pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Ile razy należy się sparzyć, żeby zrozumieć, że nie należy podążać za płomieniem? Gdy rano wkroczyła rutyna był przekonany, że zna odpowiedź na to pytanie. Już udało mi się uporać z pragnieniem zemsty i ostatnio zwymiotował w Shadow cały swój gniew i rozczarowanie. Teraz czekało go jedynie pogodzenie się z losem i przyznanie, że dziewczyna, którą kochał, była jednocześnie wariatką, odpowiedzialną za największą tragedię w jego życiu. W tym pieprzonym pożarze nie spaliły się tylko jego twarz i dom, ale również poczucie, że ją zna. Najwyraźniej pomylił się i teraz pozostało mu tylko ocenić straty i trzymać się od niej jak najdalej.
Taki miał plan i tak powtarzał sobie, gdy mył zęby, potem robił przebieżkę i nawet poszedł na plażę, gdzie zwykle spacerował z psem, mając nadzieję, że jego żona go tu przywlecze. Robił absolutnie wszystko co było koniecznie do bycia człowiekiem, na jakiego zasługiwała Alaska. Przede wszystkim przed południem nie wyzerował żadnej butelki co w ogóle było ewenementem. Całkowicie trzeźwy siadał do ogromnego sekretarzyka i otwierał notatki, by napisać skrypty na które widzowie czekali zagryzając wargi z podniecenia. Tak przynajmniej przekazywał mu producent, a Haynes łasy na pochwały i spragniony ponownie skrawka swojej sławy wierzył w to jak w Ewangelię. Tak naprawdę dziś chyba potrzebował przekonania, że to co robi jest słuszne. Z prostej przyczyny, zbyt często jego wzrok uciekał do szuflady, gdzie ukrył zdjęcia, spinkę i również telefon.
Nie, nie bał się, że będzie dzwonić. Wręcz przeciwnie, włączył tryb samolotowy i nie było go dla nikogo. Christopher bał się czegoś zupełnie innego – obiecał sobie research jej osoby i nie mógł powstrzymać się przed gorączkowym sprawdzaniem jej profilów w socjalach, a to sprowadzało się jedynie do przekonania, że nie jest w stanie tego pozostawić. I jak niegdyś, wystarczyło jedno zderzenie ich spojrzeń, by Pearl stała się jego obsesją, teraz zaczynał popadać w to samo szaleństwo, pragnąc dowiedzieć się więcej.
I choć to więcej brzmiało dość niewyraźnie, to z każdą minutą, jaką spędzał pochylony nad kartką papieru klarowało się w jasno określony plan. Ułożył wszystko w jasny harmonogram, podkreślić ewentualne znaki zapytania, a potem zrozumiał, że najważniejszą kwestią jest wykonanie. Z prostej przyczyny, wciąganie Pearl w tę sprawę łączyło się z faktem, że zacznie ją widywać, a tego nie chciał. Wróć, to nie miało niczego wspólnego z chęciami – wręcz przeciwnie, odczuwał jakieś przemożne pragnienie nacieszenia się jej widokiem, zwłaszcza martwej – ale z obawami do czego widywanie jej mogło doprowadzić. Jeśli istniały demony, które wodziły ludzi na pokuszenie to ta dziewczyna nosiła ich koronę. Pytanie tylko na ile będzie odporny na jej urok i na ile uda mu się zagrać człowieka poszukującego prawdy, którą przecież już dawno miał przed nosem. Te i szereg innych pytań sprawiały, że zamiast skupić się nad scenariuszem wyszukiwał miejsce jej pracy, a potem jak ta ćma, zakładał buty i sportową bluzę, czując, że nie ma potrzeby strojenia się dla kogoś, kto puścił go z dymem.
I on też puszczał właśnie dym od papierosa przed siedzibą jej pożal się, Boże, redakcji. Było ją stać na znacznie więcej i właśnie to zamierzał jej udowodnić, nawet jeśli to była podpucha, jakiej jeszcze Australia nie widziała.

pearl campbell
zdolny delfin
enchante #8234
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
15.

Nie lubiła siedzieć w biurze, tak samo, jak nie lubiła poświęcać się artykułom, jakie na jej biurku lądowały bez jej udziału czy chociażby chęci. Wiele jej brakowało do zdobycia tytułu pracownika roku, a raczej sądziła nawet, że gdyby tylko podwinęła jej się noga, bardzo szybko zostałaby zwolniona. Nie potrafiła podporządkowywać się zasadom, jakie panowały w jakimkolwiek szanowanym zakładzie pracy. Jej pracodawca na pewno pluł sobie w brodę, że zatrudnił blondynkę po studiach, która oczarowała go na rozmowie o pracę, a potem... potem już nic nie było tak dobre, jak ta rozmowa. Na pewno nie pomagała jej popularność w mediach społecznościowych, bo przecież żadne wydawnictwo nie chce smrodu ciągnącego się przez zwolnienie jednego z pracowników. Tak więc w pewnym sensie jej posada była bezpieczna, chociaż wiedziała, że balansuje na cienkiej granicy. Właśnie dlatego tego dnia skupiała się na mało ciekawym artykule i też przez wzgląd na to, z biura wyszła w niekoniecznie dobrym nastroju, niemalże od razu po wyjściu odpalając papierosa, filtr barwiąc odrobinę czerwoną szminką. Tyle tylko, co zdążyła wypuścić z płuc pierwszą tytoniową chmurę, kiedy jej wzrok bezbłędnie, jak ciągnięty po sznurku, natrafił na kogoś, kogo widzieć na pewno nie chciała.
- Co do... - nie dokończyła, bo wypowiedź ta i tak zarezerwowana była tylko dla jej uszu. Stała tak chwilę, przyglądając mu się z daleka i dopiero po kolejnym zaciągnięciu się papierosem uznała, że może do niego podejść. Nie, żeby spieszyła się jakoś specjalnie, ale też nie pokazała po sobie, że idzie, jak na ścięcie, przerażona tym, co tutaj robił. Przez niego nie spała ostatnio zbyt dobrze i jeśli to możliwe, piła nawet więcej. Byłoby o wiele łatwiej, gdyby Chris okazał się być jedynie epizodem w jej życiu. Jednym z tych wątków, które pojawiają się i znikają zapomniane. O tak, byłoby o wiele łatwiej, ale niestety stał tutaj, przed jej pracą i wiedziała na pewno, że czekał właśnie na nią.
