: 02 sty 2023, 14:16
W tej właśnie chwili, pragnęła wykrzyczeć mu wszystkie niegrzeczne epitety w twarz. Miała go za podrywacza, bawidamka, zarozumialca i skończonego chama, który dla rozwoju własnego lokalu, byłby w stanie poświęcić jej rodzinę. Od samego początku pragnęła mu pomóc i dokładała wszelkich starań by ojciec zechciał wysłuchać jego propozycji i dobić korzystnego dla obu stron targu. Nie była jednak w stanie podejmować tak kluczowych dla firmy decyzji i żałowała, że nie zrobiła więcej by Caulfieldowi pomóc. Nie myślała jednak, że mężczyzna mógłby zakręcić się wokół jej starszej siostry, tylko po to by osiągnąć zamierzony cel. Nie podobało jej się to w jaki sposób próbował zbliżyć się do jej ojca i czuła się wykorzystana - znowu.
— Zdążyłam już zauważyć, że brak ci umiaru — odparła kąśliwie, posyłając mu surowe spojrzenie i odsuwając butelkę od ust. Nie miała nic przeciwko samorozwojowi i szanowała ludzi, który pragnęli osiągnąć nieco więcej ale uważała, że należało robić to we właściwy sposób. Wymagało to odrobiny godności i poszanowania drugiego człowieka, a w jej odczuciu, właśnie tego brakło Hardenowi. Jaki tupet trzeba mieć by pojawić się na jej rodzinnej imprezie w obecności jej siostry po tym jak przeleciał ją zaledwie kilka tygodni temu?
— No tak, wspaniałomyślna i dobroduszna Malia — parsknęła śmiechem, szydząc z gestu siostry jakim było przyprowadzenie tu faceta z którym spała. Co prawda starsza córka państwa Beardley nie miała w jej mniemaniu o niczym pojęcia ale i tak obrywało od Donnie przez głupi fakt, że zaprosiła tu niewłaściwego faceta. Miała wszystko czego pragnęła i to co marzyło się młodszej z sióstr, a do tego została doceniona przez właściciela baru za coś, czego sama Donalda starała się dokonać. Nie spotkała się jednak ani z podziękowaniami ani miłym słowem. Czuła się za to ośmieszona. — Ja nie dałam ci takiej szansy, tak? Nie zrobiłam przecież nic by ci pomóc — pokręciła głową z niedowierzaniem, po czym podparła się jedną ręką i podniosła z chłodnej podłogi, poprawiając koktajlową sukienkę. Nie zrobiła jednak kroku w jego stronę. — Robiłam co mogłam, bo wierzyłam w ciebie i twój biznes. Zasłużyłeś na uznanie mojego ojca i tę współpracę, bo jesteś dobrym właścicielem i wkładasz całe serce w to by twój bar prosperował ale jako facet, jesteś po prostu zwykłym palantem — odparła, wpatrując się w niego ze złością w oczach. Była przepełniona żalem i nienawiścią, jednak nawet teraz czuła to łaskoczące uczucie w podbrzuszu, które pojawiało się wraz z jego osobą. Ich zbliżenia napędzane były falą emocji, której upust dawali poprzez fizyczne uniesienia. Wiedziała jednak, że był to kres relacji, która łączyła ich dotychczas - bez względu na to jak gorliwie jej pragnęła.
Harden E. Caulfield
— Zdążyłam już zauważyć, że brak ci umiaru — odparła kąśliwie, posyłając mu surowe spojrzenie i odsuwając butelkę od ust. Nie miała nic przeciwko samorozwojowi i szanowała ludzi, który pragnęli osiągnąć nieco więcej ale uważała, że należało robić to we właściwy sposób. Wymagało to odrobiny godności i poszanowania drugiego człowieka, a w jej odczuciu, właśnie tego brakło Hardenowi. Jaki tupet trzeba mieć by pojawić się na jej rodzinnej imprezie w obecności jej siostry po tym jak przeleciał ją zaledwie kilka tygodni temu?
— No tak, wspaniałomyślna i dobroduszna Malia — parsknęła śmiechem, szydząc z gestu siostry jakim było przyprowadzenie tu faceta z którym spała. Co prawda starsza córka państwa Beardley nie miała w jej mniemaniu o niczym pojęcia ale i tak obrywało od Donnie przez głupi fakt, że zaprosiła tu niewłaściwego faceta. Miała wszystko czego pragnęła i to co marzyło się młodszej z sióstr, a do tego została doceniona przez właściciela baru za coś, czego sama Donalda starała się dokonać. Nie spotkała się jednak ani z podziękowaniami ani miłym słowem. Czuła się za to ośmieszona. — Ja nie dałam ci takiej szansy, tak? Nie zrobiłam przecież nic by ci pomóc — pokręciła głową z niedowierzaniem, po czym podparła się jedną ręką i podniosła z chłodnej podłogi, poprawiając koktajlową sukienkę. Nie zrobiła jednak kroku w jego stronę. — Robiłam co mogłam, bo wierzyłam w ciebie i twój biznes. Zasłużyłeś na uznanie mojego ojca i tę współpracę, bo jesteś dobrym właścicielem i wkładasz całe serce w to by twój bar prosperował ale jako facet, jesteś po prostu zwykłym palantem — odparła, wpatrując się w niego ze złością w oczach. Była przepełniona żalem i nienawiścią, jednak nawet teraz czuła to łaskoczące uczucie w podbrzuszu, które pojawiało się wraz z jego osobą. Ich zbliżenia napędzane były falą emocji, której upust dawali poprzez fizyczne uniesienia. Wiedziała jednak, że był to kres relacji, która łączyła ich dotychczas - bez względu na to jak gorliwie jej pragnęła.
Harden E. Caulfield