we just have to face it - this time we're through
: 22 kwie 2022, 10:46
| outfit
Nie pamiętała do końca zeszłego weekendu. Pamiętała pocałunek, kawałek drogi do domu i film jej się urywał mniej więcej przy posiadłości pani Morrigan, która pewnie obczajała sąsiedztwo mimo późnej pory. Nie wiedziała, jak znalazła się we własnym łóżku, czy rozebrała się sama, czy ktoś jej może pomógł, nie pamiętała też zupełnie całej reszty, ale następnego poranka czuła się zdecydowanie gorzej niż źle. Tak bywa, prawda? W każdym razie, uznała, że nic wielkiego się nie stało, skoro jej szanowny mąż się nie odzywał - poszła zatem do Gwen, która zapewne już przygotowała papiery rozwodowe - przejrzała je dość pobieżnie, a że wszystko się zgadzało, to niedługo później stanęła przed domem Caspiana, gdzie - jak sądziła - będzie jej mąż. Nie pomyliła się, bo kiedy kilkakrotnie zapukała, to właśnie on stanął w drzwiach.
- Hej, jesteś sam? - spytała asekuracyjnie, bo chyba nie chciała omawiać rozwodowych spraw przy Caspianie. Nawet jeśli lubiła Macfarlanda, to jednak koniec ich małżeństwa wydawał się sprawą tylko pomiędzy nią a Winfieldem. Odetchnęła głęboko, przyciskając do piersi teczkę z papierami.
- Przyniosłam papiery. Gwen je przygotowała, zgodnie z naszymi ustaleniami. Możesz je przejrzeć i podpisać, kiedy to zrobisz. Albo mogę poczekać aż je przejrzysz i podpiszesz i wysłać gdzie trzeba - zaoferowała się wspaniałomyślnie i uśmiechnęła delikatnie, spoglądając mu w oczy. Właściwie dziwnie się z tym czuła, bo mimo, że do panieńskiego nazwiska wróciła jakiś czas temu, to... Coś do niego czuła. I nie umiała w sobie tego zdusić, ale z drugiej strony tak było lepiej. Nie pasowali do siebie, byli zupełnie inni i nikt, naprawdę nikt na tym świecie nie doprowadzał jej do takiego skrajnego wkurwienia jak on.
- Jak podpiszesz, oficjalnie się ode mnie uwolnisz - stwierdziła jeszcze, spuszczając wzrok na podłogę i westchnęła mimowolnie, opierając się o framugę drzwi, by wyciągnąć teczkę w jego stronę.
Thomas Winfield
Nie pamiętała do końca zeszłego weekendu. Pamiętała pocałunek, kawałek drogi do domu i film jej się urywał mniej więcej przy posiadłości pani Morrigan, która pewnie obczajała sąsiedztwo mimo późnej pory. Nie wiedziała, jak znalazła się we własnym łóżku, czy rozebrała się sama, czy ktoś jej może pomógł, nie pamiętała też zupełnie całej reszty, ale następnego poranka czuła się zdecydowanie gorzej niż źle. Tak bywa, prawda? W każdym razie, uznała, że nic wielkiego się nie stało, skoro jej szanowny mąż się nie odzywał - poszła zatem do Gwen, która zapewne już przygotowała papiery rozwodowe - przejrzała je dość pobieżnie, a że wszystko się zgadzało, to niedługo później stanęła przed domem Caspiana, gdzie - jak sądziła - będzie jej mąż. Nie pomyliła się, bo kiedy kilkakrotnie zapukała, to właśnie on stanął w drzwiach.
- Hej, jesteś sam? - spytała asekuracyjnie, bo chyba nie chciała omawiać rozwodowych spraw przy Caspianie. Nawet jeśli lubiła Macfarlanda, to jednak koniec ich małżeństwa wydawał się sprawą tylko pomiędzy nią a Winfieldem. Odetchnęła głęboko, przyciskając do piersi teczkę z papierami.
- Przyniosłam papiery. Gwen je przygotowała, zgodnie z naszymi ustaleniami. Możesz je przejrzeć i podpisać, kiedy to zrobisz. Albo mogę poczekać aż je przejrzysz i podpiszesz i wysłać gdzie trzeba - zaoferowała się wspaniałomyślnie i uśmiechnęła delikatnie, spoglądając mu w oczy. Właściwie dziwnie się z tym czuła, bo mimo, że do panieńskiego nazwiska wróciła jakiś czas temu, to... Coś do niego czuła. I nie umiała w sobie tego zdusić, ale z drugiej strony tak było lepiej. Nie pasowali do siebie, byli zupełnie inni i nikt, naprawdę nikt na tym świecie nie doprowadzał jej do takiego skrajnego wkurwienia jak on.
- Jak podpiszesz, oficjalnie się ode mnie uwolnisz - stwierdziła jeszcze, spuszczając wzrok na podłogę i westchnęła mimowolnie, opierając się o framugę drzwi, by wyciągnąć teczkę w jego stronę.
Thomas Winfield