- Będziesz mnie teraz nachodził? - przywitała go tymi słowami, marszcząc przy tym nos. Jeśli liczył na bardziej wylewne powitania, to niestety nie było na to żadnych szans. Wolała go zniechęcić, a może i samą siebie. Rozpalać niechęć i nienawiść, bo nic innego nie powinna do tego człowiek czuć, a już na pewno nie żalu, czy wyrzutów sumienia. Nie zrobiła nic złego. Mieszał jej w głowie, ona sobie w niej też mieszała. Nic nie zaszło, a nawet jeśli... nie, nie zaszło. Poza tym żył, miał się dobrze. Nie miałaby go na sumieniu, nawet jeśli okazałaby się przestępczynią, jaką chciał w niej widzieć. Wmawiała sobie to wszystko przez ostatnie dni, więc miała już w tym pewną wprawę. - Uważaj wieczorami, noszę przy sobie gaz pieprzowy - dodała z przekąsem, przenosząc ciężar ciała na jedną z nóg, by pozycja ta dodała jej nieco niewymuszonej swobody, nawet jeśli w rzeczywistości ta była cholernie wymuszona.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Nachodzenie Pearl Cambell było trochę na tym poziomie jak podchodzenie do zamkniętego w klatce tygrysa i szarpanie go za wąsy, gdy istnieje obawa, że szczebelki zostaną wyłamane, a owe zwierzę ucieknie przy najbliższej okazji. Na dodatek ta bestia pozostawała głodna, więc jasnym było, że w pierwszej kolejności zwróci się do osoby, która go drażniła za czasów niewoli. Głupstwem i ogromną nieodpowiedzialnością byłoby więc zaczepianie go i sugerowanie, że jest się łatwym posiłkiem, ale pokusa była zbyt wielka. Zwłaszcza, gdy jeszcze tygrys był zamknięty i można było bezkarnie się z nim podroczyć. To właśnie ta zabawa sprawiała, że było warto, nawet jeśli miał po chwili wylądować w przewodzie pokarmowym tego nienakarmionego osobnika.
Tak sobie wizualizował to Haynes i choć Pearl nie wyglądała mu na kanibala to wiedział, że może pożreć go w metaforycznym tego słowa znaczeniu. Już zdążył odchorować spotkanie z nią dużą ilością alkoholu i omal nie spieprzył swojego związku poprzez pojawienie się jej w swoim życiu, a mimo tego jak ta ćma biegł do tej świeczki. A raczej do papierosa, który zapalała przed redakcją.
Nie pasowała mu tu ani trochę, sądził, że jest nie z tych uległych panienek, które marzą o wygodnym stołku w biurze, więc samo to było intrygujące. Poza tym zwyczajnie lgnął do jej obecności, bo miała tajemnicę, a on jak ten zapalony czytelnik chciał przewrócić masę stron, byle wreszcie dobrnąć do finału. Podejrzewał, że ten może okazać się niesatysfakcjonujący, więc jak ten rozwydrzony bachor (pozdrowienia dla jego czytelników) zapragnął zmienić narrację tego dzieła i samemu wpłynąć na jego zakończenie. To wszystko sprawiało, że był tutaj i bardzo chciał poznać jej świat, zanurzyć się w wyrzutów sumienia (które musiała przecież posiadać), a nade wszystko dobrnąć do etapu, gdzie zdoła usłyszeć po prostu prawdę.
Ta wydawała mu się wręcz towarem luksusowym, jeśli chodzi o nią, ale postanowił spróbować. Połknęła jego haczyk, bo zdecydowała się podejść i to był już jego mały sukces.
- Chciałem porozmawiać z tobą o pracy, wyluzuj – odpowiedział, gdy sam już skończył papierosa. Nie spodziewał się jej rzucania na szyję – a były czasy, gdy tak go witała i wówczas unosił ją do góry, pozwalając jej udom zapleść się wokół jego pasa – ani buziaków, więc jedynie uśmiechnął się i wyciągnął do niej rękę. – Wiesz, chciałbym żyć w świecie, gdzie za chodzenie za kimś otrzymywałbym gaz pieprzowy po oczach. Jak jesteś przystojny to możesz robić wszystko – był bezczelny i za pewny siebie, ale przecież nie mogła wiedzieć, że w środku rozpadał się i trwało to od czasu ich ostatniego rendez- vous w klubie, do którego chadzał już tylko po to, by się sponiewierać. – Możesz mi poświęcić swój cenny czas, skoro udowodniliśmy, że to nie ty stoisz za tym podpaleniem? – zapytał swobodnie i kłamliwie jak diabli, ale do cholery, musiał ją czymś zwabić do siebie i przekonać ją, że jest bezpieczna. Razem ze swoimi sekretami i lukami w pamięci, które na pewno chciałaby czymś wypełnić. Oby nie widokiem kanistra benzyny.

pearl campbell
zdolny delfin
enchante #8234
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Sama nie wiedziała na którym etapie swojego życia stała się właśnie taką kobietą, którą porównać można było do drapieżnych zwierząt. W młodości nic na to nie wskazywało. Była nijaka, jak niedoprawiona żadną przyprawą potrawa. Ani nie należała do tych głupich, ani do tych mądrych. Nie była sportowcem, ani imprezowiczem. O jej atrakcyjności też w tamtych czasach nie było co mówić, bo zajadanie wszelkich stresów i życie w cieniu siostry sprawiło, że borykała się z nadwagą i nieszczególnie wiedziała jak zestawiać ze sobą ubrania, aby jakoś to tuszować. Można więc śmiało powiedzieć, że w tamtych czasach była po prostu nikim, a potem.... potem wszystko zaczęło się zmieniać, na każdej płaszczyźnie chciała stać się kimś innym i być może, zamiast do złotego środka, przeskoczyła na przeciwległy biegun, znów będąc nikim, ale w innym tego słowa znaczeniu. Zniszczyła więc swoje życie na wiele sposobów i każdy z nich był, jak cegiełka, z których składała się jej aktualna rola. Rola kobiety, która wie czego chce i nie boi się tego sięgać. Tak pewnej siebie, jak sama definicja tych słów, a jednocześnie... kryjąca się pod pozorami, bo przecież częściej, niż coś jej się udawało, pierdoliła sprawy koncertowo, a sam Christopher był świetnym tego przykładem.
