gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Jedyne o czym marzyła, to opuścić to miejsce możliwie jak najszybciej i zapomnieć o całej tej wizycie. Naprawdę wierzyła, że ten plan się powiedzie, nawet jeśli Soriente nie ukrywał swojego przejęcia.
- Nie Remy, całą wizytę siedziałam cicho - przewróciła oczami w odpowiedzi na te jego wypytywanki, ale ucieszyła się, gdy złapał jej dłoń. Zacisnęła na niej mocniej palce i już sięgała do klamki, chociaż to zwykle Remigius otwierał większość drzwi, kiedy usłyszała głos pani doktor, wołający jej imię. Samo to wystarczyło, bo poczuła, że zaraz zwymiotuję. Niby dostrzegła czapkę i przez moment wierzyła jeszcze, że będzie dobrze, ale potem wszystko zaczęło się sypać. Wyszli wspólnie przed klinikę i całkiem żwawo dotarli na parking, ale na tym dobra passa miała się skończyć. Nie, żeby Lisa planowała z miejsca odpowiadać, takiej opcji nie było.
- Oj tam, o czym mówiła... powiedziałam jej kiedy miałam ostatnią wizytę u lekarza i jak to oni, zaczęła mówić, że tak nie można, że regularne badania, bla bla... - jak zawsze znalezienie wymówki nie zajęło jej zbyt wiele czasu i wcale nie wyglądała, jakby specjalnie kręciła. Pozostawała kwestia kliniki, ale zamierzała przykryć ja ogromem informacji, poza tym sięgnąć też po inną zagrywkę. Z tego względu uśmiechnęła się nieco złośliwie, spoglądając na blondyna z dołu. - Już weź wyluzuj, bo tak miałeś wyglądać, gdybym powiedziała ci o ciąży - zażartowała sobie z niego, zaplatając ręce pod biustem. Sama nie czuła się z tym dobrze, była podenerwowana tym zajściem, ale też tym, że ta kobieta śmiała jej sugerować, że może potrzebować pomocy. Jakby Westbrook sama sobie świetnie ze wszystkim nie radziła!. - Jesteś przewrażliwiony na punkcie mojego zdrowia, jeszcze trochę i zaczniesz łysieć, a wtedy nie wiem, czy nadal będziesz mi się podobał - wyrzuciła z siebie kolejną porcję komentarzy, które miały odwrócić uwagę i zaczęła grzebać w kieszeni bluzy w poszukiwaniu za kluczykami do samochodu. Im szybciej stąd odjadą, tym lepiej. Machnęła więc głową sugestywnie w kierunku pojazdu, wierząc, że tym samym zachęci Remigiusa do tego, aby zajął w nim miejsce.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Tym razem z miejsca nie kupił kłamstwa Lisbeth, bo jego słaba co prawda, ale nauczona doświadczeniem intuicja, kazała mu być bardziej czujnym. Stał więc na tym parkingu obserwując brunetkę z uwagą i dostrzegając jak na tacy wszystkie mechaniki manipulacji jakim go poddawała przez ostatni czas. Szybka wymówka, naprędce wymyślone kłamstwo i odwrócenie uwagi od jej osoby, by skupić ją na nim. Do tego mały żarcik i ciach - Lisbeth Westbrook po raz kolejny prawie udało się wymigać od wyjawienia prawdy.
