: 12 lis 2023, 22:21
029.
Joel pewnie sobie odmawiał jedzenia pieczywa, bo ktoś mu kiedyś powiedział, albo gdzieś przeczytał, że od chleba ma się łupież. A on nie chciał mieć łupieżu. Wbrew pozorom dbał o swoje włosy i mył prawie codziennie, więc no nie chciał się zhańbić łupieżem. Już i tak musiał się pogodzić z tym, że powoli pojawiają mu się pojedyncze siwe włosy. Nie panikował z tego powodu, bo wiedział, że zawsze może sobie pójść do australijskiego Rossmanna i kupić farbę do włosów w odpowiednim odcieniu.
Teraz jednak, prosto z pracy skierował swoje kroki do piekarni. Rano się dowiedział, że pojutrze będzie musiał spędzić kilka dni w Tasmanii, więc musiał się zaopatrzyć w jedzenie. Głównie chodziło tutaj o jedzenie na drogę. Nie był fanem lotniskowego i samolotowego jedzenia. Wierzył, że najlepszym jedzeniem w podróż są kanapki z serem i ogórkiem, albo z pasztetem i ogórkiem. W końcu był Polakiem. Jeździł z rodzicami nad Bałtyk raz na dziesięć lat!
-W porządku. Ja jeszcze nie zacząłem się nawet rozglądać. – Odparł patrząc po tych wszystkich bochenkach i zastanawiając się jaki on chleb lubi. Jak jego ojciec żył to typ jeździł, brał pierwszy z brzegu bochen białego chleba i tylko sprawdzał, żeby ten nie był za blady. Joel miał do tego wszystkiego inne podejście. Potrzebował czegoś zdrowego co nie wpłynie ani na jego cerę, ani na spadek kondycji. Jeszcze go zwolnią z pracy, bo zjadł chleb. No i może wybór byłby łatwy, gdyby nie to, że w całej piekarni pachniało tak pięknie, że miał ochotę wykupić cały lokal. A dobrze wiemy, że nie mógł sobie na to pozwolić.
-Cześć, sąsiadko. – Rozpromienił się na jej widok i od razu zapomniał o tym, że miał kupić chleb. Równie dobrze mógłby teraz wrócić do domu i dopiero wieczorem zdać sobie sprawę z tego, że o czymś zapomniał. Chociaż znając jego to na bank zrobiłby sobie kurczaka z ryżem do samolotu. –Powiedziałbym, że co za zbieg okoliczności, ale jednak mieszkamy oboje w pobliżu. – Zażartował sobie. Akurat na nią mógł wpadać ciągle. Była przyjemna dla oka, inteligentna (przynajmniej tak wnioskował z ich krótkich rozmów, bo jednak nawet plotkowała w ostrożny sposób, który mu imponował), no i była jego ulubioną sąsiadką. Nie ma co się okłamywać. A rozmawiając z nią mógł się na nią gapić bez żadnych wyrzutów sumienia. –Co mnie zdradziło? – Zaśmiał się i wygładził sobie krawat. Chociaż już mógł się go nawet pozbyć, bo rzeczywiście był po pracy.
-Zgaduję, że ty też po pracy. – Tak, nie miała na sobie stroju strażaka, więc zakładał, że tak było. –Jakieś ciężkie wybory? – Wskazał na ladę. Liczył na to, że miała ten sam problem co on. Wybierała chleb i nie wiedziała jaki, ale magicznie się okaże, że ma jakiś swój ulubiony i mu go poleci. Uratowałaby mu życie i uprzyjemniła lot do Tasmanii. No chyba, że była fanką pumpernikiela. Wtedy to już słabo.