- Wyluzuj? Zapewniam cię, nie widziałeś mnie spiętej - mruknęła unosząc brew do góry, a chociaż riposta brzmiała dobrze, to daleka była od prawdy. Kłamstwa i mydlenie oczu wychodziły z jej ust odruchowo, na tym etapie nie musiała już nawet się nad nimi zastanawiać, dlatego brzmiały tak wiarygodnie i dlatego też wiedziała, że udowodnienie jej czegoś nie stanowi najprostszego zadania. Nie oznaczało to natomiast, że byłaby tak głupia, aby nie obawiać się tych spotkań ze stojącym przed nią mężczyzną. Spojrzała na jego dłoń i po chwili konsternacji uścisnęła ją, następnie zaciągając się papierosem. - Och, zapewniam cię... mógłbyś wyglądać jak sam Brad Pitt, a gdybyś zaszedł mnie w nocy, gaz pieprzowy byłby najlepszym, co by ciebie spotkało - uśmiechnęła się rozkosznie, jakby co najmniej zapraszała go na jakieś domowe wypieki, których twórcą była sama. Zaraz jednak spięła się delikatnie, bo kompletnie nie rozumiała do czego on pije. Czy rzeczywiście ustalili, że nie stała za jego podpaleniem? Pewnie byłoby lepiej, gdyby po powrocie z klubu nie wlała w siebie jeszcze wina, które niekoniecznie wspomagało analizę ich spotkania. - Nie jestem pewna, czy mogę - zauważyła od razu, zrzucając niezbyt ładnie papierosa na chodnik, po czym przygniotła go czubkiem buta, już myśląc nad wyciągnięciem kolejnego, ale wstrzymała się. - W co ty grasz, Christopher? Zjawiasz się nagle, wyskakujesz znikąd, jak dupa zza krzaka, oskarżasz mnie, a teraz co? Chcesz rozmawiać ze mną o pracy? - zmrużyła oczy, bo nie chciała dać mu do zrozumienia, że jest tą samą naiwną dziewczyną, której wystarczyło powiedzieć parę komplementów, a ona spijała je chętnie z jego ust, wierząc we wszystko. Zmieniła się i była w niej jakaś silna potrzeba udowodnienia mu tego. Nie oznaczało to jednak, że teraz się odwróci i sobie pójdzie. Część niej chciała to zrobić, ale czuła, że może nie być do najlepszym zagraniem. - Możesz postawić mi kawę - dodała więc, jakby łaskawie się na to zgodziła i odrzuciła włosy na bok, jednak wyciągając kolejnego papierosa. Paliła za dużo, wiele osób jej o tym mówiło, ale cóż... patrząc na jej styl życia, śmierć z powodu tytoniu i tak nie znajdowała się nawet na podium prawdopodobieństwa.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Może cały sekret jej powodzenia – inaczej, jego stosunku do niej – tkwił w tym, że zawsze potrafiła mu odpyskować. Wiedział, że większość mężczyzn bardzo rozważnie wybiera na swoje partnerki dziewczyny cichego i pokornego serca. Miał wrażenie, że to nie tylko kwestia preferencji, co czystego tchórzostwa, bo przecież taką kobietą łatwiej sterować. Lubił myśleć, że jest w gronie tych kilku procent dla których takie drapieżne zwierzątka stanowią wyzwanie. Jasne, było to przekonanie absolutnie egocentryczne, ale do takich ludzi Chris należał. Zawsze bawiły go opinie o tym, że celebryci nie zmieniają się pod wpływem sławy i pieniędzy. Zapewne i były takie chlubne przypadki, ale akurat jemu sodówka szybko uderzyła go do głowy.
Gdyby było w jakiś sposób inaczej to nie stałby tutaj i nie nagabywał dziewczyny, która w przypływie szału mogłaby odgryźć mu rękę (a najlepszym wypadku). Nie mógł jednak opanować swojej chęci zbadania sekretu jakie kryły jej oczy, nawet jeśli z jej ponętnych ust otrzymywał jedynie banialuki, bo tak zdarzało mu się oglądać ją w ekstremalnych sytuacjach.
Głównie związanych z faktem zakończenia ich znajomości, a również wydania książki, w której była główną bohaterką. Jeśli wówczas nie była spięta to był gotowy składać jej ukłony pełne podziwu i nie była to hipokryzja z jego strony.
- Rozmowa z tobą zawsze przypomina tenisa. Przerzucanie piłeczki z całej siły na pole przeciwnika. Fascynujące, ale ta gra zawsze była mało rozwijająca – wyjaśnił, starając się jej nieudolnie wytłumaczyć, że nie jest wrogiem i że mogą się porozumieć. Tyle, że sam w to nie do końca wierzył – bardzo, ale to bardzo chciał wierzyć, że są w stosunku do siebie obojętni, bo wtedy byłoby łatwiej, ale przecież po takich wydarzeniach byliby głupcami, gdyby sobie nawzajem zaufali. Bez tego zaś zdecydowanie nie byli w stanie znaleźć płaszczyzny zrozumienia.
- Kiedyś lubiłaś jak zachodziłem cię od tyłu. Czasy faktycznie zmieniają obyczaje – zauważył rozbawiony i przekręcił teatralnie oczami, gdy zaczęła znowu się bronić. – W co ja gram, Pearl? Czy dla ciebie takim dziwnym jest fakt, że chcę poznać prawdę? – i już miał jej powiedzieć szczerze, że albo ona będzie z nim współpracować albo znajdzie odpowiednią koleżankę z jej redakcji, ale zgodziła się na kawę, więc jedynie kiwnął głową.
- Chodź. Ostatnio byłem tu w dobrej kawiarni. Chętnie porozmawiam z tobą na spokojnie, a jeśli ci się nie spodoba to faktycznie możesz wyciągnąć gaz pieprzowy. Ja mam tylko portfel i kluczyki od samochodu – podniósł ręce do góry w geście rozbrojenia, ale przecież wiedziała, że aż takim skurwysynem nie był.