- Jakbyś mi powiedziała o ciąży to przynajmniej miał bym pewność, że niczego przede mną nie ukrywasz, a teraz ewidentnie coś kombinujesz, Lisa - mruknął pod nosem, nadal trzymając się swojego przeczucia, że coś tutaj nie gra. - Nie, nie jestem, a przynajmniej nie byłem dopóki nie zaczęłaś mnie oszukiwać - dodał, a potem przewrócił oczami, bo nawet nie miał pewności, czy Lisbeth go usłyszała nim zajęła miejsce w samochodzie. On także wszedł do pojazdu, ale zamiast pozwolić dziewczynie wystartować silnik, położył dłoń na jej ręce, by ta nie mogła nacisnąć odpowiedniego przycisku. - Mała, mówię poważnie - rzucił tonem, którego używał raczej rzadko. Zwykle pogodny i starający się rozsiewać dobrą energię Remigius, stronił od wprowadzania atmosfery pełnej powagi i nerwów. Nie umiał jednak zachowywać pozytywnego nastawienia, gdy ewidentnie wszystko wskazywało na to, że po raz kolejny Westbrook coś kombinuje. - O jakiej klinice mówiła pani doktor? - Zapytał po raz kolejny, a w głowie pojawiały mu się dwie możliwości odpowiedzi. Pierwsza dotyczyła miejsca, w którym Lisbeth mogłaby zakończyć ciążę i czuć się przy tym zaopiekowana i bezpieczna, a drugie mogło wiązać się z tym, o czym sama Wesbrook już wspomniała, a jej dawna choroba wcale nie była taka nie aktualna. - Lisa, albo mi powiesz, albo sam się dowiem. Przestań owijać w bawełnę, bo moja cierpliwość się kończy - burknął na sam koniec i ani na moment nie oderwał spojrzenia od brunetki.
Nie miał zielonego pojęcia, czy i tym razem go nie okłamie i nie będzie starała się zamydlić oczu. Był tylko pewnym tego, że powoli tracił do niej zaufanie, a to nie wróżyło niczego dobrego. I naprawdę nie chciał czuć tego, co w tamtym momencie, ale miał dość problemów w życiu, a cała sytuacja z Lisą i to, że wcale mu w niczym nie pomagała, powoli i jego zaczynały przerastać, a raczej wystawiać jego dobry i wyrozumiały charakter na próbę.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Stresowało ją to wszystko i sama też była zmęczona tymi swoimi kłamstwami. Kiedyś było po prostu łatwiej, bo mieszkała sama, z rodzicami i braćmi widywała się co jakiś czas, mogła im mydlić oczy, a oni niczego nie podejrzewali, potem zaś wracała do siebie i miała spokój. Przy Remigiusie sprawa wyglądała całkiem inaczej. Spędzali ze sobą zdecydowanie więcej czasu, niż Lisbeth spędzała z kimkolwiek innym, nigdy praktycznie niedane jej było odpocząć, rozluźnić się, zapomnieć o tych jej ściemach, którymi tak chętnie rzucała. Nawet ktoś, kto tak dobrze zaginał rzeczywistość, mógł być po prostu zmęczony, pchnięty na skraj wytrzymałości. Miała wrażenie, że jeszcze nie dotarła na tą linię, że ma czas, ale teraz nagle, znikąd wręcz znalazła się na samej przepaści i ledwo na niej balansowała, a Remy czyniący jej wyrzuty niczego nie ułatwiał.
- Oszustwa to fundament naszej relacji, Remy, ty chyba powinieneś wiedzieć o tym najlepiej - rzuciła pod nosem, nawet na niego nie patrząc. Chciała odjechać, zmienić temat, zapomnieć, zrobić cokolwiek. Cokolwiek, co pozwoliłoby jej utrzymać między nimi dobrą atmosferę. Szkoda więc, że nawet nie zdążyła odpalić silnika, a już wiedziała, że blondyn jej na to nie pozwolił. Drążył i drążył, a ona w głowie już miała przynajmniej trzy scenariusze na koleją sieć kłamstw. Kolejną i kolejną. Zdała sobie sprawę, że naprawdę dałaby go radę oszukać. Mogłaby to zrobić, ale... cholera, była tak bardzo zmęczona i co najważniejsze, przerażona. W tym całym oszukiwaniu zawsze chodziło o brak konsekwencji, bo przecież była samotnikiem, więc gdyby ktoś dowiedział się prawdy, to co? Porzuciłby ją? Droga wolna. Z Soriente było zaś całkiem inaczej. Wiedziała, że byłby w stanie pogwałcić przysięgę Hipokratesa, której sam nie składał i dowiedzieć się o jej wizycie więcej, niż sama Lisa miała ochotę mu powiedzieć. Analizowała wszelkie za i przeciw, a równocześnie w brzuchu rosła jej gula. Siedziała, jak zaklęta, patrząc tępo w kierownicę, a kolory powoli odchodziły jej z twarzy. Mogłaby teraz równie dobrze wyzionąć ducha, cisza wypełniła pojazd, a ona nic, ani drgnęła. Myślała, gdybała, szukała, ale to zmęczenie... to, że wszystkiego było za dużo, że ją zgniatało, że chciała tylko spokoju... to wszystko miało ją przygnieść.
