy nie wylewali za kołnierz no i wzmianka o monopolowym. Tylko czemu Blair szła w tę ściemę z jego bratem? Bała się jego reakcji? No cóż, chyba tak, bo doskonale wiedział że czasami potrafił dokonać mordu wzrokiem i potrafił był nieprzyjemny, kiedy go coś wyprowadzi z równowagi. No to musiał na niej zrobić zajebiste wrażenie, bo nie dość, że on jej ostatnio unikał, to ona również jakoś nie dążyła do kontaktu.
Ostatecznie, kiedy już przetrawił nadmiar nowych informacji, postanowił odezwać się do siostry. Meh, wciąż ciężko mu było myśleć w ten sposób i oswoić się z nowym członkiem rodziny. Ale w końcu musieli się skonfrontować - przecież nie będzie unikał jej do emerytury (tak, bo na pewno do tego czasu oboje pracowaliby w Shadow). Kiedy więc Blair podała mu numer swojej chatki w Sapphire River (której to dzielnicy swoją drogą nienawidził, bo miał coś w sobie z francuskiego pieska i za każdym razem kiedy był w okolicy tych bagien, czuł bliżej nieokreślony niepokój połączony z odruchem wymiotnym), wziął pod pachę psa, bo Cami akurat nie było na chacie, i ruszył w odwiedziny. Zapukał do drzwi i czekał, aż Blair otworzy.
- Siema. Mam nadzieję, że to animal friendly miejscówka, bo przynoszę ze sobą gołębia pokoju z gałązką oliwną - wskazał głową na włochatego psiaka, który w rzeczy samej miał gołębi kolor i po drodze zerwał z jakiegoś krzaczora parę liści, które teraz dumnie dzierżył w pysku. Cóż, Brudny Harry nie był zbyt lotnym zwierzęciem - Dobra, ruda, bez owijania w bawełnę i zbędnego pierdolenia. Powiedz mi, jak wygląda Tom? - spytał, ale za chwilę - nie czekając na odpowiedź - dodał - Nie masz zielonego pojęcia, prawda? Bo nigdy nie było go w Shadow za Twojej kadencji - ona już wiedziała, że on wie, a on wiedział, że ona wiedziała, że on już wie. Proste!
Blair Emerson