lekarz chorób zakaźnych — cairns hospital
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind, that’s what I am. I never opened my eyes. I never thought to look into people’s hearts, I looked only in their faces.
rozgrywka piąta
Sometimes being lost is the best way to find yourself


Zrób coś dla mnie – odpocznij z dala od tego zgiełku.
Doktor psychiatrii, towarzysz wielu przerw obiadowych, tak mądrze jej powiedział poprzedniego dnia. Obdarzyła go wówczas niezainteresowanym spojrzeniem oraz grymasem, świadczącym o pesymistycznym nastawieniu. Kilka godzin później podczas uzupełniania kart pacjentów pomysł wydał się mniej straszny, jakby musiała sobie przypomnieć ile zabieganych poranków oraz nieprzespanych nocy kosztowała ją praca w szpitalu.
Chciała się wyrwać. We własnych czterech ścianach zawsze znalazła czas na rozczulanie się nad niesprawiedliwością życia. Ze znajomymi nie rozmawiała na tematy osobiste; po wszystkich razach, kiedy rozkazała im wziąć się w garść, zapewne wykorzystaliby przeciwko niej chwilę słabości. Poza tym widziała ludzkie problemy, porównywała do swoich i nazywała prawdziwymi tragediami. Nie jedyna straciła brata, chociaż czasem tak się zachowywała. Bez niego musiała przedefiniować to kim była.
Za cel obrała sobie szlaki turystyczne w pobliżu rezerwatu. Nie zamierzała szukać spokoju na plaży, gdzie kiedyś obserwowała chichoczące dzieci, kiedy spienione fale podcinały im nogi oraz zaniepokojonych tym zjawiskiem rodziców. Tego uczucia, gdy miała siedem lat i bawiła się beztrosko nigdy tam nie znalazła. Wszystko, co pamiętała to krzyki, drażniący skórę piasek oraz podwiewający ubranie wiatr.
Szybko odłączyła się od spacerujących ścieżką ludzi. Nałożyła słuchawki na uszy i dalej była już w swoim świecie. Odcięta. Wpatrzona przed siebie albo w stopy stawiające kroki na miękkim podłożu. Z czasem przestała zauważać oznaczenia na drzewach, a ściółka leśna zdawała się być mniej wydeptana. Zatrzymała się raptownie kilkadziesiąt metrów dalej. Spróbowała złapać zasięg zanim telefon wyleciał jej z rąk wprost na wilgotną ziemię. Zaklęła siarczyście; nie była pewna, czy pamięta drogę powrotną.

Vernie McClain
sumienny żółwik
done with mirrors
fotoreporter — cały świat
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
naprawdę sporo podróżuje, zwiedził świat wzdłuż i wszerz, więc mogliście się gdzieś poznać, gdziekolwiek... ale nie w Lorne, bo tu jest pierwszy raz, jest fotoreporterem z nagrodą Pulitzera na koncie, kocha dobre jedzenie, ciekawe opowieści i ludzi
#uzupełnię

Czasem takie odcięcie się jest potrzebne, Vernie coś o tym wiedział. Dla niego kolejna podróż w nieznane zawsze pomagała pozbierać myśli. Niektórzy te jego wycieczki nazwali by ucieczką, może coś w tym było, może uciekał od codzienności, ale potem przecież wracał. Z poukładanymi myślami, ze świeżym spojrzeniem na przyszłość i teraźniejszość. Teraz też takie odświeżenie, taka mała ucieczka w nieznane była mu potrzebna. Nie znał Lorne na tyle, żeby ułożyć jakiś plan swojej "małej podróży", ale może to dobrze? Na własnej skórze przekonał się, że takie niezaplanowane wypady są najlepsze. Wtedy zawsze poznawała najciekawszych ludzi, trafiał na najpiękniejsze miejsca i bawił się najlepiej. Tylko czy tym razem też tak będzie? Może powinien się lepiej przygotować. Ale on jak zwykle uzbrojony w aparat, który nigdy go nie zawiódł, ruszył przed siebie jakimś szlakiem, bez planu, bez mapy, bez konkretnego celu. Rezerwat był piękny i zanim się zorientował piękno przyrody pochłonęło go na tyle, że on chyba też zbłądził. Nawet jeszcze o tym nie wiedział, nie czuł związanego z tym niepokoju, robiąc kolejne zdjęcia, które według niego dobrze się sprzedadzą, kiedy już wróci do Nowego Jorku, jeśli tam wróci...
Zerknął w końcu na zegarek, kiedy człowiek jest zajęty swoją pasją to minuty lecą naprawdę szybko. Nawet nie spodziewał się, że spędził tu tyle czasu. Jak to mówią szczęśliwi czasu nie liczą, ale Vernon jeszcze szukał swojego szczęścia, więc chyba powinien zawrócić. Tylko... którędy on przechodził? Wpadł na genialny pomysł i postanowił spojrzeć na zdjęcia, które robił, to rozwiązałoby sytuację, ale pech to pech. Vernie ostatnio mógłby zbić piątkę ze złym losem, który od jakiegoś czasu go nie opuszczał. Aparat się wyładował a McClain został z niczym. Ruszył przed siebie, a kiedy w oddali dostrzegł jakaś postać, to nawet pomyślał, że chyba tym razem ma farta. To musi być fart!
- Halo! - zawołał, a potem przeszedł przez jakieś krzaki, żeby zatrzymać się niedaleko nieznajomej kobiety - szukam ścieżki do miasta - zagadał od razu, żeby jakaś kolejna niewiasta nie wzięła go za zboczeńca, lub podglądacza.

