: 28 gru 2022, 21:05
Jej to pasowało, że Archer mówił właściwie za ich oboje. Lubiła go słuchać, był zabawny, otwarty na świat. Był jej przeciwieństwem, ale w ten dobry, uzupełniający sposób. Nie jak ktoś kto totalnie do ciebie nie pasuje, jak puzzle z różnych układanek.
- Jeszcze. - dodała, bo jakoś nie ufała, żeby te drapacze chmur w Dubaju wytrzymały zbyt długo. To nie było na pewno budowane z przekonaniem, że wytrwa tyle co piramidy czy chociażby rzymskie akwedukty. Oczywiście Chloe nic nie wiedziała o budownictwie, ani tym bardziej o budowaniu drapaczy chmur na pustyni. Ale i tak nie chciała się do żadnego zbliżać.
Nie chciała sprawiać, żeby czuł się głupio przez swoje pytanie. Kwestia jej lęków to nie było coś o czym gadała cały czas i nie miała też tego wypisanego na twarzy. Może to nawet dobrze, że inni o tym zapominali? Może tylko ona wciąż o tym myślała, drżąc na samą myśl o wyjeździe i poznawaniu obcych ludzi. Gdyby udało jej się opanować ten lęk, albo chociaż okiełznać go na tyle, by móc spełniać swoje marzenia. Tymczasem on nawet nie był uśpiony, siedział tylko w kącie jej umysłu i zerkał kiedy najlepiej będzie wyjść z cienia. Mocniejsze leki może byłyby rozwiązaniem, ale nie chciała faszerować się silnymi środkami. Musiała sama sobie jakoś radzić, sama lub z pomocą takich ludzi jak Archer.
- Moja rodzina pospadałaby z krzeseł jakby się dowiedzieli, że jadę na wycieczkę i to jeszcze nie z kimś z nich. - zaśmiała się cicho gdy wyobraziła sobie ich miny. Trochę jej mina zrzedła, gdy pomyślała, że mogłoby im być przykro. Nie chciała ich ranić. Ale Archer był jak katalizator dla niej, dodawał jej odwagi. Najpierw huśtawki, a teraz dopuszczenie do siebie myśli o wyjeździe. To już było dużo, sam fakt, że nie odpowiedziała automatycznie "nie". I zupełnie samą siebie zaskoczyła, kiedy nagle, ni stąd ni zowąd, odparła:
- Dobrze. - zerknęła na Archera i uśmiechnęła się do niego niepewnie - Ale gdzieś blisko i nie na długo. I nie zostawisz mnie samej, chyba, że w toalecie. - odwaga, która nagle ją wypełniła, bardzo szybko teraz uciekała, dlatego zaraz dodała - I nie pozwolisz mi się wycofać. - tak, uczyniła go odpowiedzialnym nie tylko za ten wyjazd, ale też za niemalże przymuszenie ją do niego. Bo jak Chloe siebie znała, to gotowa była się źle poczuć w dniu wyjazdu, albo schować się gdzieś tak, by jej nie znalazł. - Możesz mnie wsadzić siłą do samochodu. - zadecydowała z zaskakującą dla niej pewnością siebie - I wiesz co... może nie aż tak blisko. Najpierw pomyślałam, że dobre będą małe kroczki, ale może skok na głęboką wodę będzie lepszy? - nie była pewna jak to zadziała, jak zadziała jej mózg, jej lęki, jej ciało. Wiedziała, że będzie musiała się przygotować, zrobić plan, przegadać sprawę z terapeutą i ustalić, czy w razie co, będzie mogła zadzwonić do niego. Ale czuła, że może to ogarnąć. A jak to się uda, to może inne rzeczy też?
Archer Brooks
- Jeszcze. - dodała, bo jakoś nie ufała, żeby te drapacze chmur w Dubaju wytrzymały zbyt długo. To nie było na pewno budowane z przekonaniem, że wytrwa tyle co piramidy czy chociażby rzymskie akwedukty. Oczywiście Chloe nic nie wiedziała o budownictwie, ani tym bardziej o budowaniu drapaczy chmur na pustyni. Ale i tak nie chciała się do żadnego zbliżać.
Nie chciała sprawiać, żeby czuł się głupio przez swoje pytanie. Kwestia jej lęków to nie było coś o czym gadała cały czas i nie miała też tego wypisanego na twarzy. Może to nawet dobrze, że inni o tym zapominali? Może tylko ona wciąż o tym myślała, drżąc na samą myśl o wyjeździe i poznawaniu obcych ludzi. Gdyby udało jej się opanować ten lęk, albo chociaż okiełznać go na tyle, by móc spełniać swoje marzenia. Tymczasem on nawet nie był uśpiony, siedział tylko w kącie jej umysłu i zerkał kiedy najlepiej będzie wyjść z cienia. Mocniejsze leki może byłyby rozwiązaniem, ale nie chciała faszerować się silnymi środkami. Musiała sama sobie jakoś radzić, sama lub z pomocą takich ludzi jak Archer.
- Moja rodzina pospadałaby z krzeseł jakby się dowiedzieli, że jadę na wycieczkę i to jeszcze nie z kimś z nich. - zaśmiała się cicho gdy wyobraziła sobie ich miny. Trochę jej mina zrzedła, gdy pomyślała, że mogłoby im być przykro. Nie chciała ich ranić. Ale Archer był jak katalizator dla niej, dodawał jej odwagi. Najpierw huśtawki, a teraz dopuszczenie do siebie myśli o wyjeździe. To już było dużo, sam fakt, że nie odpowiedziała automatycznie "nie". I zupełnie samą siebie zaskoczyła, kiedy nagle, ni stąd ni zowąd, odparła:
- Dobrze. - zerknęła na Archera i uśmiechnęła się do niego niepewnie - Ale gdzieś blisko i nie na długo. I nie zostawisz mnie samej, chyba, że w toalecie. - odwaga, która nagle ją wypełniła, bardzo szybko teraz uciekała, dlatego zaraz dodała - I nie pozwolisz mi się wycofać. - tak, uczyniła go odpowiedzialnym nie tylko za ten wyjazd, ale też za niemalże przymuszenie ją do niego. Bo jak Chloe siebie znała, to gotowa była się źle poczuć w dniu wyjazdu, albo schować się gdzieś tak, by jej nie znalazł. - Możesz mnie wsadzić siłą do samochodu. - zadecydowała z zaskakującą dla niej pewnością siebie - I wiesz co... może nie aż tak blisko. Najpierw pomyślałam, że dobre będą małe kroczki, ale może skok na głęboką wodę będzie lepszy? - nie była pewna jak to zadziała, jak zadziała jej mózg, jej lęki, jej ciało. Wiedziała, że będzie musiała się przygotować, zrobić plan, przegadać sprawę z terapeutą i ustalić, czy w razie co, będzie mogła zadzwonić do niego. Ale czuła, że może to ogarnąć. A jak to się uda, to może inne rzeczy też?
Archer Brooks