lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Może tak. Może Ane mówiła szczerze, może naprawdę Weston dostrzegał w niej coś zupełnie przeciwnego, niż powinien. Może… Ale… Czy to właściwie robiło mu, a nawet im jakąkolwiek różnicę? Teraz? W tej konkretnej sytuacji? Nie. Ani trochę. Mogła być tak bardzo niekrystaliczna, jak tylko chciała. Mogła być… Wszystkim. Każda. Jakakolwiek. To nieważne, ważne natomiast było to, że Weston brał ją w całości - bez względu na te „za kulisy”, którymi tak go teraz próbowała nastraszyć. Uśmiechnął się, ale nic nie odpowiedział, bo najpierw pocałunek, a potem wycieczka kobiecych ust przez jego tors, brzuch i podbrzusze - sprawiły, że zapomniał jak się mówi. Sapnął tylko cicho pod nosem, czując falę silnych, cholernie intensywnych dreszczy, kiedy Ane zbliżała się z pocałunkami do jego newralgicznych, bo łowieckich stref, a potem, kiedy po prostu wzięła go w usta i zaczęła swoją kobiecą magię, przeciągle warknął. Jedno jego łapsko szybko znalazło się przy jej twarzy, palce zaczął wplatać w jej ciemne loki, brzuch i podbrzusze silnie napinać, brwi ściągać i… Taaaak, znowu zaczynał dla niej i przez nią drżeć i wrzeć. Zakładam, że Ackerman nie przerwała po tych kilku dłuższych chwilach, nie zostawiła go samego sobie w pół kroku przed finiszem, kiedy napięcie pulsujące mu w podbrzuszu było już nie do zniesienia, a on sam niemal wychodził z siebie, byle tylko czuć to wszystko jeszcze mocniej, jeszcze bardziej, jeszcze intensywniej. W końcu gwałtowny spazm szarpnął męskim ciałem i chciała Ane czy nie chciała, Weston doszedł w jej ustach. Głębiej zapadł się w materac, zamknął ciasno ślepia i przez kolejną chwilę, dwie próbował uspokoić oddech i galopujące serducho. Dłonią przetarł pysk, a kiedy uchylił lekko powieki i spojrzał na sprawczynię tego jego specyficznego rozbicia… Uśmiechnął się. Pod nosem, ale jak drań. - Naprawdę się zakochałem… Ty niekrystaliczna zołzo. - wymamrotał cicho, złapał ją za rękę i silnie przyciągnął w swoim kierunku. Opadła na niego? Oby. On wtedy natychmiast przykleił łapsko do jej policzka, palce wplótł w jej włosy, wzrok skupił… Hmm to na jej oczach, to na jej wargach. - Wiem co chciałaś mi powiedzieć, Ackerman. Nie jestem głupi. I tak, masz rację, nie znam cię, a ty nie znasz mnie, ale… - urwał i krotko skubnął zębami za czubek damskiego nosa. - Właśnie przyjęłaś trochę mojego cennego dna. To chyba znaczy więcej niż wieloletnia, ale bezpłciowa znajomość, co? - i jak tylko to powiedział to… Nie wytrzymał. Wyszczerzył kły i zaczął się chichrać. Jak drań i cwaniak, bo to było po prostu bezczelne! - Zróbmy sobie dziecko. - wypalił jak gdyby nigdy nic, a zanim Ane zdążyła dać mu za to w łeb, on dalej się chichrał i dodał: - To będzie najładniejsze i najbystrzejsze dziecko pod słońcem. Z nim takiego dziecka sobie nie zrobisz. Mowię ci. - jakoś tak… Po prostu to wiedział! A przy okazji był pijany nią, orgazmem i tą odrobiną szkockiej, którą wypił na płazy. Mógł gadać głupoty! Słaba głowa jak na takiego dużego chłopca. Oj słaba… [/hide]

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zaśmiała się, bo tak… mogła być zołzą, zdecydowanie! Oczywiście, że na niego opadła i ani trochę nie przeszkadzała jej ta bliskość – upojona alkoholem i tym, co jej tu dzisiaj zaserwował, miała daleko przesunięte granice, zwłaszcza te przyzwoitości. Nie powinna się przytulać do faceta, z którym nie była… który nie był jej facetem – nawet jeśli przytulanie było najmniej problematyczne ze wszystkich rzeczy, które z nim robiła.
