Płonę jak pochodnia wszak to ludzka rzecz
: 20 mar 2022, 19:12
Mimo początkowego zauroczenia Alaską nie był pewny czy powinien kontynuować tę znajomość. Nie, nie ze względu na dziewczynę, która wprawiła jego serce w przyśpieszony rytm, ale ze względu na samego siebie. Nie nadawał się do roli księcia z bajki. Ba, jeśli trzeba by było obsadzić go w którejś z ról to zostałby tym złym charakterem i był przekonany, że nie byłoby tak jak to zazwyczaj bywa. Miłość nie uratowałaby go spod czaru złej wiedźmy i nadal byłby kawałem sukinsyna, więc samo przebywanie z kimś takim jak ta dobra i sympatyczna dziewczyna wydawało się mu okrucieństwem. Mógł sprawić jej krzywdę, a nie chciał tego najbardziej na świecie, więc właściwie mądrym posunięciem byłoby ograniczenie się do tego spotkania, które pozostawiło im niedosyt. Niegdyś ktoś mówił mu, że najlepszym co może się zdarzyć jest chwila przed pocałunkiem i on jako zadeklarowany hedonista nigdy tego nie mógł zrozumieć. Liczyło się spełnienie, a nie jakieś kiczowate oczekiwanie.
Wystarczyło jednak kilkanaście minut w towarzystwie dziewczyny, by to zrozumiał i był gotowy na to, by to było ich jedynie wspólne wspomnienie. Dzięki temu przynajmniej miała pamiętać go jako człowieka uczciwego, prawego, a nie bawidamka, który jest uwikłany w picie i podejrzane skandale pisarskie.
Mimo wszystko jednak okazał słabość, bo minął tydzień, a się odezwał. Od słowa do słowa zaś zaproponował jej kolację i choć był przekonany, że knajpa nad brzegiem morza pożre całą jego gotówkę to nie mógł przeoczyć takiej szansy. Dawno nie odczuwał tego dreszczu podniecenia i ekscytacji, więc to musiał być dobry znak. Tak to sobie wszystko układał w swojej głowie, gdy czekał w swoim granatowym fordzie (złom, ale przynajmniej jeździł) na jej wyjście i odganiał myśli o ucieczce z tego miejsca. Może miał rację, gdy mówił, że mimo ogromnych rozmiarów i muskulatury bywa dość nieśmiały w stosunku do płci przeciwnej, a może tak naprawdę wiele wody upłynęło od czasu, gdy faktycznie zapraszał jakąkolwiek dziewczynę na randkę.
Nie liczył bowiem przypadkowych numerków, często po pijaku. Chodziło o te momenty, gdy chciało się zaimponować swojej wybrance, gdy wyciągało się najlepszą koszulę i gdy pryskało perfumami, które leżały już długi czas za jego komodą. Nawet sam fakt zabrania jej do tej jakże szpanerskiej knajpy był dość oczywistym dowodem na to, że to była randka z prawdziwego zdarzenia, a nie spotkanie dwójki znajomych sprzed lat albo ze szpitala. Właściwie żadna wersja nie była poprawna i nie był też nawet przekonany, że ta pierwsza ze spotkaniem przyszłych kochanków też była dobra, ale postanowił zrobić wszystko, by tak było.
Gdy tylko ją zobaczył, ruszył z siedzenia kierowcy i otworzył jej drzwi od strony pasażera.
- Tak, ten grat jest mój – uprzedził ją i wreszcie mógł otaksować ją wzrokiem, co niezwłocznie uczynił, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, więc tak, podobała mu się bardzo.
Alaska Lockwood
Wystarczyło jednak kilkanaście minut w towarzystwie dziewczyny, by to zrozumiał i był gotowy na to, by to było ich jedynie wspólne wspomnienie. Dzięki temu przynajmniej miała pamiętać go jako człowieka uczciwego, prawego, a nie bawidamka, który jest uwikłany w picie i podejrzane skandale pisarskie.
Mimo wszystko jednak okazał słabość, bo minął tydzień, a się odezwał. Od słowa do słowa zaś zaproponował jej kolację i choć był przekonany, że knajpa nad brzegiem morza pożre całą jego gotówkę to nie mógł przeoczyć takiej szansy. Dawno nie odczuwał tego dreszczu podniecenia i ekscytacji, więc to musiał być dobry znak. Tak to sobie wszystko układał w swojej głowie, gdy czekał w swoim granatowym fordzie (złom, ale przynajmniej jeździł) na jej wyjście i odganiał myśli o ucieczce z tego miejsca. Może miał rację, gdy mówił, że mimo ogromnych rozmiarów i muskulatury bywa dość nieśmiały w stosunku do płci przeciwnej, a może tak naprawdę wiele wody upłynęło od czasu, gdy faktycznie zapraszał jakąkolwiek dziewczynę na randkę.
Nie liczył bowiem przypadkowych numerków, często po pijaku. Chodziło o te momenty, gdy chciało się zaimponować swojej wybrance, gdy wyciągało się najlepszą koszulę i gdy pryskało perfumami, które leżały już długi czas za jego komodą. Nawet sam fakt zabrania jej do tej jakże szpanerskiej knajpy był dość oczywistym dowodem na to, że to była randka z prawdziwego zdarzenia, a nie spotkanie dwójki znajomych sprzed lat albo ze szpitala. Właściwie żadna wersja nie była poprawna i nie był też nawet przekonany, że ta pierwsza ze spotkaniem przyszłych kochanków też była dobra, ale postanowił zrobić wszystko, by tak było.
Gdy tylko ją zobaczył, ruszył z siedzenia kierowcy i otworzył jej drzwi od strony pasażera.
- Tak, ten grat jest mój – uprzedził ją i wreszcie mógł otaksować ją wzrokiem, co niezwłocznie uczynił, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, więc tak, podobała mu się bardzo.
Alaska Lockwood