lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
ciuch


Niedawno skończyła studia i nie mieszkała w Monterey od kilku ładnych lat. Właściwie regularnie i skrupulatnie układała sobie życie w San Francisco, zamieszkała z Markiem, ciągle wydawało jej się, że chyba jest szczęśliwa, dochodziły ją plotki, że niedługo jej się oświadczy i wydawało się, że wszystko jest na swoim miejscu. Lubiła San Francisco, pracowała w jednej z najlepszych kancelarii prawniczych i na pierwszy rzut oka niczego jej nie brakowało. U rodziców bywała często, jak na jedynaczkę przystało. I po prostu lubiła to miejsce. Specyficzny klimat miasta, dom z najpiękniejszym widokiem na ocean i tak… lubiła wracać do domu.
Teraz jednak miała dodatkową misję. Nie przyjechała tylko, żeby zjeść z rodzicami kolację i poszwendać się po dobrze znanych kątach – chociaż to oczywiście też! Teraz dostała od swojej matki zadanie specjalne. Zbliżały się okrągłe urodziny pana Ackermana i kobieta chciała spełnić jedno jego marzenie, a trzeba pamiętać, że nie jest łatwo spełniać marzenia kogoś, kto właściwie może sobie na wszystko pozwolić i gdy ma na coś ochotę – po prostu sobie to kupuje. Dlatego to nie mógł być zwykły prezent i dlatego została w to zaangażowana Ane. Zwłaszcza, że no… chciała w tym uczestniczyć! Uważała, że to świetny pomysł i postanowiła pomóc mamie w organizacji wszystkiego.
Jej małe poszukiwania sprawiły, że trafiła do jednej z lokalnych stoczni, w której była umówiona z mężczyzną, który podobno był najlepszy. Nie wiedziała tego, nawet z nim nie rozmawiała… po prostu znajomy znajomego stwierdził, że powinna przyjść tutaj, a jemu powiedział, że ktoś przyjdzie. Żadne z nich nie miało wielu informacji i właściwie żadne nie wiedziało, czego się spodziewać.
- Halo? Szukam kogoś nazwiskiem Weston… – rzuciła w kierunku mężczyzny przy jednym z „garaży” (nie mam pojęcia jak nazywają się miejsca, w których buduje się łodzie zanim zostaną rzucone na głęboką wodę), tutaj ją pokierowano, ale czy trafiła dobrze? Okulary przeciwsłoneczne zsunęła z nosa i przesunęła je na czubek głowy – pogoda wczesną wiosną w Kalifornii jak zawsze była przyjemna. Bez upałów, ale słońce dawało o sobie znać. Mężczyzna był wysoki, dobrze zbudowany i tak… potrafiła stwierdzić, że przystojny. Podniósł głowę, spojrzał na nią i po chwili wiedziała, że trafiła dobrze. Czy spodziewała się kogoś tak młodego? Chyba nie… chociaż? Nie miała oczekiwań – Cześć. Tommy mnie do ciebie przysłał, bo podobno jesteś najlepszy, a kogoś takiego właśnie potrzebuję. – uśmiechnęła się do niego ładnie i wyciągając do niego dłoń – Ane Ackerman – przedstawiła się, bo skoro ona znała jego nazwisko to… chyba wypadało. Zresztą trochę przywykła, że ich nazwisko w Monterey jest raczej dobrze kojarzone – Mam interes. Nie wiem, czy duży, ale na pewno goni nas czas, więc będę potrzebowała szczerej deklaracji, czy go znajdziesz. Finansowo na pewno się dogadamy. – skoro praca była pilna to miała świadomość, że będą musiały więcej zapłacić. Zupełnie jej to nie przeszkadzało. Przyglądała mu się. Uważnie i z zaciekawieniem. Naprawdę był najlepszy w okolicy? Dlaczego więc nie pracował na własne nazwisko?


