Prawnik — Lewis Corp
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Pomysł Seana z wykupieniem gruntów i przerobieniem ich na tory wyścigowe, utknął w martwym punkcie. Dosłownie, bo był nim niejaki Oswald van der Woodsen. Miliarder, pochodzący z Wielkiej Brytanii. Jego rodzina emigrowała po wojnie do Australii, gdzie posiadali nie tylko olbrzymie połacie ziemskie, ale także kilka firm. Obecnie emeryt, który niczym ość stał w gardle Melville i Seana. Nie chciał oddać ziemi, a nawet nie zamierzał jej dzierżawić. Mel sprawdziła dokładnie: były to nieużytki popadające w ruinę. Niemniej, zgryźliwy tetryk unikał bezpośrednich spotkań, a jego prawnicy wzruszali tylko ramionami przy kolejnych odmowach. Z tego właśnie powodu: Melville zamierzała skonfrontować się ze starcem bezpośrednio, w jego domu. Była to pewnie postkolonialna willa
Umówiła się z Seanem pod budynkiem szpitala. Badania okresowe są ważne tak samo dla jej samochodu, jak i dla niej. W wyraźnie niezadowolonym i podłym nastroju opuściła budynek szpitala, wsiadając do swojego samochodu. Była narwanym, ale dobrym kierowcą. Wyciskała 200% normy nawet z ograniczeń prędkości. Stąd też, ona prowadziła, kierując się w stronę kupowanych gruntów i wspomnianej wcześniej willi.
– Podobno ten stary grzyb nie wychodzi z domu, ale jest w bardzo dobrym stanie. Ekscentryk. Kupuje dzieła sztuki, więc może połasi się na jakieś okazy. – zamierzała znaleźć walutę, która przekona zgorzkniałego, starego milionera. Pieniądze pewnie nie były dla niego żadnym wabikiem. Nie miał rodziny, jego partner zmarł paręnaście lat temu. Brak dzieci, utrzymanków. Nie było sensu zbierania większej sumy pieniędzy. Ale nie rozumiała dlaczego się tak upierał.
– Przy okazji skoro tam jedziemy, możemy obejrzeć stare tory wyścigowe. Czy chcesz je całkiem rozebrać i postawić od zera, czy jakieś fragmenty się nadadzą. – spojrzała na zegarek, a skoro czas gonił, to tylko przyśpieszyła, wymijając i wyprzedzając kolejne samochody na autostradzie.

Sean Taylor
przyjazna koala
Melville
CEO na zesłaniu — pieniądze robią się same
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
CEO holdingu, oficjalny właściciel klub NBA... na zesłaniu za nietrzymanie rączek przy sobie. Poza tym, zdecydowanie nie jest to przykład typowego gościa z Wall Street.
Narwany, acz dobry kierowca to oksymoron. Albo ktoś jest dobrym kierowcą albo narwanym. W ruchu drogowym to nie idzie w parze. Stety, czy niestety... nie mi już oceniać. W każdym razie Taylor był ostatnim, który zamierzał w jakikolwiek sposób komentować styl jazdy Melville. Jasne, branie udziału w wyścigach samochodowych na zamkniętych torach to zupełnie inna para kaloszy niż jazda na wariata po pozamiejskich drogach, zwłaszcza zamiana miejsca kierowcy na miejsce pasażera, ale poczucie prędkości, hałas silnika, wszystkie wibracje. Nie było to dla niego nic nadzwyczajnego. Poza tym lubił, jak ludzie go wozili. Dzisiaj - dość wyjątkowo wobec tego do czego przywykł - siedział na miejscu pasażera z przodu a nie z tyłu, na wygodnej kanapie z powiększoną przestrzenią na nogi, którą można było zagospodarować na wiele ciekawych sposób. Jeden z takich sposobów właśnie siedział za kierownicą.
- Okej, spoko. Jedziemy do gościa by zaoferować mu działa sztuki. - potaknął siedząc spokojnie gdy niemal na trzeciego blondynka wymijała, przepraszam, wyprzedzała kolejne samochody - Jakieś konkretne? Klasykę, czy raczej te nowoczesne pierdoły, które więcej mają wspólnego z praniem pieniędzy przed urzędem skarbowym niż sztuką? - wolał wiedzieć z kim będzie mieć do czynienia. Jeżeli z tym pierwszym, to Oswwald nieco zyskał w jego oczach. JEżeli w tym drugim... to sam wysra się na płótno i zapłaci paru krytykom sztuki, by się brandzlowali z zachwytu nad nowoczesnym dziełem.