Parsknęła, gdy wspomniał o dna, bo naprawdę… zabrzmiał jakby wcale tak chętnie się nim nie dzielił. A nie wierzyła w to… po prostu nie wierzyła, że był aż tak odporny na kobiece wdzięki. Przecież była wcześniej w stoczni, widziała go z dziewczyną, która bardzo chętnie przyjęłaby od niego całe mnóstwo jego cennego dna… naprawdę by nie skorzystał? Gdyby Ane okazała się jednak być bardziej porządna? Nie był to jednak czas, ani miejsce na tego typu rozważania. Mieli jeszcze rzeczy do robienia, bo zanim wyskoczył z dzieckiem zdążyła jeszcze go pocałować. Tak po prostu. Mocno, z przekonaniem i zaskakująco silnym uczuciem. Może to stąd mu się wziął ten szalony pomysł?
- Weston… – parsknęła, kręcąc lekko głową – Pamiętaj, że pierwszego dnia mi powiedziałeś już, że nie jesteś człowiekiem, który lubi zobowiązania i deklaracje. I wystarczył jeden… no dobra, dwa orgazmy, żebyś zmienił zdanie? No nie wiem, no nie wiem, Weston… trochę to podejrzane. I mało przekonujące. – dodała, pół żartem, pół serio, nie przestawała się uśmiechać i jak gdyby nigdy nic wychyliła się, żeby pocałować go w sam czubek nosa. Przemądrzałego! – I nie planuję mieć dzieci, nie chcę… ani z nim, ani z tobą, w ogóle. – bo naprawdę nie chciała, jakoś nie widziała się w roli matki. Ale znów… to nie był czas i miejsce na tego typu rozmowy. Spędzili tą noc… bardzo, bardzo… bardzo intensywnie. Ale żadne decyzje nie zostały podjęte, obyło się bez deklaracji.
A kilka następnych tygodni było między nimi… dokładnie tak samo jak wcześniej. Rozmawiali przez telefon, pisali i ustalali szczegóły odnośnie łódki. A Ane ani słowem nie wspominała o Marku. No i w końcu przyszedł dzień imprezy… łódka została od niego odebrana wcześniej i wcześniej przekazana jubilatowi, który jak można się domyślić – był zachwycony. Ale impreza była wieczorem i gdy tylko Ackerman dostała wiadomość od Skylera, że się zbliża – wyszła przed dom, żeby go przywitać i wprowadzić. Znowu miała na sobie sukienkę. Teraz jeszcze dodatkowo szpilki i ładny makijaż. Nie widzieli się twarzą w twarz od tamtego dni, a teraz dzisiaj… witała go szerokim uśmiechem.
- Cześć. Cieszę się, że przyszedłeś – rzuciła, sięgając męskiego policzka i lekko go muskając – Wszyscy nie mogą się doczekać aż cię poznają. Chcesz, czy nie… zostałeś gwiazdą wieczoru, bo zrobiłeś tą łódkę. – rzuciła swobodnie, łapiąc jego dłoń, bez skrępowania splatając ich palce ze sobą i zaciągnęła go do środka, do jej rodziny.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
To było tak nietypowe dla Westona uczucie… Tak egzotyczne, tak niecodzienne… Uczucie swobody. Mhmm, właśnie tak - pełnej swobody w towarzystwie tej kobiety. To tak jakby spotkały się ze sobą dwa idealnie pasujące do siebie puzzle. Albo dwie połówki banana, nawet jeśli wtedy jeszcze nie w romantycznym tego sensie, w każdym innym - jak najbardziej tak. Fizycznym, charakterologicznym, plus to, że śmiali się z podobnych rzeczy, smucili się podobnymi rzeczami i… W ogóle, jakoś tak podobnie patrzyli na świat. No, przynajmniej na tyle podobnie, na ile oboje zdążyli się nawzajem poznać. Ona go poznała jako gościa nielubiącego deklaracji, on ją natomiast… No cóż… - A gdzie ty w tym widzisz deklaracje i zobowiązanie? Nie powiedziałem przecież, że je z tobą wychowam. Po prostu ci je zrobię. - to dziecko! Jak to powiedział, oczywiście totalnie w żartach, wyszczerzył bezczelnie kły i tym razem to on pierwszy zamknął jej usta pocałunkiem. A potem kolejnym i kolejnym i jeszcze następnym, bo… Heh, Skyler coś czuł, że noc jak ta dzisiaj prędko się nie powtórzy.