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
ciuch, tylko bez tego kasku oczywiście

Ledwie podpis dzielił go od pójścia w ślady ojca - cenionego w środowisku Marines kapitana. Ledwie podpis, jedno pociągnięcie długopisem… A jednak długo nie mógł się na to zdobyć. Był już inżynierem okrętownictwa i miał za sobą swoje pierwsze „wydane na świat i ocean” sztuki. Ludzie, którzy go znali wiedzieli, że jego miłością nie był ani mundur, ani kariera naukowca. Nie o tym marzył i nie tego chwytał się wtedy, kiedy życie zrzucało mu pod nogi trudne do przeskoczenia kłody. Na to pierwsze naciskał apodyktyczny ojciec, a na drugie - matka. Nie było tam nigdy wiele przestrzeni dla samego Skylera. A jednak znalazł ją. Tutaj, w Monterey. W lokalnej stoczni, której ówczesny właściciel… No cóż, szczerze nienawidził starego Westona i to on właśnie najgłośniej szeptał mu do ucha wszystkie te powody, dla których nie powinien wiązać życia z wojskiem. Wstrzymywał się więc kolejny dzień, tydzień i miesiąc, uznawszy, że praca pomoże mu podjąć ostateczną decyzję. No… Nawet nie spodziewał się jak bardzo…
Siłował się właśnie z nawalającą szlifierką, kiedy usłyszał swoje nazwisko. Odruchowo zmarszczył mocniej brwi i odwrócił pysk w kierunku kobiety, która - jak sama raczyła zauważyć - szukała go. Jeszcze nie deszyfrując swojej tożsamości, popatrzył na nią od góry do dołu, a potem od dołu do góry i… Cholera, zdecydowanie miał swoje wnioski. Ostatecznie jednak wstał, wytarł zakurzone łapska w kawałek ręcznika, który miał pod ręką i ruszył w kierunku ciemnowłosej. - No i znalazłaś. - odezwał się cicho, bez przesadnej uprzejmości czy dwuznaczności. Wyciągnął rękę i uścisnął dłoń kobiety. Stanowczo. - Skyler… Sky Weston. Miło mi. - przedstawił się i prawda jest taka, a sam po chwili też się na niej złapał, że… Wpatrywał się w ładną buzię Ane i za cholerę nie miał ochoty tego przerywać. Monterey było małe i raczej zamieszkałe przez te same, średnio ciekawe twarze. Ta przed nim jednak… No… Była egzotyczna. Inna. Jakby trzy levele ponad to do czego przywykł. Ta kobieta była po prostu zajebiście ładna i Weston wierzył, że nie jednemu facetowi w jej towarzystwie mogło silniej zabić… Ehem, serducho. Każde jakie tylko w sobie skrywał. - Ledwie się poznaliśmy, a ty już oczekujesz ode mnie deklaracji? I to na dodatek szczerych? - zauważył rozbawiony i nawet się przy tych słowach uśmiechnął. Ładnie i bez złośliwości, której nie było także w jego słowach. - No, ale okej… Powiedzmy, że czas jest elastyczny i mogę spróbować go rozciągnąć. - albo raczej ją gdzieś - w ten czas właśnie - wepchnąć. Znał jej nazwisko. Zresztą, większość mieszkańców Monte je znała. Ojciec Ane był prokuratorem i to wziętym, szanowanym nie tylko w środowisku, ale tak… Ogólnie, społecznie też. Sam Skyler natomiast miał do tej czystej i żywej sympatii jeszcze inne, dodatkowe powody. Musiał się jednak upewnić… - Ane Ackerman… Z tych Ackerman? - zapytał, tak jakby dla brunetki miało być jasne, którzy to są ci „ci Ackerman”. Uśmiechnął się pod nosem i krótko potrząsnął głową. - Jesteście tutaj sławną rodziną, ale nie martw się… Ja akurat uważam, że nie ma w tym nic złego. - przyznał luźno i znów pozwolił sobie wymownie i wcale już niedyskretnie zsunąć wzrok po kobiecej sylwetce. Cholera, nie dość, że ładna to jeszcze zgrabna. Najgorzej! - przyznał sam przed sobą w myślach. - Chodź. - odezwał się po chwili i skinął na budynek obok. Wolnostojący warsztat. - Zejdźmy z tego słońca, bo jeszcze mi się przegrzejesz i nici z interesu. - zażartował może trochę mało zgrabnie, ale… Był tylko prostym gościem od budowania łódek, a przed nim stała córka znanego prokuratora. Czuł, że to spotkanie na pewno będzie jakieś.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Podobał jej się ten uścisk dłoni. Był silny i pewny, wcale nie bał się, że zrobi jej tym krzywdę, a to lubiła… nienawidziła cackania się. Nienawidziła tego, że ktoś się bał uścisnąć kobiecie rękę. Skyler wydał jej się konkretny, a to… dobrze. Może naprawdę ludzie mieli rację, że był najlepszy w tym, co robił. Nie mogła się nie uśmiechnąć pod nosem – Czyli trafiłam na kogoś, kto ma problem z deklaracjami… nie jestem pewna, czy to dobrze nam wróży, ale powiedzmy, że ta jedna jest mało wiążąca. – ta, której od niego chciała. Póki co. Niezależnie od tego jak dobre zrobił na niej pierwsze wrażenie, niezależnie od tego jak spodobał jej się jego uścisk dłoni, uśmiech, czy nawet sam Weston w całości – nie szukała tu niczego poza pomocą z łódką. Oczywiście.
