pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Zauważył, że oboje byli nieco niecierpliwi i wcale mu to nie przeszkadzało. Miał wrażenie, że jeśli coś takiego zdarzyło im się przez kompletny przypadek to teraz należało z całej siły starać się odpowiedzieć wszechświatowi w ten właściwy sposób. Jeśli było im to pisane to musieli wykorzystać tę szansę.
- Myślę, że sam Lucyfer byłby tobą oczarowany. Ja jestem – przyznał całkiem szczerze i choć niegdyś umiał uwodzić te najbardziej uparte, obecnie czuł, że nie gra i że nie szuka sposobów, by zaciągnąć ją do łóżka. Chciał, owszem, a jej sukienka i sposób w jaki się w niej poruszała, sprawiał, że kręciło mu się głowie, ale wciąż to było to nieokreślone coś więcej. Przynajmniej czuł tak teraz, gdy był nią kompletnie zauroczony i nawet to, że czasami wyskakiwał jak diabeł z pudełka jej były narzeczony niczego nie zmieniał.
- Nie byłem zbyt wdzięczny za tą twarz – przyznał. – Przez ostatnie lata głównie piłem i rozbijałem wszystkie lustra w okolicy – zaśmiał się gorzko. Teraz wydawało mu się to arcykomiczne, bo tylko gówniarze zachowują się w ten sposób, a on tak bardzo podkreślał, że jest człowiekiem dojrzałym. Nie był, wyłożył się zupełnie na traumie, związanej z transplantacją. Całe szczęście, że przynajmniej nie zapominał o lekach, ale miał za dużą wyobraźnię i już widział siebie w opuchniętej twarzy, która się kiepsko przyjęła na jego tkankach.
Tak właściwie brzmiało to makabrycznie, więc oszczędził jej tych myśli.
- Gdyby nie umarł, byłabyś teraz żoną, co? – zagadnął i chciał wierzyć, że pewnie miałaby szczęśliwe małżeństwo, zresztą, do cholery kto by taką ślicznotkę krzywdził? Odpowiedź nasuwała się sama i siedziała naprzeciwko niej. Nie, wprawdzie Chris miał w stosunku do niej całkiem dobre (niepodobne do siebie) zamiary, ale przecież swoją własną małżonkę zdradzał jak opętany. Tak się czuł – całkowicie zwariowany na punkcie Pearl i jej młodego ciała. A potem dostał nauczkę na całe życie i teraz już wiedział, że drugi raz nie pozwoli, by podobna fascynacja obróciła w popiół (dosłownie) jego świat.
Który teraz powoli kurczył się znowu do jednej osoby i nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu, gdy tak mu opowiadała, wesoła, pełna życia, tak różna od ludzi, których przyszło mu spotykać na kolejnych meetingach. Oni byli przegrani, a ona wygrała swoje marzenia i plany. Nie, nie chciałby nigdy być jej kotwicą, bo to kojarzyło mu się z kulą u nogi, a przecież takie dziewczyny jak ona musiały latać.
- Czyli nie taki diabeł straszny, co? – zaśmiał się, gdy skończyła swoją opowieść. – Widzę, że za tym już tęsknisz. Nie jesteś lądowym szczurem, ewidentnie – zawyrokował i chwycił się teatralnie za głowę, gdy wspomniała o Zmierzchu. – Tak, mogłem uczynić swoje towarzystwo wampirami! Od razu sprzedaż by podskoczyła do góry, pewnie tak znacząco, że teraz byłbym jednym z tych biznesmenów na twoim statku, a ty byś mnie obsługiwała i oboje byśmy przeklinali, że jesteś profesjonalna i nie bratasz się z takimi ludźmi jak ja. Tymczasem nie wytrzymałbym i pewnego dnia zamknąłbym się z tobą w kajucie… i uwiódłbym tak, że wyrzuciłabyś swoje zasady do kosza – właściwie trochę projektował przed nią ich przyszłość, bo bardzo chciałby, by czuła go w sobie.
I chyba tego typu myśli wolał się trzymać niż tych bardziej kluczowych, ale i trudniejszych.
- Nic mnie tutaj nie trzyma – przyznał wreszcie, bo oprócz byłej żony i przeklętej kochanki nie miał tu nikogo bliskiego, a przecież te obie panie prędzej życzyłyby mu śmierci.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Nie było sensu walczyć z chemią między nimi. Byli dorośli, nie mieli zobowiązań, nikomu krzywdy by nie zrobili. Po co więc udawać, że ich do siebie nie ciągnęło.
- Takiego komplementu jeszcze nie słyszałam. - odgarnęła nonszalancko włosy, jakby bycie intrygującą dla Lucyfera było faktycznie powodem do dumy. I znów, ktoś inny mógłby się na jej miejscu obrazić, albo słysząc ich rozmowę, popukać się w głowę, że chyba jacyś sataniści. Tymczasem ona znała kontekst i daleko jej było do obrażania się. I to bycia satanistką też.
A szukać sposobów na zaciągnięcie jej do łóżka nie musiał, bo w tej kwestii byli na tej samej stronie. Aż cud, że umieli utrzymać ręce przy sobie.