No i miał rację. Ane wróciła do domu, a Sky wrócił do swojej szarej rzeczywistości. Prawda jest taka, że im bliżej było końca remontowania łódki dla pana Ackermana, tym bardziej Weston miał ochotę to przeciągnąć. Nie wiem… Celowo coś zepsuć i skłamać, że to któryś z jego gapowatych kolegów narozrabiał, albo… Ech. Bez sensu. Ilekroć o tym pomyślał, szybko stukał się w głowę i dawał sobie w myślach siarczystą reprymendę. Nadszedł więc ten wieczór - urodziny pana Ackermana - i Skyler czuł, że ta impreza w jakiś sposób będzie dla niego przełomowa. Bardziej jednak obstawiał to, że Ane po prostu zakończy z nim znajomość, tak jak on zakończył zlecenie, które od niej dostał - łódkę dla jej ojca. Wyszykował się więc, jak na urodziny poważanego człowieka przystało, dość szykownie, ale też bez przesadnego napięcia. Miał koszulę, elenganckie portki, nawet marynarkę miał, ale krawat sobie darował. Kiedy zobaczył czekającą na niego przed domem Ackermanów, Ane… No, trochę go ścięło. Wyglądała jak, nie przymierzając, milion dolarów i Weston był absolutnie pewien tego, że jeśli na tej imprezie będzie więcej niespokrewnionych z nią facetów… No cóż, wszystkie ich spojrzenia są jej. Absolutnie. To Westona też już miała na wyłączność. Z tego wszystkiego na kobiece przywitanie zareagował z minimalnym poślizgiem. - Czeeeść… Ja? Ale… Myślałem, że będę incognito? No wiesz, schowam się w kącie z butelką wina i nikt nie będzie zwracał na mnie uwagi. - odruchowo spojrzał na te ich splecione ręce, ale nie protestował ani temu, ani też byciu prowadzonym przez ciemnowłosą do środka domu i… Do centrum urodzinowych wydarzeń. Pierwsza na ich drodze stanęła matka Ane. Sky od razu mocniej się wyprostował, dyskretnie odchrząknął i uścisnął wyciągniętą w swoją stronę, kobiecą dłoń. - Dobry wieczór, Skyler. Sky. Sky Weston. Ogromnie mi miło panią poznać. Ane… - uśmiechnął się i i zerknął na winowajczynię tej sytuacji - Sloane. - Zawsze ciepło o pani opowiada. - nawet jeśli dostała od pani po uszach za to, że pojechała ze mną wtedy na tę cholerną plażę, tego nie powiedział na głos, a jak tylko pomyślał to od razu schował tę myśl gdzieś głębooooooko, głęboko w sobie. Tymczasem podszedł do nich gospodarz imprezy - pan Ackerman. Sky… No… Trochę się spiął. Widząc go, widząc tę twarz, te oczy, słysząc jego głos… Tak jakby jakiś mały impuls uruchomił wszystkie jego związane z tym człowiekiem wspomnienia. Sytuację, w której ojciec Ane naprawdę uratował mu życie i później - każdą kolejną też. To wszystko odtwarzało się teraz w jego głowie i naprawdę trudno mu było pozostać w tym „trzeźwym”. - Tak… Tak, mnie też bardzo miło. I wszystkiego najlepszego oczywiście. Cieszę się, że mogłem pomóc panu córce w zorganizowaniu prezentu… - oj żeby tylko w tym, oj żeby tylko… Heh, tiaaaa.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Rodzice Ane byli… normalni. Ciepli i sympatyczni. Niezależnie od tego jak byli dobrze usytuowani, czy jak duży osiągnęli sukces – nie zadzierali nosa. Można było to nawet zauważyć po tym przyjęciu, w którego sam środek wciągnęła go Ackerman. Nie było sztywno. Jeśli po bardzo drogim prezencie spodziewał się imprezy na wysoki połysk musiał się mocno zdziwić, bo właściwie po wyjściu na taras okazało się, że przypomina to trochę bardziej rodzinnego grilla niż faktyczną fancy imprezę. No może jedynie byli ładniej ubrani, stół wyglądał jakby był zastawiony przez specjalistów no i cóż… specjaliści też obsługiwali samego grilla i przygotowywali całe jedzenie. Więc może jednak było fancy? Tylko Ackerman miała skrzywioną perspektywę dorastając w takich warunkach? Ale towarzystwo bawiło się dobrze, jeszcze nie wszyscy byli na miejscu, zdążyło się zaledwie zebrać parę osób, ale wyglądali na wyluzowanych i sympatycznych. Gdy Ane przedstawiała wszystkim Skylera – traktowali go jak swojego. Jakby był odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu.