Mógł ją oszukiwać, zdradzić, ośmieszyć, ale robienie jej jakiejkolwiek krzywdy jak na razie było poza jego zasięgiem moralnym i czasami był wściekły na swój kompas moralny, który w obecnej sytuacji nie pozwoliłby mu na powetowanie tego całego pożaru. Łudził się, że gdy wyzna mu prawdę albo będzie miał na nią twarde dowody to przynajmniej uda mu się to zmienić i doprowadzić do przykładnego ukarania jej.
Jak na razie jednak zupełnie się na to nie zanosiło, skoro zgadzał się raz postawić jej kawę, a dwa zapalał jej papierosa, którego oczywiście ćmiła. Mogła udawać najbardziej wyluzowaną osobę świata, ale te gesty świadczyły o tym, że jest wręcz przeciwnie. Nie zamierzał jednak udowadniać jej swoich racji, przecież wiedział, że musi wręcz się przed nią ukorzyć, by nie zaczęła znowu podejrzewać go o najgorsze zamiary. Jeśli chciał wygrać tę wojnę to w jego obowiązku było przegranie niejednej, słownej bitwy i to sobie powtarzał, gdy wskazywał jej drogę w celu zdobycia pysznej kawy i rozmowy na temat ich powszechnie znany.

pearl campbell
zdolny delfin
enchante #8234
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Kiedyś uważała, że te jej cięte riposty należały do największych zalet, jakie posiadała. Było to jednak na etapie, na którym bycie wredną dziewczyną stanowiło niejako pewnego rodzaju osiągnięcie. Potem niestety każda kobieta dojrzewa i zauważa, że te błyskotliwe i pyskate kończyły raczej samotnie, znienawidzone przez większość mężczyzn, z jakimi miały do czynienia. Może niektórym pannom to pasowało, ale Pearl nigdy nie chciała być odludkiem na którego widok wszyscy się krzywią. Owszem, świetnie udawała, że nie dba o opinię otoczenia, co nie zmienia faktu, że każde rozstanie z kimś, z kim liczyła na coś więcej, niesamowicie ją bolało, uświadamiając, że po raz kolejny nie była wystarczająco dobra. Nawet teraz, gdy wypomniał jej jak mało rozwijające są te ich wspólne gry, poczuła, jakby perfekcyjnie wycelował szpile, dając do zrozumienia, że może być jedynie chwilową fanaberią, ale na dłuższą metę nikt nie będzie się z nią bawił.
- No tak, stateczni mężczyźni wolą raczej kobiety, z którymi rozmowa przypomina prędzej emerycką przechadzkę po parku - mruknęła, nieszczególnie zadowolona z tego, co usłyszała, ale też nie planowała pokazać jak bardzo ją to ubodło. Wiadomym było też, że musiała się jakoś odgryźć, nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła, W tej kwestii akurat znał ją dobrze i chociaż chciałaby temu zaprzeczyć, to nieszczególnie zaszły w niej jakieś zmiany na tym polu.
- Kiedyś nie patrzyłam na ciebie, jak na skończonego dupka - zauważyła całkiem trafnie, patrząc na to, jak sobie z niej żartował. Nie planowała przebierać w słowach, albo udawać, że jest inaczej. Z resztą wiedział co zrobił, wiedział w jakich okolicznościach się rozstali, to nie było żadną tajemnicą. Jedyną niewiadomą miał być jego wypadek, którego Pearl bardzo mocno nie chciała brać na własne barki, wciąż odsuwając od siebie własne wspomnienia, wypierając się ewentualnych podejrzeń. - Nie, dziwne jest dla mnie tylko to, że usilnie próbujesz mnie w to wkręcić - burknęła, znów zaciągając się papierosem, ale ostatecznie i tak z nim poszła na tę kawę, bo mimo wszystko była istotą przesadnie, chorobliwie wręcz ciekawską, co często prowadziło ją w stronę zagłady.
- Nawet nie wiesz ile zamieszania można zrobić kluczykami - przekręciła oczami, ale też wątpiła, by tutaj, w świetle dnia i przy świadkach miało jej grozić w jego obecności niebezpieczeństwo. Normalnie powiedziałaby, że w ogóle nie byłby w stanie jej skrzywdzić, ale skoro uważał, że mogła być winną jego wypadkowi, nie powinna tak lekceważąco podchodzić do jego możliwości.
Usiadła z nim w kawiarni, oczywiście na zewnątrz, bo jako palacz wolała taką możliwość. Zamówiła chai latte, jakby była tutaj na pogawędce z przyjaciółką, a nie z wrogiem numer jeden i jakby tego było mało, chcąc zgrywać tak bardzo wyluzowaną i lekko podchodzącą do spotkania, wyciągnęła telefon, aby zrobić napojom zdjęcie i wrzucić na relacje, bo przecież jej życie w sieci musiało być idealne. Poprawiła jeszcze czarne okulary słoneczne, którymi głównie odgarniała włosy i w końcu na niego spojrzała.
- No to opowiadaj co tam masz do powiedzenia - zachęciła, odkładając telefon na bok.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Wiedział jak zadać jej cios. Może i brzmiało to okrutnie, ale przecież zazwyczaj najbardziej celne uderzenia nie pochodziły od nieznajomych, ale właśnie od ludzi, którzy doskonale znali słabe strony przeciwnika. Ktoś kiedyś mówił, że zdrada boli najbardziej, bo pochodzi od przyjaciół i musiał się z tym zgodzić. Ba, Christopher o zdradzie wiedział wszystko i był przekonany, że gdyby był nadal na topie to zasiedliby razem z Pearl na kanapie programu śniadaniowego i występowaliby w roli ekspertów. W końcu oboje byli parą podłych zdrajców i choć Haynes wiedział, że odpowiedzialność głównie spoczywa na nim to i ona wiedziała, że ma żonę i nie zrobiła z tym nic.
Usprawiedliwiał się wciąż – podle próbował zrzucić na nią choć częściowo winę, dokopać jej i pokazać, że wcale go nie zniszczyła. Nie mógł nic poradzić na to, że dalej nienawidził spoglądać w lustro i nie poznawać się z nim. Mógł rzec, że uczyniła z niego niemal wampira i teraz jak to miał ten drapieżnik w zwyczaju – gryzł jak szalony do krwi, zadając jej kolejne rany.