- Nie ma być złego w byciu sławną rodziną, czy byciem Ackermanem? – zaśmiała się pod nosem – Ale skoro tak… to nie będę udawać, że nie wiesz o kim mówisz. Darujmy sobie przesadną skromność. – nie miała powodów by wstydzić się własnego nazwiska, czy własnej rodziny. Kochała ich nad życie, byli dla niej najważniejsi i cholera… naprawdę była dumna z tego, co jej rodzice robili. Gdyby Monterey dawało większe pole do popisu, gdyby można było tu bardziej rozwinąć skrzydła – wcale nie ciągnęłoby jej do dużego miasta. Chociaż z drugiej strony? Miło było samej pracować na własne nazwisko. Tym razem jednak jeśli Ackerman miało jej w czymś pomóc – zamierzała to wykorzystać. Zaśmiała się i ruszyła za mężczyzną w stronę warsztatu. Gdy tylko przekroczyła jego próg – nawet nie ukrywała, że się rozgląda. Z zaciekawieniem przesunęła wzrokiem po planach rozłożonych po biurku i uśmiechnęła się pod nosem – Nie będzie to aż tak duży projekt, ale… – wskazała na kartki i wróciła spojrzeniem do Westona – Mam łódkę, a właściwie prawię mam łódkę. Potrzebuję kogoś, kto się na tym zna… kogoś, kto ją ze mną obejrzy, powie czy warto w nią inwestować, odrestaurować i zrobi z niej cacko. Mój ojciec za parę tygodni ma urodziny, a ta łódka to jego marzenie. Cena nie gra roli, ale czy jesteś w stanie się tego podjąć. – wyciągnęła z kieszeni telefon i po paru kliknięciach pokazała mu zdjęcia Scouta, który lata świetlności miał już za sobą, ale miał zdecydowanie lepszy klimat niż to, co aktualnie można było dostać w salonach. Nie chciała niczego nowego. Chciała tamten konkretny model doprowadzić do porządku. Intensywnie wpatrywała się w Westona, gdy przeglądał zdjęcia i musiał zadecydować, czy chce zarobić dużo dolarów, w krótkim ale intensywnym czasie.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Rozbawiła go, naprawdę tak. Znali się ledwie dwie chwile, a już wywołała na jego pysku uśmiech. - Przesadną skromność… Nie posądzałbym cię o nią. - nawet nie próbował! I może było to powiedziane cholernie na wyrost, bo tak naprawdę nie miał o tej kobiecie zielonego, a nawet bladozielonego pojęcia to jednak… Nie wiem, intuicja? Instynkt? Dziesiąty zmysł? Cholera wie. Po prostu to powiedział i zaprowadził swojego nietypowego gościa do warsztatu. Nie mógł się nie uśmiechnąć, lekko, dyskretnie i pod nosem, kiedy zauważył z jakim zaciekawieniem Ackerman bada otoczenie… I plany dużego jachtu, które miał rozłożone na biurku. Po środku pomieszczenia stał mocarny stelaż, a raczej jakaś jego część - prawdopodobnie były to pierwsze podejścia do „kręgosłupa” łodzi z planów. Sky odruchowo zerknął w jego kierunku, kiedy i Ane o tym wspomniała. Miała rację - to był duży, naprawdę duży projekt, który prawdopodobnie pochłonie Westona na kilka solidnych miesięcy. To plus inne rzeczy, które robił… W głowie zapaliła mu się czerwona lampka, taka typowo ostrzegawcza, że być może wcale nie powinien… Cholera, wcale nie powinien ciągnąć tego spotkania? Przecież dobrze wiedział, że nie ma na to czasu. Ani na rozmowy z nieznajomymi kobietami, niezależnie od tego jak bardzo mu się podobały, ani w ogóle na dodatkowe zlecenia. Coś jednak… Coś takiego w środku, głęboko w nim, podpowiadało mu, że powinien przynajmniej spojrzeć. Na razie - na zdjęcia w telefonie Ane. Zrobił to więc. Wziął komórkę w rękę i zaczął przeglądać kolejne fotografie łódki, która - jak się okazuje - była głównym powodem tego nieoczekiwanego spotkania. - Scout… LXF zdaje się, sportowy model, ale… - Weston pokręcił głową. - Takich dobrych łódek już dzisiaj nie robią. - podniósł głowę i spojrzenie znad ekranu komórki, którą zaraz potem oddał w kobiece ręce. Spojrzał jej w oczy i wzruszył lekko ramionami. - Mam na myśli takie duże firmy. Teraz idą na ilość, niekoniecznie na jakość. Ale ten model… Ten, który znalazłaś… To klasyk i kawał starej dobrej roboty. Powiedziałbym nawet, że sztuki. - wargi zadrżały mu mocniej, kiedy to mówił. Nie wiedział przecież jakie Ane ma podejście do jego fachu. Uważała, że był zwykłym cieślą, robotnikiem, a może… Artystą? Tak czy inaczej - chciała mu zapłacić. Spodziewał się, że konkretnie, dlatego… Pokręcił głową. - Przepraszam, ale nie mogę. - zgrymasił się lekko. Kwaśno-gorzko lub gorzko-kwaśno. - Nie mogę tego zrobić… Za pieniądze. - otóż to. Skrzyżował łapska na torsie i nie odrywał wzroku od kobiecych tęczówek. - No co? Nie wiedziałaś, że są jeszcze na świecie tacy fantastyczni faceci, jak ten przed tobą? No to teraz już wiesz. - uśmiechnął się trochę, jak drań, odchrząknął cicho i czuł się jednak w drobnym, naprawdę drobnym obowiązku jakkolwiek… Wytłumaczyć to co powiedział. Cyknął cicho pod nosem, pokręcił głową i odruchowo łypnął po warsztacie, jakby szukając dobrego punktu zaczepienia. Wcale niepotrzebnie. Przecież miał go przed sobą. To był wysoki, długonogi, ciemnowłosy, cholernie zgrabny i ładny punkt… Punkt zaczepienia westonowego wzroku. - Powiedzmy, że jestem to winien twojemu ojcu. Gdzie ta łódka jest i kiedy mogę ją zobaczyć? - no… To jej wytłumaaaaaczył! No napraaaaawdę! Wysilił się jak diabli.