- Nie umiem sobie wyobrazić jak ciężko ci było... pewnie nadal jest. - przyznała, poważniejąc. Nie dziwiła się, że odreagowywał w ten sposób, sama pewnie popadłaby w obłęd. W obliczu tego wszystkiego mógł mieć wątpliwości co do jej intencji, zadawać sobie pytania, czy gdyby nie Josh, to by zwróciłaby na niego uwagę, gdyby tak po prostu się poznali i zaczęli rozmawiać. Mógł mieć wątpliwości, czy chodzi o niego, czy o jego twarz. Sama się z tymi myślami borykała przez ostatnie kilka dni, ale łatwość z jaką rozmawiali utwierdzała ją w przekonaniu, że chodziło o niego. O Chrisa. - Nie dość że wypadek, to jeszcze przeszczep. A potem zaczepia cię na ulicy jakaś wariatka, która myśli, że jesteś jej zmarłym narzeczonym. - uśmiechnęła się lekko - Teraz bym cię już z nim nie pomyliła. I to dobrze, bo lubię cię takiego jaki jesteś. - dodała. Ugryzła się w język by nie powiedzieć o całej liście różnic jaką stworzyła w głowie i, że czekała na to by odkryć kolejne różnice w anatomii tych dwóch mężczyzn.
- Tak. - odpowiedziała i na chwilę pozwoliła sobie odpłynąć spojrzeniem. Jej styl życia nie pasował do bycia czyjąś żoną. Gdyby doszło do ślubu nigdy nie zaczęłaby pracować jako yachtie. Pewnie poszłaby bardziej w dziennikarstwo, może fotografię. Josh zawsze bardzo wspierał jej pasje, nigdy by jej nie próbował zmieniać, tego była pewna. I nie skrzywdziłby jej. Był zbyt dobrym człowiekiem. Teraz czuła, że na niego nie zasługiwała, że może jego rodzina miała rację. Wróciła spojrzeniem do Chrisa, ale nic więcej nie odpowiedziała w tym temacie. Dziwnie było rozmawiać z kimś, z kim chciało iść się do łóżka na temat tego, że teraz byłaby trzy lata po ślubie, gdyby nie tamten wypadek.
- Nie lubię stać w miejscu. Za dużo jest do zobaczenia, do zrobienia. I to nie jest tak, że jest mi tu źle, bo nie jest. Ale wiem, że to nie jest moje miejsce na ziemi. Przez chwilę miałam takie... ale potem już nie. Nigdzie nie czułam się gotowa zatrzymać na dłużej. Niektórzy myślą, że uciekam, że mam poczucie, że póki jestem w biegu, to nie dopadnie mnie to co złe i smutne. Ale to nie tak... tak mi się przynajmniej wydaje. Choć pewnie jakby miała do kogo wracać, to byłoby inaczej. W każdym razie tęsknię do podróżowania. Czy to by było na jachcie czy pociągiem czy samochodem, to już kwestia drugoplanowa. - wzruszyła ramionami, bo przez chwilę zrobiła się zbyt poważna. - Dobrze, że tak się nie stało. Umiem mówić kategorycznie nie i to w kilku językach. Z szefem bym się nie przespała. Byłoby pewnie trudno, ale bym ci odmówiła. A tak nie muszę i nie chcę. - zaczynali być coraz bardziej bezpośredni w swoich rozmowach. Była coraz bardziej pewna, że nie chce by odwoził ją do rodzinnego domu. Nie chciała by ich wieczór skończył się buziakiem na ganku. Chciała więcej.
- Czyli jakbym cię porwała, to byś nie stawiał oporu? - podróż mogła dobrze mu zrobić, mógł znaleźć inspirację do nowej książki, zostawić za sobą to co złe.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
- Zalety randek z pisarzem. Zawsze wymyśli coś nieszablonowanego – może właśnie to była jego wada, że na razie starał się trzymać ręce przy sobie, ale nie mógł jej tak szybko do siebie zrazić. Już raz poddał się w życiu tak wyniszczającej fascynacji i teraz wolał ostrożnie i w swoim tempie ją poznawać, choć zaletą tego typu randek był oddzielający ich stół. Wiedział, że gdyby usiadł blisko to już nie powstrzymałby się przed bezpruderyjnym całowaniem jej na oczach wszystkich i powoli już tracił apetyt nawet na kolację bądź rozmowę, choć poruszali przecież jakże istotne kwestie. Musiała zrozumieć, że jeszcze wymagał terapii, choćby po to, by sobie poukładać sprawę przeszczepu. Zapewne również jego psychiatra miałby własne zdanie na temat spotykania z narzeczoną jego dawcy, ale póki chodziło o Alaskę, a nie o Josha to wszystko było w porządku. Miał nadzieję, że i ona również spogląda na niego głównie przez pryzmat jego osobowości, choć ta zapewne była bardziej skomplikowana i mroczna. Może dlatego, gdy stwierdziła, że lubi jego, uśmiech zagościł pod jego wąsem i wyglądał absolutnie jak mały chłopiec, którego się rzadko chwali.
- Ja tam nie mam nic przeciwko temu, żebyś się na mnie rzucała. Może nawet namiętniej? – zasugerował i roześmiał się. – To wszystko jest dość nowe dla mnie. Mam wrażenie, że rozczarowuję wszystkich, którzy myśleli, że po przeszczepie wezmę się w garść i powrócę do dawnego ja. Tam za wiele rzeczy się spieprzyło po drodze – westchnął. Przede wszystkim musiał odnaleźć sprawcę pożaru, choć jedno nazwisko go prześladowało. Nigdy jednak nie złapał Pearl na gorącym (kolejne śmieszne słowo w tym kontekście) uczynku, więc nie mógł pewności, że to ona była winna tego zajścia. Tylko ona jednak miała mocny powód, by doprowadzić go do rozpaczy i tylko ona wówczas szarżowała z wieloma środkami, stanowiąc jakże piękną, ale i niebezpieczną nauczkę z przeszłości.