- To mówisz, że już dobrnąłem do etapu statecznego mężczyzny? Fascynujące. Aż dziw, że nie przechodzę ponownie przez kryzys wieku średniego – zaśmiał się, ale wiedział, że ona nie była żadnym kryzysem bądź zachcianką. Kochał ją – niedoskonale, mocno erotycznie i z krótkotrwałą pasją, ale to co ich łączyło było miłością i nie pozwalał sobie tego zabrać, nawet jeśli potem wydarzyło się tak wiele złego.
I dlatego też wcale nie dziwił się jej słowom. Miała prawo widzieć w nim najgorszą kanalię, zwłaszcza po tym jak ją zostawił. Uśmiechnął się i skinął głową.
- Myślę, że znasz wielu dupków, Pearl. Jesteś jedną z kobiet, która ma słabość do czystych skurwysynów – zauważył, bo przecież do cholery, był pisarzem i miał niemal na czole napisane, że należałoby go unikać, a mimo to leciała do niego wówczas jak ćma do ognia. Bardzo chciał wiedzieć czy od tego czasu się zmieniła czy nadal szukała tego typu autodestrukcyjnych atrakcji. Na razie jednak skupił się na dotrzymaniu jej kroku, bo jak na osobę, która nie wypuszczała z ust papierosa chodziła szybko i nie chciał sobie nawet wyobrażać tego, co mogłaby zrobić mu kluczykami. Był przekonany, że było to na tyle bolesne, że prędko by popamiętał, więc dla bezpieczeństwa trzymał ręce przy sobie i próbował nie taksować jej wzrokiem, przynajmniej do momentu w którym zasiedli naprzeciwko siebie w ogródku i mógł patrzeć na nią, trochę jak Ikar, który widzi swoje ukochane słońce i zapomina zupełnie o bożym świetle, pozwalając rozpaść się woskowym skrzydłom.
Zaczął mieszać w swojej kawie, którą obficie posłodził i westchnął. Potrzebował czasu, by to dobrze poukładać i jej przedstawić, a jednocześnie czuł, że to jego ostatnia szansa, bo Pearl Cambell nigdy nie należała do osób przesadnie cierpliwych.
- Chciałbym zrobić research dotyczący mojego podpalenia. Do książki. Widzisz, spotkałem ostatnio pewną kobietę i okazało się, że jest byłą narzeczoną mojego dawcy. Stwierdziłem, że byłby to gotowy scenariusz na dobrą powieść, ale potrzebuję wyjaśnić sprawę pożaru. Jesteś dziennikarką śledczą, nie ma chyba bardziej odpowiedniej osoby – uniósł wzrok, by spojrzeć w jej oczy. – Oczywiście, mogę to zlecić komuś z twojej redakcji, ale znasz mnie i zapewne jesteś najbardziej oddana tej sprawie – ależ on szył wymówki, usiłując jej pokazać, że już wykluczył jej udział i chce tylko jej obiektywnej i bezinteresownej pomocy.

pearl campbell
zdolny delfin
enchante #8234
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Oczywiście, że wiedziała o jego żonie, jak i o tym, że jej własne szczęście, to cierpienie innej kobiety. Była tego świadoma, ale nigdy nie była też na tyle szlachetną, by z tego względu się wycofać. Łaknęła szczęścia. Po prostu. Chciała je dla siebie wydrzeć niejednokrotnie z miejsc, w których nigdy nie powinna go szukać. Wyobrażała sobie, jakby to było, a często nawet wmawiała, że już zdołało jej się to osiągnąć. Z resztą, czy dowodem tego nie były te durne social media, na których kreowała się na kobietę, która ma wszystko, a jej życie jest perfekcyjne? Bez traum, bez poszukiwania sprawiedliwości, bez przeszłości striptizerki i ćpunki i bez tych wszystkich związków, które były spisane na stratę już w chwili ich rozpoczęcia. Jeśli dało się coś spierdolić, to Pearl zawsze to spierdoliła, ale potem świetnie udawała, że te pobojowisko, ta cała pożoga to w gruncie rzeczy nic wielkiego, że piękne chwile, które wcale nie były tak piękne, były tego wszystkiego warte. Była mistrzynią pozorów i mydlenia oczu, sobie samej przede wszystkim.
- Jakby się uprzeć... ja byłam twoim kryzysem wieku średniego - wzruszyła ramionami, jakby uwaga ta była dość oczywista i nie niosła za sobą zbyt dużego znaczenia. Sama też lubiła tak o tym wszystkim myśleć, wmawiać sobie, że nie cierpiała aż tak i nie zależało jej specjalnie. Fakty były jednak całkiem inne. Zawsze była tą, która rozdarłaby siebie na kawałki, by posklejać innych, jeśli to utrzymałoby ich przy niej, ale... ludzie nie chcieli tych kawałków, tych opatrunków z wariatki, która nie mogła zapewnić spokoju i wytchnienia. Życie przy jej boku nawet nie było intensywne, było po prostu wiecznym pasmem sytuacji na które nie można się przygotować i do których nie można się przyzwyczaić. Bo sama Pearl była chaosem, które nie umiała poskromić, więc czy powinna mieć komuś za złe, że i on się poddawał?
- Przynajmniej nie są brudni - cmoknęła w tej niszowej grze słów, nie wiedząc co innego mogłaby powiedzieć. Pewnie miał racje, ale nie chciała mu tego przyznawać wprost. Chyba było jej wstyd, że ktoś wytknął jej to tak bezpośrednio. Zawiesiła się więc na tej myśli, wierząc, że powinna ją zignorować, nie drążyć, nie tłumaczyć się przed nim, a mimo to szukała w głowie odpowiedniego usprawiedliwienia. Głupota. - A to nie oni mają słabość do mnie? - a jednak nie zaniechała tego wszystkiego, sama nie wiedząc po co w ogóle wchodzi na ten temat. - Pojawiają się, mocą mi w głowie, a kiedy dam się złapać i zacznie mi zależeć, uciekają - dodała posępnie, po czym parsknęła, chociaż na próżno byłoby szukać w niej oznak rozbawienia. Uniosła też niby przypadkiem swoją kawę, ale po tej wypowiedzi potrzebowała pretekstu by na niego nie patrzeć, a pociągniecie kilku łyków aromatycznego napoju wydawało się być obiecującym alibi. Zaraz potem wzmocniła to wszystko papierosem i dopiero po tym była gotowa na dalszą część rozmowy, chociaż ta niekoniecznie jej się spodobała i to z wielu względów.