Bo był.
Mógł też zupełnie przypadkiem usłyszeć coś, czego mógł się nie spodziewać… jeden z mężczyzn zapytał Ane, czy Mark dzisiaj będzie, bo miał do niego interes. Nie, nie będzie. Właściwie to Mark już nie będzie bywał w tym domu, ale jeśli potrzebuje może spokojnie do niego zadzwonić, na pewno chętnie mu pomoże. Bo tak… rozstali się. Bez większego dramatu, jak cywilizowani ludzie i sama Ane nie wiedziała nawet jak się z tym czuła, bo od dawna nie była sama, ale tak… wreszcie była sama.
I dlatego gdy zrobiła z Westonem rundę honorową, gdy już mniej więcej wszystkich poznał, pociągnęła go trochę dalej… zeszli po paru schodach z tarasu do ogrodu i poprowadziła go w kierunku basenu i rozstawionych przy nim leżaków, na których mogli usiąść. Ona przynajmniej usiadła. I uniosła swój kieliszek z margaritą w kierunku Westona w geście toastu – I nie jest tak strasznie jak się mogło wydawać, co? – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – To porządni ludzie… inni w tym domu nie bywają. – dodała jeszcze, uśmiechając się do niego wymownie – Ojciec coś ci mówił? – bo chwilę po tym jak ich sobie przedstawiła – mieli okazję zamienić parę słów sam na sam, bo ją poproszono o chwilę pomocy w kuchni.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
No właśnie, tocz chyba jednak bardziej była ta skrzywiona perspektywa, bo dla Westona to wszystko co widział było bardzo fancy. Całkiem fancy. Fancy-fancy nawet. To nie był luźny grill, niezależnie od tego jak sympatyczni i wyluzowani byli goście i sami gospodarze. To było zorganizowane wydarzenie i Sky miał takie uczucie, jakby nic tam nie było z przypadku. Nawet on, choć pasował do całego obrazka jak pięść do nosa, pojawił się tym z jakiegoś powodu.
Nie protestował, kiedy Ane zaciągnęła go w bardziej ustronne miejsce. Szczególnie, że ta zasłyszana mimochodem informacja o Marku na dłużej utkwiła mu w głowie. Usiadł na drugim leżaku i uniósł lekko swoją szklankę z whisky. Prawdopodobnie tak dobrej i drogiej whisky jeszcze w życiu nie próbował, dlatego najpierw trochę czujnie przyjrzał się jej barwie, a potem w końcu niepewnie upił łyk. Była mocna. Dobra, ale mocna jak cholera. I cierpka. Odchrząknął cicho i pokręcił głową, co właściwie było odpowiedzią na oba pytania Ane. - Jest tylko trochę strasznie i… Nie. Nie mówił. - uśmiechnął się i spojrzał prosto w kobiece ślepia. - No może poza tym, że jak skrzywdzę jego jedyną córkę to urwie mi łeb przy samych kolanach… Ale generalnie wszystko ok. Cudowny człowiek. - dorzucił, niby na serio, ale ponieważ wargi zaczęły mu dość szybko i wymownie drzeć, oczywistym było, że tylko głupio sobie żartował. I to raczej z tym urywaniem głowy niż cudownością pana Ackermana. Upił kolejny, wciąż nieśmiały łyk ze swojej szklanki, a potem jak gdyby nic… Zapytał: - Tęskniłaś? - niech się nie dziwi. Przecież był narcyzem. Wiedziała o tym. - Za swoim ulubionym… Czekaj, jak to było… Twórcą łódek, tak? No chyba, że… - podniósł tyłek z leżaka i przesiadł się na ten sam, na którym siedziała Ackerman. - Awansowałem na jakąś ciekawszą funkcję, co? Ulubiony plaster może? Ulubiony zabijacz wyrzutów sumienia? - kombinował i nie przestawał się uśmiechać. Cokolwiek to było, a raczej czymkolwiek on dla niej bul - pytanie brzmiało czy tęskniła. I lepiej niech mówi prawdę! - Powiedziałaś mu? - zapytał jeszcze, tak prosto z mostu i wzruszył lekko ramieniem. - Markowi. O nas. To dlatego się rozstaliście? - nie zamierzał udawać, że tego nie wyłapał. Bez przesady. Nie lubił ani ściemy, ani owijania w bawełnę.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Spojrzała na niego wymownie i aż prychnęła, bo na pewno tego nie mówił… na sto procent! Ale rozumiała też dlaczego nie chciał jej mówić wszystkiego – było to prywatne, a ona zamierzała to uszanować. Nawet jeśli była ciekawa! A była! No i musiała się zgodzić z tym, że jej ojciec był cudowny – była całkowicie świadoma tego, że właściwie ma szczęście, że ma takich rodziców. Już dawno była dorosła, a wiedziała, że ciągle może na nich liczyć i ciągle miała z nimi bardzo dobry kontakt.