Za to Alaska była przyszłością i powoli zaczynał być ten pewien, zwłaszcza gdy mówiła w tak swobodny sposób. Zawsze doceniał kobiety (a nie jakieś rozhisteryzowane dziewczynki, skupione na wyglądzie), które wiedziały czego chcą i zdawał sobie sprawę, że z nią nawet świat nie wydawał mu się zły. Niegdyś to jego była żona stanowiła kotwicę, która trzymała go w tym miasteczku i wreszcie znienawidził ją za to, bo rwał się do odkrywania wszystkiego w świetle reflektorów. Teraz to on chciał być tym, który będzie partnerem, a nie przeszkodą do osiągnięcia przez dziewczynę celu.
Jakże istotnego, skoro tak pięknie o tym opowiadała!
I nagle uśmiechnął się do niej, zupełnie jakby udzielał odpowiedzi na jej pytanie, ale to nie było do końca to, bo wypił wino i spojrzał na nią nieco przebiegle.
- Ucieknijmy teraz, stąd – zaproponował, wszystkie duże podróże należało przecież zacząć od tych małych, od porzucenia tego co dobre i bezpieczne i rzuceniu się w wir przygody, która właśnie rozpoczynała się między nimi.
Nie do końca wiedział gdzie ona ich zaprowadzi, ale przypuszczał, że jeśli za chwilę nie dotknie jej ust to zdecydowanie oszaleje i nie obejdzie się bez straty w ludziach.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Nawet jeśli chciała, by przestał trzymać ręce przy sobie, by może nawet zrobił coś, co by zrobiło z nich temat wieczoru dla klientów restauracji, to jednak doceniała, że tego nie robi. Widziała, że mu się podoba, to było wyraziste i wyczuwalne w jego spojrzeniu czy tonie głosu, w sposobie jaki z nią rozmawiał, pełnym dwuznaczności i podtekstów. I jakby teraz posadził ją na tym stole i bezczelnie na oczach wszystkich zacząłby całować, to by mu się poddała, bo jakaś cząstka jej umysłu o tym już zdążyła pofantazjować. Ale tego nie robił i Alaska wierzyła, że to z szacunku dla niej. Że nie była pierwszą lepszą którą mógł przelecieć w dowolnym miejscu i czasie. Ponadto były rzeczy, na które warto było czekać.
- Zapewne jedna z wielu zalet. - zastanawiała się, czy fantazja Chrisa kończy się na słowach, czy i w czynach był bardziej kreatywny niż inni mężczyźni. W pisarzach było coś seksownego, kiedyś poeci mieli branie u płci pięknej i nie tylko, bo potrafili czarować słowem. Wśród artystów prym wiedli muzycy, ale tak, pisarze też coś w sobie mieli. Jakąś tajemnicę, którą aż chciało się rozwiązać.
Nie oczekiwała od Chrisa, że będzie poukładanym gościem, który żyje sobie jak gdyby nigdy nic, choć jeszcze niedawno życie mu się wywróciło do góry nogami. Chyba to byłoby bardziej niepokojące, bo by świadczyło o jakichś stanach psychopatycznych. Chris miał ze sobą bagaż, który do lekkich nie należał, ale ona to rozumiała. Nie była w stanie wszystkiego sobie wyobrazić, tego jak on może się czuć, co może mu pomóc a co nie. Daleka była od oceniania go, bo sama miała swoje sposoby na radzenie sobie ze stratą, nie do końca pochwalane przez innych. Ale wierzyła, że może być dla niego kimś, kto pomoże mu utrzymać się na powierzchni, wyciągnąć do niego dłoń, gdy będzie tego potrzebować. Nawet jeśli było za wcześnie na takie zobowiązania.
- Czyli się nie zdziwisz i nie cofniesz jak to kiedyś zrobię? - upewniła się, choć znała odpowiedź. Poznała w życiu wielu mężczyzn, z kilkoma pozwoliła sobie na coś więcej niż rozmowę, ale do żadnego tak jej nie ciągnęło jak do Chrisa. Nawet z Joshem było inaczej, łączyły ich inne uczucia, było mniej pożądania na początku, mniej intensywne to było i bardziej rozłożone w czasie. Teraz Alaska chciała wszystkiego na raz. Jakby była tylko jedna szansa na powodzenie i jeśli ją przegapi, to już nic z tego nie będzie.
- Znam to. - przyznała - Ludzie mają jakieś głupie oczekiwania, że człowiek się zachowa tak a nie inaczej, bo tak wypada, bo nie wiem... jest się dorosłym... i tak dalej. A każdy radzi sobie ze stratą na swój sposób, nawet jeśli na początku wcale sobie nie radzi. Może w twoim przypadku nie ma powrotu do dawnego ja... może to co nowe to to, co jest dla ciebie najlepsze. A może po prostu nie znalazłeś właściwej drogi powrotnej. Po mnie się spodziewano, że oddam się żałobie, będę chodzić w czerni i płakać na widok każdej zakochanej pary. I przez kilka dni tak było. Ale dotarło do mnie, że nie mogę tak siedzieć, że muszę wyjechać, nawet jeśli to była ucieczka. Nawet jeśli narobiłam po drodze trochę głupot. Życie dalej nie oznacza braku szacunku dla przeszłości, czy dla osoby która odeszła. Tak ja to widzę. - sama się czasem czuła jak rozczarowanie, że nie chciała pracować w rodzinnej restauracji, że przez trzy lata nie przyjechała do domu nawet na święta, że umówiła się z Chrisem. Ale trudno, taka była.