- A nie rozmawialiśmy czasem, że są konkretne tory za miastem? Nie mogę zapamiętać tej pieprzonej nazwy, ale nie powiesz mi, że stary pryk trzyma te ziemie w kieszeni. I kilka lat temu je wydzierżawił by zbudowali na nich tor wyścigowy... - aż prychnął, a aby zająć czymś ręce to prawą - o ile dobrze pamiętam, w Australii jest ruch lewostronny - położył na udzie blondynki. Jechała nieco zbyt gwałtownie, aby pchać palce pod jej majtki więc tylko ścisnął jej udo.

Melville Lewis
przyjazna koala
nick
Prawnik — Lewis Corp
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Koleś ma jakieś sto pięćdziesiąt lat. - mruknęła. W rzeczywistości Oswald dobiegał dziewięćdziesiątki, chociaż wyglądał jakby przeżył przynajmniej sto lat.
- Jest wielkim fanem sztuki dawnej. Mistrzowie Holenderscy to jego słabość. Te wszystkie martwe natury z trupami zająców i bażantów. - mówiła spokojnie. Wyprzedzała kolejne samochody, a jednemu nawet pokazała środkowy palec. Jeździła szybko, ale była znakomitym kierowcą. Wyczucie, bezpieczeństwo. Po prostu ceniła swój czas i doskonale wiedziała jak go zaoszczędzić. Zawsze powtarzała, że w swoim rydwanie ognia potrafi doprowadzać asfalt do wrzenia.
- Owszem. Trzyma wszystko w kieszeni. - przyznała, nie robiąc sobie nic z dłoni Seana zaciskającej się na jej miękkim udzie. Powinna chyba nauczyć się, że wszelkie podróże w jego towarzystwie powinny automatycznie zobowiązywać ją do zakładania spodni. Tak, aby mogła się w ogóle skupić.
- Próbowałam dogadać się z nim przez prawników, ale nic z tego. Odmawia tez telefonów. - jednym słowem zamierzała złożyć starcowi niezapowiedzianą wizytę. Nie była pewna czy dzieła sztuki podziałają. Ale miała nadzieje, że uda im się przynajmniej poznać osobowość przeciwnika. Być może znajda nawet jakieś słabe punkty lub punkty zaczepienia. Coś, co pozwoli im ruszyć dalej w tej sprawie. Albo, całość przebiegnie jak z płatka i zakochany w sztuce starzec poleci na nową umowę. Obstawiała, że jej urok osobisty nie zadziała. Szczególnie, że Oswald przyjaźnił się z Eltonem Johnem. Może liczyła, że przystojny Sean oczaruje starego miliardera.

Sean Taylor
przyjazna koala
Melville
CEO na zesłaniu — pieniądze robią się same
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
CEO holdingu, oficjalny właściciel klub NBA... na zesłaniu za nietrzymanie rączek przy sobie. Poza tym, zdecydowanie nie jest to przykład typowego gościa z Wall Street.
- Cóż, nie pogadam z nim o takiej sztuce, ale przynajmniej dobrze wiedzieć, że facet przynajmniej ma gust - łatwo się domyślić, że sztuka nowoczesna nie była konikiem Taylora i miał on dość kiepskie zdanie na jej temat. Czy mogło to coś zmienić w relacji z Oswaldem? PRawdę mówiąc wątpię, wyglądało na to że środki jakimi dysponowali oboje były bardzo zbliżone. Sean na pewno miał nieruchomości mniej, ale wartość ziemi w Nowym Jorku była nieporównywalnie większa od średnio do słabo gościnnych terenów wewnątrz kontynentu australijskiego gdzie psy dupami szczekają i wiecznie bujają się Aborygeni mający pretensje, że nikt nie szanuje ich praw.
- Pierdolenie o szopenie - prychnął bo choć trudno się doszukiwać logiki w poczynaniach milionerów, wystarczy popatrzeć na niego, to jedank cały czas tamten tor wyścigowy działał i funkcjonował. Taylor pokręcił głową i to bynajmniej nie ze względu na to, jak szybko blondynka wiozła ich przez australijskie prerie? niziny? Cholera tam wie, zabudowań w każdym razie już wiele nie mijali za oknem.