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Domyślała się, że takich łódek już nie robili… z jakiegoś powodu Ackerman właśnie marzył o takiej. Mógł iść do pierwszego lepszego salonu i wybrać sobie model dostępny od ręki albo na specjalne zamówienie, mógł coś sobie kupić, a jednak nie kupował. I zawsze powtarzał o tej jednej. Znalezienie jej na sprzedaż wcale nie było łatwe i spędziła kilka dobrych godzin przeglądając ogłoszenia. No i w końcu znalazła, musiała tylko jeszcze znaleźć kogoś, kto potwierdzi zgodność towaru z opisem. Ane na łódkach się nie znała – w ogóle. Lubiła wodę, kochała nawet wodę… nie miała też problemu z obsługą pojazdów wszelkiego rodzaju – była na przykład bardzo dobrym kierowcą. Nie znała się jednak na łódkach i nie próbowała udawać, że jest inaczej. I znowu – to nie była przesadna skromność. Była świadoma swoich ograniczeń. Dlatego ucieszyła się, gdy Skyler potwierdził to, czego mogła się spodziewać. Łódka była niesamowita, potrzebowała tylko fachowca, trochę uwagi i serca. I pieniędzy.
Nie spodziewała się jednak odmowy.
Ściągnęła mocniej brwi i nie złagodniała wcale, gdy Weston dokończył myśl.
- Fantastyczni faceci to jedno… okropni biznesmeni to drugie. – a tak właśnie to wyglądało! Nie wiedziała jaka historia łączyła go z jej ojcem, poczuła się zaintrygowana, ale nie była na tyle wścibska, żeby dopytywać. To nie była jej sprawa – Zwłaszcza, że nie chcę byś robił to dla mojego ojca. Chcę, żebyś zrobił to dla mnie, a co ja później zrobię z tą łódką to już inna sprawa. – odda ją ojcu. Ale to miał być prezent dla niego… od niej i od jej matki. Nie od faceta, który miał ją wyremontować. Jasne. To nadal ona miała wydać małą fortunę na samą łódkę, bo jej aktualny właściciel nie chciał zejść z ceny, ale dlaczego Weston miałby robić cokolwiek dla niej za darmo? Nie znał jej. Pierwszy raz widzieli się na oczy. Nie chciała mieć długów wdzięczności u kogokolwiek – niezależnie od tego jak dobrze się na niego patrzyło – Chcesz mu podziękować to nie wiem… powiedz to? Albo znajdź sobie własny prezent, Weston. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo koniec końców ta rozmowa brzmiała dość komicznie – Morro Bay… prawie trzy godziny drogi od Monterey, więc koszty dojazdu tam również biorę na siebie. To interesy, Sky. Szukam najlepszego fachowca, którym podobno jesteś… i jeśli jesteś najlepszy powinieneś się tak cenić. A ja nie lubię długów wdzięczności.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Spodziewał się oporu, ale nie sądził, że Ackerman będzie przy tym uroczo złośliwa. Parsknął śmiechem, kiedy wytknęła mu bycie okropnym biznesmenem, bo - cholera - miała rację. Był nim. Nie potrafił zarabiać pieniędzy, tak jak inni ludzie. Prawdopodobnie powinien był mieć ich na tym etapie swojego życia znacznie więcej, niż faktycznie miał. A jednak… Nie czuł się z tego powodu ani trochę nieszczęśliwy. - Dobra, już dobra… Nie wściekaj się tak, bo wiesz co mówią o złości i… - piękności, nie dokończył, a zamiast tego lekko na nią - na Ackerman - skinął i razem z tym skinięciem, bardzo instynktownie zsunął wzrok na jej wargi. Nie przestawał się uśmiechać. Ta ciemnowłosa dyskutantka miała szczęście, bo trafiła na jego lepszy dzień widocznie. Nah, zdecydowanie nie posądzał jej o bycie jego powodem do uśmiechu. Ani trochę. - Okej, niech będzie, że mi zapłacisz, ale… Co jeśli tak naprawdę wcale cię na mnie nie stać, co? Twierdzisz, że zależy ci na kimś najlepszym i tak, ja jestem najlepszy. Nie dobry, nie zajebiście dobry. Jestem najlepszy, Ane. - i może istotnie tak powinien się cenić, ale jego zdaniem wysoka jakość wcale nie musiała się równać wysoka cena. No… Chyba, że nie rozmawiali o pieniądzach, a Weston być może wcale nie. - Czym jeździsz? - zapytał jak gdyby nigdy nic, zupełnie też beztrosko