to będzie ładny tytuł, owszem
: 17 kwie 2022, 20:23
— trzydzieści —
Przechodząc obok domu numer trzydzieści siedem mieszczącego się we Fluorite View przystanął na moment, rozejrzał dookoła — nie chcąc zostać przyłapanym na tej sentymentalnej podróży — i utkwił w końcu wzrok w znanym sobie budynku. Niegdyś białe ściany, z których gdzieniegdzie schodziła farba, a drewno próchniało, mieniły się teraz świeżym, błękitnym blaskiem. Z ogrodu zniknęły stare palmy, a rabaty kwiatowe przysłoniły miejsca w których urządzano co weekend ogniska. Okno najwyższego piętra zostało zamurowane, a inne, nowe, pojawiło się na ścianie, na której przed piętnastoma laty wisiał wybrany przez Bena plakat, przedstawiający Alana Granta w środku niebezpiecznej, zaludnionej dinozaurami dżungli. Po raz pierwszy od dawna myślał o Judy, myślał o Blake i całej tej ich rodzinnej tragedii. A potem usłyszał dźwięk klaksonu i uzmysłowił sobie, że zagradza nowym właścicielom dostęp do podjazdu — odsuwając się jednak w prawo z przepraszającym uśmiechem nie oddalił się, lecz poczekał, aż kobieta mniej więcej jego wieku wysiądzie z auta. I podszedł do niej jak gdyby nic, spóźniając się tym samym do siostry o nieomal pół godziny.
— Ktoś już tam mieszka — obwieścił głośno, gdy nogą zamykał za sobą drzwi. Dłonie zajęte miał dwoma papierowymi siatkami z zakupami (ustalili z siostrą, że gotować będą dziś wspólnie, choć pewnie nieznośny Ben prędko miał jej wykazać, że najlepiej będzie, jeśli sam zajmie się przyrządzaniem późnego obiadu), a myśli sprawami, które przywracały do życia minione, utracone lata. — W domu dziadków. Wygląda zupełnie inaczej, widziałaś? Zamurowali okno na poddaszu. To głupie, prawda? — mówił głośno, wyraźnie, by będąca w głębi domu Blake — gdziekolwiek ją poniosło — mogła usłyszeć każde słowo. Nie wiedział czemu tak nim to wstrząsnęło — dziadkowie zapisali na niego dom, to prawda, a budynek przez wiele lat stał pusty i zapomniany, nim Ben dopiero przed kilkoma miesiącami zdecydował się go w końcu sprzedać. A mimo to czuł nieznośne ukłucie żalu wiedząc, że miejsce to pisać będzie już nowe historie, zapominając nie tylko o ich dziadkach, ale i Judith. — Rozmawiałem z kobietą, która go kupiła — zdradził jej, uśmiechając się lekko, gdy w końcu wzrok jego napotkał Blake siedzącą w kuchni. Ustawił na stole przyniesione zakupy i podszedł do niej, by na policzku jej złożyć powitalnego całusa. — Jest całkiem miła, dała mi swój numer i powiedziała, że możemy przyjść go kiedyś obejrzeć. Ponoć w środku nie zmienili wcale tak wiele — czemu począł mieć na tym punkcie jakąś obsesję? Mieli dziś z Blake omówić wiele ważniejszych kwestii, skoro nie widzieli się dość długo, ale nie potrafił zapomnieć obrazu tego niebieskiego domu, który niebieski wcale nie powinien być. Jakże go to oburzało.
Blake Hargrove