- Więc jedziemy po co? Mam go pobić? Pogadać z nim jak bogacz z bogaczem? Mam mu oddać twoje usługi? Prawnicze albo seksualne? - żarty prymitywny i nieśmieszny, do tego ani myślał dzielić się tyłkiem Melville z jakimś zgrzybiałym starcem. Nie wiedział o preferencjach brytyjczyka. Puścił udo blondynki, ale tylko po to, aby klepnąć ją w nie ponownie - Daj mi znać jak dotrzemy. I serio, trzeba było wziąć mojego kierowcę. Tak długa trasa to marnotrawstwo - westchnął i zabrał rękę. Był ostatnim, który dysponował czymkolwiek w sposób racjonalny, ale to szczegół. Splótł ramiona na klatce piersiowej i przymknął oczy. Marne szanse na drzemkę, ale gadanie nie zbliży go do posiadania toru. Odsunął jeszcze krzesło na maksa w tył, aby mieć jak najwięcej miesjca na nogi i móc się komfortowo wyciągnąć.

Melville Lewis
przyjazna koala
nick
Prawnik — Lewis Corp
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Mam spis Twoich aktywów i dzieł sztuki. Wygrałam te, które potencjalnie mogą go przekonać. - mruknęła. Miała w torbie wydrukowaną listę. Wraz z fotografiami i dokumentami świadczącymi o ich autentyczności.
- Biorąc pod uwagę upodobania Oswalda oraz jego bliską przyjaźń z Sir Eltonem Johnem, to raczej Twoje usługi przypadłby mu do gustu. - wzruszyła lekko ramionami, wskazując mu łaskawie jedną z walut jakimi mógłby się posłużyć w tych negocjacjach. Jeansy podkreślające jego zgrabny tyłek, czarujący uśmiech i niewinny flirt z podtekstami. To chyba była lepsza opcja, bardziej prawdopodobna. Wystawianie Melville na srebrnej tacy nie tylko zniechęci Oswalda, ale nawet nie wzruszy jego powieką!
- Tylko nie chrap. Lekarz powiedział, że cierpię na zbyt wysoki poziom wkurwiocytów we krwi. - mruknęła. Ale nie zamierzała bawić Seana rozmową. Śmiało mógł się przespać, a ona cieszyła się długą, prostą drogą. Na autostradzie silnik jej samochodu przyjemnie mruczał. Istna muzyka dla jej uszu.
Trwało to dłuższą chwile, zanim dojechali na posesje Oswalda. Typowy, postkolonialny dom z białymi okiennicami. Dwu piętrowy, z białymi balustradami i przestronnym podjazdem. Kurzyło się za samochodem, gdy Melville przejechała przez kutą bramę.
- Dotarliśmy. Teraz możesz roztaczać swój blask i rozmawiać z nim jak milioner z milionerem. - nawet dźgnęła Seana palcem, dając mi znać, że dotarli ba miejsce. Tak, gdyby jednak zasnął. Zapadł w sen zimowy.

Sean Taylor
przyjazna koala
Melville
CEO na zesłaniu — pieniądze robią się same
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
CEO holdingu, oficjalny właściciel klub NBA... na zesłaniu za nietrzymanie rączek przy sobie. Poza tym, zdecydowanie nie jest to przykład typowego gościa z Wall Street.
- Prawie jestem przerażony faktem, że wiesz tyle rzeczy o mnie… skąd u mnie tak wielkie zaufanie do Ciebie? – zapewne sporo do gadania miało wieloletnie wspólne doświadczenie (chociaż, czy to było jakieś zabezpieczenie) oraz tajemnica adwokacka. Czasami łapał się na tym, że Mel ma za dużą swobodę, z drugiej strony jak sobie pomyślał że część tego co robiła ona, miałby robić sam. Chyba lepiej gdy jest jak jest – Uhum. Uroczo. – może wreszcie poczuje się jak niezliczona rzesza młodych panien, którym on składał jednoznaczne propozycje? No, może nie do końca, w końcu czterdziestoletni, rozrywkowy bogacz to jednak dużo wyższa półka niż pomarszczony staruch. – Nie chrapię. W przeciwieństwie do Ciebie jak za dużo wypijesz… – mruknął pod nosem, z tylko odrobiną satysfakcji uśmiechając się przy tym. Jej pochrapywanie występowało po alkoholu, dużej jego ilości i było raczej delikatne. Mocniejsze przytulenie lub umiejscowienie dłoni między jej udami potrafiło zdziałać cuda. (…) Zasnął, chociaż obudziło go zatrzymanie pojazdu, a właściwie to już znaczące zwolnienie i przejazd podjazdem do domu. Skoro dom w stylu postkolonialnym to wątpię aby ktokolwiek lał asfalt lub beton. Żwir, ewentualnie jakaś nawierzchnia kamienna. Ale, nie zagłębiajmy się w budowlane niuanse.