zmieniając temat z łódki, ewentualnej zapłaty za pomoc w jej remoncie, na… Samochód, którym jeździła Ane. Tu pewnie dostał jakaś odpowiedź, nawet jeśli nie od razu, to po chwili na pewno. Wtedy… - Niech będzie, choć… - wymownie zsunął po swoim gościu spojrzeniem. - Posądzałem cię o coś bardziej babskiego. - a pewnie wcale babskim autem wówczas nie jeździła. Weston rozejrzał się tylko za swoim portfelem i kluczykami do auta. Zgarnął też z biurka okulary od słońca. Stanął gdzieś między Ane, a wyjściem z warsztatu i… - No to jedziemy czy nie? Nie mam całego dnia, Ackerman. Wierzysz czy nie, nie jesteś moją jedyną klientką. No dobra, jedyną tak dyskutującą, ale… - spojrzał na nią i wyszczerzył kły. - No chodźmy. Chcę zobaczyć łódkę, za którą ty pewnie srogo przepłacisz, a ja wyremontuję ją dla ciebie za jeszcze dwa razy tyle. Może być? Tak lepiej? - chciała wydawać pieniądze? Heh. Powiedzmy, że się zgadzał, ale… Nie sądzę, że pójdzie z tym tak łatwo. Coś chodziło mu po głowie. W chwili gdy usłyszał jej nazwisko… No cóż, wspomnienia odżyły. - Obiad i kawę po drodze też stawiasz? - zapytał jak gdyby nigdy nic, kiedy już - być może - szli razem na parking przy stoczni. Gotowi na trzygodzinną wspólną wycieczkę w nieznane… Czy to nie było właściwie trochę ryzykowne?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Uśmiechnęła się pod nosem, bo zdecydowanie lepiej było jej dyskutować z „co jeśli cię na mnie nie stać” niż z „jestem taki honorowy, że nie wezmę od ciebie pieniędzy”. To było zdecydowanie lepsze nastawienie, więc uznała to za swoje małe zwycięstwo – To dobrze. Tego właśnie szukam – stwierdziła pogodnie i nie przestawała się uśmiechać nawet, gdy jej dogryzał, że powinna jeździć bardziej babskim autem. Nigdy. Nie wyobrażam sobie, żeby Ackerman kiedykolwiek mogła jeździć babskim autem – już nawet nie chciała się wdawać w rozmowę na temat tego, co uważał za wystarczająco babskie auto, ale podejrzewam, że na parkingu przy stoczni czekał na nich ciemny SUV, a nie malutkie auto do jazdy po mieście – Nie jestem twoją jedyną klientką, ale tak… z marszu możesz zostawić resztę na najbliższych kilka godzin? – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu – Coś zaczynam podejrzewać, że jednak jestem. – jedyną! A na pewno wyjątkową! Wsunęła na nos okulary przeciwsłoneczne i uśmiechnęła się do niego ładnie – Zdecydowanie lepiej. Wolę się z tobą targować w dół niż w górę… tak się robi interesy, Weston. – stwierdziła pogodnie, szczerząc kły w szerokim uśmiechu – I nagle zrobiłeś się strasznie wymagający, ale niech będzie. – zaśmiała się, a kiedy wsiedli do auta – bo tak, nawet nie chciała słuchać próby przekonania jej, że mogliby jechać jego autem – włączyła radio i nawet odbyła krótką rozmowę z właścicielem łódki, że właściwie to właśnie jadą ją obejrzeć i będą za kilka godzin. O dziwo nie kręcił nosem. A skoro faktycznie czekała ich długa wycieczka krajoznawcza zatrzymali się przy pierwszym lepszym Starbucksie drive thru, bo odrobina kofeiny jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Nie w takich okolicznościach. Skyler musiał być też świadkiem jeszcze jednej rozmowy telefonicznej, gdy zadzwonił do niej ktoś imieniem Mark i dopytywał się jak wygląda sytuacja, ale o dziwo – chociaż rozmawiała z nim swobodnie to dość szybko go spławiła, dając do zrozumienia, że jest zajęta załatwianiem prezentu dla ojca. Faktycznie była zajęta.
- Więc… – przerwała, ale nawet na moment nie oderwała wzroku od drogi przed nimi. Swoją drogą bardzo… ładnej drogi, przy samym oceanie krajobrazy zapierały dech w piersiach – Co dla ciebie zrobił? Mój ojciec. Nie wyglądasz na kogoś, kto miał problemy z prawem… dlaczego więc uważasz, że jesteś mu coś winny? – szczerze wątpiła by Ackerman oczekiwał jakiekolwiek ‘wdzięczności’, bo przecież znała swojego ojca, ale chciała też poznać wersję Skylera.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ta… Podstępna kobieta miała w sobie coś, co uruchamiało Westona w taki bardzo specyficzny sposób. Chciało mu się żartować, trochę grać jej na nosie, przekomarzać, słownie przepychać, ale jednocześnie wiedział, że… No… Chyba jej to nie uraża. Może dlatego właśnie nie odmówił? Może dlatego od razu zdecydował się wsiąść z nią do jednego samochodu i ruszyć w trzygodzinną podróż, która nie mogła im przecież upłynąć w kompletnej, zaklętej ciszy, prawda? Nawet sobie tego nie wyobrażał - tego, że bedą milczeć jak słupy soli.