Odpowiedziała uśmiechem i krótkim, cichym:
- Ufasz mi? - Wyjęła z torebki telefon i udała, że odczytuje jakąś wiadomość, choć telefon dawno wyciszyła i nie było na nim żadnych powiadomień. Następnie uniosła dłoń w górę by zwrócić na nich uwagę kelnera.
- Przepraszam bardzo, dostałam właśnie wiadomość, że opiekunka nie może dłużej zostać z Katie. - spojrzała przepraszająco na kelnera i na Chrisa, a potem znów na kelnera. Była całkiem niezłą aktorką jeśli chciała, bo głos miała jakby zdenerwowany, jakby jej się strasznie spieszyło - Czy moglibyśmy prosić o zapakowanie nam na wynos tego pysznego steku. I rachunek. - mogła sobie pewnie darować tą szopkę, ale wtedy pewnie czekaliby trochę dłużej, ale z własnego doświadczenia w restauracji wiedziała, że jeśli ktoś miał dobry powód by prosić o zapakowanie jedzenia na wynos, a dziecko czekające w domu było z pewnością dobrym powodem by zadziałać szybko. - Bardzo panu dziękuję, jest pan aniołem. - miała cały arsenał tekstów zasłyszanych od różnych klientów. Na przykład to, że zdenerwowane matki nie zwracają uwagi na to, że kelner nie wie kim jest Katie, czy Maggie czy, że niania bierze ekstra za nadgodziny. Do tego te wszystkie zwroty grzecznościowe typu "kochanieńka". Aż się niedobrze robiło Alasce na myśl, że miałaby nazwać kogoś "kochanieńka", ale czego się nie robiło dla sztuki. A w tym przypadku się opłacało, bo kelner uwinął się ekspresowo z zapakowaniem jedzenia i przyniesieniem rachunku. Alaska nie mogłaby uciec bez płacenia, bo sama wiedziała jak to jest być kelnerką w restauracji i jak takie akcje są wkurzające i złe. A co do jedzenia... coś czuła, że potem mogą być głodni.
- Jeszcze raz bardzo panu dziękujemy. - uśmiechnęła się i w pośpiechu zaczęła zabierać swoje rzeczy. Cały czas zachowywała powagę, tylko gdy kelner nie patrzył puściła oczko Chrisowi. Udawała też zniecierpliwienie kiedy Chris płacił, jakby faktycznie jej się spieszyło do wyimaginowanego dziecka. Nawet wystartowała do drzwi chwilę przed nim, a gdy już się za nimi zamknęły, a oni zniknęli z oczu kelnera i reszty obsługi.
- Żeby nie było, nie ma żadnej Katie. Z doświadczenia po prostu wiem, jak przyspieszyć ruchy kelnera. - uśmiechnęła się szelmowsko, zadowolona ze swojej gry aktorskiej i uzyskanego rezultatu.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
To było bardzo ożywcze, że Alaska widziała go w ten sposób. Dotąd wszyscy traktowali go albo jak upadłą gwiazdę albo kawał skurwysyna. Na oba te tytuły zasłużył sobie wielokrotnie, ale i tak odczuwał coś w rodzaju wstydu. Bywał (niestety) hipokrytą, bo zawalał na całej długości, a potem oczekiwał wybaczenia. Były jednak nadal nierozwiązane sprawy w jego życiu, takie które nie mogły zostać zapomniane i był przekonany, że póki ich nie wyjaśni do końca to będzie odczuwał tę ambiwalencję. Z jednej strony bowiem wciąż wierzył, że ma szansę na szczęśliwe zakończenie, a z drugiej zdawał sobie sprawę, że poszło już ono z dymem. Los może postanowił się nad nim zlitować, obdarzając go nową twarzą, ale do cholery, wcale nie był dobrym Hiobem, który robił wszystko, by w biedzie i pokorze zachować wiarę.
Był raczej pospolitym pijakiem, któremu głównie zdarzało się wytrzeźwieć, gdy miały pojawić się dowody w sprawie podpalenia. Na razie jednak sprawa pozostawała niewyjaśniona, a on jak to dziecko we mgle szukał sprawcy i jednocześnie doskonale wiedział, że jest nim jego była kochanka. Sądził, że kiedyś zdobędzie się na odwagę i postara się opowiedzieć o wszystkim tej dziewczynie, ale jak na razie po prostu rozkoszował się faktem, że ma u niej zupełnie czystą kartkę i nie wiąże go z historiami z poprzedniej epoki. Z tej, którą przekreślił grubą kreską, gdy pozbył się znajomości, pieniędzy z tamtego życia oraz swojego psa. Poprawka, akurat to kochane zwierzę, które uratował z pożaru, chciał na nowo odzyskać, ale na razie spotkania z byłą żoną nie przebiegały zbyt obiecująco.
Dlatego skupił się na teraźniejszości, na jej rozgwieżdżonym spojrzeniu za każdym razem, gdy napotykała jego wzrok.