- Kurwa... - rzadko przeklinała i chyba nawet nie usłyszała, że to zrobiła. W jednej chwili z udawania posągu przeszła w dość nagły ruch, w wyniku którego uderzyła o kierownicę ręką. - Kurwa, kurwa, kurwa! - warknęła, opierając na moment czoło o wspomnianą część samochodu, ale to niedługo tam gościło, bo zaraz musiała przetrzeć twarz dłońmi, a potem ją w nich schować i wtedy dotarło do niej, że oczy miała już całe przeszklone, że trzęsła się, jak dziecko od płaczu, którego nawet w pełni nie była świadoma. Chciała zniknąć, uciec, cokolwiek, ale zamiast tego jedynie pociągnęła nosem. - Ona nic nie wie... nie zna się, ta lekarka... nic nie rozumie - wystękała, a kiedy tylko się odezwała, płacz przybrał na sile. Już dawno chciała sobie na niego pozwolić, a może raczej powinna. - Przecież miało być dobrze... Nie jestem chora, nie róbcie ze mnie problemu... - jęknęła, już sama nie wiedząc do kogo, nadal chowając twarz w dłoniach i coraz bardziej zanosząc się płaczem, przez który zdążyła już ją rozboleć głowa.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Kłamstwem byłoby powiedzieć, że Soriente był bez skazy. Oszukiwał od samego początku ich znajomości i całkiem nieźle posługiwał się kłamstwami i półprawdami, by ostatecznie osiągnąć to czego pragnął. Co prawda bliska relacja z Lisą była efektem ubocznym, którego Remy się nie spodziewał, ale koniec końców Soriente był wdzięczny losowi za to jak pokrętną drogą ich pokierował, by wreszcie byli razem. Możliwe, że w kilku sytuacjach Remigius zagrał bardzo nie czysto, ale nigdy nie szkodził tym sobie, czy Lisbeth. Zaś Westbrook miała tendencję do robienia sobie krzywdy w imię zasad, które tylko ona sama pojmowała. Dlatego francuz, nauczony doświadczeniem, nie miał zamiaru pozwolić jej i tym razem zamydlić sobie oczu.
- Nawet nie zaczynaj tej rozmowy i nie zmieniaj tematu - fuknął nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Czekał tak i czekał, aż w pewnej chwili ewidentnie w Lisbeth zaszła jakaś zmiana. Remy aż drgnął, kompletnie zaskoczony reakcją brunetki. Nie śmiał jej jednak przerywać, tylko czekał aż wyrzuci z siebie to, co z takim bólem przechodziło przez jej gardło.
Od pierwszego słowa Lisy, Remy wiedział, że się nie mylił. Niestety jego intuicja tym razem go nie zawiodła. Ciężko powiedzieć co poczuł, bo z jednej strony był przerażony i smutny tym co ponownie spotkało jego Lisbeth, a z drugiej wściekły i zraniony tym, że go oszukiwała, że nie potrafiła mu zaufać na tyle, by powiedzieć co się dzieje z jej życiem. Trwał więc w takim zawieszeniu przez kilka sekund, analizując wszystko. Nie spoglądał na Westbrook, która schowała głowę w ramionach i drżała lekko, zapewne popłakując. Francuz znał siebie na tyle, że zdawał sobie sprawę, że jeżeli pozwoli sobie na wyrażenie opinii przedwcześnie to powie kilka słów za dużo, a z drugiej strony Lisie należała się nauczka.