Wyszczerzył kły na uwagę Ane o tym, że niby nie była jedyną jego klientką, ale jakoś bez większego problemu urywał się ze stoczni przed końcem dnia pracy. Co mógł powiedzieć…? Życie! Prawo dżungli. Wygrywa silniejszy i takie tam, a ona… Cholera ona… Tak, w tym konkretnym momencie była silniejsza - w taki czy inny sposób - od pozostałych jego klientek. I klientów też. - Chciałaś gwiazdę to masz gwiazdę. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. - skwitował jej słowa i bez oporów wpakował się do suva. Odruchowo rozejrzał się po wnętrzu, które - jak podejrzewam - było drogie i zadbane. To, że kobieta, która wsiadała właśnie za kierownicę była dobrze usytuowana, Weston wiedział już wcześniej, po samym powodzie jej wizyty w stoczni - teraz jedynie się w tym upewniał. Czy robiło mu to jakąkolwiek różnicę? Nie, żadną. Tak jak powiedział wcześniej - gdyby nie dyskutowała, ogarnąłby tę łódkę za darmo. - Hmm? - mruknął i oderwał wzrok od widoków za oknem, kierując go zaraz do twarzy Ackerman. Jej głos wyrwał go też z płytkiego zamyślenia. Po trochu o wszystkim. Czy zaskoczyło go pytanie, które usłyszał? Nieee. Raczej rozbawiło. - Sam nie wiem czy potraktować to jako komplement czy wręcz przeciwnie. - to, że nie wyglądał na kogoś kto mógłby mieć teczkę w prokuraturze. Wyszczerzył kły i krótko zerknął na drogę przed nimi. To prawda, że okolica była wyjątkowo urokliwa. - A jeśli powiem, że tym razem nie trafiłaś i naprawdę narozrabiałem? Porządnie, a twój ojciec… Po prostu załatwił mi lepsze więzienie? - pytał retorycznie, bo zaraz potem dodał: - Nie uwierzyłabyś, co? No i słusznie. - uśmiechnął się pod nosem i znów na parę chwil oderwał wzrok od panującej nad autem, Ane. - Sto lat temu… W innym życiu i innej rzeczywistości… Naprawdę uratował mi tyłek. - już nie żartował i nie prowokował. Mówił jak jest. - Powiedzmy, że mój ojciec miał trochę inne podejście do wychowywania dzieci, niż twój. Twój to widział i… Zareagował. - Sky zerknął na Ane, a jeśli spotkał jej spojrzenie na drodze własnego, pozwolił sobie na lekki, porozumiewawczy uśmiech. - Dobra, pytanie za pytanie. - wyszedł z kontratakiem. - Co dokładnie Tommy ci o mnie nagadał i… Kto to Mark? - bo słyszał jego imię, słyszał jak zwracała się do mężczyzny po drugiej stronie słuchawki. - Tylko mi nie mów, że to twój facet. - dodał jak gdyby nigdy nic i przewrócił wymownie oczami.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zaskoczyło ją, że jednak odpowiedział. Zwłaszcza, że to CO odpowiedział – nie było łatwe, domyślała się. Nic więc dziwnego, że automatycznie też trochę spoważniała, bo „inne podejście do wychowywania dzieci” brzmiało źle. Po prostu źle. Przed oczami miała od razu bardzo kiepskie skojarzenia i nie dziwiła się, że jej ojciec mógł na coś takiego zareagować. Zawsze ją uczył, że powinna reagować, gdy komuś działa się krzywda. Tylko Skyler dzisiaj już nie był dzieckiem, więc to wszystko musiało dziać się bardzo dawno temu – dlaczego więc teraz chciał się odwdzięczać? Sprawa już dawno przedawniona.
Uśmiechnęła się pod nosem, bo domyślała się, że Skyler będzie chciał zmienić temat.
- To są dwa pytania, mądralo. Miało być pytanie za pytanie. – nie mogła sobie odmówić, żeby mu tego nie wytknąć. Spojrzała na mężczyznę, zaśmiała się i wróciła spojrzeniem do drogi – Ale muszę to powiedzieć. Mark to mój facet. – nie przypuszczała, że mogłoby go to rozczarować. W końcu znali się jakieś pół godziny, raczej nie mógł zdążyć zrobić sobie większych nadziei, bo jeszcze nie wiedział, czy nie ma do czynienia z wariatką. Nie zdziwiło jej jednak, że o niego zapytał. W końcu jednocześnie prowadziła, więc rozmowa była na głośnikach w aucie, więc miał okazję usłyszeć każde jej słowo – A Tommy właściwie nic mi nie nagadał… powiedział tylko, że jesteś tym, kogo szukam, że najlepiej się zajmiesz tą łódką i że da ci znać, że wpadnę. – naprawdę nie wypytywała ich wspólnego znajomego o więcej szczegółów – Od dawna w Monterey jestem tylko gościem, więc nie wiem kto się takimi rzeczami zajmuje, a nie chciałam też nikogo szukać w San Francisco. – prezent zdecydowanie łatwiej było ogarnąć na miejscu jak tylko już ją tutaj przywiozą – No i właściwie mogłabym zapytać o to samo. Co dokładnie Tommy ci o mnie nagadał. – odbiła piłeczkę, uśmiechając się pod nosem i znowu zerkając w stronę Westona. Nie wyglądał jakby się jej spodziewał, nie był też do końca zaznajomiony ze sprawą, więc co takiego powiedział mu Tommy?