- Myślę, że powinny bardziej interesować cię wady. Tych jest bez liku – zasugerował, choć to było jedyne czcze gadanie. Z prostej przyczyny, sam Chris nie uwierzyłby obecnie w jej słabości, te mniejsze i większe, bo wydawała mu się absolutnym ideałem. Tak to już było w tym traceniu głowy przy zakochaniu, a był przekonany, że i jego dotyka to schorzenie, choć niegdyś mniemał, że to tylko przypadłość ludzi młodych.
Podobnie jak chęć ucieczki jak najdalej stąd. Mimo dobiegania (a nawet sprintu) do czterdziestki nie był tym, który gdziekolwiek miał zapuścić swoje korzenie. Może i urodził się w tym mieście, ale uważał, że nic znaczącego się tutaj nie dzieje i prawdziwe życie toczy się zupełnie gdzie indziej. Jeśli więc miał wyjechać to z pewnością już zacząłby pakować swój cały dobytek. Zmieściłby się w jednym podręcznym bagażu z którego większość miejsca zajęłaby staroświecka maszyna do pisania. Był jednym z tych, którzy nadal na takich sprzętach stukali kolejne stronice, koniecznie z papierosem między zębami.
- Będę zachwycony – odpowiedział więc krótko i choć czas i problemy (które się pojawią) miały ich zweryfikować to był gotowy wiele zaryzykować. Nie dla jej pięknego ciała, bo to wydawał się mieć na wyciągnięcie ręki, ale dla jej umysłu, który podawał mu całkiem słuszne rozwiązania w celu osiągnięcia mitycznej nirwany.
- Nie chciałbym cię widzieć w czerni, wiesz? – uśmiechnął się. – Jesteś chyba za śliczna, by kłaść się do grobu z mężczyzną, którego straciłaś. Zaś ja mam za dużą wolę przetrwania, by dać się spopielić w domu, który już obrócił się w ruinie. Taki prawdziwy karaluch ze mnie, przetrwam wszystko – roześmiał się cicho.
A potem już toczył się plan wielkiej ucieczki i nim się zorientował to dobry (w cudzysłowie) obdarzył go nie dość, że malutką córeczką to jeszcze niesubordynowaną nianią, która przerywała im romantyczny wieczór! Powstrzymywał się przed śmiechem, gdy jego żona (też nowość, ale akurat to mu się podobało) załatwiała wszystko z kelnerem i nim się obejrzał, przyszło mu zapłacić za kolację, a potem wypadli z restauracji. Wziął ją za rękę, by udać się na ciemny parking.
- Bogu dzięki, bo już myślałem, że zapomniałaś mi o czymś powiedzieć i bardzo się przeraziłem – przyznał poważnie, choć mogła nawet w czerni australijskiej nocy widzieć, że żartuje. Za to nie robił sobie dowcipu z tego, że zatrzymał się i złapał ją w talii, by przyciągnąć ją do siebie i pocałować, na początku delikatnie, ale po chwili już na całego, muskając językiem wnętrze jej warg i zachęcająco je rozchylając. Wiedział, że dalsze czekanie byłoby bez sensu, że nareszcie mógł ją mieć ją tylko dla siebie i cholera, jak tak dalej pójdzie to wcale nie zawiezie jej do rodzinnego domu, a do siebie, gdzie wreszcie będzie mógł zdjąć tę sukienkę, choć była całkiem ładna.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Taki był urok nowopoznanych ludzi, że nie znali naszej przeszłości i patrzyli świeżym okiem na nas i nasze życie, wady, zalety, na wszystko. Miało się czystą kartę i przez chwilę chociaż można było udawać, że przeszłość nie istnieje. Alaska nie znała Chrisa aż tak dobrze, nie wiedziała czego się w życiu dopuścił, czego żałował, a czego nie. To nie była wiedza którą się zdobywało na pierwszej, drugiej czy nawet piątej randce. O pewnych sprawach dotyczących drugiego człowieka, nawet tzw. drugiej połówki, można było nie wiedzieć przez całe życie. Chris w pewnym sensie ostrzegał przed sobą Alaskę, sugerował, mniej lub bardziej że nie jest aż tak dobrym człowiekiem jak jej się wydawało. Ona jednak chciała zaryzykować. Każda znajomość, każda relacja, wiązały się z ryzykiem. Samochód mógł nas potrącić na przejściu dla pieszych, ale to nie znaczyło, że nie warto przechodzić przez jezdnię. Alaska na dodatek była dość uparta i chciała Chrisa, chciała go już po pierwszym spotkaniu, i nie w sensie posiadania jak przedmiotu, chciała go poznać, spędzać z nim czas. I nie chciała by to spotkanie było ich ostatnim. To sprawiało, że to ona trzymała ręce przy sobie, bo niektórym mężczyznom (i kobietom) wystarczał jeden raz i kiedy dostawali czego chcieli, to przestawało im zależeć.
- Każdy człowiek ma wady i zalety. Lepiej postrzegać więc ludzi całościowo, nie tylko przez pryzmat jednych czy drugich. - odparła. Była ciekawa co w swojej osobie Chris postrzega za największe wady. Na razie był jednak tym super gościem, który tak bardzo wpisywał się w jej gust, że znów zaczynała wierzyć, że może duch Josha maczał w tym palce.
- Cieszę się. Czyli wszystko wskazuje na to, że powinniśmy żyć pełnią życia i cieszyć się chwilą, nawet jeśli to brzmi trochę banalnie. - uśmiechnęła się.
Zadziałała trochę spontanicznie, trochę bazując na swojej wiedzy i doświadczeniach z kelnerowania. Kilka razy w życiu wykorzystała te swoje może nie aż tak powalające, ale całkiem przyzwoite umiejętności aktorskie. To plus ładna buzia i udawało jej się załatwić niezałatwialne.
