#16 Walę drinki... a nie, to chyba nie tak leciało
: 15 lut 2022, 20:36
Rufus Winthrop
1.9
Walentynki, święto zakochanych... a tutaj przyjaciele Rose zrobili jej psikusa i umówili ją na randkę ciemno w to święto z jakimś nieznajomym typem, zapewne jeszcze z jakiejś apki, której Rose nawet nie znała i nie miała, ale znając życie i znajomych pani weterynarz to pewnie założyli jej tam konto i pisali z mężczyznami, którzy mogliby się jej spodobać. Ciekawe czy umówili ją z marynarzem, do nich zawsze miała słabość. Przybyła na randkę i gdy podała swoje nazwisko to przyjazna kelnerka zaprowadziła ją do stolika. Mężczyzna nie był wcale taki zły z wyglądu, ba, był całkiem przystojny, więc jednak jej przyjaciele mieli gust. Ciekawe jak działają te apki, to losowo ich przydzieliło do siebie, czy to on przewinął jej zdjęcie w bok, czy to "ona" przewinęła jego, by zwrócić na siebie uwagę? Pewnie się wszystkiego dowie na randce.
- Witaj, Rose. - na powitanie wyciągnęła w jego kierunku dłoń, nie przytuliła go ani nie dała buziaka w policzek, bo przecież go nie znała. Może gdyby chociaż pokazano jej ich korespondencję to by wiedziała o czym z nim rozmawiać, a tak to poszła całkowicie w ciemno... co ją do tego podkusiło w ogóle? Nie wiem czy on odsunął jej krzesło, czy zrobiła to sama, ale pewnie zasiedli do stołu i otrzymali kartę menu. Niestety Hepburn tak powiesiła torebkę, że ta spadła i jej zawartość wysypała się na podłogę, zatem kobieta musiała się schylić by pozbierać te rzeczy. Czy mężczyzna jej pomógł czy też nie to daję Tobie do zadecydowania, ale podczas takiego zbierania kobieta mogła zauważyć w co ubrany jest jej towarzysz od góry do dołu, choć właściwie od dołu do góry i dlatego jak już torebka została szczelnie zamknięta, a pani randka siedziała na krześle, zagaiła:
- Nie chcę byś odebrał to za wścibstwo z mojej strony, jednak dostrzegłam pod stołem, że nosisz markowe skarpetki... to Peek Cloppenburg, nieprawdaż? - zapytała, gdyż jej tata miał identyczne skarpetki i kupował je właśnie w tymże markowym sklepie. Miała jednak nadzieję że nie uraziła go swoją bezpośredniością, ale najlepsze i tak jeszcze przed nią.
- Skoro zatem widzę, że stać się na markowe skarpetki, widzę że się powodzi, stąd moje pytanie, jak tam twoja kondycja finansowa? - dodała i ukryła twarz w menu. Pożałowała szybko swojej bezpośredniości, ale co się raz powie, to się nie wróci.
1.9
Walentynki, święto zakochanych... a tutaj przyjaciele Rose zrobili jej psikusa i umówili ją na randkę ciemno w to święto z jakimś nieznajomym typem, zapewne jeszcze z jakiejś apki, której Rose nawet nie znała i nie miała, ale znając życie i znajomych pani weterynarz to pewnie założyli jej tam konto i pisali z mężczyznami, którzy mogliby się jej spodobać. Ciekawe czy umówili ją z marynarzem, do nich zawsze miała słabość. Przybyła na randkę i gdy podała swoje nazwisko to przyjazna kelnerka zaprowadziła ją do stolika. Mężczyzna nie był wcale taki zły z wyglądu, ba, był całkiem przystojny, więc jednak jej przyjaciele mieli gust. Ciekawe jak działają te apki, to losowo ich przydzieliło do siebie, czy to on przewinął jej zdjęcie w bok, czy to "ona" przewinęła jego, by zwrócić na siebie uwagę? Pewnie się wszystkiego dowie na randce.
- Witaj, Rose. - na powitanie wyciągnęła w jego kierunku dłoń, nie przytuliła go ani nie dała buziaka w policzek, bo przecież go nie znała. Może gdyby chociaż pokazano jej ich korespondencję to by wiedziała o czym z nim rozmawiać, a tak to poszła całkowicie w ciemno... co ją do tego podkusiło w ogóle? Nie wiem czy on odsunął jej krzesło, czy zrobiła to sama, ale pewnie zasiedli do stołu i otrzymali kartę menu. Niestety Hepburn tak powiesiła torebkę, że ta spadła i jej zawartość wysypała się na podłogę, zatem kobieta musiała się schylić by pozbierać te rzeczy. Czy mężczyzna jej pomógł czy też nie to daję Tobie do zadecydowania, ale podczas takiego zbierania kobieta mogła zauważyć w co ubrany jest jej towarzysz od góry do dołu, choć właściwie od dołu do góry i dlatego jak już torebka została szczelnie zamknięta, a pani randka siedziała na krześle, zagaiła:
- Nie chcę byś odebrał to za wścibstwo z mojej strony, jednak dostrzegłam pod stołem, że nosisz markowe skarpetki... to Peek Cloppenburg, nieprawdaż? - zapytała, gdyż jej tata miał identyczne skarpetki i kupował je właśnie w tymże markowym sklepie. Miała jednak nadzieję że nie uraziła go swoją bezpośredniością, ale najlepsze i tak jeszcze przed nią.
- Skoro zatem widzę, że stać się na markowe skarpetki, widzę że się powodzi, stąd moje pytanie, jak tam twoja kondycja finansowa? - dodała i ukryła twarz w menu. Pożałowała szybko swojej bezpośredniości, ale co się raz powie, to się nie wróci.