(...)
- nie śpię już. I żebym ja cie nie tyknął – burknął uderzając ją w ten palec po pierwszym trąceniu. Jak każdy świeżo obudzony nie był w specjalnie dobrym humorze. Był w takim, w jakim ona przez większość czasu, he he. W każdym razie opuścił samochód, nieco się przeciągnął. Nasunął na oczy okulary – Spoko, coś się ogarnie, ale mam nadzieję, że ja na starość nie zaszyję się w takiej dziurze. Jak tu zapraszać seksowne panie adwokat? – obszedł samochód i nie odmówił sobie objęcia ramieniem Melville, przytulenia jej i pocałowania długo w usta. Obyło się bez przesadnego macania. PRAWIE złapał ją za rękę idąc w stronę wejścia, ale to zepsułoby wrażenie nonszalanckiego milionera. Ktoś z obsługi domu już czekał w drzwiach.
- Sean Taylor. W interesach. Zimne piwo dla mnie, a dla pani… – tutaj zerknął na Mel. I problem. Widział, że tak jak i on, kobieta lubi tequile i piwo. Średnio mu się jednak uśmiechało jechać z kierowcą na podwójnym gazie. Niech się więc sama wypowie – Proszę prowadzić do biura. Nie, do jakiegoś pokoju z widokiem na ogród. To ma być miła, szybka rozmowa a nie nudne pieprzenie o interesach… – chyba tylko milioner, człowiek przyzwyczajony do wydawania poleceń mógł z taką swobodą instruować cudzego majordomusa (tutaj przypomina mi się ten ulizany wąsacz ze Zbuntowanego Anioła. Ahh… Natalia Oreiro). Za jego plecami pojawił się młodszy, umięśniony ochroniarz ze smutną miną – Nie radzę interweniować, nie mam czasu na pierdoły. Jak tylko mi przeszkodzisz człowieku to cała twoja rodzina skończy na jakiejś wietnamskiej dziurze albo środku pustyni, więc nie traćmy czasu mojego i waszego pryncypała – trudno było nazwać szefem starucha stojącego nad grobem. Kij, że od dziesięciu lat – Pani przodem… – jeszcze teatralnym gestem zaprosił Melville by ruszyła przed nim. Oczywiste, że chciał popatrzeć na jej tyłek.

Melville Lewis
przyjazna koala
nick
Prawnik — Lewis Corp
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
– Też się dziwię skąd to zaufanie. Może podskórnie jesteś we mnie zabójczo zakochany. Chociaż... to wiem od dawna. – wzruszyła lekko ramionami, włączając kierunkowskaz i skręcając w odpowiednią uliczkę. Drogę, bo fakt, brakowało tam asfaltu.
– Chyba mi nie powiesz, że masz łaskotki? – zapytała, lekko zdziwiona. Chociaż, przez jej bladą - jak na australijskie standardy - twarz przekonał lekko złośliwy uśmiech. Jak wiadomo, łaskotki porównywalne są do tortur. Zamiłowania do znęcania się nad ludźmi nie można jej było odmówić. Stanowczo więcej współczucia miała dla czworonożnych przyjaciół.
– Obstawiam, że ma w piwnicy cały bankiet z zabawkami erotycznymi. Ale jak wspominałam, nie jestem w jego typie. – właściwie nie była pewna czy w trasie wspomniała Taylorowi o zmiłowaniach Oswalda. Był starym wyjadaczem młodych, powabnych chłopców. Paręnaście lat temu było o nim głośno w mediach, gdy sponsorował młodego, przystojnego, francuskiego modela. Załatwił mu nawet kontrakt z Chanel, a potem wydał jego debiutancką płytę. Jak na osobę bez talentu przystało - gdy zerwał kontakty z Oswaldem, jego kariera podupadła. Teraz reklamuje masło, czy inne mleko.
