: 05 cze 2022, 00:15
Należała do osób określanych jako pragmatyczne, do tych nielubiących porywać się z motyką na słońce. Zaprzyjaźniła się z tendencją do analizowania sytuacji w kontekście jej pozytywnego lub negatywnego wpływu, rzadko biorąc udział w spontanicznych aktach heroizmu. W przeciwieństwie do Audrey nie umiałaby poświęcić wszystkiego dla ukochanego. Może na samym początku, gdy nie uważałaby jeszcze nadziei za matkę głupich oraz naiwnych; potem z bólem serca odeszłaby. Bycie przy cudzym boku wymagało poświęcenia, na które nie była gotowa – prywatnie i zawodowo, zupełnie jak przystało na lekarza z przypadku, brnącego przez karierę, a nie próbującego zabłysnąć w medycznym świecie.
- Chciałabym wierzyć, że uhartuje mnie to psychicznie. To głupi tok myślenia – pokręciła głową z ciężkim westchnięciem. Otworzyła usta, chcąc kontynuować, acz zebranie rozbieganych myśli nie przyszło łatwo – Przywykłam do rozwiązywania problemów na własną rękę... z zadowalającym skutkiem, pozwolę sobie dodać – wiara w zbawcze działanie psychoterapii ścierała się z wątpliwościami co do zdolności zrozumienia i utożsamienia się z emocjami przez psychiatrów. Wiedziała, że prowadzą terapię według pewnego szablonu, a każdy przypadek był przecież inny; nie było dwóch identycznych historii - Wybacz. To musiało być traumatyczne – wymamrotała, przepraszając za poprzednią, cyniczną wypowiedź. Tylko w połowie mówiła szczerze; myśli kłębiące się w głowie nakazywały nazywać zachowanie Audrey brawurowym oraz nieprzemyślanym. Jednocześnie zazdrościła jej tego, w podobnej sytuacji jej nogi wrosłyby w ziemię, a głos ugrzązłby w gardle - W domu o nim nie rozmawiamy. Czasami to pomaga, innym razem doprowadza mnie do szału – parsknęła gorzko. Opowiadanie obcej kobiecie o swoich uczuciach było łatwiejsze niż rozmawianie o tym z członkami rodziny lub znajomymi. Pamięć bywała zwodnicza, wspomnienia bledły dlatego teraz chciała wrócić do bliźniaka myślami – niemal słyszała tembr jego głosu oraz sposób, w jaki wymawiał ulubione słowo, wplątywane do niektórych zdań - Mojego brata zabrał konflikt w Afganistanie. Był wielkim idealistą, może dlatego wyjechał walczyć w cudzej wojnie; zawsze upierał się przy swoim, ale miał więcej empatii ode mnie – choć odszedł prawie dwa lata temu, nadal było ciężko. Nagle z pełnego domu została pustka, która zdawała się ucieleśniać czarną dziurę, która dawno powinna się zagoić, a jej krawędzie złagodnieć. Ale mogło to nie nastąpić. Nigdy.
Audrey Bree Clark
- Chciałabym wierzyć, że uhartuje mnie to psychicznie. To głupi tok myślenia – pokręciła głową z ciężkim westchnięciem. Otworzyła usta, chcąc kontynuować, acz zebranie rozbieganych myśli nie przyszło łatwo – Przywykłam do rozwiązywania problemów na własną rękę... z zadowalającym skutkiem, pozwolę sobie dodać – wiara w zbawcze działanie psychoterapii ścierała się z wątpliwościami co do zdolności zrozumienia i utożsamienia się z emocjami przez psychiatrów. Wiedziała, że prowadzą terapię według pewnego szablonu, a każdy przypadek był przecież inny; nie było dwóch identycznych historii - Wybacz. To musiało być traumatyczne – wymamrotała, przepraszając za poprzednią, cyniczną wypowiedź. Tylko w połowie mówiła szczerze; myśli kłębiące się w głowie nakazywały nazywać zachowanie Audrey brawurowym oraz nieprzemyślanym. Jednocześnie zazdrościła jej tego, w podobnej sytuacji jej nogi wrosłyby w ziemię, a głos ugrzązłby w gardle - W domu o nim nie rozmawiamy. Czasami to pomaga, innym razem doprowadza mnie do szału – parsknęła gorzko. Opowiadanie obcej kobiecie o swoich uczuciach było łatwiejsze niż rozmawianie o tym z członkami rodziny lub znajomymi. Pamięć bywała zwodnicza, wspomnienia bledły dlatego teraz chciała wrócić do bliźniaka myślami – niemal słyszała tembr jego głosu oraz sposób, w jaki wymawiał ulubione słowo, wplątywane do niektórych zdań - Mojego brata zabrał konflikt w Afganistanie. Był wielkim idealistą, może dlatego wyjechał walczyć w cudzej wojnie; zawsze upierał się przy swoim, ale miał więcej empatii ode mnie – choć odszedł prawie dwa lata temu, nadal było ciężko. Nagle z pełnego domu została pustka, która zdawała się ucieleśniać czarną dziurę, która dawno powinna się zagoić, a jej krawędzie złagodnieć. Ale mogło to nie nastąpić. Nigdy.
Audrey Bree Clark