Lea Ryneveld
powitalny kokos
z.
lekarz chorób zakaźnych — cairns hospital
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind, that’s what I am. I never opened my eyes. I never thought to look into people’s hearts, I looked only in their faces.
W przeciwieństwie do Vernona nie zawsze umiała dostrzec piękno natury – zamiast cieszyć się z naturalnej opalenizny złapanej w promieniach słońca, narzekała na uderzenia ciepła; unikała miejsc z owadami, gadami oraz płazami bowiem wszystkie napawały ją obrzydzeniem. Zdawała się nie przejmować niesamowitym faktem, że pewne gatunki występują tylko w Australii. Tego rodzaju zniesmaczenie zaczęło się po powrocie z Czarnego Kontynentu, gdzie zmierzyła się z brakiem podstawowych warunków sanitarnych (oglądała gnijące rany, chorych na malarię albo skutku picia zanieczyszczonej wody). Miasto również nie było jej domeną. Nienawidziła hałasu i pędzących zewsząd ludzi, przez których wykonywanie prozaicznych czynności – zakupów lub spotkań ze znajomymi – było przykrą koniecznością. Do niedawna miała trzy główne przystanki – swój dom, szpital oraz mieszkanie ex chłopaka. Żadne z wymienionych nie było „jej” miejscem.
Na podstawie minimalnego doświadczenia z pieszymi wycieczkami można zrozumieć, dlaczego w rezerwacie czuła się niczym wyrzucona na rozgrzany piasek ryba. Wyciszyła się zaledwie na kilkadziesiąt minut, kiedy do płuc dotarło wilgotne powietrze, a do uszu odgłosy przyrody. Potem otrzeźwiała – nie miała wystarczająco dobrego powodu, aby oddalić się od oznakowanych ścieżek. Wyciągnęła rękę w kierunku umorusanego mułem telefonu, po czym pisnęła wysoko, gdy stopa posunęła po mokrej ziemi, a ona wylądowała na niej bokiem na pół leżąco. Wywróciła oczami, zaskoczona równie dziewczęcą reakcją. Zmieszanie zaraz zmieniło się w niezadowolenie; mężczyznę w oddali zmierzyła uważnym wzrokiem.
- To jest nas dwójka – stwierdziła, wstając na równe nogi. Poczuła ból w okolicach kostki, niemniej tylko skrzywiła się brzydko. Badała stopą podłoże oraz nasilenie dyskomfortu podczas opierania na niej ciężaru ciała. Westchnęła niemalże męczeńsko - Nienawidzę natury – wymamrotała pod nosem. Wzrok przeniosła na ekran swojego smartfona, zalanego z prawej strony – Zabrał Pan ze sobą telefon? Mój do niczego się nie nadaje, a muszę dać znać znajomym gdzie jestem – kłamstwo. Pomagała urządzeniem w powietrzu, choć doskonale wiedziała, że z tamtej odległości mężczyzna niczego nie zobaczy. Pozostało mieć nadzieję, że żaden z niego seryjny morderca, a chęć powrotu nie okaże się dlań zgubna.

Vernie McClain
sumienny żółwik
done with mirrors
ODPOWIEDZ