about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Stanley Earnshaw
about
po półtorej dekady w finansach porzucił pracę ze względów zdrowotnych i uczy dzieciaki gry w tenisa w swoim klubie
I
Bywały dni, kiedy budził się o piątej i czuł się zupełnie wyspany, gotów do działania, a wtedy pewna myśl wciąż miała tendencje powracać do jego głowy i mościć sobie tam miejsce – jak się jej pewnie zdawało – na stałe. Zgodnie z tą myślą powinien wstać, wziąć szybki prysznic i pomiędzy musli z jogurtem, a przesuwaniem kciukiem newsów na telefonie, zacząć zbierać się do wyjścia, by o szóstej znajdować się już w biurze z widokiem na wieżowce ciągnące się tuż nad brzegiem oceanu. Często był gotów wstawać i podrywać się w biegu, by zdążyć na czas, ale na całe szczęście zazwyczaj opamiętywał się, nim przedwcześnie wytoczył się spod kołdry. To już nie było jego życie.
Kiedy usłyszał, że przeszedł zawał i pozostaje w grupie ryzyka, a jego codzienne przyzwyczajenia muszą zmienić się tak szybko, jak to możliwe, jego życie zostało wywrócone do góry nogami. Z Brisbane wrócił tutaj, znalazł w Cairns naprawdę świetnego kardiologa, poddał się jeszcze jednej serii badań, a nawet skonsultował z dietetykiem (co akurat wymusiła na nim przełożona – nie ma co kłamać, sam by w życiu na to nie wpadł), by mieć pewność, że nie szkodzi sobie tym, co trafia na jego talerz. Nie uosabiał może stereotypowego rozwodnika, ale dotychczas jego dieta i codzienne nawyki pozostawiały wiele do życzenia. Wymiana kawy i papierosa na to musli, jogurt, siemię lniane i zieloną herbatę nie należały do rzeczy prostych, a już na pewno nie do tak przyjemnych, jak zaciągnięcie się pierwszą fajką z samego rana, ale... bał się. Stanley naprawdę się wystraszył, że może nie przeżyć następnego razu, a przecież w ogóle nie miał intencji umierać. Był jeszcze na to za młody, by się żegnać z tym światem, a chociaż czasem przechodziło mu przez myśl jakieś głupie prościej byłoby umrzeć, nigdy nie myślał tak na poważnie. Nie chciał nic prościej, wybieranie łatwiejszej ścieżki to coś, od czego stronił przez całe życie, a ostatnio przeszedł już zbyt dużo zmian.
Gdyby przez chwilę pomyślał, może wpadłby na to, że jego wizyty w szpitalu w Cairns pozostawią po sobie jakiś ślad, jednak nie zastanawiał się nad tym. Oczywiście przeszło mu przez myśl, że kilka budynków dalej urzęduje Dawn i czasem nawet myślał, czy nie zajść do niej i nie zabrać jej na kawę, ale uznał, że tłumaczenie się z tego, co robi w szpitalu to nie jest coś, na co jest w tej chwili gotowy. Kiedyś jej powie, ale nie teraz – tak myślał o każdym, za wyjątkiem tej małej grupki osób, które wiedziały co się działo obecnie z jego zdrowiem. Nie wiedział nawet, jak miałby zacząć taką rozmowę i jak by ją uspokoił. Przecież słysząc zawał, w życiu by mu nie uwierzyła, że to nie było nic rozległego dopóki nie pokazałby jej papierów ze szpitala.
– Cześć – odparł lekko, jakby byli umówieni, choć po drugiej stronie drzwi spodziewał się raczej dostawcy zakupów, niż swojej byłej żony. Nie miał pojęcia, co ją sprowadzało, oczywiście; przez myśl przeszło mu, że coś mogło się stać, ale wyglądała na opanowaną na tyle, że odrzucił to wstępnie. Może zatem jego niedawne urodziny? Ciężko było mu to odszyfrować. Musiał zatem pomyśleć bardziej intensywnie, albo zapytać. – Jasne, coś się stało? – zaprosił ją do środka, z automatu ruszając do kuchni, gdzie nalał jej coś do picia. Nie musiał pytać, na co miała ochotę, bo przecież wiedział doskonale.
dawn beardsley
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Ruszyła za nim do kuchni, wsunęła się na miejsce przy wyspie i obserwowała go, gdy się po niej krzątał. Wyglądał… zdrowo. Normalnie. A może nawet lepiej niż wcześniej? Gdy ta myśl przemknęła przez jej głowę od razu ją odrzuciła, bo nie po to tutaj przyszła – Wszystko w porządku? – zapytała, jednocześnie otwierając (już i tak wcześniej otwartą, bo miała gdzieś jego prywatność) kopertę i jeszcze raz rzucając wzrokiem po wynikach – Nie są najgorsze. Bierzesz jakieś leki? Nadciśnienie? – odrzuciła kartki na blat w stronę mężczyzny i utkwiła w nim uważne spojrzenie swoich czekoladowych tęczówek. Bujać mogła ona, ale nie ją… i właśnie tak ostatnio funkcjonowała.
Stanley Earnshaw