- Ostatni raz mnie oszukałaś, rozumiesz? - Przerwał wreszcie ciszę, a jego dłoń ułożyła się na udzie Lisy i zacisnęła lekko. - Nie wolno ci więcej kłamać, a już w szczególności na temat tego co się z tobą dzieje - dodał zaraz, a potem przymknął na moment oczy, bo przypomniało u się jak łgała mu prosto w oczy, gdy nakrył ją w łazience. - Nawet nie chcę myśleć o tym jakiego idiotę ze mnie robiłaś, a ja tak ślepo ci wierzyłem... Kurwa, ciąża... - Prychnął i chociaż na moment zabrał dłoń, by przetrzeć nią zmęczone oczy, zaraz potem ponownie ułożył ją na ciele Lisy. Tym razem na plecach. - Obiecaj, że mnie nie okłamiesz więcej... Nie masz już przecież nic do ukrycia, prawda? - Dodał, a nim odpowiedziała kontynuował. - I jesteś chora... Pojedziemy do tej kliniki, o której wspominała lekarz - oznajmił z mocą, bo dla niego było to już postanowione.
Lisa pogrywała sobie z nim jak chciała przed długi czas, dlatego obawiał się, że bez specjalistycznej pomocy nie ma szans, aby udało jej się z powrotem wyzdrowieć. Właściwie w tamtej chwili Soriente czuł się totalnie bezradny, a co gorsza mimo miłości do Wesbrook, był także zawiedziony tym co zrobiła i jak go potraktowała.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Jego fuknięcie niczego jej nie ułatwiało, wręcz przeciwnie, łzy jeszcze mocniej cisnęły jej się do oczu, bo nie była żadnym wojownikiem, a młodą dziewczyną z problemami, które przerastały ją już na długo przed tym, jak Remigius pojawił się w jej życiu. Tylko, że przy nim naprawdę chciała być kimś lepszym, jedną z tych dziewczyn, które nie ciągną partnera do dołu... zabawne więc, że w rezultacie osiągała przeciwne efekty, a koniec końców znalazła się w takim niewygodnym położeniu.
Chyba liczyła na to, że ją przytuli, czy zrobi cokolwiek, co pozwoliłoby jej poczuć, że nie jest na nią zły, tym czasem jego słowa dały odwrotny efekt. Wiedziała, że tak będzie i gdyby dowiedział się wcześniej, byłoby tak samo. Byłby wściekły, a ona nie chciała go widzieć ani w takim stanie, ani zmartwionego, dlatego to wszystko ukrywała. Nie tak łatwo pójść do kogoś i przyznać się do choroby, nigdy nie ma na to dobrego momentu, bo zawsze takie informacje wiązać się będą z negatywnymi uczuciami.
- Jeszcze nic ci nawet nie powiedziałam - jęknęła, krztusząc się przy tym płaczem, ale przecież mogła się domyślić, że skojarzy fakty. Mimo to cała się trzęsła. Ze słów Soriente wynikało jasno, że ma ją jedynie za kłamczuchę, z resztą nie pierwszy raz. - Jak niby miałam ci powiedzieć? Jak, Remy? - uniosła w końcu głowę, będąc całą czerwoną od płaczu i spojrzała mu w te jego błękitne oczy, szukając w nich odpowiedzi. - Spróbuj to sobie wyobrazić. Spróbuj wyobrazić sobie początek takiej rozmowy i patrząc mi w oczy powiedz, że da się o takich rzeczach normalnie rozmawiać! - nie krzyczała na niego, ale była przejęta i roztrzęsiona, więc mówiła nieco donośniej. Nie chciała też płakać, ale broda cała jej się trzęsła i czekając na odpowiedź blondyna, ponownie zgięła się przez napad tej przemożnej rozpaczy, która wzięła nad nią teraz górę. Mimo to chciała nadal mu odpowiadać, jednak gdy wspomniał o klinice... coś w niej pękło.