Czy tęskniła? Uśmiechnęła się do niego, bo tak… odpowiedź była oczywista. I na szczęście zgodna z tym, czego od niej oczekiwał. Zanim jednak to od niej usłyszał, przesunęła lekko tyłek, żeby zmieścił się razem z nią na leżaku – A do jakiej funkcji chciałbyś awansować? – zapytała zupełnie szczerze i całkiem poważnie. Kim chciał dla niej być? Przyjacielem? Plastrem? Kochankiem? – Bo oczywiście, że tęskniłam… dlatego cieszę się, że przyszedłeś. Że nie spanikowałeś. – zaśmiała się i jak gdyby nigdy nic sięgnęła do jego dłoni, jak gdyby nigdy nic splotła ich palce ze sobą i podniosła wzrok do Skylera i ładnie się do niego uśmiechnęła. Miała nadzieję, że zrozumie ten gest, że znaczył dla niej dużo więcej niż twórca łódek i plaster. Pytanie tylko kim sam chciał być.
- Nie powiedziałam. Za to on się przyznał, że faktycznie sypiał ze swoją sekretarką… że właściwie miał z tą dziewczyną romans jeszcze zanim ją zatrudnił. Zatrudnił ją po to, żeby mieć ją na boku. Więc można powiedzieć, że miał dwie dziewczyny. Jedną do pieprzenia w pracy i po pracy, a drugą na pokaz, która dogadywała się z jego przyjaciółmi i ładnie wyglądała na imprezach charytatywnych, bo pochodzi z dobrego domu. – wzruszyła lekko ramionami i nie brzmiała jakby się jakoś bardzo mocno tym przejmowała – Także jestem singielką. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Gdy skończymy tutaj… zaprosisz mnie do siebie? – zaproponowała swobodnie, wygodniej opierając się o leżakową poduszkę, ale jednocześnie nie odwracając od niego wzroku.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nah, to nie tak, że nie chciał jej zdradzić o czym rozmawiał z panem Ackermanem. Nic podobnego. Po prostu… Ta rozmowa nie była na tyle długa, żeby zdążyło w niej paść coś naprawdę ważnego. Zresztą, co niby mogłoby? Weston nie liczył na to, że ojciec Ane go pamięta. Na nic nie liczył. No… Może poza tym, że sama Ane faktycznie choć trochę za nim tęskniła… Dlatego kiedy w odpowiedzi na to pytanie, najpierw uśmiechnęła się do niego, a potem przytaknęła, gdzieś tam w środku poczuł śmieszną ulgę. Uśmiechnął się też, z pokazaniem kłów oczywiście i odruchowo zerknął w dół – na te ich splatające się właśnie dłonie. – No nie wiem, to zależy. – czy zaprosi ją do siebie, jak to całe imprezowanie na urodzinach jej ojca po prostu im się znudzi. Wzruszył w stylu „co złego to nie ja” ramionami i tak samo luźno dodał: - Zależy od tego czy dostanę ten mój awans, czy nie. – otóż to! Jak tylko to powiedział, wyszczerzył cwanie kły, upił łyk szkockiej ze szklanki, a potem tę odstawił gdzieś na bok – w bezpieczne miejsce, bo na pewno była super droga (i szklanka i whisky) i Weston bał się cokolwiek uszkodzić. – Bo prawda jest taka, Ackerman… – zaczął mówić i jednocześnie też zaczął pochylać się nad rozłożoną jak gwiazda-rozgwiazda kobietą. – Że bycie plastrem i zwykłym sposobem na odreagowanie trochę mi się znudziło. Nie chcę zabrzmieć brutalnie, ale… – wargi znów mocniej zadrżały mu do uśmiechu. Drańskiego uśmiechu. – Cieszę się, że posłałaś tego frajera w diabły. – Marka. Marka – frajera. To nic, że ona też go