Pomogę Ci, tylko nie mów siostrze
: 07 maja 2022, 21:01
- Pani Reddick niebawem przyjdzie – oznajmia asystentka wprowadzająca młodą dziewczynę do biura prawniczki. Nie było ono duże. W porównaniu z gabinetami szefów było bardziej jak schowek, ale dzięki schludnej estetyce wnętrza robiło ono wrażenie. Skromne, ale z klasą. – Życzy sobie pani czegoś do picia? – zapytała pracownica kancelarii zanim całkowicie wróciła do swoich obowiązków. Częściowo, bo jeżeli Callaway czegoś sobie zażyczyła to dostała to w przeciągu pięciu minut. Kawę, herbatę, wodę, a nawet babeczkę, które codziennie były dostarczane zgodnie z prośbą uwielbiającego je szefa.
Z małym poślizgiem, dziesięć minut później, Janelle pojawiła się w otwartych drzwiach biura. W eleganckim zestawie z marynarką i wyprostowanymi włosami (co było do niej niepodobne, bo kiedyś nosiła swoje urocze loczki) prezentowała się jak bizneswoman albo wykapana prawniczka, którą przecież była.
Zamknęła za sobą drzwi zanim podeszła do biurka, przy którym siedziała Harper.
- Witaj, słodziutka – przywitała się czule i po odłożeniu grubej teczki na biurko uściskała młodą dziewczynę. Nie czuła krępacji ani nie widziała problemu w utrzymywaniu kontaktu z rodziną Reagan. To przecież nie tak, że siedziała z siostrami ex i plotkowała. Nie narzucała się. Mimo iż miała dobre wspomnienia i doświadczenia z Callawayami wiedziała, że już nie może być ich częścią. Nie taką, jak kiedyś, czego bardzo żałowała, ale niektórych rzeczy nie dało się przewidzieć ani przeskoczyć. Zerwane zaręczyny zaskoczyły wszystkich, ale nie doszło do zdrady ani do wymarcia miłości, którą miały. Po prostu pewne kwestie się nie zgrały, do czego Janelle wstyd było się przyznać. Wiedziała, że częściowo wina leżała po jej stronie i głównie dlatego cieszyła się, że mimo wszystko (mimo jej wad) Callaway’owie jej nie skreślili. Chociażby taka Harper, która siedziała tutaj teraz w jej biurze. Jasne, przyszła, bo miała sprawę. Interes, bez którego zapewne nie odezwałaby się do Janelle, ale gdyby rzeczywiście nie chciała, to znalazłaby sobie inną osobę do pomocy.
- Chciałabym powiedzieć, że dobrze cię widzieć, ale po twoich wiadomościach zgaduje, iż okoliczności nie są najlepsze. – Wprost i konkretnie. Przechodziła do tematu bez zbędnego small talk. Nie było sensu udawać, że nic się nie wydarzyło. Coś musiało być na rzeczy, o czym Janelle wiedziała nie tylko z wiadomości, ale także po nerwowym zachowaniu Harper, obok której usiadła. Nie po drugiej stronie biurka, a tuż obok na drugim krześle tak, żeby zaznaczyć swoje wsparcie. Nie surowe i bolesne a troskliwe, na które dziewczyna mogła liczyć. Pomimo rozstania z jej siostrą, zamierzała pomóc i nie odeśle z kwitkiem jak skończona suka. – Co się dzieje? - Oczekiwała konkretów, ale bez surowe tonu wściekłej nauczycielki albo matki przewidującej, że to dziecko samo prosiło się o kłopoty.
Harper Callaway
Z małym poślizgiem, dziesięć minut później, Janelle pojawiła się w otwartych drzwiach biura. W eleganckim zestawie z marynarką i wyprostowanymi włosami (co było do niej niepodobne, bo kiedyś nosiła swoje urocze loczki) prezentowała się jak bizneswoman albo wykapana prawniczka, którą przecież była.
Zamknęła za sobą drzwi zanim podeszła do biurka, przy którym siedziała Harper.
- Witaj, słodziutka – przywitała się czule i po odłożeniu grubej teczki na biurko uściskała młodą dziewczynę. Nie czuła krępacji ani nie widziała problemu w utrzymywaniu kontaktu z rodziną Reagan. To przecież nie tak, że siedziała z siostrami ex i plotkowała. Nie narzucała się. Mimo iż miała dobre wspomnienia i doświadczenia z Callawayami wiedziała, że już nie może być ich częścią. Nie taką, jak kiedyś, czego bardzo żałowała, ale niektórych rzeczy nie dało się przewidzieć ani przeskoczyć. Zerwane zaręczyny zaskoczyły wszystkich, ale nie doszło do zdrady ani do wymarcia miłości, którą miały. Po prostu pewne kwestie się nie zgrały, do czego Janelle wstyd było się przyznać. Wiedziała, że częściowo wina leżała po jej stronie i głównie dlatego cieszyła się, że mimo wszystko (mimo jej wad) Callaway’owie jej nie skreślili. Chociażby taka Harper, która siedziała tutaj teraz w jej biurze. Jasne, przyszła, bo miała sprawę. Interes, bez którego zapewne nie odezwałaby się do Janelle, ale gdyby rzeczywiście nie chciała, to znalazłaby sobie inną osobę do pomocy.
- Chciałabym powiedzieć, że dobrze cię widzieć, ale po twoich wiadomościach zgaduje, iż okoliczności nie są najlepsze. – Wprost i konkretnie. Przechodziła do tematu bez zbędnego small talk. Nie było sensu udawać, że nic się nie wydarzyło. Coś musiało być na rzeczy, o czym Janelle wiedziała nie tylko z wiadomości, ale także po nerwowym zachowaniu Harper, obok której usiadła. Nie po drugiej stronie biurka, a tuż obok na drugim krześle tak, żeby zaznaczyć swoje wsparcie. Nie surowe i bolesne a troskliwe, na które dziewczyna mogła liczyć. Pomimo rozstania z jej siostrą, zamierzała pomóc i nie odeśle z kwitkiem jak skończona suka. – Co się dzieje? - Oczekiwała konkretów, ale bez surowe tonu wściekłej nauczycielki albo matki przewidującej, że to dziecko samo prosiło się o kłopoty.
Harper Callaway