– Koszmarny dom. – burknęła, zatrzaskując za sobą drzwi. Okulary przeciwsłoneczne miała na nosie od samo początku, odkąd razem opuścili parking pod szpitalem. Nie spodziewała się, gdy Sean ją objął i pocałował. Ale z mruknięciem zadowolenia odwzajemniła pocałunek. Lekko przygryzła jego dolną wargę, drażniąc się z nim i nie chcąc puścić. Parę razy ją nawet ssała, delikatnie, trącając koniuszkiem języka. Zaraz potem oboje ruszyli w stronę podwójnych drzwi, zdobionych chyba jakimś figlarnym, tonalnym witrażem.
– Wolę nie ryzykować, że podadzą mi cykutę. – mruknęła, zdejmując okulary przeciwsłoneczne. Klasyczne, ciemne awiatory z metalową ramką. Zawiesiła je na przodzie koszuli, nigdy ich zresztą nie zapinała pod szyję.
– Może też powinieneś sprawić sobie majordomusa? Zabawna nazwa. – przyznała, kiedy wpuszczono ich do salonu. Widok na ogród, na nieco zaniedbany - czy raczej nieużywany basen i fikuśnie przystrzyżone krzaki. Wiedziała, że Oswald ma hobby: rzeźbienie w roślinach. Tak to się nazywa? Bukszpany i inne wiechcie, uformowane w przedziwnych, abstrakcyjnych kształtach. Chyba miały przypominać ludzkie sylwetki, ale nie jej to oceniać!

Sean Taylor
przyjazna koala
Melville
CEO na zesłaniu — pieniądze robią się same
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
CEO holdingu, oficjalny właściciel klub NBA... na zesłaniu za nietrzymanie rączek przy sobie. Poza tym, zdecydowanie nie jest to przykład typowego gościa z Wall Street.
- Łaskotki działają tylko jeżeli silniejszy łaskocze słabszego... - burknął tym samym tonem świeżo co obudzonego bogacza z muchami w nosie. Samo tykanie między żebra było średnio przyjemne. - Koszmarne wypiździejewo... - podchodząc do Mel obrócił się jeszcze przez ramię by sprawdzić, czy przez tych parę sekund gdy nie patrzył dom zmienił się nie do poznania i pojawiło się coś interesującego. Ale nie. Bez zmian - Nie dość, że cała Australia to zadupie, to tutaj jest jeszcze zadupie zadupia... - burknął, ale jak się okazało miał ciekawsze rzeczy w planach. Nigdzie mu się nie spieszyło, mógł się delektować tym pocałunkiem, tym że wciąż, nieprzerwanie od tych prawie dziesięciu lat ona wciąż ma do niego słabość i nawet w chwilach gdy wydaje się, że jest w trybie tylko profesjonalnym mu ulega. Miłe. Może rzeczywiście się za następne dziesięć lat w niej zakocha?
- Więc bądź miła, grzeczna i nie pyskuj. Może wtedy wyjdziesz stąd calo - podchwycił wątek, ale zupełnie naturalnie rozsiewał swój czar i blask egoistycznego bogacza. I, już siedząc w jednym z foteli, podchwycił wątek. Nawiasem, umeblowanie, choć cokolwiek antyczne, jak właściciel i jakby lekko zakurzone było wygodne. - Na co mi facet kręcący się po domu? Trzeba by asystentkę przemianować na przydupasa, ale obawiam się, że ta nowa się tego nie podejmie. Szkoda, że nie możesz być i moją asystentką i prawnikiem... - bynajmniej tej szkody nie było słychać w jego głosie. Rozsiadł się wygodnie, przedramiona opierając na podłokietnikach, nieco się wyciągnął, założył nogę na nogę opierając kostkę o kolano i poruszając nogą w rytm jakiejś sobie tylko znanej melodii. Dość szybko pojawiła się obsługa. Piwo dla Taylora, Mel nie dostała nic.