zdradziła, jego wina była w tym momencie większa. Jej… Była tylko reakcją na akcję. Sky zawisł pyskiem już przy samej kobiecej twarzy, wzrokiem lawirował swobodnie między ustami Ane, a jej ładnie błyszczącymi się ślepiami. – Jego strata, mój cholerny zysk. Bo wiesz… Ja też tęskniłem. Czy ci się to podoba, czy nie… – błysnął krótko kłami, a zaraz potem lekko trącił końcem nosa damski policzek. – Masz w sobie coś takiego, co sprawia, że nawet taki jaskiniowiec jak ja… Tęskni. – emocjonalny jaskiniowiec, o to mu chodziło. Choć z drugiej strony… Maczugę też miał, hyhy! – Naprawdę myślałaś, że spanikuję? – zapytał ciszej i nie odsuwał się od niej nawet na pół centymetra. Zanim odpowiedziała, jeszcze dodał: - Można o mnie powiedzieć wiele złych rzeczy, wiesz? Wiele, ale nie to, że jestem panikarzem albo tchórzem. Jeśli mam być twoim chłopakiem, to musisz o tym pamiętać, okeeej? – no… To chyba jakby postanowione, że era plastra już za nimi? Heh…

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
O proszę… to zależy. No prawie prychnęła, bo ona mu tu wychodzi z kolejną niemoralną propozycją, żeby po prostu zabrał ją po wszystkim do siebie i zaliczył jak ostatnio, a może nawet lepiej, bo całkowicie bez wątpliwości i wyrzutów sumienia, a on jej wyskakiwał z jakimś „to zależy”. Była o krok od oburzenia się, mocnego oburzenia się! Dlatego dobrze, że dokończył i ten koniec… nie był już taki straszny. Skoro sama zaproponowała mu ten awans to dlaczego miałby go nie dostać? Miał pełne prawo i możliwość wybrać sobie dowolną pozycję do której chciał awansować. Więc tak… może faktycznie był to jego zysk, że posłała Marka w diabły. Czy żałowała tej decyzji? Nie. Czy tęskniła? Nie. Prawdę powiedziawszy z każdym kolejnym dniem upewniała się w tym, co mu wtedy powiedziała – miał ją za lepszą niż w rzeczywistości była, nie była tak krystaliczna jak mu się wydawało… nie dosyć, że zdradziła swojego partnera, nie okazywała żadnej skruchy to jeszcze zdawała się nie mieć serca. Przynajmniej do byłego.
- Trochę… Ze względu na to, co się ostatnio stało i że właściwie o tym nie rozmawialiśmy. – i na dobrą sprawę nie wiedział, czy rzuciła Marka, czy nie – I ze względu na wspomnienia z dzieciństwa. – a może nawet bardziej przez to, bo domyślała się, że to nie było przyjemne, wracać do tego myślami – I postanowiłeś zostać moim chłopakiem? – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Odważne, Weston… jak sam zdążyłeś zauważyć nie jestem najlepszym materiałem na dziewczynę. – no nie popisała się skoro tak łatwo weszła do łóżka innemu i zaraz go na tego innego wymieniła. Ale i tak nie przestawała się uśmiechać – Ale to dobrze. Faktycznie nie jesteś panikarzem i tchórzem. – potwierdziła, wychyliła się do męskiego policzka i lekko go musnęła – Może powinniśmy tam wracać zanim wszystko nam zjedzą… i pij, pij. Będziesz łatwiejszy. – zaśmiała się i tym razem zagryzła zęby na jego policzku, zaśmiała się raz jeszcze i sama sięgnęła po swój kieliszek – I mam prośbę… jak tam wrócimy. – zaczęła dość poważnie, ale tak naprawdę nie było to nic strasznego – Spróbuj się dobrze bawić.