Gdy poczuła jego dłoń trzymającą jej dłoń, to aż jej się miło zrobiło, nawet jeśli szli teraz w ciemność i w sumie nie mogła być niczego pewna.
- Nie lubię dzieci. - wyznała i skrzywiła się nieco. Może to było wyznanie na wyrost, bo przecież może Chrisowi marzyło się ojcostwo, albo był jednym z tych ludzi, którzy oceniali kobiety pod kątem macierzyństwa. Zgadywała jednak, że raczej nie był z tych. Wkurzało ją, że w XXI wieku, w czasach kiedy kobiety latały w kosmos i zarządzały wielkimi korporacjami, nadal postrzegano je przez pryzmat tego, że służą głównie do rodzenia dzieci. Kiedy mówiła komuś, że dzieci nie chce i mieć nie będzie, to patrzano na nią jak na wariatkę, tudzież czarownicę, zło chodzące, sprowadzające inne kobiety na złą drogę bezdzietności i kto wie czego jeszcze.
A potem ją pocałował i świat stanął, zadrżał w posadach i zaczął kręcić się w drugą stronę. Oddała pocałunek z całą mocą, przysuwając się do Chrisa, by być jak najbliżej. Wplotła palce w jego włosy i pozwoliła sobie zapomnieć o całym bożym świecie.
- Tak podejrzewałam, że świetnie całujesz. - zamruczała i wróciła co całowania. Jak na ten pierwszy pocałunek, to był on na prawdę namiętny i nie było w nim nawet krzty wahania, zawstydzenia, czy wątpliwości. A sukienka może nowa i ładna, ale nie oszukujmy się... kupiona tylko po to, by mógł ją z niej zdjąć. - Zostajemy tutaj, czy kontynuujemy ucieczkę? - zapytała. Była tak blisko niego, że czuła na twarzy jego ciepły oddech, niemal słyszała przyspieszone bicie swoje serca, a może jego serca?

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Wiedział, że przyjdzie czas i na wady. Wówczas różowe okulary wzajemnego zauroczenia spadną na bruk i roztrzaskają się. Nie będzie można ich na nowo założyć, bo będą zniszczone, ale popatrzy się na kogoś przez pryzmat kompleksowej osobowości. Weźmie się kogoś wręcz z dobrodziejstwem inwentarza, akceptując wszystkie słabości. Czy nie o tym pisał jego idol wśród Apostołów – święty Paweł z Tarsu? Uwielbiał go za to, że stworzył tak lamerski tekst, że był mielony przy wszystkich uroczystościach ślubnych i stanowił wręcz ideał czystej i nieskalanej miłości. Przynajmniej dla ludzi przed rozwodem, bo Haynes już jadł z tego stołu małżeńskiej rozkoszy i wiedział, że samym uczuciem niczego się nie zbuduje.
Może i był pragmatykiem i miał problem, by spojrzeć na tę relację nawet przez pryzmat przeznaczenia – nie chciał mieszać do tego Josha, choć ostatnio zupełnie nie wychodził mu z głowy – ale najważniejsze było, że mimo wszystko chciał podążać za Alaską. Jeśli zaś potrzebowała pasji i przygody to mógł tylko jej w tym przyklasnąć.
- Życie jest bardzo banalne, wiesz? – i może to był kolejny dość prosty w wyrazie truizm, ale uważał, że nie ma co komplikować tego co człowiek musi przeżyć. W końcu wszyscy rodzili się po to, by spełniać czyjeś pragnienia, a potem w międzyczasie samodzielnie stawali na nogi i zawodzili swoich rodziców. Chris miał w tym doświadczenie i szedł o zakład, że i dziewczyna zmartwi swoich bliskich, gdy tylko ich relacja zacznie się zacieśniać. Może faktycznie pozostanie im tylko ucieczka gdzieś, gdzie wprawdzie jest równie ciepło, ale przynajmniej nie wszystko usiłuje ich zjeść. Na razie jednak ruszyli z restauracji i to była dobra decyzja.
Nie tylko z powodu orzeźwiającego powietrza, które musnęło jego policzki i sprawiło, że poczuł się wolny i zdecydowany na jakąkolwiek szaloną podróż, ale ze względu na jej wyznanie. Nie potrzebował obok siebie kobiety, zafiskowanej na punkcie macierzyństwa. Wręcz uważał, że taką srogo by zawiódł, bo nie czuł się zbyt komfortowo w towarzystwie tych małych potworków i był za stary, by uważać, że czas cokolwiek zmieni w tej kwestii. Z tego też powodu uśmiechnął się szeroko.
- Ja też nie – zauważył rozbawiony, bo i to należało dopisać do listy zalet dziewczyny, którą po chwili całował jak wariat i przyszło mu zapomnieć o czym rozmawiali, bo to było takie dobre, upragnione uczucie, któremu oddawał się bez reszty, czując absolutną błogość i jednocześnie (paradoksalnie!) ogromną chęć na więcej. Nie umiał – albo nie chciał precyzować tego bliżej, ale gdy tylko skończył, swobodnie przesunął dłonie nisko na jej talię, zupełnie jakby chciał podkreślić, że jest jego.
Zaśmiał się na jej sugestię, akurat przed nią nie musiał się przechwalać i to również pchało go do tej dziewczyny, bo wszystko nagle było bardzo naturalne i czuł się absolutnie jak w domu, gdy całował ją i przesuwał spragnionymi dłońmi po jej ciele.