- Dzięki bardzo, proszę przekazać Oswaldowi, żeby się pospieszył. Ja wiem, że ma swoje lata, ale sprawa jest prosta i krótka. Załatwimy co mamy, nie zabierze to wiele czasu i spadam, a on znów będzie mógł sobie robić co tam chce - pokojówka(?) się ewidentnie zaperzyła widząc brak szacunku ze strony Seana, ale ten naturalnie miał to gdzieś. Sączył leniwie piwo... nim ktokolwiek im przeszkodził, minęło 10 minut. W końcu pojawił się, wjechał na wypasionym elektrycznym wózku Oswald a razem z nim jakiś zadbany i umięśniony Murzyn.
- Pan Oswald nie ma czasu na gości i nie życzy sobie państwa obecności. W drodze wy... - zaczął murzyn, ale Sean mu przerwał - Nie przyszedłem gadać z Tobą tylko z szefem. Sprawa jest prosta, na waszym gruncie stoi niemal opuszczony tor wyścigowy, a ja chcę się na nim pobawić. Chcę kupić wydzierżawić tę działkę na kilka lat, ewentualnie kupić. Mam tu ze sobą prawnika - wskazał na Mel, a cały wywód prowadził w stronę zasuszonego staruszka a nie jego... asystenta? - Możemy ustalić kwestię ceny. Zamiana gruntów, dzieła sztuki, staroświeckie dolary? - tutaj zerknął na Mel aby się włączyła i dodała nieco fachowości do tego wywodu.

Melville Lewis
przyjazna koala
nick
Prawnik — Lewis Corp
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Grzeczna jestem zawsze. A pyskata to moje drugie imię, trudno z tego zrezygnować. To mój urok, podobnie jak Twoje milionerowe ego. - wzruszyła lekko ramionami. Ale była pewna, że zakopano tutaj niejedno ciało. Pewnie po nieudanych orgiach napędzanych narkotykami, kiedy młodzi modele nie dawali sobie rady.
- A Ty co? Od kiedy seks zabawki są takie wygadane? - zapytała, lekko ściągając brwi, gdy dość szeroki w ramionach, ciemnoskóry mężczyzna próbował jej przerwać i powtórzyć swój wyuczony slogan na temat braku zainteresowania Oswalda.
- Tereny są nieużytkiem, ale dotarłam do dokumentów świadczących o domniemanych gatunkach zagrożonych występujących na tym obszarze. - wzruszyła lekko ramionami. To chyba w końcu przyciągnęło uwagę Oswalda, który leniwie podniósł głowę. Miała wrażenie, że jego zmarszczki maja zmarszczki.
- Dziwnym trafem wciąż zezwolono na budowę. Ale łatwo będzie narobić szumu wokół tej sprawy. - zaraz tez wyjaśniła, że ten piękny dom został postawiony na terenie, na którym występowała jakaś rzadka australijska roślina. Znajdował się bowiem na skraju parku narodowego. Właściwie przy obecnej granicy, która została wyznaczona trzydzieści lat temu - wtedy, gdy budowano tę willę. Jednym słowem, wyjaśniła Oswaldowi, że brak współpracy z jego strony sprowokuje ją do działania. Mogła wzburzyć ocean ekologów, którzy zaczęliby go nachodzić i domagać się zburzenia tego pięknego domostwa. Możliwe, że do tego nie dojdzie, ale tłumy pod bramą z krzykliwymi transparentami skutecznie zakłócą ten sielankowy spokój samotni.
- Dlatego proponujemy sensowną umowę, wraz z klauzulą zapewniającą tej willi wieczny spokój. - mogli dodać jakiś aneks. Nienaruszający tego terenu, a wręcz dbający o jego prywatność. W końcu tez Melville wyciągnęła listę dzieł sztuki jakie posiadał Sean.
- Jako wyraz naszej dobrej woli i szczerej przyjaźni, chcemy również zaoferować… - wyciągnęła listę w jego kierunku, aby mógł przejrzeć. Widać było, ze jego wzrok zatrzymał się w połowie listy, na obrazach holenderskich z siedemnastego wieku.

Sean Taylor
przyjazna koala
Melville
CEO na zesłaniu — pieniądze robią się same
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
CEO holdingu, oficjalny właściciel klub NBA... na zesłaniu za nietrzymanie rączek przy sobie. Poza tym, zdecydowanie nie jest to przykład typowego gościa z Wall Street.
