Art is coming face to face with yourself.
: 14 kwie 2022, 17:36
57. + Outfit
Nie wiem co było najbardziej tragiczne dla Sameen przez ostatnie kilka dni. Bycie kaleką i przestraszoną typiarą, świadomość tego, że na chwilę obecną może sobie o podróżach pomarzyć czy fakt, że grzało niesamowicie w tej Australii i czy tego chciała czy nie, musiała zrezygnować z noszenia swoich ukochanych swetrów. Żałowała tego niesamowicie, ale trudno, musiała się dostosować. Postanowiła na razie jednak nie rezygnować z czerni. Pożyczyła auto od Zoyi i wybrała się do Cairns. Rzadko kiedy wychodziła z domu przez ostatnie parę dni, a jak już wychodziła to głównie po to, żeby sobie pobiegać i sprawdzić czy wróciła jej kondycja (spoiler alert: nie wróciła). Tak więc ubolewała nad tym. Plusem był to, że maść zadziałała i rana na nosie zagoiła się w błyskawicznym tempie. Zupełnie jakby robiła sobie okład z soku z mandragory albo ze sraki centaura. Nie miała żadnego konkretnego planu co mogłaby robić, albo co chciałaby robić. Szwendała się po mieście i szukała jakiegokolwiek znaku. Niestety nic się nie działo. Prawda była taka, że dosyć szybko zaczęła się nudzić i tęsknić za swoim dotychczasowym życiem. W pewnym momencie musiała wrócić do auta, bo zachciało jej się płakać bo dotarło do niej, że długo do swojego życia nie wróci. No i tak sobie chwilę płakała i w międzyczasie przeklinała, bo nie wiedziała co się dzieje i nie mogła zatrzymać potoku łez. Jak już się ogarnęła to zaczęła jeździć po mieście, zatankowała auto, weszła do jakiejś restauracji, nie zamówiła nic, wyszła. No i tak sobie szła do auta kiedy zerknęła na jakiś plakat, który reklamował nową wystawę w pobliskiej galerii sztuki. Uznała w sumie, że i tak nie ma nic lepszego do roboty, więc przeszła przez ulicę i weszła do galerii. Była nieco zaskoczona ilością ludzi w środku. Myślała, że obecne społeczeństwo to niewykształcone barany, których sztuka nie interesuje. No tak czy siak starała się nie zwracać na siebie niczyjej uwagi i oglądała sobie te wszystkie obrazy.
Po kilku minutach spacerowania doszła do pomieszczenia, które nie było jakieś specjalnie oblegane i nawet poczuła ulgę, bo towarzystwo ludzi ją męczyło. Patrząc na ceny obrazów domyśliła się dlaczego nikt tutaj nie zagląda. Stanęła w końcu naprzeciwko tego obrazu i zaczęła mu się przyglądać. Uznała, że ten obraz spodobałby się Zoyi, bo środek wyglądał jak łódka, na której zamieszkiwał Corvo. Objęła się ramionami skupiając się na obrazie i dopiero po chwili wyczuła czyjąś obecność. Spojrzała w prawo i zauważyła mężczyznę, który stanął dosyć blisko, ale nie na tyle, żeby naruszyć jej prywatną przestrzeń. –Tęsknie za czasami kiedy malarstwo było… mniej skomplikowane. – Powiedziała zupełnie jakby żyła w czasie renesansu. Wiadomo, że ona wolała gołe cycki niż plamy, nad którymi musiała myśleć.
James Diamini
Nie wiem co było najbardziej tragiczne dla Sameen przez ostatnie kilka dni. Bycie kaleką i przestraszoną typiarą, świadomość tego, że na chwilę obecną może sobie o podróżach pomarzyć czy fakt, że grzało niesamowicie w tej Australii i czy tego chciała czy nie, musiała zrezygnować z noszenia swoich ukochanych swetrów. Żałowała tego niesamowicie, ale trudno, musiała się dostosować. Postanowiła na razie jednak nie rezygnować z czerni. Pożyczyła auto od Zoyi i wybrała się do Cairns. Rzadko kiedy wychodziła z domu przez ostatnie parę dni, a jak już wychodziła to głównie po to, żeby sobie pobiegać i sprawdzić czy wróciła jej kondycja (spoiler alert: nie wróciła). Tak więc ubolewała nad tym. Plusem był to, że maść zadziałała i rana na nosie zagoiła się w błyskawicznym tempie. Zupełnie jakby robiła sobie okład z soku z mandragory albo ze sraki centaura. Nie miała żadnego konkretnego planu co mogłaby robić, albo co chciałaby robić. Szwendała się po mieście i szukała jakiegokolwiek znaku. Niestety nic się nie działo. Prawda była taka, że dosyć szybko zaczęła się nudzić i tęsknić za swoim dotychczasowym życiem. W pewnym momencie musiała wrócić do auta, bo zachciało jej się płakać bo dotarło do niej, że długo do swojego życia nie wróci. No i tak sobie chwilę płakała i w międzyczasie przeklinała, bo nie wiedziała co się dzieje i nie mogła zatrzymać potoku łez. Jak już się ogarnęła to zaczęła jeździć po mieście, zatankowała auto, weszła do jakiejś restauracji, nie zamówiła nic, wyszła. No i tak sobie szła do auta kiedy zerknęła na jakiś plakat, który reklamował nową wystawę w pobliskiej galerii sztuki. Uznała w sumie, że i tak nie ma nic lepszego do roboty, więc przeszła przez ulicę i weszła do galerii. Była nieco zaskoczona ilością ludzi w środku. Myślała, że obecne społeczeństwo to niewykształcone barany, których sztuka nie interesuje. No tak czy siak starała się nie zwracać na siebie niczyjej uwagi i oglądała sobie te wszystkie obrazy.
Po kilku minutach spacerowania doszła do pomieszczenia, które nie było jakieś specjalnie oblegane i nawet poczuła ulgę, bo towarzystwo ludzi ją męczyło. Patrząc na ceny obrazów domyśliła się dlaczego nikt tutaj nie zagląda. Stanęła w końcu naprzeciwko tego obrazu i zaczęła mu się przyglądać. Uznała, że ten obraz spodobałby się Zoyi, bo środek wyglądał jak łódka, na której zamieszkiwał Corvo. Objęła się ramionami skupiając się na obrazie i dopiero po chwili wyczuła czyjąś obecność. Spojrzała w prawo i zauważyła mężczyznę, który stanął dosyć blisko, ale nie na tyle, żeby naruszyć jej prywatną przestrzeń. –Tęsknie za czasami kiedy malarstwo było… mniej skomplikowane. – Powiedziała zupełnie jakby żyła w czasie renesansu. Wiadomo, że ona wolała gołe cycki niż plamy, nad którymi musiała myśleć.
James Diamini