- A ta kobieta wie, że chcesz ją wykorzystać do swoich pieprzonych książek? - zapytała wprost, a mimo słownictwa, nie było w jej tonie agresji. Zaraz nawet zaśmiała się, kręcąc głową jakby w niedowierzaniu. - Naprawdę zamierzasz wejść do tej samej rzeki? Pisać o kolejnej? Kurwa... nie wyciągasz wniosków - zaśmiała się nieco głośniej, wolną dłonią poprawiając okulary, którymi zaczesała włosy do tyłu. Mimo swojego rozbawienia, nieszczególnie podobał jej się szantaż, który niejako wynikał z jego słów. Albo ona, albo zleci to komuś innemu. Widziała, jak to działa i cholera... nie było możliwości ucieczki przed tą pułapką. Jeśli wina... wina mogła leżeć po jej stronie, to ostatnie czego potrzebowała, to kogoś kto będzie w tym węszył. - Masz tupet - przyznała, robiąc pauzę na papierosa. - A nie możesz sobie po prostu wymyślić sprawy pożaru? Wiesz, tak słyszałam, ale mogę się mylić, w końcu nie jestem pisarzem, jednakże... obiło mi się o uszy, że niektórzy stawiają na fikcję literacką, nie byłoby łatwiej? - spojrzała na niego z lekko zmrużonymi oczami, jednocześnie zastanawiając się, jakim cudem może mieć w życiu aż takiego pecha.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Wiedział, że zazwyczaj za lukrową otoczką kryją się najbardziej podłe dramaty i tragedie ludzkie. Był wręcz przekonany, że im bardziej czysty moralnie dom, tym więcej zgnilizny kryje. Zawsze w takim otoczeniu miał ochotę wywlec z szafy wszystkie trupy bądź zaglądnąć pod dywan pod który zamiatało się wszelkie grzeszki. Był wręcz przekonany, że dlatego niegdyś rozumieli się tak dobrze. Potrafili oboje perfekcyjnie udawać ludzi poukładanych i bez traum, podczas gdy w środku byli parą absolutnych toksyków. Takie historie zawsze kończyły się katastrofą, ale nie przeszkadzało im to w zupełności. Musieli spróbować i teraz trzeba było poukładać ruiny po zniszczeniach.
- Byłem za młody, ale niech ci będzie – odpowiedział więc, brnąc nieco podświadomie w grę w której żadnej ze stron nie zależało. Było przeciwnie, ale ta wiedza przecież obecnie do niczego by im się nie przydała. Mogli dalej się widywać, ale Chris musiał uciąć wszelkie spekulacje, że tak naprawdę dał odejść kobiecie, którą kochał. Co gorsza, sam swoim zachowaniem dosłownie zmiażdżył jej serce. Powoli zaczynał zdawać sobie sprawę, że Alaska swoim zainteresowaniem jego osobą wdepnęła dosłownie w najgorsze z możliwych bagien.
Takiego bagażu nie życzyłby najbardziej podłej osobie i choć przed Pearl zgrywał absolutnie pewnego swoich racji i droczącego się z nią jak za starych czasów, rozumiał, że nie opuszczą go już nigdy wyrzuty sumienia. Jeśli miał być jednym z pierwszych mężczyzn, których blondynka obdarzyła zaufaniem to spieprzył swoje zadanie po całości i dał jej nauczkę, by już nie zawierzyła nikomu. Był na tyle bezczelny, by wierzyć, że kiedyś mu za to podziękuje, ale to i tak była sroga i okrutna lekcja, a on był przekonany, że karma kiedyś go za to dopadnie.
- Chyba najwyższa pora, by znaleźć sobie takiego na którym nie będzie ci zależeć. Polecam –
odpowiedział więc nieco szorstko, ale mimo to jego dłoń nieco nieświadomie znalazła jej palce. Na sekundy wręcz, bo szybko się zmieszał i wziął swoją filiżankę. Nie była niewinną panienką, którą skrzywdził, a osobą, która go spaliła. Nie w żaden pieprzony, metaforyczny sposób, ale jak najbardziej dosłowny i dlatego zasługiwała na potępienie, a nie na współczujące gesty.
Poza tym nawet jeśli chciał wzbudzić jej zaufanie to wiedział, że to walka z wiatrakami i nie ma najmniejszych szans, więc mógł sobie darować te sentymentalne wycieczki. Przywołał się sam do porządku, a potem już dał jej zanurzyć się w swoim pomyśle. Fakt, powinien przemyśleć go lepiej, zwłaszcza że Alaska już od niego uciekła, ale tego Cambell nie wiedziała. Mógł grać tą kartą w nieskończoność.
- Wiesz, gdy przychodzi do interesów to przestaję mieć skrupuły. Poza tym jej to akurat się podoba. Nie każda kobieta myśli tak jak ty, zresztą… Widziałem w internecie, że sprzedajesz trochę swoje życie. A może to tylko twoja kreacja? – zastanowił się głośno i momentalnie zapragnął, by nią potrząsnąć. Boże, była wściekła na niego, bo chciał ją opisać piękną prozą, a sama sprowadzała siebie do kilku chwytliwych hasztagów. Jak żałosne to było? Opanował się jednak i postukał palcami o stolik. Musiał powrócić do stanu w którym cierpliwość była cnotą. – Niektórzy są marnymi pisarzami romansów. Przy kryminałach musisz trzymać się faktów, bo bez nich historia ma dziury i rozczarowuje czytelnika. Myślisz, że Dale byłby odpowiedni? – wymienił jej kolegę z redakcji, świadomy, że zapędza ją w róg. Bardzo tego pragnął - prawdy i poczucia, że Pearl znalazła się w końcu w pułapce.
Jedyną obawą był fakt, że czasami kij miał dwa końce i mógł szykować więzienie dla siebie.