- Chciałem to zrobić od początku, wiesz? – wyszeptał jej do ucha i w odpowiedzi na jej pytanie otworzył drzwi swojego samochodu. – Myślę, że chętnie napiję się z tobą drinka w zupełnie innym miejscu – podkreślił stanowczo, dając jej niejako czas do wycofania, gdyby tylko chciała. Może i był w przeszłości kawałem skurwysyna, ale nigdy nie pozbył się pewnych dżentelmeńskich nawyków i gdyby tylko go poprosiła, to chętnie odwiózłby ją do domu.
To był wciąż jej wybór.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Póki co byli w różowej, brokatowej bańce pierwszego zauroczenia, stanu dobrze znanego nastolatkom, ale jak się okazywało, dorosłym również. Dawno Alaska nie chciała kogoś poznać tak bardzo, jak teraz Chrisa. I to poznać i dosłownie i mniej dosłownie. Była nim zafascynowana i zauroczona, każda spędzona z nim chwila wydawała się być maksymalnie satysfakcjonująca i jednocześnie pozostawiająca niedosyt. Nie miała pojęcia dokąd to może zmierzać, ale jakoś jej to nie przeszkadzało. Jednocześnie wiedziała, że to nie jest facet na jedną noc, nie był jak ci z którymi flirtowała w portowych klubach.
Pokiwała głową. Podobało jej się jak rozmawiali, tak inaczej, dojrzalej może. Może nawet mogliby rozmawiać o filozofii a jej by się nie nudziło. Był inteligentny, tego była pewna. I do tego ciekawy, kontrowersyjny, niebanalny. I gdyby nie fakt, że totalnie chciała z nim przekroczyć granicę przyzwoitości, to mogłaby rozmawiać z nim godzinami, o życiu, o pisaniu, o wszystkim. Ale pewne potrzeby były silniejsze, zwłaszcza kiedy całe ciało drżało na samą myśl o tym, co mogą zrobić, jak to będzie gdy już stąd pójdą i zostaną sami. Chciała tego, chciała nawet bardziej niż się obawiała, że po wszystkim to ona będzie dziewczyną na jedną noc. Czasami warto było zaryzykować, nawet jeśli to miało być tylko raz.
Co za ulga, że on też nie był fanem dzieci. Kolejna rzecz odróżniająca go od Josha. Tamten szanował fakt, że Alaska dzieci nie chciała, ale dziewczyna wiedziała, że on chciał zostać kiedyś ojcem. I nadawał się na ojca, bo miał w sobie tą troskę i ogólny zmysł opiekuna. Pewnie z czasem by się złamała i zdecydowałaby się na dziecko, bo czego się nie robi dla ukochanej osoby, ale czy ona byłaby szczęśliwa jako matka? Tego się pewnie nie dowie.
Oblizała wargę koniuszkiem języka. Cała ta sytuacja między nimi niesamowicie na nią działała. I byłaby zdolna nawet dać się zapomnieć tutaj, na parkingu, ale o wiele wygodniej byłoby u niego. Warto będzie jeszcze chwilę poczekać. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, czy jakoś tak, czyż nie?
Alaska wsiadła do samochodu czując, że jej serce bije jak szalone. Miała nadzieję, że Chris jest bardziej skupiony i da radę prowadzić samochód, bo ona pewnie wpakowałaby ich w drzewo jakby teraz usiadła za kierownicą.
- Pod warunkiem, że będziemy sami... w tym miejscu. - zagryzła wargę figlarnie. Tak, wybór był jej, ale był też oczywisty. Nie umiała już powiedzieć stop. Rozpędziła ten wagonik tak bardzo, że albo się rozbije, albo czeka ją zjazd życia.

Chris Haynes
misio
nick
brak multikont
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Dawniej był znany z tego, że łowił takie dziewczyny jak Alaska. Wprawdzie nie miał wówczas przystojnej twarzy jej byłego narzeczonego ani umięśnionego ciała, ale umysł ostry jak brzytwa pomagał mu w radzeniu sobie z dziewczętami. Tak naprawdę sądził, że nawet nie chodzi o jego głowę czy o wyobraźnię, bo większość kobiet nie czytała jego książek, ale o sławę. Ta otoczka osoby zapraszanej do telewizji, autorytetu działała na niektóre damy jak afrodyzjak i nim się obejrzał, już rozkładały przed nim nogi.
Kimże był, żeby tego nie wykorzystywać?
Tym razem jednak czuł się zupełnie inaczej i choć jego zamiary były równie niecne (bo tak, chciał ją zaciągnąć do swojego łóżka) to był przekonany, że wreszcie spotkał kogoś, z kim koniecznie chce się budzić. To była odmiana po wszystkich myślach, by rano dezerterować z mieszkania nieznajomej mu kobiety. Tu chodziło o zupełnie inny rodzaj odpowiedzialności i choć wcześniej wzdrygał się na samą myśl przed tego typu zobowiązaniem to teraz wbiegał w nie na ślepo, nie przejmując się faktem, że może się sparzyć. Wszak może jednak twarze rosły na drzewach i zawsze znajdzie się jakiś fan szybkich prędkości z całkiem nieźle zachowaną strukturą kostną.