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mark to mój facet, mało brakowało, a posłałby jej najbardziej wymowne ze wszystkich spojrzeń świata. Naprawdę. I to wcale nie dlatego, że robił sobie jakiekolwiek nadzieje, nienie, to w ogóle tamtym momencie nie było to. Mogła mu się podobać, mógł czuć do niej jakąś tam wstępną sympatię, ale nie kleił w głowie planów na to jak ją zdobyć i w sobie rozkochać. Nic podobnego. No to dlaczego zapytał o Marka? Ano dlatego, że… - Chcesz mi powiedzieć, że twój facet nie potrafi wyremontować łódki dla swojego… - zatrzymał się i odruchowo spojrzał na dłonie Ackerman. Na żadnej nie widział obrączki. - Przyszłego teścia? - zweryfikował koniec tej myśli i wcale nie bronił się przed mocno zuchwałym uśmiechem wpychającym mu się na wargi. Prowokował? Grał na nosie? Tak, zdecydowanie. - Liczę, że ma chociaż tak samo nie babski samochód, jak ty. - dorzucił jeszcze i oderwał wzrok od swojej zacnej towarzyszki. Przeniósł go na drogę, którą jechali, a w myślach wybrzmiało mu jeszcze i nie mniejsze jaja do działania, bo coś czuł, że Ackerman takie właśnie ma. Ogromne i mocarne! - Tyle co nic. - przyznał luźno już a propos ich wspólnego znajomego, który w jakiś sposób zainicjował to niecodzienne spotkanie. - Powiedział, że jesteś rozpieszczona, że lubisz rządzić, że nie znosisz jak ktoś ci odmawia i udowadnia, że nie masz racji. No i że zależy ci na tym spotkaniu, więc… - wygodniej oparł głowę o zagłówek fotela i łypnął z ukosa na Ane. Uśmiechał się. Pod nosem i jak cwaniak. - Wcisnąłem cię w grafik. Napięty grafik. - co zresztą sama trafnie zauważyła. Heh. Sky nie wytrzymał, wyszczerzył kły i zaraz potem dodał: - A tak serio to zadzwonił i powiedział tylko, że możesz wpaść. Ale kiedy, dlaczego, po co i z czym… Nie. Albo po prostu nie słuchałem. - przyznał najswobodniej na świecie i sięgnął ręką do samochodowego radia. Włączył je, a z głośników popłynęła jakaś tam raczej znana i lubiana współczesna melodia. - Mieszkasz w San Francisco. - no…? - Z Markiem. Mieszkasz w San Francisco z Markiem i rzadko bywasz w Monte. - segregował fakty. - Kochasz ojca, bo inaczej nie stawałabyś na głowie, żeby zrobić mu taki prezent… - w postaci łódki wyremontowanej przez super fachowca, no halo! - Poszłaś w jego ślady? - zapytał luźno i cały czas jej się przyglądał. - Zawodowe plany, o to pytam. - był ciekaw! A skoro mieli przed sobą jeszcze kaaaaaawał drogi… Mogli rozmawiać! - Twój facet… Mark, też jest prawnikiem? - pytał w najlepsze, bo - jak widać - zasada pytanie za pytanie obowiązywała tak, że aż wcale.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zaśmiała się w głos, bo to święte oburzenie… - Muszę cię zaskoczyć, ale jednak większość ludzi chodzących po tym świecie nie umie remontować łódek. Dla kogokolwiek by one nie były. – zaśmiała się, nie wyprowadzając Skylera z błędu, że jej ojciec był przyszłym teściem Marka, bo chyba taki był plan. Temat się przewijał, pojawiał między nimi i plotki dochodziły do jej uszu ze strony ich wspólnych przyjaciół. Nawet jeśli pierścionek nie lśnił na jej palcu to chyba jednak można było tak powiedzieć. Chociaż zaskakująco szybko przerwała rozmowę z Markiem przez telefon. Dlatego, że Skyler był obok i nie chciała rozmawiać przy nim? Czy może nie chciała rozmawiać z Markiem, gdy mogła rozmawiać ze Skylerem? Byłyby to daleko idące wnioski, ale kto wie… kto wie! – I spokojnie, mamy na podjeździe dwa bardzo nie babskie samochody. – zapewniła, uśmiechając się pod nosem. W tamtym momencie swojego życia raczej nie mogła wątpić w Marka, jego jaja albo ich wspólne życie. Nie miała powodów do narzekania.