- Nie chcę tam jechać - przyznała wplątując palce we włosy. - Ty nawet nie wiesz, jak takie miejsca wyglądają - dodała, oddychając nierówno od wzbierającej w niej paniki. Nie krzyczała, po prostu była zlękniona, przemęczona tym wszystkim. Całym tym udawaniem, stresem, strachem. - Chciałabym, żeby było dobrze - przyznała i znów zapłakała głośniej. Dłonie jej się całe trzęsły, głowa ją już bolała od tego wszystkiego. - Chciałam tego uniknąć... chronić ciebie, nas... a ty myślisz, że robiłam z ciebie idiotę - dodała nie wiedząc już co ma ze sobą zrobić. Samochód wydawał się nagle taki ciasny, a powietrze w nim pozbawione tlenu.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Oczywiście, że był wściekły, ale jego złość nie uderzała tylko bezpośrednio w Lisbeth ale także w niego samego. Wiedział przecież, że Westbrook jest trudną i skomplikowaną dziewucha, która mimo swojej dojrzałości i siły, nie radziła sobie z problemami, które bezpośredni dotyczyły jej. Był zły, że nie zauważył niczego wcześniej, że nie porozmawiał z nią w inny sposób, ale na dobrą sprawę jak niby miał tego dokonać? Lisa robiła dobrą minę do złej gry, a on także nie chciał drążyć, by nie myślała, że jej nie ufa.
Mimo swojej irytacji Remigius nie umiał pozostać obojętnym na płacz Lisbeth który w takim wydaniu był dla niego czymś zupełnie nowym.
-Normalnie, zupełnie tak jak mówisz mi o innych sprawach, Lisa… Wystarczyło powiedzieć tylko, że znów coś się zaczyna, że się boisz, cokolwiek…. Cokolwiek co uchroniłoby nas przed tą chujową sytuacją - wyjaśnił brzmiąc już spokojniej, ale na sam koniec nie umiał powstrzymać dosadności, która sama cisnęła mu się na usta.
Odetchnął głośniej i gdy Lisbeth po raz kolejny zaniosła się płaczem, ułożył rękę na jej ramieniu i przyciągnął ją do siebie, samemu nachylając się tak, by dziewczyna mogła się w niego wtulić.
-To powiedz mi jak… Jak mam ci pomóc, mała? - westchnął przymykając oczy, gdy na kilka sekund wtulił twarz w szyję Lisy. - Zrobiłaś… Chciałbym powiedzieć, że nie, ale skłaniałbym. Popatrz sama. Wiedziałaś, że ciąża jest moim urojeniem, ale zamiast wyjaśnić mi dlaczego, pozwoliłaś abym zabrnął tak daleko… - Odsunął się na chwilę, by spojrzeć na twarz Lisy. Nie był to przyjemny widok, ale Remigius stłamsił w sobie chęć odwrócenia wzroku. Naprawdę wszystko to co się działo zaczynało go przerastać i chciałby Westbrook także pojęła jak poważna jest sytuacja w jakiej się znaleźli. - Nie ma opcji, abyś została z tym wszystkim sama, aby było jak do tej pory. Musisz spotkać się z jakimś specjalista, potrzebujemy pomocy, oboje… Obiecuję, że damy radę, pomogę ci, ale sam potrzebuje wskazówek - rzucił.
Ostatecznie nie wytrzymał i po raz kolejny przyciągnął do siebie Lise na tyle mocno, że dziewczyna praktycznie całą znalazła się na jego kolanach. Kompletnie nie wiedział czy jego słowa okażą się prawdą, ale wierzył w to, że wspólnie dadzą radę. Bo on był zdolny do wielu poświęceń, ale nie miał pewności, czy Lisa była gotowa na to samo.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
W tamtej chwili była po prostu rozbita i chyba najbardziej przerażała ją myśl, że zaraz usłyszy dźwięk zamykanych drzwi samochodu, że zostanie sama, a Remigius w końcu z niej zrezygnuje. Cały czas się tego bała, właśnie dlatego ukrywała przed nim swoje problemy, bo gdyby te go przerosły, nawet nie mogłaby mieć mu tego za złe.
- Myślisz, że ja wiedziałam, kiedy to się zaczęło? Poza tym jak dla mnie to nic istotnego, to tylko chwilowe - krztusiła się płaczem, ale udało jej się wypowiedzieć te słowa całkiem wyraźnie. Nie potrafiła się kompletnie uspokoić, przez co kręciło jej się już w głowie, która bolała impulsywnie przy każdym uderzeniu serca. Przez ogrom tych emocji w pierwszej chwili nawet nie zrozumiała, że jej dotknął, ale gdy tylko wyczuła jego bliskość, wręcz instynktownie na nią odpowiedziała, wyciągając w kierunku mężczyzny ramiona.