Niesamowite, że potrafił o tym myśleć, gdy tak całował ją, ale to chyba był ten moment w którym wszelkie wnioski przelatywały jak szalone przez jego głowę, by wreszcie osiąść nisko w lędźwiach, gdzie wręcz paliło go pożądanie. Nie wyobrażał sobie co będzie, gdy tak po prostu będzie miał ją nagą pod sobą i nie mógł doczekać się tej chwili, faktycznie czując się jak jakiś nastolatek, który pierwszy raz w życiu miał poznać tajemnice seksu i bliskości.
Dlatego teraz, gdy usiadł za kierownicą, nie mógł oderwać wzroku od Alaski, zupełnie jakby chciał w swojej fotograficznej pamięci uchwycić ten szaleńczy moment jeszcze przed, gdy patrzyła na niego niewinnie i zarówno z dużą pewnością siebie. Tak tylko mogła spoglądać idealna kobieta i nie sądził, że będzie przytomny na tyle, by poprowadzić.
- Musisz mi dać się skupić, wiesz? Na jeździe – poinstruował ją bardzo poważnie i uchylił nieco okno, by mroźny powiew nocy ostudził jego rozszalałe zmysły, choć na próżno, gdy tak była obok i tak jego myśli pierzchły ku słodkiej i już nieco określonej przyszłości. – Mam mieszkanie. Zostało mi z dawnych lat, więc nic wielkiego ani nowoczesnego – uprzedził i właściwie dlatego mówił, by zaczarować tę chwilę i by móc naprawdę przestać myśleć o jej ciele.
To miała być przecież wyjątkowa noc, więc nie mogli zderzyć się z kangurem.

Alaska Lockwood
zdolny delfin
enchante #8234
recepcjonistka — PULLMAN Hotel
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Kolejny raz sercem się baw
I tak jest od lat bezradne
Wygląd na pewno był pomocny w podrywaniu kobiet, bo jednak to coś, co rzuca się w oczy zaraz na samym początku. Ładni ludzie mają w życiu łatwiej i tylko ci ładni mówią, że wygląd się nie liczy. To taka sama bzdura jak to, że pieniądze szczęścia nie dają. Tak się tylko można pocieszać, ale prawda była taka, że już nikt w to nie wierzył. Może kilka lat temu Chris wyglądał jak Chris i nie był tak umięśniony, ale nadal był wysoki, nadal miał seksowny niski głos i te oczy które potrafiły wedrzeć się w samo centrum duszy. Podążanie za sławą też na pewno było na rzeczy. Sława jak władza, pociągała ludzi, zwłaszcza jeśli wiązała się z pieniędzmi. Część kochanek Chrisa może nawet liczyło, że zostanie bohaterką jego książki, albo wspomni o niej w wywiadzie i sama się dzięki temu stanie sławna.
W dobrym momencie się więc poznali, bo sława Alaski nie pociągała. Jakby chciała, to by już dawno wdała się w romans z kimś znanym, kogo poznała na jachcie. Nie była jednak zainteresowana takimi romansami i przygodami, sława nie była dla niej argumentem, by pakować się w taką relację. Była cała lista ważniejszych i ciekawszych powodów. Fakt, że Chris miał swoje pięć minut był dla Alaski dość obojętny. Jasne, był to element jego życia, coś co w jakimś stopniu go definiowało, ale z punktu widzenia tego co w nim Alaskę pociągało, miało znaczenie minimalne, niemal zerowe.
Nie wybiegała myślami zbyt daleko, bojąc się cokolwiek zapeszyć i jednocześnie przegapić. A zbyt wiele ciekawych rzeczy działo się tu i teraz. Sytuacja nadal mogła się wydawać trochę dziwna i pewnie oboje mogli mieć chociaż chwilę, kiedy zastanowili się, czy ona pomyśli o Joshu, czy nie. Ale podczas pocałunku myślała tylko o Chrisie i jak dobrze całował i jak bardzo ją to nakręcało, jak na nią działał, jak jej ciało reagowało na niego i jak będzie, gdy będą jeszcze bliżej, gdy będzie błądzić dłońmi po jej ciele. Najpierw jednak musieli dojechać do jego mieszkania. Miała chyba trochę gdzieś, w tym momencie, czy to będzie willa, kawalerka, czy namiot... choć może to ostatnie byłoby dość nie wygodne, bo coś jej się wydawało, że mogą być dość... dynamiczni, gdy już się znajdą w czterech ścianach.
- Czyliii.... - ona sama nie mogła się opanować. - Powstrzymać się przed całowaniem cię i dotykaniem i najlepiej się gdzieś schować? - zrobiła niewinną minkę, drażniąc się z nim nieco.
- Przynajmniej masz swoje mieszkanie. U mnie moglibyśmy co najwyżej wypić herbatę i odbyć krępującą rozmowę z moimi rodzicami. - zaśmiała się. Ta wizja mogła ich nieco "ostudzić". W końcu wypadek na pewno by zepsuł im wieczór, nawet jeśli by to była stłuczka z wombatem.
Żeby jeszcze ułatwić Chrisowi, pociągnęła sukienkę tak, by zasłoniła trochę więcej ciała i położyła na kolanach torebkę. Nogi przysunęła pod drzwi pasażera, tak by nie rzucały się za bardzo w oczy i nawet spojrzenie wbiła w drogę i nie zerkała na Chrisa... za bardzo. Tylko gdy stanęli raz na światłach trudno jej było opanować chęć rzucenia się na niego tu i teraz. Na szczęście się udało. I teraz reszta nocy była tylko ich.

Chris Haynes
/zw x2
misio
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