Should I be careful what I say?
: 23 kwie 2022, 21:48
002.
Nie miała pojęcia, ile minęło czasu; stała przed lustrem, przyglądając się swojemu odbiciu i nerwowo poprawiała idealnie wyprasowaną sukienkę. Materiał nie miał żadnych wycięć, nie odsłaniał ciała, które teraz zdobiły dwie nieregularne blizny. Wstydziła się ich. Stosowała zalecane maści, mające zmniejszyć widoczność powypadkowych bruzd, ale ich powolne działanie nie przynosiło zadowalających efektów. Doradzano jej zaakceptowanie defektów ciała, sugerowano, że powinna cieszyć się, że wciąż oddycha, zamiast ronić łzy nad bliznami. Jednak te dwie szramy były dla niej czymś więcej niż tylko skazami na ciemnej skórze, przypominały jej o tym, że to wszystko, wypadek oraz jego opłakane konsekwencje, było wyłącznie jej winą. Tylko jej.
Nie mogła tak po prostu zjawić się w Shadow, stanąć przed Nicholasem i spytać o uroczą (psia mać, dlaczego one nigdy nie mogą być brzydkie lub chociaż o złośliwym wyrazie twarzy?) blondynkę, w której towarzystwie widziała go kilka dni wcześniej. By tego dokonać, musiała wspomóc się płynną odwagą – w przypadku Harriet była to oczywiście tequila przegryzana plastrami pomarańczy z cynamonem. Doskonale wiedziała, że sięganie po alkohol nie było dobrym pomysłem. Ich pierwsza rozmowa po miesiącach milczenia nie powinna być dyktowana pijackim amokiem. Jednak dwa, no dobrze trzy, kieliszki miały tylko pomóc jej się przełamać, a nie sprawić, by język płatał jej figle. Niestety, im bliżej celu była, tym bardziej żałowała, że nie wypiła pięciu lub nawet sześciu. Może, zamiast wbijać się w krótką, obcisłą sukienkę i wysokie buty, powinna była się upić i przeprowadzić bełkotliwą, pełną łez oraz pretensji rozmowę przez telefon. O poranku prawdopodobnie byłoby jej cholernie wstyd za swoje zachowanie, aczkolwiek miałaby to z głowy. Ostatecznie o to właśnie chodziło. O przełamanie bariery. Oraz ciekawość. Bo, choć przyznanie się do tego wiele ją kosztowało, tajemnicza blondynka spędzała jej sen z powiek skuteczniej niż mocna kawa.
Próbując ułożyć w głowie jakiekolwiek sensowne zdanie, znalazła się tuż przed drzwiami klubu. Na parkingu stało wiele samochodów, a głośna muzyka wskazywała na to, że impreza trwała w najlepsze. Zawahała się co najmniej dwa i pół miliona razy, nim w końcu zdecydowała się przekroczyć próg. I od razu go ujrzała. Niedaleko drzwi, rozmawiającego z drugim mężczyzną, którego imienia nie pamiętała. Och, cholera, byłoby znacznie łatwiej, gdyby pracował za barem!
— Cześć — rzuciła, w pierwszej kolejności spoglądając na drugiego pracownika. — Może mógłbyś nas zostawić. Pięć minut? — zasugerowała, zamiast zapytać i uśmiechnęła się uroczo, próbując wyglądać na przekonującą. A kiedy mężczyzna odszedł, powoli przeniosła spojrzenie na Nicholasa.
— Nieźle wyglądasz — zaczęła, żałując wypowiedzianych słów od razu, gdy wypadły z jej ust. Niedawno świadomie poddał się operacji, więc może ów komplement wcale nie był na miejscu. — Chciałam… Chciałam pogadać — stwierdziła, bezradnie kuląc ramiona. Ale nie spuściła wzroku, przynajmniej na tyle było ją stać.
Nicholas Winslow
Nie miała pojęcia, ile minęło czasu; stała przed lustrem, przyglądając się swojemu odbiciu i nerwowo poprawiała idealnie wyprasowaną sukienkę. Materiał nie miał żadnych wycięć, nie odsłaniał ciała, które teraz zdobiły dwie nieregularne blizny. Wstydziła się ich. Stosowała zalecane maści, mające zmniejszyć widoczność powypadkowych bruzd, ale ich powolne działanie nie przynosiło zadowalających efektów. Doradzano jej zaakceptowanie defektów ciała, sugerowano, że powinna cieszyć się, że wciąż oddycha, zamiast ronić łzy nad bliznami. Jednak te dwie szramy były dla niej czymś więcej niż tylko skazami na ciemnej skórze, przypominały jej o tym, że to wszystko, wypadek oraz jego opłakane konsekwencje, było wyłącznie jej winą. Tylko jej.
Nie mogła tak po prostu zjawić się w Shadow, stanąć przed Nicholasem i spytać o uroczą (psia mać, dlaczego one nigdy nie mogą być brzydkie lub chociaż o złośliwym wyrazie twarzy?) blondynkę, w której towarzystwie widziała go kilka dni wcześniej. By tego dokonać, musiała wspomóc się płynną odwagą – w przypadku Harriet była to oczywiście tequila przegryzana plastrami pomarańczy z cynamonem. Doskonale wiedziała, że sięganie po alkohol nie było dobrym pomysłem. Ich pierwsza rozmowa po miesiącach milczenia nie powinna być dyktowana pijackim amokiem. Jednak dwa, no dobrze trzy, kieliszki miały tylko pomóc jej się przełamać, a nie sprawić, by język płatał jej figle. Niestety, im bliżej celu była, tym bardziej żałowała, że nie wypiła pięciu lub nawet sześciu. Może, zamiast wbijać się w krótką, obcisłą sukienkę i wysokie buty, powinna była się upić i przeprowadzić bełkotliwą, pełną łez oraz pretensji rozmowę przez telefon. O poranku prawdopodobnie byłoby jej cholernie wstyd za swoje zachowanie, aczkolwiek miałaby to z głowy. Ostatecznie o to właśnie chodziło. O przełamanie bariery. Oraz ciekawość. Bo, choć przyznanie się do tego wiele ją kosztowało, tajemnicza blondynka spędzała jej sen z powiek skuteczniej niż mocna kawa.
Próbując ułożyć w głowie jakiekolwiek sensowne zdanie, znalazła się tuż przed drzwiami klubu. Na parkingu stało wiele samochodów, a głośna muzyka wskazywała na to, że impreza trwała w najlepsze. Zawahała się co najmniej dwa i pół miliona razy, nim w końcu zdecydowała się przekroczyć próg. I od razu go ujrzała. Niedaleko drzwi, rozmawiającego z drugim mężczyzną, którego imienia nie pamiętała. Och, cholera, byłoby znacznie łatwiej, gdyby pracował za barem!
— Cześć — rzuciła, w pierwszej kolejności spoglądając na drugiego pracownika. — Może mógłbyś nas zostawić. Pięć minut? — zasugerowała, zamiast zapytać i uśmiechnęła się uroczo, próbując wyglądać na przekonującą. A kiedy mężczyzna odszedł, powoli przeniosła spojrzenie na Nicholasa.
— Nieźle wyglądasz — zaczęła, żałując wypowiedzianych słów od razu, gdy wypadły z jej ust. Niedawno świadomie poddał się operacji, więc może ów komplement wcale nie był na miejscu. — Chciałam… Chciałam pogadać — stwierdziła, bezradnie kuląc ramiona. Ale nie spuściła wzroku, przynajmniej na tyle było ją stać.
Nicholas Winslow