Sean roześmiał się głośno i niekontrolowanie. Chciałoby się rzec, że przyganiał kocioł garnkowi, ale darował sobie tę uwagę bo prawdę mówiąc, nim się opanował temat rozmowy poszedł mocno do przodu i głupio byłoby do niego wracać. Naturalnie podejrzewał, że dużo więcej pożytku miał on z Melville niż Oswald z Don Murzyna, ale nad relacjami starucha się nie zamierzał zastanawiać.
- A szumu naturalnie nie chcemy. Oswald, ustalmy to sobie, czas jest ważny, prawda? - nie oczekiwał żadnej reakcji ze strony dziadka, nawet nie bardzo był tym zainteresowany, ale czas był istotny. Mu się nie chciało czekać, a cholera wie ile Oswald pożyje. Może niespodziwana burza za oknem zatrzyma mu serce? - Więc załatwmy to szybko i konkretnie. Nie wiem co zamierzasz zrobić ze swoją fortuną, ale jestem pewien, że gdy już zamkniesz oczy, to odkupię tę ziemię za pół ceny więc Ci, którym zostawisz to wszystko dostaną mniej, niż jak przejmę to teraz. - stawianie facetowi, co jest krok od trumny wizji śmierci to mało taktowny pomysł, ale Sean miałt o gdzieś. Miał za to zachciankę, którą chciał spełnić i wolał nie czekać do śmierci pryka - Panna Lewis ujęła to doskonale. Rzadko to robię, ale mam ochotę pobawić się zabawką, którą nie bawi się ktoś inny... - rozłożył jeszcze ręce, prawdziwy obraz niewiniątka, szkoda tylko że spojrzenie miał drapieżne a uśmiech iście złowieszczy. W zasadzie, był to bardziej grymas aniżeli uśmiech - Oferta jest jednorazowa. Naturalnie spodziewam się swoistych negocjacji, ale też nie będziemy w akcie złej woli tego przeciągać, co Oswald? - chociaż tym razem już staruszek go nie słuchał przeglądając listę obrazów - Pamiętaj tylko, że zamierzam kupić ziemię po cenie mniej więcej rynkowej, nie rozpędzaj się zbytnio. - dodał już po dopiciu piwa do końca. Jasne, zimne, w taki upał było niemal jak woda z dodatkiem gazu. Podszedł w stronę zgromadzenia: Mel, dziadek na wózku, przydupas tuż obok i teraz on, czwarty do brydża - Osobiście polecam ten. Ostatnio jakiś Chińczyk się do mnie zwrócił, czy nie chciałbym mu go odsprzedać, póki co, trzymam go na oczekującym, to jak... mamy interes? Zaprosisz tego swojego króla Afryki i dam wam się przejechać po zmodernizowanym torze, co ty na to? - teraz już kpił. Może za szybko i może niepotrzebnie, ale skoro Mel wyciągnęła takie brudy... Najwyżej znajdzie tor dalej od Lorne albo obudzi w sobie jakieś inne fantazje.

Melville Lewis
przyjazna koala
nick
Prawnik — Lewis Corp
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Miała dziwne wrażenie, że jedną z osób, które zyskiwały na testamencie Oswalda był ów masażysta, czy inny fizjoterapeuta. Ciemnoskóry, przystojny, dobrze zbudowany. Zapewne nie tylko masował Oswalda, ale także dbał o jego samopoczucie. Była niemal pewna, że za to wszystko został wspomniany w testamencie przynajmniej parokrotnie. Może jeden z zabytkowych aut? Posiadłość w Australii albo w WIelkiej Brytanii? Wiele było opcji. I mimo swojego talentu, Melville nie miała szans na otworzenie testamentu Oswalda. Trudno nawet określić, który z jego prawników miał do niego dostęp.
– Szczerze mówiąc mam na głowie mnóstwo innych spraw i przyjemniejszych spotkań niż siedzenie w zakurzonej willi zblazowanego emeryta. – powiedziała w końcu, chociaż spotkało się to z obruszeniem nie tylko potencjalnego, domniemanego kochanka (oficjalnie fizjoterapeuty), ale także pokojówki stojącej przy drzwiach. Oswald tylko uniósł rękę, uspokajając ich i nawet się uśmiechnął. Pogroził Melville palcem, ze starym, dziadkowym uśmiechem, przyznając, że lubi charakterne dziewczęta, a Melville przypomina mu jego dawną przyjaciółkę. Francuzkę, o której nieco zbyt się rozgadał. Mel miała ochotę wywrócić oczami, ale uzewnętrznianie się Oswalda było chyba dobrym omenem. Dobrym znakiem.