pearl campbell
zdolny delfin
enchante #8234
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Prychnęła jedynie w odpowiedzi, bo trudno było jej patrzeć na niego, jak na kogoś za młodego. Nawet w kontekście przeszłości, w końcu niezależnie od tego, ile lat wstecz się cofną, dla niej zawsze był starszy o te jedenaście lat. Nie planowała mu tego natomiast tłumaczyć, ani zatrzymywać się przy tym temacie zbyt długo, bo ostatecznie nigdy nie zależało jej na tym, by podkreślać swój własny młody wiek. Ten od zawsze stanowił jakiś dziwny kompleks, a to za sprawą ludzi, którzy jej opinie i niepowodzenia lubili usprawiedliwiać metryką blondynki. Gdy nie zgadzała się z ogółem, mówiono jej, że jest za młoda by zrozumieć, gdy czegoś nie lubiła, musiała do tego jeszcze dorosnąć, a gdy ktoś ją skrzywdził... była jeszcze młoda, miała czas na to, by znaleźć szczęście. Nie chodziło więc wcale o to, że była traktowana jak dzieciak, zwyczajnie obrzydzało ją to wieczne usprawiedliwianie każdej sytuacji dotyczącej jej życia.
- Mówisz? - zmarszczyła czoło, nie wiedząc co ma powiedzieć, a to wszystko za sprawą tego krótkiego dotyku. Nie powinien sobie na niego pozwalać, a ona.... ona powinna być obojętna, nie tracić na pewności siebie przez takie zagranie. - Ty stosowałeś tą zasadę w stosunku do mnie, prawda? Ta kobieta... narzeczona właściciela twarzy z odzysku, też wpisuje się w ten schemat? - zapytała, nie kryjąc złośliwości, bo pod nią zawsze najłatwiej przychodziło jej ukryć własne uczucia. Poza tym była ciekawa, ale nie mogła dać tego po sobie poznać. Lubiła posiadać informacje, od zawsze, chyba nawet było to jedyną cechą, jaką powinien mieć dziennikarz śledczy, którą dało się w niej znaleźć. - Wykorzystasz ją i kopniesz w dupę? Biedaczka... - przewróciła oczami i sięgnęła po swój chai, by tak jak on, ukryć się na moment za kubkiem. Ten odstawiła jednak z głośniejszym stuknięciem, gdy nawiązał do Instagrama. Posłała mu wówczas piękny uśmiech, z którego sączyło się politowanie.
- Nie każda kobieta... uwielbiam ten wstęp do argumentacji. Może właśnie przez to się z nimi nie dogaduję, bo tacy jak ty wmówili mi, że nie pasuję do utartych schematów - zauważyła, jakby sprzedawała mu zabawną anegdotkę. Lekkość, która była tylko pozorna. - Widzisz Christopher, różnica między moim sprzedawaniem życia, a twoim kupczeniem cudzym życiem jest taka, że to ja panuję nad tym jak siebie sprzedam... choćbym robiła to za garść żwiru, nadal mam do tego większe prawo, niż ty miałeś kiedykolwiek - wyłożyła dosadnie, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Nie lubiła się tłumaczyć, ale miała tą tendencję, by w chwilach takich jak ta, właśnie to robić. Tylko po to by chwilę po wypowiedzianych słowach żałować, że w ogóle otworzyła usta. - No tak... romanse to pożywka maluczkich - mruknęła pod nosem, prostując się na krześle. - Przestań pierdolić, wiesz, że się tym zajmę - warknęła, gdy wspomniał o jakimś typie z redakcji, który za nią nie przepadał po tym, jak kategorycznie ukróciła jego zaloty. Z resztą nie o to chodziło i jako, że czuła, że znajduje się na przegranej pozycji, postanowiła ryzykowanie to zaznaczyć. Niech nie myśli, że będzie się bała o tym mówić, nawet jeśli w rzeczywistości bała się i to bardzo. - Jako twoja była kochanka, jestem na liście podejrzeń. Dałeś mi to dość dosadnie do zrozumienia, więc nie pozwolę, byś robił mi problemy, wplątując w to osoby z mojej pracy - zaznaczyła, pochylając się nieco nad stołem. - Wezmę to zlecenie, żeby oczyścić się z zarzutów, a nie z sentymentów. Pragnę postawić tę sprawę jasno, skarbie - znów się wyprostowała, układając usta w jadowitym uśmieszku. No, a to, że potem odreaguję tą rozmowę dużą porcją wina, to inna sprawa. O tym wiedzieć nie musiał.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Kwestia jej metryki w ogóle była czymś zabawnym. W sprawach łóżkowych uważał to za duży atut, ale przecież nigdy nie chodziło tylko o seks. Była młodziutka i dzięki temu jej spojrzenie na wiele spraw było świeże. Miał wrażenie, że wśród wielu zblazowanych typów w towarzystwie których przyszło mu się obracać, była zupełnie inna, odważna, pewna siebie, seksowna w ten najbardziej bezczelny i wyuzdany sposób. Jednocześnie, gdy romans się rozwijał i nabierał tempa Chris zrozumiał, że tęskni za pewną dojrzałością i stałością poczynań. Po Pearl nie wiedział czego może się spodziewać i choć początkowo było to odświeżające i zapewniało masę wrażeń, po pewnym czasie stało się niemalże klątwą.
Tak naprawdę brzmiało to jak stereotypowy opis skoku w bok, ale wiedział już (po latach), że tego typu opinie nie biorą się z powietrza.
Każdy nowy związek wiązał się z ogromną dozą ryzyka, fakt, ale przewracanie całego swojego życia na rzecz krótkiej, acz intensywnej znajomości było jak igranie z ogniem. Ktoś mógł się poparzyć i Haynes wiedział, że dlatego powinien trzymać ręce przy sobie. Z tym, że zwyciężyły nawyki, pewien sentyment i wrażenie, że mogą powrócić czasy w których nie byli kochankami, ale przynajmniej się dogadywali.
- Dobrze wiesz, że na tobie mi zależało. W tym tkwił problem – zaakcentował na chwilę uważnie się jej przypatrując. Miał wcześniej przygody, flirty, jego życie naznaczone było akceptowalną niewiernością, ale dopiero ona wyniosła to na wyższy poziom i sprawiła, że zapragnął czegoś więcej. Niepotrzebnie, takich głupców bogowie karzą okrutnie. – Pani dziennikarz, co? – zadrwił z jej potrzeby uzyskania informacji na temat Alaski. Nie chciał mieszać tych dwóch stref. Wydawało mu się, że to przenikanie sacrum i profanum. Nowa miłość była dla niego świętością, a dawna ogromną pokusą, którą obawiał się ponownie wzniecać. – A poza tym… - odchylił się na krześle. – Skąd w ogóle domniemanie, że ją pieprzę? – bo pieprzył, ale to był jego interes, a ona wydawała się bardzo bezczelna… i spostrzegawcza, co wkurzało go najbardziej.