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Krystaliczna… Phi, też mu coś. Kto w tym świecie taki był właściwie, co? Weston na pewno nie. Wystarczyło zapytać wszystkich tych kobiet, z którymi bywał i które zazwyczaj kończyły… No, może nie ze złamanym sercem, bo to byłaby przesada, ale z urażoną kobiecą dumą na pewno. Bo przywiązywały się, a on potem je odpychał. Słabe, ale nie potrafił inaczej. To znaczy – z nimi nie potrafił inaczej. Zabawne, bo za żadną nigdy nie tęsknił i Ane była tą pierwszą i jedyną póki co, za którą tak.- Prosisz o wiele. – sapnął rozbawiony, bo dobra zabawa na urodzinach jej ojca? Niby luźny, ale wcale nie luźny grill? To z definicji było dla niego stresujące! Całe w tym szczęście, że ona była obok. – Powiedzmy, że spróbuję, ale pod warunkiem, że obiecasz… Że mnie nie zostawisz. Tam. Na pożarcie twoich rodziców i tych wszystkich innych… Ludzi. – skinieniem wskazał kierunek – dom. Uśmiechnął się i ciągnął dalej: - Skoro już ustaliliśmy, że jestem twoim chłopakiem… – nie podniosła veta, no to chyba temat był przesądzony, co? – I po tym wszystkim chcesz jechać do mnie, żeby uprawiać ze mną kolejny najlepszy seks w swoim życiu… Bo ten ostatni, jestem pewien, był niezapomniany i na pewno miałaś go w głowie jeszcze przez kilka kolejnych dni i nocy, co? – szczerzył już bezczelnie kły, ale nie pozwolił Ane niczego tutaj wtrącić. – W każdym razie, skoro już to wszystko wiemy to… Musisz mnie pilnować. I o mnie dbać. I mnie chronić. Jestem delikatny, łatwo mnie… Skrzywdzić. – ostatnie słowo powiedział po lekkim zawahaniu i… Nie minęła nawet porządna chwila, jak po prostu parsknął na to śmiechem. Mhmm, jaaassssne, on – delikatesek. Księciunio po prostu, mhmmm. – Swoją drogą, powiedziałaś, że nie rozmawialiśmy o tym co ostatnio się stało i w sumie… – popatrzył jej czujniej w oczy. Wciąż był pogodny, wesoły, rozbawiony i po prostu zadowolony w jej kojącym go towarzystwie, aleeee… Teraz chciał o coś zapytać bardziej na serio. Już bez głupiej zgrywy. – Nie wiem czy masz na myśli ciebie i Marka, czy ciebie i mnie. Bo żarty żartami, Ane, ale prawda jest taka, że… Zniknęłaś. Na drugi dzień już cię nie było i właściwie… – no nie przegadali tego do czego między nimi doszło. – Żałujesz? – że sobie na to wtedy pozwoliła? Że nie zrobiła tego w odwrotnej kolejności – najpierw rozstanie z Markiem, a potem ewentualne romanse z Westonem? Chciał to wiedzieć. Chciał to od niej usłyszeć. – Jestem… Kumplem? Po prostu kumplem, z którym fajnie pójść do łóżka czy… – nie dokończył, ale sposób w jaki na nią spojrzał jasno sugerował końcówkę tego zdania. Czy kimś więcej, tak po prostu.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Spojrzała na niego wymownie i z wyraźnym rozbawieniem. Bo był dorosłym dużym chłopcem, który doskonale sobie z nimi wszystkimi poradził, więc nie widziała powodu dla którego miałaby sobie nie poradzić tam sam, ale… dobrze. Skinęła i obiecała, że go nie zostawi. Nie przypuszczała też by ktokolwiek miał go tam pożreć, raczej wszyscy go polubili po pierwszych chwilach, ale niech mu będzie. Naprawdę… niech mu będzie.