- I właściwie, gdyby coś takiego ci powiedział jakoś bardzo by się nie pomylił. Chyba wcale by się nie pomylił. No mooooże z tym, że jestem rozpieszczona. Raczej nigdy tak o sobie nie myślałam, ale z drugiej strony kim jestem, żeby o tym decydować. – i takie rzeczy o sobie twierdzić, to raczej jej bliscy musieli osądzić, czy faktycnie była rozpieszczona. Podpowiedź: nie była. Można było powiedzieć o niej dużo, ale nie to, że była rozpieszczona. Na szczęście! – Wcale nie bywam w Monte rzadko – sprostowała – To, że jestem gościem wcale nie znaczy, że rzadko – bo skłamałaby, gdyby tak powiedziała. Odwiedzała rodziców i rodzinny dom bardzo regularnie, nawet jeśli jednocześnie jej życie toczyło się w San Francisco – Tak, jestem prawnikiem, ale nie idę w kierunku prokuratury. Prawo kryminalne i kryminalistyka. Nie pytaj, co dalej z tym zrobię, bo nie wiem. – zaśmiała się, bo lubiła swoją pracę, ale czy chciała spędzić resztę życia bablając się w tym kryminalnym błocku? Kto to wie! W tamtym życiu nawet przez myśl jej nie przeszło, żeby iść w stronę rządowej agencji, żadnego fbi – Nie. Jest architektem. – więc ani prawo, ani łódki… - Twoja żona, dziewczyna czy partnerka buduje łódki? – odbiła piłeczkę, raczej w dość oczywisty sposób nawiązując do tego, że trochę z góry założył, że pewnie spotyka się z prawnikiem. Nie przypuszczała, że mógłby być sam. Tacy faceci nie są sami. Nigdy.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uniósł z zaskoczeniem brwi, choć… Chyba tak naprawdę wcale zaskoczony nie był. Tym, że trafił przynajmniej częściowo w dziesiątkę, no dobra - w mocną dziewiątkę - tym jak podsumował swoją nową i czysto biznesową znajomą. Rządziła się, nie lubiła nie mieć racji i kiedy ktoś jej odmawiał… A poza tym miała faceta, który był architektem, a sama rozwijała się jako specjalista od prawa kryminalnego i kryminalistyki… No i bywała w Monte. Często. To szczególnie przykuło uwagę Skylera. Nawet chciał pociągnąć temat dalej, ale Ane odwdzięczyła się swoim pytaniem i to czego ono dotyczyło, a właściwie - co sugerowało, Westona rozbawiło. Błysnął kłami, pokręcił głową i bezproblemowo odparł: - Nie. Ani żona, ani dziewczyna, ani partnerka… Nie. - zaśmiał się pod nosem, bo chyba po prostu nie zakładał, że ktoś inny, a tym ktosiem konkretnie była Ane, mógłby założyć, że on… No, że z kimś jest i kogoś ma. Wzruszył ramionami, bo… - Wiesz jak to mówią, możesz być albo dobra w uczuciach, albo w budowaniu łódek. Ja wybrałem łódki. - mrugnął do niej porozumiewawczo, bo to jasne, że nikt nigdzie na świecie tak nie mówił, ale hej - improwizował. Musiał. Tak było łatwiej, niż powiedzieć na głos, że był w tych sprawach kompletnie beznadziejny i z kobietami albo się kolegował albo uprawiał seks. Bez głębszych uczuć. Bez przywiązania. - A co? Wyglądam na gościa, który mógłby się ustatkować? No wiesz… Żona, dzieci, dom… Trzy psy, osiem kotów? - zażartował jeszcze i w tym momencie ich rozmowę przerwał HUK, dosłownie huk pękającej opony. Samochód wpadł w swobodny poślizg, ale Ane bez problemu go opanowała. Mimo to jednak - musieli zatrzymać się na poboczu. Z pękniętą oponą dalej nie pojadą. - No dobra, Ackerman, to twoja chwila prawdy… - Sky się odezwał, kiedy jeszcze siedzieli w aucie, ale silnik już nie pracował. - Masz koło zapasowe, klucze i lewarek czy wzywamy lawetę? - wyjął z kieszeni telefon i odruchowo na niego spojrzał. Prychnął pod nosem, bo… - No tak. W tej dziurze jak zwykle nie ma zasięgu. - zwłaszcza, że byli pomiędzy jedną dziurą, a drugą. W takim… Zasięgowym dołku. - Chodź. Sprawdzimy co i jak. - złapał za klamkę, otworzył drzwi i pierwszy pewnie wysiadł z suva. Pękła im tylna, coś ewidentnie ją przebiło. Sky rozejrzał się wokół. Gdzieś za drzewami majaczył niewielki motelowy szyld. - Ewentualnie możemy zepchnąć go kawałek dalej i spróbować tam… - wskazał to co zauważył. - Może mają tam telefon. Taki normalny. - z kabla i tak dalej. Wszystko jednak zależało od tego czy Ane Ackerman była nie tylko dobrym kierowcą i dobrym prawnikiem, ale też dobrym przewidywaczem podobnych sytuacji.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
ODPOWIEDZ