- Po prostu przy mnie bądź, to mi wystarczy - jęknęła, łapczywie wręcz czepiając się materiału pokrywającego jego plecy, jakby w obawie, że jednak byłby w stanie ją odtrącić. - Od razu mówiłam ci, że to nie ciąża... wolałbyś, żebym całkowicie zniszczyła twoją premierę? To był twój czas, Remy, nie miałam prawa - to nie tak, że chciała zrobić z niego głupca. Nigdy z nikogo nie chciała go robić, nie po to sięgała po kłamstwa, a właśnie po to, by mieć pewność, że jej problemy nie będą rzutowały na innych. Wydawało jej się, że tak należy postępować, że inaczej znów zostanie sama ze sobą, gdzieś na uboczu, gdzie nikt się do niej nie zapuszczał, mając ją za wyrozumiałam pannę, od której lepiej trzymać się z daleka.
Jego słowa niekoniecznie jej się podobały, bo nie chciała podejmować żadnego leczenia, mieszać w to kolejnych osób, ale nie miała też siły się kłócić więc jedynie zawyła głośniej i chociaż w samochodzie nie był to najłatwiejszy manewr, to jakimś cudem wgramoliła się na jego kolana. Wiedziała, że wygląda okropnie, to też schowała twarz w jego torsie, aby nie musiał na nią patrzeć. Przynajmniej jego zapach działał na nią uspokajająco.
- Muszę pojechać do Margot - przerwała ciszę po jakimś czasie, czoło opierając o jego ramię. Oczy niesamowicie ją szczypały, ale nie przejmowała się tym teraz wcale. - I nie wiem co potem... nie wiem co robić, boję się robić cokolwiek - dodała, krzywiąc nieco za bardzo czoło, co pewnie mógł poczuć, ale nie zobaczyć. - Jestem strasznie zmęczona - przyznała jeszcze i sama nie wiedziała, czy bardziej fizycznie czy psychicznie. - Chciałabym zasnąć i obudzić się, jako ktoś inny. Starszy, normalniejszy, z planem na siebie, ktoś, kim mógłbyś się chwalić, a nie obawiać, że znów coś zepsuję - pociągnęła nosem, tak bardzo zła na siebie i na wszystko to, do czego doprowadziły jej durne decyzje.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Pokręciło głową na boki słysząc jak Lisbeth wypowiada się na temat swojej choroby. Może i w życiu Remigiusz jak dotąd nie było żadnej bliskiej mi osoby cierpiącej na tak poważne zaburzenia odżywiania, jednakże francuz nie był w ciemię bity. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest to przejściowy problem, a Lisa bez profesjonalnej i przede wszystkim dobrej pomocy, sama nie poradzi sobie z tym wszystkim. Oczywiście on był gotów jej pomóc, ale musiał mieć pewność, że ona sama będzie tego chciała; że ponownie nie zrobi z niego głupca i nie zdradzi jego zaufania.
- Byłem przy tobie przez cały ten czas i jak widać w niczym to nie pomogło - oznajmił zgodnie z prawdą. Soriente naprawdę starał się zaopiekować Westbrook najlepiej jak potrafił. Dla niego samego obecna sytuacja, związek z Lisbeth, dzielenie z kimś życia na poważnie - było czymś zupełnie nowym. Dlatego wkładał wszystkie siły by nie spieprzyć niczego ale jak widać niekoniecznie mu to wychodziło. - Lisa.... Czemu tak mówisz? Nic i nikt w moim życiu nie jest ważniejszy od ciebie. Jak... Kurwa, odnoszę wrażenie, że to z mojej winy, bo może gdybym lepiej ciebie o tym zapewniał, nie balanga się mi mówić o tym co się dzieje.. - mruknął, bo w zasadzie mimo starać wciąż coś robił źle. Wciąż nie umiał dotrzeć do Losy znaleźć tego złotego środka, który by pomógł im porozumieć się na tej płaszczyźnie, do której póki co brunetka nie daje mu dostępu.