Nie taką ją zapamiętał, ale właśnie takiej mógłby się obawiać.
I zupełnie jakby na potwierdzenie swoich myśli otrzymał od niej ciętą ripostę, która zbiła go z pantałyku.
- Ja pierdolę… - przeklął więc tracąc na chwilę swój animusz i pozycję przyjemnego mężczyzny w lnianej koszuli. – Niechaj ci będzie, zrobiłem głupotę, bo takich rzeczy nie robi się bez pytania, ale chyba odpowiedziałaś na to dostatecznie dosadnie – i tu na myśli miał raczej ich kłótnię przy rozstaniu, a nie pożar, choć ten majaczył na horyzoncie. Nie wybrzmiał wprost do momentu, gdy stwierdziła, że przyjmie tę sprawę. Uśmiechnął się wówczas z satysfakcją. Do cholery, wiedział, że się nie da i nie pozwoli mu postawić siebie jako oskarżonej, ale i tak był z siebie dumny.
- Jeśli wskażesz mi sprawcę to zapomnij o moich wyrzutach – zauważył i odpalił kolejnego papierosa z radością. – Oczywiście w książce pominę twój wątek – dodał nieco przekornie i przewrotnie, by jej pokazać, że łączą ich już tylko absolutnie sprawy zawodowe i tamto było przeszłością, zwodniczą, pełną dusznych i gęstych od podniecenia wspomnień, ale nadgryzionym przez ząb czasu okresem o którym należało zapomnieć.
O tym też Chris miał pamiętać.

pearl campbell
zdolny delfin
enchante #8234
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
No tak, nie musiał jej o tym mówić, by doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że problem leżał dokładnie w tym samym miejscu, w którym leżała też przyczyna dla której zwrócił na nią uwagę. Bo była odskocznią, szaleństwem, powiewem nowości. Tylko, że u niej nigdy nie miało to minąć, nie było tego momentu, w którym następowała normalność, w którym dało się odetchnąć bez obaw o kolejny eksces. To nie tak, że robiła to specjalnie, po prostu już tak miała. Życie nie stanowiło gry, w którą potrafiła grać jak ci wytrawni zawodnicy, równym tempem, ze spokojnym oddechem. Czasem miała wrażenie, że urodziła się po prostu pod pechową gwiazdą i teraz tak już miała ściągać na siebie wszelkie nieszczęścia, a co za tym idzie, także na tych, którzy zdecydowali się odegrać w jej życiu mniej lub bardziej istotną rolę.
Prychnęła przewracając wymownie oczami, chociaż w zasadzie to nie tak, że w jego słowa nie wierzyła. Raczej bardzo chciałaby w nie wierzyć, bo wówczas sytuacja byłaby prostsza. O wiele łatwiej wygłuszyć wyrzuty sumienia, a także urażoną dumę, gdy można osobę odpowiedzialną za te uczucia po prostu znienawidzić. Potrzebowała powodów by pałać do niego najgorszymi uczuciami, w tych zwyczajnie lepiej się odnajdywała.
- Problem - zasmakowała tego słowa, jakby szczypało ją w język. - Taką właśnie rolę odgrywałam w twoim życiu, Christopherze... byłam problemem - zauważyła całkiem świadomie, zaciągając się papierosem. Kącik ust drgnął jej lekko, gdy wytknął jej profesję. Faktycznie była ciekawa. Zawsze była zbyt ciekawska, nie bez powodu ściągała na siebie te wszystkie nieszczęścia. Poza tym jego reakcja całkiem ją zaintrygowała, ale też nie byłaby sobą, gdyby nie uniosła wysoko brwi i nie posłała mu nieco triumfalnego spojrzenia. - W szachy z nią raczej nie grasz - zauważyła zbędnie, ale kąśliwe uwagi stanowiły jej chleb powszedni. - Poza tym wątpię byś umiał oprzeć relację z kobietą na innym podłoży - kontynuowała tą wycieczkę osobistą, całkiem dobrze czując się w tej oprawie. Może tylko świadomość, że była kolejna kobieta w jego życiu źle na nią działała, ale takie podejście zdawało jej się absurdalne. Przecież ta panna nie była jedyną po Pearl, z którą się w jakiś sposób związał, nie miała co do tego złudzeń. - No, ale jak sam zauważyłeś, było to domniemanie... nie musiałam długo czekać, abyś mi je potwierdził. No wiesz...pani dziennikarz - wzniosła toast swoim napojem, puszczając mu filuternie oko, a następnie upiła kilka łyków, przełykając też jakąś gulę, która nie miała prawa pojawić się w jej przełyku.
- To przeprosiny? Bo jakieś marne - rzuciła jedynie, bo przez niego faktycznie wróciła pamięcią do tej kłótni podczas rozstania. Kilka stłuczonych przedmiotów, miliony wyzwisk, jakie nie pasowały do ust filigranowej blondynki, trzaskanie drzwiami i stanowczo za dużo papierosów. Zmrużyła oczy i sama nie wiedziała już czego chce. Może po prostu się z nim nie zgadzać? Dla sportu, bądź dla zasady...
- Och, więc gdy mój wątek sprowadzał się do łatwiej panienki, wpisywałam się w fabułę twoich książek, ale gdybym miała być po prostu dziennikarką, która ratuje twoją dupę, to można mnie pominąć? - mruknęła, kiwając przy tym głową. No i też musiała być sobą, więc zaraz pomyślała o czymś i uśmiechnęła się z niemałą złośliwością. - Byłaby też szkoda, gdyby czytelnicy woleli moją postać, od tej twojej aktualnej panny, co? Pewnie ochłodziłoby to waszą relację - powiedziała przesłodzonym głosem, wyżywając się oczywiście na nim, nie na kobiecie, która w gruncie rzeczy zasługiwała na współczucie. Straciła ukochanego i dostała od losu jeszcze większego kopniaka, w postaci Christophera odzianego w jego twarz.

Chris Haynes
ODPOWIEDZ