- Dobrze, delikatny kwiatku… – zapewniła, uśmiechnęła się do niego pogodnie i pochyliła się w jego stronę, żeby złożyć na jego policzku lekki pocałunek. Mógł być księciuniem – skoro już go tutaj sprowadziła i musiał tych ludzi znosić to niech będzie, zgadzała się na wszystko. Upiła kolejny łyk swojego drinka i spojrzała na niego uważnie, gdy poruszył poważniejszy temat. Miał rację – zniknęła. Wróciła do San Francisco, gdzie toczyło się jej życie i tak… to był główny problem. Nie planowała powrotu do Monterey na stałe, nie było tu dla niej miejsca, nie miałaby co tutaj robić, więc… zniknęła. Wróciła do siebie – Nie żałuję – akurat tego była całkowicie pewna – I nie jesteś tylko kumplem, przecież wiesz… – nie był plastrem, nawet jeśli był motywatorem do tego, żeby zakończyła związek z Markiem raz na zawsze. Miał też rację mówiąc, że gdy byli razem – to była najlepsza noc w jej życiu. Nigdy niczego takiego z nikim nie przeżyła, a najważniejsze, że z nikim się tak nie czuła – tak pewnie i tak swobodnie – Jeśli powiedziałabym, że jesteś moim chłopakiem… – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, gdy używała jego stwierdzenia jakby mieli po szesnaście lat i wcale się z tym źle nie czuła – To jak miałoby to wyglądać? Ty mieszkasz i pracujesz w Monterey, ja mieszkam i pracuję w San Francisco… jak to miałoby się udać, Sky? – pytała zupełnie szczerze i zupełnie poważnie – gdy jednocześnie tak jak on pozostawała pogodna, nie mieli nic do stracenia – mogli tylko zyskać. A jeśli Weston miał jakąś receptę jak sprawić, żeby to mogło wypalić to ona ją kupowała. Brała ją w całości i chciała spróbować. Naprawdę chciała spróbować.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Może to jednak wcale nie był problem? Może on wcale nie prosił jej o to, żeby wróciła do Monte na stałe. Może… Może nawet tego nie chciał. Ani dla niej, ani dla siebie. Zaraz to wszystko się wyjaśni… Chyba. - Wiem? - że nie jest tylko kumplem albo plastrem? Uśmiechnął się pod nosem i nie odrywał wzroku od kobiecych oczu. Był ciekaw, naprawdę ciekaw tego co Ane miała teraz w głowie. Tego co myślała o… Tym wszystkim właściwie. O nim. O sobie z nim i przy nim. O nich. Gdzieś tam w międzyczasie docenił też to, że nie zaprotestowała kiedy powiedział, że zniknęła. Przepadła, jak kamień w wodę i to tak naprawdę zaraz po tym ich plażowym imprezowaniu. Weston mógł to przecież odebrać różnie, co nie? Na szczęście nie był głupek, domyślał się jak jest. Nawet jeśli on sam nigdy wcześniej nie miał w serduchu takiego śmiesznego drżenia, to… No nie miał prawa oczekiwać tego samego od niej. Nie, kiedy wciąż była w związku - jakby nie było trwałym i stabilnym, a on… Co on właściwie mógłby jej zaoferować, co? No co? Nawet pewnie nie jedną trzecią tego, co dostawała od Marka. Przynajmniej… Materialnie. W tym sensie. Dlatego nie odpowiedział od razu na pytanie, które Ane mu zadała. Jak on sobie to wyrażał, co? Jak miałoby się to udać? Wzruszył ramionami i przez chwilę milczał i tylko wpatrywał się w kobiece ślepia. W głowie miał kilka przyjemnych myśli. Między innymi taką, że… - Ale ty jesteś ładna. Wszystko masz ładne… Wszystko… - każdy jeden centymetr Ane był ładny. Ba, ładny to niedopowiedzenie, ale hej - nie będzie jej za bardzo rozpieszczał, prawda? Szczególnie, że to wszystko między nimi bujało się jeszcze na drewnianych nogach. Głównie właśnie przez tę obopólną niepewność - jak niby miałoby się to udać? - No dobra, bo czekam i czekam, ale widzę, że się nie doczekam. - skwitował nagle, udając lekkie i bardzo przekorne oburzenie. Zaraz potem wyszczerzył kły i rozbawiony prychnął. - Serio Ackerman? Serio? Napraaaaaawdę nie zamierzasz mnie zapytać o to, czy istnieje choćby cień szansy na to, żebym przeniósł swoje życie do San Francisco? Nic? Nic, a nic? - nawet pewnie przez myśl jej to nie przeszło, co? Że taka opcja w ogóle leżała na stole. - To nie wiem co mam ci jeszcze powiedzieć albo zrobić, żebyś… - spauzował i czujniej na nią spojrzał. - No chyba, że nie chcesz i nie wiesz jak mnie spławić. To podpowiem, Ane. Najlepiej prosto z mostu. Ostro i bez znieczulenia. - zerwanie plastra. Tak po prostu!

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
ODPOWIEDZ