- Dobrze... Pojedziemy do niej - zgodził się bez zająknięcia. Sam z chęcią odwiedziłby siostrę prosząc o pomoc i wsparcie. Zapewne Margot wiedziałaby jak pomówić z Lisa, by ta zgodziła się odwiedzić specjalistę. Ona jedna potrafiła dotrzeć do Westbrook, Remy chciałby posiadać chociaż część tego zaufania jakim Lisa ją obdarowywała. - Też się boje, ale jesteśmy w tym razem... Skontaktujemy się z kimś, poprosimy o pomoc masz namiary od lekarza... - Remigius oczywiście w głowie już układał plan, który mógłby koniec końców pomóc im uporać się z problemami. Rozumiał jednak, że obecnie Lisa absolutnie nie była skóra do prowadzenia poważnego dialogu. Była zbyt roztrzęsiona, zdenerwowana i przerażona. Soriente wtulił ja mocniej w siebie, starając się zapewnić poczucie bezpieczeństwa i chwilę wytchnienia. - Mała... Przecież jesteś wspaniała! Bystra, ambitna, zdolna, piękna... Jesteś mistrzynią olimpijską! Jest.milion powodów dla których mogę ciebie wychwalać.... Ty... Ty naprawdę potrzebujesz pomocy, kochanie - rzucił obejmując dłonią głowę brunetki. - Wróćmy do domu i odpocznijmy, a potem pomyślimy co dalej, dobrze? - zaproponował. - Mam prowadzić? - Zapytał by chociaż na moment zaprzątnac myśli Lisy inna kwestia.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nie potrafiła do końca wyjaśnić tego, co działo się w jej głowie, a już na pewno nie teraz, kiedy w tej panował taki mentlik spotęgowany płaczem, który nadal ją męczył.
- To nie tak - bez jego obecności pewnie byłoby znacznie gorzej, ale coś czuła, że ten argument mógłby nie podziałać na jej korzyść. - To nie chodzi o zapewnienia. Ty sobie nawet nie wyobrażasz, jak ja się boję, że coś zepsuję i przez to psuję cały czas - wyjaśniła nieco bez ładu i składu, ale szczerze. Kochała go bardziej, niż w ogóle sama była w stanie zrozumieć. W końcu to od niej pierwszej wyszło to uczucie i chociaż nie potrafiła mówić o nim wprost, to jednak Remigius stanowił dla niej centrum wszechświata. Wiedziała jednak jakim mężczyzną był, ile kobiet w jego życiu gościło i jak unikał stałych związków. Fakt, wierzyła w jego miłość, ale mimo to bała się zwyczajnie, że kiedyś zrobi coś, przez co uczucie to zniknie.
- Tobie nie wolno się bać - jęknęła żałośniej, gdy po twarzy popłynęła jej świeża porcja łez. O namiarach od lekarza nie miała siły teraz wspominać, po prostu chciała już pojechać na cmentarz i ucieszył ją przynajmniej fakt, że Remy nie miał nic przeciwko. - Mistrzowie olimpijscy mają złoto - wyrzuciła jeszcze w tej swojej rozpaczy, bo było to czymś, co dla innych mogło brzmieć absurdalnie, ale dla Lisbeth, która całe swoje życie poświęciła gimnastyce, było niezwykle istotną kwestią. Póki co jednak wtuliła się w niego, ciesząc się z tego, że ich konflikt nie eskalował. Czuła się w końcu okropnie, ale mimo to na propozycję prowadzenia, pokiwała przecząco głową. - Dam radę... nie chcę tego wszystkiego rujnować - wyjaśniła, ale potrzebowała przez to jeszcze trochę czasu, by dojść do siebie, przy czym późniejsza droga tez nie należała do najlepszych, a ostatecznie po powrocie do domu odpoczynek przerodził się w drzemkę, która zakończyła się w łóżku, więc wizytę na cmentarzu musieli przenieść na kolejny dzień.

<zt x2> <3
remigius soriente
ODPOWIEDZ