– Rozumiem, że możemy zatem przejść do formalności? – uniosła brwi, wyciągając ze swojej torby elegancką, skórzaną teczkę.
– Jeśli zdecydujesz się na jakiś obraz, muszę tylko wpisać jego wartość i dokładne dane do przygotowanej umowy. Zostawię ją, żeby Twoi prawnicy ją przejrzeli. Liczę, że dostanę ją po weekendzie. – wyciągnęła teczkę przed siebie, w stronę fizjoterapeuty. Ten niemal z niesmakiem zabrał dokumenty, pierwszy jednak zerkając na Oswalda. I kiedy już zaciskał na niej swoje silne, muskularne niemalże palce, Oswald poniósł głowę.
– Przekażę Wam umowę w poniedziałek, na kolacji. Zapraszam tutaj.[/b] – Melville chyba nieco się zachmurzyła, ale nie było sensu kłócić się dalej z Oswaldem, jeśli zamierzał podpisać umowę. Pewnie jego prawnicy zadbają dodanie aneksu dotyczącego posiadłości wraz z domem i otaczającymi go gruntami. Melville mogła to szybko przejrzeć w poniedziałek i podać Seanowi do podpisania. To oznaczało, że od wtorku ruszają prace. Kilka telefonów, a ekipy budowlane zjawią się na nieużytkach.

Sean Taylor
przyjazna koala
Melville
CEO na zesłaniu — pieniądze robią się same
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
CEO holdingu, oficjalny właściciel klub NBA... na zesłaniu za nietrzymanie rączek przy sobie. Poza tym, zdecydowanie nie jest to przykład typowego gościa z Wall Street.
- A cóż to za przyjemniejsze sprawy są od spędzania ze mną, co? - wtrącił coby rozładować nieco atmosferę. Nawet trącił dziewczynę łokciem w bok - ten rodzaj tykania odpowiadał mu dużo bardziej niż wbijanie palców między żebra. Miał też nadzieje, że ten swobodny, czasem beztroski ton osłabi nieco wrażenie, że Taylorowi cholernie zależy na ogarnięciu tego toru wyścigowego. Tylko czy na to nie było za późno? Wparował tutaj na pałę, trochę jak jaskiniowiec, w towarzystwie bojowo nastawionej pani prawnik grożąc Oswaldowi jedną z największych plag ich czasów: ekologicznymi świrami. Nie, na wrażenie, że mu nie zależy było chyba za późno.
Potem na krótką, może dwie krótkie chwile Sean zamilkł pozwalając sprawom się toczyć. Wsunął dłonie w kieszenie i gdy Oswald nudził, a potem wymieniali się konkretnymi informacjami z Melville on oglądał z tylko trochę podrasowanym zainteresowaniem obrazy na ścianach, gdzieniegdzie nawet wisiały trofea po polowaniach.
- W poniedziałek? A nie możemy załatwić tego jak cywilizowani ludzie od razu? Uścisk dłoni, dżentelmeńska umowa? - wtrącił się dopiero teraz, ale wiedział, że w dzisiejszych czasach stare zasady nie obowiązują. Cholera, sam był zwykle pierwszy by je złamać, a numer który wywinął - wg. Hollywood - Ray Kroc braciom McDonald zasługuje na postawienie jako wzór w Sevres - Mamy czwartek. To trzy dni. Daruj Oswald, ale szanuję cię za bardzo by nie podejrzewać, że zechcesz wywinąć mi jakiś numer. Oboje doskonale wiemy, że takie interesy wymagają stada papug, ale byłbym wdzięczny gdybyśmy sporządzili coś w rodzaju umowy przedwstępnej. Ty sprzedajesz, ja decyduję się kupić. Nazwijmy to aktem dobrej woli, ty się nie rozmyślisz, a nam wyparują numery ekologów co? - mimo iż mówił raczej swobodnie i jakby od niechcenia, to jednak spojrzenie nie pozostawiało wątpliwości, że nie jest to luźna, niezobowiazująca propozycja - No Mokebe. Leć po papier. Raz raz - skinął głową na monsieur fizjoterapeute.

Melville Lewis
przyjazna koala
nick
ODPOWIEDZ